elkas11
14.05.23, 14:00
Wrocławianka Nina Dzierzecka udzieliła pomocy tonącemu mężczyźnie. Skoczyła do wody, kiedy zauważyła, że człowiek, który wpadł do rzeki, nie może się z niej wydostać. Po całym zdarzeniu nie tylko nie udzielono jej pomocy, ale w "Gazecie Wrocławskiej", która należy do orlenowskiego koncernu Polska Press, przeczytała, że to jej trzeba było udzielać pomocy, bo będąc pod wpływem środków odurzających, próbowała wyciągać z wody tonącego. Mimo sporej liczby gapiów tylko kobieta zdecydowała się udzielić mężczyźnie pomocy, za którym ostatecznie skoczyła do wody, zostawiając dzieci pod opieką. Kiedy na miejsce przyjechał zespół ratownictwa, kobiecie nie została udzielona pomoc. Nikt nawet nie pomógł jej wejść po stromej skarpie. Miała poranione stopy.
"Z wózkiem, cała mokra, wróciłam do domu. A ze szkłem chyba z 12 godzin chodziłam, bo dopiero kiedy noga mi napuchła, wyjęłam spory odłamek" – opowiadała.
Dziennikarze "Gazety Wrocławskiej" przedstawili Ninę Dzierzecką jako osobę, która była pod wpływem środków odurzających i to jej trzeba było udzielać pomocy. Fotoreporter zrobił także bez jej zgody zdjęcia dzieciom.
Po całym zdarzeniu nieprzyjemności miała nastoletnia córka kobiety, z której dzieci śmiały się w szkole.
natemat.pl/487214,wroclaw-ratowala-tonacego-czlowieka-wyborcza-tlum-tylko-nagrywal