Dodaj do ulubionych

Losy rodziny organistów-teoretycznie

05.11.17, 15:34
W nawiązaniu do poprzednich wątków...padały tu słowa, że dla kogoś takiego jak organista spowinowacenie się z rodziną Paczesiów to straszny despekt, że na pewno marzy o lepszym losie dla bratanka niż małżeństwo z chłopką i że córek też nie powydaje za gospodarzy.

Porozważajmy.
Owszem, organista to wiejski arystokrata, bogacz zdzierający z ludzi i dodatkowo trudniący się lichwą.
Ziemi ma sporo i niezgorszy dom, ale nie wiemy, czy to jego własność i czy jego dzieci to odziedziczą.
A dzieci ma sporo. Przynajmniej czterech synów i trudną do określenia liczbę córek(raz mamy spore dziewczyny, pakujące opłatki, drugi raz małe siostry wieszają się Jasiowi na szyi)

Z dzieci tylko Jasio pobiera nauki i tylko jego czeka los inteligenta/ziemianina.
A reszta?
Żyją jak chłopskie dzieci.
Córki pewnie wyjdą za bogatych gospodarzy, ewentualnie za ekonomów z sąsiednich dworów. Toż nawet dla młynarzowego syna, studenta medycyny, związek z organiścianką byłby mezaliansem.
A synowie?
Zechciałaby którego panienka z młyna, edukowana w Warszawie? Wątpię.

Oczywiście, żadne z organiściaków nie pójdzie w świat gołkiem, ale czy znajdą lepszą partię niż bogaty chłop/bogata chłopka-wątpliwe.





Obserwuj wątek
    • tt-tka Re: Losy rodziny organistów-teoretycznie 02.08.18, 18:12
      jadwiga1350 napisała:


      > Porozważajmy.
      > Owszem, organista to wiejski arystokrata, bogacz zdzierający z ludzi i dodatkow
      > o trudniący się lichwą.
      > Ziemi ma sporo i niezgorszy dom, ale nie wiemy, czy to jego własność i czy jego
      > dzieci to odziedziczą.

      Organistowka na wsi zawsze byla lokum sluzbowym. Co do ziemi, to przypuszczam, ze watpie - moze kupil jakas laczke czy kartoflisko, ale czesc gruntow mial na uposazeniu (czyli tez sluzbowe), a czesc raczej dzierzawil niz posiadal. Dorobek organistow to inwentarz, sprzety, gotowka, ruchomosci jednym slowem.




      > A dzieci ma sporo. Przynajmniej czterech synów i trudną do określenia liczbę c
      > órek(raz mamy spore dziewczyny, pakujące opłatki, drugi raz małe siostry wies
      > zają się Jasiowi na szyi)

      Skad kuma tych czterech synow wziela ? Raz mowa jest o malym Stasiu, co sie jagodami umazal, i raz o mlodszym organisciaku, co z Michalem do Woli po spisie idzie. Mnie tam w sumie wychodzila piatka dzieci (tez niemalo), Jasio, dwoch mlodszych braci i dwie siostry, ale upierac sie nie bede.


      >
      > Z dzieci tylko Jasio pobiera nauki i tylko jego czeka los inteligenta/ziemianin
      > a.

      Inteligenta owszem, choc specyficznego, ale ziemianina ? Gdzie mu kosciol fuche przydzieli, tam osiadzie, wcale nie jest prtesadzone, ze na wsi. Plus pleban, nawet zasobny, to nie ziemianin.


      > A reszta?
      > Żyją jak chłopskie dzieci.

      Nnnnnoooo...ani chodzenie po spisie czy po snopkach, ani paczkowanie oplatkow do zajec chlopskich dzieci nie nalezalo. W domu jest dziewka do ciezkich robot, posadzki, kanapa, muzykowanie, opowiesci brata ze swiata, ksiazki przywozone przez Jasia lub obecne na miejscu. W gospodarstwie dzieci robia, przy zniwach tez (choc Jas szybko zostaje odgoniony), ale ani sie z innymi dziecmi ze wsi nie brataja, ani nie uczestnicza w wiejskich zabawach.


      > Córki pewnie wyjdą za bogatych gospodarzy, ewentualnie za ekonomów z sąsiednich
      > dworów.

      Za oficjalistow dworskich (ekonom, lesniczy czy podlesny, gorzelany, karbowy) albo za nizszych urzednikow, jak pisarz gminny, dajmy na to. Za rzemieslnikow, akurat posag organiscianki na wyzwoliny i wlasny warsztat (cechy trzymaly sie mocno, na mocy ustawy jeszcze z 1818 roku) i panna bedzie pania majstrowa pelna geba. Gospodarz, nawet bogaty, jest najmniej prawdopodobny.


      > A synowie?
      > Zechciałaby którego panienka z młyna, edukowana w Warszawie? Wątpię.
      >
      > Oczywiście, żadne z organiściaków nie pójdzie w świat gołkiem, ale czy znajdą l
      > epszą partię niż bogaty chłop/bogata chłopka-wątpliwe.

      Organista nawet Michala, krewniaka, nie wlasnego syna, ksztalci na organiste. Siakos watpie, by synom dal mniej wiedzy i umiejetnosci. Jesli nawet nie pojda wyzej, a to nie jest przesadzone - Jas juz w seminarium, mozna do szkol poslac drugiego syna - beda mieli fach gwarantujacy zatrudnienie, sluzbowe mieszkanie, pensje niewielka, ale za to spore obrywy... pozenia sie pewnie z corkami oficjalistow czy nizszych urzednikow, a jesli z chlopka, to istotnie posazna i nie po to, by osiasc na roli - zona zostanie organiscina, a nie on gospodarzem :)
      Moga chlopaki isc do urzedow, moga do rzemiosla, moga do kupca...

