Dodaj do ulubionych

6 i 7-latki w szkołach

01.04.10, 00:25
Witam. Mam pytanie czy te 6 i 7-latki, które pójdą w jednym roku
razem do szkoły będą miały pózniej taki sam egzamin gimnazjalny ? Bo
to, że będą razem wszyscy konkurować o miejsca w gimnazjach,
szkołach średnich czy na studia, to jest oczywiste i wyjdzie raczej
na niekorzyść tych młodszych. Czy uważacie to za wyrównywanie
szans ? Jakie szanse mają młodsze dzieci w stosunku do tych często
nawet o prawie dwa lata starszych ? Jak Wy to widziecie ? Komuś tu
będzie o wiele, wiele łatwiej a komuś trudniej. Martwi mnie tosad
Pocieszycie ? smile Widzicie jakąś przewagę 6-latków nad 7-latkami
wtłoczonymi w te same ramy programowe ? Bo mi szkoda tych maluchów...
Obserwuj wątek
    • yula Re: 6 i 7-latki w szkołach 01.04.10, 00:34
      A dlaczego 7-latki mają mieć przewagę? Chyba ze siłową, ale do studiow to sie
      wyrówna. W takiej sytuacji to 7-latki są stratne bo mają rok do tyłu, albo
      później poszły do szkoły albo powtarzają zerówkę w pierwszej klasie.
      • afrikana Re: 6 i 7-latki w szkołach 01.04.10, 12:09
        Narawdę uważasz, że poza różnicą siłową nie ma żadnych innych różnic
        pomiędzy dziećmi rok, półtora czy nawet dwa lata młodszymi ? Łatwiej
        będzie dzieciom starszym opanować materiał, to proste. Dla nich to
        będzie pestka, natomiast dla maluchów duży trud. Już zawsze będą
        musiały gonić i dorównywać dzieciom starszym. Będą w ich cieniu. Ja
        widzę różnicę nawe pomiędzy 16-latką a 18 latką. Chociażby
        emocjonalną.

        W takiej sytuacji to 7-latki są stratne bo mają rok do tyłu, albo
        > później poszły do szkoły albo powtarzają zerówkę w pierwszej
        klasie.

        • yula Re: 6 i 7-latki w szkołach 01.04.10, 12:31
          Mój syn ma 6 lat,( za miesiąc 7) chodzi do klasy z 7-latkami i jedyne co musi
          więcej sie starać to sprawy manualne, ale to nie z powodu wieku a zaburzeń. Jest
          wręcz do przodu w innych sprawach typu czytanie ze zrozumieniem. 7-latki są
          statne bo muszą powtarzać to co robili w zerówce i sie nudzą, to nie moja opinia
          tylko nauczycielki która stara sie urozmaicić zajęcia. Jak dziecko wybitnie nie
          jest gotowe do szkoły to można sie starać o odroczenie obowiązku szkolnego.
          Poziom nauczania jest dostosowany do 6-latków.
          • afrikana Re: 6 i 7-latki w szkołach 01.04.10, 12:39
            Poziom nauczania jest dostosowany do 6-latków.

            Czyli 7- latkom będzie o wiele, wiele łatwiej skoro realizują
            program dla dzieci młodszych big_grin

            Będą mogły więcej czasu spędzać na podwórku i na przyjemnościach,
            albo rozwijać swoje pasje, zamiast ślęczeć nad nauką w
            przeciwieństwie do młodszych dzeci, które będą musiały w stosunku do
            swoich móżdżków włożyć więcej wysiłku. W ogólnym rozrachunku 7-latki
            stratne nie są, uczą się tyle samo lat, mają takie same egzaminy,
            tylko nie będzie ich to kosztowało tyle samo wysiłku. Reasumując
            mają własnie łatwiej.
            • nika_j Re: 6 i 7-latki w szkołach 01.04.10, 14:04
              Łatwiej nie zawszy znaczy lepiej. Jeśli dziecko nie jest stymulowane odpowiednio
              do wieku/zdolności, traci zainteresowanie nauką.
              • afrikana Re: 6 i 7-latki w szkołach 01.04.10, 14:24
                Zawsze łatwiej dołożyć materiału, rozszerzyć wiedzę i pasje. Są
                kółka zainteresowań i można rozwijać się bez problemu. Nuda też
                potrafi być konstruktywnasmile

                A zawsze trudniej nadganiać i wkładać dużo trudu i wysiłku. Wtedy
                brakuje czasu na kółka, hobby i dodatkową wiedzę. A to zniechęca
                jeszcze bardziej sad

                Ps. Widzę z jaką prędkością piszą i czytają dzieci młodsze, a z jaką
                już nawet te trochę starsze. Tych wolnych nauczyciel nie pogoni. Z
                tymi starszymi zrobi dodatkową czytankę, bo nie wierzę, że będą
                siedzieć i się na siebie patrzeć.
                • nika_j Re: 6 i 7-latki w szkołach 01.04.10, 14:27
                  Po lekcjach można wszystko. Niestety dziecko nie powinno wyjść ze szkoły z
                  przekonaniem, że zmarnowało 5 godzin, bo niczego nowego się nie nauczyło. I
                  wierz mi, sa nauczyciele, którzy z uczniami odstającymi do przodu nic nie robia.
                  Co najwyżej przymykaja oko, gdy któryś z nich czyta książkę pod ławką.
                  • afrikana Re: 6 i 7-latki w szkołach 01.04.10, 22:32
                    > Po lekcjach można wszystko. Niestety dziecko nie powinno wyjść ze
                    szkoły z
                    > przekonaniem, że zmarnowało 5 godzin, bo niczego nowego się nie
                    nauczyło. I
                    > wierz mi, sa nauczyciele, którzy z uczniami odstającymi do przodu
                    nic nie robia
                    > .
                    > Co najwyżej przymykaja oko, gdy któryś z nich czyta książkę pod
                    ławką.


                    Bzdury. Uważasz, że te dzieci będą się w kółko tylko uczyć pisać i
                    czytać ? A całą resztę materiału to 7-latki już tak perfekt mają
                    opanowaną ? No, no...no to będą miały o wieeeeele łatwiej niż 6-
                    latki.
                    a co do nauczycieli, to napewno zawsze się tacy mogą trafić, ale
                    jesli cała klasa jest tak hop siup do przodu z materiałem jak
                    piszesz, że aż się nudzić będą, to nie wierzę, że po przerobieniu
                    materiału będą wszyscy siedzieć, ziewać i gapić się na siebie.
                    Nauczyciel zawsze zrobi coś dodatkowego. Chciażby zabawy, które
                    również rozwijają i edukują. A to zawsze milsze niż ślęczenie nad
                    rzeczami zbyt trudnymi jak na swój wiek i brak czasu na zabawy.
        • przeciwcialo Re: 6 i 7-latki w szkołach 01.04.10, 14:58
          Głupoty opowiadasz. Rok moze mieć znaczenie w pierwszej góra drugiej
          klasie a nie wśród 15 czy 16 latków.
          Szesciolatki od zawsze były w szkołach i łatwiejszych matur nie
          zdawali, co więcej radzili sobie czasem lepiej niz starsi o rok
          koledzy.
          • jakw Re: 6 i 7-latki w szkołach 01.04.10, 18:52
            Ale to były te zdolniejsze 6-latki, a nie takie "uśrednione".
          • afrikana Re: 6 i 7-latki w szkołach 01.04.10, 21:53
            > Głupoty opowiadasz. Rok moze mieć znaczenie w pierwszej góra
            drugiej
            > klasie a nie wśród 15 czy 16 latków.

            no niemożliwe...a o jakich dzieciach my tutaj dyskutujemy ???
            Własnie chyba w tych pierwszych latach nauki a nie o nastolatkach.
            Co do mojego porównania 16 i 18-latków, chodziło mi o różnice
            emocjonalne. Gdyby ich nie było, pojęcie pełnoletności i zyskiwanie
            przy tym pewnych praw, nie istniałoby.

            Szesciolatki od zawsze były w szkołach i łatwiejszych matur nie
            > zdawali, co więcej radzili sobie czasem lepiej niz starsi o rok
            > koledzy.

            Nie czytasz dokładnie. Już wiele razy tutaj podkreślane było, że
            były to dzieci zdolniejsze i gotowe. Musiały mieć opinię poradni.
            Teraz pójdą wszystkie bez wyjątku !
            • przeciwcialo Re: 6 i 7-latki w szkołach 02.04.10, 06:58
              O egzaminie gimnazjalnym ty pisalaś a nie ja a ten zdaja własnie 15
              latkowie.
      • afrikana Re: 6 i 7-latki w szkołach 01.04.10, 12:15
        . W takiej sytuacji to 7-latki są stratne bo mają rok do tyłu, albo
        > później poszły do szkoły albo powtarzają zerówkę w pierwszej
        klasie.


        Jak to są stratne ? Przecież uczą się tyle samo lat w podstawówce od
        klasy 1 do 6, zdają ten sam egzamin gimnazjalny. Mają po prostu
        więcej czasu na opanowanie podstaw. Będą lepiej pisać, czytać. A do
        tego są tarsze, czyli dojrzalsze, lepiej przygotowane. Będzie im
        łatwiej.
        • przeciwcialo Re: 6 i 7-latki w szkołach 01.04.10, 15:00
          Będą lepiej pisać, czytać. A do
          > tego są tarsze, czyli dojrzalsze, lepiej przygotowane. Będzie im
          > łatwiej.
          • przeciwcialo Re: 6 i 7-latki w szkołach 01.04.10, 15:01
            Bzdury.
            • jakw Re: 6 i 7-latki w szkołach 01.04.10, 18:52
              Tzn trudniej im będzie?
              • afrikana Re: 6 i 7-latki w szkołach 01.04.10, 21:57
                Tak, tak...napewno będzie im łatwiej big_grin No szok po prostu. 6-latki
                będą mieć łatwiej, będą szybciej pisać i czytać od dzieci rok czy
                dwa starszychbig_grin big_grin big_grin Coraz bardziej mnie to bawismile
    • alabama8 Re: 6 i 7-latki w szkołach 01.04.10, 09:33
      Mój bobas już 7-mio letni (ze stycznia 2003) kończy w tym roku
      zerówkę. Jego zerówka jest w ramach "nowego burdelu programowego"
      klasą łączoną z 6-cio latkami. Tak więc uczy się razem z dziećmi
      wśród których są jeszcze 5-cio latki o głowę mniejsze od niego
      maleństwa. I co się okazało na ostatnim szkolnym zebraniu? Do
      pierwszej klasy idzie rocznik 2003, a młodsze będą ... powtarzać
      zerówkę.
      Młody stracił rok ucząc się z maluszkami, bo nauczycielka jakoś
      musiała wyrównać poziom. Te maluszki teraz znowu stracą kolejny rok
      powtarzając zerówkę. Nie wiem czy to wszystko jest chore, głupie,
      bylejakie, bo takiej sytuacji nie da się podsumować.
      • yula Re: 6 i 7-latki w szkołach 01.04.10, 09:50
        a rodzice sie nie buntują? Bo to totalny bezsens, mój 6-latek jest w pierwszej
        klasie bez zerówki, a styczniowa 5-latka idzie do zerówki i nie wyobrażam by
        musiała tam chodzić 2 lata.
    • ese1 Re: 6 i 7-latki w szkołach 01.04.10, 10:07
      afrikana napisała:

      > szkołach średnich czy na studia, to jest oczywiste i wyjdzie raczej
      > na niekorzyść tych młodszych.

      a co to za filozofia? wcale to tak nie dziala. Kiedy ja szlam do szkoly bylo
      kilkoro dzici, ktore rodzice rok wczesniej do szkoly posylali, tylko teraz chce
      sie to zrobic obowiazkiem. Nie jest na pewno tak, ze ten 'rok' do przodu ciagnie
      sie za dziecmi w nieskonczonosc. Jezeli sa w grupie szesciolatki slabsze, to na
      pewno ten poziom przez pierwsze 3 lata sie wyrowna.
      • joanna_poz Re: 6 i 7-latki w szkołach 01.04.10, 10:37
        Nie jest na pewno tak, ze ten 'rok' do przodu ciagni
        > e
        > sie za dziecmi w nieskonczonosc. Jezeli sa w grupie szesciolatki
        slabsze, to na
        > pewno ten poziom przez pierwsze 3 lata sie wyrowna.

        dokładnie. też nam tłumaczono, że to się wyrównuje ok 3-4 klasy.
        • afrikana Re: 6 i 7-latki w szkołach 01.04.10, 12:26
          dokładnie. też nam tłumaczono, że to się wyrównuje ok 3-4 klasy.

          joanno, a te trzy, cztery lata gonienia za starszakami są nieważne ?
          Myślisz, że maluchom będzie tak samo łatwo jak tym starszym, którzy
          będą się uczyli tego samego ?
          • joanna_poz Re: 6 i 7-latki w szkołach 01.04.10, 12:33
            ale dlaczego mają w ogóle kogolowiek gonićsmile?

            podstawę programową w nauczaniu poczatkowycm z tego co wiem przecież
            raczej obniżono, czyli dostosowano do 6-latków. to 7 latek może się
            raczej nudzić niż 6 latek gonić.
            • kowali Re: 6 i 7-latki w szkołach 01.04.10, 12:44
              w wielu szkołach powstaną dwie I klasy: 6 i 7 latków. jest to jakieś
              rozwiązanie i dzieci nie są "mieszane" wiekowo i nie muszą
              nadganiać. w szkole, do któej złożyłam podanie tak ma być i to jest
              dobre
              • joanna_poz Re: 6 i 7-latki w szkołach 01.04.10, 12:50
                mój syn też będzie chodził własnie do takiej klasy dla samych 6-
                latków.
            • afrikana Re: 6 i 7-latki w szkołach 01.04.10, 12:46
              I egzamin gimnazjalny będzie zmieniony na łatwiejszy ? I później
              materiał w szkołach średnich również ułatwiony ? I tak już do
              ostatniego szczebla edukacji ? Czyli obniżamy poziom ???? Bo już nie
              rozumiem...aby wszytsko zostawić tak jak jest, zabraknie tego roku,
              czyli 1 klasy, w której "ponoć" robi się to samo co w zerówce, czyli
              w 2 klasie, to samo co w 3, w 3 co w 4,itd. Czyli dzisiejszy
              materiał z klas 6, będzie realizowany dopiero w gimnazjach ????? No
              bo skoro Ci młodsi nie będą musieli nic nadganiać, to znaczy, że
              obniżamy poziom w podstawówce, gimnazjum, liceum. Cofamy się o rok z
              materiałem ???
              • nika_j Re: 6 i 7-latki w szkołach 01.04.10, 13:37
                Teoretycznie z materiału nic nie wypada. W praktyce będziemy mieli zaś sytuację,
                że średni poziom wiedzy absolwenta podstawówki spadnie i to się będzie ciagnęło
                aż do matury. Trudno wprawdzie sobie wyobrazić jeszcze gorszy poziom w
                gimnazjach i liceach, ale u nas - jak wiadomo - nic nie jest niemożliwe.
              • kozauwoza Re: 6 i 7-latki w szkołach 01.04.10, 17:55
                afrikana napisała:

                > czyli 1 klasy, w której "ponoć" robi się to samo co w zerówce

                Nie wiem czy w zerówce pisze sie po 2 strony w zeszycie, uczy
                ortografii i przepisuje czytanki.
          • przeciwcialo Re: 6 i 7-latki w szkołach 01.04.10, 15:03
            Jakiego gonienia?
      • jakw Re: 6 i 7-latki w szkołach 01.04.10, 10:53
        ese1 napisała:
        Kiedy ja szlam do szkoly bylo
        > kilkoro dzici, ktore rodzice rok wczesniej do szkoly posylali,
        >tylko teraz chce sie to zrobic obowiazkiem.
        Tylko "nieobowiązkowo" do szkoły szły te 6-latki, które były lepiej
        przystosowane do szkoły niż średnia przystosowanie do szkoły wśród 6-
        latków. Obowiązkowo to pójdą wszystkie - także te zupełnie
        nieprzystosowane...

      • afrikana Re: 6 i 7-latki w szkołach 01.04.10, 12:23
        a co to za filozofia? wcale to tak nie dziala. Kiedy ja szlam do
        szkoly bylo
        > kilkoro dzici, ktore rodzice rok wczesniej do szkoly posylali,
        tylko teraz chce
        > sie to zrobic obowiazkiem.
        Po pierwsze, kiedyś szły dzieci zdolne i lepiej zaradne. Po prostu
        gotowe do tego. Mogły być też z początku roku na przykład. Teraz
        pójdą wszystkie jak leci i nikt się nie zastanowi czy są gotowe.
        Mają sobie radzić tak jak dzieci starsze i już. Mają realizować ten
        sam materiał, mieć takie same sprzwdziany, egzaminy i wymagania. Kto
        będzie miał łatwiej a kto trudniej ?

        Nie jest na pewno tak, ze ten 'rok' do przodu ciagni sie za dziecmi
        w nieskonczonosc. Jezeli sa w grupie szesciolatki slabsze, to na
        > pewno ten poziom przez pierwsze 3 lata sie wyrowna.

        No tak...a te pierwsze trzy lata to Twoim zdaniem się nie liczą ?
        Przecież wszyscy wiemy, że start w szkole jest najważniejszy i ma
        wpływ na chęć do nauki i chodzenia do szkoły. Właściwie te pierwsze
        trzy lata są kluczowe. Dziecko może albo się zachęcić do nauki albo
        wręcz zniechęcić. A to się później odbija prze długie lata i na
        psychice i na stanie wiedzy. Braki z początku edukacji są odczuwalne
        już zawsze. Przeraża mnie ten pęd maluchów za starszakami. Będą
        musiały im dorównywać, gonić je, bo egazamin gimnazjalny jest jeden
        i ułatwiony nie będzie. Nikt im nie da taryfy ulgowejuncertain
        • joanna_poz Re: 6 i 7-latki w szkołach 01.04.10, 12:37
          poki co też jest wybór - możesz posłać 6- latka do I klasy, ale nie
          musisz (w tym roku i następnym).

          za 2 lata problem zniknie, bo nie będzie mieszanych roczników, klasy
          będa jednorodne rocznikowo, więc nikt za nikim pędzić nie będzie
          musiał.
          • afrikana Re: 6 i 7-latki w szkołach 01.04.10, 12:49
            Ponawiam pytanie...czy w takim razie egazmin gimnazjalny będzie
            ułatwiony dla młodszych ?

