tezetto
11.05.16, 18:26
Witam was drodzy forumowicze.
Chciałbym wam przedstawić moją przygodę ze spółdzielnią mieszkaniową Bródno w Warszawie i to jak próbowali ode mnie wyłudzić pieniądze.
Na wstępie wspomnę o ludziach, którzy tam pracują:
- młodzi raczej są w porządku. Da się z nimi dogadać i uzyskać jakieś informację.
- stara gwardia: ubolewający nad tym, że spółdzielnie nie mają już takiej władzy jak kiedyś i w których płynie komunistyczna krew. Prezes SM jest bogiem, wszechwiedzącym, alfą i omegą.
Teraz przedstawię wam moją przygodę.
We wrześniu 2015 roku nabyłem lokal jako odrębną własność. Wszystko było pięknie, ładnie do czasu, do kiedy w styczniu 2016 r. przyszło wezwanie do zapłaty z informacją o wpisaniu do Krajowego Rejestru Dłużników. Na wezwaniu była oczywiście niebotyczna kwota do zapłaty w wysokości 3 tysięcy złotych.
Oczywiście nie wiedząc o co chodzi poszedłem do SM. Uzyskałem tam informację, że kwota ta jest za centralne ogrzewanie za okres 1.07.14 r. do 30.06.15 r. kwota tak wysoka ponieważ właściciel nie udostępnił lokalu w celu odczytu podzielników ciepła i policzono ryczałtem. Doszły do tego odsetki wiec było ponad 4 tys do zapłacenia.
Ok. Wszystko w porządku, tylko dlaczego mam płacić nie swoje długi (zaznaczam że lokalu nie posiadałem w tym okresie i nabyłem go jako niezadłużony).
Teraz najlepsze tłumaczenie prezesa: Prezes oczywiście wiedział, że dług nie jest mój tylko poprzedniego właściciela. Dodał również, że nie będzie szukał poprzedniego właściciela skoro teraz jest to mój lokal, to ja powinienem zapłacić.
Idąc jego tokiem rozumowania: to lokal zrobił zadłużenie a nie poprzedni właściciel, więc moja odpowiedź na to: skoro lokal zrobił zadłużenie to niech lokal to spłaci.
Oczywiście zasłaniał się regulaminem spółdzielni i według niego to ja powinienem zapłacić (wgl. według wszystkich tam pracujących regulamin spółdzielni jest ważniejszy niż K.C, konstytucja i międzynarodowe umowy ratyfikowane). Oczywiście w akcie notarialnym jest zapis art. 548 K.C. że wszystkie korzyści i ciężary przechodzą na kupującego od dnia nabycia a prezes dalej swoje, że regulamin ... bla bla bla. Podałem również przykład PGNIG - firma ta podeszła ładnie do tematu ponieważ przeksięgowała rachunek i rozbiła kwotę na poprzedniego właściciela i na mnie naliczając mi koszty od września.
Pewnie nasuwa wam się myśl dlaczego dostałem od razu wezwanie do zapłaty a nie rozliczenie kosztów c.o.
Już odpowiadam. Chciałem aby rachunki przychodziły do mnie na maila. Niestety dostałem tylko jedno rozliczenie wody i tyle. Nie wiem, może pani Krysia nie umie wysyłać "emajla" - no trudno. Przy okazji dowiedziałem się o dwóch podwyżkach czynszu w przeciągu 5 miesięcy.
Wracając do tematu: po kontaktach z prawnikami dowiedziałem się, że jak inne metody załatwienia sprawy nie pomogą, będzie to uznawane za wyłudzenie pieniędzy czyli przestępstwo i wystąpienie na drogę sądową.
Po żmudnych dążeniach do załatwienia sprawy złożyłem reklamację. Miało to miejsce w styczniu. Szybko dostałem odpowiedź, że kwota zostaje "zawieszona" i SM będzie dochodziła z kogo to ściągać pieniądze.
Szanowni Państwo dochodzimy już do finału - w maju dostałem pismo, że sprawa jest już załatwiona i poprzedni właściciel zapłacił. Jaka jest prawda? Nie wiem. Najważniejsze jest to, że ponad 4 tys. nie zalegają mi do zapłaty.
Wyobraźcie sobie jaki przestępczy proceder prowadzi SM. Załóżmy, że takie coś by dostała wasza babcia, mama czy ciocia. I co by zrobiła? Zapłaciłaby, pewnie zadłużając się przy tym.
Ogólnie jest jeszcze kilka sytuacji z tą Spółdzielnią wartą opisania ale to co we mnie najbardziej uderzyło i zeżarło mi nerwów właśnie wam przedstawiłem.
Chciałem was przestrzec przed takimi nieuczciwymi praktykami i może znajdę kogoś kto miał podobne sytuacje i chce zawalczyć o wspólnotę. Jak wiadomo w kupie siła
Jakby ktoś miał podobną sytuację służę pomocą.