11.01.06, 11:58
Zawsze sie zastanawiam czy piszacy na tym forum, czyli wy, to tacy co
przyjechali do Anglii za chlebem porzucajac wszystko co mieli w Polsce
(pewnie niewiele) czy tez tak jak ja - troche przez przypadek...przez studia,
przez meza, przez dzieci, przez zbieg okolicznosci. Jestem tu i juz sobie
zycia gdzie indziej nie wyobrazam bo tu jest moj dom. I pelna podziwu jestem
dla tych ktorzy zostawiaja za soba swoje aspiracje zawodowe, cieplo rodzinne,
ojczysty jezyk, polskie jedzenie, babcie i dziadkow i przyjezdzaja tutaj zeby
pracowac w niezgodnych z kwalifikacjami zawodach i mieszkac w dzielnicach
gdzie szanujacemu sie Anglikowi (jak to ktos kiedys napisal) nawet przez mysl
nie przeszedlby spacer. I jak jest z wami? Wiem ze te sztuczne granice
motywow czasami sie zamazuja ale troche jest w tym prawdy - albo przypadek
albo emigracja za chlebem z maslem.
Obserwuj wątek
    • steph13 Re: emigracja 11.01.06, 12:13
      Skonczylam w Polsce anglistyke, odpracowalam swoje, przymusowe wtedy, 3 lata w
      szkole i za nauczycielskie oszczednosci wypuscilam sie w slepo na wakacje do
      Anglii. W tym roku uplynie dokladnie 30 lat od rozpoczecia tej wakacyjnej
      przygody.Ciesze sie, ze mialam odwage i adventure spirit aby podjac taka
      decyzje. Poczatkowo rodzice rozpaczali i namawiali do powrotu ale ja sie
      uparlam. Potem przyszedl tutejszy maz, rodzina etc i 'the rest is history'. Nie
      bylo momentu kiedy zalowalabym tej spontanicznej, mlodzienczej decyzji,
      podjetej w sumie 'tak sobie'.
      • duende1 Re: emigracja 11.01.06, 12:42
        przypadek. skonczylam iberystyke i nie bardzo wiedzialam co dalej. nie
        usmiechalo mi sie szukanie od razu powaznej pracy i zostanie w krakowie bo
        wiedzialam, ze gdyby tak bylo (gdybym dostala tam prace) to juz bym wsiaknela.
        pomyslalam wiec sobie :) "a moze naucze sie angielskiego"? no i postanowilam
        przyjechac do anglii. najpierw mialam studiowac i pracowac, potem ze
        studiowania zrezygnowalam, mialam nawet wracac do domu po kilku miesiecznej
        wakacyjnej pracy, ale sie zakochalam.
        no i jestem :)
        jest mi latwiej ze swiadomoscia, ze jestem tu, bo chce, a nie dlatego, ze
        zmusila mnie sytuacja. nie mowie, ze ten drugi motyw w jakikolwiek sposob
        gorszy. tyle, ze ja bym pewnie czesto byla tym zdolowana. a tak, to wiem, ze
        jesli kiedys urodzi mi sie w glowie pomysl pojechania gdziekolwiek, (polska,
        hiszpania?) to pojade.
        na razie sie nie zapowiada :)
      • eballieu Re: emigracja 11.01.06, 12:45
        Ja do Anglii nie emigrowalam na stale.
        Pewnego dnia, w mroznej Polsce spotkalam faceta.
        I wtedy po jakims czasie znania sie, on zapomnial o propozycje wyjazdow gdzies
        tam do Azji w celach zawodowych, a ja przestalam myslec o dalszej nauce we
        Francji. Obydwoje kochamy Polske. Taka, jak jest, choc jestesmy wobec tej
        milosci krytyczni:-)
        Wiedzielismy jednak, ze pewnego dnie jego kontrakt w Polsce skonczy sie, a ze
        chcielismy nieco "pojezdzic" po swiecie, to kiedy zaproponowanuo mu prace w UK -
        zdecydowalismy sie propozycje przyjac.
        UK dla nas bylo ogromnym zaskoczeniem. Przypadek to tez, ze wlasnie wtedy on
        zaczal byc tu potrzebny.
        Podobnie jak wy nie zaluje wyjazdu, choc wiem, ze do Polski raczej jzu nei
        wrocimy, bo dwa razy do tej samej placowki nie wysylaja.
        jestem szczesliwa na tej naszej emigracyjnej drodze, mysle ze gdyby przyszly
        kontrakt mialbyc w Uzbekistanie chocby, to pojedziemy. Choc..... obojgu nam
        brakuje kontynetu. Ale na kontynencie to sobie jeszcze pomieszkamy.
        Teraz sa inne plany:-)
        A z teskonty do kontynentu wpadlismy na pomysl spedzenia Wielkanocy w Krakowie.
        udalo nam sie do pomyslu zachecic cala rodzine i tym sposobem cala rodzina
        zjezdza sie do Krakowa! Och cieszymy sie z tego, tak jak male dzieci.
        Ale Anglie mimo wszystko bardzo lubimy. Choc zycia na stale sobie tu nei
        wyobrazamy. Nie ze wzgledu na to co czasami tu pisze, ale z bardzo prostej
        przyczyny - my chcemy zyc blisko rodziny. Jednak jesli keidys bedzie nam dane
        mieszkac ot chocby w Modenie czy Turynie, to kto wie kto wie. Moze pokochamy na
        tyle Italie, ze wtedy ona stanie sie naszym domem.
        Wyjazd ten okreslilabym jako poznawczo - emigracyjny.


        • tuti Re: emigracja 11.01.06, 15:26
          a ja w polsce zostawilam sliczny dom, w ktorym nie zdazylam pomieszkac bo
          niedawno sie przeprowadzilam..i ogrod..i poranki w pizamie z kawa w ogrodzie..I
          brata z cudna coreczka, nie wspominajac o rodzicach.No ale zawsze i im i sobei
          tlumaczylam ze taka chwila w zyciu i tak pewnie nastapi.Zwlaszcza ze to oni co
          roku wysylali mnie ( bezskutecznie) na wakacje za granica, w celach szlifowania
          jezyka (francuskiego badz wloskiego, jak wiadomo jestem po romanistyce).
          ze akurat skonczylam studia , i zaczelam szukac pierwszej pracy, bez roznicy
          bylo mi czy znajde ja w pl czy w anglii ( no dobra, tu lepiej placa)
          oczywiscie...gdyby nie moj anglik, nie bylo by mnie tutaj..
          Zostawilam w polsce duzo, ale duzo z anglii korzystam tez..

          I tez odczuwam spokoj psychiczny zwiazany z tym ze nie musze (nie jestem
          wystawiona na ciagle ataki) zyc polityka polska..a angielska tez nie zyje.