            No bo skoro nie muszą nadganiać, a w p1 klasie będą robić to co
            w "0", to zbarknie roku na zrealizowanie materiału na tym poziomie,
            który jest teraz.
            • przeciwcialo Re: 6 i 7-latki w szkołach 01.04.10, 15:12
              Ale sie uparłas.
              Dlaczego ma ulec zmianie?
              • afrikana Re: 6 i 7-latki w szkołach 01.04.10, 22:04
                Bo wy się coś motacie w zeznaniach smile
                Raz piszecie, że dzieciaki nie będą musiały nadganiać z materiałem,
                czyli, że będzie dostosowany dla 6-latków, a za chwile piszecie, że
                nic się nie zmienia, materiał ten sam, egzamin ten sam. Może się w
                końcu zdecydujecie ? smile

                To w końcu - materiał dostosowany dla młodszych ?, czy zostaje ten
                sam i dzieciaki nadganiają z programem ? No bo w 1 klasie robią to
                co w "0", czyli kiedy realizacja starego programu ? 6 lat starego
                materiału ma być realizowane w 5 lat nowego? (Pierwszy rok odpada,
                bo to tak jakby zerówka)
                • learning-to-fly Re: 6 i 7-latki w szkołach 02.04.10, 02:13
                  A może po prosu dzieciaki nie będą dublowały materiału z zerówki w pierwszej
                  klasie, dzięki czemu niczego nie będzie trzeba obniżać? Jak byłam w zerówce, to
                  uczyliśmy się szlaczków, pisać, czytać, liczyć, jak poszłam do pierwszej klasy
                  to uczyliśmy się...szlaczków, pisać, czytać, liczyć mniej więcej 3/4 roku, dla
                  mnie, jako dziecka, pierwsza klasa była mordęgą i jedną wielką nudą, sama siebie
                  podziwiam, że się ie zniechęciłam do szkoły wink
                  • afrikana Re: 6 i 7-latki w szkołach 02.04.10, 12:46
                    MOże dla Ciebie 1 klasa była mordęgą bo byłas zdolna. Dla mnie w 1
                    klasie było w sam raz. Jakieś tam podstawy wyniosłam z '0', ale tak
                    naprawdę wszystko wyćwiczyłam i utrwaliłam w szkole. W zerówce
                    pomalutku już dukałam i pisałam pierwsze zdania, ale dopiero w
                    szkole nabrałam wprawy i płynności.
            • dorek3 Re: 6 i 7-latki w szkołach 02.04.10, 10:29
              Skoro jest możliwość wyboru i dalej 6-latek może ale nie musi iść do pierwszej klasy to, nawet przyjmując że faktycznie musi coś doganiać, dlaczego ma to powodować jakiekolwiek obniżanie poziomu egzaminów? Był wybór, ktoś podjął decyzję, ktoś musi ponieść konsekwencje.
              Nie widzę różnicy między tym co było kiedyś, a teraz poza różnicą w programie na korzyść dzieci młodszych.

              A tak przy okazji to chciałabym się podzielić następującymi spostrzeżeniami. Moi są w zerówce przedszkolnej, w grupie tylko rocznik 2003. Byłam 2 dni temu na zajęciach warsztatowych, które w części polegały na tym że rodzicie obserwowali jak są prowadzone zajęcia, jak dzieci dają sobie radę z zadaniami. Były 3 zadania (realizowane indywidualnie):
              1. dopasować wynik do działania matematycznego (wszystko w zakresie 20); generalnie cała grupa szybko i dobrze sobie poradziła o ile, jak mój syn, nie wymieszała sobie "puzli" z kolegą smile
              2. rozszyfrować kilkuwyrazowy tekst napisany alfabetem Morse'a. Dzieci dostały alfabet, klocki Logo i tekst. Wszyscy zrobili ale dużo sprawniej poradziły sobie dziewczynki, wśród chłopców 1 czy 2 zrobiło to równie szybko. Moim zdanie zadanie dość trudne.
              3. Z rozsypanki wyrazowej ułożyć życzenia wielkanocne i przeczytać. Poszło marnie, w grupie dobrze czyta kilkoro.

              Nie wiem jak do tego ma się poziom w pierwszej klasie (Panie twierdziły że korzystały z materiałów dla szkoły i klas I-III), ale na moje oko mało które dziecko będzie się nudzić w pierwszej klasie. Może więc warto przestać demonizować ten fantastyczny rozwój 6-latków i spojrzeć realnie na ich możliwości?

              Ja jestem bardzo zadowolona z decyzji o pozostawieniu w zerówce. Zarówno jeśli chodzi o umiejętności jak i rozwój emocjonalny. Ale moje dzieci nie są genialne tylko normalne, przeciętne jak sądzę.
              • afrikana Re: 6 i 7-latki w szkołach 02.04.10, 12:05

                > Skoro jest możliwość wyboru i dalej 6-latek może ale nie musi iść
                do pierwszej
                > klasy to, nawet przyjmując że faktycznie musi coś doganiać,
                dlaczego ma to powo
                > dować jakiekolwiek obniżanie poziomu egzaminów? Był wybór, ktoś
                podjął decyzję,
                > ktoś musi ponieść konsekwencje.
                > Nie widzę różnicy między tym co było kiedyś, a teraz poza różnicą
                w programie n
                > a korzyść dzieci młodszych

                Ja wyboru nie będę miałasad Moja córka jest właśnie tym pierwszym
                obowiązkowym rocznikiem. I wiem, że będzie wtedy niezły sajgon w
                szkołachsad
                Gdybym mogła wybierać, puściłabym ją do szkoły dopiero jako 7-latkę.
          • jakw Re: 6 i 7-latki w szkołach 01.04.10, 13:10
            joanna_poz napisała:


            > za 2 lata problem zniknie, bo nie będzie mieszanych roczników,
            Raczej za 3. Część 7-latków z 2005 pójdzie do I klasy właśnie za 2
            lata + 6-latki z 2006.
            • joanna_poz Re: 6 i 7-latki w szkołach 01.04.10, 13:12
              racja, za 3.
        • ese1 Re: 6 i 7-latki w szkołach 05.04.10, 19:01
          afrikana napisała:
          > No tak...a te pierwsze trzy lata to Twoim zdaniem się nie liczą ?
          > Przecież wszyscy wiemy, że start w szkole jest najważniejszy i ma
          > wpływ na chęć do nauki i chodzenia do szkoły. Właściwie te pierwsze
          > trzy lata są kluczowe. Dziecko może albo się zachęcić do nauki albo
          > wręcz zniechęcić.

          a 7-miotelnie nie moze sie zniechecic? Kiedy wszystkie dzieci w wieku 6-ciu lat
          beda szly do szkoly, tj wszystkie kolezanki czy koledzy z podworka, dziecko
          przyjmie to zapewne jako stan normalny (nie na zasadzie dlaczego Zosia nie
          chodzi, a ja musze)
          po drugie za zniechecanie do nauki nie odpowiada wiek, tylko pani nauczycielka,
          ktora nie powinna uczyc 6-scioletnich dzieci
          resume: wcale nie jestem jakas wielka zwolenniczka szesciolatkow w szkole, ale
          rowniez robienie z tego paniki na zasadzie, ze moje dziecko za piec - dziesiec
          lat bedzie w gorszej sytuacji niz inne jest grubo przesadzone
    • nika_j Re: 6 i 7-latki w szkołach 01.04.10, 13:33
      Nie rozumiem pytania. Czemu dzieci, które idą razem do szkoły, "przerabiają" ten
      sam materiał, uczą się tego samego, mają mieć różne egzaminy? Czy teraz dzieci z
      grudnia i ze stycznia mają różne egzaminy? Czy dzieci mniej zdolne i bardziej
      zdolne maja różne egzaminy?
      A to, że część osób będzie "poszkodowana" to już ich pech. I tak zresztą szanse
      są wyrównywane, z niekorzyścią dla tych starszych, niestety. To owe siedmiolatki
      mogą miec pretensje, ze kiedy będą kończyły szkołę, będą na niższym poziomie niż
      ich starsi koledzy w tym samym wieku.
      • afrikana Re: 6 i 7-latki w szkołach 01.04.10, 14:17
        Nie rozumiem pytania. Czemu dzieci, które idą razem do
        szkoły, "przerabiają" te
        > n
        > sam materiał, uczą się tego samego, mają mieć różne egzaminy? Czy
        teraz dzieci
        > z
        > grudnia i ze stycznia mają różne egzaminy? Czy dzieci mniej zdolne
        i bardziej
        > zdolne maja różne egzaminy?
        Bo są często dużo młodsze ? Bo są mniej dojrzałe? Bo ciężej będzie
        im pojąć niektóre kwestie ? Bo jeszcze długo będą wolniej pisały i
        czytały ? I może biegać na czas też będą z takimi samymi wynikami?smile
        Przecież będą o głowę niższe...
        A tutaj będzie niekiedy nawet 2 lata różnicy a to dużo. A do tego
        dzieci będą młodsze niż dotychczas (a na tym etapie rozwoju różnice
        są jeszcze duże). A poza tym, ten sam materiał przerabiają tylko
        teoretycznie. Przecież wiadomo, że 7-latki będą pracowały o wiele
        szybciej (szybciej piszą, czytają)i będą miały szanse na wiele
        dodatkowych materiałów. Wiadomo, że nauczycielowi łatwiej jest dać
        coś "extra" niż pomóc opanować materiał temu, kto sobie nie radzi i
        pracuje dużo wolniej. Ja np. uczę angielskiego i z zagadnieniem
        chociażby uczenia godzin na zegarze w 2 klasie nie startuję,
        natomiast starsze dzieciaczki łapią to w mig, bo dorosły do tego i
        już kumają o co chodzi. I tak będzie z wieloma rzeczami. Te starsze
        na łatwiejszym programie będą szły jak burza i będą mogły rozszerzyć
        wiedzę, a te maluszki będą się męczyć żeby im dorównać.

        > A to, że część osób będzie "poszkodowana" to już ich pech. I tak
        zresztą szanse
        > są wyrównywane, z niekorzyścią dla tych starszych, niestety.
        No i sama potwierdziłaś, że jest tak jak mówię. To młodsze
        dzieciaczki są poszkodowane, bo będą musiały realizować trudniejszy
        dla siebie materiał.

        To owe siedmiolatk
        > i
        > mogą miec pretensje, ze kiedy będą kończyły szkołę, będą na
        niższym poziomie ni
        > ż
        > ich starsi koledzy w tym samym wieku.
        Jak to ???? No przeciez ponoć mają zdawać taki sam egzamin
        gimnazjalny jak ich starsi koledzy ????
        To tylko Ci młodsi będą musiali do niego nadgonić. Ci starsi sobie
        poradzą tym bardziej.
        • zyza2 Re: 6 i 7-latki w szkołach 01.04.10, 14:47
          Ja widzę , że z reformy zrobiła się histeria narodowasmile)
          Nie przesadzajcie , że w wieku 12 lat różnice w rozwoju dzieci są
          ogromne. Moja dziewięciolatka wydaje mi się dużo dojrzalsza i
          mądrzejsza od niejednego 11 -latka. Albo dziecko jest zdolne albo
          nie i wiek tu nie ma dużo do znaczenia.
          • joanna_poz Re: 6 i 7-latki w szkołach 01.04.10, 15:26
            zyza2 napisała:

            > Ja widzę , że z reformy zrobiła się histeria narodowasmile)
            > Nie przesadzajcie , że w wieku 12 lat różnice w rozwoju dzieci są
            > ogromne. Moja dziewięciolatka wydaje mi się dużo dojrzalsza i
            > mądrzejsza od niejednego 11 -latka. Albo dziecko jest zdolne albo
            > nie i wiek tu nie ma dużo do znaczenia.

            to fakt.
            jedna z mam, na zebraniu w szkole poświęconemu właśnie 6-latkowm w I
            klasie i reformie, w swej histerii zabrnęła nawet dalej niż autorka
            tego wątku, bo swoje watpliwości miała nie co do gimnazjum i równych
            szans, ale ukończenia studiów i dyskryminacji na rynku pracy
            tych "młodszych" wobec tych "starszych"smile
            • afrikana Re: 6 i 7-latki w szkołach 01.04.10, 22:22
              > klasie i reformie, w swej histerii zabrnęła nawet dalej niż
              autorka
              > tego wątku, bo swoje watpliwości miała nie co do gimnazjum i
              równych
              > szans, ale ukończenia studiów i dyskryminacji na rynku pracy
              > tych "młodszych" wobec tych "starszych"smile

              ale tego, że w jednym roku będzie dwa razy więcej absolwentów i
              wstępujących na rynek pracy, to już nie widzisz ?
              • learning-to-fly Re: 6 i 7-latki w szkołach 02.04.10, 02:24
                afrikana napisała:
                > ale tego, że w jednym roku będzie dwa razy więcej absolwentów i
                > wstępujących na rynek pracy, to już nie widzisz ?

                Uważasz, że całe roczniki hurtem, niejako z urzędu wchodzą w tym samym czasie na
                rynek pracy? Różnica na studiach między najmłodszymi a najstarszymi w mojej
                grupie to ok 6-7 lat. I wszyscy teoretycznie mogą wejść na rynek pracy w tym
                samym czasie, nikomu nie przyszło do głowy, że ktoś jest pokrzywdzony. Przepaści
                intelektualnej czy emocjonalnej też nie widać.
                Nie przesadzasz trochę? Studiują dorośli ludzie a nie małe dzieci, powinni sami
                umieć o siebie zadbać. A jak na to samo stanowisko będzie startował też
                pracownik z doświadczeniem, to też będzie dyskryminacja? A jak ktoś się w wyżu
                urodził? Taki, to dopiero ma pecha...
                • afrikana Re: 6 i 7-latki w szkołach 02.04.10, 12:40
                  Ok learning, przekonałaś mnie smile W tek kwestii faktycznie
                  przesadziłam smile
              • ada828 Re: 6 i 7-latki w szkołach 06.04.10, 22:21
                Zbyt daleko idący wniosek. Od roku 2009 nie ma dwa razy więcej klas pierwszych,
                nie powstały nagle szkoły: rocznik 2003 jest najmniej liczny pod okresu
                powojennego (jak słyszałam).
          • afrikana Re: 6 i 7-latki w szkołach 01.04.10, 22:12
            > Nie przesadzajcie , że w wieku 12 lat różnice w rozwoju dzieci są
            > ogromne. Moja dziewięciolatka wydaje mi się dużo dojrzalsza i
            > mądrzejsza od niejednego 11 -latka.

            zyza, my tutaj piszemy głównie o dzieciach 5 (te z końca roku), 6 i
            7-letnich. Naprawdę nie widzisz różnicy ? To dziwne jak dla mnie.

            Albo dziecko jest zdolne albo
            > nie i wiek tu nie ma dużo do znaczenia.

            Ha, ha, ha smile i nie ma czegoś takiego jak gotowość i dojrzałość
            emocjonalna?
            I rozumki u takich małych dzieci są takie same bez względu na
            wiek ????? I każdy 5-latek jest w stanie nauczyć się godzin na
            zegarku w takim samym tempie i z taką samą łatwością co 7-latek ?
            Doprawdy ?
            To może posyłajmy już trzylatki do szkoły...co za różnica. Jak
            zdolne, to sobie poradzismile
            • zyza2 Re: 6 i 7-latki w szkołach 02.04.10, 07:39

              > Ha, ha, ha smile i nie ma czegoś takiego jak gotowość i dojrzałość
              > emocjonalna?
              > I rozumki u takich małych dzieci są takie same bez względu na
              > wiek ????? I każdy 5-latek jest w stanie nauczyć się godzin na
              > zegarku w takim samym tempie i z taką samą łatwością co 7-latek ?
              > Doprawdy ?
              > To może posyłajmy już trzylatki do szkoły...co za różnica. Jak
              > zdolne, to sobie poradzismile


              Ja myślę, że może wogóle nie posyłać dzieci do szkoły bo im się tam
              krzywda staniesmile Ludzie, dzieci na świecie mają większe problemy niż
              pójście w wieku 6 lat do szkoły( wojny, klęski żywiołowe, itp).
              • afrikana Re: 6 i 7-latki w szkołach 02.04.10, 12:10
                > Ja myślę, że może wogóle nie posyłać dzieci do szkoły bo im się
                tam
                > krzywda staniesmile Ludzie, dzieci na świecie mają większe problemy
                niż
                > pójście w wieku 6 lat do szkoły( wojny, klęski żywiołowe, itp).

                Wiesz co ? To skończ już tą dyskusję skoro Ci nie odpowiada. Nie
                będę rozmawiać w tym tonie. Mam prawo troszczyć się o losy mojego
                dziecka nawet wtedy, kiedy umiera pół świata i nic Ci do tego. A Ty
                może jeszcze mi powiesz, że nigdy na nic nie narzekasz skoro inni
                mają gorzej ???
        • nika_j Re: 6 i 7-latki w szkołach 01.04.10, 14:52
          afrikana napisała:


          > Bo są często dużo młodsze ? Bo są mniej dojrzałe? Bo ciężej będzie
          > im pojąć niektóre kwestie ? Bo jeszcze długo będą wolniej pisały i
          > czytały ? I może biegać na czas też będą z takimi samymi wynikami?smile
          > Przecież będą o głowę niższe...
          > A tutaj będzie niekiedy nawet 2 lata różnicy a to dużo. A do tego
          > dzieci będą młodsze niż dotychczas (a na tym etapie rozwoju różnice
          > są jeszcze duże).

          Co ma wzrost do wiedzy? Moje dziecko jest z końca grudnia, jest prawie
          najmniejsze w klasie, a ma najlepsze wyniki w swojej klasie.
          Szkoła nie ma za zadanie wyrówanć wiedzy wszystkich dzieci do jednakowego,
          niskiego poziomu, bo jakieś dziecko nie nadąża. Zawsze będa dzieci zdolniejsze i
          mniej zdolne. Podejrzewam, że gimnazja mimo wszystko zwiekszą nabór w tym
          podwójnym roczniku, wiec problemu ze szkołami nie będzie. I tak do najlepszych
          gimnazjów trafia ci najzdolniejsi. Między zdolnym sześciolatkiem a zdolnym
          siedmiolatkiem po 6 latach nauki różnic praktycznie nie będzie.



          > No i sama potwierdziłaś, że jest tak jak mówię. To młodsze
          > dzieciaczki są poszkodowane, bo będą musiały realizować trudniejszy
          > dla siebie materiał.
          >
          > Jak to ???? No przeciez ponoć mają zdawać taki sam egzamin
          > gimnazjalny jak ich starsi koledzy ????
          > To tylko Ci młodsi będą musiali do niego nadgonić. Ci starsi sobie
          > poradzą tym bardziej.

