trochezrozpaczonaona
22.05.23, 09:07
Drogie Ematki proszę o jakieś rady, pociechę, cokolwiek. Mam Córkę, która w tym roku zdaje na studia. Dziewczyna od 10 lat siedzi w komputerach, Mąż finansował jej najlepszy sprzęt, naukę angielskiego i niemieckiego (gdyby chciała pracować za granicą), była na akademii programowania dla nastolatków, wydaliśmy kupę pieniędzy na to by zdała matematykę i fizykę na wysokim poziomie na maturze, co się udało. No i teraz dramat: Córka przeszła przez pewną chorobę, leżała miesiąc w szpitalu, co podobno ją odmieniło i chce.... zostać pielęgniarką. Mąż dostał szału, nie odzywają się do siebie, uważa, że Córka marnuje sobie przyszłość, że jak ona sobie to wszystko wyobraża. Ja przyznam czuję też zawód, każdy dla swojego dziecka chce najlepiej, a co ją czeka po pielęgniarstwie? Mam wrażenie, że ma zupełnie odrealnione podejście do tego zawodu. Na argumenty, że będzie zmieniać pieluchy i użerać się z ludźmi odpowiada, że będzie instrumentariuszką albo pielęgniarką anestezjologiczną. Według mnie ona nawet przez studia nie przejdzie, widziałam siatkę zajęć, praktyki na internie, ginekologii... ona się do tego nie nadaje. Liczyłam, że z matmą i fizyką się nie dostanie, ale niestety, wystarczy mieć na naszym uniwerku medycznym jakikolwiek przedmiot zdany na maturze... nawet nie wymagają biologii, jaki to będzie poziom takich studiów? Co ją czeka po? 5000 netto i praca po 12h dziennie? Są tu jakieś pielęgniarki? Bo córka serio żyje złudzeniami, opowiada jak to coraz lepiej zarabiają, jak są coraz bardziej szanowane, a ja byłam w szpitalach i widziałam jedynie skrzywione, nieszczęśliwe kobiety. To jest ekstremalnie trudny zawód i nikt mi nie wmówi, że tak nie jest.