          Angielka to ja nigdy nie bede chciala zostac, dobrze mi, polce w Anglii..
          choc mi to pewnie wszedzie indziej tez dobrze bylo..
    • formaprzetrwalnikowa Re: emigracja za bulka z szynka ;) 11.01.06, 13:46
      moja emigracja byla przemyslana od poczatku. przyjechalam tu, zeby pracowac w
      zawodzie, zgodnie z kwalifikacjami, za pieniadze nalezne osobie z moim
      wyksztalceniem i doswiadczeniem. przyjechalam tu takze, zeby spokojnie zyc,
      zeby nie babrac sie w srodowiskowym bagienku, nie obijac sobie glowy uderzajac
      co chwila o szklany sufit mozliwosci rozwoju (glowy, bo plecow w polsce nie
      mam ;-)). przyjechalam tu takze po to, zeby wreszcie normalnie zyc z moim
      mezczyzna: nie na dwa domu, nie ciagle w rozjazdach, miec czas na realizacje
      marzen, hobby, leniuchowanie.
      Last but not least: przyjechalam tu po to, zeby zyc w normalnym kraju, zeby nie
      wsciekac sie kolejnymi bzdurnymi ustawami, kolejnym grzebaniem przy ustawie
      zdrowotnej, kolejnym zwyciestwem pseudosprawiedliwosci nad demokracja i
      moherowych beretow nad wolnoscia.
      zeby wreszcie moc zwyczajnie zyc.
      I tak sie dzieje
      :)
      • duende1 Re: emigracja za bulka z szynka ;) 11.01.06, 13:56
        forma, ja nie myslalam, ze mieszkajac tutaj nie bede sie musiala denerwowac
        polityke i zapierajaca dech durrrrnora rzadzacych, a teraz ten spokoj
        psychiczny jest jednym z powodow, dla ktorych chce tu zostac.
      • vygotsky Re: emigracja za bulka z szynka ;) 11.01.06, 14:02
        Czyli zbyt reprezentatywne dla polskiej emigracji chyba nie jestesmy. Polacy to
        zapewne heterogeniczna grupa i sporo jest takich jak wy (my) ale co z tymi co
        mieszkaja w jedenastu w jednym mieszkaniu i szoruja podlogi za £4? Tacy chyba
        tez sa tylko pewnie nie maja czasu, warunkow, komputera zeby tu cos dodac. Sa
        niewidzialni. A gdzie sie ich spotyka w UK?
        I kto na ulicach i w sklepach klnie? Wy czy ci inni?
        • aniaheasley Re: emigracja za bulka z szynka ;) 11.01.06, 14:10
          Zajrzyj na londynek.net - tam dyskutuja ci co to w jedenastu w jednym
          mieszkaniu. A spotyka sie ich w kazdym juz chyba zakatku Londynu. Z reklamowka
          z Lidla, z wasami i z plecakiem.
          • ewmag Re: emigracja za bulka z szynka ;) 11.01.06, 14:18
            A co jest zlego w noszeniu plecaka? Albo w wasach? Co drugi starszy Anglik ma
            wasy i jakos to nikogo nie razi.
            • aniaheasley Re: emigracja za bulka z szynka ;) 11.01.06, 14:25
              Czy ja mowie ze jest to cos zlego?? Podalam po prostu typowe elementy wygladu
              polskiego emigranta za chlebem.
              • evian5 Re: emigracja za bulka z szynka ;) 11.01.06, 16:25
                To nie sa typowe elementy polskiego emigranta za chlebem. W ogole to ja nie
                rozumien takiego lekko noszalanckiego i lekcewarzacego tonu.
                To, ze ktos mieszka w 11 osob w jednym domu, no i co? Dzielisz polakow na 'my' i
                'oni', tych lepszych i tych gorszych. Dlaczego?
                Rozumiem ludzi, ktorzy pare miesiecy po przyjezdzie do obcego kraju nie
                wynajmuja od razu dwusypialniowego domu z ogorodem tylko pokoj. Nawet jesli maja
                dobra prace, dobre zarobki, to moze chca troche zaoszczedzic? Przynajmniej na
                poczatku, a nie wydawac od razu 1000 funtow na dom, tylko po to aby pokazac, ze
                jest sie lepszym od innych?!
                A jeli nawet zarabiaja niewiele i 'szoruja podlogi za 4 funty' to czy jest w tym
                cos hanbiacego? Czy od razu taka osobe zakwalifikujesz do grupy 'przeklinajacych
                na ulicy'? dlatego, ze mniej zarabia do ciebie? Ze nie stac jej/jego na piekny dom?
                Podrozujac troche po swiecie, zwlaszcza po Indiach przekonalam sie, ze zadna
                praca nie hanbi, czesto jest luksusem, na ktory nie kazdy moze sobie pozwolic.
                W Indiach 5 letni chlopcy zamiataja podlogi w pociagach a potech chodza i
                zbieraja datki. To ich sposob zarabiania na zycie.
                W Londynie widzialam mlodych ludzi zebrzacych w metrze, mialam ochote pogonic
                ich kijem. Natomiast do polaka szorujacego podlogi za 4funty mam szacunek,
                dlatego ze pewnie jest to ciezka praca, slabo platna i trzeba miec duzo
                determinacji zeby to robic.
                Ja mam to szczescie, ze moj maz pracuje w swoim zawodzie, zarabia bardzo dobrze
                i ja moge sobie pozwolic na to zeby calymi dniami siedziec przy komputerze,
                robic zakupy przez internet i pichcic smaczne obiadki. Ale gdyby on nie pracowal
                i gdybysmy nie mieli pieniedzy to na pewno oboje bysmy bysmy wykonywali taka
                prace jaka bylaby dostepna, nawet sprzatanie za 4funty i robilibysmy zakupy w
                Lidl. I wcale przez to nie zaczelabym zle sie wyrazac na ulicy i nie poczulabym
                sie gorsza od innych polakow, ktorzy mysla, ze sa lepsi bo pracuja w swoim
                zawodzie, zarabiaja niezle i maja ladne domy.
                Przepraszam, ze sie troche uniosla i rozpisalam, ale ton niektorych wypowiedzi
                mnie denerwuje. Jesli kogos urazilam to przepraszam.
                • eeela Re: emigracja za bulka z szynka ;) 11.01.06, 16:44
                  Byc moze nonszalancki i lekcewazacy ton ma jakies podstawy. Oczywiscie
                  generalizowac nie wolno, ale jednak duza czesc spotykanych przeze mnie rodakow
                  bedacych tu "za chlebem" to ludzie, z ktorymi nie mam ochoty miec do czynienia:
                  klnacy, wulgarni, nieuprzejmi, pelni pogardy dla obczyzny, ktora ich przyjela,
                  jednoczesnie odcinajacy sie od korzeni i nie chcacy miec nic wspolnego z krajem,
                  z ktorego przybyli. Nie moge cenic ludzi, ktorzy gardza calym swiatem, robia
                  pieniadze po to, zeby je wydac na piwo i kablowke (i nic wiecej), a sami soba
                  wiele nie reprezentuja. Jasne, wielu jest prostych, dobrych ludzi, ktorymi
                  gardzic nie jest sluszne. Ale niestety czesto spotyka sie takich typkow, przez
                  ktorych odechciewa sie kontaktow z miejscowa Polonia w zupelnosci.
                • vygotsky Re: emigracja za bulka z szynka ;) 11.01.06, 16:59
                  evian5,
                  Tak jak napisalam mam pelen szacunek i patrze z podziwem na tych ktorzy pracuja
                  za £4 bo nic innego narazie robic nie moga. Tez to robilam (w zasadzie nie
                  klne) Chodzilo mi o to wlasnie ze tutaj na forum mam wrazenie jest wiecej
                  forumowiczek/ow ktorzy robic tego nie musza. Bo nie wmowisz mi ze ktos woli za
                  £4 podlogi szorowac niz za 15 przy biurku siedziec (chociaz dyskusja juz o tym
                  byla). Co do przeklinania - ktos przeklina bo slowo kurwa od mniej wiecej 2 lat
                  slyszy sie na porzadku dziennym przechadzajac sie po ulicach Londynu. I znowu
                  nie twierdze ze nieprzeklinanie jest wyzsze niz przeklinanie. Bo z jakiej
                  racji? To tylko kulturowa i spoleczna roznica w wyrazaniu mysli opinii itp. A
                  co do kultur to nie lubie ich osadzac. Pytalam tylko do jakiej grupy emigrantow
                  sie zaliczacie i nie insynuuje ze ktoras jest lepsza lub gorsza. Mieszkanie w
                  11 osob ma swoje zalety - np mozna sobie rozlozyc zmywanie, prowadzic ciekawe
                  dyskusje przy kolacji z roznymi ludzmi. To troche jak w akademiku a ja te czasy
                  wspominam bardzo dobrze. Niedawno byl watek mieszkania dwoch rodzin w jednym
                  domu - nie mialabym nic przeciwko temu jesli znalazlabym fajna rodzine - dzieci
                  maja towarzystwo, mozna sobie podrzucic malolaty. To w ile osob chcemy mieszkac
                  jest spolecznie skonstruowane i narzucone nam przez pewne spoleczne wzory od
                  ktorych tak trudno co niektorym odejsc. Piszac 'my' odnioslam sie do tych kilku
                  osob ktore napisaly i ktore najwyrazniej za chlebem nie przyjechaly. Ale znowu-
                  czymze jest przyjazd za bulka z szynka? Komu co potrzeba / wystarcza jest
                  bardzo wzgledne. Lidl bardzo lubie - maja wspaniale przetwory nabialowe,
                  wedline tysiac razy lepsza niz w innych supermarketach wg mnie i tylko zaluje
                  ze najblizszy Lidl jest bardzo daleko. Pozdrawiam.
                  • aniek133 Re: emigracja za bulka z szynka ;) 11.01.06, 17:05
                    .... no i te slodycze lidlowskie... mniam :))))
                  • evian5 Re: emigracja za bulka z szynka ;) 11.01.06, 17:07
                    moze i masz racje, ja chyba po prostu jakos do tej pory nie spotkalam takiego
                    'towarzystwa' o jakim piszesz. mimo, ze mam kontakt z kilkoma polkami, to sa to
                    osoby, z ktorymi dobrze sie rozumiem i mamy wspolny jezyk. poza tym, to nie
                    szykalam polskiego towarzystwa na emigracji, bo generalnie to jestem ciekawa
                    swiata i nowych ludzi i nie czuje potrzeby zamykania sie w polskim gronie. moj
                    maz i jego przyjaciele to obcokrajowcy.
                    moze niepotrzebnie sie umioslam, nie lubie generalizowania, wrzucania wszystkich
                    do jednego worka i dzielenia spoleczenstwa pod katem pracy, zarobkow i sklepow w
                    ktorych robia zakupy.