      Jako losy rodziny organistow moga posluzyc losy rodziny Reymonta :) - on sam szykowany byl na rzemieslnika w dobrej branzy (kusnierstwo zdaje sie), a zadne z jego rodzenstwa nie osiadlo na chlopskiej roli.
      Inny przyklad - Stach Wilczek. Zostal przedsiebiorca, a gdy go widzimy po raz ostatni, przymierza sie do panny z piecdziesiecioma (!) tysiacami posagu. Inna sprawa, ze taka spekulacja jaka jemu sie udala nie kazdemu sie nawet trafia, a tym mniej wychodzi.
      Dla okolicy, w ktorej sie urodzil,taki chlopak na zawsze pozostawal "organisciakiem", ale we swiecie mozliwosci mial inne, wieksze i bardziej roznorodne.
      • jadwiga1350 Re: Losy rodziny organistów-teoretycznie 05.08.18, 14:39
        >i raz o mlodszym organisciaku, co z Michalem do Woli po spisie id
        > zie.

        Na kolędę do Borynów przychodzi dwóch organiściaków( chyba, że to Michał określony mianem organiściaka)

        >Mnie tam w sumie wychodzila piatka dzieci (tez niemalo), Jasio, dwoch mlo
        > dszych braci i dwie siostry,

        Przypuszczam, że spore dziewczyny żniwujace z matką, to nie małe siostrzyczki huśtane przez Jasia.
        Sama organiścina uważała, że ma dużo dzieci:"tyle nas w domu"

        >W domu jest dziewka do ciezkich robot,

        Tak jak i u bogatych gospodarzy


        > posadzki, kanapa,

        Tak?

        >muzykowanie,

        W ramach nauki na organistę. Nikt nie muzykuje dla przyjemności.

        > ksiazki przywozone pr
        > zez Jasia lub obecne na miejscu.

        Nic nie wskazuje by ktoś z rodziny, prócz Jasia, czytał te książki.


        W gospodarstwie dzieci robia, przy zniwach tez
        > (choc Jas szybko zostaje odgoniony), ale ani sie z innymi dziecmi ze wsi nie b
        > rataja, ani nie uczestnicza w wiejskich zabawach.

        Jasio jeszcze kilka lat temu pasał krowy, dziwne żeby wtedy nie bratał się z innymi chłopskimi synami.
        Organiściaki zza płotu podglądają księżego byka, bliżej im do borynowego Witka niż do dziedzicowych synów.

        > akurat posag organiscianki na wyzwoliny i wlasny warsztat

        Ale chyba jedynaczki?

        >Jas juz w seminarium, mozna do szkol poslac d
        > rugiego syna

        Ale jakoś nie posyłają. Siedzi w Lipcach i rodzicom pomaga, tudzież przy kościele.

        > Jako losy rodziny organistow moga posluzyc losy rodziny Reymonta :) - on sam s
        > zykowany byl na rzemieslnika w dobrej branzy (kusnierstwo zdaje sie), a zadne z
        > jego rodzenstwa nie osiadlo na chlopskiej roli.

        Reymont przez wiele lat po prostu pałętał się. Dopiero odszkodowanie za wypadek kolejowy pozwoliło stanąć mu na nogi.

        > Inny przyklad - Stach Wilczek. Zostal przedsiebiorca, a gdy go widzimy po raz o
        > statni, przymierza sie do panny z piecdziesiecioma (!) tysiacami posagu

        Tylko, że Stach Wilczek był kształcony, edukowany, skończył gimnazjum( należy tu pamiętać, ze gimnazjum kiedyś, to zupełnie coś innego niż to nasze nieszczęsne gimnazjum, które szczęśliwie odchodzi do historii)

        Tak więc z synów lipeckiego organisty tylko Jasio mógłby zostać takim przedsiębiorcą-lichwiarzem, chodzić w białych rękawiczkach i startować do bogatej panny.

        • tt-tka Re: Losy rodziny organistów-teoretycznie 06.08.18, 21:46
          jadwiga1350 napisała:


          >
          > >W domu jest dziewka do ciezkich robot,
          >
          > Tak jak i u bogatych gospodarzy

          U Boryny. Byla. U mlynarza. U kogo jeszcze ?


          > > posadzki, kanapa,
          >
          > Tak?

          Tak. Na kanapie organiscina sciele Jasiowi.

          > >muzykowanie,
          >
          > W ramach nauki na organistę. Nikt nie muzykuje dla przyjemności.

          Muzykuja w ramach nauki zawodu. Dosc znacznie to sie od zycia chlopskich dzieci rozni, a o tym mowa.


          > Nic nie wskazuje by ktoś z rodziny, prócz Jasia, czytał te książki.

          Jasio czyta glosno rodzinie. Jagna pod oknem slucha i nic nie rozumie, organiscianki sluchaja ze zrozumieniem.

          > Jasio jeszcze kilka lat temu pasał krowy, dziwne żeby wtedy nie bratał się z in
          > nymi chłopskimi synami.
          > Organiściaki zza płotu podglądają księżego byka, bliżej im do borynowego Witka
          > niż do dziedzicowych synów.

          Podgladanie byka nijak nie zbliza. Robia to zza swego plotu, nie w gromadzie innych dzieci.