          Nie, to starsi koledzy będą zdawali ten sam egzamin co młodsi. Różnica jest
          taka, że młodsi bez trudu opanują ten materiał, bo będzie on dostosowany do
          nich, nie do starszych. To nie młodsi będa gonić, a starsi będą hamowani, w
          efekcie oba roczniki będa na podobnym poziomie po 6 latach. Obawy są więc na
          wyrost. Poza tym to, co jest dużą różnicą na starcie (6 a 7 lat), po sześciu
          latach naprawdę nie stanowi większej różnicy.
          • michulanka Re: 6 i 7-latki w szkołach 01.04.10, 17:16
            "Między zdolnym sześciolatkiem a zdolnym
            siedmiolatkiem po 6 latach nauki różnic praktycznie nie będzie" A moze warto
            spytac sie psychologow o zdanie? Kazdy powie, ze roznice beda...Moze nie w
            ilorazie inteligencji ale w rozwoju emocjonalnym napewno, a ten w okresie
            dojrzewania ma ogromne znaczenie. Gdyby pomiedzy dziecmi z roznych rocznikow nie
            bylo zadnych roznic to powinnismy miec szkoly jak w Afryce czy niegdys na wsi z
            klasami mieszanymi dla dzieci w kazdym wieku. U mojej corki w szkole jest
            wydzielona 1 klasa 6latkow i wydzielona klasa bardziej uzdolnionych 7latkow.
            Warto porozmawiac z nauczycielami na temat roznicy pomiedzy dziecmi z jednej
            klasy a drugiej - jest sporo pomimo jednakowego programu. W tych dyskusjach
            warto nie zapominac o realiach polskiej szkoly. Zapomnialo o tym ministerstwo i
            to jest paranoja. Nie wierze, ze nie wiedza o takim zjawisku w szkole jak
            rywalizacja miedzy klasami...W tej rywalizacji klasy 6latkow beda zawsze
            przegrywac. Z ubawieniem czytam opowiesci o cudownie uzdolnionych 6latkachsmile
            Napewno takie sa, ale nie dla nich powinno robic sie reforme. Dzieci wybitnie
            uzdolnione i tak zawsze mialy szanse przeskakiwania klas. W koncu slyszy sie
            czasem o 15letnich studentach - inna sprawa, ze raczej nie w Polsce...U nas
            wedlug niektorych sa genialne 6latki i niedouczeni gimnazjaliscismile
            • zyza2 Re: 6 i 7-latki w szkołach 01.04.10, 18:38
              Jeśli wspominamy o rywalizacji to powinnśmy sobie uświadomić , że to
              my rodzice i nasze wybujałe ambicje zmuszają dzieci do rywalizacji.
              Moja starsza córka uczy się drugi rok w szkole bez stresu ani ja ani
              nauczycielka nie zmusza dziecka do wyścigu szczurów. Droga edukacji
              jest długa, moja trwała 17 lat i uważam , że roztkliwianie się nad
              szkołą podstawową jest bezsensowne. Moje dziecko pójdzie do szkoły
              jako 6 -latek, szybciej zacznie szybciej skończy, bez roztkliwiania
              się.
              Poświęcajmy dzieciom czas , kochajmy je i akceptujmy a żadna
              reforma nie zabierze im dzieciństwa ani nie wyrządzi krzywdy.
            • yula Re: 6 i 7-latki w szkołach 01.04.10, 18:43
              niestety uzdolnone dzieci w polsce i nie tylko mają kiepsko w większości
              przypadków uncertain Lepiej być średniakiem i musieć wkuwać nad książkami, bo wtedy
              nabiera sie nawyku ucznie sie, a dziecko uzdolnione nie musi wkuwać, często
              wystarczy przypomnieć sobie co było na lekcji czy raz przeczytać i tego nawyku
              nie ma. Jak rodzice w domu nie zadbają o jego wyrobienie, nie wiem w jaki sposób
              to potem może być różnie. Może jesli jest geniuszem to i przez studia tak
              przeleci, jeśli nie to na studiach dostanie obuchem w głowę uncertain Piszę to na
              własnym przykładzie, w szkole miałam same piątki praktycznie nie przykładając
              sie do nauki, na studiach już nie było tak różowo uncertain I to nie tylko bariera
              językowa (chodziłam do szkoły w innym kraju). Teraz moje dzieci idą do szkoły i
              je obserwuje jak im będzie szło.
            • jakw Re: 6 i 7-latki w szkołach 01.04.10, 18:46
              > U nas wedlug niektorych sa genialne 6latki i niedouczeni
              gimnazjaliscismile
              Wszystko się zgadza - dzieci po kilku latach szkoły rzeczywiście są
              głupsze niż wcześniej wink
          • jakw Re: 6 i 7-latki w szkołach 01.04.10, 18:44
            nika_j napisała:

            > Podejrzewam, że gimnazja mimo wszystko zwiekszą nabór w tym
            > podwójnym roczniku, wiec problemu ze szkołami nie będzie. I tak do
            najlepszych
            > gimnazjów trafia ci najzdolniejsi.
            Wiesz jaki jest teraz standart w gimnazjach? 6 klas po 28-30 osób w
            roczniku - a teraz do gimnazjów startuje niż demograficzny. Ciekawe
            jak będzie wyglądał w gimnazjum taki podwójny rocznik - chyba na 2
            zmiany będą się uczyć.

          • afrikana Re: 6 i 7-latki w szkołach 01.04.10, 22:20
            Nie, to starsi koledzy będą zdawali ten sam egzamin co młodsi.
            Różnica jest
            > taka, że młodsi bez trudu opanują ten materiał, bo będzie on
            dostosowany do
            > nich, nie do starszych. To nie młodsi będa gonić, a starsi będą
            hamowani, w
            > efekcie oba roczniki będa na podobnym poziomie po 6 latach. Obawy
            są więc na
            > wyrost. Poza tym to, co jest dużą różnicą na starcie (6 a 7 lat),
            po sześciu
            > latach naprawdę nie stanowi większej różnicy.

            ???? To może mi tutaj napisz w końcu, że egzamin gimnazjalny będzie
            ułatwiony i ramy programowe obcięte dla potrzeb 6-latków, bo
            przeciez w kółko piszecie coś zupełnie innego !? No to ma byc w
            końcu łatwiejszy ten egzamin czy nie? Czy program zostaje taki
            sam ??? Bo się dopytać nie mogęuncertain

            No bo jeśli ma być poziom obniżony (ułatwiony egz.gimnazjalny itd),
            to faktycznie 7-latki tracą.
            Ale jeśli ramy programowe ostatecznie zostają takie jak od lat były
            dla 7-latków, to nikt mi nie powie, że 6-latkom będzie łatwiej ,a 7-
            latki będą pokrzywdzone.
            • yula Re: 6 i 7-latki w szkołach 02.04.10, 01:27
              teraz to w ministerstwie sami nie wiedzą jak to będzie, teraz weszła nowa
              podstawa programowa, jest dopiero 1-szy rok, więc nikt ci nie powie jak to
              będzie wyglądało dla obecnych 6-latków.
              • afrikana Re: 6 i 7-latki w szkołach 02.04.10, 12:13
                acha, czyli potwierdziłaś moje obawy. Jeden wielki burdel na
                kółkach, jak zwykleuncertain
                Tylko powiedz mi, czemu połowę dyskusji tutaj udowadnialiście, że
                już wszystko w tym temacie wiadomo i nie ma o co się martwić ? Że
                niby takie wszystko dla tych 6-latków dostosowane... ?
            • izzo Re: 6 i 7-latki w szkołach 02.04.10, 12:29
              Osobiście nie rozumiem tej histerii. Zanim dziecko 6-letnie dojdzie do 6 klasy,
              bedzie w pełni dojrzałe emocjonalnie, tak jak zaczynający szkołę 7-latek.
              Naprawde jest przepaść emocjonalno-intelektualna między piatoklasistami a
              szóstoklasistami? Nie zauważyłam. Różnica między nimi jest taka, że ci pierwsi
              krócej się uczą, więc średnio mają mniej wiadomości niz przeciętny
              szóstoklasista. To raz.
              Pytanie o sprawdzian szóstoklasisty jest otwarte, bo program i jego zmiany będą
              szły razem z dziećmi, tzn. o tym, jaki będzie program i wymagania dla
              "zreformowanych" dzieci, dowiemy się za kilka lat. Podejrzewam jednak, ze nawet
              jeśli program jako taki pozostanie bez zmian (w co niem wierzę, bo na pewno cos
              tam przy nim zmajstrują) to i tak na tym etapie nie bedzie to miało większego
              wpływu na różnice między 6-latkami a 7-latkami zaczynającymi edukację 6 lat
              temu, bo w tym wieku to głównie liczba lat, spędzonych na edukacji, a nie
              dojrzałość emocjonalna decyduje o wyniku, w przeciwieństwie do lat początkowych.
              A co za tym idzie, nie rozumiem, dlaczego wymagania egzaminu gimnazjalnego
              miałyby być obniżone.
              Inną sprawą jest większa konkurencja. Obecnie tłumacząc się niżem w moim mieście
              zlikwidowano 2 gimnazja, a kolejne jest zagrożone, bo zamiast wykorzystać niż do
              zmiejszenia liczebności klas, te się po prostu likwiduje. Licea też borykaja się
              z naborem, zatem sadzę, że ze zwiększeniem liczby miejsc w szkołach nie będzie
              aż takiego problemu, jeśli część osób pośle dzieci jako 6-latki w 2011, a nie
              7-latki w 2012. Ja w każdym razie osobiście, gdybym miała nawet umiarkowanie
              zdolne dziecko, posłałabym je teraz rok wcześniej jako sześciolatka, choćby
              dlatego, żeby nie czuło się opóźnione, ucząc się w klasie z 6-latkami.
              Myślę, że osoby w miare zdolne czy średnie nie mają się czego obawiać, najwyżej
              sytuacja w liceach wróci do normalności i nie będzie w niej młodzieży, która
              trafia tam z liczbą punktów poniżej 100, a która tak naprawdę powinna wylądować
              w zawodówce.
    • amwaw Re: 6 i 7-latki w szkołach 02.04.10, 10:45
      "Nowa podstawa programowa zakłada, że w 1klasie dzieci nauczą się czytać i pisać. Do tej pory nauka tych umiejętności była w praktyce rozdzielona na dwa lata. W zerówce dzieci poznawały litery, tak że na koniec roku większość z nich potrafiła już czytać. Dodatkowo dzieci były przygotowywane do nauki pisania: ćwiczyły rączkę lepiąc plastelinę, wycinając, i rysując np. szlaczki, uczyły się też zapisywać pierwsze proste wyrazy np. swoje imię. Oczywiście w różnych przedszkolach stosowano różne metody pracy, tak że poziom dzieci idących do szkoły nie był jednakowy. "
      W temacie kaligrafowania w pierwszej klasie 6cio latka:
      Nowa podstawa programowa zakłada, że w 1klasie dzieci nauczą się czytać i pisać. Do tej pory nauka tych umiejętności była w praktyce rozdzielona na dwa lata. W zerówce dzieci poznawały litery, tak że na koniec roku większość z nich potrafiła już czytać. Dodatkowo dzieci były przygotowywane do nauki pisania: ćwiczyły rączkę lepiąc plastelinę, wycinając, i rysując np. szlaczki, uczyły się też zapisywać pierwsze proste wyrazy np. swoje imię. Oczywiście w różnych przedszkolach stosowano różne metody pracy, tak że poziom dzieci idących do szkoły nie był jednakowy."
      Kaligrafowanie 6cio latka? Dajmy wypowiedzieć się ekspertom:
      wyborcza.pl/1,75515,6102907,Jak_trudno_trzymac_pioro.html?as=1&ias=2&startsz=x
      Jeżeli chodzi o program:
      "W praktyce dzieci muszą zrealizować w ciągu roku program 2lat. Siłą rzeczy są sadzane w ławkach aby nadganiać program i doścignąć pod każdym względem lepiej rozwinięte 7latki(lepiej rozwinięte fizycznie, społecznie intelektualnie etc.). Zapewnienia niektórych dyrektorów szkół, że program 1klasy jest taki sam jak dawnej zerówki nie są zgodne z prawdą."
      www.pomorska.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20090916/NAUKA/845262441
      ratujmaluchy.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=167&Itemid=
      http://www.forumrodzicow.pl/menu2/projekt-obnizenia-wieku-szkolnego/zdania-ekspertow/opinia-polskiego-towarzystwa-dysleksji/
      www.forumrodzicow.pl/menu2/projekt-obnizenia-wieku-szkolnego/zdania-ekspertow/opinia-prof-danuty-waloszek/
      Prawda czasu, prawda ekranu. Świetny tekst oddający obłudę pożal się Boże minister:
      www.rp.pl/artykul/9157,441083_Elbanowski__Prawda_czasu___prawda_ekranu.html

      Podsumowanie - bilans półrocza reformy, która wg niektórych absolutnie nie jest szkodliwa dla 6cio latków:
      www.dziennik.pl/wydarzenia/article555711/Szesciolatki_w_szkolach_bilans_polrocza.html
      Wiele szkół jest owszem dostosowanych do maluchów, ale nie wszystkie...bywa naprawdę tragicznie:
      wiadomosci.onet.pl/2125973,11,,item.html

      Ludzie, opanujcie się. To że WASZE dziecko radzi sobie dobrze, że WASZE dziecko dobrze czyta, pisze i nie wiem co jeszcze, może w wieku 6ciu lat jest gwiazdą grającą na perkusji w youtub-ie oznacza tylko tyle, że WASZYM dzieciom nie stanie się krzywda. Ale stanie się całej masie mniej uzdolnionych sześciolatków. Przynajmniej do czasu w którym do 1 klasy idą razem 6cio i 7mio latki. Mówienie, że w sensie intelektualnym i społecznym nie ma różnic między 6cio i 7mio latkiem przeczy prawom natury. Znaczy się, że nie ma różnic też między 5cio, a 6cio, między 7mio, a 8mio etc.
      To, co wymyśliło ministerstwo to eksperyment na najsłabszym elemencie społeczeństwa, na jego żywej tętniącej tkance jaką są nasze dzieci. Eksperyment robiony na siłę (zmuszanie rodziców do wysyłania dzieciaka do 1 klasy, bo w zerówce jest ZAKAZ uczenia czytania:
      www.polskaedukacja.pl/index.php/maluchy/86-qmaluchy-ponios-konsekwencje-bdow-reformyq-wywiad-z-dorot-dziamsk-ekspertem-akcji-ratuj-maluchy.html
      archiwum.kurierlubelski.pl/module-dzial-viewpub-tid-9-pid-78006.html
      zamykanie zerówek w przedszkolach etc), eksperyment kompletnie nieprzygotowany. To jest liberalność wg Pani Hall??



      www.polskaedukacja.pl/index.php/maluchy/86-qmaluchy-ponios-konsekwencje-bdow-reformyq-wywiad-z-dorot-dziamsk-ekspertem-akcji-ratuj-maluchy.html
      Polecam zapoznanie się z akcją ratujmymaluchy (cytaty ze strony akcji). Oczywiście i tak niewiele można zdziałać, ale podstawa to mieć świadomość tego o czym mówimy, a nie powtarzanie zasłyszanych informacji, albo bazowanie na tym, że skoro mojemu dziecku jest dobrze to znaczy że wszystko jest git.
      A na koniec podsumowanie. Czy wiecie które państwo ma najlepsze wyniki w edukacji z krajów OECD? I w jakim wieku dzieci idą do szkoły?
      "W Finlandii dzieci zaczynają szkołę w wieku 7 lat i w dodatku nie od razu uczą się pisać. A potem jako 15-latki osiągają najlepsze wyniki wśród krajów OECD. To znaczy, że późniejsza nauka czytania i pisania wcale dzieciom nie szkodzi."

      Więcej... wyborcza.pl/1,76842,6734546,Zerowko__pozwol_uczyc.html#ixzz0jvjuhhRR


      Ale my lubimy patrzeć na Zachód....No więc podsumowanie edukacji w Wielkiej Brytani:
      www.rp.pl/artykul/378870.html
      • amwaw Re: 6 i 7-latki w szkołach 02.04.10, 10:48
        Sorry za zdublowanie fragmentu o podstawie programowej.
      • yula Re: 6 i 7-latki w szkołach 02.04.10, 10:58

        "W praktyce dzieci muszą zrealizować w ciągu roku program 2lat. Siłą rzeczy są
        sadzane w ławkach aby nadganiać program i doścignąć pod każdym względem lepiej
        rozwinięte 7latki(lepiej rozwinięte fizycznie, społecznie intelektualnie etc.).
        Zapewnienia niektórych dyrektorów szkół, że program 1klasy jest taki sam jak
        dawnej zerówki nie są zgodne z prawdą."
        Nasza szkoła raczej typowa wiejska, w zerówce nadal uczą literki, może nie
        wszystkie, w pierwszej klasie uczą literki od początku, jeszcze do tej pory
        wszystkich nie skończyli uncertain Gdzie tu jest program 2-lat w jednym roku? To że
        ministerstwo namieszało i sami nie wiedzą co robią, to zgadzam sie, nie podoba
        mi sie obecna podstawa programowa, wolałam starą. Są podręczniki które są
        bardziej zbliżone do starej niestety nie u nas. Moje dziecko lubi czytać
        podręczniki i pewnie będę wyszukiwać i podsuwać mu stare podręczniki do
        czytania. Syn dostał od starszego kolegi podręczniki do 1-szej i drugiej klasy,
        hit tygodnia dla oboich moich dzieciaków.
        • amwaw Re: 6 i 7-latki w szkołach 02.04.10, 11:12
          Bo w waszej zerówce WBREW wytycznym ministerstwa uczą literek. Zgodnie z
          PROGRAMEM uczenie literek i czytania. Czyli połączenie z lat :literki z zerówki
          (wszystkie co do jednej nie w ciągu roku tylko w kilka miesięcy) plus czytanie,
          w ciągu jednego roku.

          TWOJE dziecko nie skończyło jeszcze literek w szkole i dla Ciebie to źle, bo
          miało już je w zerówce. Co innego dziecko, które nie miało literek wcześniej.
          Weź również pod uwagę, że niektóre podręczniki przewidują zdecydowanie krótsze
          wprowadzanie liter.

          TWOJE dziecko lubi czytać etc. Ale tak jak pisałam w poście powyżej to, że WASZE
          dzieci nie mają problemu to dobrze. To, że jest to krzywda dla wielu innych to
          co innego.

          "Jakoś to będzie" to już nasze narodowe hasło. Tyle, że "jakoś to będzie" nie
          powinno dotyczyć dzieci. A one posyłane przedwcześnie na tym tracą.
          • monix123 Re: 6 i 7-latki w szkołach 02.04.10, 11:20
            Ło matko...
            Jak ktoś już tu napisał..zrobiła się z tego histeria narodowa wink))
            a strony ratujmaluchy już nie mogę czytać...tendencyjna strasznie:
            ((((
            Wszędzie wujek samo zło sad
            • amwaw Re: 6 i 7-latki w szkołach 02.04.10, 11:52
              To może jednak poczytać ekspertów?
              www.wyborcza.pl/1,75515,6102907,Jak_trudno_trzymac_pioro.html?as=1&ias=2&startsz=x
              www.pomorska.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20090916/NAUKA/845262441
              www.forumrodzicow.pl/menu2/projekt-obnizenia-wieku-szkolnego/zdania-ekspertow/opinia-polskiego-towarzystwa-dysleksji/www.forumrodzicow.pl/menu2/projekt-obnizenia-wieku-szkolnego/zdania-ekspertow/opinia-prof-danuty-waloszek/
              www.polskaedukacja.pl/index.php/maluchy/86-qmaluchy-ponios-konsekwencje-bdow-reformyq-wywiad-z-dorot-dziamsk-ekspertem-akcji-ratuj-maluchy.html
              www.naukawpolsce.pap.pl/palio/html.run?_Instance=cms_naukapl.pap.pl&_PageID=1&s=szablon.depesza&dz=szablon.depesza&dep=176296&data=&lang=PL&_CheckSum=502649618

              Poniżej eksperci, którzy są przeciw...No tak, ale oni wszyscy się nie znają.
              Histeryzują („ to histeria narodowa"). Wszędzie widzą wujka samo zło (a tacy
              wyrośnięci...). Oni tak naprawdę nic nie wiedzą i nie rozumieją. Mam rację?

              Najlepiej na wszystko się zgadzać bez gadania co nam nasza władza narodowa
              zapoda. Posłanie dzieci wcześniej do szkół bo w przedszkolach brak miejsc na
              idący baby boom? No problem. Zabieranie dzieci bo rozporządzenie (na razie
              wróciło do senatu) mówi że jeżeli pani socjalna nabierze podejrzeń, że dziecku
              może dziać się krzywda (no na przykład nieodpowiednio ubrane jest)? Luuzik.

              Są pewne rzeczy do których powinno się przykładać jakąś wagę. I tym są właśnie
              dzieci.


