Dodaj do ulubionych

Powrót do Polski

16.12.05, 19:13
A ja postanowilam wrocic do Polski... Nie juz, ale za parenascie miesiecy.
Chcialabym zostac tu na dluzej, ale widze, ze nie mam wiekszych szans i nigdy
nie bede mogla robic tego, co lubie.
Chyba mi tu nie wyszlo... Moze po prostu jest mi przeznaczone wrocic do
Polski? :)

Czy jest wsrod nas jeszcze ktos, kto ma podobne plany?
Obserwuj wątek
    • ralphos Re: Powrót do Polski 16.12.05, 19:22
      Ja też na razie nie mam widoków na robienie tego co robiłem w Polsce (czyli
      dokładnie tego co lubię), ale zasuwam, zasuwam i cierpliwie czekam, może się uda
      załapać do mojej ulubionej pracy. Niestety bez znajomości jest to niesamowicie
      trudne, w Polsce niewielkie (niestety) znajomości miałem. Może za 2 lata, może
      za 5 lat, ale uda mi się, bo długo pracując jak teraz nie pociągnę.
      • aniek133 Re: Powrót do Polski 16.12.05, 19:59
        Podziwiam Twoja postawe, bo sama juz chyba stracilam nadzieje....
        Fantastycznie, ze jestes optymista i chce Ci sie jeszcze chciec :) Ale moze Ty
        po prostu masz wieksze szanse na cokolwiek i wiesz, ze minie jakis czas, a
        wszystko sie ulozy tak, jak sobie zaplanowales. Gdybym ja widziala takie szanse
        u siebie tez bym chyba dazyla do celu. Ale w moim przypadku nie warto. W Polsce
        moge byc kims, chocby za cene obnizenia poziomu zycia, a nie umiem byc tu
        nikim. Ciezko mi z tym.... Zycie nie jest po to, zebym codziennie miala sie
        zadreczac wiedzac, ze lepiej nie bedzie i nic nie osiagne.
        Wierze, ze moge byc w Polsce szczesliwsza i ze to nie jest tak, ze tam dobrze,
        gdzie nas nie ma :)
      • deadeasy Aniek, Ralphos 17.12.05, 01:45
        Moze gdzies przegapilam w jakims watku...

        Jaki macie zawod wyuczony albo co robilisci w Polsce?
        :)
        • aniek133 Re: Aniek, Ralphos 17.12.05, 01:56
          Coz.. bardziej beznadziejnego kierunku wybrac sobie nie moglam: filologia
          polska (ale nawet mi sie nie snilo, ze pojawie sie w UK!). Pracowalam jako
          nauczyciel polskiego i niemieckiego, w sumie 2 lata.
          • deadeasy takie tam dywagacje 17.12.05, 13:22
            hmmm... rzeczywiscie, kierunek raczej "malo chodliwy" w UK. ;) W Polsce
            znajomy jest po filologii, ma specjalnosc costam-costam staropolska (poezja?
            moze?). Pracuje na uniwerku i wydaje ksiazki.

            Wiem troche jak to jest "kuc lbem w sciane" i dobijac sie do roznych drzwi. Ja
            ze swoja oceanografia biologiczna moglam sobie tu "nagwizdac". Ludzie sie
            patrzyli na moj dyplom jakbym miala trzy glowy. To bylo w czasach kiedy
            musialabym go nostryfikowac a to sie laczylo z kolejnymi dwuletnimi studiami.
            Brrrrr.....

            I rzeczywiscie, jesli masz sie tu przekwalifikowywac wbrew Sobie, Twoim
            zaintersowaniom i powolaniu to moze lepiej wrocic. Byliscie, zobaczyliscie,
            troche poznaliscie, fajnie bylo.... nastepnym razem jak tu przyjedziecie to
            bedzie wycieczka do Kornwalii ;) Piszac to nie mam namysli, ze sie
            niezasymilowaliscie ale jesli Waszym zdaniem "to nie to" to nie ma co sie giac
            w druga strone.
            :)
            • aniek133 Re: takie tam dywagacje 17.12.05, 18:57
              Literatura staropolska zapewne - no, na taka prace jak Twoj znajomy to bym sie
              pisala :)
              Juz sie nawet nad tym zastanawialam, ale polonistyka jest tylko w Londynie i to
              chyba jakis wydzial tylko....

              A do Kornwalii to musimy sie wybrac latem, bo za polska nauczycielska pensje to
              juz raczej na Anglie stac mnie nie bedzie ;) Czy ktos sie pisze? :)
              Nie na nauczycielska pensje, rzecz jasna, tylko na Kornwalie :)
        • ralphos Re: Aniek, Ralphos 17.12.05, 17:28
          Z wykształcenia jestem informatykiem, a ładnych parę lat zajmowałem się
          konfiguracją komputerów i innego sprzętu w muzycznych studiach nagrań, oraz tym
          co lubię najbardziej, czyli tworzeniem systemów komputerowych na potrzeby
          telewizji (przede wszystkim dla teleturniejów - pytania, punkty, przyciski,
          grafika, muzyka, sterowanie światłami, innymi urządzeniami) i później
          obsługiwanie ich w czasie nagrań (super zabawa!). Zadanie bardzo odpowiedzialne
          (przy pytaniu za 100 000zł nie może "omsknąć się palec"), trudne, wymagające
          koncentracji i opanowania, umiejętności kontrolowania wielu rzeczy na raz, ale
          dające niesamowitą satysfakcję. Zdarzało mi się też kilka miesięcy pracować
          jako realizator dźwięku.