          > > akurat posag organiscianki na wyzwoliny i wlasny warsztat
          >
          > Ale chyba jedynaczki?

          A ceny wyzwolin i narzedzi kuma zna ? Bo ja tak. Nawet przy kilku corkach wystarczyloby, jedna krowa i jedna swinia by na to poszla. Dla czeladnika - spory wydatek, dla czeladnika, ktory za czesc posagu zony zostaje majstrem z prawami cechowymi - usmiech losu.


          > >Jas juz w seminarium, mozna do szkol poslac d
          > > rugiego syna
          >
          > Ale jakoś nie posyłają. Siedzi w Lipcach i rodzicom pomaga, tudzież przy koście
          > le.

          Przy kosciele pomaga Michal, wyraznie starszy od organisciakow. Nie jest powiedziana, w jakim wieku sa mlodsi synowie ui czy do szkol stosownym.



          > > Jako losy rodziny organistow moga posluzyc losy rodziny Reymonta :) - on
          > sam s
          > > zykowany byl na rzemieslnika w dobrej branzy (kusnierstwo zdaje sie), a z
          > adne z
          > > jego rodzenstwa nie osiadlo na chlopskiej roli.
          >
          > Reymont przez wiele lat po prostu pałętał się. Dopiero odszkodowanie za wypadek
          > kolejowy pozwoliło stanąć mu na nogi.

          Wtedy juz byl pisarzem. Starczylo mu na to wyksztalcenia, ktore dala rodzina z organistowki. Oraz - sam sobie wybral dole, ale ta, ktora mu pkanowali rodzice, nie byla zwiazana z gspodarka ani ozenkiem z wiejska dziewczyna.



          > > Inny przyklad - Stach Wilczek. Zostal przedsiebiorca, a gdy go widzimy po
          > raz o
          > > statni, przymierza sie do panny z piecdziesiecioma (!) tysiacami posagu


          > Tylko, że Stach Wilczek był kształcony, edukowany, skończył gimnazjum( należy t
          > u pamiętać, ze gimnazjum kiedyś, to zupełnie coś innego niż to nasze nieszczęsn
          > e gimnazjum, które szczęśliwie odchodzi do historii)

          Ale interesy robi jak rasowy lodzermensch, a nie ksztalcony gimnazjalista (on byl po gimnazjum?). A dla przyszlego tescia znaczenie maja jego obrotnosc i pieniadze, a nie edukacja.


          >
          > Tak więc z synów lipeckiego organisty tylko Jasio mógłby zostać takim przedsięb
          > iorcą-lichwiarzem, chodzić w białych rękawiczkach i startować do bogatej panny.
          >

          Akurat :) :) :)
          Jasio obrotny i przedsiebiorczy, ale kuma pojechala !
          Przeciez to dupa wolowa, raczej cieleca, niezdolna zweryfikowac zadnej informacji ani skorzystac z okazji :D
          • jadwiga1350 Re: Losy rodziny organistów-teoretycznie 10.08.18, 21:49
            > Ale interesy robi jak rasowy lodzermensch, a nie ksztalcony gimnazjalista (on b
            > yl po gimnazjum?). A dla przyszlego tescia znaczenie maja jego obrotnosc i pien
            > iadze, a nie edukacja.

            Prawdopodobnie tak.

            "- Wie mama - przerwał milczenie Józio. - Spotkałem dzisiaj w południe na Piotrkowskiej Stacha Wilczka, tego co mi dawał korepetycje w szóstej klasie, syna organisty z Kurowa. (...)

            cała jej duma się oburzyła, aby brać cośkolwiek od jakiegoś chłopaka, któremu w lepszych czasach sama pomagała dostać się do gimnazjum, od syna jakiegoś organisty, którego się przyjmowało w przedpokoju i obdarowywało różnymi produktami"

            Pewnie gdyby nie to gimnazjum, Stach nadal byłby przyjmowany w przedpokoju.


            > Akurat :) :) :)
            > Jasio obrotny i przedsiebiorczy, ale kuma pojechala

            Nie chodzi o ich charakter tylko o podobną bazę wyjściową, trampolinę do kariery. Młodość Jasia i Stacha jest identyczna:

            • jadwiga1350 Re: Losy rodziny organistów-teoretycznie 10.08.18, 21:54
              "Ja się tutaj urodziłem, tutaj pasałem ojcowskie gęsi i bydlątka, tutaj brałem po grzbiecie postronkiem, ksiądz Szymon mógłby o tym obszerniej pomówić. A, pan może nie wierzy, że ja pasałem bydło? — zapytał ironicznie, widząc zakłopotaną minę Maksa.

              — Trudno mi w to uwierzyć, patrząc na pana.

              — Ha, ha, ha! to mi pochlebia. Pasało się bydlątka, pasało! brało się postroneczkiem po plecach, kalikowało się ojcu na organach, czyściło się ojcom w klasztorze buty, zamiatało się nie tylko kościół! różnie bywało."