              EKSPERCI

              prof. dr hab. Piotr Petrykowski, Prodziekan Wydziału Nauk Pedagogicznych
              Uniwersytetu Mikołaja Kopernika

              prof. dr hab. Grażyna Krasowicz-Kupis, Instytut Psychologii Uniwersytetu Marii
              Curie-Skłodowskiej

              prof dr hab. Danuta Waloszek, Akademia Pedagogiczna w Krakowie, specjalność:
              pedagogika przedszkolna

              prof. dr hab. Andrzej Nowakowski, Uniwersytet Rzeszowski

              dr hab. Bogusław Paź, Instytut Filozofii, Uniwersytet Wrocławski

              dr Joanna Sikorska, pracownik naukowy Uniwersytetu Mikołaja Kopernika, kierownik
              studiów podyplomowych dla nauczycieli wychowania przedszkolnego

              dr Sylwester Orzechowski, Instytut Psychologii Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej

              dr Barbara Wiśniewska-Paź, Instytut Socjologii, Uniwersytet Wrocławski, socjolog
              edukacji

              dr Elżbieta Wieczór, Wydział Nauk Pedagogicznych Uniwersytetu Mikołaja Kopernika
              dr med. Teresa Kibalenko-Nowak, lekarz pediatra, (spec. II stopnia), 54 lata
              doświadczenia w pracy z dziećmi, nauczyciel akademicki, konsultant pediatryczny
              miesięcznika Twoje Dziecko

              dr Mirosław Zientarski, adiunkt w katedrze pedagogiki Wyższej Szkoły Informatyki
              i Ekonomii (WSIiE) Towarzystwa Wiedzy Powszechnej w Olsztynie

              Maria Gudro, wiceprzewodnicząca Stowarzyszenia Nauczycieli Polonistów,
              rzeczoznawca MEN w zakresie opiniowania podręczników jęz. polskiego, specjalista
              kształcenia nauczycieli metodą dramy, edukator, egzaminator, autorka publikacji
              pedagogicznych dla nauczycieli, nauczyciel z 42 stażem

              Dorota Dziamska, dyrektor pracowni pedagogicznej Origami, prezes Polskiego
              Centrum Origami, autor systemu edukacyjnego Edukacja przez ruch, autorka książek
              pedagogicznych dla nauczycieli i materiałów edukacyjnych dla dzieci w wieku
              przedszkolnym i wczesnoszkolnym, konsultant metodyczny naucz. pocz. i wych.
              przedszkolnego, dyrektor ośrodka kształcenia nauczycieli

              Ewa Jakacka, wiceprzewodnicząca Polskiego Towarzystwa Dysleksji, dyrektor
              poradni psychologiczno-pedagogicznej w Pruszczu Gdańskim, współautorka
              publikacji edukacyjnych dla dzieci w wieku przedszkolnym i wczesnoszkolnym,
              współautorka programów wychowania przedszkolnego

              Małgorzata Barańska, autorka podręcznika i inn. publikacji z zakresu edukacji
              wczesnoszkolnej, współautorka programów wychowania przedszkolnego, szkoląca
              nauczycieli wychowania przedszkolnego i nauczania początkowego

              Adam Trzciński, członek zespołu opracowującego "Nową Maturę", autor podręcznika
              dla nauczycieli historii, programów i materiałów dydaktycznych dla uczniów,
              recenzent podręczników, konsultant metodyczny, prowadzi warsztaty dla nauczycieli

              Jarosław Pytlak, Pomysłodawca i współautor "Jednolitego programu nauczania
              blokowego dla klas 4-6", za który otrzymał w 1999 roku medal Komisji Edukacji
              Narodowej. Laureat nagrody Ministra Edukacji Narodowej I stopnia. Autor i
              współautor podręczników oraz książek o tematyce pedagogicznej. Dyrektor Szkoły
              Podstawowej nr 24 oraz Zespołu Szkół STO na Bemowie. Prezes Zarządu Fundacji
              "Harcerska Wola".

              • afrikana Re: 6 i 7-latki w szkołach 02.04.10, 12:26
                Amwaw, dziękuję Ci bardzo za konkretysmile
                Wreszcie ktoś, kto ma rzetelne informacje i faktyczną wiedzę popartą
                źródłami i autorytetami. Odwaliłaś kawał dobrej roboty i
                odpowiedziałaś na wszystkie moję wątpliwości, które się niestety
                potwierdziły. Dzięki wielkiesmile

                I tak jak napisałaś - są pewne rzeczy do których powinno się
                przykładać jakąś wagę. I tym są właśnie dzieci.
                Słowa te kieruję
                do dziewczyny, która zarzuca mi bezpodstawną troskę czy nawet
                histerię w obliczu wojen i głodu na świeciesmile Żenujące doprawdy.
        • afrikana Re: 6 i 7-latki w szkołach 02.04.10, 12:39
          Po pierwsze yula spójrz dalej niż tylko na Waszą szkołę, bo nie jest
          jedyna w kraju.
          Po drugie, nie martw, jak dzieciaki nie nadrobią materiału teraz
          (notabene nie da rady, bo dzieciaki dobrze czytać i pisać muszą się
          najpierw nauczyć) to będą zasuwały jak dzikie osiołki w dalszych
          klasach, bo zaległy materiał zrealizować będą musiały (żeby podejśc
          do egz. gimnazjalnego wg ztarego programu)smile Jakoś ten rok nadrobić
          będą musiały, nie ma innego wyjśca. No chyba, ze będzie ułatwiony
          egzamin i wywalą z ram programowch jeden rok nauki, czyli obniżą
          poziom. W co wątpię.
          • learning-to-fly Re: 6 i 7-latki w szkołach 02.04.10, 23:02
            Ja chciałabym jeszcze zdementować jakieś plotki i straszliwe wizje egzaminu
            gimnazjalnego, do którego trzeba ryć dniami i nocami. Otóż ten egzamin NIE JEST
            TRUDNY, żadnej podstawy ciąć nie trzeba, wystarczy zająć się uczeniem, a nie
            miliardami akademii, apeli, rekolekcji i testów próbnych w ramach lekcji. Jakby
            zacząć efektywnie wykorzystywać czas, to okaże się, ze jest go w gimnazjum aż
            nadto. Co nie zmienia faktu, że nie każdy będzie miał >90 pkt., tak samo jak nie
            każdy będzie olimpijczykiem. Ale już wynik w okolicach 60-70 jest w zasięgu
            przeciętnego ucznia, jeśli włoży w to trochę pracy.
            Ja bardziej niż tym czy test będzie pisał 14- czy 15-latek martwiłabym się tym,
            że szkoła, zwłaszcza gimnazjum, zamienia się fabrykę "testorozwiązywaczy". I tu
            przydałaby się akcja z cyklu "ratujmy maluchy" czy "nie ogłupiajcie nam dzieci",
            ale jakoś zrywu zatroskanych rodziców nie widać na tym polu...
            • afrikana Re: 6 i 7-latki w szkołach 03.04.10, 00:12
              Learning wg tego co napisałaś, w szkole liczy się tylko i
              wyłącznie nauka.

              Twoim zdaniem apele czy akademie szkolne nie są potrzebne ? A co z
              rolą socjalizacji, wpajania wartości (chociażby patriotycznych) i
              rozszerzania zakresu wiedzy w innych ważnych dziedzinach wiedzy i
              życia ??? Tylko siedzenie w ławce jest ważne ? I nos w książkę ???
              A do egazminów uczniowie mają podchodzić bez wcześniejszych
              próbnych ? Nawet przed maturą mają taką możliwość. Tutaj chodzi o
              spróbowanie własnych sił, obeznanie się z czymś nowym i redukowanie
              poziomu stresu przed egzaminem właściwym. Mają ot tak sobie z marszu
              po prostu podejść do czegoś zupełnie nowego ?
              Co do rekalekcji i ogólnie religii w szkole, to faktycznie nie tak
              powinno wyglądać, ale wpływu na to nie mamy.
              I chyba nie Tobie oceniać czy istniejący egzamin nie będzie trudny
              dla dzieci rok, półtora czy dwa lata młodszych, uczących się tyle
              samo co Ci starsi. Mogę się założyć, że wyniki egzaminów będą
              jednoznaczne i na niekorzyść tych młodszych.
              • learning-to-fly Re: 6 i 7-latki w szkołach 03.04.10, 00:46
                Większość akademii wygląda tak, ze co roku chór szkolny śpiewa te same pieśni, a
                uczniowie recytują te same wiersze, jeśli 8 lat "Legionów" itp. rok w rok Cię
                rozwijało patriotycznie, to byłaś wyjątkowo wrażliwym dzieckiem, większość śpi.
                Patriotyzm z powodzeniem można rozwijać na lekcjach każdego dnia, niekoniecznie
                nasz ulubiony, szablekowy.
                A co do egzaminów, nie uważam, że 1-2 próbne w trzeciej klasie zaszkodzą, ale co
                miesiąc od drugiej klasy już tak. Choćby z tego względu, że sam test skutecznie
                produkuje zastępy analfabetów i nie widzę sensu w utrwalaniu takiego modelu. A
                jak ktoś musi oswajać się z formą przez bite trzy lata, to z powodzeniem może to
                robić w domu.
                O trudności testów i efekcie testomanii gimnazjalnej podejrzewam, że mam
                większą wiedzę niż Ty, z tego prostego względu, ze i ja i większość moich
                kolegów załapaliśmy się na reformę, dzięki Bogu jeszcze bez testu po
                podstawówce. Test jest przeciętny, a przeciętna w gimnazjum jest, niestety,
                bardzo niska. Egzaminy sprzed reformy do LO były trudniejsze, a pisały je dzieci
                rok krócej chodzące do szkoły.
            • cahir4 Re: 6 i 7-latki w szkołach 05.04.10, 15:47
              > Ja chciałabym jeszcze zdementować jakieś plotki i straszliwe wizje egzaminu
              > gimnazjalnego, do którego trzeba ryć dniami i nocami. Otóż ten egzamin NIE JEST
              > TRUDNY

              A w to jestem w stanie uwierzyć. Jak zobaczyłam zeszłoroczną maturę z matematyki
              na poziomie podstawowym, to się załamałam. Bardziej przypominało to wymagania
              dla podstawówki za moich czasów, niż dla liceum. Teraz skrócimy jeszcze edukację
              podstawową o rok i w ogóle będzie świetnie.

              > Ja bardziej niż tym czy test będzie pisał 14- czy 15-latek martwiłabym się tym,
              > że szkoła, zwłaszcza gimnazjum, zamienia się fabrykę "testorozwiązywaczy". I tu
              > przydałaby się akcja z cyklu "ratujmy maluchy" czy "nie ogłupiajcie nam dzieci"
              > ,
              > ale jakoś zrywu zatroskanych rodziców nie widać na tym polu...

              Nie do końca słuszny zarzut. W momencie, kiedy jedna z poprzednich Bardzo
              Wspaniałych Reform Edukacji wprowadzała testy, pojawiały się protesty,
              wątpliwości i zarzuty, że zamieni to szkołę w kursy rozwiązywania testów. No ale
              święty i nie podlegający dyskusji argument, że przecież na Zachodzie... Choć na
              Zachodzie już widać było negatywne skutki testomanii.
          • cahir4 Re: 6 i 7-latki w szkołach 05.04.10, 15:29
            Ja nie wątpię. Nowa podstawa programowa jest pomyślana dla całej szkoły
            podstawowej i egzamin będzie do niej dostosowany. Skutkiem reformy jest
            skrócenie edukacji o rok. Nawet wprowadzenie obowiązkowego przedszkola dla
            pięciolatków, nie zmieni tego faktu. Cały czas głęboko się zastanawiam, jak
            skrócenie edukacji może doprowadzić do podniesienia jej poziomu...
            • mama303 Re: 6 i 7-latki w szkołach 05.04.10, 16:01
              cahir4 napisała:

              > Cały czas głęboko się zastanawiam, jak
              > skrócenie edukacji może doprowadzić do podniesienia jej poziomu...

              Nikt nie przewiduje skracania - podstawówka teraz i przed reforma
              trwa 6 lat + zerówka, która będzie nadal obowiązkowa.
              • cahir4 Re: 6 i 7-latki w szkołach 05.04.10, 16:37
                Zerówek nie ma i nie będzie. To słowo w języku reformy jest zakazane. Oddziały przedszkolne są. Owszem będą obowiązkowe. I co z tego?
                Pozwolę sobie zacytować twórczynię reformy:
                "Nie mylmy przedszkola ze szkołą." (blizejprzedszkola.pl/nadzor)
                I dalej, żeby nie było wątpliwości:
                "Przedszkole jest budowaniem bazy dla następnego etapu edukacyjnego. W klasie pierwszej robi się nagminnie monografie liczb naturalnych. Nauczyciele muszą zdać sobie sprawę z tego, że nie można tego robić rok wcześniej."

                Zwracam uwagę na słowa: NIE MOŻNA TEGO ROBIĆ ROK WCZEŚNIEJ. To nie są moje słowa.

                Program ś.p. zerówki nie przechodzi do pięciolatków. I Bogu dzięki. Pięciolatki będą się zajmować osiąganiem dojrzałości szkolnej. A to, co "szkolnego" robiono w zerówce, musi się zmieścić w szkole podstawowej. Sześcioklasowej w sensie dosłownym.
                • mama303 Re: 6 i 7-latki w szkołach 05.04.10, 17:22
                  cahir4 napisała:

                  > Program ś.p. zerówki nie przechodzi do pięciolatków. I Bogu
                  dzięki. Pięciolatki
                  > będą się zajmować osiąganiem dojrzałości szkolnej.

                  Chciałabym zauważyć że zerówka ś.p. nie miała w programie oficjalnym
                  w ogóle pisania! Owszem czytanie było ale oczywiscie nie tylko!.
                  Teraz w I klasie dzieci maja uczyć się czytac i pisac jednocześnie i
                  to akurat jest słuszne i naturalne. Zreszta tak juz kiedys było -
                  patrz elementarz Falskiego.
                  Tak czy siak program nauki w szkole podstawowej + jeden obowiazkowy
                  rok w przedszkolu nie uległ skróceniu. Nadal jest to 7 lat. Są
                  jedynie zmiany w tym programie. Można dyskutowac czy słuszne czy nie
                  ale napewno nie skrócone tylko inaczej w czasie rozmieszczone smile
                  • cahir4 Re: 6 i 7-latki w szkołach 05.04.10, 18:08
                    Ależ ja nie twierdzę, że w klasie I jest TYLKO to, co było w dawnej zerówce. To i sporo więcej. A przedszkole, obowiązkowe czy nie, to, zdaniem twórców reformy, coś zupełnie innego. Ono ma wypracować tę magiczną gotowość, która szkole, w przeciwieństwie do babci, jest niezbędna, żeby czegoś dziecko nauczyć. Wiedza i umiejętności przyswajane kiedyś w klasach 0-6 muszą się zmieścić w klasach 1-6. Oczywiście, skutek jest taki, że część jest już i będzie spychana do przedszkola. Teraz już pięciolatek ma umieć rachować w zakresie 10, choć dawno temu wymagano tego dopiero od siedmiolatka w klasie pierwszej.

                    Miło, że można dyskutować czy to słuszne czy nie, bo odniosłam wrażenie, że niesłuszne to mogą być jedynie poglądy na tę reformę. Świadczące ewidentnie o histerii lub innych stanach chorobowych. Otóż, skoro osiągnęliśmy już konsensus co do tego, że można dyskutować, to powiem otwarcie - nie, nie uważam za właściwe przesuwanie konieczności zdobywania konkretnej wiedzy i umiejętności na coraz młodsze dzieci.

                    Co do "słuszności i naturalności" uczenia czytania i pisania jednocześnie, to bawi mnie trochę kategoryczność podobnych sądów. Owszem, tak kiedyś było. Przez długie lata. Potem, przez kolejne długie lata (czy nie okrągłe 30?), było inaczej. I co? Widzicie jakieś wyraźne różnice między ludźmi powyżej i poniżej 36 roku życia? W umiejętności czytania i pisania, albo w jakichkolwiek innych umiejętnościach? Mało tego, bywało, że ludzie uczyli się czytać w domu, choć to było zapewne "składanie liter", czyli, zdaniem pani profesor, nie to samo co nauka czytania. Tylko efekty podobne jakoś. Tak że dla mnie to akurat bez różnicy.

                    Osobiście największym sentymentem darzę reformę wprowadzającą dziesięcioklasową szkołę podstawową. Bo wycofano się z niej na czas, bez strat w ludziach. A teraz nikt nie wie, jak odkręcić tę katastrofę, jaką okazały się gimnazja.
                    • mama303 Re: 6 i 7-latki w szkołach 05.04.10, 20:24
                      cahir4 napisała:

                      > Ależ ja nie twierdzę, że w klasie I jest TYLKO to, co było w
                      dawnej zerówce

                      Ja tez nie twierdzę tak. Teraz wyraźnie rozgraniczono przygotowanie
                      do szkoły /bez czytanie i pisania/ - pierwszy rok nauki i połączono
                      pisanie i czytanie w drugim roku nauki. Nadal na przyswojenie wiedzy
                      i umiejetnosci jest siedem lat, nie sześć!.

                      >Teraz już pięciolatek ma umieć rachować w zakresie 10, choć dawno
                      temu wy
                      > magano tego dopiero od siedmiolatka w klasie pierwszej.

                      Dodawanie i odejmowanie tylko do 20! jest teraz w I klasie.
                      Pięciolatek nie musi umiec rachować do dziesieciu bo ma sie tego
                      nauczyć w I klasie. Matematyka jest teraz w I klasie okrojona
                      znacznie. Nie ma w ogóle mnożenia i dzielenia.

                      > Co do "słuszności i naturalności" uczenia czytania i pisania
                      jednocześnie, to bawi mnie trochę kategoryczność podobnych sądów.

                      Ale odzielanie czytania od pisania powodowało takie nieprawidłowosci
                      że dzieci poznając w zerówce litery jedynie drukowane zaczynały tak
                      pisać. Poznajac bowiem literki miały naturalną potrzebę pisania! A
                      potem w I klasie nagle trzeba się przestawić na litery pisane i znów
                      alfabet od początku bo trzeba dziecku obok literki drukowanej
                      pokazać tę pisaną, która jest zupełnie inna. Odzielanie czytania od
                      pisanie jest złe i zupełnie niepotrzebne. Wychodzi się teraz z
                      założenia że jeśli pięciolatka dobrze przygotować do pisania to
                      potem można w I klasie nauczyć dzieci szęścioletnie czytac i pisać
                      jednocześnie!
                      • cahir4 Re: 6 i 7-latki w szkołach 05.04.10, 20:50
                        > Pięciolatek nie musi umiec rachować do dziesieciu bo ma sie tego
                        > nauczyć w I klasie.

                        Nieprawda. Dziecko idące do pierwszej klasy dla sześciolatków ma umieć liczyć, dodawać i odejmować do dziesięciu na "konkretach" tj. palcach, patyczkach itp. Sprawdzenie tej umiejętności jest elementem oceny dojrzałości szkolnej. Każdy warszawski rodzic sześciolatka ma to wypisane czarno na białym (w zasadzie to na zielonym) w poradniku dla rodziców sprezentowanym przez Biuro Edukacji Urzędu m.st. Warszawy, noszącym tytuł "Zanim sześciolatek pójdzie do szkoły". Warszawa 2010, s. 16.
                        • mama303 Re: 6 i 7-latki w szkołach 05.04.10, 21:11
                          cahir4 napisała:

                          > Nieprawda. Dziecko idące do pierwszej klasy dla sześciolatków ma
                          umieć liczyć,
                          > dodawać i odejmować do dziesięciu na "konkretach" tj. palcach,
                          patyczkach itp.
                          > Sprawdzenie tej umiejętności jest elementem oceny dojrzałości
                          szkolnej. Każdy w
                          > arszawski rodzic sześciolatka ma to wypisane czarno na białym (w
                          zasadzie to na
                          > zielonym) w poradniku dla rodziców sprezentowanym przez Biuro
                          Edukacji Urzędu
                          > m.st. Warszawy, noszącym tytuł "Zanim sześciolatek pójdzie do
                          szkoły". Warszawa
                          > 2010, s. 16.

