diabollo
25.09.12, 21:03
Chcę prawa do aborcji
Aleksandra Sobczak
Dla kobiet dobrze zarabiających zakaz aborcji jest tak łatwy do obejścia, że w praktyce nie istnieje. Przepisy godzą głównie w najbiedniejszych. A politycy "Solidarnej Polski" chcą je jeszcze zaostrzyć. Naprawdę wierzą, że da się kogoś zmusić do rodzenia?
Na rozpoczynającym się jutro posiedzeniu sejm rozpatrzy wniosek Solidarnej Polski zaostrzający prawo aborcyjne. Posłowie tej partii chcą zabronić usunięcia ciąży, gdy płód jest trwale upośledzony.
Już teraz Polska ma najbardziej restrykcyjne prawo antyaborcyjne w Europie, pod tym względem dorównuje nam tylko Irlandia i Malta. Celem przepisów miała być ochrona życia od poczęcia, zgodnie z definicją obowiązującą w Kościele Katolickim. Nie jest to jedyna definicja - wyznawcy innych religii oraz duża część ateistów za początek życia uznaje inne momenty niż połączenie plemnika z komórką jajową.
Nie zamierzam osądzać, kto ma tu rację, bo uważam, że ludzie mają prawo do różnych światopoglądów. Dlatego nie podoba mi się, że tak trudną filozoficznie kwestię arbitralnie rozstrzygnął ustawodawca. Jednocześnie - przynajmniej teoretycznie - nie pozwalając kobietom decydować o sobie.
Efektem polskich przepisów jest bardzo duża liczba aborcji w podziemiu oraz turystyka aborcyjna. Różne organizacje szacują, że rocznie ciążę usuwa nawet do 200 tys. Polek. Do redakcji "Wysokich Obcasów" przychodzi sporo listów, w których czytelniczki i czytelnicy opisują, dlaczego zdecydowali się na aborcję i jak ją zorganizowali. W dużych miastach znalezienie ginekologa, który zrobi zabieg, nie jest żadnym problemem. Jest nim cena - parę tysięcy złotych. O połowę taniej jest w Czechach, na Słowacji i w Niemczech, ale trzeba tam dojechać.
I tutaj zaczyna się problem, który w tej sprawie boli mnie najbardziej: obecne prawo antyaborcyjne krzywdzi najbiedniejsze kobiety, które nie mają pieniędzy na zabieg przeprowadzony przez lekarza, w dobrych warunkach. Ratują się one często pigułkami kupowanymi przez internet z niepewnych źródeł.
Taką sytuację opisuje np. Claudia Snochowska-Gonzalez w książce "A jak hipokryzja". Jedna z jej bohaterek łyka podejrzane pigułki, po których krwawi tygodniami, ale boi się, że jeśli powie o tym lekarzowi w przychodni, zaraz dowie się cała wieś.
Oprócz tekstów kobiet, które usunęły ciążę w książce Snochowskiej-Gonzalez są głosy naukowców, którzy badają temat. Książkę i film polecam politykom Solidarnej Polski. Warto też, żeby obejrzeli film"Podziemne państwo kobiet", który Snochowska-Gonzales zrobiła z Anną Zdrojewską.
Może gdy politycy poznają dane o rynku aborcyjnym i powody, dla których kobiety podejmują decyzję o usunięciu ciąży, zastanowią się, jakie skutki może mieć kolejne zaostrzenie przepisów.
Czy kobiety pod przymusem zdecydują się na rodzenie? Nie sądzę, do tej żaden polityk tego celu nie osiągnął.
wyborcza.pl/1,75968,12552643,Chce_prawa_do_aborcji.html