                    pozdrawiam
                    • deadeasy a ja jechalam dzisiaj z K-Polakami :) 12.01.06, 23:12
                      Pierwszy raz jechalam z klnacymi siarczyscie Polakami. Nie wiem dokladnie ilu
                      ich bylo, 2 - 3? "No wiesz K, jak slonce K swieci to K.... itd. Nie
                      przesadzam. Facet nie potrafil sklecic jednego zdania bez przynajmniej jednego
                      K w srodku. Nie dziwie sie wiec, ze takie osobniki maja trudnosci z nauczeniem
                      sie jezyka obcego jesli bez K ani rusz. Musialam sie od smiechu powstrzymywac.
                      Na ich korzysc przemiawial fakt, ze sie nie darli na caly przedzial. :)
                      Przeklenstwa dopiero zalapalam stojac w korytarzu, czekajac az sie kolejka
                      zatrzyma. Towarzystwo ponad 40.
        • princessjobaggy Re: emigracja za bulka z szynka ;) 11.01.06, 23:27
          vygotsky napisała:

          > Czyli zbyt reprezentatywne dla polskiej emigracji chyba nie jestesmy. Polacy
          to zapewne heterogeniczna grupa i sporo jest takich jak wy (my) ale co z tymi
          co mieszkaja w jedenastu w jednym mieszkaniu i szoruja podlogi za £4? Tacy
          chyba tez sa tylko pewnie nie maja czasu, warunkow, komputera zeby tu cos
          dodac. Sa niewidzialni.

          Nie podoba mi sie podzial na 'my (wy)' i 'oni'. Nie obchodzi mnie ilu jest
          Polakow mieszkajacych po 11 w jednym domu czy pracujacych za £4. Kto wie, moze
          wielu z nich jednak podczytuje to forum, tylko nie chca sie odzywac, bo czym tu
          sie pochwalic? Czy jestem reprezentatywna dla polskiej emigracji czy nie, tez
          jakos niewiele mnie obchodzi. Nie przylaczam sie ani do 'nas(was)', ani
          do 'nich'. Kazdy ma swoje zycie, a w nim cele oraz mniejsze i wieksze radosci.
          Dlaczego swoja wyniosloscia mialabym cos ujmowac innym albo sie sztucznie
          dowartosciowywac poprzez przeksztalcanie watku o powodach emigracji uczestnikow
          forum, w watek o tym jak to inni za chlebem jezdza i dziaduja w Anglii... A
          moze sa na forum osoby, dla ktorych glownym powodem emigracji bylo wlasnie
          zarobienie pieniedzy, tylko pozniej dorobily sobie ideologie do tejze
          emigracji. Zauwazylam, ze nie wypada na tym forum napisac wprost, iz
          przyjechalo sie zarobic pare groszy.
          • effata Emigracja ANTYZUS-owska 14.01.06, 16:23
            >Zauwazylam, ze nie wypada na tym forum napisac wprost, iz
            > przyjechalo sie zarobic pare groszy.

            Princess, bo to może trochę moja wina, bo na początku 'wyjechałam' z tymi
            sprzątaczkami i tak się zrobiło 'pseudo - elitarnie'. Co prawda już się
            wielokrotnie z tego tłumaczyłam, ale może wrażenie, że wykonywanie pracy
            fizycznej czy niskopłatnej jest czymś gorszym, zostało.