                          Po pierwsze sześciolatek, który idzie do I klasy nie musi mieć
                          niczego wypisanego czarno na białym. Decydują o tym rodzice. Chyba
                          że w tym roku cos sie zmieniło....ale wątpię.
                          Po drugie w podstawie programowej wychowania przedszkolnego nie ma
                          nic na temat koniecznosci rachowania przez dziecko do 10.
                          Dziecko ma sie orientować jak sie dodaje, jak odejmuje, ma rozumiec
                          znaczenie prawidłowosci liczenia i kolejności, ma umieć grupowac w
                          zbiory, rozumiec znaczenie "mniej - więcej". To tak w skrócie jeśli
                          chodzi o przygotowanie matematyczne.
                          Swoją drogą rachowanie do dziesięciu na patyczkach nie stanowi dla
                          większości szesciolatków wiekszego problemu. Sześciolatki mają inne
                          problemy, które ma teraz pomóc pokonać dobre roczne przygotowanie
                          przedszkolne.
                          • cahir4 Re: 6 i 7-latki w szkołach 05.04.10, 21:53
                            > Po pierwsze sześciolatek, który idzie do I klasy nie musi mieć
                            > niczego wypisanego czarno na białym. Decydują o tym rodzice. Chyba
                            > że w tym roku cos sie zmieniło....ale wątpię.

                            Dlatego rodzice dostali od Urzędu Miasta poradnik, jak mają ocenić dojrzałość dziecka. I tam mają czarno na zielonym: "Sześcioletnie dziecko liczy, dodaje i odejmuje w zakresie 10, posługując się palcami, patyczkami czy kasztanami." I gotowe zadania, które maja te umiejętności sprawdzić.

                            Oczywiście decydować mogą tylko rodzice dzieci chodzących do przedszkola. Inne muszą przejść test gotowości. Zaufanie systemu edukacji do rodziców jest więc dość ograniczone. System ufa raczej samemu sobie, niż rodzicom.

                            Co to znaczy, że dziecko ma się orientować, jak się dodaje? Jak może się "orientować" nie dodając? I jak miałoby rozumieć znaczenie prawidłowości liczenia nie umiejąc liczyć?

                            Dokładnie to przedszkolna podstawa programowa określa to tak:

                            "Dziecko kończące przedszkole i rozpoczynające naukę w szkole podstawowej:
                            1) liczy obiekty i rozróżnia błędne liczenie od poprawnego;
                            2) wyznacza wynik dodawania i odejmowania, pomagając sobie liczeniem na palcach lub na innych zbiorach zastępczych;
                            3) ustala równoliczność dwóch zbiorów, a także posługuje się liczebnikami porządkowymi;"

                            Owszem, nie pada tu graniczna liczba 10, co budzi jedynie moje obawy, że za rok czy dwa to nie będzie 10, a np. 20.
                            • mama_kotula Re: 6 i 7-latki w szkołach 05.04.10, 22:10
                              CytatDokładnie to przedszkolna podstawa programowa określa to tak:

                              "Dziecko kończące przedszkole i rozpoczynające naukę w szkole podstawowej:
                              1) liczy obiekty i rozróżnia błędne liczenie od poprawnego;
                              2) wyznacza wynik dodawania i odejmowania, pomagając sobie liczeniem na palcach lub na innych zbiorach zastępczych;
                              3) ustala równoliczność dwóch zbiorów, a także posługuje się liczebnikami porządkowymi;"



                              I dokładnie to wchodzi w zakres tzw. diagnozy gotowości szkolnej szesciolatka, którą moje dziecko miało przeprowadzaną raz w przedszkolu, a drugi raz podczas rozmowy kwalifikacyjnej do szkoły. Całość zadań diagnozy nie przekracza mozliwości przeciętnego 6-latka.
                              Byłam przy rozmowie kwalifikacyjnej - w temacie przygotowania matematycznego podstawowego działania były w zakresie 0-10, bardzo proste; zadania w temacie równoliczności zbiorów typu "narysuj w okienku tyle kropek, ile przedmiotów jest w okienku obok", typu "skreśl tyle przedmiotów po lewej, aby zostało tyle samo co po prawej".
                              Jeszcze raz napiszę: nie przekracza to możliwości przeciętnego sześciolatka. Z informacji od nauczycielki z przedszkola mojej córki zadania takie wykonuje poprawnie zdecydowana większość grupy (rocznik 2004), nie jest to grupa dzieci szczególnie zdolnych - ot mieszanka w zwyczajnym przedszkolu publicznym.


                              CytatOwszem, nie pada tu graniczna liczba 10, co budzi jedynie moje obawy, że za rok czy dwa to nie będzie 10, a np. 20.

                              Wybacz, ale sądzę, że poddajesz się czemuś, co ma wszelkie pozory histerii.
                              • cahir4 Re: 6 i 7-latki w szkołach 05.04.10, 22:18
                                > Wybacz, ale sądzę, że poddajesz się czemuś, co ma wszelkie pozory histerii.

                                Proszenie o wybaczenie kogoś, kto znajduje się w stanie histerii, chyba mija się
                                z celem, czyż nie?

                                Podobnie jak, moim zdaniem, dyskusja prowadzona podobnym językiem.
                                • mama_kotula Re: 6 i 7-latki w szkołach 05.04.10, 22:33
                                  > Podobnie jak, moim zdaniem, dyskusja prowadzona podobnym językiem.

                                  ?????
                                  Dobrze, napiszę inaczej: uprawiasz niepotrzebne czarnowidztwo, wysuwając podobne obawy, zastanawiając się "co by było gdyby i na pewno będzie źle, bo szkoła już wymaga od biednych małych sześciolatków rzeczy przekraczających możliwości ich maleńkich móżdżków".

                                  W ogóle uważam, że większość obaw w temacie sześciolatków w szkole nosi pozory histerii, wzajemnego nakręcania się i skrajnego pesymizmu. Ale to oczywiście moje prywatne zdanie i nie musisz się z nim zgadzać.

                                  Co powiem: liczenie, pisanie, czytanie, porównywanie zbiorów to najmniejszy problem w przypadku sześciolatków w szkole. Większym zdecydowanie problemem jest dojrzałość emocjonalna i społeczna dzieci sześcioletnich idących do szkoły, umiejętność aklimatyzacji w nowym środowisku, czy - sic! - umiejętność samoobsługi.
                                  • mama303 Re: 6 i 7-latki w szkołach 05.04.10, 22:44
                                    mama_kotula napisała:

                                    > Co powiem: liczenie, pisanie, czytanie, porównywanie zbiorów to
                                    najmniejszy pro
                                    > blem w przypadku sześciolatków w szkole. Większym zdecydowanie
                                    problemem jest d
                                    > ojrzałość emocjonalna i społeczna dzieci sześcioletnich idących do
                                    szkoły, umie
                                    > jętność aklimatyzacji w nowym środowisku, czy - sic! - umiejętność
                                    samoobsługi.

                                    Zgadzam się i dlatego zgodnie z nową podstawą programową nauczania
                                    przedszkolnego ma być duży nacisk na te właśnie aspekty.
                                    Z tego co wiem także pisanie bywa problemem i tu tez duża wina
                                    przedszkoli, które często słabo kształtują umiejetnosci manualne
                                    dzieci. Teraz ma byc inaczej.
                                  • cahir4 Re: 6 i 7-latki w szkołach 05.04.10, 23:24
                                    mama_kotula napisała:

                                    > > Podobnie jak, moim zdaniem, dyskusja prowadzona podobnym językiem.
                                    >
                                    > ?????
                                    > Dobrze, napiszę inaczej: uprawiasz niepotrzebne czarnowidztwo, wysuwając podobn
                                    > e obawy, zastanawiając się "co by było gdyby i na pewno będzie źle,

                                    No patrz, da się to napisać bez konieczności obrażania kogokolwiek!

                                    bo szkoła j
                                    > uż wymaga od biednych małych sześciolatków rzeczy przekraczających możliwości i
                                    > ch maleńkich móżdżków".

                                    Zazwyczaj nie przekracza to możliwości ich "maleńkich móżdżków". Za to, moim
                                    zdaniem, jest im całkowicie zbędne do szczęścia. A jeśli nie, to same wyciągną
                                    po tę wiedzę spragnione łapki.

                                    >
                                    > W ogóle uważam, że większość obaw w temacie sześciolatków w szkole nosi pozory
                                    > histerii,
                                    wzajemnego nakręcania się i skrajnego pesymizmu.

                                    No, a jednak się nie da... Rozumiem jednak, jak bardzo to ułatwia życie:
                                    wystarczy sypnąć garść epitetów i już - w magiczny sposób uwolnieni jesteśmy od
                                    wysiłku merytorycznego zmierzenia się z argumentami oponentów. No bo przecież
                                    tam żadnych argumentów nie ma, znikają, jak tylko zakrzykniemy "bzdura!".

                                    Ale to oczywiście mo
                                    > je prywatne zdanie i nie musisz się z nim zgadzać.

                                    Obawiam się, że muszę, pod groźbą zaliczenia mnie w poczet histeryczek etc.,
                                    najogólniej mówiąc, mało zaszczytnego grona ludzi niezdolnych do racjonalnej
                                    oceny sytuacji. A że się nie zgadzam, bez względu na czyjąś zgodę lub niezgodę i
                                    ewentualną opinię o stanie mojej poczytalności umysłowej, to już inna rzecz.

                                    >
                                    > Co powiem: liczenie, pisanie, czytanie, porównywanie zbiorów to najmniejszy pro
                                    > blem w przypadku sześciolatków w szkole. Większym zdecydowanie problemem jest d
                                    > ojrzałość emocjonalna i społeczna dzieci sześcioletnich idących do szkoły, umie
                                    > jętność aklimatyzacji w nowym środowisku, czy - sic! - umiejętność samoobsługi.
                                    >

                                    A z tym to byłabym gotowa się zgodzić. Tylko że zapytam, z pewną nieśmiałością,
                                    jesteś pewna, że nie ulegasz temu tam pesymizmowi i tak dalej? Bo to nie
                                    zabrzmiało najlepiej...
                                    • mama_kotula Re: 6 i 7-latki w szkołach 06.04.10, 00:43
                                      Chryste, gdzie ja cię obrzuciłam epitatemi w poprzednim poście?

                                      Napisałam tylko, że wg mnie twoje zachowanie nosi znamiona histerii. Jak to jest obrażanie i obrzucanie epitetami, to ja chyba do tej pory miałam inną definicję obrażania oraz epitetów.

                                      I nie, nie ulegam pesymizmowi. Albo raczej patrzę realnie na to, co jest.
                                      Od dłuższego czasu śledzę to forum w temacie "sześciolatki w szkole" - jako że jak najbardziej jestem w temacie z dwójką dzieci z lat 2003 i 2004 - i widzę dwie tendencje.
                                      Jedna tendencja to "biedne małe sześciolatki nie poradzą sobie z nauką", a druga tendencja to "szkoła ogłupia nasze dzieci" - obie tendencje oczywiście sprzeczne.

                                      Co widzę - ano to widzę, że rodzice skupiają się niemal wyłącznie na NAUCE ich dziecka. Jako matka obecnego sześciolatka w szkole (w wątku obok pisałam o tym, jak wygląda nauka w zerówce w naszej szkole - realizowany program jest porównywalny z programem obecnej pierwszej klasy "po reformie") - stwierdzam - obserwując zarówno dzieci z klasy syna, jak i poprzez rozmowy z panią dyrektor na temat obecnej klasy pierwszej - że faktycznym problemem są zupełnie inne sprawy niż czytanie, pisanie itp. - wystarczy mi, że dziecko, które w wieku 6 lat chodzi na kółko matematyczne z klasą 3, średnio 2-3 razy w tygodniu przynosi uwagi dotyczące zachowania, problemów emocjonalnych, dostaję maile z wytycznymi w temacie pracy nad dzieckiem i widzę, co problemem jest.

                                      Wierz mi, jak najbardziej panikowałam we wrześniu, kiedy moje dziecko lat 6 + wysokofunkcjonujący zespół Aspergera szło do szkoły. Na głęboką wodę, bo do szkoły od początku miał jeździć sam i sam miał sobie ze wszystkim poradzić. Ale w przeciwieństwie do innych rodziców dzieci z klasy syna nie panikowałam w temacie czy sobie poradzi z tempem nauki. Zresztą, mogę wkleić to, co pisałam na blogu 1 września zeszłego roku.

                                      Panikuję, że moje dziecko w autobusie (godzinna jazda) zapragnie zrobić kupę. To po pierwsze.

                                      Zaraz potem zgubi plecak z zawartością. Nie, najpierw zgubi klucz od szafki, a nawet oba klucze. Oczywiście zgubi je już po tym, kiedy wsadzi tam wszystkie rzeczy - a na dworze będzie lało, bądź sypało śniegiem (no co, w Karpaczu zdarza się śnieg we wrześniu).

                                      Zapomni oddać nauczycielce zeszyt do korespondencji, gdzie jest oświadczenie, kto może odbierać dziecko ze szkoły (matka i kierowca busa), więc zostanie w szkole na wieki wieków amen, bo - jak już wspomniałam, na bank zgubi plecak z tymże zeszytem.

                                      Na pytanie: "jak się nazywasz" odpowie "Hola, me llamo Lola", albo coś równie kretyńskiego rodem z Ulicy Sezamkowej. Albo "Ash Ketchum". Albo "Świnka Peppa".

                                      Na widok znajomej nauczycielki od angielskiego zsunie się pod ławkę i zacznie robić z siebie małpę (tego akurat jestem pewna w 100%, więc nie panikuję, tylko się spokojnie przyzwyczajam).

                                      Potem bezczelnie da komuś po ryju, albo/i sam dostanie w tenże.

                                      Wyzna wszystkim, że liczba pięć go nienawidzi oraz że mama ma właśnie miesiączkę. Napisze na tablicy wielkimi kulfonami "***** MAĆ". Na lekcji niemieckiego opowie dowcip o Dance Wałęsowej i z rozpędu o majtkach na wacie oraz o panu który przyszedł do sklepu z niejaką bronią.

                                      Będzie leżeć na podłodze.

                                      Popłacze się, że nie umie zawiązać łyżew (bo nie umie big_grin), popłacze się, że sobie obił tyłek o lodowisko, popłacze się, że się popłakał, i w końcu rzuci się na taflę i zacznie ryczeć jak Annieliese Michel podczas egzorcyzmów (dokładnie zapominając, z jakiego powodu ryczy).
                                      A wtedy ktoś go nie zauważy i w czasie upadku wbije mu łyżwę w głowę, tymi ząbkami z przodu...


                                      Oczywiście, moja panika okazała się jak najbardziej przesadzona, zresztą o tym wiedziałam.

                                      Moje dziecko w ciągu niespełna miesiąca szkoły dojrzało bardziej, niż przez 3 lata przedszkola - natomiast nadal przynosi ok. 2 uwag w tygodniu, okazało się że ma spore problemy z napięciem mięśniowym dłoni i małą motoryką, duże problemy z koncentracją na - nie ukrywam - nudnych dla niego lekcjach, do tego zespół niespokojnych rąk wink.

                                      Ale, do czego zmierzam - rok temu (syn jest z rocznika 2003), kiedy pięciolatki w przedszkolu szły normalnym programem przedszkolnym wink, nikt tego w przedszkolu nie sprawdzał, nie diagnozował, nie korygował. Nikt nie przeprowadził jakiejkolwiek diagnozy gotowości szkolnej, jak rodzic chciał wysłać 6-latka do szkoły, to czynił to na intuicję, albo - w przypadku większego rozsądku - starał się o opinię z poradni psy-ped. W przypadku rok młodszej córki, która w tym roku jest w przedszkolnej grupie pięciolatków i realizuje program "zerówkowy" widzę, że jest diametralnie inaczej - dzieci są od września przygotowywane do pójścia do szkoły jako sześciolatki (oczywiście, nie zmienia to faktu, że z grupy 25 osób do szkoły idą 3 osoby, reszta zostaje w przedszkolu, aby... przez kolejny rok robić to samo), są diagnozowane pod kątem dojrzałości szkolnej, badane i terapeutyzowane logopedycznie, konsultowane przez psychologa; jest o wiele więcej ćwiczeń motoryki mniejszej, również zwiazanych z korektą nieprawidłowego napięcia mięśniowego. I jest to zwyczajne państwowe przedszkole, rzekłabym nawet że jedno z gorszych w naszym mieście.

                                      Nauczycielki córki twierdzą, że w chwili obecnej większość - zdecydowana większość dzieci z grupy córki mogłaby iść do szkoły w wieku 6 lat, ponieważ mają opanowane 90% umiejętności w temacie gotowości szkolnej.

                                      Moja córka nie idzie do pierwszej klasy, tylko do szkolnej zerówki, wyłącznie ze względów hmmm praktycznych i z zaleceń psychologa opiekującego się jej starszym o rok bratem - fakt, iż młodsza siostra byłaby w klasie równoległej, albo, co gorsza, w tej samej, negatywnie wpłynąłby na starszego. Zatem córka idzie do zerówki w szkole niepublicznej, która to zerówka realizuje program pierwszej klasy plus rozszerzoną naukę angielskiego. I już nie mam takich obaw, jak przy synu, bo wiem, że z reguły wszelkie czarnowidztwo jest niepotrzebne.
                                      I tyle w temacie mojego byłego pesymizmu. Bo cały mój "pesymizm", jak to określiłaś, był tylko chęcią zwrócenia uwagi, że rodzice koncentrują się zbytnio na sprawach nauki, wiedzy, programu edukacyjnego, tego czytania, pisania, dodawania i mnożenia, zapominając o całej reszcie, która jest nie mniej, a powiedziałabym nawet że o wiele bardziej ważna.
                                      • mama_kotula Re: 6 i 7-latki w szkołach 06.04.10, 00:53
                                        A, dodam jeszcze, gwoli ścisłości - w roku 2010/2011 w naszej szkole będzie jeden oddział przedszkolny oraz 2 pierwsze klasy - jedna złożona z uczniów tegorocznego oddziału przedszkolnego, oraz druga, mieszana klasa 6 i 7-latków na podbudowie zerówki "przedszkolnej". I zarówno oddział przedszkolny jak i pierwsza klasa mieszana mają realizować ten sam program.

                                        Nie mam za to pojęcia, jaki program będzie realizować druga pierwsza klasa, do której będzie uczęszczał mój syn - skoro program pierwszej klasy realizuje teraz w zerówce (łącznie z podręcznikami - korzystają z 1,2,3 teraz my! i Nowe Już w Szkole - czyli z podręczników uznanych tu na forum za trudniejsze, niż inne) - tu faktycznie przejawiam pewne obawy smilesmile
                                      • joanna_poz Re: 6 i 7-latki w szkołach 06.04.10, 10:26
                                        W przypadku rok młodszej córki, która w tym roku je
                                        > st w przedszkolnej grupie pięciolatków i realizuje
                                        program "zerówkowy" widzę, ż
                                        > e jest diametralnie inaczej - dzieci są od września przygotowywane
                                        do pójścia d
                                        > o szkoły jako sześciolatki (oczywiście, nie zmienia to faktu, że z
                                        grupy 25 osó
                                        > b do szkoły idą 3 osoby, reszta zostaje w przedszkolu, aby...
                                        przez kolejny rok
                                        > robić to samo), są diagnozowane pod kątem dojrzałości szkolnej,
                                        badane i terap
                                        > eutyzowane logopedycznie, konsultowane przez psychologa; jest o
                                        wiele więcej ćw
                                        > iczeń motoryki mniejszej, również zwiazanych z korektą
                                        nieprawidłowego napięcia
                                        > mięśniowego.

