Dodaj do ulubionych

Korepetycje

11.06.11, 11:44
Po lekturze dzisiejszej gazety (fragment :

wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80269,9765343,_Gazeta_Wyborcza___po_szkole_na____korepetycje.html )

zastanawiam się nad tym po co młodzi ludzie biora korepetycje...żeby zdac na następnej klasy? Zdać dobrze maturę i dostac się na studia? A może to po prostu wyścig szczurów?

Czy jest to naprawdę zjawisko masowe?

p.s. Sama prawdopodobnie będę płaciła za lekcje języka/konwersacje z native speakerem, ale to sytuacja jasna - szkoła nie jest w stanie tego zapewnić i nie jest to wina szkoły.
Obserwuj wątek
    • verdana Re: Korepetycje 11.06.11, 16:07
      W wypadku mojego syna - zeby poradzić sobie z matematyką, bo ma pecha do nauczycieli. W gimnazjum byli marni, w liceum nauczycielka byla owszem, niezła, ale dostała zawału i sa zastępstwa. Orłem, sokołem z przedmiottów ścisłych nie jest, wiec sam sobie nie poradzi z materiałem, a w amatematyce systematyczność jest podstawą.
      O języku nie piszę, tu sprawa jest jasna.
      Ale znam również dziewczyne, ktora przed egzaminem do liceum brała korepetycje z chemii. Bo miała czwórkę. Korepetycje były o 10 wieczorem, bo wczesniej nie miała czasu.
      Skonczyło się to w koncu b. źle.
      • joa66 Re: Korepetycje 11.06.11, 16:42
        Czyli Twój syn ma korepetycje, bo szkoła nawaliła. Jest jednak grupa młodzieży , która ma korepetycje, żeby swoją wiedzę rozszerzać.

        I jak wynika z artykułu nie jest to tylko problem polski.

        Czy to wyścig szczurów czy po prostu szkoła w obecenj formie jest przeżytkiem i nie jest w stanie zaoferowac tego czeo uczniowie oczekują?



        Kilka dni temu rozmawiałam z wieloletnią wykładowczynią na jednym z najstarszych uniwersytetów europejskich. Jest w komisji , która ma przyjąć młodego pracownika-wykładowcę na 5 letni kontrakt. Powiedziała, ze jeszcze nigdy nie było tak dobrych kandydatów (a zjawisko jest postepujące), że sytuacja troche przerasta komisję. A jako matka jest przerażona konkurencją na rynku pracy młodych ludzi.



        p.s. pomijam tutaj grupę, która musi miec szóstki ze wszystkiego , bo tacy byli zawsze.
        • Gość: menodo Re: Korepetycje IP: *.adsl.inetia.pl 11.06.11, 17:39
          Moje dzieci na etapie podstawowkowo-gimnazjalnym braly korepetycje z matematyki - z powodow, o ktorych pisala Verdana. Z tym, ze to byly raczej dzialania interwencyjne, a nie regularne dodatkowe lekcje.

          W liceum corka chodzi na hiszpanski, ale na dodatkowy angielski nie ma juz czasu -zreszta uwaza, ze nie potrzebuje, ale w 3 klasie pewnie zapisze ja na kurs przygotowujacy do zewnetrznych egzaminow/certyfikatow.
          Nie widze powodu, dla ktorego mialabym zapisywac ja na korepetycje czy kursy z przedmiotow maturalnych, bo mam zaufanie do szkoly.
          Z drugiej strony slyszalam, ze nawet w bardzo dobrych szkolach korepetycje i kursy w klasach maturalnych sa zjawiskiem masowym. I wcale nie dlatego, ze nauczyciele "wymagaja, a nie ucza".
          Po prostu - jesli dzieki kursom mozna podwyzszyc wynik o pare procent, to dlaczego z nich nie skorzystac?
        • Gość: agatka_s Re: Korepetycje IP: *.aster.pl 11.06.11, 20:03
          oj tam, oj tam

          Ale mi genialni....

          W tej samej GW, kilka stron dalej przeczytasz o studentach którzy nie umieją pokazac na mapie północy i o uczniach renomowanych liceów nie wiedzacych gdzie jest Paryż.I to nie o jednostkach, tylko o całym pokoleniu które nie czuje obciachu z tego powodu że gdzie ten Paryż jest nie wie...

          Mój syn (ani żaden z kolegów) korepetycji żadnych nigdy nie miał, wiec nie umiem twojego dylematu rozwikłac. Ale akurat gdzie jest północ na mapie, i gdzie leży Paryż, tudzież kiedy miał miejsce Katyń (to inny przykład z tego artykułu) to akurat ja sama go "nauczyłam".

          Moja hipoteza jest taka, że korepetycje (szczególnie te na wczesnym etapie) to wynik lenistwa rodziców lub brak starań o to, aby dziecko nauczyło się uczyc samo. Troche to wymaga zainteresowania młodym człowiekiem i troche determinacji aby nie podac wszystkiego od razu na tacy np poprzez wspólne odrabianie lekcji, które cz ęsto oznacza odrabianie lekcji ZA DZIECKO, ale jesli od poczatku dziecko nauczy sobie radzic samo (dbac o swoją systematycznosc, drązyc temat jesli nie rozumie, prosic o pomoc nauczyciela, szukac w internecie itp itd), to raczej kłopotów miec nie powinno. Moim zdaniem korepetycje to takie nadrabianie czegos co zostało sp...one w przeszłosci, moim zdaniem przez rodziców (czasem z udziałem szkoły).
    • hawa.etc Re: Korepetycje 11.06.11, 22:02
      Ja miałam, bo miałam żałosnych prawie wszystkich nauczycieli matematyki, i absolutnie wszystkich od fizyki i chemii, a nie jestem wystarczająco zdolna, żeby zrozumieć to samodzielnie.
      Raz miałam korepetycje z chemii, bo chciałam iść na dietetykę, a w szkole miałam poziom mułu i realizowałam rozszerzenie na korkach (potem mi minęło). Na prywatnych lekcjach poznałam studentów, którzy do niczego się nie nadawali (którzy pracowali na zasadzie: studiuje na politechnice, to umiem matmę, to pójdę i odcierpie godzinę i będe miał na 10 piw), i naprawdę wybitnych nauczycieli, którzy mogliby uczyć studentów na specjalnościach pedagogicznych. To bardzo duży i interesujący rynek.
      Kolejną sprawą jest fakt, że czesto dobrzy nauczyciele nie radzą sobie z formułą nowej matury. Polonista-artysta nie będzie się przejmował słowami-kluczami, akapitami, obowiązkowymi zwrotami i innymi idiotyzmami nowej matury, tylko będzie po prostu przekazywał swoją wiedzę o literaturze. Pamiętam jak na kursie angielskiego uczniowie jednego z najlepszych liceów w Warszawie pytali lektorkę o to, jak wygląda egzamin ustny z angielskiego. Nikt im w szkole nie powiedział. Czasem uczniowie chcą się dowiedzieć, jak "ugryźć" klucz, choć według mnie wystarczy po prostu rozwiązać kilka matur, porównując z odpowiedziami ze stron OKE.

      Inną kategorią są uczestnicy olimpiad. Nauczyciele w szkołach "nieolimpijskich" mają ich w odwłoku ("i tak mu/jej się nie uda, co się będę męczyl, wysilał"), a uczniowie, którym zależy na wyniku muszą radzić sobie sami. Czasem książki nie wystarczą, potrzebny jest mentor, który pokaże drogę, podyskutuje, oceni wypowiedź, domyślając się, o co może zapytać komisja. Poza tym, niestety, są nauczyciele, którzy sami do poziomu olimpijskiego nie dorastają i nie chcą tego zmienić, wobec czego trzeba szukać mądrzejszych i słono za nich płacic.


      • joa66 Re: Korepetycje 11.06.11, 23:09
        W tych całych korepetycjach tak naprawdę najbardziej mnie dziwi (i ewentualnie potencjalnie martwi) czas. Wydaje się, że wiele godzin spędzanych w szkole jest czasem zmarnowanym, młodzi ludzie maja równoległe "życia" edukacyjne. Ile można mieć korepetycji/lekcji dodatkowych w tygodniu ?? I w imię czego?

        Chyba, że znowu dziennikarze rozdmuchali całą sprawę, bo żadne ze znajomych dzieci (ani w klasie syna ani wśród dzieci znajomych z róznych szkoł ) korepetycji nie ma.
        • hawa.etc Re: Korepetycje 11.06.11, 23:29
          Nie ma, albo się nie przyznają. Nie jestem zwolenniczką teorii spiskowych, ale w społecznościach, gdzie korki uważane są za słabość uczniowie czasem nie chcą się przyznawać. Tak samo rodzice, miałam kilka zabawnych sytuacji związanych z jakimś nadmiernie emocjonalnym stosunkiem do korepetycji i robieniem z nich sekretu.

          A jeśli chodzi o czas- ja uważam, że w szkołach niemal wyłącznie marnowałam czas. Byłam koszmarną wagarowiczką, z wiecznie podrobionymi usprawiedliwieniami i nie żałuję, uważam, że to było z pożytkiem dla mnie i mojej matury.
          • joa66 Re: Korepetycje 12.06.11, 08:11
            Nie sądzę, żeby ludzie ukrywali fakt korepetycji - w klasie syna jest to raczej oczywiste, bo ani czasu na to nie ma ani potrzeby . Znajomi nie mają oporów żeby mówić np o kłopotach szkolnych dzieci i słabym wyniku sprawdzianu 6klasity. Chyba, że szopka z korepetycjami zaczyna się dopiero w liceum.

            A jeśli chodzi o czas- ja uważam, że w szkołach niemal wyłącznie marnowałam czas.