              I obaj dzięki szkołom wskakują do innego świata. Rodzeństwo Jasia tej szansy raczej mieć nie będzie.
              • tt-tka Re: Losy rodziny organistów-teoretycznie 10.08.18, 22:13
                Do innego swiata, ale nie do tego samego, kumo - Stach Wilczek od razu bierze sie za robote i za interesy. Ma to przedsiebiorstwo spedycyjne (pewnie ze dwa wozy i dwoch wozakow), kreci sie i zabiega - skutecznie ! - zeby zalatwic sobie umowe na duza dostawe wegli, niemal po kosztach, ale to juz liczacy sie kontrakt ("bardzo mi chodzi o te dostawe"), bierze sie za rozliczanie drobnych lichwiarskich pozyczek na zlecenie, a przede wszystkim - wyczail te kilka morgow i zorientowal sie od razu, jaki to interes. Zdobyl pieniadze (nie pamietam skad, ale nawet jesli na lichwe, to i tak mu sie oplacilo), kupil i czeka, az sie fabrykant zlamie. Ale nie bezczynnie czeka, pracuje caly czas i duzo, ma kontakty, ma zajecie i wlasny dochod.

                Jasio siedzi w seminarium i tyle wie, co zje. Ani obrotny nie jest, ani zapobiegliwy, bedzie ksiedzem, bo go tak rodzice ustawili. Do zarobkow i pozycji Stacha Wilczka raczej nie doskoczy. A i nie ma powodow przypuszczac, ze innych swoich dzieci organistowie nie ustawia - czemu zakladasz, ze jego rodzenstwo tej szansy miec nie bedzie ?
                • jadwiga1350 Re: Losy rodziny organistów-teoretycznie 12.08.18, 13:36
                  > Jasio siedzi w seminarium i tyle wie, co zje

                  Jasio jest jeszcze bardzo młody i różnie z jego życiem może być. Ale nawet idąc za wolą rodziców wybije się ponad swą rodzinę i przyjmowanie w przedpokoju mu nie grozi.

                  >czemu zakladasz, ze jego rodzenstwo tej sza
                  > nsy miec nie bedzie

                  Bo dla organistów kształcenie dzieci nie jest żadną wartością. Jasio idzie do szkół bo bez tego nie zostałby księdzem. Nie byłoby mu dobrze i matka nie mogłaby osiąść przy nim na stare lata.
                  Ale taki pisarek w urzędzie to nikt, a na doktora to idzie młynarzów łajdus.

                  Byłby przecież już najwyższy czas posłać młodszego do szkół. Ten organiściak co idzie z Michałem po spisie, czy wraz ze starszym bratem przynosi opłatek Borynom, nie jest chyba tak dużo młodszy od Jasia?

                  A ta panienka, której Jaguś fryzki wyszywała, już dawno powinna uczęszczać na pensję.
                  • tt-tka Re: Losy rodziny organistów-teoretycznie 12.08.18, 21:46
                    jadwiga1350 napisała:


                    > Jasio jest jeszcze bardzo młody i różnie z jego życiem może być. Ale nawet idąc
                    > za wolą rodziców wybije się ponad swą rodzinę i przyjmowanie w przedpokoju mu
                    > nie grozi.

                    Tylko jesli ksiedzem zostanie, kumo. Za pieniadze rodzicow i przy oparciu w proboszczu. Wylany z seminarium albo gdyby je rzucil... mialby naprawde szczescie, jakby sie gdzies na pisarka zalapal i utrzymal, bo sily przebicia to on nie ma. I watpie, czy nabedzie.



                    > Bo dla organistów kształcenie dzieci nie jest żadną wartością. Jasio idzie do s
                    > zkół bo bez tego nie zostałby księdzem. Nie byłoby mu dobrze i matka nie mogłab
                    > y osiąść przy nim na stare lata.
                    > Ale taki pisarek w urzędzie to nikt, a na doktora to idzie młynarzów łajdus.

                    Ksztalcenie dzieci jest inwestycja w ich przyszlosc, wartosc jak najbardziej konkretna. I zabezpieczenie dla rodzicow na starosc poniekad tez. Dobry fach to jest minimum tego, co rodziny z organistowek zapewnialy swoim dzieciom.
                    Jak nie ksiadz ani organista, to kupiectwo, poplatne i prestizowe rzemioslo (stolarz meblowy tak, powroznik juz raczej nie), cos, co da chleb i miejsce w srodowisku wyzszym niz chlopstwo.

                    Na lekarza to trzeba bylo mature miec (do seminarium niekonieczna) i skonczyc dlugie i trudne studia - trzynascie lat nauki co najmniej jak w pysk strzelil. Na to stac mlynarza, organistow niekoniecznie. Seminarium nie bylo tak kosztowne jak medycyna, z lokalem i utrzymaniem w uniwersyteckim miescie.


                    > Byłby przecież już najwyższy czas posłać młodszego do szkół. Ten organiściak co
                    > idzie z Michałem po spisie, czy wraz ze starszym bratem przynosi opłatek Bory
                    > nom, nie jest chyba tak dużo młodszy od Jasia?

                    Ale mlodszy. Od Michala, ktory juz praktykuje na organiste, tez mlodszy. Nie wiemy, co z nim - moze teraz, gdy odpadly koszty stancji Jasia, pojdzie do szkoly kolejny syn. A jak nie starczy na to, to go ojciec w domu do wlasnego zawodu wyszykuje.


                    >
                    > A ta panienka, której Jaguś fryzki wyszywała, już dawno powinna uczęszczać na p
                    > ensję.