                                        potwierdzam jako matka 5- latka w przedszkonej grupie.
                                        już w listopadzie była konsultacja psychologa i 3-dniowe obserwacje.
                                        teraz w marcu badanie gotowości szkolnej.
                                        (dodatkowo niezależnie takie testy zorganizowała szkoła, do której
                                        składaliśmy dokumenty)

                                        dużo ćwiczeń związanych z grafomotoryką.


                                        i akurat z naszej grupy przedszkonej WIĘKSZOŚĆ idzie jednak do I
                                        klasy.

                                        • monix123 Re: 6 i 7-latki w szkołach 06.04.10, 10:44
                                          Jako matka 5 latki też potwierdzamwink
                                          Były spotkania w przedszkolach, była diagnoza wstępna, potem
                                          diagnoza, indywidualne spotkania z wychowawcą. Potem zebranie w
                                          szkole.W przedszkolu też dużo ćwiczeń grafomotorycznych, zabaw
                                          językowych, a także obowiązkowa min godzina na dworze.
                                          Nasze przedszkole realizuje nową podstawę, zresztą szkoła też-jak
                                          dla mnie więc nie ma wyboru-moje dziecko musi iść do szkoły. I tyle.
                                          Sporo rodziców było na "tak" ale jednak zwyciężyła "histeria
                                          narodowa" i większość zostaje w przedszkolu, bo rodzice nie będą im
                                          zabierać dzieciństwa...taa...I tak w przyszłym roku będą robiły to
                                          co robiły teraz, a w I klasie w końcu zaczną robić COŚ nowegowink)))

                                          Swoja drogą wściekła jestem na nasze państwo strasznie-bo poddali
                                          się presji min rodziców- i jak już musieli tę reformę wprowadzać-
                                          trzeba było to zrobić tak jak było w planach - podzielić rok na 2
                                          czy 3 części i nie pytać się rodziców o zdanie.
                                          Wg mnie dali nam wybór , ale tak naprawdę wyboru nie dali. I dlatego
                                          mooje dziecko do szkoły idzie.
                                          I cieszę się,że jeszcze rok takiego zamieszania, a potem będzie
                                          już "normalnie".
                                          Oczywiscie to tylko moja opinia!!!
                                          • mama_kotula Re: 6 i 7-latki w szkołach 06.04.10, 10:59
                                            CytatSporo rodziców było na "tak" ale jednak zwyciężyła "histeria
                                            narodowa" i większość zostaje w przedszkolu, bo rodzice nie będą im
                                            zabierać dzieciństwa...taa...


                                            A oprócz histerii duże znaczenie ma też fakt, że przedszkole działa od 7 do 17 i
                                            nie trzeba się bawić w dodatkową opiekę, świetlicę itp., kiedy dziecko ma 4
                                            godziny lekcyjne dziennie. Ot co.
                                            • aihnoa Re: 6 i 7-latki w szkołach 21.04.10, 19:55
                                              Zgadza się. Oraz to, że niektórzy rodzice wolą, żeby ich dziecko w
                                              wieku niespełna 6 lat miało więcej ruchu, nie siedziało w
                                              niedostosowanych ławkach i później zaczynało psuć sobie kręgosłup.
                                              Tragiczna "reforma".
                            • mama303 Re: 6 i 7-latki w szkołach 05.04.10, 22:19
                              cahir4 napisała:

                              > Dlatego rodzice dostali od Urzędu Miasta poradnik, jak mają ocenić
                              dojrzałość d
                              > ziecka. I tam mają czarno na zielonym: "Sześcioletnie dziecko
                              liczy, dodaje i o
                              > dejmuje w zakresie 10, posługując się palcami, patyczkami czy
                              kasztanami." I go
                              > towe zadania, które maja te umiejętności sprawdzić.

                              No ale to jest duże uproszczenie i jakiś materiał pomocniczy dla
                              dzieci warszawskich i ich rodziców. Jeżeli dziecko rozumie co to
                              jest dodawanie i odejmowanie to jakaś tam granica jest raczej umowna.

                              > Oczywiście decydować mogą tylko rodzice dzieci chodzących do
                              przedszkola. Inne
                              > muszą przejść test gotowości. Zaufanie systemu edukacji do
                              rodziców jest więc d
                              > ość ograniczone.

                              No ale przyznasz chyba że bynajmniej nie chodzi tu o jakies
                              szczególne umiejętności dziecka /typu rachowanie do 10/, bo tego
                              samo chodzenie do przedszkola nie gwarantuje, tylko raczej aspekty
                              natury społecznej.


                              > Co to znaczy, że dziecko ma się orientować, jak się dodaje? Jak
                              może się "orien
                              > tować" nie dodając? I jak miałoby rozumieć znaczenie prawidłowości
                              liczenia nie
                              > umiejąc liczyć?

                              Znaczy że umie policzyć np. do 3 czy 4, że rozumie że 3 jest
                              mniejsze od 4 a 2 + 1 to jest 3 w przeciwieństwie od 2 - 1, przy
                              czym nie musi wcale znać znaku "+" "-"

                              > Owszem, nie pada tu graniczna liczba 10, co budzi jedynie moje
                              obawy, że za rok
                              > czy dwa to nie będzie 10, a np. 20.

                              A nie 100 odrazu? nie przesadzaj. Dziecko które rozumie samą ideę
                              dodawania, odejmowania, liczenia, poprawnosci liczenia itd poradzi
                              sobie z róznymi granicami.
                              • cahir4 Re: 6 i 7-latki w szkołach 05.04.10, 23:01
                                Dlaczego zignorowałaś podany przeze mnie cytat z podstawy programowej, który nie mówi o rozumieniu "idei dodawania i odejmowania", a o wyznaczaniu wyniku tych działań? Dosłownie. Nigdzie nie twierdziłam, że od dzieci wymaga się umiejętności zapisywania tych działań.

                                Nie mam pojęcia, co to ta "idea" działań matematycznych, chyba że chodzi o proste rozumienie słów, czyli że odejmowanie zmniejsza, a dodawanie zwiększa ilość. Bo podstawa programowa, trzeba jej to przyznać, trzyma się raczej konkretów (stąd liczenie patyczków) uważając przejście do abstrakcji za wielkie wyzwanie dla dziecka.

                                Dziecko które rozumie samą ideę
                                > dodawania, odejmowania, liczenia, poprawnosci liczenia itd poradzi
                                > sobie z róznymi granicami.

                                No, teraz to Ty przesadziłaś. To faktycznie można się zastanawiać, dlaczego nie 100 od razu, skoro z każdą granicą sobie poradzi. Przesadziłam z 20? A dlaczego 10, a nie 5? Do pokazania, na czym polega dodawanie, to wystarczy.

                                Jak się uprzeć, to tego liczenia w zakresie dziesięciu można nauczyć już większość czterolatków. Kwestia wytrwałości. Tylko co - będą przez to szczęśliwsze? Ja nie widzę w tym sensu. Mój osobisty egzemplarz liczy do 200. I pyta, ile czasu zajęłoby policzenie do nieskończoności (zdaje się, że zamierza spróbować smile). W zakresie 10 dodaje i odejmuje w pamięci, najwyraźniej nieświadom wielkiej różnicy między konkretem a abstrakcją. Robi to, bo go to interesuje. Bo to lubi. I wolałabym, żeby tak zostało.
                                • afrikana Re: 6 i 7-latki w szkołach 05.04.10, 23:29
                                  >Jak się uprzeć, to tego liczenia w zakresie dziesięciu można
                                  nauczyć już większość czterolatków. Kwestia wytrwałości. Tylko co -
                                  będą przez to szczęśliwsze?

                                  Dobrze to ujęłaś cahir.
                                  Tutaj właśnie to chodzi...Wszyscy tylko twierdzą - eee tam, poradzą
                                  sobie; jakoś to będzie, w końcu się nauczą przecież...
                                  Nikt nie patrzy jakim kosztem odbędzie się ta nauka, ile więcej
                                  wysiłku będą w nią musiały włożyć młodsze dzieci, że będą
                                  potrzebowały na to więcej czasu i wytrwałości, że będą już przynosić
                                  do domu prace domowe zamiast latać po podwórku i cieszyć się z
                                  beztroski. Tak, kiedyś (w swoim tempie) nauczą się tego wszystkiego
                                  co starsze dzieci załapią w mig... Tylko czy przyjdzie im to tak
                                  samo łatwo ? No ale przecież wszystkiego można nauczyć, kwestia
                                  wytrwałościsad
                                • mama303 Re: 6 i 7-latki w szkołach 05.04.10, 23:43
                                  cahir4 napisała:

                                  > Dlaczego zignorowałaś podany przeze mnie cytat z podstawy
                                  programowej, który ni
                                  > e mówi o rozumieniu "idei dodawania i odejmowania", a o
                                  wyznaczaniu wyniku tych
                                  > działań? Dosłownie.

                                  Nie ignorowałam tylko pominęłam gdyż ten fragment zacytowałaś troche
                                  bez sensu. No przecież włąsnie nie ma tam mowy o konieczności
                                  rachowania przez dziecko do 10 a to Ty tak twierdziłaś. Zacytowany
                                  fragment potwierdził to co ja pisałam - dziecko ma rozumieć sens
                                  dodawania, odejmowania i innych podstawowych pojęc matematycznych
                                  bez wskazania konkretnej granicy liczbowej. Ty pisząc że dziecko
                                  sześcioletnie ma umiec rachować do dziesięciu możesz przestraszyć
                                  jakiegos rodzica który zrozumie to wprost, że dziecko ma napisać
                                  wynik działania. To nie o to przeciez chodzi bo dziecko ma np dwa
                                  zbiory - w jednym na trzy kółeczka a w drugim pięć i ma w tym
                                  pierwszym dorysować tyle ile jest w drugim.

                                  > Nie mam pojęcia, co to ta "idea" działań matematycznych, chyba że
                                  chodzi o pros
                                  > te rozumienie słów, czyli że odejmowanie zmniejsza, a dodawanie
                                  zwiększa ilość.

                                  A no widzisz, mniej więcej, chociaż nie koniecznie musi to umiec
                                  zwerbalizować - raczej pokazac na przykładzie a żeby pokazac musi
                                  sobie policzyć, porównać, pokombinować, nie zdajac sobie nawet
                                  sprawy że wykonuje działania matematyczne - podstawowe.

                                  > Bo podstawa programowa, trzeba jej to przyznać, trzyma się raczej
                                  konkretów (s
                                  > tąd liczenie patyczków) uważając przejście do abstrakcji za
                                  wielkie wyzwanie dl
                                  > a dziecka.

                                  No więc patyczki fukcjonują włąsciwie przez całą pierwszą klasę
                                  pomimo że wiekszość uczniów radzi sobie już z działaniami w pamieci.
                                  Moja córka w pierwszej klasie cały semestr zgodnie z podręcznikiem
                                  rachowała jedynie do diesięciu z zaleceniem korzystania z liczmanów.
                                  Ale tu doszła już pełna świadomośc że dodaje, odejmuje, znaki "+" "-
                                  " "=" ">".


                                  > No, teraz to Ty przesadziłaś. To faktycznie można się zastanawiać,
                                  dlaczego nie
                                  > 100 od razu, skoro z każdą granicą sobie poradzi. Przesadziłam z
                                  20? A dlaczeg
                                  > o 10, a nie 5? Do pokazania, na czym polega dodawanie, to
                                  wystarczy.

                                  No właśnie wystarczy 5 a nawet 3. To próbuję Ci cały czas przekazać.


                                  > Mój osobisty egzemplarz liczy do 200.

                                  I co z tego? To o niczym nie świadczy. Bo np może to robic na
                                  pamięć. Jaszcze raz próbuję przekazać że w przypadku sześciolatka
                                  nie istotne jest czy liczy do 100 czy do 10. Ważne czy rozumie, że 2
                                  to np jest mniej niż 4 i że 3 jest o jeden wiecej niż dwa.


                                  > Robi to, bo go to interesuje. Bo to lubi.
                                  > I wolałabym, żeby tak zostało.
                                  Na tym etapie większość dzieci jeszcze to lubi....może warto z tego
                                  skorzystać.






                                  • cahir4 Re: 6 i 7-latki w szkołach 06.04.10, 00:22
                                    Zacytowany
                                    > fragment potwierdził to co ja pisałam - dziecko ma rozumieć sens
                                    > dodawania, odejmowania i innych podstawowych pojęc matematycznych
                                    > bez wskazania konkretnej granicy liczbowej. Ty pisząc że dziecko
                                    > sześcioletnie ma umiec rachować do dziesięciu możesz przestraszyć
                                    > jakiegos rodzica który zrozumie to wprost, że dziecko ma napisać
                                    > wynik działania.

                                    Nie napisałam, że ma umieć napisać liczbę, więc nie rozumiem, dlaczego ktoś miałby się tego przestraszyć. Ale ma ją umieć podać w postaci werbalnej. Nie że ma zrozumieć sens, ale ma "wyznaczyć wynik". No ja przepraszam, ale to jest napisane wprost.

                                    "2) wyznacza wynik dodawania i odejmowania, pomagając sobie liczeniem na palcach lub na innych zbiorach zastępczych;"

                                    Nie ma podanej górnej granicy, dla znajomości tych działań i wcale nie wiem, czy to dobrze.

                                    > No właśnie wystarczy 5 a nawet 3. To próbuję Ci cały czas przekazać.

                                    Tobie wystarczy. Mnie wystarczy. A warszawskim urzędnikom od edukacji - nie. Pytanie: do kogo będzie się musiało dostosować moje dziecko?

                                    > > Mój osobisty egzemplarz liczy do 200.
                                    >
                                    > I co z tego? To o niczym nie świadczy.
                                    To tak zupełnie na marginesie, bo całkowicie dla tej dyskusji nieistotne. O czymś świadczy, choć o zupełnie czym innym niż umiejętność oceny mniejsze - większe lub umiejętność dodawania lub odejmowania. Primo: o fascynacji tematem, secundo: o przyswojeniu pamięciowym nazw liczb z tego zakresu (no tak, to w końcu też trzeba zapamiętać), tertio: o mniej lub bardziej intuicyjnym przyswojeniu idei systemu dziesiętnego - tu raczej trudno byłoby zapamiętać dwieście liczb, tu dochodzi do skombinowania nazw setek, dziesiątek i jedności. Z punktu widzenia wymagań dla klasy pierwszej niezbyt użyteczne.

                                    > Na tym etapie większość dzieci jeszcze to lubi....może warto z tego
                                    > skorzystać.

                                    A prawa mniejszości wink?
                                    A serio: ależ dziecko z tego korzysta. Na luzie i w swoim tempie. Nie dlatego, że musi. Nie na ocenę. Nie siedząc pół godziny nad obowiązkową pracą domową. Dlatego, że chce. Nie widzę powodu, żeby mu to odbierać.
                                    • mama303 Re: 6 i 7-latki w szkołach 06.04.10, 09:02
                                      cahir4 napisała:

                                      > "2) wyznacza wynik dodawania i odejmowania, pomagając sobie
                                      liczeniem na palcac
                                      > h lub na innych zbiorach zastępczych.

                                      No owszem ma wyznaczyć wynik bo inaczej jak sprawdzić czy rozumie
                                      sens odejmowania i dodawania. Ale przyznaj że "rachuje do 10" brzmi
                                      groźniej i może przestraszyć niejednego rodzica a tymczasem
                                      wystarczy że dziecko dorysuje ileś kółek do zbioru albo powie gdzie
                                      jest wiecej elementów. A poza tym nie musi byc do 10! - zalożenia
                                      podstawy nic o tym nie mówią. To że sa jakies wydane materiały
                                      pomocnicze dla rodziców szesciolatków to cieszmy sie że rodzice w
                                      ogóle maja jakieś zestawy ćwiczeń do sprawdzenia dziecka. Nie
                                      trzymałabym się tych materiałów sztywno jak jakiejś
                                      wyroczni.Przecietny sześciolatek zrobi te ćwiczenia metematyczne a
                                      przeciez i tak w pierwszej klasie bedzie sie uczyć od początku /od
                                      jedynki/ rachować do 20!

                                      > A prawa mniejszości wink?

                                      Oczywiscie sa dzieci które nie sa gotowe do nauki w I klasie w wieku
                                      szesciu lat, ale przeciez sa i takie siedmiolatki. Zawsze można
                                      odroczyć obowiązek szkolny.

                                      > Nie dlatego,
                                      > że musi. Nie na ocenę. Nie siedząc pół godziny nad obowiązkową
                                      pracą domową. Dl
                                      > atego, że chce. Nie widzę powodu, żeby mu to odbierać.

                                      Większośc dzieci, które znam nie usiądzie z radością do pracy
                                      domowej w żadnej klasie. Taka jest natura człowieka, tego nie
                                      przeskoczysz. Co nie znaczy że te dzieci nie radzą sobie z nauką czy
                                      tez nie nadają sie do szkoły!

                                      • mama_kotula Re: 6 i 7-latki w szkołach 06.04.10, 09:14
                                        CytatWiększośc dzieci, które znam nie usiądzie z radością do pracy
                                        domowej w żadnej klasie. Taka jest natura człowieka, tego nie
                                        przeskoczysz. Co nie znaczy że te dzieci nie radzą sobie z nauką czy
                                        tez nie nadają sie do szkoły!


                                        O to też. Mój syn, zdiagnozowany jako wybitnie zdolne dziecko (a więc z nauką radzący sobie bezproblemowo), kiedy słyszy "zadanie domowe", symuluje odgłos wymiotów i robi paskudne miny tongue_out. Mimo, że to "zadanie domowe" zajmuje mu góra 10 minut pracy, ale kwestią kluczową jest to, że trzeba przerwać takie ważne zajęcia jak budowanie z LEGO czy czytanie "Hobbita", aby nabazgrać jakiś głupi szlaczek i narysować 5 jabłuszek w kratce.
                              • jakw Re: 6 i 7-latki w szkołach 08.04.10, 11:37
                                > > Owszem, nie pada tu graniczna liczba 10, co budzi jedynie moje
                                > obawy, że za rok
                                > > czy dwa to nie będzie 10, a np. 20.
                                >
                                > A nie 100 odrazu? nie przesadzaj. Dziecko które rozumie samą ideę
                                > dodawania, odejmowania, liczenia, poprawnosci liczenia itd poradzi
                                > sobie z róznymi granicami.


