milka_z_karmelem
01.10.23, 01:32
Mam ochotę wyjść z siebie i stanąć obok, a to jest najdelikatniej ujęte, bo na usta i klawiaturę cisną się raczej niecenzuralne słowa. Syn stary, bo prawie 18letni - te swoje 18 lat już w grudniu będzie miał, koń został przeze mnie poproszony o zajęcie się bratem. Maluch ponad 2 letni. Zdrowe dziecko, nie wymagające szczególnej, specjalnej opieki, nie jest szczególnie absorbujący jak na malucha, ale jak to male dziecko, sam zostać nie może. Zajęcie się polegało na tym, żeby na małego mieć oko, puścić bajkę, jak będzie głodny dać jeść i pić. Nie musiał wlepiać w niego oczu bez przerwy, ale być w pobliżu. Nic poza tym, bo wszystko inne miałam zrobić ja. Zapytałam PRZED, czy ma konkretne plany, bo jak tak to skimbinuje opiekę, żeby miał wychodne, no ale nie, planów mu nie pokrzyżowałam, popilnuje. Wychodząc mówiłam, że nie będzie mnie od 3 do 4 godzin. Syn podstawy przy małym ma opanowane, więc założyłam, że "mienie oka" na brzdąca nie jest w stanie go przerosnąć.. Niby nie jest... Może zareagowałam zbyt emocjonalnie, ale poziom mojego wk.. gniewu sięgnął zenitu. Syn małemu dał coś do przegryzienia, mały się zrobił senny, to go położył. Ok, super. Ale - może jestem mateczka przewrazliwiona na punkcie bombelka - dla mnie takiego malucha się nie zostawia samego, bo śpi, bo biorę pod uwagę, że w KAŻDEJ chwili może się przebudzić i być przestraszone, źle się poczuć czy inne coś, czego nie jesteśmy w stanie przewidzieć, jak choćby pożar, włamanie. Jak się okazało, do syna zadzwoniła dziewczyna, czy by nie mógł podskoczyć na moment. A ten zamiast wytłumaczyć i odmówić czy zaprosić ją do nas, zostawił małego samego, bo przecież też zasnął. Ja wróciłam do domu, gdzie zastałam małego w łóżeczku, ale po starszym synu ani śladu. Zadzwoniłam to odebrał, powiedział, że to było "tylko na godzinę", zaraz wraca. Opieprzyłam go z góry na dół przez tel, zareagowałam ostro, ale nie wytrzymałam. Głowa zaraz mi zaczęła podpowiadać same najgorsze scenariusze. Syn obrażony zakomunikował, że on chciał dobrze, że dziecka, które nie spało nie zostawiłby samego, ja się pluje, i on do domu nie wraca dzisiaj, zostaje u dziewczyny. Mniejsza z tym. Syn mnie nie zawiódł nigdy, jak coś trzeba robić to to robi, nie jest typem, któremu wszystko wisi, pstro w głowie nie ma. Ale dla mnie to było zwyczajnie nieodpowiedzialne. Dla mnie NIE zostawia się malutkich dzieci samych. Czy ten opieprz był na miejscu? Wasza reakcja jaka by prawdopodobnie była?
Partner poza domem przez kilka dni, więc jak nie syn, to musiałabym prosić kogoś innego o opiekę, co nie było awykonalne, ale syn wyraźnie mówił, że planów nie ma.