Dodaj do ulubionych

Katolicyzm przy korycie

17.01.23, 07:21
wyborcza.pl/7,82983,29362143,piatek-mam-kolejny-dowod-ze-dzialania-pis-nie-sa-wynikiem.html#S.TD-K.C-B.9-L.2.duzy
Ostatni puzzel jest w sumie dość prosty. Wiadomo, że złodziej woła: " Łapać złodzieja!", żeby odciągnąć od siebie uwagę, i tak samo jest ze zdrajcami. Zdrajca woła: "Łapać zdrajców!". Wszystko świadczy o tym, że kierownictwo PiS stanowi grupę, która zdradziła polskie interesy, działa na niekorzyść Polski - mówi "Wyborczej" Tomasz Piątek.
Dorota Wysocka-Schnepf: Ile procesów wytoczyli ci ludzie PiS, a także skupieni wokół tej partii, za zarzucanie im w twoich książkach powiązań z Rosją?
Tomasz Piątek, dziennikarz śledczy, pisarz: Bardzo dobre pytanie. To zależy od tego, jak sobie definiujemy ludzi PiS. Antoni Macierewicz nie wytoczył mi procesu ani karnego, ani cywilnego, tylko podał mnie do prokuratury wojskowej. Doniósł, że podejrzewa mnie o przestępstwo terrorystyczne, polegające na tym, że ja rzekomo chciałem zastosować wobec niego przemoc i groźby karalne.

To postępowanie oczywiście upadło. Po ośmiu miesiącach je umorzono, bo nawet prokuratorzy wojskowi Macierewicza i ich cywilni koledzy od Ziobry nie byli w stanie nic z takim absurdalnym donosem zrobić. To była oczywista próba zastraszenia mnie i całego środowiska dziennikarskiego, żeby nie zajmowało się rosyjskimi powiązaniami Macierewicza.

Natomiast Mateusz Morawiecki, o którym też napisałem książkę, nie wytoczył mi żadnego procesu. Andrzej Duda, o którym napisałem książkę, nie wytoczył mi żadnego procesu. Tadeusz Rydzyk nie wytoczył mi żadnego procesu.

Procesy wytaczają mi ludzie, których można nazwać rosyjskimi łącznikami PiS. Tacy, którzy jedną nogą są w Rosji, na postsowieckim Wschodzie - a drugą nogą są w PiS albo w jego najbliższym otoczeniu.

I ile było pozwów od tych osób?
- Jacek Kotas, nazwany już dość powszechnie "rosyjskim łącznikiem Macierewicza" albo "rosyjskim łącznikiem PiS", wytoczył mi dwa procesy. Jeden cywilny, drugi karny. Oba prawomocnie zakończyły się moim zwycięstwem. Zarówno sąd cywilny, jak i karny stwierdziły, że Kotas był ogniwem pomiędzy PiS a putinowską Rosją. Ten wyrok został potwierdzony właśnie przez Sąd Najwyższy.

Współpracownik Kotasa i Macierewicza, płk Krzysztof Gaj, który jawnie popiera Putina, też wytoczył mi sprawę karną i przegrał. To już trzeci proces.

Kolejną sprawę wytoczył mi Michał Lisiecki. To właściciel tygodników „Wprost" i „Do Rzeczy", które rozkręciły aferę taśmową w 2014 r. Wytoczył mi ten proces za książkę o Morawieckim, gdzie opisałem również postsowieckie powiązania Michała Lisieckiego. Chodzi o to, że tygodniki Lisieckiego opublikowały taśmy Marka Falenty, taśmy kelnerów z restauracji Sowa i Przyjaciele i innych podsłuchowych, wykazując skrajną niefrasobliwość - albo niesłychanie złą wolę. Mówiąc poglądowo: dostali taśmy w czwartek, a w poniedziałek je opublikowali bez sprawdzenia, na ile taśmy są wiarygodne, kto im je dał i w jakim celu.

