koronka2012
15.02.21, 18:54
czyli "znikanie na ducha":
weekend.gazeta.pl/weekend/7,177344,26783220,znikanie-na-ducha-tyle-razy-ktos-mnie-tak-potraktowal-ze.html
właściwie artykuł nie tylko opisuje zjawisko, ale i przyczyny:
"Martynie zdarzyło się kilka razy zapytać chłopaka, który nagle przestał się odzywać, dlaczego tak się zachował. – Odpisał mi jeden: No wiesz, jak to śpiewał Dawid Podsiadło, "nie ma fal".
Ale dlaczego z jego strony "nie ma fal", tego Martyna już się nie dowiedziała."
A co to za różnica? co tu tłumaczyć? No litości, naprawdę kogoś dziwi, że ktoś po 1-2 spotkaniach nikt nie ma ochoty na psychoanalizę i rozkminianie dlaczego nie? nie i już, nie ma co drążyć.
Ludzie unikają konfrontacji, i łatwiej po prostu się nie odezwać niż tłumaczyć.
W przyjacielskich układach rozstanie powinno wyglądać trochę inaczej. Jednak jak czytam:
W pewnym momencie Asia przestała odpisywać mi na SMS-y, wiadomości na Messengerze, odrzucała moje połączenia. Kilkakrotnie pisałam do niej, pytając, co się dzieje, że nie chcę się narzucać, ale czuję się trochę skołowana. Że pewnie popadam w paranoję, ale wolę się upewnić. Po kilku takich wiadomościach odpisała, że nic się nie stało, że potrzebuje wolności.Próbowałam coś wyjaśnić, ale już przestała odpisywać.
to się zastanawiam czy jednak porzucona przyjaciółka nie była typem nadgorliwca, do którego bardziej subtelne aluzje nie przemawiają. Czasem coś się zmienia, drogi się rozchodzą, i owszem, możnaby to wyjaśniać, ale widać, że nie do każdego wyjaśnienia docierają. A komuś, z kim było się bliżej też trudno powiedzieć w oczy "stara, strasznie przynudzasz".
Czasem po prostu łatwiej wyjść po angielsku z relacji niż tłumaczyć. Zresztą - gdyby nie to dociskanie to może koleżanka z czasem by odpisała?