            Z przykrością stwierdzam, że czułam to samo. Było to szczególnie przykre kiedy w IV klasie LO chodziłam na kursy przygotowawcze do matury i miałam szczęście do nie tylko kompetentnych ale i błyskotliwych wykładowców - dlaczego nie dała mi tego szkoła? Jedynym pocieszeniem było to, ze liceum było raczej przyjazne i powazne problemy mozna było raczej miec tylko na własne życzenie.

            p.s. czasami widzę ogłoszenia o korepetycjach - "doświadczony nauczyciel liceum przygotuje do matury" - zastanawiam się wtedy jak on/ona przygotowuje do matury swoje klasy w szkole.
            • Gość: menodo Re: Korepetycje IP: *.adsl.inetia.pl 12.06.11, 09:50
              > p.s. czasami widzę ogłoszenia o korepetycjach - "doświadczony nauczyciel liceum
              > przygotuje do matury" - zastanawiam się wtedy jak on/ona przygotowuje do matur
              > y swoje klasy w szkole."

              Nie rozumiem. Czy uwazasz, ze taki nauczyciel, przygotowujac do matury "obce" dzieci, robi to kosztem "wlasnych"?

              Ze to nieetyczne czy co?

              • joa66 Re: Korepetycje 12.06.11, 09:59
                Nie, nie uważam, ze kosztem "własnych" . "Kosztem" oznacza, że ewentualne olewanie własnych klas jest spowodowane dorabianiem lekcjami prywatnymi. Nie uważam też, że dawanie lekcji prywatnych automatycznie uniemozliwia dobre nauczanie dzieci we własnej szkole

                Zastanawiam się czy im się chce uczyć na tym samym poziomie prywatnie i "państwowo"
            • hawa.etc Re: Korepetycje 12.06.11, 09:53
              Nie sądzę, żeby ludzie ukrywali fakt korepetycji - w klasie syna jest to raczej oczywiste, bo ani czasu na to nie ma ani potrzeby . Znajomi nie mają oporów że by mówić np o kłopotach szkolnych dzieci i słabym wyniku sprawdzianu 6klasity. Chyba, że szopka z korepetycjami zaczyna się dopiero w liceum.

              Rzeczywiście tak jest - szopka w liceum albo się zaczyna, albo przybiera niebezpieczne rozmiary. Obserwowałam to wśród znajomych, którzy mają presję edukacyjnego sukcesu w grupie rówieśniczej, głównie w tych lepszych liceach. Korepetycje były wstydliwe, bo były przyznaniem się do słabości i nikt się nimi specjalnie nie chwalił. To świetna sprawa, gdy koledzy są inspiracją dla poszukiwań intelektualnych, czytania, dokształcania się, ale w momencie, kiedy głównym problemem ucznia jest "bo się nie dostanę na architekturę i BĘDZIE OBCIACH", to coś jest nie tak. Więc biorą te korki, nie przyznają się do nich, a jak się przyznają, to za nic nie podzielą się numerem do dobrego nauczyciela ("on ma już komplet, nie ma sensu dzwonić", "a wiesz, mama ma jego numer, ja nie zapisywałem").

              p.s. czasami widzę ogłoszenia o korepetycjach - "doświadczony nauczyciel liceum przygotuje do matury" - zastanawiam się wtedy jak on/ona przygotowuje do matury swoje klasy w szkole.

              To, że ktoś jest doświadczonym nauczycielem, nie zawsze oznacza, że wciąż uczy w szkole. Miałam korepetytora, który po paru latach w szkole rzucił pracę i zajął sie czymś innym, dając czasem korepetycje, bo "lubił uczyć i nie chciał tracić kontaktu z zawodem". Takich nauczycieli często wykańcza szarpanina z dyrekcjami, koszmarna atmosfera w pracy, antyuczniowskie nastawienie kolegów, itd.

              A ci, którzy uczą w szkole i na korepetycjach? Najczęściej to kwestia sytuacji ekonomicznej, bo korki to naprawdę dobry biznes. 80 zł za dwie godziny siedzenia na tyłku i uczenia (bez sprawdzania listy, uciszania, wysyłania po kredę, opierdzielania za ostatnią kartkówkę, etc.) to jest dobra stawka.
              Poza tym warto zauważyć, że stosunek pomiędzy nauczycielem a uczniem w konfiguracji 1:1 jest inny, niż w konfiguracji 1:30. Ten sam nauczyciel, który jest uprzedzony do chłopca, który pali papierosy za szkołą, zwiewa z wycieczki do muzeum i czyta gazetę na występie patriotycznym, może być świetnym korepetytorem dla dziewczynki, która robi to samo, ale widywana jest w jedynie w domowych pieleszach, kiedy karnie dzieli wielomiany i nie ma szansy podpaść. No i kiedy licealista zatrudnia korepetytora, to jest szefem, a nie petentem (jak w szkole). Nawet kiedy nauczyciel w klasie jest gotów coś wytłumaczyć, to często daje do zrozumienia, że uczeń jest osłem, i w zasadzie nie wiadomo co robi w liceum, powinien zostać posadzkarzem. Korepetytor tego nie zrobi, a jak zrobi, to na własne życzenie zakręci sobie kurek z gotówką. Uczniowie chcą płacić za luksus czystej edukacji, pozbawionej belferskich fochów.
              • joa66 Re: Korepetycje 12.06.11, 10:08
                Obserwowałam to wśród znajomych, którzy mają presję edukacyjnego sukcesu w grupie rówieśniczej, głównie w tych lepszych liceach. Korepetycje były wstydliwe, bo były przyznaniem się do słabości i nikt się nimi specjalnie nie chwali

                No to pytanie - większość uczniów korzystających z korepetycji to ci, którzy mają różnego rodzaju braki (wszystko jedno czy z winy własnej czy szkoły) czy ci, którzy osiagając dobre
                wyniki w szkole chcą wiedzieć więcej?
                • hawa.etc Re: Korepetycje 12.06.11, 10:42
                  No to pytanie - większość uczniów korzystających z korepetycji to ci, którzy mają różnego rodzaju braki (wszystko jedno czy z winy własnej czy szkoły) czy ci,którzy osiagając dobre wyniki w szkole chcą wiedzieć więcej?

                  Ale co to znaczy "dobre wyniki"? To jest bardzo subiektywne. Znam dziewczyne, która chodząc na korepetycje osiągnęła pewien wynik na maturze z angielskiego i była przeszczęśliwa. Ja miałam kilkadziesiąt procent więcej i byłam wściekła. Ona gdyby wiedziała, że ma szansę na mój wynik, nie brałaby korepetycji. Ja gdybym wiedziała, że mi tak pójdzie, pewnie bym się zastanowiła, czy ich nie wziąć (czy może raczej przysiadłabym do arkuszy). I kto ma rację?
                  Ja uważam, że dobry wynik to jest taki, z którego uczeń jest zadowolony. A ci, którzy chcą wiedzieć więcej, to po prostu olimpijczycy i inni konkursowcy.
                  Więc jeśli tak postawić sprawę, odpowiem, że większość to ci, którzy mają różnego rodzaju braki (to, że brakuje iluś punktów do 100% to też brak).
                • agatka_s Re: Korepetycje 12.06.11, 13:17
                  joa66 napisała:

                  > Obserwowałam to wśród znajomych, którzy mają presję edukacyjnego sukcesu w g
                  > rupie rówieśniczej, głównie w tych lepszych liceach. Korepetycje były wstydliwe
                  > , bo były przyznaniem się do słabości i nikt się nimi specjalnie nie chwali

                  >
                  > No to pytanie - większość uczniów korzystających z korepetycji to ci, którzy ma
                  > ją różnego rodzaju braki (wszystko jedno czy z winy własnej czy szkoły) czy ci,
                  > którzy osiagając dobre
                  > wyniki w szkole chcą wiedzieć więcej?


                  Powody, czy raczej motywacja do brania korepetycji, są tak różne jak różna jest sytuacja uczniów. Nie ma co porównywac sytuacji zaniedbanego dziecka z warszawskiej Pragi, chodzacego do beznadziejnej podstawówki, z wychuchanym i wydmuchanym dzieckiem z Kabat, chodzacym do bardzo dobrej podstawówki, często społecznej czy prywatnej. Nie można porównac ucznia "ściekowego" rejonowego gimnazjum, z którego "wypisują" się wszystkie okoliczne zdolne dzieci i zostaje sam "ściek" (to nie moje okreslenie !!! tak przeczytałam w jakimś felietonie, że takie pojęcia funkcjonują na okreslenie najgorszych szkół w mieście), z taką np Twardą, czy Reytanem. Nie można też tak samo patrzec na licealiste z np warszawskiego Staszica i np jakiegos liceum w Koziej Wólce (z całym szacunkiem dla Koziej Wólki i innych Pcimów Dolnych). A przecież każdy z nich korepetycje brac może (najgorzej akurat z tym dzieckiem zaniedbanym, bo jemu pewnie akurat najbardziej by się przydały, moze nie same korepetycje ale zajęcia wyrównywujace szanse od samej już zerówki-a takie dziecko akurat takich zajęc miec nie bedzie)-korepetycje to zawsze klęska niezależnie od motywacji, ale jednak klęska różnych elementów systemu edukacyjno wychowawczego (przy czym dla mnie rodzice są też elementem tego systemu).
                  • Gość: menodo Re: Korepetycje IP: *.adsl.inetia.pl 12.06.11, 15:02
                    korepety
                    > cje to zawsze klęska niezależnie od motywacji, ale jednak klęska różnych elemen
                    > tów systemu edukacyjno wychowawczego (przy czym dla mnie rodzice są też element
                    > em tego systemu). "

                    Ja az tak krytycznego stosunku do zjawiska korepetycji/kursow nie mam.

