pulszoma
05.02.23, 17:25
Dylemat etyczny mniejszy. Mieszkam na obrzeżach stolicy, w ładnej, cichej i zielonej okolicy. W bliższej okolicy są dwie cukiernio-kawiarenki, zlokalizowane niemal obok siebie. Nieduże, przytulne miejsca 5 i 7 stolików. W jednej bliżej zaznajomiłam się z właścicielką i praktycznie co tygodzień tam bywam na kawę, czasem ciastko czy jakiś lekki deser (koniecznie musiałam podkreślić, że lekki

). Właścicielka jest prawie codziennie w pracy, zatrudnia też do pomocy sprzedawcę, młodego chłopaka, studenta. Sympatyczny gość, ale charakterystyczny: tatuaże, kolczyki w nosie, uszach i taki styl ubioru "krzykliwy". W zachowaniu bardzo ok. W drugiej kawiarence właściciel i dziewczyna do pomocy "tradycyjna" w stylu, z zachowania zdecydowanie mniej sympatyczna od tego chłopaka, no ale to drobnostka.
No i teraz sprawa. Moja bliska koleżanka z pracy mieszka na moim osiedlu. Jest to osoba bardzo towarzyska, zna wszystkie okoliczne matki (sama ma dwójkę 3- i 5-letnich dzieci). W pracy jest tylko na pół etatu, kilka razy w tygodniu z kimś się spotyka w tej drugiej kawiarni z "tradycyjną" sprzedawczynią. Raz na jakiś czas zaprasza większe grono znajomych i też idą do tej kawiarni. Ona bardzo nie lubi tego drugiego miejsca, bo jak podkreśla brzydzi ją ten chłopak. I dlatego gdy spotykam się z nią, zwykle w większym gronie, to nigdy tam. Kilka razy znajoma właściciela widziała mnie jak siedzę ze znajomymi u konkurenmcji i pytała mnie, czemu czasem do nich nie wpadniemy i czemu to towarzystwo mojej koleżanki ich unika.
Odpowiadałam na około, że nie wiem, tak wyszło, przypadek itp. Chociaż znam prawdę. Co byście zrobiły na moim miejscu? Poiwiedziały prawdę? Jeśli tak, to w jaki sposób, żeby nikogo nie urazić?