ela_102
07.03.08, 20:05
Nie tak dawno mysza postawiła przed nami tezę o "samodzielnych"
i "niesamodzielnych" sadząc ze Ci drudzy to biedni pozbawieni
Miłości i wsparcia bliskch osób...ludzie...rekompensujący brak
spelnienia podstawowych emocji uczestnictwem w terapiach i w AA...
ja uważam ją za absolutnie mylną ale mam na jej miejsce swoją...
którą tutaj przedstawię...
na tym Forum nie o sposoby wychodzenia z uzaleznienia jest spór..
lecz o to co z tego uzaleznienia nalezy wyprowadzić..
samodzielni...odrzucają czynnik duchowy...(nie ma potrzeby leczenie
czegoś co nie istnieje) i dla mnie jest to bardzo logiczne jak i
uzasadnione...po co mam dbać o "ogon" którego nie posiadam...lub o
trzecią nogę...
"niesamodzielni" dawono uporawszy się z własna chorobą w jej czesci
cielesnej i psychicznej...zajmują się rozwojem "swojej" duszy...
co wywoluje u pierwszych ogólny smiech i kpinę...no bo ONI dbaja o
coś co nie istnieje...(rzeczywiscie moze to sie wydawać idiotyczne)
Ci co są posrodku twierdząc że jakąś tam duchowośc posiadają ale nie
mają potrzeby jej "rozwoju" tak naprawdę nie wiedza o czym piszą...
bo gdyby ten czynnik uznawali...nigdy nie kpili by z tych co
podarzają ta drogą...
w końcu ten czynnik istnieje zupelnie poza alkoholizmem...pomimo
alkoholizmu...(wiele osob nieuzaleznionych się rozwija) a w moim
przypadku dzięki niemu...
tak sobie porozważałam...
może inni też mają coś do powiedzenia...(nie czytaj Judzenia)