            My tu przyjechaliśmy właśnie w takim celu - żeby zarobić parę groszy,
            musieliśmy bowiem spłacić zaległe składki na ubezpieczenie. Eh, co za motywacja!
            Owszem, były i inne powody (nowe doświadczenia, sprostanie pewnym wyzwaniom,
            spóbowanie czegoś nowego, sprawdzenie się na 'nowym gruncie'), ale główny powód
            był finansowy i nigdy tego nie ukrywałam.
            Skądinąd to jest jednak paranoiczne, że żyjąc tu z jednej pensji (wspieranej
            oczywiście niewielkimi benefitami-sritami :))) jesteśmy w stanie normalnie
            funkcjonować i spłaciliśmy całakiem niezłe sumki ZUS-owi.
            Ale mimo, że jest wiele rzeczy, które lubię i doceniam w Anglii - uważam, że
            emigracja 'za groszem' stwarza małe szanse na zaakceptowanie i 'pokochanie'
            nowej ojczyzny, o asymilacji nie wspomnę.
            Przynajmniej tak jest w moim przypadku.
            Choć podobno po paru latach mieszkania w danym kraju zmienia się światopogląd.
            Ja jeszcze daję sobie szansę, że moja sympatia do Anglii zatli się gdzieś tam
            na nowo (jako turystka byłam zafascynowana, jako emigrantka - moooooocno
            rozczarowana)
            I tak jak Derka - chyba się do emigracji nie nadaję. Ale ludzie się zmieniają.

            --
            Don't guess.
    • eeela Re: emigracja 11.01.06, 15:05
      Od prawie samego poczatku swoich studiow magisterskich, kiedy zainteresowalam
      sie historia Irlandii, planowalam krotszy lub dluzszy wyjazd w celach naukowych.
      Najpierw przyjechalam tu na pol roku w ramach programu wymiany studenckiej,
      potem zaproponowano mi miejsce a studiach doktoranckich, ktore trwaja 3 lata.
      Ten rok jest pierwszy. Co potem, tego jeszcze nie wiem na pewno, ale chyba
      raczej zostane.
      • formaprzetrwalnikowa off topic 11.01.06, 18:52
        podoba mi sie Twoja sygnaturka. ja to bym najchętniej w ogole nie myła głowy -
        tak bardzo tego nie lubie.
        ;-)
        • eeela Re: off topic 12.01.06, 14:31
          To cytat ze sredniowiecznego zywota irlandzkiego swietego :-)
    • an_ko75 Re: emigracja 11.01.06, 15:20
      To ja tez opowiem swoja historyjke. Naleze do emigracji po-majowej. Kiedys
      myslalam o tym zeby wyjechac z kraju w celach poznawczo - przygodowych, ale ze
      jestem single mother (po polsku chyba mowi sie samotna matka, co brzmi
      fatalnie, bo to ze wychowuje samodzielnie syna nie znaczy zem samotna, prawda?:)
      to bylo to raczej niewykonalne zadanie. I tak pewnego razu sfrustrowana jakas
      potyczka w pracy zaczelam szukac nowej i wyslalam cv w odpowiedzi na oferte w
      UK. Odezwala sie pani z agencji, umowila mi spotkanie, pojechalam i dostalam
      robote. W ciagu miesiaca wynajelam mieszkanie w Warszawie, wywalilam wiekszosc
      rzeczy ktore sie uzbieraly w ciagu ostatnich lat, spakowalam walizke z ciuchami
      i przyjechalam. Potraktowalam to jako bycie 'mobilnym pracownikiem'. Troche sie
      przeliczylam - rzeczywistosc okazala sie duzym wyzwaniem, nie tak jak z Krakowa
      do Warszawy :). No ale teraz po roku i 3 miesiacach (jeszcze odliczam z duza
      dokladnoscia :)jest prawie jak w domu, moje dziecko jest dumnym uczniem
      tutejszej high school, codziennie zaklada mundur i dzielnie biegnie do szkoly
      duzo bardziej zmotywowany niz w Polsce. W sumie nie wiedziec czemu ale ja tez
      pracuje z wiekszym zaangazowaniem. Chwile po przyjezdzie zapoznalam milego pana
      ktory sie mna troszke zaopiekowal na poczatku, nadal jestesmy razem i jest
      bardzo fajnie. Na poczatku straszliwie draznil mnie stereotyp Polki -
      sprzataczki, barmanki a w najlepszym wypadku fryzjerki (ludzie czesto pytali
      nie o to co robie ale w jakim barze pracuje). Okropnosc, myslalam ze umre ze
      zlosci. Ale jakos mi przeszlo - nabralam pewnosci siebie w jezyku i teraz
      rzucam jakas cieta riposte i komus robi sie glupio a nie mnie. Ciesze sie ze tu
      na forum jest tyle 'normalnych' Polek bo na ulicy to w wiekszosci slychac
      przeklenstwa okrutne i chamstwo tak ze wstyd sie po Polsku odezwac. No tom sie
      rozpisala jak na pierwszy raz :))
      • robak.rawback Re: emigracja 11.01.06, 16:40
        wiecie, ja jeszcze jestem w polsce ale tak sobie mysle ze jak pojade to bede
        sie wstydzic za takich polaczkow prostackich, przeklinajacych. bo tacy sa chyba
        najbardziej widoczni i halasliwi. zreszta juz sie wstydze.
        • eeela Re: emigracja 11.01.06, 16:46
          Wstydzic to sie mozna za nasza zlota katolicka mlodziez, wykrzykujaca "heil
          Hitler" na spotkaniach. Przeklinajacych prostaczkow swiat jest pelen, nie tylko
          polskiego pochodzenia.
          • eballieu Re: emigracja 11.01.06, 17:13
            A ja w temacie wstydu powiem jedno - za siebie tylko i za dzieci (do pewnego
            etapu ich rozwoju). Za nikogo wiecej.
            • aniek133 Re: emigracja - wstyd 11.01.06, 17:18
              O, to az Ci zazdroszcze. I mowie to bez zadnej zlosliwosci i podtekstow. Mnie
              po prostu krew zalewa, gdy na ulicy, w biliotece, w sklepie slysze soczysta
              polska mowe i ocieram sie o wulgarne zachowanie naszych rodakow.
              Bardzo chcialabym sie tego poczucia wstydu pozbyc, ale jak?

