diabollo
26.01.10, 19:43
...wywiad z panem Hartmannem. Miłej lektury i kłaniam się nisko.
*************
Kto zna numer do Pana Boga?
Rozmawiała Aleksandra Klich
Filozofia zaczyna się tam, gdzie kończy się schlebianie światu i ludziom za
pomocą cytatów z "klasyków". Przeciwnie filozof wie, że ludzkiego losu,
nicości i zła nie da się zagadać, ani zagłaskać- mówi prof. Jan Hartman, filozof *
Aleksandra Klich: Żyjemy na najlepszym ze światów - głosił filozof. Jak to
więc możliwe, że zdarzyła się taka tragedia jak ta na Haiti? Czy filozofia
może to wyjaśnić? Ukoić cierpienie?
Prof. Jan Hartman: Filozofowie od zawsze zadają sobie pytanie, skąd jest zło,
i mają na nie, niestety, banalne odpowiedzi, które przychodzą na myśl również
niefilozofom. Mówią na przykład, jak Leibniz, że w planie bożym zło jest
niezbędne, by mogło kwitnąć tym większe dobro. Albo że zło, którego źródłem
jest grzeszność człowieka, jest ceną za wolność. Zdaniem wielu dawnych
filozofów to nasze wolne uczynki sprawiają, że cały świat ulega korupcji, bez
winy ze strony doskonałego Boga. Można też twierdzić, jak św. Augustyn albo
św. Tomasz, że zło jest tylko "brakiem dobra" logicznie wynikającym z
niedoskonałości świata, który niedoskonały być przecież musi, skoro doskonały
jest jedynie Bóg.
Mówi pan to nieco ironicznie.
- Te wszystkie koncepcje łączy przekonanie, że zło jest względne lub pozorne -
inaczej trzeba by bowiem obarczyć nim Stwórcę. W imię niepodważalnej bożej
dobroci negowano autentyczność zła. Miało to nas niby pocieszać, a tak
naprawdę takie triki mają się nijak do przeszywającej grozy zła: zbrodni,
cierpienia, hańby.
Czyli: skoro żyję na ziemi, to jestem skazana na zło. Hm, brzmi mało
optymistycznie...
- Już Wolter w "Kandydzie" wyśmiał "teodyceę" Leibniza dowodzącą, iż świat,
taki jaki jest, jest najlepszym z możliwych. Na szczęście filozofowie na ogół
wiedzą, że wiele z metafizycznych teorii to słowne i pojęciowe gierki,
niegodne człowieka szukającego prawdziwej mądrości, a nie byle jakiego
pocieszenia. Mądry filozof nigdy nie zapomina, że choć wiele możemy prawić o
złu, to w obliczu strasznych i bolesnych doświadczeń całe to gadanie warte
jest mniej niż milczenie. Filozof przyjmuje niewłaściwą postawę, jeśli z góry
stara się nadać sens niezawinionemu cierpieniu albo śmierci. W filozofii nie
chodzi o wmawianie światu i ludziom, że jest bez reszty racjonalny i dobry. To
kicz, a nie filozofia. Aby wszystkiemu wokół nadawać sens i w ten sposób
dogadzać ludziom i koić ich niepokoje, nie trzeba być filozofem.
Grecy nas tego nauczyli, obiecując, że znajdą sens w świecie, uporządkują nasz
świat?
- Nie wszyscy. Tacy sofiści byli ironistami, prowokowali. Nawet Sokrates nie
był taki. Wzorzec mędrca, również filozofa, który mówi wszystkim to, co chcą
usłyszeć, czyli utwierdza ludzi w przekonaniu, że ich nędzny los kryje w sobie
absolutny sens i wartość, a do tego przemawia łagodnie, roztropnie i pięknie,
utrwalił się dopiero w XIX wieku. Przykładem takiej "sensodajnej", a za to
banalnej mądrości był Gadamer. Jego hermeneutyka to dla mnie piękna
demonstracja źle pojętego zadania filozofii. Filozofia zaczyna się tam, gdzie
kończy się "mądrościowość" schlebiająca światu i ludziom za pomocą cytatów z
klasyków. Przeciwnie - filozof wie, że ludzkiego losu, nicości i zła nie da
się zagadać ani zagłaskać.
To co z nim zrobić?
- Za punkt wyjścia rozmowy o złu trzeba przyjąć, że intelekt jest wobec zła
prawie bezsilny. O złu nie godzi się wymądrzać. W duchu powściągliwości warto
jednak pytać, czy zło, które w tak dojmujący sposób wydarza się w naszym
życiu, jest nagą przemocą, fatum, czy też człowiek może mu osobiście bądź
zbiorowo stawić opór. Żyjemy, unikając zła, ale w końcu zło się zjawia,
nieuchronnie jak śmierć - ból, śmierć dziecka, wojna, trzęsienie ziemi...
Zwala nas z nóg. Czy wystarczy utrzymać się na nogach, zachować siebie, nie
poddać się zdziczeniu i rozpaczy? Łatwo tu przekroczyć granicę pychy. Stoicy
proponowali taką postawę: mnie zło nie dotyczy, póki jestem wewnętrznie
zrównoważony i racjonalny. Tylko ode mnie zależy, czy dam sobie odebrać jedyne
prawdziwe dobro - samego siebie, własny rozum. Gdybym miał stracić panowanie
nad sobą, czyli rozum, to lepiej by już było odebrać sobie życie.
Przekonanie, że doskonała racjonalność jest możliwa, to iluzja.
- Tak, naiwnością jest wierzyć, że zło się da niejako "oddalić" wyrokiem
trybunału rozumu. Jądrem prawdy w doktrynie stoickiej jest postulat zachowania
powagi i spokoju w obliczu zła. Lecz pycha wobec zła jest głupotą. Obrona
wewnętrznej równowagi w obliczu zła jest odruchem naszych wewnętrznych sił
moralnych. Ale ten spokój jest ważny przez to, że jest nam niezbędny, by w
obliczu zła mimo wszystko działać.
Czy to oznacza zwycięstwo nad złem?
- To nie jest postawa, w której chcę zwyciężyć. Chcę zachować siebie,
przetrwać jako rozumny podmiot po to, by następnie wyjść poza siebie, czyniąc
widoczny gest niezgody na zło.
To wszystko, na co nas stać wobec zła?
- Dobrego człowieka stać na przeciwstawienie się złu, nawet w najgorszych
okolicznościach, przez to, że podejmuje jakieś ryzyko lub przynajmniej odpowie
na zło odruchem dobroci. Gest odwagi lub gest dobroci jest minimum, które
prawie zawsze jest możliwe. Dopiero połączenie wewnętrznego oporu, woli
zachowania wewnętrznej integralności i godności, z symbolicznym przynajmniej
działaniem oznacza prawdziwie ludzką, chwalebną postawę człowieka wobec zła.
Czytam właśnie niezwykłą książkę Wasilija Grossmana "Życie i los". Mówi on, że
chociaż ludzie są całkowicie bezbronni wobec rozpasania zła, to mnóstwo małych
przejawów dobra, życzliwości, odruchów pomocy, mikroskopijnych, ledwo
zauważalnych gestów tworzy spokojną rzekę dobra, która przepłynie przez to zło.
CDN...