greendale
09.03.15, 15:29
Mam dosyć. Jestem od 7 lat żoną i od 4 matką. Musze przyznać że moje małżeństwo jest ok z pewnymi wyjątkami. Wszystko było ok póki nie wróciłam do pracy, a mój mąż nie znalazł sobie hobby. Nie jestem za tym aby go nie miał, ale mój mąż ma problem z wypośrodkowaniem pewnych spraw i ze zrównoważeniem różnych sfer życiowych. Jak się poświęci pewnej rzeczy to zaniedbuje inne. Bywa tak, że z tego powodu jest kłótnia i po kłótni przez jakiś czas uważa i wykonuje swoje obowiązki. Ja również mam zainteresowania, ale po pracy logiczne dla mnie jest to, że trzeba poświęcić czas na porządki w domu, na zajęcie się dzieckiem. Obowiązuje u nas podział prac, ponieważ nie dałabym rady ogarnąć wszystkiego sama. Jest jednak tak, że mój mąż nie domyśla się niczego tylko wszystko należy pokazać mu palcem. Wiem, że w domu rodzinnym to jego mama zajmowała się wszystkim, ale też nikt nie przykłada tam wagi do porządku, do sprzątania po sobie. Mam już dosyć ciągłego upominania i pokazywania co jest do zrobienia i czekania aż się za to weźmie. Odkąd ma swoje hobby zagraca kolejne pomieszczenia gospodarcze pomimo mojego ciągłego gderania, żeby zaprowadził porządek. Zagraca tzn. nic nie odkłada na miejsce i wszystko rzuca na kupkę. I leżą takie zwaliska różnych „potrzebnych rzeczy” np. w kotłowni…. Mam już tego dosyć i nie mam siły dłużej tłumaczyć. Wcześniej jak nie pracowałam głównie ja zajmowałam się domem i ostrzegałam, ze jak wrócę do pracy to będzie miał więcej obowiązków, ale on zamiast się zastanowić to dowalił sobie inne zajęcie właśnie w momencie jak ja zaczęłam pracować. Ja buntuje się, nie chcę być niczyją służącą, albo osobą odpowiedzialną za rozdzielanie prac domowych i ciągłe zwracanie uwagi na to, że resztki po śniadaniu męża walają się po podłodze, a on ich nie sprząta, że kubki po herbacie należy wynosić do zlewu. Nie jest dla mnie wytłumaczeniem, że rodzice nie nauczyli go porządku. Uczenie go schludności i porządku jest ostatnio ponad moje siły, a poza tym wydaje mi się, że nie jest to moim zadaniem. Co mam zrobić, żeby on w końcu zrozumiał, że życie w syfie jest mniej fajne? Żeby zauważał to co należy zrobić? Mam tego powoli dosyć i pomimo tego, że go kocham to strasznie mnie to do niego zniechęca. Jestem kobietą i słyszę czasem że powinnam się cieszyć, że on w ogóle coś w domu robi. Że facet zrobi czasem obiad, że czasem po sobie posprząta i że nie pije to są w oczach niektórych kobiet zalety. To że kobieta robi to prawie codziennie po pracy to nic nadzwyczajnego, bo przecież dom musi być czysty, to świadczy o niej. Dodam, że jak jesteśmy w weekend w domu i posprzątam w sobotę rano to już wieczorem mam co robić i co sprzątać. Ufff, ale się rozpisałam, ale musiałam to z siebie wyrzucić…