                    A po kiego na pensje ? Czysty snobizm, pensja chleba nie dawala, ani zadnych konkretnych umiejetnosci. To juz predzej panstwowe gimnazjum, po czterech klasach mozna bylo zostac nauczycielka/nauczycielem szkoly elementarnej. Ale gdy chodzi o corki, organisty wola, wydaje mi sie, posagi zbierac, zeby potem zlapac dobrego ziecia - to dla corek byla pewniejsza przyszlosc niz isc przez zycie o wlasnych silach.
                    • tt-tka Re: Losy rodziny organistów-teoretycznie 15.08.18, 10:12
                      tt-tka napisała:

                      > jadwiga1350 napisała:
                      >
                      >
                      > > Jasio jest jeszcze bardzo młody i różnie z jego życiem może być. Ale nawe
                      > t idąc
                      > > za wolą rodziców wybije się ponad swą rodzinę i przyjmowanie w przedpoko
                      > ju mu
                      > > nie grozi.
                      >
                      > Tylko jesli ksiedzem zostanie, kumo. Za pieniadze rodzicow i przy oparciu w pro
                      > boszczu. Wylany z seminarium albo gdyby je rzucil... mialby naprawde szczescie,
                      > jakby sie gdzies na pisarka zalapal i utrzymal, bo sily przebicia to on nie ma
                      > . I watpie, czy nabedzie.

                      Azem se do Ziemi obiecanej wrocila, dzieki kumie :)
                      No wiec Stach juz w szkole zarobkowal, korepetycjami, a charakter mial od malego niezlomny. I rzemieniem po plecach bral, i cybuchem od ksiedza, ale sam ksiadz wspomina bardzo mlodego Stacha jako tego, co "z wlasnej woli wszystko zrobi, przez mus nic". On by sie na pielgrzymke nie dal wyslac, gdyby mial inne plany i zamiary :)
                      Nie brzydzil sie roli "pisarka", prace podjal w skladach kolejowych, jako magazynier czy niski urzednik. I dobrze skorzystal z kontaktow, mozliwosci i doswiadczenia, jakie dawala ta praca i w ogole rozwijajace sie miasto. On - bez powagi, jaka daje sutanna - nie tylko w przedpokoju nie sterczy, ale bywa w salonach milionerow, gdzie ksiedza nie uswiadczy :)
                    • jadwiga1350 Re: Losy rodziny organistów-teoretycznie 07.10.18, 22:41
                      > A po kiego na pensje ? Czysty snobizm, pensja chleba nie dawala,

                      Nie taki znów snobizm. Raczej coś koniecznego jeśli chciało się mieć zięcia z wyższej półki.

                      >To juz predzej panstwowe gimnazjum, po czterech klasac
                      > h mozna bylo zostac nauczycielka/nauczycielem szkoly elementarnej

                      Madzia Brzeska uczyła ukończywszy pensję pani Latter.
                      • tt-tka Re: Losy rodziny organistów-teoretycznie 11.10.18, 01:24
                        jadwiga1350 napisała:

                        > > A po kiego na pensje ? Czysty snobizm, pensja chleba nie dawala,
                        >
                        > Nie taki znów snobizm. Raczej coś koniecznego jeśli chciało się mieć zięcia z w
                        > yższej półki.

                        Wcale nie. Ile bylo panienek z wyksztalceniem tylko domowym ? W rodzinach urzedniczych, kupieckich... lesniczyna, ekonomowa, nawet pani rzadczyni rzadko byly absolwentkami pensji. Co najwyzej takiej dwuklasowej w prowincjonalnym miescie typu Pultusk :)


                        > >To juz predzej panstwowe gimnazjum, po czterech klasac
                        > > h mozna bylo zostac nauczycielka/nauczycielem szkoly elementarnej
                        >
                        > Madzia Brzeska uczyła ukończywszy pensję pani Latter.

                        Ale kosztowalo to jej rodzicow duzo wiecej niz panstwowe gimnazjum. I musiala ukonczyc szesc klas. Cztery klasy gimnazjum dawaly uprawnienia do nauczania w szkole elementarnej z automatu i byly bez porownania tansze. Agnieszka Niechcicowna konczy czteroklasowa pensje (bardzo dobra i droga pensje), ale do wyzszych klas tez idzie do gimnazjum.
                        Oraz - co pisalam - dla organistow (jak i sporej czesci rodzicow takze w duzo wyzszych sferach) - wazniejsze bylo zebrac corce posag niz dac wyksztalcenie. To byla pewniejsza inwestycja w przyszlosc panny.
                        • jadwiga1350 Re: Losy rodziny organistów-teoretycznie 11.11.18, 20:27
                          >>Ile bylo panienek z wyksztalceniem tylko domowym ?

                          Jeśli miał je kto w tym domu edukować. W Nad Niemnem Kirłowa nauczyła córki wszystkiego co sama umiała, bo na pensje czy guwernantki nie było jej stać. Kirłowa pochodziła z pańskiej familii, biegle władała francuskim i mogła córki uczyć. Nie to co nasza organiścina.
                • jadwiga1350 Re: Losy rodziny organistów-teoretycznie 05.04.21, 18:19
                  tt-tka napisała:

                  > Do innego swiata, ale nie do tego samego, kumo - Stach Wilczek od razu bierze s
                  > ie za robote i za interesy. Ma to przedsiebiorstwo spedycyjne (pewnie ze dwa wo
                  > zy i dwoch wozakow), kreci sie i zabiega - skutecznie ! - zeby zalatwic sobie u
                  > mowe na duza dostawe wegli, niemal po kosztach, ale to juz liczacy sie kontrakt
                  > ("bardzo mi chodzi o te dostawe"), bierze sie za rozliczanie drobnych lichwiar
                  > skich pozyczek na zlecenie, a przede wszystkim - wyczail te kilka morgow i zori
                  > entowal sie od razu, jaki to interes. Zdobyl pieniadze (nie pamietam skad, ale
                  > nawet jesli na lichwe, to i tak mu sie oplacilo), kupil i czeka, az sie fabryka
                  > nt zlamie. Ale nie bezczynnie czeka, pracuje caly czas i duzo, ma kontakty, ma
                  > zajecie i wlasny dochod.
                  >
                  > Jasio siedzi w seminarium i tyle wie, co zje. Ani obrotny nie jest, ani zapobie
                  > gliwy, bedzie ksiedzem, bo go tak rodzice ustawili. Do zarobkow i pozycji Stach
                  > a Wilczka raczej nie doskoczy.