                                Obawiam się, że różnica jednak jest. Bo 1+3 dziecko w ostateczności
                                policzy na palcach, a 9+3 to już jest tzw. "przekroczenie progu 10-
                                tkowego" (czy jakoś tak się to uczenie nazywało w ocenach
                                opisowych). I jak pamiętam pokonanie tego progu w zakresie dodawania
                                ii odejmowania było dla mojej starszej trudniejsze niż potem
                                przekroczenie progu z 100 czy z 1000. A na pewno nie można o niej
                                powiedzieć, że nia ma zdolności do matematyki.
    • lodewijk Re: 6 i 7-latki w szkołach 02.04.10, 12:49
      Osobiście jestem za dotychczasowym modelem, tzn. 7-latki w I klasie, choć akurat
      moje dziecko świetnie poradziłoby sobie w jako sześciolatek, przynajmniej
      intelektualnie.
      Natomiast jeśli już w szkole znajdą się i 7-latki, i 6-latki, nie demonizowałbym
      aż tak bardzo różnicy między nimi. W 2012 jako siedmiolatki do I klasy pójdą w
      zasadzie tylko te dzieci, których rodzice mieli wątpliwości co do ich rozwoju
      emocjonalnego, zatem emocjonalnie zapewne będą właśnie na poziomie średnich
      sześciolatków. Oczywiście, być może najmłodsze sześciolatki będą faktycznie w
      teoretycznie gorszej sytuacji (średnio, oczywiście) i nie widzę, szczerze
      mówiąc, w większości szkół możliwości indywidualnego podejścia do klasy dzieci
      różniących się wiekowo o prawie 2 lata. Nie zazdroszczę w tej klasie i tym
      najmłodszym, i tym najstarszym, bo ci ostatni być może beda mieli wiekszy
      komfort chwilowy, bo teoretycznie wszystko im powinno łatwiej iść, jednak mogą
      mieć problemy innej natury - że są jakieś opóźnione, skoro i uczą się z
      młodszymi dziećmi w klasie, a na dodatek jeśli te młodsze okażą się od nich lepsze.
      Tak czy inaczej - cieszę się, że nie mam dzieci w tym wieku, a nieco starsze.
      Uważam, że wszystko byłoby ok, gdyby za pójściem sześciolatków do szkoły szło
      wydłużenie liceum o rok, do 4 lat. Trzy lata liceum to naprawdę bardzo mało.
      • afrikana Re: 6 i 7-latki w szkołach 02.04.10, 22:20
        Osobiście jestem za dotychczasowym modelem, tzn. 7-latki w I klasie
        i ja teżsmile

        W 2012 jako siedmiolatki do I klasy pójdą w
        > zasadzie tylko te dzieci, których rodzice mieli wątpliwości co do
        ich rozwoju
        > emocjonalnego, zatem emocjonalnie zapewne będą właśnie na poziomie
        średnich
        > sześciolatków.

        Być może tak będzie w Warszawie lub większych miastach ale napewno
        nie na wsiach lub małych miasteczkach. Ja mieszkam w małym mieście,
        znam mnóstwo rodziców dzieci w wieku przedszkolnym i nie znam ani
        jednego chętnego do puszczenia do szkoły wcześniej bez względu na
        wiedzę czy gotowośc emocjonalną. Wszyscy, którzy mają wybór,
        twierdzą, że dziecko pójdzie do szkoły po staremu tak jak oni.
        Ponieważ jestem nauczycielką (uczę m.innymi w podstawówce i włąsnie
        w klasach 1-3), to znam też mnóstwo innych nauczycieli, którzy myślą
        o tym całym zamieszaniu podobnie jak ja i też nie mają zamiaru
        wysłać swoich pociech do szkoły wcześniej. Ci, którzy mają wybór
        cieszą się, że jeszcze nie muszą ich wysyłać.

        > Uważam, że wszystko byłoby ok, gdyby za pójściem sześciolatków do
        szkoły szło
        > wydłużenie liceum o rok, do 4 lat. Trzy lata liceum to naprawdę
        bardzo mało.

        O to, to !!!! Dokładnie tak powinno byćsmile
        • mama303 Re: 6 i 7-latki w szkołach 03.04.10, 09:54
          Otóz największym problemem w tej całej reformie okazali się wg mnie
          nauczyciele. Nie dzieci, nie zaplecze szkolne, tylko kadra
          pedagogiczna.
          Moja córka poszła jako szesciolatek do pierwszej klasy i w/g mnie
          nieźle sobie radzi. Ona juz w zasadzie umie tyle ile uczeń powinien
          umieć po I klasie /zgodnie z nowa podstawa programową/. Natomiast
          jej nauczycielka ma ogromne wymagania, którym moja pierwszoklasistka
          czasem nie jest w stanie podołać. Na szczęście ona jest silna
          psychicznie i daje sobie z tym radę.
          Podsumowując bilans zysków i strat nie żałujemy że poszła rok
          wcześniej do szkoły, sporo się nauczyła przez ten rok, jest bardziej
          samodzielna i bardzo lubi szkołę /bardziej niz przedszkole!/.

          Ciekawe co mówią rodzice, którzy wysłali swoje pociechy z 2003 roku
          do zerówek. Czy są zadowoleni z decyzji?
      • cahir4 Re: 6 i 7-latki w szkołach 05.04.10, 15:20
        > Natomiast jeśli już w szkole znajdą się i 7-latki, i 6-latki, nie demonizowałby
        > m
        > aż tak bardzo różnicy między nimi.

        W spotkaniu dla rodziców sześciolatków na Ursynowie uczestniczyła pani profesor
        Edyta Gruszczyk-Kulczyńska, współautorka reformy i ekspert od (zdaje się, że
        także główny twórca) nowej podstawy programowej. Przekonywała, że wśród dzieci
        6-7 letnich różnica rozwoju emocjonalnego i intelektualnego między dziećmi
        pochodzącymi z TEGO SAMEGO rocznika może odpowiadać różnicy metrykalnej 4 lat.
        Wystarczy elementarna znajomość matematyki, żeby obliczyć, że losowe wymieszanie
        dzieci sześcio- i siedmioletnich może doprowadzić do spotkania się w jednej
        grupie dzieci, których różnica rozwoju daje się przeliczyć na lat 8.
        Przynajmniej wg poglądów pani profesor. W dodatku uważa ona, że posłanie do
        szkoły dziecka, które nie osiągnęło dojrzałości szkolnej może mieć dla niego
        fatalne skutki - przekreślić jego szanse na wiele lat, a nawet "na całe życie"
        (to cytat). Jak zrozumiałam, receptą miałoby być uzależnienie czasu posyłania
        dziecka do szkoły od jego indywidualnego rozwoju (słynna diagnoza gotowości
        szkolnej), a nie od wieku metrykalnego. Nie mam zielonego pojęcia, jak pani
        profesor godzi ten pogląd z popieraniem reformy, która zakłada za dwa lata
        obowiązkowe posłanie do szkoły WSZYSTKICH sześciolatków. Nie ogarniam tego. No
        ale ja jako sześciolatek uczyłam się co najwyżej szlaczki rysować, więc pewnie
        za głupia na to jestem.

        W 2012 jako siedmiolatki do I klasy pójdą w
        > zasadzie tylko te dzieci, których rodzice mieli wątpliwości co do ich rozwoju
        > emocjonalnego, zatem emocjonalnie zapewne będą właśnie na poziomie średnich
        > sześciolatków.

        Ja tam wróżką nie jestem, więc z podziwem patrzę na tych, co posiadają wiedzę o
        przyszłości. Teraźniejszość na Ursynowie, inteligenckiej ponoć dzielnicy
        stołecznego miasta, jest taka, że, opierając się na ubiegłorocznych
        preferencjach rodziców, zaplanowano wstępnie na 2010/2011 dla sześciolatków z
        tej dzielnicy 37 oddziałów przedszkolnych i 6 szkolnych. Oznacza to mniej więcej
        15% sześciolatków w klasach pierwszych dla sześciolatków. Do tego po 2-3 dzieci
        sześcioletnich w klasach dla siedmiolatków, ale tak było zawsze i zapewne
        podobna ilość dzieci zawsze będzie szła do szkoły wcześniej. Niezależnie od
        tego, jak wcześnie sama szkoła będzie się zaczynać. Jak ostatecznie będzie w tym
        roku, okaże się po zakończeniu rekrutacji. W każdym razie, póki co, nie ma
        podstaw przypuszczać, że w 2012 tylko siedmiolatki na poziomie rozwojowym
        sześciolatków pójdą do pierwszej klasy. Tym bardziej w mniejszych miastach i na
        wsi, gdzie oddzielnych klas dla sześciolatków jest niewiele.

        To zjawisko może mieć ten pozytywny skutek, że jeżeli w jednym roku pójdzie do
        pierwszej klasy powyżej 85% dzieci z rocznika 2005 i 100% (no, powiedzmy, 99%)
        dzieci z rocznika 2006, to naturalnym rozwiązaniem będzie tworzenie dla sześcio-
        i siedmiolatków oddzielnych klas. Mieszanie tych dzieci to, moim zdaniem,
        porażka nie tylko ze względu na różnice rozwojowe, ale na banalny fakt, że
        siedmiolatki zapewne będą po "tajnym nauczaniu" w oddziale przedszkolnym, a
        sześciolatki po przedszkolnym programie dla pięciolatków. A to dość drastyczna
        różnica.

        i nie widzę, szczerze
        > mówiąc, w większości szkół możliwości indywidualnego podejścia do klasy dzieci
        > różniących się wiekowo o prawie 2 lata.

        No cóż, reforma opiera się właśnie na założeniu, że podejście do dziecka powinno
        być indywidualne. O ile dobrze pamiętam, to pytanie z sali, jak nauczyciele mają
        to zrealizować biorąc pod uwagę realia (konieczność "nadążenia" z programem,
        liczne klasy), sprawiło, że pani profesor poczuła się dotknięta i powiedziała
        coś w tym sensie, że to już sprawa nauczycieli.

        Nie zazdroszczę w tej klasie i tym
        > najmłodszym, i tym najstarszym, bo ci ostatni być może beda mieli wiekszy
        > komfort chwilowy, bo teoretycznie wszystko im powinno łatwiej iść, jednak mogą
        > mieć problemy innej natury - że są jakieś opóźnione, skoro i uczą się z
        > młodszymi dziećmi w klasie,

        O najstarszych mniej bym się martwiła, jeśli będą w klasie z większością swoich
        rówieśników, to z jakiego powodu miałyby się czuć opóźnione?

        Daję linka do strony, gdzie tak bardziej na dole można znaleźć streszczenie
        poglądów pani profesor Gruszczyk-Kulczyńskiej. Żeby nie było, że zmyślam.
        Żałuję, że nie znalazłam całości tego lub podobnego wykładu.
        blizejprzedszkola.pl/nadzor
        • afrikana Re: 6 i 7-latki w szkołach 05.04.10, 22:44
          W każdym razie, póki co, nie ma
          > podstaw przypuszczać, że w 2012 tylko siedmiolatki na poziomie
          rozwojowym
          > sześciolatków pójdą do pierwszej klasy. Tym bardziej w mniejszych
          miastach i na
          > wsi, gdzie oddzielnych klas dla sześciolatków jest niewiele.

          Dokładnie. Ja mieszkam w mniejszej miejscowości i nie znam ani
          jednego
          dziecka, które zostanie posłane do szkoły wcześniej.
          Wszyscy, którzy mają wybór, wolą aby dziecko poszło do szkoły jako 7-
          latek. Nikt nawet nie rozważa tej opcji ! A zaznaczam, że znam
          mnóstwo rodziców stojących przed tą decyzją.

          Ps. A pani profesor mnie powaliła na łopatkiuncertain Brak słów...
        • lodewijk Re: 6 i 7-latki w szkołach 05.04.10, 23:06
          cahir4 napisała:

          >
          > W 2012 jako siedmiolatki do I klasy pójdą w
          > > zasadzie tylko te dzieci, których rodzice mieli wątpliwości co do ich roz
          > woju
          > > emocjonalnego, zatem emocjonalnie zapewne będą właśnie na poziomie średni
          > ch
          > > sześciolatków.
          >
          > Ja tam wróżką nie jestem, więc z podziwem patrzę na tych, co posiadają wiedzę o
          > przyszłości. Teraźniejszość na Ursynowie, inteligenckiej ponoć dzielnicy
          > stołecznego miasta, jest taka, że, opierając się na ubiegłorocznych
          > preferencjach rodziców, zaplanowano wstępnie na 2010/2011 dla sześciolatków z
          > tej dzielnicy 37 oddziałów przedszkolnych i 6 szkolnych. Oznacza to mniej więce
          > j
          > 15% sześciolatków w klasach pierwszych dla sześciolatków. Do tego po 2-3 dzieci
          > sześcioletnich w klasach dla siedmiolatków, ale tak było zawsze i zapewne
          > podobna ilość dzieci zawsze będzie szła do szkoły wcześniej. Niezależnie od
          > tego, jak wcześnie sama szkoła będzie się zaczynać. Jak ostatecznie będzie w ty
          > m
          > roku, okaże się po zakończeniu rekrutacji. W każdym razie, póki co, nie ma
          > podstaw przypuszczać, że w 2012 tylko siedmiolatki na poziomie rozwojowym
          > sześciolatków pójdą do pierwszej klasy. Tym bardziej w mniejszych miastach i na
          > wsi, gdzie oddzielnych klas dla sześciolatków jest niewiele.
          >
          Tak czy inaczej dziwię się rodzicom, bo te dzieci obecnie jako 5-latki mają
          prawo do tzw. "zerówki", za rok, jesli rodzice zostawią je w
          przedszkolu/zerówce, będą powtarzały materiał zerówki, a za dwa lata, jako
          7-latki, zaczną się uczyć literek. Dla mnie to jest cofanie dziecka w rozwoju,
          chyba że rzeczywiście ma się dziecko nieradzące sobie zupełnie
          intelektualnie/emocjonalnie. I dlatego nikt mnie nie przekona, że trzymanie
          dzieci w przedszkolu do roku 2012, żeby poszły do szkoły jako 7-latki, jest
          dla większości z nich korzystne. Każdy jednak zna swoje dziecko i
          decyduje sam.
          Przyznam zresztą, że dla mnie problemy z nauką literek w szkole to zresztą
          abstrakcja, bo przyznam, że nie znam osobiście w moim otoczeniu dziecka, które
          nie potrafiłoby choć trochę czytać przed pójściem do szkoły, a większość znanych
          mi dzieci, z moim włącznie, czytała płynnie. Dlatego proszę mi wybaczyć, że nie
          pojmuję większości problemów związanych z wcześniejsza edukacją. Znane mi są
          jednakże problemy z emocjonalnym niedostosowaniem dzieci, małe dzieci są
          zdecydowanie mniej odporne na szkolne realia, dlatego jestem daleki od
          twierdzenia, że to jest wszystko jedno, w jakim wieku dziecko idzie do szkoły.
          • afrikana Re: 6 i 7-latki w szkołach 05.04.10, 23:49
            > Przyznam zresztą, że dla mnie problemy z nauką literek w szkole to
            zresztą
            > abstrakcja, bo przyznam, że nie znam osobiście w moim otoczeniu
            dziecka, które
            > nie potrafiłoby choć trochę czytać przed pójściem do szkoły, a
            większość znanyc
            > h
            > mi dzieci, z moim włącznie, czytała płynnie

            No widzisz, czyli Twoje dzieci miały łatwiej, bo były starsze i
            miały szanse nauczyć się tego wcześniej.Dzięki temu, w szkole mogły
            się poczuć pewniej. A pewność siebie wpływa na chęci do nauki.
            Ciekawe jakby się czuły gdyby wcale tego nie umiały a inne dzieci tak
            (bo przecież nie muszą)

            A moje MUSI iśc do szkoły wcześniej o rok (a może i więcej) od
            Twojego i zapewne nie zdąży się poczuć pewnie w tym temacie, tylko
            będzie to dla niego nowum i będzie sobie musiało z tym radzić
            zamiast w domu w formie zabawy, to w ławce w formie zeszytu. Bo
            wybacz, ale nie będę zmuszała 5-latka do nauki czytania czy pisania
            (w ramach przygotowania do szkoły), jeśli nie będzie wyrażało chęci.
            A nie powiesz mi, że znasz całe mnóstwo piszących i czytających 5-
            latków.

            Znane mi są
            > jednakże problemy z emocjonalnym niedostosowaniem dzieci, małe
            dzieci są
            > zdecydowanie mniej odporne na szkolne realia, dlatego jestem
            daleki od
            > twierdzenia, że to jest wszystko jedno, w jakim wieku dziecko
            idzie do szkoły.

            Tak ? No to o tyle dobrzesmile
            chociaż jednak większość tutaj uważa, że nie ma różnicy między 6 a 7-
            latkiem uncertain
            • afrikana Re: 6 i 7-latki w szkołach 05.04.10, 23:51
              > zamiast w domu czy w zerówce w formie zabawy
              • mama303 Re: 6 i 7-latki w szkołach 06.04.10, 00:06
                afrikana napisała:

                > > zamiast w domu czy w zerówce w formie zabawy

                W zerówce w formie zabawy a w szkole to w jakiej formie?
                • afrikana Re: 6 i 7-latki w szkołach 06.04.10, 00:19
                  W szkole ??? jestem pewna, że w ławce z ołówkiem w ręku i zeszytem
                  przed nosem...nikt się nie będzie cackał. Tablica, długopis, książka
                  i do roboty. Materiał czeka.
                  A uwierz mi, literek i cyferek można się uczyć na tysiąc innych
                  przyjemniejszych sposobów. I nikt mi nie wmówi, że pani w szkole
                  będzie się bawiła w wierszyki, rymowanki, pioseneczki i zabawy na
                  dywaniku, tak jak to wyglądało w zerówkach.
                  • mama303 Re: 6 i 7-latki w szkołach 06.04.10, 08:38
                    afrikana napisała:

                    > A uwierz mi, literek i cyferek można się uczyć na tysiąc innych
                    > przyjemniejszych sposobów.

                    Masz strasznie chyba złe doświadczenia szkolne oraz wyidealizowany
                    obraz zerówki. Otóz dzieci w zerówkach tez maja materiały do
                    nauki /ćwiczenia, książeczki/, siadaja do ławek/stoliczków, piszą
                    ołówkiem.
                    Natomiast szkoła z kolei wcale nie jest taka katorgą. Moje dziecko
                    ma bardzo ciekawe ćwiczenia z matematyki, zeszyt ma ale naprawde
                    niewiele w nim napisane. Korzystaja też z materiałów przygotowanych
                    przez Panią, bawia się w rózne zabawy matematyczne. Jest tez kacik
                    zabaw dla dzieci i Pani robi dzieciom sporo przerw na
                    zabawę /wspólną i dowolną/. Moja sześciolatka jest bardzo zadowolona
                    że uczy sie w szkole, pomimo pewnych problemów które ma np. z
                    pisaniem.

                    No i nie prawda że nikt sie nie cacka. U nas Pani bardzo sie cacka.
                    • mama_kotula Re: 6 i 7-latki w szkołach 06.04.10, 08:54
                      CytatMasz strasznie chyba złe doświadczenia szkolne oraz wyidealizowany obraz zerówki. Otóz dzieci w zerówkach tez maja materiały do nauki /ćwiczenia, książeczki/, siadaja do ławek/stoliczków, piszą ołówkiem.

                      Zgadza się.
                      Nie mówiąc o tym, że dziecko lat 6 - czy to w 1 klasie czy w zerówce - naprawdę nie potrzebuje do nauki matematyki (piszę konkretnie o matematyce, nie piszę o j.polskim, językach obcych i innych przedmiotach) wierszyków, rymowanek, pioseneczek - przepraszam, ale strasznie infantylnie mi się to skojarzyło, szczególnie te "pioseneczki".

                      Są masy sposobów - też przyjemnych i przez zabawę, natomiast uczenie dzieci pioseneczek o dodawaniu czy kwadratach jest ok - ale dla 4- albo 5-latka. Pioseneczki "matematyczne" znam, w wersjach dla dzieci anglojęzycznych - wnoszą wg mnie niewiele, do tego są raczej nastawione na tzw. pamięciówkę, na którą wg mnie w matematyce powinno się poświęcać jak najmniej czasu.


                      Zresztą - czytając ten wątek i opisy dzieci sześcioletnich dochodzę do wniosku, że znane mi sześciolatki to wyłącznie dzieci wyjątkowo uzdolnione. A znam ich sporo. Dziwne wink.