              Swoja droga, ciekawe, jakie sa przyczyny takiego odczuwania wstydu. Moze ze mna
              cos nie tak? :)
              • eballieu Re: emigracja - wstyd 11.01.06, 17:38
                Aniek133 ludzie sa rozni. Ale ja mimo ze wielkich miejsc nie odkrywalam, to
                widzialam francuskich dresiarzy, Belgow pijacych za krzakiem w parku. Tacy
                ludzie sa wszedzie. Wulgaryzmy w kazdym jezyku istnieja. I malo to nie patrzac
                daleko kazdy moze z nas w swojej dalszej/blizszej rodzinie wskazac jakies
                wypaczenia. I co? Mam sie cale zycie wstydzic za cos, za kogos, za polityka
                ktory kiedys w Solidarnosci, pozniej w UD, pozniej w UW, a na koniec w SLD.
                Nie, to nie moj charakter.
                A recepty na to nie ma.
                Wiesz to tak jak Anglik, moj sasiad dla przykladu - starszy, poczciwy pan, co z
                lornetka ptaki na polach obserwuje, mialby sie wstydzic tej angielskiej masy
                wylewajacej sie kazdego dnia na Teneryfie, Rodos itp.
                Mozna sie ze wstydu wyleczyc. Choc nadal zauwazac, ze cos jest inne.
                • evian5 Re: emigracja - wstyd 11.01.06, 20:30
                  ja ciagle slysze o tych polakach, ktorzy sa tacy wolgarni, przeklinajacy itd.
                  chociaz sama sie jak dotad na nich nie natknelam, ale moze to specyfika londynu,
                  poniewaz ja mieszkalam do tej pory w oxfordzie.
                  ale popatrzcie na anglikow? na nastolatki i nastolatkow? jak oni sie zachowuja?
                  przeklinaja, krzycza glosno w autobusach, itd itp. czy naprawde polacy sa tacy
                  szczegolni?
                  • aniaheasley Re: emigracja - wstyd 11.01.06, 20:35
                    Na pewno znowu sie naraze, ale te narzekania na wulgarnych przeklinajacych
                    Polakow zaczely sie w pare miesiecy po wejsciu do UE. Dlatego tez osoby bedace
                    w UK dluzej dopiero teraz zauwazaja tych wulgarnych rodakow, bo przed majem 04
                    ich tu po prostu nie bylo. To sa najczesciej ludzie nie znajacy jezyka, biedni,
                    czesto w Polsce bezrobotni. Przed wejsciem do UE oni po prostu nawet nie
                    probowali wjechac do Anglii, bali sie ze zostana cofnieci z granicy do Polski.
                    Teraz o tym sie zapomina, ale przez wiele lat ten brak pewnosci, czy 'uda sie
                    wjechac' powstrzymywala ten typ polskiego emigranta przed emigracja.
                  • chihiro2 Ciekawa historyjka z zycia wzieta 11.01.06, 21:21
                    Evian, ja mieszkam w Oxfordzie - tu takze sa wulgarni Polacy.
                    Dla przykladu: chodze kilka razy w tygodni na 6:30 rano na fitness do mojego
                    klubu oddalonego o 5 minut spacerkiem od mojego domu. Zywej duszy nie ma o tej
                    porze na ulicach. Ale razu pewnego szlam sobie jak zawsze rano i widze dwoch
                    zataczajacych sie typem z butelkami w dloniach. Widok niezwyly, az nie
                    wiedzialam co myslec. I wtedy uslyszalam glosny krzyk jednego z
                    mezczyzn: "Kurwa, jestem w tym pirdolonym Oxfordzie i co? I chuj!". Smiac mi
                    sie az chcialo, takie to bylo absurdalne. Zobaczyli mnie, ubrana w dres, bez
                    makijazu i ogolnie prosto z lozka wzieta (jak to o 6:30 rano) i jeden do
                    drugiego: "Ty, patrz, ale laska!". Nie zareagowalam, ale usmialam sie w duchu
                    niezle - zeby mnie taka poranna za laske wziac, to trzeba byc naprawde niezle
                    wstawionym...
                    • evian5 Re: Ciekawa historyjka z zycia wzieta 11.01.06, 21:27
                      no moze, ja mieszkalam w oxfordzie rok z kawalkiem, wyjechalam w lipcu ubieglego
                      roku. polakow kilka razy spotkalam w bibliotece glownej, oblegali komputery z
                      bezplatnym internetem, sciagali aplikacje do home office, poza tym raz w mojej
                      ulubionej kawiarni, od tej pory mialam znizke. czasami w tesco na zakupach, no i
                      mialam kilka znajomych polek, z ktorymi czasami sie spotkalam.
                      no ale oczywiscie, moze ja sie po prostu nie natknela, a inna kwestia to to, ze
                      polacy sukcesywnie naplywaja do anglii, w momencie kiedy ja przyjechalam bylo
                      ich niewielu w oxfordzie, teraz juz pewnie jest ich znacznie wiecej, wiec
                      zdarzaja sie ekstema, jak wszedzie.
                      • chihiro2 Re: Ciekawa historyjka z zycia wzieta 11.01.06, 21:31
                        Mozliwe. Ja raczej nie nawiazuje kontaktow z Polakami tutaj, gdy nie ma
                        potrzeby, U mnie w pracy sa az trzy osoby (na ok. 70-osobowe biuro), wiem, ze
                        Polka pracuje w Puccino's i jedna w Alpha Bar w Covered Market, jakies Polki
                        pracuja te w pizzerii Zizzy's. Znam paru Polakow i Polek z uniwerku przez
                        ukochanego. I to by bylo na tyle. Ale slysze oczywiscie duzo wiecej niz widze,
                        choc nie znowu jakies straszne masy.
                    • eballieu Re: Ciekawa historyjka z zycia wzieta 12.01.06, 09:10
                      Ale sie usmialam.
                      Powiedz gdzie kupilas dres? Moze i mi przyda sie na podryw:-)
                      • chihiro2 Re: Ciekawa historyjka z zycia wzieta 12.01.06, 21:45
                        Spodnie kupilam w Sweaty Betty, a bluze rozpinana mialam z Gapa. Najlepszy
                        stroj na podryw to to nie jest, chyba ze masz male oczekiwania co do "odbiorcy
                        podrywu" :)
                    • ralphos Re: Ciekawa historyjka z zycia wzieta 12.01.06, 20:21
                      chihiro2 napisała:
                      > zeby mnie taka poranna za laske wziac, to trzeba byc naprawde
                      > niezle wstawionym...

                      Bycie laską nie zależy od makijażu czy stroju, po prostu jest się nią albo nie.
                      Na to wygląda, że nią jesteś :)
              • chihiro2 Re: emigracja - wstyd 11.01.06, 21:16
                Wiesz, ja tez slysze czasem takich ludzi, nie lubie tego, ale nie wstydze sie
                za nich. Bo nic mnie z nimi nie laczy poza tym, ze rozumiem ich jezyk. Ale nie
                sa z mojej kultury. Oni sa z kultury oddalonej o cale mile swietlne od mojej,
                chocby nawet byli z tego samego miasta. To chyba kwestia dystansu, podejscia,
                roznego pojmowania patriotyzmu. Bo ja podobnie nie czuje sie dumna, gdy polska
                druzyna pilki noznej wygra jakis mecz, gdy Malysz skoczy jakis tam rekord, czy
                gdy jakis inny Polak cos osiagnal. Coz, los chcial, ze jestesmy z tego samego
                kraju. Nic ponadto.
          • ania.eastwood Re: emigracja 11.01.06, 18:30
            po pierwsze chcialam powiedziec ze nie moglam uwierzyc wlasnym oczom jak dzis
            weszlam na forum - idac do domu myslalam o zalozeniu tego samego watku!!!!!

            po drugie - dlaczego tu jestem.... przyjechalam zeby byc z moim mezczyzna. caly
            ubiegly rok zylismy osobno, nadszedl czas zebym zostawila krakow, fatalnie
            platna prace (nauczyciel)i rodzine. nie zalowalam decyzji ani przez chwile z
            wielu wzgledow - bo z nim jestem, bo w anglii jestem, gdzie zawsze w koncu
            chcialam zamieszkac, bo zycie nagle takie mile sie zrobilo - bez polityki,
            gburowatych pan na poczcie i -12stopni w zimie.... choc kazdy przyjazd z polski
            to caly dzien adaptowania sie do sytuacji angielskiej na nowo i odszukiwanie
            swojego miejsca....

            ale....

            moj maz nie chce juz pracowac 'dla kogos', chce robic cos dla siebie (dla nas),
            zarabiac na swoj koszt, nie na czyjs.... pomyslem na to jest wyjazd do
            polski..... (mniejsza o pomysl na business, mowie o miejscu zamieszkania
            tylko...)

            i cierpnie mi skora na sama mysl......