A tak się składa, że wcześniej Michał Lisiecki dostał spółkę PMPG - do której należą tygodnik „Wprost" i „Do Rzeczy" - z rąk wielkiej, wschodnioukraińskiej korporacji Związek Przemysłowy Donbasu. Ta korporacja była powiązana na wiele sposobów z rosyjskimi oligarchami Usmanowem i Jewtuszenkowem. Ujawniłem to, Lisiecki wytoczył mi proces i też przegrał.

Poza tym trzy procesy wytoczył mi Tomasz Misiak - miliarder, przyjaciel Mateusza Morawieckiego, człowiek, który zapraszał ludzi z kręgów PO do podsłuchowych restauracji i tam ich ciągnął za język. A wiemy, że Misiak był poinformowany o podsłuchach. Przecież Morawiecki już w 2014 r. zeznał w ABW o ostrzeżeniu, które dostał od Tomasza Misiaka. Misiak ostrzegł Morawieckiego, że ten mógł zostać nagrany w jednej z podsłuchowych restauracji.

Czyli żadnego procesu nie przegrałeś?
- Tomasz Misiak osiągnął zwycięstwo w procesie karnym, który mi wytoczył, w taki sposób, że podał sądowi niewłaściwy adres do doręczeń. Zataił przed sądem, że zna inne adresy, pod którymi regularnie odbieram pocztę (adres mojego wydawnictwa i adres kancelarii moich prawników). Zataił to, choć posługiwał się tymi adresami w dwóch innych sprawach, które wytoczył mnie i mojemu wydawnictwu. Za sprawą takiego fortelu Misiaka powiadomienia o rozprawach wysyłano na niewłaściwy adres. O tym, że zapadł wyrok, dowiedziałem się dopiero po tym, jak się uprawomocnił.

CDN...
Obserwuj wątek
    • diabollo Re: Katolicyzm przy korycie 17.01.23, 07:23
      To znaczy, że odebrano mi prawo do obrony i do apelacji. Przewód sądowy odbył się bez mojego udziału i wiedzy. Teraz walczę w sądach o wznowienie tego postępowania. Ewa Siedlecka napisała w portalu OKO.press, że zapadł wyrok, chociaż nie było procesu, bo taki pseudoproces to żaden proces.

      To ten wyrok, który skazuje cię na sprzątanie ulic?
      - Tak. To taki wyrok w białoruskim stylu. Sędzia skazał mnie na osiem miesięcy zamiatania ulic lub innych podobnych prac.

      Jeśli PiS będzie nadal rządzić, a my będziemy takie rzeczy tolerować, to za kilka lat my, dziennikarze, będziemy dostawać wyroki więzienia za publikowanie niewygodnych faktów.
      Dodam, że pan Misiak lubi przedstawiać się jako ofiara PiS, bo jest ścigany przez prokuraturę za wielomilionowe wyłudzenia. Ale w tej sprawie Tomasza Misiaka broni Maciej Zaborowski, osobisty adwokat Zbigniewa Ziobry. Niektóre wytoczone mi procesy toczą się jeszcze w drugiej instancji, jeden ciągle toczy się w pierwszej - chyba już od pięciu lat... Ale większość powygrywałem.

      "Rosyjski łącznik". Tomasz Piątek wygrał w Sądzie Najwyższym
      I to zwycięstwo sprzed paru dni przed Sądem Najwyższym z byłym wiceszefem MON Jackiem Kotasem to ważny element w historiach, o których piszesz, bo nazywasz go wręcz "ogniwem między Rosją a PiS"?
      - Tak jest.

      Jak Sąd Najwyższy uzasadnił wyrok?
      - Nie do końca mogę to powiedzieć. Niestety, postępowania karne w sprawach o zniesławienie są tajne. Ale mogę powiedzieć, że sąd nie znalazł żadnej nieprawdy ani nierzetelności w tym, co napisałem. Nie znalazł nieprawdy w stwierdzeniu, że Jacek Kotas, rosyjski łącznik, to ogniwo łączące PiS z putinowską Rosją.

