ngale
04.01.15, 00:38
Były partner. Człowiek, którego szaleńczo kochałam i niestety kocham nadal, chociaż chciałabym przestać. Dowiedziałam się bardzo niedawno, zupełnym przypadkiem. On planował ukrywać to przede mną, chyba że testy na ojcostwo byłyby pozytywne, w przeciwnym razie niczego bym się nie dowiedziala, bo się bał, że mnie straci. Jednorazowy (podobno) seks z koleżanką na imprezie, po dużej ilości alkoholu, (podobno) niczego nie pamięta i nie miał pojęcia o sprawie przez długi czas, (podobno) nawet za nią nie przepadał, boże, jak to brzmi, najbardziej głodne kawałki z możliwych. Faktem jest, że była natrętna, zakochana w nim odkąd go poznałam, robiła wszystko, żeby rozbić nasz związek, i w końcu jej się udało. Rodzi na wiosnę.
Parę miesięcy temu przeprowadziła się za prozumieniem stron w jego okolice, oczekuje opieki i pomocy, a on czuje się w obowiązku tę pomoc zapewnić, bo podejrzewa, że dziecko może być jego. O niczym nie wiedziałam, było dobrze, byłam szczęśliwa. Za moimi plecami woził ją do lekarza, na badania, pomógł ze znalezieniem mieszkania i pracy. Okłamywał mnie cały czas. Oczywiście strasznie żałuje, oczywiście chciałby cofnąć czas, jasne, cholera. Nie zamierza się z nią wiązać, ale jeśli dziecko jest jego, chce mieć z nim kontakt. To akurat uważam za właściwe (jedyne, co właściwego zrobił w całym tym szaleństwie), ale co z tego, nam to w żaden sposób nie pomoże.
Wiem, że nie ma do czego wracać. Nie wytrzymam dzielenia go z tą kobietą i ich dzieckiem. Myśleliśmy o własnym, co mnie teraz cholernie, cholernie boli. To jest nie do zrealizowania, będą problemy z czasem, zaufaniem, pieniędzmi - nie zmuszę się do finansowania jego dziecka kosztem własnej rodziny - i inne, ze wszystkim. Nie dam rady, kocham go, nawet jestem w stanie uwierzyć że on też mnie kocha, kretyn jeden, ale nie poradzę sobie z cieniem tej kobiety i jego zdrady przez resztę życia. Pomóżcie mi przejść przez rozstanie tak, żeby nie zniszczyć siebie do końca, ledwie się trzymam. Racjonalizowanie wszystkiego wychodzi mi dobrze tylko na papierze. Na szczęście nie mamy majątku do podziału, nie mamy dzieci, nie potrzebuję porady prawnej, potrzebuję wsparcia i może jakiejś obiektywnej oceny sytuacji, przepraszam.