                    Ale moze dlatego, ze na przykladzie wlasnych dzieci doswiadczylam, na jak niskim poziomie moze odbywac sie nauczanie w polskich szkolach, jak bardzo nieodpowiedzialni potrafia byc nauczyciele albo dyrekcje szkol.

                    Moj syn w szkole spolecznej nie mial zadnych korepetycji - w sytuacjach kryzysowych dodatkowe lekcje mial "w pakiecie".

                    Takze w przypadku mojej corki - nie mam pojecia, po co mialaby chodzic na jakies oplacane lekcje przed matura, skoro juz w tym roku uwaza, ze matura jest latwiejsza od przecietnego sprawdzianu w jej szkole.
                    Ale znam chlopca, ktory chodzil do szkoly, w ktorej matura to wlasciwie prywatna sprawa uczniow - i gdyby nie korepetycje w 3 klasie o czyms takim jak prawo czy SGH moglby sobie pomarzyc; bedac w klasie mat- hist wiekszosc czasu w liceum uczyl sie biologii, chemii i fizyki. Jakos nie uwazam, zeby korepetycje w jego przypadku byly porazka wychowawcza jego rodzicow.
                    • agatka_s Re: Korepetycje 12.06.11, 15:50
                      Gość portalu: menodo napisał(a):


                      > Ale znam chlopca, ktory chodzil do szkoly, w ktorej matura to wlasciwie prywat
                      > na sprawa uczniow - i gdyby nie korepetycje w 3 klasie o czyms takim jak prawo
                      > czy SGH moglby sobie pomarzyc; bedac w klasie mat- hist wiekszosc czasu w lic
                      > eum uczyl sie biologii, chemii i fizyki. Jakos nie uwazam, zeby korepetycje w j
                      > ego przypadku byly porazka wychowawcza jego rodzicow.

                      Nie moge się odnieśc do tego konkretnego przypadku bo za mało wiem, ale myśle sobie że żadne problemy nie pojawiają się nagle i na 5 minut przed maturą. Myśle sobie że jak jest kontakt z dzieckiem, to się wie że szykują się kłopoty już na początku np liceum. Ja sobie wyobrażam że gdyby mój syn miał jakiegoś tragicznego nauczyciela, to coś bysmy z tym robili wcześniej-np interweniowali u nauczyciela, u dyrekcji, w najgorszym wypadku zmienialibyśmy szkołe. Teraz w gimnazjum były takie przypadki że rodzice mieli pewne zastrzeżenia do konkretnych nauczycieli, i podejmowaliśmy interwencje-grzecznie, ale jednak stanowczo, jako wszyscy rodzice razem. Nie dało to jakiegoś spektakularnego efektu, no ale jednak nauczyciel ciut posłuchał naszych sugestii (de facto przekonamy się na ile, po wyniku egzaminu...). Ja raz miałam olbrzymie zastrzeżenia do szkoly, tzn do godzin pracy w podstawówce, co moim zdaniem miało olbrzymi wpływ na to jak moje dziecko funkcjonuje (obawiam się że jakby tak pociagnał do końca to by szkołe znienawidził na bank), to szkołę synowi poprostu zmieniłam. Cały czas będe się upierac, że korepetycje to pójście na łatwizne, głównie ze strony rodziców, i po prostu kupienie sobie czystego sumienia, ze tak bardzo się dzieckiem interesuje i przejmuje i tak wiele dla niego robie (choc oczywiscie nie wykluczam jakis skrajnych przypadków, gdzie korepetycje są spowodowane jakimiś okolicznosciami "łagodzącymi", mówie o pewnej statystycznej normie, i o tym że jest to poiwszechna droga na skróty, zamiast ).
                      • joa66 Re: Korepetycje 12.06.11, 15:55
                        A czy myslicie, że w Europie przyczyny są podobne? Wg Komisji Europejskiej (podobno) rynek korepetycji rozkwita..
                        • agatka_s Re: Korepetycje 12.06.11, 16:20
                          joa66 napisała:

                          > A czy myslicie, że w Europie przyczyny są podobne? Wg Komisji Europejskiej (po
                          > dobno) rynek korepetycji rozkwita..

                          Ja bym zaczęła od definicji pojęcia korepetycje. Bo w sumie to i chodzenie na lekcje języków obcych może byc uznane za korepetycje, i np fakultety przygotowujace do egzaminu, które przez prawie cały rok organizowała szkoła mojego syna, i np zajęcia przygotowujace do konkursu (akurat robili to sami uczniowie, dla innych uczniów) , na które mój syn chodził 2 lata. I kółko biologiczne na którym pani udało się wyhodowac chyba z tuzin laureatów i finalistów...

                          Dla mnie korepetycje są rozumiane raczej tak tradycyjnie-dziecko łapie jedynke, za jedynką, to co robią kochajacy rodzice ? kupują mu korepetytora, żeby ten zdjął z nich odpowiedzialnośc i przede wszystkim załatwił problem. Przy czym w programie Doroty Zawadzkiej (własnie o korepetycjach) dowiedziałam się że korepetycje bierze się już i w pierwszej klasie podstawowej....

                          Poza tym korepetycje to jest BIZNES. To jest czasem główne źródło zarobkowania nauczycieli, nie zapominajmy o tym elemencie.

                          Myśle, że Polska nie rózni się w tym względzie od Europy, szkoła to szkoła niezależnie od kraju.
                          • joa66 Re: Korepetycje 12.06.11, 16:27
                            Ja bym zaczęła od definicji pojęcia korepetycje

                            W sumie tak. Przyznam się, że niezależnie od sukcesów w przygotowaniu do matury (innych egzaminów) szkoły macierzystej, nie miałabym nic przeciwko temu, żeby płacić za lekcje z "mistrzem" . Kiedy np. czytam o byłym nauczycielu historii syna menodo, myślę, ze takie spotkania byłyby cenne, nawet w sytuacji gdyby szkoła była w stanie przygotować go do matury w sposób niemal doskonały.

                            Budzi się we mnie jednak bunt kiedy korepetycje mają wyrównać to, w czym ewidentnie nawala szkoła.
                            • agatka_s Re: Korepetycje 12.06.11, 16:36
                              joa66 napisała:

                              > Ja bym zaczęła od definicji pojęcia korepetycje
                              >
                              > W sumie tak. Przyznam się, że niezależnie od sukcesów w przygotowaniu do matury
                              > (innych egzaminów) szkoły macierzystej, nie miałabym nic przeciwko temu, żeby
                              > płacić za lekcje z "mistrzem" . Kiedy np. czytam o byłym nauczycielu historii s
                              > yna menodo, myślę, ze takie spotkania byłyby cenne, nawet w sytuacji gdyby szko
                              > ła była w stanie przygotować go do matury w sposób niemal doskonały.
                              >
                              > Budzi się we mnie jednak bunt kiedy korepetycje mają wyrównać to, w czym ewiden
                              > tnie nawala szkoła.

                              ale to już wpadamy w paranoje, mój syn chodzi 2 razy w tygodniu na tenisa, czy to są korepetycje z WF ? (a ewidentnie jest to wyrównywanie, bo tego WF akurat dla niego jest za mało). Ja (a przede wszystkim mój syn) tam akurat historie mam gdzieś, ale syn chodził na zajęcia na SGH z ekonomii z fajnymi wykładowcami z SGH, z praktykami biznesu, to też są korepetycje ? (no bo szkoła tego nie daje, a jego to interesuje, czyli jest to wyrównywanie braków).
                              • joa66 Re: Korepetycje 12.06.11, 16:44
                                Własnie o tym mówię. Moim zdaniem to normalne, ze ktos chce uzupełnić, wzbogacić ofertę szkolną. Ale nie wyręczać szkoły z jej obowiązków.

                                p.s. Gdyby Twój syn zdawał maturę z tenisa, a szkoła prowadziłaby zajęcia dwa razy w roku i bez siatki, to owszem, jego zajęcia prywatne byłyby korepetycjami. To, że mój syn będzie miał konwersacje z języka obcego nie jest spowodowane tym, że ma dobrze zdac maturę, tylko tym, że " matura to za mało"
                                • agatka_s Re: Korepetycje 12.06.11, 17:04
                                  joa66 napisała:

                                  > Własnie o tym mówię. Moim zdaniem to normalne, ze ktos chce uzupełnić, wzbogaci
                                  > ć ofertę szkolną. Ale nie wyręczać szkoły z jej obowiązków.
                                  >
                                  > p.s. Gdyby Twój syn zdawał maturę z tenisa, a szkoła prowadziłaby zajęcia dwa r
                                  > azy w roku i bez siatki, to owszem, jego zajęcia prywatne byłyby korepetycjami.
                                  > To, że mój syn będzie miał konwersacje z języka obcego nie jest spowodowane ty
                                  > m, że ma dobrze zdac maturę, tylko tym, że " matura to za mało"

                                  Dlatego powiem raz jeszcze, dla mnie korepetycje to jest taka klasyczna sytuacja: dziecko ma problem z jakiegoś przedmiotu, jedynka za jedynką, twierdzi ze "ja nic z tej matmy nie kapuje" i rodzic wynajmuje korepetytora (a moim zdaniem powinien jednak wpierw podrązyc temat, czemu on tej matmy nie kapuje, jak mu pomóc aby jednak tę matme zaczął kapowac, moze wystarczy pogadac, może pogadac z nauczycielem, może wypracowac jakis inny sposób uczenia się itp itd-ale wiekszosc idzie na łatwizne, niech ktoś to załatwi za mnie).

                                  Moim zdaniem chodzenia na zajęcia udoskonalające (nawet jeśli one udoskanalaja w konkretnym celu, npp zdania jakiegoś egzaminu, olimpiady itp), w najrózniejszej formie, korepetycjami nie są, bo nie widze różnicy miedzy chodzeniem na odczyty na Uniwersytet Warszawski, a np spotykaniem się w 4 oczy z wybitnym historykiem za 50 zł za godzine (sorry nie wiem jakie są stawki wybitnych historyków???).Jeśli ktoś woli tak, ma na to czas i stac go to OK jego wybór.