      Na stronie SN podano, że "oddalono środek zaskarżenia, jako oczywiście bezzasadny". To słowo „oczywiście" podkreśla brak wątpliwości SN co do powiązań Kotasa?
      - Tak jest. Rozprawa trwała dość długo. Rosyjskiego łącznika, czyli Jacka Kotasa, reprezentował mecenas Jacek Dubois. Podczas rozprawy współpracowniczka mecenasa Dubois przedstawiła serię wywodów, mających stanowić rzekome argumenty na rzecz Kotasa. Sędziowie wszystko to oddalili. Muszę się z nimi zgodzić, bo też słuchałem tych wywodów. W sposób oczywisty były to wykręty, niemające nic wspólnego z rzeczywistością. Nawiasem mówiąc, mecenas Dubois reprezentuje też Misiaka przeciwko mnie i uczestniczył w przewodzie sądowym przeprowadzonym bez mojego udziału.

      To powiedzmy w pigułce, kim jest Jacek Kotas, którego opisałeś w książce „Macierewicz i jego tajemnice"?
      - To były wiceminister obrony w rządzie Jarosława Kaczyńskiego. Trafił do niego w 2007 r., czyli w pierwszej epoce władzy PiS. Równocześnie Jacek Kotas działał w spółkach deweloperskiej Grupy Radius, związanej z Rosją. Kotas był prezesem najważniejszych spółek tej grupy, którą założył polsko-rosyjski miliarder Robert Szustkowski. Polsko-rosyjsko-gambijsko-szwajcarski, jeśli brać pod uwagę jego główne łowiska.

      Szustkowski dorobił się dzięki współpracy z kremlowskimi, mafijnymi oligarchami Andriejem Skoczem i Lwem Kwietnojem. W latach 90. był szefem polskiej filii rosyjskiego Montażspecbanku, który miał odbudować gospodarcze i finansowe wpływy Rosji w Polsce.

      A kontrwywiad wojskowy Antoniego Macierewicza dopuścił, żeby ktoś taki jak Kotas - związany bezpośrednio z Szustkowskim, pośrednio z mafijnymi oligarchami Skoczem i Kwietnojem - został wiceministrem obrony i dostał prawo dostępu do tajemnic polskiej armii.

      W tej chwili pisowcy próbują wykręcić kota ogonem i twierdzić, że to wszystko wina Radosława Sikorskiego, bo Sikorski dał Kotasowi tymczasowe prawo dostępu do tajemnic polskiej armii.
      Czemu Antoni Macierewicz miał być rzekomo przeciwny.
      - I to jest właśnie niezwykła sekwencja zdarzeń. Wszystko dzieje się pod koniec 2006 r. Najpierw Kotas pisze do Sikorskiego, że prosi o tymczasowy dostęp do tajemnic, bo jest w trakcie sprawdzania przez kontrwywiad wojskowy Macierewicza. Sikorski daje Kotasowi ten dostęp. Po czym Macierewicz pisze do Sikorskiego w grudniu 2006 r.: pan Kotas wcale nie jest sprawdzany przez mój kontrwywiad wojskowy, ja o tej sprawie nic nie wiem - taka jest wymowa tego pisma.

      Co się dzieje dalej? Sikorski odchodzi z ministerstwa na skutek nieustannych konfliktów z Antonim Macierewiczem. A kontrwywiad wojskowy Macierewicza, który rzekomo się Kotasem nie zajmował, nagle daje mu stałe prawo dostępu do tajemnic polskiej armii. Co na to sam Macierewicz, który zgłaszał Sikorskiemu niejasności dotyczące Kotasa, bo tak można interpretować pismo z grudnia 2006 r.? Nie widać, żeby protestował. Pozwala, żeby Kotas znał tajemnice państwowe i by został wiceministrem obrony.