                  Gdyby nie edukacja, Stach, mimo swego charakteru, nadal zamiatałby kościół w Kurowie. Niewiele by mu dała obrotność i pracowitość .
          • jadwiga1350 Re: Losy rodziny organistów-teoretycznie 10.08.18, 22:00
            > Podgladanie byka nijak nie zbliza. Robia to zza swego plotu, nie w gromadzie in
            > nych dzieci.

            Ale na podobieństwo chłopskich dzieci, nie pańskich. Jasiowi dopiero gdy został prawie księdzem przestało wypadać jeździć na oklep i zadawać się z pastuchami.
            • tt-tka Re: Losy rodziny organistów-teoretycznie 10.08.18, 22:25
              A kto kumie pedzial, ze panskie dzieci niczego zza swego plota/parkowego parkanu nie podgladaly ? :)
              Podgladaly, jak i wszystkie inne dzieci i wielu doroslych. Ale wlasnie - zza swego, nie w gromadzie. Jak organisciaki.

              To i Jasio swego czasu, gdy jeszcze ojcowe krowy pasal, to nie razem z innymi i nie na gromadzkim pastwisku przeciez. Sam byl i tak znudzony swoim zajeciem, ze przysnal, a bydelko poszlo w szkode. Z pastuchami by nie usnal.
              • jadwiga1350 Re: Losy rodziny organistów-teoretycznie 07.10.18, 22:59
                > To i Jasio swego czasu, gdy jeszcze ojcowe krowy pasal, to nie razem z innymi i
                > nie na gromadzkim pastwisku przeciez. Sam byl i tak znudzony swoim zajeciem, z
                > e przysnal, a bydelko poszlo w szkode. Z pastuchami by nie usnal.

                Wszystko wskazuje na to, że Jasio wychowywał się wraz z innymi wiejskimi z dziećmi. Gdy przyjeżdża na wakacje biega po całej wsi i ze wszystkimi się wita. Tak nie postępuje ktoś kto wzrastał w szlachetnej izolacji. Ciągnie go do Lipczaków, choć autorytety przestrzegają go, żeby nie zadawał się z plewami.
                W domu mu nudno(choć przecież jest gromada rodzeństwa) a wśród chłopów nie.
                • tt-tka Re: Losy rodziny organistów-teoretycznie 11.10.18, 01:11
                  jadwiga1350 napisała:

                  > > To i Jasio swego czasu, gdy jeszcze ojcowe krowy pasal, to nie razem z in
                  > nymi i
                  > > nie na gromadzkim pastwisku przeciez. Sam byl i tak znudzony swoim zajec
                  > iem, z
                  > > e przysnal, a bydelko poszlo w szkode. Z pastuchami by nie usnal.
                  >
                  > Wszystko wskazuje na to, że Jasio wychowywał się wraz z innymi wiejskimi z dzie
                  > ćmi. Gdy przyjeżdża na wakacje biega po całej wsi i ze wszystkimi się wita. Tak
                  > nie postępuje ktoś kto wzrastał w szlachetnej izolacji.

                  Jego bracia tez nie wyrastaja w szlachetnej izolacji - chodza z ojcem, Michalem lub ksiedzem noszac kosze na datki, towarzysza przy koledzie, spisie itp - wszyscy we wsi ich znaja i zapewne oni wszystkich - ale z wiejskimi dziecmi sie nie bawia, np przy chodzeniu z kurem ich nie ma. Nie ma zadnych podstaw przypuszcac, ze Jasio byl z rowiesnikami blizej niz jego bracia.
                  • jadwiga1350 Re: Losy rodziny organistów-teoretycznie 11.11.18, 20:53
                    > Jego bracia tez nie wyrastaja w szlachetnej izolacji - chodza z ojcem, Michalem
                    > lub ksiedzem noszac kosze na datki, towarzysza przy koledzie, spisie itp - wsz
                    > yscy we wsi ich znaja i zapewne oni wszystkich

                    Kolęda, spis, odbywały się raz na rok. A tak na co dzień było szare życie, praca w polu, gdzie trudno izolować się od innych pracujących. Wszak zagony nie były samotnymi wyspami. Ludzie pracowali pospołu. Popatrzmy choćby na żniwa: matka wypędza Jasia z pola, co słyszy pracująca obok Kozłowa i odpowiednio komentuje.
                • lili_liliana Re: Losy rodziny organistów-teoretycznie 13.11.18, 19:14
                  jadwiga1350 napisała:


                  >
                  > Wszystko wskazuje na to, że Jasio wychowywał się wraz z innymi wiejskimi z dzie
                  > ćmi. Gdy przyjeżdża na wakacje biega po całej wsi i ze wszystkimi się wita. Tak
                  > nie postępuje ktoś kto wzrastał w szlachetnej izolacji. Ciągnie go do Lipczakó
                  > w, choć autorytety przestrzegają go, żeby nie zadawał się z plewami.
                  > W domu mu nudno(choć przecież jest gromada rodzeństwa) a wśród chłopów nie.

