nightdream
18.07.23, 15:31
Na moim piętrze mieszka pani lat 90-kilka.
Miła, sympatyczna, starsza pani, która przez wiele lat mieszkała samodzielnie i radziła sobie świetnie. Ale przestała.
Wychodzi z domu i nie potrafi wrócić. Nie zamyka drzwi, zostawia otwarte na oścież i idzie do sklepu. Widzi ludzi, których nie ma - przychodzi czasem do mnie i prosi żebym jej pomogła, bo na przykład w kuchni u niej siedzą dzieci i nie wie co z nimi zrobić. Albo chodzi po osiedlu z niewidzialną koleżanką. O 23 wychodzi szukać syna bo się zgubił. Kiedyś szukała wnuczki, robiąc raban na cały blok. co chwilę coś przypala w kuchni (zazwyczaj wtedy wpadam do niej i ratuję sytuację, wietrzę mieszkanie). Dobrze że gazu nie mamy w bloku…
Dziś o 6 rano stała pod wejściem do klatki, nie wiemy jak długo… wczoraj w nocy dwa razy ją odprowadzałam do domu.
Ma dzieci, wnuki, mieszkają jakieś 20-30 km od nas. Przyjeżdzają do niej raz dziennie. Ale potem wracają do domów a ona znowu zaczyna krążyć albo się gubi…
Sąsiedzi w okolicy już wiedzą i zgarniają ją do domu ale w końcu ktoś z nas nie zauważy i stanie się tragedia…
Kilka razy dawałam znać córce o tych akcjach, przyjmuje do wiadomości i tyle… starsza pani dalej mieszka sama…
Zaczynam mieć dosyć, szkoda mi sąsiadki, boję się że puści nam blok z dymem albo jej się stanie krzywda jakaś…
Co zrobić? Jeszcze jedna akcja i chyba to gdzieś zgłoszę.. tylko gdzie?
Ciężko mi olać a ona tez mi ufa na tyle, ze często przychodzi do mnie ze swoimi prawdziwymi i wymyślonymi problemami…