      Najprawdopodobniej pismo Macierewicza do Sikorskiego miało mieć charakter jakiejś przykrywki. Po to, żeby później - w razie ewentualnej wpadki Kotasa - Macierewicz mógł tym pismem machać nam przed oczami. To jednak nic nie zmienia.

      Macierewicz odpowiada za wszystko, co robił jego kontrwywiad. A szczególnie odpowiada za sprawę Kotasa, skoro monitorował ją osobiście.
      Skoro napisał pismo w tej sprawie, to o niej wiedział. Dopuścił jednak, żeby człowiek o takich powiązaniach był wiceministrem obrony i miał wgląd w sekrety. To jest porażające. I nie dziwię się, że Sąd Najwyższy, jak wszystkie poprzednie sądy, zawyrokował na niekorzyść Kotasa.

      Uważasz, że po tym wyroku SN można już otwarcie i bezkarnie mówić, że Kotas był tym "rosyjskim łącznikiem Macierewicza"? A może i nadal jest?
      - Wyrok sądu jest ostateczny. Tu nie ma żadnych wątpliwości. A to tylko jeden z wielu takich związków Macierewicza. Wiemy, że Macierewicz współpracował z Konradem Rękasem, współzałożycielem prokremlowskiej partii Zmiana, której szef Mateusz Piskorski jest oskarżony o szpiegostwo na rzecz Rosji i Chin.

      CDN...
      • diabollo Re: Katolicyzm przy korycie 17.01.23, 07:30
        Wiemy, że Macierewicz zaprosił do podkomisji smoleńskiej Andrzeja Iłłarionowa, byłego doradcę Putina. Iłłarionow teraz przebywa na Zachodzie i udaje wroga Rosji, twierdzi, że Rosję trzeba rozbić, zmiażdżyć itd. Ale równocześnie bardzo ostro atakuje prezydenta Bidena, twierdząc, że ten wygrał wybory w wyniku oszustwa.

        Tuż przed rosyjską inwazją Andriej Iłłarionow twierdził, że Rosja wcale nie napadnie na Ukrainę. Mówił, że strach przed najazdem to wynik spisku Bidena, Zełenskiego i... Putina. Opowiadał, że przywódcy USA, Ukrainy i Rosji po cichu się dogadali i przez cały 2021 r. głośno się kłócili i prowokowali plotki o inwazji, żeby skłonić ukraińską opinię publiczną do ustępstw wobec Kremla! Innym razem Iłłarionow się upierał, że Biden straszy rosyjską inwazją, żeby przykryć tym swoje problemy w USA. Jak już wiemy, Andriej Iłłarionow serwował nam nieprawdę, bo do inwazji doszło. Iłłarionow jest klasycznym przykładem kremlowskiego dezinformatora. Jego opowieści o tym, jakoby Biden wygrał wybory w wyniku oszustwa, to kłamstwa preparowane w Moskwie i w promoskiewskim otoczeniu Donalda Trumpa.

        Warto też przypomnieć, jak Macierewicz "starał się o odzyskanie wraku smoleńskiego". Zabiegi mające rzekomo temu służyć powierzył Argentyńczykowi Luisowi Moreno Ocampo. Pan Moreno Ocampo był wcześniej prokuratorem Międzynarodowego Trybunału Karnego. W tej roli wielokrotnie i z mocą popierał Rosję.

        Przede wszystkim Moreno Ocampo współpracował z Rosją, kiedy ta napadła na Gruzję. Wydawał oświadczenia, które sugerowały, że to rosyjscy żołnierze zabijający Gruzinów mogą być ofiarami zbrodni wojennych(!). Twierdził też, że Rosja ma wspaniałe tradycje w stosowaniu prawa międzynarodowego i powinna przewodzić innym krajom. Długo, długo jeszcze mógłbym ciągnąć to wyliczenie. Dlatego, że wokół Macierewicza trudno znaleźć ludzi, którzy nijak nie byliby powiązani z Rosją.

