kressa
22.08.21, 23:36
Jestem z mężem 5 l. po ślubie. Mąż pochodzi z dysfunkcyjnej rodziny. Ojciec w delegacjach, matka miała swoją rodzinę ( bo zdradziła ojca) więc w dużej części został wychowywany przez babcię. Swojego brata lubił gnębić i umniejszać jego osiągnięcia w dzieciństwie. Tak mówiła jego mama. Mąż nie potrafi wg mnie radzić sobie z porażkami. Jest bardzo ambitny i inteligentny. Jak ma stresy w pracy to jest złośliwy dla mnie. Rzadko używa mojego imienia, zawsze go przekręca chociaż wie, ze tego nie lubię. To wtedy mówi,ze mam wyjąć kij z tyłka.On płaci za kredyty, prąd, Internet i duże wydatki.Ja tylko raty za sprzęty AGD i wodę. Ale zarabia prawie 4x tyle co ja. Za jedzenie i dzieci dzielimy się po równo. Od dłuższego czasu, mówi mi, że jestem głupia i durna, że powinnam go słuchać bo tylko na tym dobrze wyjdę. Że nikt mi nie powie, że jestem głupia bo każdy chce być miły. Że na szacunek sobie muszę zasłużyć. Że nadaje się tylko do prania i sprzątania a on do ważniejszych spraw typu podpisywanie umów itp. Aktualnie jestem na macierzyńskim. Często się mylę bo jestem niewyspana, przemęczona. Wcześniej napewno lepiej mi się myślalo,jak byłam młodsza ale pojawiło się Hashimoto i mgły mózgowe. On o tym wie,ale i tak uważa, że to nie przez T
to jestem głupia. Jak mu dam córkę do potrzymania to 5 min i już wola gdzie ja jestem. A w tym czasie nie odpoczywam tylko coś muszę zrobić. A on zazwyczaj cały dzień przed ekranem ( komp, tv, kom.). On pracuje zdalnie. Ale czesto robi sobie wolne. I gra na play station. Albo ogląda filmy na you tube. Ze starszym synem trochę pogra na ps, pojeździ na rowerze. Jak poproszę to zrobi kolację dla niego. Czasami też ugotuje obiad. Ogólnie w domu nie pomaga za wiele, czasami kosi trawę, pojedzie na zakupy. Ale bardzo często kosi tak rzadko, że jest trawa już wysoka. Więc ja kosze. Ja wyrzucam śmieci, sprzątam, piore, zajmuje się dziećmi, ogarniam zmywarkę, sprzątam jego ubrania , robię posiłki, zakupy, wynoszę puste butelki po piwie ( pije wieczorem od 2-5 piw, ale co kilka dni, albo dopiero w weekend),sprzątam naczynia, wymieniam żarówki, zajmowałam się szukaniem ekip przy budowie domy, rozmawiałam z fachowcami itp itp. Było kilka sytuacji, że potrzebowałam nagłej pomocy z jego strony przy dziecku ( zmiana opatrunku w nocy, zakrztuszenie dziecka bo wydawało mi się,że coś zjadło to powiedział że jestem durna, a dziecko na szczęście za głęboko wsadzili sobie sznurek ale pobieglam do niego po pomoc) to mi mówił, że on śpi bo jest któraś tam w nocy. Uważam, że nie ważne która jest godzina to trzeba pomoc przy dziecku. Ja jestem osobą mgr inż.od kilku lat pracująca w IT. Na razie że słabymi zarobkami, bo miałam przerwę na macierzyństwo. Czy warto iść z takim człowiekiem na terapię czy od razu rozwód? Bo nie sądzę, że ludzie się zmieniają. On w sumie chyba nikogo tak naprawdę nie szanuje, nie wie co to kochać 2 osobę, przytulić i wesprzec. Zawsze mi mówił, że nie nadaję się najpierw do pracy w korporacji bo znam za słabo ang ( dostałam pracę w korporacji), potem mi mówił, se nie nadaje się na IT ( pracuje już w 2 firmie IT ale pomógł mi przy zadaniu kwalif.). Jego rodzina zawsze na święta przy opłatku mnie pyta, jak ja z nim wytrzymuje.... Albo jego mama mówi mu, że przeprasza go za niego. Może przesadzam?