renciarka
01.06.23, 18:12
Zauważyłam, że do mojego małego miasteczka coraz częściej sprowadzają się panie ze Szczecina/Warszawy/Krakowa (zapewne zwabione tutejszymi tanimi mieszkaniami, nierzadko sprzedawanymi poniżej ceny rynkowej, żeby tylko ktoś to wreszcie po 15 latach od śmierci matki kupił, a dzieci podzieliły się pieniedzmi - nic, że często niewielkimi - ale to tak zupełnie na marginesie). Te panie mają jedną wspólną cechę - są tzw. kołczami, prowadzącymi jakieś płyciutkie jak kałuża blogi czy instagramy (niektóre wyglądają, jakby pisała je sztuczna inteligencja). Wiecie - takie zbiory bą motów w stylu telewizji śniadaniowych typu "jesteś dzielna", "trzeba być aniołem radości", czy "pokochaj siebie". Każdy taki sam i nudny do porzygu. Co zauważyłam? W Polsce te blogi osiągają jakąś rekordową liczbę obserwatorek (na insta pewnie połowa jest kupionych, ale laski myślą "koleżanka to obserwuje, to i ja zaobserwuję"). Natomiast u nas przez 90% zdroworozsądkowej ludności ich autorki traktowane są dosyć niechętnie, mimo że szeroko suszą zęby i są aktywne wszędzie, gdzie się da (bywa, że włażą nawet na posiedzenia rady miasta). W sumie nawet na naszym zadudziu można porozmawiać z prawdziwym psychologiem klinicznym (często z tytułami), a nawet, dzięki lecznictwu środowiskowemu, spotykać się z nim regularnie we własnych domach (wszystko na NFZ). Ale wyobrażam sobie, że nie we wszystkich miastach jest już taka możliwość. Poza tym praca z prawdziwym psychologiem wymaga czasu - a tutaj masz diagnozę i poradę dosłownie na pstryknięcie palca. Oczywiście i u "prawdziwego" psychologa osoba w kryzysie czasami może natrafić na banalne "poradnictwo" typu "idź pobiegaj" albo "weź prysznic", które raczej pasują do pięciolatka, nie do poważnego człowieka dorosłego, lecz to raczej margines, nie norma.
Poza tym ci bieda-kołczowie znają receptę na każdy problem, i często są jak Amerykanka sprowadzająca się do Wilkowyj w serialu "Ranczo": chcą być jak najbliżej władzy, a najlepiej ją przejąć, z całym dobrodziejstwem inwentarza. Nasz burmistrz absolutnie również nie jest jakimś tytanem intelektu (nie potrafi np. czytać ze zrozumieniem - na szczęście to ostatnia jego kadencja, bo rządził, gdy chodziłam jeszcze do szkoły), wśród radnych mądrze gada najwyżej jeden, ale dobrze "rozgryźli" te panie i traktują je bardziej, niż pobłażliwie. Niejedna pani (gdy chwilowo zapomni, że przecież przybrała pozę mentorki ostatecznego zbawcy ludzkości) czasem rzuci jakiś żarcik w kolejce w sklepie, ale nieczęsto zdarza jej się gadać "ludzkim głosem". Ich strony są wyprane z poczucia humoru, no chyba, że chcą komuś dopiec i wybrały akurat taki sposób konfrontacji.
A Wy? Lubicie kołczing i strony tego typu? Ematki z mniejszych miejscowości - zaobserwowałyście takie zjawisko? Ja naiwna zawsze myślałam, że takie "Lucy z Rancza" to tylko serialowa szmira, a tu jak zwykle, rzeczywistość dogoniła fikcję...