        Co wyrok SN w sprawie Kotasa mówi nam już nie tylko o samym Kotasie i jego związkach z Rosją, ale dalej - właśnie o Macierewiczu, a także o PiS?
        - Mamy kolejny dowód na to, że antyzachodnie, antyeuropejskie, antydemokratyczne działania PiS nie są wynikiem głupoty czy przypadku.

        Mamy kolejny dowód na to, że PiS realizuje interesy Putina w Polsce i w Europie. Tu trzeba dodać, że obecna pomoc rządowa dla Ukrainy, zresztą bardzo spóźniona, została wymuszona przez sytuację międzynarodową i przez nacisk wyborców.
        Warto przypomnieć, że gdy rozpoczęła się inwazja, to główny pisowski tygodnik „Sieci" (sponsorowany przez pisowskie spółki skarbu państwa i konsultujący z kierownictwem PiS wszystkie swoje poczynania) opublikował 11-stronicowy wywiad z ambasadorem Kremla z jego zdjęciem pod portretem Putina.

        CDN...
        • diabollo Re: Katolicyzm przy korycie 17.01.23, 07:33
          W tym wywiadzie ambasador Kremla nazywał Ukrainę burdelem. Kłamał, że Rosja wcale nie napada na Ukrainę. I tak ten wywiad zredagowano, że ambasador miał w nim zawsze ostatnie słowo.

          Najbardziej jednak szokuje mnie coś innego. To, co się działo, gdy czołgi Putina już grzały silniki na granicy ukraińskiej i było wiadomo, że czeka nas fala uchodźców. A Jarosław Kaczyński zaczął wtedy mówić, że powinniśmy wybudować płot lub mur na granicy z Ukrainą...

          Napisałem wówczas do MON i do Straży Granicznej, pytając, czy faktycznie chcą przywitać tę falę uchodźców z Ukrainy, tak jak witają uchodźców przybywających z Białorusi. Zapytałem, czy chcą witać ukraińskich uchodźców drutem kolczastym i przemocą. I jakoś tak się stało, że moje maile najwyraźniej trafiły nie do rzeczników prasowych, tylko do ludzi kompetentnych. Kompetentnych w tym sensie, że zajmujących się konkretnie kwestią zabezpieczeń na granicy ukraińskiej.

          Odpowiedziano mi bardzo szczerze. Zarówno Straż Graniczna, jak i Ministerstwo Obrony niezależnie od siebie odpisały, że taki wariant jest rozważany. Że w razie wielkiego napływu uchodźców z Ukrainy rząd rozważa wybudowanie muru, względnie płotu z drutu kolczastego, na granicy z tym krajem.
          Spróbujmy sobie wyobrazić, jak poczuliby się Ukraińcy, gdyby tak się stało. Jaki to byłby cios w ich morale, gdyby się dowiedzieli, że w obliczu najazdu wroga najbliższy ich sąsiad się od nich odgradza. To byłoby jak nóż w plecy. Do tego, dzięki Bogu, nie doszło. Dlaczego? Dlatego, że wyborcy PiS zaskoczyli rząd PiS. PiS przez lata uprawiał intensywną propagandę antyukraińską. Między innymi epatował Polaków przypominaniem rzezi wołyńskiej. W takich działaniach celował wojewoda lubelski Przemysław Czarnek, który w nagrodę został ministrem edukacji.

          Ale cała ta antyukraińska propaganda w momencie inwazji spłynęła po wyborcach PiS jak woda po kaczce. Gospodynie wiejskie ze ściany wschodniej, czyli żelazny elektorat PiS, już w pierwszym dniu inwazji zaczęły lepić pierogi i szykować pierzyny dla uchodźców. To był potężny cios dla PiS, bo to był moment, kiedy oni szykowali się na wielką propagandową zmianę, na odsłonięcie kart.