                                  • jakw Re: Korepetycje 12.06.11, 18:51
                                    agatka_s napisała:

                                    > Dlatego powiem raz jeszcze, dla mnie korepetycje to jest taka klasyczna sytuacj
                                    > a: dziecko ma problem z jakiegoś przedmiotu, jedynka za jedynką, twierdzi ze "j
                                    > a nic z tej matmy nie kapuje" i rodzic wynajmuje korepetytora (a moim zdaniem p
                                    > owinien jednak wpierw podrązyc temat, czemu on tej matmy nie kapuje, jak mu pom
                                    > óc aby jednak tę matme zaczął kapowac, moze wystarczy pogadac, może pogadac z n
                                    > auczycielem, może wypracowac jakis inny sposób uczenia się itp itd-ale wiekszos
                                    > c idzie na łatwizne, niech ktoś to załatwi za mnie).
                                    Ale od samej rozmowy nt. dlaczego ktoś matmy nie kapuje to chyba jeszcze nikt matmy nie skapował. A dogłębne drążenie tego tematu zamiast diagnozy braków i ich uzupełniania spowoduje, że delikwent złapie kilka kolejnych 1. I owszem, przyczyny łapania jedynek mogą być dość prozaiczne (np. ktoś nie umie tabliczki mnożenia i nie starcza mu potem czasu na klasówkach na rozwiązanie zadań), ale rodzic to pewnie tak łatwo na to nie wpadnie. Wypracowanie innych sposobów uczenia - to może pomóc podczas nauki dat na historię, ale niekoniecznie przy próbach zrozumienia matematyki czy pisaniu wypracowania na polski.
                                    A że rodzice oczekują, że ktoś coś za nich zrobi? - no cóż, ja np. nie podejmuję się tłumaczenia komukolwiek czegokolwiek z chemii. Po prostu sama z tej chemii już nic nie kojarzę (może poza C2H5OH ;-) i NaCl). Gdyby dziecko miało jakieś problemy z chemią - pewnie szukałabym korepetytora.
                                    • agatka_s Re: Korepetycje 12.06.11, 19:08
                                      jakw napisała:

                                      > agatka_s napisała:
                                      >
                                      > > Dlatego powiem raz jeszcze, dla mnie korepetycje to jest taka klasyczna s
                                      > ytuacj
                                      > > a: dziecko ma problem z jakiegoś przedmiotu, jedynka za jedynką, twierdzi
                                      > ze "j
                                      > > a nic z tej matmy nie kapuje" i rodzic wynajmuje korepetytora (a moim zda
                                      > niem p
                                      > > owinien jednak wpierw podrązyc temat, czemu on tej matmy nie kapuje, jak
                                      > mu pom
                                      > > óc aby jednak tę matme zaczął kapowac, > Ale od samej rozmowy nt. dlaczego ktoś matmy nie kapuje to chyba jeszcze nikt m
                                      > atmy nie skapował. A dogłębne drążenie tego tematu zamiast diagnozy braków i ic
                                      > h uzupełniania spowoduje, że delikwent złapie kilka kolejnych 1.Ale to nie zawsze chodzi o to ze te jedynki wynikają z niewiedzy. Bo na te przysłowiowe 2 to naprawde aż tak dużo umiec nie trzeba.
                                      Opowiem przykład z naszej klasy. Jest chłopiec który jest (był w zasadzie) zagrożony, z pewnego przedmiotu. Jedynka za jedynką. Rodzice nie wzieli korepetytora. Ustalili, ze jest to klasyczne "pani się uwzieła", potwierdzone przez inne przypadki w klasie (no niestety to nie jest zbyt pokorna młodzież, swoje zdanie miewa), może nie aż tak drastyczne, ale ewidentne, a akurat ten chłopiec był najbardziej "pyskaty" to miał największe problemy. Rodzice użyli wszystkich form prawnych aby te sytuacje wyprostowac, lącznie na końcu z klasówkami u innego nauczyciela, egzaminem komisyjnym itp itd. Chłopak ma zdajsie na koniec roku 4. Bez korepetycji, poprostu rodzice zawalczyli o niego, bo mieli wiedze z czego ten problem wynika.

                                      Myśle, że tego typu historii (że dziecko płynie bo nauczyciel ma akurat taki kaprys) każdy z nas zna wiele. Nie zawsze te złe stopnie wynikają z autentycznej niewiedzy. Czasem jest tak że dziecko podpada, i naprawde poprostu zbadanie sytuacji wystarczy. Ja byłabym gotowa walczyc z nauczycielem, jeslibym uważała ze nie wywiązuje się ze swoich obowiazków, albo gdyby dziecko mi mówiło ze złe oceny wynikają z uprzedzenia nauczyciela. Nie ma moim zdaniem takiej sytuacji że jedynki (jesli dziecko choc ciut się stara !!!!) to jest tylko problem dziecka i mój rodzica. Jedynki ucznia to przede wszystkim problem nauczyciela. Ale u nas mało kto tak mysli.
                                      • kkokos Re: Korepetycje 12.06.11, 19:24
                                        agatka_s napisała:


                                        Rodzice użyli wszystkich
                                        > form prawnych aby te sytuacje wyprostowac, lącznie na końcu z klasówkami u in
                                        > nego nauczyciela, egzaminem komisyjnym itp itd. Chłopak ma zdajsie na koniec r
                                        > oku 4. Bez korepetycji, poprostu rodzice zawalczyli o niego, bo mieli wiedze z
                                        > czego ten problem wynika.


                                        przyznam, ze nie do końca rozumiem, co z przytoczenia tej historii wynika.

                                        1. czy uważasz, że historia tego chłopca jest historią powszechną i powtarzalną, a nie jednostkowym przypadkiem? czy twoim zdaniem wśród jedynkowiczów przeważają pyskaci_a_nauczeni_na_czwórkę - czy też może jednak ZWYKLE przyczyną jedynek są braki na wcześniejszym etapie nauki/kiepsko tłumaczący nauczyciel lub poprzedni nauczyciele/inne_a_podobne? a jeśli to drugie, to w zasadzie na co argumentem jest przytoczona przez ciebie historia?

                                        bo - i tu punkt 2. - na jakiej podstawie twierdzisz, że rodzice dają korepetycje z automatu, nie poświęcając pięciu minut na zastanowienie się nad szkolnymi problemami własnego dziecka? że nie rozmawiają z własnym dzieckiem o przyczynach jedynek? na jakiej podstawie sugerujesz, że "gdyby porozmawiali, to by się okazało, że nauczyciel się uwziął, a dziecko umie na 4" - bo takie, jak rozumiem, były intencje przytoczenia tej historyjki? sama nigdy dziecku korepetycji nie dawałaś, ba, twoje dziecko nigdy nie miało kłopotów z żadnym przedmiotem - znów gadał ślepy o kolorach. co ty możesz wiedzieć o tym, na ile rodzic dziecka niemającego samych szóstek ma lub nie ma szansy zauważyć, co jest przyczyną szkolnych niepowodzeń (cokolwiek za te niepowodzenia byśmy uznali)? co cię upoważnia do traktowania OGÓŁU rodziców, których dzieci miewają jedynki, jak bezdusznych debili?

                                        • agatka_s Re: Korepetycje 12.06.11, 19:44
                                          To samo mnie uprawnia co np verdane do twierdzenia że dzieciaki w renomowanych szkołach konczą samobójstwami np.

                                          Uprawniają mnie moje kilkuletnie doswiadczenia z systemem edukacyjnym np obracanie się wśród ludzi w podobnym do mnie wieku, z dziecmi w różnych szkołach.Moje doświadczenia rodzinne (niestety mojacioteczna siostrzenica korzysta z korepetycji, choc moim zdaniem to jest akurat w jej przypadku wyłącznie lenistwo rodziców)

                                          Uprawnia mnie czytanie gazet, for internetowych (liczne historie szkolne np na forum starsze dziecko które czytam juz chyab z 6 lat) .

                                          Nie wiem czemu ja akurat mam sie tłumaczyc co mnie uprawnia do posiadania jakiegos poglądu ?. Naprawde nie trzeba byc np ofira mordercy aby uważc że morderstwo to zło. Tak samo nie trzeba byc ofiarą systemu korepetycyjnego, aby uważac że to patologia, w dużej mierze sankcjonowana przez samych rodziców.

                                          Przypadek kolegi syna pokazuje, że nie od razu trzeba decydowac się na korepetycje, można w szkole uzyc innych metod, np dochodzenia swoich praw.

                                          I powtórze raz jeszcze, ja rozumiem że czasem tych korepetycji trzeba wziąc, ale nigdy nie uwierze że tak wielki odsetek polskich uczniów nie daje sobie rady ze szkołą, że musi z tych korepetycji korzystac. Tym bardziej że wszyscy się zgadzamy ze ani matura ani np egzaminy to nie są jakies Himalaj wiedzye. No ale skoro szkoła nie potrafi nauczyc ze Kosciuszko to nie był ostatni król polski, a rodzice nie umieją od szkoły tego wyegzekwowac, no to korepetycje będą wieczne.
                                          • Gość: kkokos Re: Korepetycje IP: *.dynamic.chello.pl 12.06.11, 20:26
                                            przypadek z klasy twojego syna upoważnia cię jedynie do wyciągnięcia wniosku, że zdarzył się taki jednostkowy przypadek. i tyle. ilu z tych tysięcy w całej polsce korepetytobiorców umie tak naprawdę na czwórkę, a tylko "nauczyciel się uwziął"? skoro uważasz, ze wielu, to sobie uważaj - a sobie będę uważała, że głupio uważasz.