                  W tomie pierwszym, podczas rozmowy Boryny z Kubą (przed jarmarkiem) na temat pozostania tego drugiego w służbie, parobkowi "uwidziało się" (po paru kieliszkach), że siedzi w karczmie z m.in. "Michałem od organisty" i "uredza jak równy z równym". Skutkiem tego hardo postawił się Borynie w kwestii większych zarobków. Tylko nie wiem, czy wtedy pan Reymont już ustalił, że Michał, to bratanek organisty, kształcący się w takim samym zawodzie, czy po prostu miał go za parobka.
                  Nawiasem mówiąc to też znamienne: organista uczy swego fachu bratanka, nie syna. Musiał mieć wobec synów większe ambicje.
          • jadwiga1350 Re: Losy rodziny organistów-teoretycznie 07.10.18, 22:32
            >Jasio czyta glosno rodzinie. Jagna pod oknem slucha i nic nie rozumie, organisc
            > ianki sluchaja ze zrozumieniem

            Nie czyta tylko głośno coś opowiada. Gdyby próbował czytać, to reakcja pewnie byłaby podobna do reakcji Jagny na czytanie Pana Tadeusza.


            > > Jako losy rodziny organistow moga posluzyc losy rodziny Reymonta :)
            > - on
            > > sam s
            > > > zykowany byl na rzemieslnika w dobrej branzy (kusnierstwo zdaje sie

            To dowód na to, że rodzice machnęli na niego ręką. Dla ludzi, którzy aspirowali do "pańskości" rzemieślnik to nie był żaden cymes.
            Posłaniem "do terminu", oddaniem do szewca, straszono chłopaków, którzy nie chcieli się uczyć.



            • tt-tka Re: Losy rodziny organistów-teoretycznie 11.10.18, 01:16
              jadwiga1350 napisała:

              > >Jasio czyta glosno rodzinie. Jagna pod oknem slucha i nic nie rozumie, or
              > ganisc
              > > ianki sluchaja ze zrozumieniem
              >
              > Nie czyta tylko głośno coś opowiada. Gdyby próbował czytać, to reakcja pewnie b
              > yłaby podobna do reakcji Jagny na czytanie Pana Tadeusza.


              Zapewne nie. Wszyscy w domu rozumieja, co Jasio mowi, tylko Jagna jak tabaka w rogu Choc od organiscianek starsza.

              >
              > To dowód na to, że rodzice machnęli na niego ręką. Dla ludzi, którzy aspirowali
              > do "pańskości" rzemieślnik to nie był żaden cymes.

              Nie dom panskosci, tylko do zapewnienia dzieciom samodzielnosci na poziomie powyzej chlopstwa. O tym caly czas mowa, kumo. Rzemieslnik w dobrej branzy zycie mial lzejsze niz nawet bogaty chlop, dochody wieksze i mozliwosc, a czesto i chec uczestniczenia w zyciu publicznym, w dzialaniach obywatelskich, w kulturze jako jej konsument lub wspoltworca. Przyklady podawalam.

              > Posłaniem "do terminu", oddaniem do szewca, straszono chłopaków, którzy nie chc
              > ieli się uczyć.

              W urzedniczych rodzinach z zadeciem powyzej mozliwosci, vide Zapolska. Ale np rodzina Hiszpanskich to byli zamozni, kulturalni i zasluzeni ludzie, liczacy sie w zyciu Warszawy. Choc szewcy :P

              • jadwiga1350 Re: Losy rodziny organistów-teoretycznie 11.11.18, 20:41
                > Nie dom panskosci, tylko do zapewnienia dzieciom samodzielnosci na poziomie pow
                > yzej chlopstwa

                Więc wracamy do punktu wyjścia. Jeśli nie aspirują do pańskości, to ożenek z chłopką mającą karwas pola w posagu nie jest żadną ujmą.

                >Rzemieslnik w dobrej branzy zycie
                > mial lzejsze niz nawet bogaty chlop, dochody wieksze i mozliwosc, a czesto i ch
                > ec uczestniczenia w zyciu publicznym, w dzialaniach obywatelskich, w kulturze j
                > ako jej konsument lub wspoltworca. Przyklady podawalam.
                >

                Nie przeczę, wszystko zależy jaki rzemieślnik.
                Jeśli miał własny zakład, najemnych pracowników i właściwie był takim burżujem, to tak.
                Jeśli ściubił gdzieś w kącie za przepierzeniem, to już nie było tak wesoło.
                • tt-tka Re: Losy rodziny organistów-teoretycznie 03.05.19, 02:16
                  jadwiga1350 napisała:


                  > Więc wracamy do punktu wyjścia. Jeśli nie aspirują do pańskości, to ożenek z ch
                  > łopką mającą karwas pola w posagu nie jest żadną ujmą.
                  >

                  Jest. W pojeciu organistow to degradacja i deklasacja.



                  >
                  > Nie przeczę, wszystko zależy jaki rzemieślnik.
                  > Jeśli miał własny zakład, najemnych pracowników i właściwie był takim burżujem
                  > , to tak.
                  > Jeśli ściubił gdzieś w kącie za przepierzeniem, to już nie było tak wesoło.