          Nie przypadkiem przecież bratali się wtedy z europejskimi zwolennikami Putina, takimi jak Marine Le Pen, całkiem jawnie opłacana przez Kreml. Zaprosili ich do Warszawy w grudniu, kiedy już wiedzieli, że dojdzie do inwazji. Le Pen wykorzystała tę wizytę, żeby ogłosić w Warszawie, że Ukraina należy się Rosji. Zrobiła to w wywiadzie z dziennikiem „Rzeczpospolita".

          I nawet po tej deklaracji Mateusz Morawiecki intensywnie popierał panią Marine Le Pen. Próbował ingerować we francuskie wybory prezydenckie, żeby pomóc jej wygrać. Atakował jej kontrkandydata Emmanuela Macrona, co wyrządziło też ogromne szkody w stosunkach polsko-francuskich, i tak już bardzo kiepskich.

          I mamy jeszcze sprawę podejrzewanego o szpiegostwo na rzecz Rosji Tomasza L., który teraz przebywa w areszcie i też wywodzi się z tego kręgu polityczno-towarzyskiego - był członkiem komisji likwidacyjnej WSI, na czele której stał Sławomir Cenckiewicz. Przed paroma dniami szefowie służb mieli informować sejmową komisję ds. specsłużb na temat Tomasza L. Wiemy, co się tam wydarzyło?
          - Nie, jeszcze nie wiemy. Pracuję nad tym, żeby się czegokolwiek dowiedzieć. Sprawa jest dla PiS niezwykle bolesna i wstydliwa. Nie przypadkiem Sławomir Cenckiewicz popadł w słowotok. Publikuje długie artykuły, będące właściwie litaniami wykrętów. Próbuje się z tej sprawy wytłumaczyć i zwalić winę na innych.

          Bo Cenckiewicz to nie tylko nadworny historyk Antoniego Macierewicza. Był również szefem wymyślonej przez Macierewicza komisji likwidacyjnej ds. Wojskowych Służb Informacyjnych. A w tej komisji działał Tomasz L., obecnie oskarżony o szpiegostwo na rzecz Rosji. I teraz historyk Cenckiewicz nagle zaczyna nam opowiadać historie zupełnie inne niż te, które pisowcy serwowali nam wcześniej. Nagle próbuje dyskredytować komisję likwidacyjną, chociaż pisowcy z Cenckiewiczem przez całe lata się nią chwalili. Nagle zaczyna twierdzić, że nie miał na nią wpływu. Sugeruje, że ona była przeżarta przez postkomunistycznych agentów.

          Tak to jest z kłamcami. Oni nieustannie muszą zmieniać wersje. Najbardziej naiwni odbiorcy - ci głęboko wierzący w PiS - jeszcze przez długi czas będą zapewne akceptować te zmieniające się kłamstwa. My jednak nie możemy być naiwni.

          PiS chce komisji weryfikacyjnej
          Jednocześnie w zbitce z szeregiem informacji, o których mówiłeś, PiS uparcie prze do powołania w Sejmie komisji weryfikacyjnej, która w świetle jupiterów będzie zajmować się oponentami politycznymi tej partii i będzie im przypisywać rzekome działania na rzecz Rosji. W co się te wszystkie puzzle układają?
          - Ten ostatni puzzel jest w sumie dość prosty. Wiadomo, że złodziej woła: "Łapać złodzieja!", żeby odciągnąć od siebie uwagę. I tak samo jest ze zdrajcami - zdrajca woła: "Łapać zdrajców!"

          Widzieliśmy to, niestety, przez ostatnie dziesięciolecia w Polsce. Ci, którzy byli głównymi wrogami Zachodu, przedstawiali się jako wrogowie Rosji. Wszystko to, co widzimy, świadczy o jednym. O tym, że kierownictwo PiS stanowi grupę, która zdradziła polskie interesy. Ta grupa działa na niekorzyść Polski i Zachodu.