                                            > Uprawniają mnie moje kilkuletnie doswiadczenia z systemem edukacyjnym np obraca
                                            > nie się wśród ludzi w podobnym do mnie wieku, z dziecmi w różnych szkołach.Moje
                                            > doświadczenia rodzinne (niestety mojacioteczna siostrzenica korzysta z korepet
                                            > ycji, choc moim zdaniem to jest akurat w jej przypadku wyłącznie lenistwo rodzi
                                            > ców)
                                            >
                                            > Uprawnia mnie czytanie gazet, for internetowych (liczne historie szkolne np na
                                            > forum starsze dziecko które czytam juz chyab z 6 lat) .

                                            pacz pani, moje dziecko w tym systemie edukacyjnym obraca się równie długo jak twoje, fora dzieciowe na gazecie czytam równie długo - a jednak nie podejmę się generalizacji, że rodzice nagminnie ze swymi dziećmi o ich szkolnych niepowodzeniach nie rozmawiają, tylko od razu dają korki. na forum tych, co się ujawnią z brakiem rozmowy jest znacznie - znacznie! - mniej niż tych, co zadziobią argumentując, że rozmowa to podstawa. zaś ludzie, których spotykam przy okazji szkół mojego dziecka oraz moi znajomi jakoś się na korepetycje nie rzucają, choć stopnie te dzieci mają bardzo różne.

                                            Moje
                                            > doświadczenia rodzinne (niestety mojacioteczna siostrzenica korzysta z korepet
                                            > ycji, choc moim zdaniem to jest akurat w jej przypadku wyłącznie lenistwo rodzi
                                            > ców)

                                            osobiście znam jedną gimnazjalistkę, co brała korepetycje z matmy, bo jej "nie czuła", była zaś perfekcjonistką, do liceum chciała do batorego, dostała się i tam dalej brała korki z matmy, by potem z dużym zapasem punktów dostać się na sgh. innych korepetytobiorców nie znam - więc nie wyciągam wniosków, że korki to biora głównie nadambitni perfekcjoniści.

                                            > a rodzice nie umieją od szkoły tego wyegzekwowac,

                                            nie mają chleba? niech jedzą ciastka!


                                            Tak samo nie trzeba byc ofiarą systemu korepetycyjnego, aby uważac ż
                                            > e to patologia, w dużej mierze sankcjonowana przez samych rodziców.

                                            nie nie, kochana, ty nie potępiłaś powszechnego systemu korepetycji jako patologii - co do tego myślę, że ogólna zgoda, nie ma się o co kłócić: skoro są aż tak powszechne, jak piszą, coś w systemie jest nie halo.
                                            ty znalazłaś przyczynę tej patologii: potępiłaś z góry, w czambuł i ogólniając rodziców jako LENIWYCH, nierozmawiających z własnymi dziećmi, nieumiejących uczyć swych dzieci uczyć się, zwalających obowiązki rodzicielskie na innych, idących na łatwiznę. verdana ci ładnie odpisała, ale mogę powtórzyć jeszcze bardziej łopatologicznie: jako osoba z wyższym wykształceniem być może umiałabyś nauczyć swoje dziecko uczyć się, gdyby samo tego nie umiało - ale jak miałby to zrobić 45-letni absolwent przypadkowego (bo było blisko) technikum obróbki skrawaniem, będący aktualnie właścicielem nieźle prosperującego sklepu mięsnego (czyli rodzic, który od matury 25 lat temu niczego się już w życiu nie uczył do żadnych egzaminów, a i przedtem uczył się po łebkach)? być może ty jesteś w stanie przeczytać podstawę programową każdego przedmiotu i określić rozmiar ewentualnych braków swojego dziecka, a także ocenić, czy wystarczy, by przysiadło fałdów czy też bez pomocy nie da sobie rady - ja niestety, co przyznaję bez specjalnego wstydu, raczej nie. ciebie żaden nauczyciel nie jest w stanie zmylić - ale niestety, niektórzy rodzice uważają, że nie mają wystarczającej wiedzy ani merytorycznej, ani metodycznej, by kwestionować zdanie nauczyciela, ze "ona sobie bez korków nie poradzi, bo zaległości z podstawówki/gimnazjum są za duże". ale to oczywiście idioci, ci rodzice.
                                            • agatka_s Re: Korepetycje 12.06.11, 20:35
                                              cytuje co napisałam kilka postów wczesniej;

                                              Powody, czy raczej motywacja do brania korepetycji, są tak różne jak różna jest sytuacja uczniów. Nie ma co porównywac sytuacji zaniedbanego dziecka z warszawskiej Pragi, chodzacego do beznadziejnej podstawówki, z wychuchanym i wydmuchanym dzieckiem z Kabat, chodzacym do bardzo dobrej podstawówki, często społecznej czy prywatnej. Nie można porównac ucznia "ściekowego" rejonowego gimnazjum, z którego "wypisują" się wszystkie okoliczne zdolne dzieci i zostaje sam "ściek" (to nie moje okreslenie !!! tak przeczytałam w jakimś felietonie, że takie pojęcia funkcjonują na okreslenie najgorszych szkół w mieście), z taką np Twardą, czy Reytanem. Nie można też tak samo patrzec na licealiste z np warszawskiego Staszica i np jakiegos liceum w Koziej Wólce (z całym szacunkiem dla Koziej Wólki i innych Pcimów Dolnych). A przecież każdy z nich korepetycje brac może (najgorzej akurat z tym dzieckiem zaniedbanym, bo jemu pewnie akurat najbardziej by się przydały, moze nie same korepetycje ale zajęcia wyrównywujace szanse od samej już zerówki-a takie dziecko akurat takich zajęc miec nie bedzie)-korepetycje to zawsze klęska niezależnie od motywacji, ale jednak klęska różnych elementów systemu edukacyjno wychowawczego (przy czym dla mnie rodzice są też elementem tego systemu).

                                              Chyba jednak nie zrozumiałaś tego co napisałam....polecam korepetycje z czytania ze zrozumieniem.
                                              • kkokos Re: Korepetycje 12.06.11, 20:47
                                                polecam więc korepetycje z twoich własnych postów:

                                                dla mnie korepetycje to jest taka klasyczna sytuacja: dziecko ma problem z jakiegoś przedmiotu, jedynka za jedynką, twierdzi ze "ja nic z tej matmy nie kapuje" i rodzic wynajmuje korepetytora (a moim zdaniem powinien jednak wpierw podrązyc temat, czemu on tej matmy nie kapuje, jak mu pomóc aby jednak tę matme zaczął kapowac, moze wystarczy pogadac, może pogadac z nauczycielem, może wypracowac jakis inny sposób uczenia się itp itd-ale wiekszosc idzie na łatwizne, niech ktoś to załatwi za mnie).

                                                Korepetycje są potrzebne własnie wtedy gdy już we wczesnych latach nie nauczylismy dziecka samemu się uczyc, w momencie problemów szukac pomocy u nauczycieli, w podrecznikach, w słownikach i innych pomocach, np u kolegów (kiedyś uczenie sie razem, to było całkiem popularne, teraz jest mniej, cho np u mojego syna jest to wciąż obecne, tyle ze przez internet, SMS). To właśnie kiedy rodzic już nie umie wyręczyc dziecka, bo własnie program go już przerasta, to zatrudnia korepetytora....(choc to nie zawsze tak wyglada)

                                                Poza tym ja napisałam ze są czasem jakieś wyjatkowe sytuacje, które usprawiedliwią korepetycje. Niestety zjawisko wyglada na masowe (rynek korepetycji jest wyceniony na jakieś miliardy złotych), i ja mówie o masowym znajdowaniu najprostszego i nie wymagającego wysiłku (poza finansowym) rozwiązaniu, przez masy rodziców.
                                                • agatka_s Re: Korepetycje 12.06.11, 21:11
                                                  No wszystko się zgadza. Ale może rozjaśnie:

                                                  Korepetycje są złe. Są czasem przypadki że są konieczne (np dziecko zaniedbane wychowawczo, albo po chorobie itp). Korepetycje to biznes, wrecz mafia nauczycielska, w dużym stopniu utrzymywany przez rodziców, którzy zamiast egzekwowac od nauczycieli aby nauczali dzieci skutecznie, decyduja sie na korepetycje. Ogromna (szacunki mówią o 70-80% populacji szkolnej korzystajacej) skala korepetycj zarówno na etapie wczesno podstawówkowym (gdzie dzieci naprawde ich nie potrzebują) oraz na etapie licealnym (gdzie gdyby wszystko było OK wczesniej, nie powinny już potrzebowac, do liceów powinni już trafiac nienajgorzej wyedukowani młodzi ludzie, jakoś wyselekcjonowani systemem rekrutacji) wskazuje że decyzje o korepetycjach są podejmowane zbyt pochopnie, bez analizy czy są potrzebne.

                                                  Moja hipoteza (podkreślm słowo hipoteza, którego użyłam) jest taka że korepetycje to często wynik tego że rodzice nie zadbali o to aby dzieci umialy się uczyc same, pracowac systematycznie np poprzez masowe odrabianie lekcji z dziecmi, a de facto za dzieci (temu zresztą czesto sprzeciwia się nasza guru verdana).

                                                  I tyle w temacie korepetycji.

                                          • morekac Re: Korepetycje 13.06.11, 00:40
                                            Cóż, moja własna osobista córka ma korki z języków obcych.
                                            Osobiście nie sprawdzam się jako guwernantka, poza tym z niemieckiego nie jestem jej w stanie pomóc. Z chemii także nie byłabym w stanie.