            PS. dzis na przystanku mijalo mnie 2 Polakow - uslyszalam 3 zdania (liczylam,
            takie juz moje skrzywienie jak slysze polska mowe) a wnich 2x kurwa i
            jedno 'sper...'rece mi opadaja jak mysle o powrocie do polski.... agresja sie
            we mnie wyzwala jak mysle o takich ludziach - wsrod moich znajomych anglikow
            nikt nie klnie, na ulicy tez tego nie slysze w jezyku innym niz polski....

            dlaczego????????????????
            • robak.rawback Re: emigracja 11.01.06, 20:36
              ja mysle ze przede wszystkim polskie przeklenstwa takie jak k, ch, p, itp sa
              duuuzo mocniejsze niz wszystko razem wziete w angielskim, wiec na "fuck" czy
              cos w tym stylu tak skora nie cierpnie jak na dzwiek "ty jeb.. ch..ju" czy cos
              w tym guscie.
              ale sie wymadrzam. sama kiedys klelam, ale mnie to juz nie bawi. czy to znaczy
              ze sie starzeje haha
    • princessjobaggy Re: emigracja 11.01.06, 20:31
      Do Anglii przyjechalam, poniewaz moja druga polowke zawsze ciagnelo w te
      strony. Od wielu lat byl zafascynowany brytyjska kultura i jezykiem. Przyznam,
      ze kilka lat wzbranialam sie przed tym wyjazdem. Nigdy wczesniej nie czulam sie
      na to gotowa. Moze nawet bylam troche zazdrosna, ze on znalazl swoja pasje, a
      ja nie za bardzo. Dopiero niedawno stwierdzilam, ze albo teraz, albo nigdy.
      Bardzo ciesze sie, ze podjelam te decyzje. Czuje sie szczesliwa, jestem o wiele
      bardziej spokojna i zadowolona z zycia. W Polsce zostawilismy dom, samochody i
      kilka innych niedokonczonych spraw, ktore chcemy jak najszybciej zakonczyc. O
      powrocie do Polski nawet nie rozmawiamy. No, bo kto madry dobrowolnie
      zrezygnuje z czegos, co sprawia, ze jest szczesliwy?
    • basiak6 Re: emigracja 11.01.06, 20:51
      Zgadzam sie ogolnie z tym co napisalas i z twoim pytaniem:)
      Nie przyjechalabym do Uk w poszukiwaniu lepszego zycia bo uwazam ze takie mozna
      znalezc w kazdym w miare demokratycznym kraju:)
      Pisalam juz o tym wczesniej, jestem tu tylko dlatego ze po studiach
      zaproponowano mi dobra prace i tak juz zostalo, z roku na rok,jak juz kupilismy
      dom i urodzil sie synek, ciezko byloby jechac gdzies indziej, tutaj mam
      przyjaciol ze studiow, etc. Myslalam ze mnie rzuci gdzie indziej, mieszkalam i
      uczylam sie w Japonii, Francji, Niemczech i USA, zostalo tutaj...
    • chihiro2 Re: emigracja 11.01.06, 21:05
      Mnie decyzje, gdzie mieszkac, przychodza bardzo latwo (moze dlatego, ze nie mam
      dzieci i wyrobionej pozycji na rynku pracy). Studiowalam przez rok w Australii,
      ale tam akurat mieszkac za nic w swiecie bym nie chciala. Potem pojechalam na
      rok na studia do Niemiec, gdzie moglabym zostac, ale jak wiadomo restrykcje dla
      Polakow sa i jeszcze troche beda, a bezrobocie i tak duze. Moj ukochany
      studiowal przez trzy lata w Oxfordzie i po skonczeniu studiow a przed robieniem
      magistra postanowil wziac rok wolnego i pojechal ze mna do Berlina (na
      szczescie jego ojczystym jezykiem jest obok polskiego niemiecki, wiec nie bylo
      problemu). Potem zdecydowal, ze chce studiowac w Oxfordzie prawo i byc tu
      prawnikiem, wiec powiedzialam: "Ok, w Anglii tez moge pomieszkac". Decyzja
      zostala wlasciwie podjeta z dnia na dzien.
      Nigdy nie przyszloby mi do glowy mieszkac w Polsce. Zwiedzilam w moim zyciu
      wiele krajow, ale Polska jest chyba jednym z najbardziej egzotycznych. I to dla
      mnie, dla Polki. Czytalam watek o polskich dziwactwach i odnalazlam tam
      wszystkie moje spostrzezenia. Nie rozumiem, czemu w Polsce ludzie wciaz
      narzekaja, czemu pija herbate z cytryna, czemu tak cieplo sie ubieraja (ja
      bedac teraz w swieta nosilam tylko cienki plaszczyk, plaskie balerinki -
      zadnych kozakow jak na Syberii, zadnego szalika ni czapki i ludzie patrzyli na
      mnie jak na wariatke - a mnie naprawde bylo cieplo!), czemu jest ta hipokryzja
      z mowieniem "nie" gdy ma sie ochote nalozyc cos jeszcze na talerz... Nie ma
      sensu powtarzac watku. W Polsce wlasciwie prawie nic mi nie odpowiada, wiec
      nigdy nie bylo dylematu: zostac czy jechac. Wiedzialam, ze jechac, tylko dokad?
      Nawet moi rodzice teraz (w wieku 50 lat) przeprowadzaja sie do Berlina, wlasnie
      kupili dom i bardzo sie ciesza, ze nareszcie moj tata wykorzysta swoj potencjal
      zawodowy (handluje antykami).
      Teraz siedze w tej Anglii i wlasciwie nie wiem, czy bede wiazac moja cala
      przyszlosc z tym krajem. Ukochany chce tu zostac jakies 3-5 lat, ale on tak
      samo jak ja uwielbia pomieszkiwac to tu to tam, wiec nie wiem, jak to bedzie w
      przyszlosci...
      • evian5 Re: emigracja 11.01.06, 21:29
        zajzalam wlasnie po raz pierwszy na strone londynek.net i przegladalam
        ogloszenia o pracy. faktycznie wiele jest ogloszen platnych 4funty za godzine.
        prawde mowiac to nie wiedzialam, ze ktos za takie pieniadze pracuje w anglii,
        gdzie zycie jest takie drogie. ale przeciez minimalna placa, to jest chyba 4,7
        albo cos kolo tego?
        • chihiro2 Re: emigracja 11.01.06, 21:34
          Chyba tak. Tylko ze wiele osob, ktore przyjechaly do tego kraju aby "sie
          dorobic" nie zyje, tylko wegetuje. Poza praca nie maja zycia, nie znaja miasta -
          znaja tylko trase do i z pracy. W wolnym czasie ogladaja telewizje, ktorej nie
          rozumieja i spotykaja sie z Polakami. Kiedys czytalam wypowiedzi osob, ktore
          tak zyja na forum "praca w Europie", stad wiem.
      • princessjobaggy Herbata z cytryna 12.01.06, 22:42
        chihiro2 napisała:

        > Nie rozumiem, czemu w Polsce ludzie wciaz
        > narzekaja, czemu pija herbate z cytryna, czemu tak cieplo sie ubieraja (ja
        > bedac teraz w swieta nosilam tylko cienki plaszczyk, plaskie balerinki -
        > zadnych kozakow jak na Syberii, zadnego szalika ni czapki i ludzie patrzyli
        na mnie jak na wariatke - a mnie naprawde bylo cieplo!), czemu jest ta
        hipokryzja

        Nie bardzo rozumiem, co jest zlego w piciu herbaty z cytryna?

        Jak bym bedac ostatnio w Polsce wyskoczyla w balerinkach na dwor, to bylyby
        suche przez pierwsze 3 sekundy. A pozniej juz by mi tylko nogi do tych mokrych
        butow przymarzly ;)
        • eballieu Re: Herbata z cytryna 12.01.06, 22:45
          Chihiro, ja bylam w grudniu na Lanzarote i jedyni ubrani po letniemu bylismy
          my - turysci spoza Hiszpanii. Hiszpanie mode cenia chyba nade wszystko. Jest
          grudzien wiec tak jak w grudniu trzeba sie ubrac. A bylo 20 stopni.
          Przeslicznie wygladaja, tyle tylko dodam.
        • chihiro2 Re: Herbata z cytryna 12.01.06, 23:06
          Mnie buty nie przemokly wcale, dobra mocna skorka :)
          A herbtay z cytryna po prostu nie znosze. Najlepsza jest zwykla, bez zadnego
          cukru, cytryn czy innych udziwnien. Te dodatki maja chyba maskowac slaba jakosc
          herbaty. Dobra najlepiej smakuje bez niczego. Ale faktem jest, ze czarnej
          herbaty nie pijam, tylko zielona, czerwona i ziolowe, a tu cukier czy cytryna
          wybitnie nie pasuja.
          • princessjobaggy Re: Herbata z cytryna 12.01.06, 23:18
            chihiro2 napisała:

            > Mnie buty nie przemokly wcale, dobra mocna skorka :)

            Taaa, szczegolnie jak bys w takich butach weszla w snieg wczesniej posypany
            sola. Dobra, mocna skorka niewiele by tu pomogla ;)
            • chihiro2 Re: Herbata z cytryna 12.01.06, 23:26
              No ale przeciez wlasnie tak bylo w swieta w Polsce! Bylam w Warszawie, snieg
              bez przerwy, nie raz musialam tupac, zeby strzasnac snieg z butow. Ani snieg,
              ani sol nie wyrzadzily im szkody. Chyba dobrze je zaimpregnowalam.
    • derka1 Re: emigracja 11.01.06, 22:56
      Chyba jestem nienormalna bo ja marze o powrocie do Polski.
      Przyjechalam tutaj 12 lat temu, z milosci do czlowieka stad, ktory wkrotce
      potem zostal moim mezem. Bylam swiezo po studiach, w Polsce mialam prace o
      ktorej marzylam od dziecka, jakies tam perspektywy. Moze dlatego, ze tu
      musialam zaczynac wszystko od nowa, moze dlatego, ze pierwszy rok pobytu byl
      absolutnie fatalny, moze dlatego, ze zanim wyszlam za maz - jak wiele osob z
      kraju - pracowalam nielegalnie, za jakies glupie, nieadekwatne grosze,
      kilkanascie godzin dziennie (glownie dlatego, ze unioslam sie honorem, nie
      chcialam byc na czyims utrzymaniu), moze dlatego, ze tesknilam jak oszalala za
      tym co Tam zostalo i za szansa, z ktorej nie dane mi bylo w pelni skorzystac -
      byc moze dlatego wlasnie moje serce stworzylo niesamowicie wyidealizowany obraz
      Polski. I chociaz teraz jezdze do kraju bardzo czesto i widze i slysze o tym co
      sie tam dzieje, i chociaz tutaj mam normalna, dobrze platna prace i nowych
      znajomych - to marze o kupnie malej kawalerki w Warszawie i zyciu tam za lat
      kilka lub kilkanascie.

      Nie przecze, ze tu wszystko jest latwiejsze, bardziej wygodne, ale ja tesknie
      za drobiazgami, ktorych Anglia nigdy mi nie zapewni. A polska siermieznosc mnie
      nie przeraza. Wulgarni rodacy tez nie.
      Niektorzy sie po prostu calkiem nie nadaja na emigracje. Ja do nich na pewno
      naleze.
    • ralphos Re: emigracja 12.01.06, 00:01
      Wyjechałem do Anglii żeby nareszcie zrealizować swoje marzenia. Niestety coś
      mam poprzestawiane w mojej głowie, interesują mnie wyłącznie bardzo drogie hobby
      i sporty (m.in. wspinanie, rajdy samochodowe itp.) i w Polsce mimo 6 lat pracy
      nie byłem w stanie na to zarobić (ani nie widziałem żadnych perspektyw na
      zarobienie). Równo rok temu podjąłem ostatecznie decyzję, wyjechałem zarobić na
      realizację mojego największego marzenia. Ciężko teraz pracuję, ale powoli krok
      po kroku zbliżam się do celu, zajmie to jeszcze wieeele lat.
      Myślę że za jakieś pół roku jak zrealizuję pierwszy stopień będę się mógł
      oficjalnie pochwalić, ale na razie ciiiii...
      • vygotsky Re: emigracja 12.01.06, 00:11
        Umieram z ciekawosci..moze jednak zdradzisz na co tu da sie zarobic na co w
        Polsce sie nie da!
    • whenthevancomes Re: emigracja 12.01.06, 09:34
      Ja mieszkam w Anglii od prawie roku i jak sobie myślę o tym jak i dlaczego tu
      się znalazłam, zdaję sobie sprawę z tego jak wiele mialam szczęscia.
      Od wielu lat byłam zafascynowana Wielką Brytanią, jej kulturą, językiem-co
      skłoniło mnie do podjęcia studiów na anglistyce. Marzylam o wyjezdzie do Anglii
      na stałe i w trakcie planowania (m.in.do której częsci Anglii wyjechać), na
      czacie poznałam miłość mojego życia. Z Anglii:-))
      Przez 6 miesięcy trwaliśmy w związku na odległość(choć muszę przyznać że
      widywaliśmy się i tak dość często),po czym spakowałam walizki, przeprowadzilam
      się do Ukochanego i... była to najlepiej podjęta decyzja w moim życiu.
      Tu jest mój dom i nie wyobrażam sobie życia gdziekolwiek indziej. Choć na
      początku, miałam trochę wyrzutów sumienia, że nie tęsknie za Polską, za
      rodzinnym miastem. Nie wiem czemu. Może dlatego, że wszyscy tu pytali-Tęsknisz
      za Polską? A moja odpowiedz zawsze brzmiała :nie. Nie znaczy to, że Polką się
      nie czuję.
      'Polish blood, English heart, this I'm made of'.
      PS Vygotsky-świetny wątek
    • edzior1 Re: emigracja 12.01.06, 23:27
      jak czytam niektore wypowiedzi to mnie slabi....heheh
      • whenthevancomes Re: emigracja 12.01.06, 23:54
        To nie czytaj hehe
        • violus22 do poczytania 13.01.06, 14:08
          www.networkpl.com/modules.php?name=News&file=article&sid=14584
          • eballieu Re: do poczytania 13.01.06, 15:05
            Violus22, jestes!
            A ja juz myslalam ze ty zaginelas bezpowrotnie.
            • aniek133 Re: do poczytania 13.01.06, 15:08
              I jeszcze to:

              www.networkpl.com/modules.php?name=News&file=article&sid=14329
              • ewmag Re: do poczytania 13.01.06, 16:06
                A tu artykul, ktorego autorka szukala informacji na forum jakis czas temu
                media.wp.pl/kat,40674,wid,8152223,wiadomosc.html?P%5Bpage% . Wynika z
                niego, ze zycie w "polskim Londynie" bez znajomosci angielskiego jest latwe i
                przyjemne. Chyba czesto wlasnie takie teksy sklaniaja ludzi do podjecia zlej
                decyzji.
              • eeela Re: do poczytania 16.01.06, 18:17
                No ja przepraszam, ale albo autor tego artykulu, albo pani konsul w Irlandii
                troszke sie chyba pomylili:

                "- Czuję bezsilność wobec tego, co się dzieje - przyznaje konsul Małgorzata
                Kozik. - Jestem w Irlandii sama na ponad pół miliona Polaków. Prosiłam polskie
                ministerstwo o dodatkową osobę z uprawnieniami konsularnymi, bo przecież muszę
                osobiście podpisać każdy papierek. I obiecano, że ktoś taki dojedzie. Wciąż
                czekam. "

                Pol miliona Polakow w Irlandii to jeszcze nie ma. Artykul jest ogolnie rzecz
                biorac rownie bzdurny i stronniczy co ten optymistyczny.
            • violus22 Re: do poczytania 13.01.06, 15:25
              jestem jestem, ale jakos ostatnio nie mam ani czasu ani checi na pisanie.
              podczytuje czasem farum, ale mam teraz faze na czytanie ksiazek, wiec forum w
              starciu z ksiazkami niestety przegralo;)

              pozdrawiam serdecznie :)
    • hopplik refleksji kilka, nie zawsze na temat ;) 16.01.06, 15:47
      moja emigracja nie zaczęła się od sprzątania, a to dla tego,że od kontaktu z
      detergentami wolę kontakt z ludźmi ;). Tak miło upłynął czas na obczyźnie, że
      tęsknię baaaardzo do tego zwariowanego miasta Londyn. Obecnie mieszkam w
      Poznaniu i naprawdę 'wysiadam'. Jedynym miejscem, które naprawdę tu lubię jest
      park cytadela. Naprawdę nie ma w tym mieście co robić. Była jakaś lepsza
      wystawa w narodowym to kolejki licealistów ciągnęły się kilometrami, a 2 godz.
      kolejki to nie ulubione zajęcie synka. Koncerty jakieś są i owszem, tutejsza
      filharmonia to jednak nie Royal Albert Hall. Na basen z dzieckiem też nie
      łatwo, bo albo godziny wykupione, albo jakieś typki się rozpychają na torze.
      Nawet ulubioną kawiarenkę 'gołębnik' zlikwidowano, pewnie właściciele nie dali
      rady z 'ochroną'(ta uwaga może przydać się komuś kto myślał o założeniu
      kawiarenki po powrocie). Oczywiście, gdy ktoś się bacznie rozejrzy to wszędzie
      znajdzie coś ciekawego, większość jest jednak przereklamowana, np. z roku na
      rok słabsza kopia festiwalu teatrów ulicznych z edynburga. Przyznaję, by
      korzystać z przyjemności w Londynie trzeba czasmi zainwestować, nie zawsze
      jednak. Mój angielski przyjaciel nie mógł pojąć kto logiczny wstaje o 8 rano i
      co niedziela spędza przedpołudnie w National Galery itp.
      To co mi zostało to przekonanie,że my Polacy zdolni i wykształceni jesteśmy,
      tym samym nie mamy się czego wstydzić. Smutne jedynie,że najbardziej nie lubimy
      sami siebie, co daje się odczuć na obczyźnie. Nie chodzi mi tu wyłącznie o tych
      mniej okrzesanych rodaków. Mocne słowa po polsku są na szczęście dla naszych
      uszu only. Kto tam rozumie polski poza nami? Jest jednak jedno słowo, chętnie
      też używane przez różnych typków - idiota. To zrozumie wielu i ma fatalne
      znaczenie w wielu językach. Kiedyś taką scenkę widziałam, dwóch polaków po paru
      piwkach zagdywało po polsku angielskiego kierowcę. Idiota jeden - nic nie
      rozumie, skomentował jeden z nich.
      Myślę,że miałam wiele szczęścia. Poznałam ciekawych ludzi, których często
      wyprowadzałam z błędu, że nie z Holandii jestem. W sumie dwa razy
      się 'przejęłam' na tej swojej emigracji. Raz jak w college'u kolega
      powiedział,że my Polacy tacy biedni jesteśmy (on z Libanu chyba był). Ale się
      wkurzyłam, myśląc: ten, co pewnie jednej książki nie przeczytał ma się za
      niewiadomo co. Nota bene nietolerancja co do jego osoby z czasem odpuściła i
      nawet przyznałam mu rację, bo w imponujący kapitał to zasobni zazwyczaj nie
      jesteśmy ;(( Drugi raz: w Embakment była wystawa fotografii o wyzysku
      człowieka w krajach trzeciego świata. Patrzę i oczom nie wierzę, zdjęcia ze
      stoczni z gdyni. Trzeci świat!!! Z perspektywy też się w sumie z tym zgadzam,
      bo tego typu numery jak u nas w pl to mój ulubiony reporter Kapuściński w
      krajach trzeciego świata opisywał. Ogólnie to myślę,że super jest mieć
      możliwość wyboru miejsca, gdzie chce się mieszkać, a jak się fatalnie wiedzie -
      zmienić i już. Wam wszystkim na emigracji w uk powodzenia życzę!

Nie pamiętasz hasła

lub ?

 

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się

Nakarm Pajacyka