                      Poza tym co jeszcze mi sie rzuciło po raz kolejny w oczy, przy kolejnym wątku panikującym w temacie sześciolatków - masa postów typu "moje dziecko wprawdzie potrafi liczyć i dodawać do 20, zna litery... (etc), ale co z innymi dziećmi?!". Jakby tak zsumować te posty, wychodzi na to, że nie ma się co martwić o te biedne małe sześciolatki, ponieważ - niespodzianka - większość rodziców zapewnia, że ich dziecko umie już to i tamto, tylko martwi się o innych. To może tych innych jest naprawdę znikomy procent i panika jest niepotrzebna?



                      I potwierdzam, w naszej szkole panie też się "cackają". Zarówno w zerówkach jak i pierwszych klasach. Nauka wszystkich przedmiotów odbywa się w formie atrakcyjnej dla ucznia.
                      • afrikana Re: 6 i 7-latki w szkołach 06.04.10, 14:04
                        Wiesz co ? Nawet nie chce mi sie do tego ustosunkowywać tyle w tym
                        wredoty i bredni. A śmiać mi się chce z Ciebie podwójnie, bo z tego
                        co zrozumiałam sama to swoich dzieci do szkoły rok wczesniej nie
                        posyłasz, bo tak Ci pasuje, a jakże...ha, ha, hasmile Ty nie muszisz,
                        ale inni niech ida jak najbardziej...no wręcz powinni się cieszyć !!!

                        Ps. Skoro zawsze było iluś niegotowych do szkoły 7-latków, to ile
                        będzie 6-latków ??? Bo wg Was nie ma różnicy i będzie tyle samo. A
                        wg mnie, skoro bywali 7-latkowie, to 6-latków tym bardziej będzie
                        jeszcze więcej, ale nikt o to nie dbauncertain
                        • mama_kotula Re: 6 i 7-latki w szkołach 06.04.10, 14:30
                          CytatA śmiać mi się chce z Ciebie podwójnie, bo z tego
                          co zrozumiałam sama to swoich dzieci do szkoły rok wczesniej nie
                          posyłasz, bo tak Ci pasuje, a jakże


                          Żuczku. Tak, właśnie tak mi pasuje. Już ci wyjaśniam, dlaczego tak mi pasuje.
                          Syn jest aspergerykiem. Nie wiem, czy cokolwiek ci to mówi. W każdym razie emocjonalnie i społecznie w wieku 7 lat jest na poziomie, mniej więcej, 4-latka, przy jednoczesnym bardzo wysokim poziomie intelektualnym. Wg wskazań psychiatry w wieku 6 lat mógł otrzymać a) nauczanie indywidualne, b) iść do zerówki szkolnej. Pierwsza klasa nie wchodziła w grę. Ale przypominam, mówimy o dziecku CHORYM, z tzw. special needs, któremu groziła również szkoła specjalna - a nie o typowym, zdrowym sześciolatku.

                          Szkoła, którą wybrałam, nie oferowała w zeszłym roku pierwszej klasy dla sześciolatków. Ale nie, nie łudź się że to dlatego, że wyznają twoją tezę - przyczyna jest prosta: rok dłużej (czyli zerówka) w szkole niepublicznej to rok więcej płacenia czesnego; dzieci w zerówce w naszej szkole mają średnio 3x większy zapiernicz, niż dzieci w pierwszej klasie w waszej rejonówce, więc mniemam, iż chodzi o kasę, a nie o sprawy dojrzałości itp.
                          Zatem mlody poszedł do zerówki.

                          W tym momencie ma indywidualny tok nauczania - na zajęcia dydaktyczne chodzi z klasą drugą i trzecią, chodzi też na kółka przedmiotowe, znaczy, z nauką radzi sobie z palcem w nosie.

                          Sprawa jego o rok młodszej siostry wygląda tak - również idzie do zerówki szkolnej, mimo, że bezproblemowo przeszła rozmowę kwalifikacyjną do klasy pierwszej (w tym roku sześciolatki będą przyjmowane do pierwszej klasy). Idzie do zerówki, niespodzianka - również ze wskazań psychiatry syna - na terapię syna negatywnie wpłynie, jeśli młodsza siostra będzie z nim w klasie równoległej a nie daj boże w tej samej.


                          A prawdę mówiąc, mogłabym oboje z palcem w nosie wysłać do drugiej klasy. I jestem w 100% przekonana, że widząc ilość pracy, którą realizują dzieci w naszej szkole, dostałabyś zawału i trzymała swojego biednego sześciolatka z dala od niej.

                          I jeszcze jedno - gdyby moje dziecko było zdrowe, poszłoby do pierwszej klasy w wieku sześciu lat, i tak samo jego siostra w tym roku, prawdopodobnie poszliby do publicznej podstawówki wybranej przeze mnie (nie rejonówki, bo nasza rejonówka jest kiepska). Znalazłam jednak szkołę niepubliczną, która spełnia wszelkie moje wymagania. Wprawdzie jest w innym mieście, ale coś za coś.

                          CytatTy nie muszisz, ale inni niech ida jak najbardziej...no wręcz powinni się cieszyć !!!

                          No ale czego ty ode mnie chcesz? Świata nie zamierzam zbawiać. Poza tym, tak, uważam, że inni niech idą jak najbardziej, bo - to, czego nie chcesz przyjąć do wiadomości - większość sześciolatków jest gotowa, aby zacząć naukę w szkole, w pierwszej klasie. Nie wiem, czy większość jest gotowa na naszą szkołę (raczej nie, bo tempo jest zawrotne, a ilość materiału bardzo duża), ale na typową rejonówkę z normalnym programem owszem.
                          • afrikana Re: 6 i 7-latki w szkołach 06.04.10, 22:19
                            ha, ha, ha...gdyby to, a gdyby tamto. Pokrętne tłumaczenia. Dobre
                            sobie. Ja mam zrozumieć Twoją sytuację i tłumaczenia, a Ty moich nie
                            musisz, co ? Nie interesują Cię moje obawy (wręcz z nich kpisz), a
                            Twoje mają mnie powalic na kolana ? I co ? Gdyby Twój syn nie miał
                            wyboru, tak jak nie mają moje dzieci (a nic o nich nie wiesz i nie
                            będę Ci tłumaczyć) i musiałby iść jako 6-latek, to też byś była taka
                            do przodu ? To dlaczego i jego nie wysłałaś ? Bo Ty miałaś wybór, a
                            skoro wybrałaś nieposyłanie go, to znaczy, że ten rok jednak nie
                            jest obojętny, co cały czas próbujesz mi udowodnić. Gdyby był z 2006
                            roku, nie miałabyś wyjścia i musiałby iść i nikt, ale to nikt by się
                            Ciebie o zdanie nie pytał. Musiałby dawać radę i ciekawe czy byłabyś
                            taka do przodu. Albo musiałby iść później w stosunku do swoich
                            rówiesników, fajnie co ? A skoro córka taka zdolna, to dlaczego ma
                            się biedna przez brata nudzić, kisić i uwsteczniać w rozwoju ?
                            Przecież sama piszesz, że mogłaby iść do 2 klasy, no to na co
                            czekasz ? Skazujesz ją na coś gorszego ??? Nadal nie rozumiem.
                            I nie rozumiem co robisz w tym wątku, skoro sprawa Ciebie wcale nie
                            dotyczy. Wychwalanie nowego systemu, a dla siebie wybieranie starego
                            jest absurdalne i niezrozumiałe. Trzeba było oboje dzieci wysłać wg
                            nowego programu skoro taki cudowny i wiek dzieci nie ma znaczenia.

                            No najlepiej wmawiać komuś, że gówno pachnie, a samemu wąchać
                            kwiatki.
                            • mama_kotula Re: 6 i 7-latki w szkołach 06.04.10, 22:32
                              CytatTo dlaczego i jego nie wysłałaś ? Bo Ty miałaś wybór, a
                              skoro wybrałaś nieposyłanie go, to znaczy, że ten rok jednak nie
                              jest obojętny, co cały czas próbujesz mi udowodnić.


                              Dziewczyno. Dla mojego dziecka, które jest CHORE ten rok nie jest obojętny. Moje dziecko, które jest CHORE najlepiej wyszłoby w ogóle na homeschoolingu, który byłby idealnie dopasowany do jego potrzeb. Wątek tyczy się dzieci sześcioletnich ZDROWYCH, które w wieku lat 6 w wiekszości są gotowe aby pójść do tej strrrrasznej szkoły.

                              CytatGdyby był z 2006 roku, nie miałabyś wyjścia i musiałby iść i nikt, ale to nikt by się Ciebie o zdanie nie pytał.

                              Ależ pytałby, skarbie. Bo moje dziecko jest CHORE i może zostać odroczone, może zostać przyspieszone i ma prawo iść do szkoły na warunkach innych, niż reszta dzieci ZDROWYCH o których jest ten wątek i których, faktycznie, nikt by nie pytał o zdanie.

                              CytatA skoro córka taka zdolna, to dlaczego ma
                              > się biedna przez brata nudzić, kisić i uwsteczniać w rozwoju ?

                              Jeszcze raz: szkoła, do której idzie moje dziecko, wymaga od dzieci w zerówce średnio 3 razy więcej pracy niż szkoła publiczna wymaga w klasie pierwszej, jednocześnie oferując dziecku więcej bardziej rozwijających zajęć, plus 8 godzin języka obcego tygodniowo. Nikogo nie uwsteczniam, uwsteczniłabym, jakbym posłała do rejonówki albo zostawiła w przedszkolu. Jak będzie trzeba, to przyspieszę edukację i jednego i drugiego, klasę zawsze można przeskoczyć, można też poprosić o indywidualny tok nauczania.

                              Dobrze napisał ktoś w jednym z ostatnich postów: z twoim nastawieniem twoje dziecko niezależnie od tego, jakie jest i co potrafi, zawsze będzie PRZEGRANE wyłącznie dlatego, że młodsze.
                              • afrikana Re: 6 i 7-latki w szkołach 06.04.10, 22:45
                                I nadal nie kumasz, że jesteś jednak w lepszej sytuacji, bo gdyby
                                musiał iść jako 6-latek, to nie dałby rady i musiałbyś go odroczyć,
                                czyli miałabyś kłopot. I musiałby iść później w stosunku do swoich
                                rówieśników, bo niedałby rady. I nie wiem, czy byłoby tak
                                przyjemnie. Byłby jednak na cenzurowanym..."O a ten to jakiś nie
                                dziwny, bo później do szkoły poszedł". Więc ciesz się, że miałaś
                                wybór. Bo rodzice innych aspergeryków nie będą mieć i będą musieli
                                swoje dzieci odraczać.
                                Czyli Twoim zdaniem wiek ma znaczenie tylko u dzieci chorych ? U
                                zdrowych ten rok nie robi różnicy > mają taki sam potencjał i
                                gotowość ?

                                > Dobrze napisał ktoś w jednym z ostatnich postów: z twoim
                                nastawieniem twoje dzi
                                > ecko niezależnie od tego, jakie jest i co potrafi, zawsze będzie
                                PRZEGRANE wyłącznie dlatego, że młodsze.
                                A ty wiesz wielkie g na temat mojego dziecka. A ja zaraz zacznę
                                obrażać Twoje dzieci jak chcesz.
                                • mama_kotula Re: 6 i 7-latki w szkołach 06.04.10, 23:08
                                  CytatByłby jednak na cenzurowanym..."O a ten to jakiś nie
                                  > dziwny, bo później do szkoły poszedł".


                                  Afrikano. Tylko się uśmiechnę - niewiele wiesz o życiu z dzieckiem autystycznym i chwała bogu. Więc mogę tylko się uśmiechnąć w temacie twoich obaw w sprawie "bycia na cenzurowanym".
                                  Moje dziecko i bez późniejszego pójścia do szkoły i bycia na "cenzurowanym" jest obiektywnie DZIWNE. Bywa wytykane palcami, bywa, że się z niego śmieją, bywa, że go prowokują do różnych zachowań, bo jest DZIWNY, jest NIENORMALNY, no jest! po prostu jest nienormalny, nie jest taki, jak inne dzieci, odstaje od nich, zachowuje się inaczej.
                                  I może dlatego nie mam takich obaw w temacie, że moje dziecko jako sześciolatek przymusowo w pierwszej klasie będzie intelektualnie odstawać od rówieśników, będzie INNE, olaboga, będzie gorsze nie daj boże. Moje dziecko już jest INNE, bywa gorsze, a co najśmieszniejsze - nie zawsze mogę, w przeciwieństwie do ciebie, cokolwiek z tym zrobić, bo pewnych rzeczy się nie przeskoczy. I dlatego twoje obawy powodują jedynie, że się uśmiecham.




                                  CytatWięc ciesz się, że miałaś
                                  wybór. Bo rodzice innych aspergeryków nie będą mieć i będą musieli
                                  swoje dzieci odraczać.


                                  Nadal nie rozumiesz. Rodzice aspergeryków ZAWSZE mieli wybór i zawsze będą mieć wybór - albo jeszcze inaczej, nigdy nie mieli wyboru i nigdy go praktycznie nie będą mieć. Aby zdiagnozowany aspergeryk mógł iść do szkoły normalnej, dyrekcja wymaga zaświadczenia od specjalisty, że dziecko jest wysokofunkcjonujące i może podjąć naukę w szkole dla dzieci zdrowych. Tak, że niezależnie od tego, czy jest reforma, czy nie ma reformy, aspergeryk - jeśli jest pod opieką poradni psy-ped - do szkoły nie pójdzie bez załatwienia masy formalności.

                                  Cytat> Czyli Twoim zdaniem wiek ma znaczenie tylko u dzieci chorych ? U zdrowych ten rok nie robi różnicy > mają taki sam potencjał i gotowość ?

                                  Nie, nie mają tego samego potencjału i gotowości, natomiast WIĘKSZOŚĆ statystyczna jest gotowa podjąć naukę w pierwszej klasie.

                                  I jeszcze raz, czytanie ze zrozumieniem: to TY traktujesz swoje dziecko z góry jako PRZEGRANE, bo młodsze. Nie ja.
                                  • afrikana Re: 6 i 7-latki w szkołach 06.04.10, 23:31
                                    I uważasz, że będzie sporo 6-latków aspergeryków w 1 klasie ?

                                    > I jeszcze raz, czytanie ze zrozumieniem: to TY traktujesz swoje
                                    dziecko z góry
                                    > jako PRZEGRANE, bo młodsze. Nie ja.
                                    To słówko to Ty sobie sama dla swoich potrzeb wynyśliłaś. Jeśli Ci
                                    chodzi o czytanie ze zrozumieniem, to nigdzie nie określiłam 6-
                                    latków jako przegranych a już napewno nie moje dziecko,( a swoją
                                    drogą skąd wiesz, czy ono np. nie ma jakichś zaburzeń albo
                                    dysfunkcji?). Uważam, ze młodsi będą mieli po prostu trudniej i
                                    tyle. I to nie jest tylko moje zdanie, ale tez wielu autorytetów w
                                    tej dziedzinie, więc daruj sobie wkładanie swoich słów w czyjeś usta.
                                    Twoje dzieci natomiast są niesamowicie wygrane...bo nie muszą iść do
                                    szkoły wcześniej, tylko mamusia wybrała dla nich to, co uważała za
                                    najlepsze. A inni niech się sami martwią, no nie ???? Ważne, że Ty
                                    miałaś wybór.
                                    • mama_kotula Re: 6 i 7-latki w szkołach 06.04.10, 23:51
                                      Cytat I uważasz, że będzie sporo 6-latków aspergeryków w 1 klasie ?

                                      Afrikana, dochodzisz do absurdu. Wygląda to tak, jakbyś zazdrościła komuś, że ma chore dziecko, bo ma dzięki temu wybór, którego twoje dziecko nie będzie mieć uncertain

                                      Tak, myślę, że będzie dużo aspergeryków w 1 klasie. Podobnie jak jest teraz i jak było zawsze. Z zupełnie innych przyczyn, niż myślisz - ot zwyczajnie dlatego, że większość jest niezdiagnozowana, wysokofunkcjonująca, i diagnozę - jeśli już - dostanie dopiero w okresie nauki szkolnej.

                                      Nigdzie nie użyłaś słowa "przegrany", to prawda. Natomiast przez cały wątek w twoich wypowiedziach przewija się ton sugerujący, że z definicji będą mieć przez cały okres edukacji gorzej, trudniej, będą w jakiś sposób poszkodowani, wyłącznie dlatego, że są młodsi. Jednym słowem - już na starcie są przegrani, startują z niższej pozycji niż inni.

                                      Pomijając opinie ekspertów i inne racjonalne argumenty - nie uważasz, że takie podejście rodzica może w jakimś stopniu zadziałać jako samospełniająca się przepowiednia, również w przypadku dziecka, które jest gotowe do pójścia do szkoły jako sześciolatek? Że rodzic nieświadomie zaprogramuje dziecko? I że, jeśli dziecko nie będzie sobie radzić - a każde dziecko z czymś sobie nie radzi - rodzic nie będzie pocieszać dziecka "nie martw się, to jest dla ciebie za trudne, ty jesteś na to za mały"? smile

                                      PS. Nie wiem, czy twoje dziecko ma zaburzenia/dysfunkcje, wnioskuję, że skoro o nich nie piszesz, oznacza to że nie ma - bo jednak byłby to jeden z kluczowych argumentów przeciwko posyłaniu tego konkretnego dziecka w wieku 6 lat do szkoły i zapewne byś o tym wspomniała smile
                                      • afrikana Re: 6 i 7-latki w szkołach 07.04.10, 00:15
                                        > Afrikana, dochodzisz do absurdu. Wygląda to tak, jakbyś
                                        zazdrościła komuś, że m
                                        > a chore dziecko, bo ma dzięki temu wybór, którego twoje dziecko
                                        nie będzie mieć
                                        Ty nic nie rozumiesz. Piszę o tym, ze to rodzice takich dzieci będą
                                        mieć gorzej niż ty.

                                        Nigdzie nie użyłaś słowa "przegrany", to prawda. Natomiast przez
                                        cały wątek w t
                                        > woich wypowiedziach przewija się ton sugerujący, że z definicji
                                        będą mieć przez
                                        > cały okres edukacji gorzej, trudniej, będą w jakiś sposób
                                        poszkodowani, wyłącz
                                        > nie dlatego, że są młodsi. Jednym słowem - już na starcie są
                                        przegrani, startuj
                                        > ą z niższej pozycji niż inni.
                                        A to, że będą miec gorzej i trudniej twoim zdaniem oznacza, że
                                        skończą jako przegrani ??? To jest dla Ciebie równoznaczne ? Bo dla
                                        mnie oznacza to jedynie, że będą musieli włożyć więcej pracy i
                                        wysiłku aby osiągnąć to samo co dzieci starsze. Tak ciężko to
                                        pojąć ????
                                        Pomijając opinie ekspertów i inne racjonalne argumenty - nie
                                        uważasz, że takie
                                        > podejście rodzica może w jakimś stopniu zadziałać jako
                                        samospełniająca się prze
                                        > powiednia, również w przypadku dziecka, które jest gotowe do
                                        pójścia do szkoły
                                        > jako sześciolatek? Że rodzic nieświadomie zaprogramuje dziecko? I
                                        że, jeśli dzi
                                        > ecko nie będzie sobie radzić - a każde dziecko z czymś sobie nie
                                        radzi - rodzic
                                        > nie będzie pocieszać dziecka "nie martw się, to jest dla ciebie za
                                        trudne, ty
                                        > jesteś na to za mały"? smile
                                        Nie wierzę w jakieś brednie o samospełniających się przepowiedniach.

                                        > PS. Nie wiem, czy twoje dziecko ma zaburzenia/dysfunkcje,
                                        wnioskuję, że skoro o
                                        > nich nie piszesz, oznacza to że nie ma - bo jednak byłby to jeden
                                        z kluczo