kozaki_za_kolano
29.01.23, 17:51
Na wstępnie zaznaczę, że nie jestem policją obyczajową i nie jestem bez grzechu. Piję alkohol, bywam na imprezach, a jednak trochę jestem w szoku.
Sobotni wieczór w zwykłym osiedlowym sklepie. Klientela składa się głównie z młodych albo bardzo młodych ludzi, którzy kupują tylko alkohol, dużo alkoholu plus czipsy. Nic więcej.
Studenckie mieszkanie po sąsiedzku. Pijani ludzie kilka razy w tygodniu, piątek i sobota to kulminacja chlania. Piją i się wydzierają.
Wigilia wieczór. Wracamy od rodziców, pod sklepem 24 h kolejka na kilkanaście osób, muszą kupić alko. Koniecznie w wigilijny wieczór, widocznie zabrakło.
Jednocześnie czytam, że młodzi piją mniej. Nosz sama miałam kiedyś 20 lat nie pamiętam, żebym co tydzień marzyła, żeby się napruć.
Powiedzcie, czy alkohol jest dla młodych synonimem dobrej zabawy? Czy w ogóle umieją bez?
Coś złego dzieje się z ludźmi.