                                            Tym bardziej że wszyscy się z
                                            > gadzamy ze ani matura ani np egzaminy to nie są jakies Himalaj wiedzye
                                            Dla nas teraz - nie. Ale pamiętam, jak przed maturą panikowałam i jak to nauczyciele podnosili nas na duchu słowami "jesteście głąby, nie zdacie matury, a już na pewno możecie zapomnieć o studiach." W obecnych zaś czasach wychowawczyni córki znajomej puszcza podobne teksty... W każdym bądź razie na którymś zebraniu stwierdziła, że ona nie jest w stanie przygotować uczniów do matury...
                                            Więc może te korki to po to, żeby powiedzieć sobie "zrobiliśmy wszystko, co w naszej mocy."
                                      • jakw Re: Korepetycje 12.06.11, 21:54
                                        Agatko , podajesz przypadek jednak dość odosobniony, i w którym na dokładkę to chyba żadne korepetycje by nie pomogły.
                                        A że jedynki ucznia to problem nauczyciela? Ale czy to nauczyciel będzie miał problem ze zdaniem do następnej klasy? On co najwyżej może mieć problem:"jeszcze kolejny rok muszę się męczyć z tym Kowalskim"
                      • Gość: menodo Re: Korepetycje IP: *.adsl.inetia.pl 12.06.11, 16:14
                        Cały czas będe si
                        > ę upierac, że korepetycje to pójście na łatwizne, głównie ze strony rodziców, i
                        > po prostu kupienie sobie czystego sumienia, ze tak bardzo się dzieckiem intere
                        > suje i przejmuje i tak wiele dla niego robie (choc oczywiscie nie wykluczam jak
                        > is skrajnych przypadków, gdzie korepetycje są spowodowane jakimiś okolicznoscia
                        > mi "łagodzącymi", mówie o pewnej statystycznej normie, i o tym że jest to poiws
                        > zechna droga na skróty, zamiast )."

                        Czasami tak jest, a czasami nie - naprawde roznie bywa.

                        Pewnie, ze mozna zmienic szkole na inna - ale w przypadku liceum naprawde nie jest to takie proste.
                        Czasami lepiej odpuscic - zapisac maturzyste na korepetycje czy kursy i zapomniec.
                        Nie wyciagalabym z tego wniosku, ze rodzice "nie maja kontaktu z dzieckiem",ida na latwizne, bo wczesniej je zaniedbywali itd.

                        • verdana Re: Korepetycje 12.06.11, 18:20
                          No tak, jak uczeń zaczyna łapać jedynki, to wstretni rodzice wynajmują nauczyciela zamiast - przerobić samemu program z matematyki na poziomie liceum i pomoc
                          - powiedzieć dziecku, ze ma sobie radzić samo, a jak sobie nie poradzi, to do lopaty
                          - zbadać, dlaczego dziecko nie umie (nie znając materiału ani metod nauczania) i powiedzieć mu, zeby się uczylo samo, tylko inaczej.
                          - zmusić dziecko, zeby zamiast uczyć się tego, w czym jest doskonałe, cały czas poswięciło szlifowaniu tego, w czym jest najslabsze
                          Korepetyje z pojedynczego przedmiotu, z ktorym licealista sobie nie radzi, lekcje z fachowcem wydają się być raczej rozsądnym zalatwieniem kwestii. Pomysł, ze rodzic ma być omnibusem, zapewniającym licealiście osobiście pomoc ze wszystkich przedmiotów, inaczej jest nieudolny wychowawczo wydaje mi sie co najmniej dziwny. I kompletnie niezrozumiały.
                          Sa dzieci niezwykkle usdolnione w absolutnie wszystkich przedmiotach szkolnych, sporcie itd, a co najmniej jest jedno takie dziecko - syn Agatki. jednak większość dzieci ma czasem z czymś problem. Rozumiem, Agatko, ze znasz zarówno fizyke, jak i biologię czy francuski na poziomie liceum i nie jest dla Ciebie żadnym prblemem nauczenie licealisty dowolnego przedmiotu, ale my, zwykli śmiertelnicy nie zawsze umiemy wszystko.
                          • agatka_s Re: Korepetycje 12.06.11, 18:39
                            nie zrozumiałaś mnie verdano. Ja nigdy swojego dziecka niczego nie uczyłam i nie zamierzam. Jeśli do mnie przychodził i mówił "jak jest po angielsku to i tamto" to nawet jesli wiedziałam to radziłam aby użył sobie słownika. Nigdy nie spędziłam nawet 5 minut przy jego lekcjach.

                            Korepetycje od nauczyciela czy od rodzica to dokładnie to samo. Moze się różnią ceną.

                            Korepetycje są potrzebne własnie wtedy gdy już we wczesnych latach nie nauczylismy dziecka samemu się uczyc, w momencie problemów szukac pomocy u nauczycieli, w podrecznikach, w słownikach i innych pomocach, np u kolegów (kiedyś uczenie sie razem, to było całkiem popularne, teraz jest mniej, cho np u mojego syna jest to wciąż obecne, tyle ze przez internet, SMS). To właśnie kiedy rodzic już nie umie wyręczyc dziecka, bo własnie program go już przerasta, to zatrudnia korepetytora....(choc to nie zawsze tak wyglada)

                            Poza tym ja napisałam ze są czasem jakieś wyjatkowe sytuacje, które usprawiedliwią korepetycje. Niestety zjawisko wyglada na masowe (rynek korepetycji jest wyceniony na jakieś miliardy złotych), i ja mówie o masowym znajdowaniu najprostszego i nie wymagającego wysiłku (poza finansowym) rozwiązaniu, przez masy rodziców. Mnie się to nie podoba i tyle. To przede wszystkim utrwala tę patologie. Nauczyciele nie mają ŻADNEGO interesu (poza pasjonatami) uczy dobrze na lekcjach, bo odcieliby siobie swoje drugie źródło zarobkowania. Rodzicom się nie chce zadziałac inaczej, nauczycielom się opłaca i tak ten szwindel się kręci.
                            • jakw Re: Korepetycje 12.06.11, 18:58
                              Ale jak pamiętam masowe korepetycje w liceach, zwłaszcza przed maturą/egzaminami wstępnymi na studia, to występowały już ze 20 lat temu. Może teraz dotyczy to większej liczby osób, bo więcej idzie do liceum. I być może dotyczy osób młodszych niż 20 lat temu, bo czasem jeszcze trzeba dostać się do jakiegoś lepszego gimnazjum. A może i do jakiejś fajnej szkoły podstawowej - do której idąc dziecko 6-7-letnie pewnie musi mieć opanowany materiał co najmniej I klasy.
                              • agatka_s Re: Korepetycje 12.06.11, 19:18
                                jakw napisała:

                                > Ale jak pamiętam masowe korepetycje w liceach, zwłaszcza przed maturą/egzaminam
                                > i wstępnymi na studia, to występowały już ze 20 lat temu. Może teraz dotyczy to
                                > większej liczby osób, bo więcej idzie do liceum. I być może dotyczy osób młods
                                > zych niż 20 lat temu, bo czasem jeszcze trzeba dostać się do jakiegoś lepszego
                                > gimnazjum. A może i do jakiejś fajnej szkoły podstawowej - do której idąc dziec
                                > ko 6-7-letnie pewnie musi mieć opanowany materiał co najmniej I klasy.

                                Moim zdaniem mamy do czynienia de facto ze zjawiskiem mafii nauczycielskiej. Tak już było 20 lat temu...tylko że wtedy nauczyciel był Bogiem, uczeń był nic nie wartym gó...arzem, a rodzic był petentem, który przychodził do nauczyciela na kolanach.

                                Czasy się ciut zmieniły, to my rodzice mamy prawo wymagac od nauczycieli (oczywiscie jesli sami jestesmy choc ciut w porzadku, ale rozumiem że o jakis patologiach nie mówimy) tego aby porzadnie nauczyli nam dzieci. Ja rozumiem że sytuacje są różne, ale mało który rodzic zanim zdecyduje się na korepetycje naprawde analizuje z czego problem wynika. Jesli rodzice nie zmienia stosunku do korepetycji jako do rzeczy nagannej, to niestety taki dualn (obiegh oficjalny i obieg podziemny w postaci korepetycji)y system edukacyjny bedzie trwał na wieki, a nie tylko na nastepne 20 lat. Korepetycje to taki sam wrzód polskiej edukacji jak sciąganie, jak przemeldowywanie, jak plagiaty.
                                • jakw Re: Korepetycje 12.06.11, 21:59
                                  agatka_s napisała:

                                  > Ja rozumiem że sytuac
                                  > je są różne, ale mało który rodzic zanim zdecyduje się na korepetycje naprawde
                                  > analizuje z czego problem wynika.
                                  Ale z iloma rodzicami "korepetytowiczów" nt korepetycji rozmawiałaś - skoro podobno się ukrywają?
                                  • agatka_s Re: Korepetycje 12.06.11, 22:18
                                    jakw napisała:

                                    > agatka_s napisała:
                                    >
                                    > > Ja rozumiem że sytuac
                                    > > je są różne, ale mało który rodzic zanim zdecyduje się na korepetycje nap
                                    > rawde
                                    > > analizuje z czego problem wynika.
                                    > Ale z iloma rodzicami "korepetytowiczów" nt korepetycji rozmawiałaś - skoro po
                                    > dobno się ukrywają?
                                    >
                                    Moi znajomi się nie ukrywają, powiedziałabym że traktują to nawet jako powód do "dumy", jak to dbają o dzieci. I właśnie to mnie niepokoi, że to że dzieci mają korepetycje jest zupełnie normalne, wrecz pozytywne. Przy czym moim zdaniem, to naprawde nie są dzieci które tych korepetycji potrzebują-dobre szkoły (ale publiczne, bo jakos nikt kto ma dziecko w społecznej nie korzysta z korepetycji), porządne rodziny, kapitał kulturowy w domu. I to też nie jest ze są to dzieci jedynkowe, raczej trójkowe. Może taka moda ? Aby miec guwernerów w domu ? Serio, naprawde akurat te przypadki co ja znam, to lenistwo rodziców i kupowanie czystego sumienia, może nadrabianie czasu nie poswięcanego dzieciom ? A dzieci też już to zaakceptowały, że mają praktycznie 2 szkoły (no prawie). ja mówie o gimnazjum i późnej [podstawówce, bo licealistów z korepetycjami nie znam.
                                    • jakw Re: Korepetycje 12.06.11, 22:40
                                      agatka_s napisała:
                                      > Przy czym moim zdanie
                                      > m, to naprawde nie są dzieci które tych korepetycji potrzebują-dobre szkoły (al
                                      > e publiczne, bo jakos nikt kto ma dziecko w społecznej nie korzysta z korepetyc
                                      > ji),
                                      No cóż, trochę poobalam twoje przekonanie - znam dziecko ze szkoły społecznej, które z korepetycji korzysta.

