swiatlo
14.01.05, 20:04
Mam już swoje grubo ponad czterdziestkę, więc temat podrywania jest już dawno
poza mną. A to z chociaż z tego powodu że jestem już żonaty, mam dzieci,
kocham ich wszystkich i zupełnie nie mam ochoty na żadne bara-bara.
A nawet jakbym był wolny, to co? Kobieta by musiała być wpasowana trochę w
mój wiek, więc być już ponad 35, a co poradzę że powyżej tego wieku kobiety
już są, że tak powiem, poza okresem swojej świetności? A zatem po prostu na
mnie już nie działają. No poza rzadkimi wyjątkami..
Tak czy owak, podryw już mnie zupełnie nie interesuje. Może w następnym życiu.
Jednak temat ten mnie frapuje. Nigdy nie byłem dobrym podrywaczem, nawet jak
byłem młody. Albo mi się podobała jakaś dziewczyna, to wtedy ja nie byłem
dobrym graczem w jej grze, albo ja się podobałem innej, to z wtedy ja z kolei
nie byłem zainteresowany. No tak jak to jest w życiu. Po prostu nie lubię ani
nie szanuję typu playboya, co to z każdą i wszędzie dla sportu.
Dodam że nie byłem w stanie dotknąć kobiety wyłącznie dla "sportu". Jeżeli
nie było uczucia, to seks jako aktywność sama w sobie zupełnie mnie nie
pociągał. I nadal zresztą taki jestem. Seks jest piękny, jednak musi być
podbudowany silnym uczuciem. Inaczej jest zwierzęcym instynktem.
Wracając do podrywu, to ponieważ nigdy nie byłem ekspertem, zawsze byłem
zafrapowany psychiką kobiet. I wciąż jestem. To jakby stworzenia nie z tej
planety! Do faceta podchodzisz jak do normalnego człowieka, po prostu masz
bezpośrednie podejście. A z kobietą to jak z jajkiem. Zawsze jest inaczej jak
ci się wydaje. Widzisz jedno, a tak naprawdę to jest inaczej.
I to mnie wkurza! Dlaczego baby nie potraficie być po prostu jak ludzie?!
Dlaczego 2+2 z wami nigdy nie jest 4, ale zawsze musi być inaczej? I co
więcej nawet nie ma reguły czy jest to 5, czy 3, albo 4. Za każdym razem
inaczej.
Widzę kobietę, zagaduję, jestem miły. A ta już mnie traktuje jako objekt do
jakiejś gry! A ja po prostu chciałem być miły jak do drugiego człowieka.
Dlaczego? Czy jak zagaduję faceta, to muszę być od razu podrywaczem?
Dlaczego z kobietami nic nie może być proste?
Widzę moją córkę jak rozmawia z chłopakami. Dziewczyny zawsze wyrabiają w
sobie jakąś taką pozę bycia "ostrą". To znaczy na cokolwiek chłopak powie czy
zrobi, one zawsze muszą mieć jakąś ostrą i błyskotliwą ripostę. I to
dziewczyny bawi, to jest sens ich istnienia. Całe życie dla kobiet musi być
jakąś nieustanną grą.
Denerwuje mnie to. Nie rozumiem tego i to mnie wkurza. Czy życie nie może być
dla was prostsze? Czy nie można życia traktować jako ciąg normalnych wydarzeń
a mężczyzn (chłopaków) jako normalnych ludzi?
Dla was świat to plansza do gry, a inni ludzie to takie figury jakimi się gra.
Zresztą tak samo jest w świecie dorosłym. Pracuję w firmie z wieloma
kobietami, i jest tak samo. Wszystko jest dla nich jakąś jedną wielką i
niezrozumiałą dla mnie grą.
Ech kobiety, skąd wy się wzięłyście na tym świecie?