                  Totez po to organista grosz sciubal, zeby dzieci wywianowac. Np dac corce posag taki, zeby czeladnik mogl oplacic wyzwoliny i sprawic sobie warsztat.
                  Dobrze ustawione dziecko, na swoim i dochodowym, to byla polisa na stare lata dla rodzicow.
                  Jozef Rejment, ktory dzieci mial dziewiecioro, wiecej niz powiesciowy organista, zadnego z nich nie zwiazal z chlopka ani z chlopem.
              • lili_liliana Re: Mały OT 13.11.18, 19:08
                tt-tka napisała:


                >
                > W urzedniczych rodzinach z zadeciem powyzej mozliwosci, vide Zapolska. Ale np r
                > odzina Hiszpanskich to byli zamozni, kulturalni i zasluzeni ludzie, liczacy sie
                > w zyciu Warszawy. Choc szewcy :P
                >
                Jeden z Hiszpańskich, Stanisław (choć paru miało to imię), powodowany zazdrością o żonę zabił lekarza domowego, dra Kurcyusza. Smaczku w tym wątku dodaje niewątpliwie fakt, iż owa żona, pani Julia, była lepiej wykształcona i kulturalniejsza od męża, co miała jej za złe teściowa, a co teściowi się podobało. Wychodząc za mąż za bogatego szewca zrobiła "krok w dół". Rzekomy romans z lekarzem miał być właśnie wynikiem niedobrania intelektualnego małżonków. (Było to ok. 1870 roku bodajże, upierała się nie będę).
        • tt-tka Re: Losy rodziny organistów-teoretycznie 16.08.18, 21:00
          jadwiga1350 napisała:


          > Reymont przez wiele lat po prostu pałętał się. Dopiero odszkodowanie za wypadek
          > kolejowy pozwoliło stanąć mu na nogi.
          >

          Kuma jest po prostu slodka. A moze by do zyciorysu pana R. zajrzec, dostepnego w necie (juz nie wymagam szperania po bibliotekach) ?
          Wypadek mial miejsce w roku 1900. Do tego czasu Reymont zdazyl byc nowicjuszem zakonnym, nieudanym aktorem, robotnikiem torowym, oraz uznanym autorem "Komediantki", "Fermentow", "Ziemi obiecanej", pomniejszych dziel nie liczac.
          Ani pytac ni prosic o pozwolenie nikogo nie pytal i nie prosil, ani nie uwazal, ze jakas praca jest ponizej jego godnosci - szukal i probowal, odwaznie, a profitowalo mu to pozniej w jego ksiazkach. Co zaobserwowal, z tego potrafil skorzystac. Jak Stach Wilczek, choc w innej branzy.
          A, i obaj, autor i jego postac stachowilczkowa niepokorni byli, swiata ciekawi i na zycie lakomi od malego. Samowolni, a po czesci i samodzielni juz w tym wieku, w ktorym jest Jasio-ameba.
    • tt-tka Re: Losy rodziny organistów-teoretycznie 17.08.18, 10:52
      Juz tak nie teoretycznie, a przykladowo - organista Jozef Rejment mial DZIEWIECIORO dzieci. Z dwoch synow jeden po trzecim roku medycyny zotal aptekarzem, drugi pisarzem noblista, choc nawet sredniej szkoly nie mial. Siedem corek wyszlo za maz - zadna za chlopa ! - i dobrze im sie wiodlo. Sam senior na starosc zostal wlascicielem paru wlok ziemi i mlyna.
      • plater-2 Re: Losy rodziny organistów-teoretycznie 18.08.18, 17:12
        Dzis wiodłoby sie zdecydowanie słabiej, chyba ze 8X500 = 4000zł.

        Nasz organista ma jedno dziecko i twierdzi, że na więcej go nie stać.
        • tt-tka Re: Losy rodziny organistów-teoretycznie 18.08.18, 19:02
          Wierze ;), ale mowimy o tamtej rzeczywistosci, nie o wspolczesnosci. No i, kumo, mogl pan Rejment czy inny organista uwazac, ze na dzieci go nie stac, ale skoro Bog dal... celibat nie do wytrzymania, a antykoncepcja nieznana, to co mieli robic ? Wychowac na takiego, co i sam sobie poradzi, i rodzicow na starosc wspomoze, nic innego.
      • jadwiga1350 Re: Losy rodziny organistów-teoretycznie 07.10.18, 22:17
        >Z dwoch synow jeden po trzecim roku medycyny zotal aptekarzem, dru
        > gi pisarzem noblista

        A to rodzice wychowali go na pisarza-noblistę?
        To, że postanowili zrobić z niego krawca, świadczy że już zupełnie machnęli na niego ręką.
        • tt-tka Re: Losy rodziny organistów-teoretycznie 11.10.18, 01:07
          jadwiga1350 napisała:

          > A to rodzice wychowali go na pisarza-noblistę?

          Zostal nim. Wiedza, ktora wyniosl ze szko0ly (nieukonczonej) plus Talent plus obserwacje wlasne wystarczyly.

          > To, że postanowili zrobić z niego krawca, świadczy że już zupełnie machnęli na
          > niego ręką.

          Nie "machneli reka" tylko zapewnili dobry, poplatny zawod. Egzamin czeladniczy mial zdany i start do samodzielnosci zapewniony w tym wieku, w ktorym jest Jas - jako osiemnastolatek. Ale chlopak - Wladyslawa Stanislawa mam na mysli - mial dosc zaradnosci i wiary w siebie, by sprobowac czego innego i to tez z domu wyniosl :)

Nie pamiętasz hasła

lub ?

 

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się

Nakarm Pajacyka