                                      > I to też nie jest ze są to dzieci jedynkowe, raczej trójkowe.
                                      Ale te trójki to byłyby bez korepetycji czy są to trójki zdobyte po ciężkiej pracy na korepetycjach?
                                      Tak czy siak, jeśli to uczniowie trójkowi i z rodzin, jak to nazywasz, z kapitałem kulturowym, to może po prostu widzieliby dzieci w dość przyzwoitych liceach - a do takich z samymi 3 to chyba ciężko się dostać.
                            • Gość: menodo Re: Korepetycje IP: *.adsl.inetia.pl 12.06.11, 19:48
                              "Nauczyciele nie mają ŻADNEGO interesu (poza pasjonatami) uczy dobrze na lekcjach, bo odcieliby siobie swoje drugie źródło zarobkowania. Rodzicom się nie chce zadziałac inaczej, nauczycielom się opłaca i tak ten szwindel się kręci. "

                              Moim zdaniem ten mechanizm nakrecania sie rynku korepetycji jest bardziej skomplikowany.

                              Na pewno jest wiecej uczniow bioracych dodatkowe platne lekcje niz 20 lat temu - bo po prostu wiecej jest mlodziezy aspirujacej do matury czy studiow.
                              Wzrosl tez poziom zamoznosci, zwlaszcza w wiekszych miastach i ludzie, ktorzy kiedys placili za basen/tance/konie - placa teraz za chemie czy matematyka.

                              Natomiast nie upatrywalabym w tym jakiejs 'dywersyjnej' dzialalnosci nauczycieli - podejrzewam zreszta, ze wiekszosc korepetytorow to studenci.
                              Nie sadze tez, aby nauczycielkom z gimnazjum mojej corki ktos o zdrowych zmyslach chcial placic za prywatne u nich lekcje.

                              A czy i dlaczego rodzicom nie chce sie zadzialac inaczej?
                              Z moich doswiadczen matki dwojga doroslych juz dzieci i obserwacji losow wielu innych - znanych mi od zawsze - wynika, ze dzieci nie rozwijaja sie "prostoliniowo".
                              Te, ktore w podstawowce czy gimnazjum 'jechaly" na korepetycjach - nagle w liceum albo na studiach okazuja ludzmi, ktorzy znakomicie potrafia uczyc sie i pracowac bez niczyjego wsparcia.
                              I odwrotnie - swietnym absolwentom gimnazjow, ktorzy dostali sie do swietnych liceow - nagle zaczyna zaczyna odwalac, bo na przyklad sie zakochali i/lub zaczynaja sie buntowac przeciwko wszystkiemu, co im sie kojarzy z dotychczasowymi priorytetami. Pol biedy jesli trafia do przyjaznej szkoly - bo jesli nie, to jedynka za jedynka i wypad ze szkoly, bo trudny uczen to zagrozenie dla pozycji szkoly w rankingu. I wtedy korepetycje tez sa dla takiego czlowieka ratunkiem.
                              • joa66 Re: Korepetycje 12.06.11, 20:08
                                Nie znam motywacji rodziców płacących za korepetycje, nie wiem czy robili coś aby takiej sytuacji uniknąć.

                                Ale w jednym zgadzam się z agatką - nie można automatycznie decydować się na korepetycje, trzeba wyjasnic przyczynę jedynek - to jedyny sposób , aby ukrócić żonglowanie ocenami wg humorów niektórych nauczycieli. Warto też interesowac się sytuacją kiedy np uczniowie z podobnym potencjałem osiągają stale znacząco różne wyniki z matur, w zależności od nauczyciela.

                                • verdana Re: Korepetycje 13.06.11, 14:41
                                  Przyczyną korepetycji z matematyki branych przez moją córkę było to, że z matematyką sobie nie radziła na poziomie dodawania w zakresie dwudziestu. Trudno, aby nauczyciel licealny miał cierpliwość do uczennicy, która ma problem z podzieleniem 18 przez 2.
                                  Trudno też, abym powiedziała córce, ktora miała świadectwo złożone li i jedynie z szóstek i trójek (za wyjatkiem dwói z matematyki, postawionej z litosci), ze ma przestać uczyć sie do konkursów i olimpiad, a skupić się na samodzielnym przerabianiu zadań matematycznych. Korepetycje dla zdolnych uczniów, którzy nei sa zdolni ze wszystkiego bywają błogosławieństwem.
                                  Znam też szkołę, do której przyszło kuratorium, zdziwione różnicą na maturach - uczniowie mieli 2 z matematyki na świadectwie i 100% na maturze. Znam też szkołę, gdzie jedna z nauczycielek stawiała niemal same jedynki, osobiscie potem udzielając tych korepetycji - ale to nie są normalne sytuacje.
                                  • joa66 Re: Korepetycje 13.06.11, 17:10
                                    Przyczyną korepetycji z matematyki branych przez moją córkę było to, że z matematyką sobie nie radziła na poziomie dodawania w zakresie dwudziestu. Trudno, aby nauczyciel licealny miał cierpliwość do uczennicy, która ma problem z podzieleniem 18 przez 2.


                                    Z ciekawości - dlaczego korki dopiero w liceum?
                                    • verdana Re: Korepetycje 13.06.11, 21:27
                                      Bo warto liceum skończyć:)
                                      jako, ze córka była jednoznacznie ukierunkowana juz w podstawówce, żadna z nas nie widziała potrzeby dobrych ocen z matematyki. Wystarczył poziom "zdawalności". Kiedy ten poziom było trudno osiągnąć, córka poszła na korki. Aby osiągnąć poziom "2", tzn na tyle dobry, aby mogła zaliczyć rok, mylac się w dodawaniu...
                                      Dodam jeszcze, ze nie ma żadnych szans, aby moja córka nauczyła się dzielić, albo powiedzieć, jaka jest godzina na zegarku ze wskazówkami, bez dłuższego zastanowienia:)
                                      To specyficzna sytuacja, bo część matematyki, gdzie czyste liczenie jest nieistotne (logikę np) córka znała doskonale. Podobnie nie miała cienia problemow ze zrozumieniem statystyki na studiach.
                                      • menodo Re: Korepetycje 13.06.11, 22:13
                                        Moja corka tez jest mocno sprofilowana humanistycznie , ale matematyke ma jednak na dosc wysokim poziomie (matura), wiec sie z nia troche meczy - korepetycje w jej przypadku nie sa jednak konieczne, bo jakos zalicza bez zarywania nocy i histerii pt. nigdy tego nie zrozumiem, bo jestem kretynka.
                                        Gdyby byly - bez wahania bym jej te lekcje zalatwila. Po prostu uwazam, ze warto pomagac ludziom, ktorzy sie staraja, widac tego efekty w wielu dziedzinach, ale po prostu nie sa w stanie ogarnac wszystkiego:)
                                      • joa66 Re: Korepetycje 14.06.11, 06:35
                                        Rozumiem korki w takiej sytuacji, tylko cały czas się dziwię, że dopiero w liceum a nie w gimnazjum. Ale Twoja córka pewnie nie musiała zdawać matury z matematyki?

                                        p.s. a problem chyba znam ;) - i to kolejny dowód na to jak wiele zalezy od nauczyciela.
                                        • verdana Re: Korepetycje 14.06.11, 19:02
                                          Jakby była matura, to korki miałaby pewnie od podstawówki.
                                          Syn ma korki m.in. ze względu na maturę.
                                          A córka w gimnazjum korepetycji po prostu nie potrzebowała, miała tróję i to jej wystarczało. I tak nie miała szans na nauczenie się dodawania, więc korepetycje nawet nie pomogłyby w lepszym zdaniu egzaminu. Choc chodziła na kurs przed egzaminem, bez większych sukcesów.
                      • Gość: learning-to-fly Re: Korepetycje IP: 150.254.82.* 12.06.11, 16:31
                        Właśnie dowiedziałam się, że mnie rodzice zaniedbywali. Uroczo. A to tylko dlatego, że "kupili mi" korepetytorkę z 3o-letnim jak nie lepiej doświadczeniem, kilkudziesięcioma różnymi zbiorami zadań i fantastycznym podejściem do "matmoopornych". Dobrze, że się MOPS nie dowiedział, bo bym w domu dziecka skończyła :D
                        A na serio, nie każdy mieszka w dużym mieście, żeby szkoły móc w nieskończoność zmieniać. U mnie w mieście gimnazja są 3, każde z innym językiem, liceum jedno. W moim profilu w Warszawie była jeszcze tylko jednak klasa, na dodatek pierwszy rocznik, jeden wielki eksperyment. To gdzie się wtedy przenieść?
          • Gość: menodo Re: Korepetycje IP: *.adsl.inetia.pl 12.06.11, 10:05
            miałam kilka zabawnych sytuacji związanych z jakimś nadmiernie emocjonalnym stosunkiem do korepetycji i robieniem z nich sekretu. "

            Ja tez. Na poczatku 3 klasy gimnazjum moja corka zdziwila sie, ze jej kolezanki w weekendy nie maja na nic czasu, nie chca sie umawiac, maja wylaczone komorki itd.
            Po jakims czasie okazalo sie, ze mamy 3 dziewczynek, "w tajemnicy" przed innymi, zapisaly swoje corki na sobotnio-niedzielne caloroczne kursy przygotowujace do egzaminu.

