piegus78
24.01.12, 20:54
Witajcie...
Mam strazny mętlik w głowie... Czy aby napewno jestem normalna???
No dobra ale może od początku...
Piątek 20 stycznia moje urodziny- zaprosiłam na ten dzień kumpelę... i zapowiedziałam babskie pogaduchy.

W. przyjął wiadomość bez problemu. Powiedział ok. przynajmniej ja będę miał czas na swoją robotę... Zapomniał o prezęcie - to nic pomyślałam- mężczyźni tak mają. Zgarnął Młodego do góry i tyle....
W sobotę miałam imieniny- to nic że zapomniał. Objazdówka po babciach i dziadkach... Dzień szybko minął.
Niedziela ciąg dalszy objazdówki po dziadkach... Wrrr.... Zmęczona... Dałam radę...
No i poniedziałek- latanie po lekarzach z Młodym, poszukiwanie chirurga... Herbatka u W. w pracy.... Miło...
No i wieczór... Wracam po pracy ok.20.30 .... Mówię cześć ściągając buty... i nagle słysze coś... Dokładnie nie zrozumiałam ale coś o końcu wolności... Proszę powtórz... Słyszę... Nie!!! W. odwraca się na pięcie i znika w sypialni... Zaryczana Młody- kolacja,prysznic, zęby itp.
I nagle JJ przychodzi zapłakany... W. wrzucił wszystkie moje rzeczy do sedesu........