de_oakville
03.03.22, 12:42
Pamietam okres w PRL-u tuz przed wprowadzeniem stanu wojennego w roku 1981. Wejda czy nie wejda? Pamietam odczucie strachu, ktore wtedy dominowalo. Juz zreszta byli. Jadac np. pociagiem z Warszawy do Poznania przez Łowicz mozna bylo zobaczyc sowjecka jednostke wojskowa niedaleko torow. I mozna bylo slusznie przypuszczac, ze bylo ich znacznie wiecej w Polsce i w innych krajach. Nierzadko widzialo sie soldatow stojacych w otwartych drzwiach wagonow towarowych jadacych z ZSRR do NRD albo w druga strone.
Trzymali niejako "pistolet przystawiony do skroni Europy" majac w swoim wladaniu obszar az do Łaby i wokol Berlina. Az dziw bierze, ze Niemcy zyjacy przez prawie 50 lat w "strefie przyfrontowej" zachowali "zimna krew" i spokojnie odbudowali Berlin (zachodni), stwarzajac z niego "okno wystawowe", rowniez po to, zeby ludzie z calego swiata, ktorzy mogli przyjezdzac tam (bez wiz) zobaczyc "drobna roznice" pomiedzy wschodem a zachodem. Roznice nie tylko w dobrobycie, ale przede wszystkim w poczuciu wolnosci i swobodnym oddychaniu.
Z tym, ze ZSRR "plawil sie" poczuciem wlasnej sily i waznosci, podczas gdy podlegle mu narody - Estonczycy, Polacy, NRD-owcy i inni musieli znosic dyskomfort psychiczny, a nierzadko i fizyczny. Oglupiajaca i ciagla propagande. W przypadku wybuchu wojny, polskie wojsko mialo podlegac radzieckiemu dowodztwu i atakowac
Danie w celu podoboju tego kraju dla "jedynie slusznej sprawy" i "slusznego ustroju". "NRD-owskie" zalogi czolgow mialy miec za plecami jednego lub dwoch Rosjan, zeby strzelaly we wlasciwym kierunku. Nie czarujmy sie jednak. Byli i sa rowniez i dzis Polacy-rusofile, ktorzy mysla podobnymi kategoriami i do tej pory stanowia pewien procent spoleczenstwa. W kazdym narodzie tacy sie znajda. Dzis dawny pulkownik KGB chce cofnac historie do okresu sprzed roku 1989, zeby przypomniec sobie "stare dobre czasy" i ponownie "plawic sie" w poczuciu sily widzac strach w oczach przedstawicieli narodow nierzadko zamozniejszych i madrych jak Estonczycy lub Finowie, ale podleglych "Matuszce Rasiji". I "prawilno" - wedlug wielu zwyklych Rosjan.
Ponownie chce miec "pistolet" przylozony do skroni Europy. Jeszcze nie na Łabie, o czym pewnie marzy, na razie na Bugu. Ameryka nie jest dzisiaj slabsza niz wtedy, ogolnie biorac, ale musi sie "rozdwajac", bo potega Chin zmusza ja do przygladania sie rowniez i temu, co dzieje sie w Azji. Wydaje sie, za ma przez to mniej energii na obrone Europy. I to wszystko wykorzystuje Putin, ktory uznal, ze "upadek ZSRR byl najwiekszym nieszczesciem XX-tego wieku". Zapomina, albo nie chce wiedziec, ze dla innych narodow byl on najwiekszym szczesciem i odzyskaniem wolnosci. Pamietam, jak w roku 1993 lecialem po raz pierwszy zza oceanu do wolnej Polski z przesiadka w Amsterdamie. Lecac samolotem KLM-u do Warszawy uslyszalem jak pilot powiedzial, ze przelatujemy wlasnie nad Berlinem. Odczulem namacalnie ulge i ze czasy sie zmienily, bo w okresie istnienia dawnej NRD samoloty z Amsterdamu do Warszawy nad Berlinem nie przelatywaly. "Teren wojskowy". Lecialy polnocna droga nad Dania, Bornholmem i przekraczaly morska granice PRL-u gdzies nad Darłowem. Ja mialem wtedy taka wlasnie wielka przyjemnosc - przelatywac nad Berlinem i rozpoznawac z gory rozne fragmenty tego, dobrze mi znanego, miasta. Oto widac Tiergarten, obok wije sie Szprewa, tam musi byc Grunewald a tam
jeziora wokol Poczdamu. Nie mialbym nigdy (i nie chcialbym miec nigdy) przyjemnosci wynikajacej z odczucia, ze wszyscy sie mnie boja, sa przeze mnie zastraszani i znajdowac w tym jakas rozkosz. Ktos kiedys powiedzial, ze "tyrania to system, w ktorym jeden boi sie wszystkich, a wszyscy boja sie jednego".