          I działa bardzo sprytnie, ponieważ liderzy PiS przez dziesięciolecia skutecznie tworzyli sobie legendę. Udając oszalałych rusofobów, wbili nam taki swój obraz do głowy. Niestety, ciągle wielu z nas jest w rozkroku. Z jednej strony widzimy, że PiS służy Rosji. Potem jednak mówimy sobie: "No dobrze, ale oni jednak przecież tyle złego o Rosji powiedzieli, jak to możliwe?".

          Proponuję zadać sobie najprostsze pytanie: Co będzie wołał agent Rosji? Czy będzie wołał: "Jestem agentem Rosji!"? Czy będzie raczej wołał: "Precz z Rosją!"?

          CDN...
          • diabollo Re: Katolicyzm przy korycie 17.01.23, 07:33
            A nie obawiasz się, że tak, jak propaganda PiS do Kotasa przykleja nie Macierewicza, a Sikorskiego, i część widzów tę propagandę pewnie kupuje, tak i w sprawie komisji weryfikacyjnej będzie podobnie? I przykleją ten zarzut komukolwiek PiS będzie chciało, z Donaldem Tuskiem oczywiście na czele?
            - Będą to robić i będą mieć na swoją korzyść chwytliwe obrazy i nagłówki. Ponieważ Donald Tusk i PO przez długi czas próbowali Rosję traktować może nie po dżentelmeńsku, ale po belfersku. Jak takiego dużego, trochę zapóźnionego ucznia, do którego trzeba podchodzić inaczej niż do innych uczniów... Wierzyli, podobnie zresztą jak inni zachodni liderzy, że Rosję da się ucywilizować drogą handlu i dyplomacji.

            To były złudzenia, których dowody łatwo znaleźć. Zawsze można pokazać zdjęcie z oficjalnego spotkania Tuska z Putinem. Zawsze można przypomnieć, że Platforma z początku akceptowała możliwość zakupu Lotosu przez Rosjan. Ale jednak w końcu im tego Lotosu nie sprzedała. A Donald Tusk po napaści Putina na Ukrainę w 2014 r. stał się chyba głównym wrogiem Putina w Europie.

            Tusk wykonał ogromną pracę, jeżdżąc po stolicach naszych sąsiadów, przekonując zachodnich polityków, że Putin nie zasługuje już na żadną wyrozumiałość. I tu dokonał pewnego cudu, bo przekonał do tego również Niemców. W Niemczech od 2014 r. do dziś cały czas trwa zmiana. Oni powiedzieliby pewnie, że to rewolucja.

            Rzecz jasna, ta rewolucja odbywa się zbyt wolno. Z naszego punktu widzenia to jest bardzo, bardzo powolna zmiana. Jednak z punktu widzenia Niemców to kompletny przewrót. Postawa wyrozumiałości wobec Rosji, która w Niemczech była potężna, została całkowicie zakwestionowana.

            Co ciekawe, ta zmiana zachodzi szybciej wśród wyborców niż wśród samych polityków. Politycy, jak wiadomo, przyzwyczajają się do sloganów, których używali przez lata. Często ich używają nawet wtedy, gdy one straciły jakąkolwiek aktualność... Natomiast większość niemieckich wyborców ma w tej chwili zupełnie jasną świadomość, że putinowska Rosja to kraj agresorów i zbrodniarzy wojennych.

            **

            wyborcza.pl/7,82983,29362143,piatek-mam-kolejny-dowod-ze-dzialania-pis-nie-sa-wynikiem.html#S.TD-K.C-B.9-L.2.duzy
            • walmart.ca Re: Katolicyzm przy korycie 17.01.23, 12:36
              Niesamowite!

Nie pamiętasz hasła

lub ?

 

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się

Nakarm Pajacyka