nosmoking1
23.07.06, 10:37
Kochane pomozcie jakas dobra rada bo moj dwulatek wyprowadza mnie totalnie z
rownowagi. Sa takie momenty ze nie potrafie go w zaden sposob okrzesac. Kiedy
cos mu nie wychodzi zaraz wszystkim rzuca, wscieka sie, placze. Najgorsze
jest to ze on potwornie glosno placze, wrecz wrzeszczy kiedy czegos mu
zabronie. Nie pomaga konsekwencja bo za kazdym razem jest to samo. Nie
potrafi sie sam bawic, placze z byle powodu np. jak zabawka mu upadnie na
podloge i mimo ze ma ja w zasiegu reki to jej nie podniesie tylko "miauczy".
Ostatnio rzucil w siostre ksiazeczka tekturowa i uderzyl mojego meza. Kiedy
placze to rzuca sie na podloge i wygina sie we wszystkie strony, wtedy wpada
w taki szal ze niczym nie mozna odwrocic jego uwagi i nawet nie mozna go
dotknac. Czasem po prostu nie wiem jak mam reagowac. Wczoraj przed snem
wyprowadzil mnie totalnie z rownowagi. Wyrzucil z lozeczka cala posciel i
misia i plakal ze chce ja spowrotem. Kiedy mu ja wkladalam wyrzucal ja znowu
i tak chyba z 20 razy. Myslalam ze zaraz wybuchne i zleje mu tylek ale na
szczescie do akcji wkroczyl bardziej opanowany moj maz. Jego zachowanie
powoduje ze czuje sie po prostu jak chodzaca bomba zegarowa, ktora ma zaraz
wybuchnac. W srodku az sie gotuje z nerwow. Nie wiem czy to normalne
zachowanie dwulatka. Wiem ze dwulatki potrafia byc okropne, ze maja ten swoj
bunt ale zeby do tego stopnia? Pomozcie bo naprawde czuje sie jak okropna
matka bo nie daje rady nad nim zapanowac. Czuje sie bezsilna.
Musialam sie wygadac bo chyba bym zwariowala.