            • joa66 Re: Korepetycje 12.06.11, 10:10
              Zastanawiam się na ile to wynika ze wstydu przed okazaniem słabości czy z popularnego trendu "nie zalezy mi, nic nie robię, jakoś samo mi to wchodzi do glowy". Wypada być zdolnym luzakiem, pracowitym juz trochę mniej :)
              • Gość: menodo Re: Korepetycje IP: *.adsl.inetia.pl 12.06.11, 13:48
                joa66 napisała:

                > Zastanawiam się na ile to wynika ze wstydu przed okazaniem słabości czy z popul
                > arnego trendu "nie zalezy mi, nic nie robię, jakoś samo mi to wchodzi do glowy"
                > . Wypada być zdolnym luzakiem, pracowitym juz trochę mniej :)"

                W tym konkretnym opisywanym przeze mnie przypadku podejrzewam niestety - dodatkowo - motywacje rywalizacyjne. Takie na przyklad: nie mowmy innym, zwlaszcza tym, ktorzy sa nasza konkurencja w rekrutacji do liceum, bo jeszcze tez sie zapisza...
                • joa66 Praca własna ucznia 12.06.11, 16:39
                  Z Waszego doświadczenia - czy uczeń może sie bardzo dobrze przygotować do egzaminów praktycznie SAM czy duży wkład nauczyciela (prywatnie lub w szkole) jest jednak niezbędny?
                  • agatka_s Re: Praca własna ucznia 12.06.11, 16:53
                    joa66 napisała:

                    > Z Waszego doświadczenia - czy uczeń może sie bardzo dobrze przygotować do egzam
                    > inów praktycznie SAM czy duży wkład nauczyciela (prywatnie lub w szkole) jest j
                    > ednak niezbędny?

                    Do egzaminów tj sprawdzianu, i egzaminu gim, moje dziecko było przygotowywane przez szkołe. Były to dwie różne szkoły, ale system pracy podobny, odrębne zajęcia przygotowywujace tylko do egzaminów. Poza tym syn niczego nie robił.No moze kilka testów zrobił sam, bardziej dla jakiejś orioentacji, niż dla cwiczeń,

                    Natomiast do egzaminów językowych (do gimnazjum na Nowowiejskiej, teraz do liceum 2j) oraz do konkursu, syn przygotowywał się sam. Tzn miał arkusze z lat poprzednich i na nich cwiczył, plus sam (częściowo przy mojej pomocy, ale to bardziej chodziło o czas niż o to ze sam by nie dał rady) z internetu wydrukował sobie materiały i z nich się uczył (np do angielskiego cała gramatyka, bo de facto nie ma takiego podrecznika z samą gramatyką).Dziecko siedziało i tłukło cwiczenia w komputerze prawie codziennie z godną podziwu determinacja.

                    To pewnie zależy od ucznia, mysle że są tacy którym jakiś chcoby cień nauczyciela jako bata nad głową jest niezbędny, albo kogos kto pokieruje zorganizuje, sa zaś tacy którzy potrafią sobie dac rade samodzielnie. Mam wrażenie że mature z kilku przedmiotów (np WOS, ang, niem czy nawet polski) mój syn dałby rade napisac sam się przygotowywujac, ale nie ze wszystkich, mysle że do matmy, fizyki, chemii nauczyciel byłby mu niezbędny (przy czym on ma bardzo dobra baze z gimnazjum, dlatego jestem taka pewna).
                  • hawa.etc Re: Praca własna ucznia 12.06.11, 17:53
                    Do egzaminów językowych jest potrzebny ktos, kto będzie czytał wypracowania i konwersował. Gramatyka, słownictwo, czytanie, słuchanie - można samemu.
                    Na egzaminach gimnazjalnych się nie znam, bo kiedy je zdawałam, to miał u mnie niski priorytet.

                    Matura... Zdałam nieźle i nauczyciele byli mi potrzebni tylko do sprawdzania wypracowań (ale ja nie zdawałam przedmiotów ścisłych). Ta matura wymaga wyćwiczenia sobie pewnych odruchów i wpasowania się w schemat, a to mozna wyrobić tylko przez praktykę. Według mnie niezawodnym sposobem na dobre zdanie egzaminu jest kupienie sobie książki z ćwiczeniami maturalnymi(ja korzystałam z wydawnictwa, które organizuje próbne matury) i po prostu przerobienie jej całej ze sprawdzaniem odpowiedzi w podręcznikach i potem w kluczu. Kiedy się już całą przerobi, można wydrukować wszystkie matury, jakie się znajdzie w internecie (razem z próbnymi, poprawkowymi, tymi z 2002, etc.) i też je rozwiązać, sprawdzając odpowiedzi z kluczem. Do języków fajne są repetytoria Direkt z ćwiczeniami.

                    Nauczyciel może uzupełniać pracę ucznia, ale nie wytłucze za niego iluś tam testów. Nie jest potrzebna nauka jako taka, tylko wytrenowana znajomość struktury egzaminu. Informacje wejdą same, przy tłuczeniu matur.
                  • selerr Re: Praca własna ucznia 13.06.11, 09:54
                    joa66 napisała:

                    > Z Waszego doświadczenia - czy uczeń może sie bardzo dobrze przygotować do egzam
                    > inów praktycznie SAM czy duży wkład nauczyciela (prywatnie lub w szkole) jest j
                    > ednak niezbędny?

                    Oczywiście, że może sam, zwłaszcza w przypadku dziecka, które samo z siebie i bez przymusu czyta książki i potrafi przyswajać wiedzę. Co więcej, większość lekcji w szkole to czas zmarnowany z punktu widzenia zdobywania wiedzy, zwłaszcza jeśli lekcja nie wnosi niczego więcej poza wiedzą, którą uczeń i tak może sobie przeczytać z podręcznika. Nauczyciel jest pomocny, ale tylko dobry nauczyciel. Są natomiast nauczyciele, których działanie wręcz opóźnia zdobywanie wiedzy. Miałem okazję się o tym przekonać w przypadku mojego młodszego dziecka, po którego lekcjach z pewnego przedmiotu konieczne było ponowne "przerobienie" przez nas w domu każdej lekcji, wyjasnienie i sprostowanie tego, co nauczyciel dzieciom nagadał (czyli w sumie takie domowe korepetycje, całe szczęście, że byłem akurat w tym dość kompetentny). Przy czym niewiele to mialo wspólnego z ocenami. Coś po prostu jest nie tak, kiedy uczeń z czwórką na koniec gimnazjum mówi, że nic z tego i tak nie rozumie i jest to - w przypadku tego konkretnego nauczyciela - regułą.
                    Jeśli chodzi o korepetycje, to sam miałem okazję udzielać w liceum, ale to raczej w sytuacjach specyficznych - dziecko z zaległościami po chorobie (częste nieobecności) oraz inna osoba, która zdecydowała się zdawać ten przedmiot w zakresie rozszerzonym na maturze, mimo że w szkole miała podstawę. Średnio pojmuję branie korepetycji tak z automatu i na wszelki wypadek, mimo że dziecko tego nie potrzebuje albo tylko dlatego, że musi być najlepsze ze wszystkiego. Do kursów mam bardzo sceptyczne podejście. Choć np. pomysł kursu przedmaturalnego w postaci warsztatów chemicznych (eksperymentalnych) dla kogoś, kto przez 6 lat nauki w gimnazjum i liceum nie miał możliwości wykonania żadnego doświadczenia, a wybiera się na kierunek z tym związany, uważam za dobry.
                  • malila Re: Praca własna ucznia 13.06.11, 10:17
                    Ale w jakim sensie? Chodzi o to, czy uczniowi do nauki potrzebny jest nauczyciel? Czy o jakieś dodatkowe wsparcie w ramach przygotowań do egzaminu?
                    • dr_pitcher Re: Praca własna ucznia 18.06.11, 22:53
                      Moi chodzili z matematyki i nie dlatego, ze mieli jedynki tylko dlatego, ze byli lenie sobacze. Korepetycje daly im strukture. W szkole byli jednymi z lepszych w matematyce ale sami nauczyciele mowili, iz stac ich na wiecej. Moje i moje zony grozby, proby pomocy spelzly na niczym, a zatem mieli korepetycje, za ktore placili z wlasnych pieniedzy. Nauczyli sie uczyc i pojeli, ze nauka to nie tylko zrozumienie ale i praca. Dzieki koreptycjom podniesli srednia na tyle by moc wybierac kierunki studiow, a nie denerwowac sie czy sie dostana, a na samych studiach mieli chwile oddechu bo a) mieli czesc materialu opanowana, b) wiedzieli co to znaczy dobra praca. Zyjemy w spoleczenstwie konkurencyjnym, rezultaty, oceny sie licza - jesli widzimy, ze dziecko stac na wiecej - to czemu nie? Szkola, w pierwszym rzedzie winna sie zajac tymi, ktorzy maja powazne problemy, dla leniwych czy obibokow moze nie miec czasu i wowczas wkraczaja rodzice i korepetytor. Nota bene nie uwazam, ze uczenie swoich wlasnych dzieci to zdrowa sytuacja (przynajmniej na dluzsza mete)

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się

Nie pamiętasz hasła lub ?

Nakarm Pajacyka