          Teraz niestety zasuwam w Anglii na etat jako programista - każdy dzień jest taki
          sam: rano do pracy, 8.5 godziny siedzenia przy komputerze, zero rozmów czy
          innych rozrywek, więzienie. Bardzo mi brakuje wolności, tej atmosfery
          telewizji, ruchu, tworzenia czegoś ciekawego. Próbowałem się załapać do różnych
          telewizji w Anglii, ale zostałem totalnie olany. Z tego co zdążyłem się
          zorientować tu też w TV bez znajomości ani rusz.
          Może kiedyś się uda...
    • hooanita Re: Powrót do Polski 16.12.05, 21:09
      Mysle ze jest to pytanie do samegosiebie wiekszosci co przyjechali do UK.
      Wyjatkami sa napewno osoby rodzin mieszanych (tak przypuszczam)bo w tym
      przypadku masz wielkie oparcie w partnerze i jego calej rodzinie. Do tego nie
      czujesz sie tu obco bo to jest dom twojej "family" czyli takze Twoj.

      Wydaje mi sie ze jestes sama i jest to tylko twoja decyzja. Mam tu na mysli ze
      w przypadku rodziny lub daleko posunietego partnerstwa nie jest tak latwo
      powiedziec ze "Ja juz nie mam ochoty tu byc i wracam do polski". W moim
      przypadku (jestem tu z mezem Polakiem i synkiem w wieku 4,5 roku)mi sie tu nie
      podoba a start kariery zawodowej jest na pograniczu "cudu". A do tego brak
      dalszej rodziny typu babcie ciocie utrudniaja ten ze start.

      Ja naszczescie nie musialam zaczynac od jakiejs tam pracy ja poprostu w Anglii
      nie pracowalam (jestem darmozjadem :))) bo maz na nas dobrze zarabia i w
      zwiazku z sytuacja ekonomiczna nie musze isc do roboty.

      Ale chyba kazda z Nas chcialaby spelnic sie nie tylko jako matka i zona ale
      takze zawodowo. Wiec bardzo Cie rozumiem. Rozumiem Cie do tego stopnia ze
      jeszcze niedawno planowalam jak stad uciec. Ale wlasnie majac rodzine okazuje
      sie ze juz sie nie liczy to co Ty chcesz tylko czego potrzebuje twoja rodzina.

      Moj maz spelnia sie zawodowo synek jest szczesliwy w szkole a Ja nieszczesliwa
      w domu.

      Mam zamiar to zmienic mam plany ale wiem takze ze to tylko sa "MARZENIA".

      Nie jestem juz pierwszej mlodosci wiec nie mam duzo czasu a wlasnie ta presja
      czasu jest najgorsza. To ONA mowi Ci ze "wracaj,wracaj bo bedzie za pozno".

      Tutaj zeby cos osiagnac trzeba zaczynac od poczatku a aby tak zrobic trzeba
      miec 16 lat ja takich lat juz nie mam. A cierpliwosci mi tez juz brakuje.
      W polsce uczylam sie i budowalam sciezke kariery zawodowej, a teraz w UK moge
      najwyzej budowac "domki z kart".

      Tyle na teraz. Poczytamy co inni pisza.






      • princessjobaggy Re: Powrót do Polski 16.12.05, 22:21
        > Tutaj zeby cos osiagnac trzeba zaczynac od poczatku a aby tak zrobic trzeba
        > miec 16 lat ja takich lat juz nie mam. A cierpliwosci mi tez juz brakuje.
        > W polsce uczylam sie i budowalam sciezke kariery zawodowej, a teraz w UK moge
        > najwyzej budowac "domki z kart".
        >

        Nie, nie trzeba miec 16 lat, zeby moc cos w Anglii osiagnac. Analizujac setki
        wypowiedzi na forum, zorientujesz sie, ze wlasnie w przeciwienstwie do Polski,
        w Anglii nie jest sie nigdy za starym, zeby zaczac od nowa. Nie jestem w Anglii
        dlugo, a przykladow z otoczenia mam mnostwo. Hooanita, te Twoje 'domki z kart'
        to przesada. Wymowka?
        • jaleo Re: Powrót do Polski 16.12.05, 22:28
          princessjobaggy napisała:

          >> Nie, nie trzeba miec 16 lat, zeby moc cos w Anglii osiagnac. Analizujac
          setki
          > wypowiedzi na forum, zorientujesz sie, ze wlasnie w przeciwienstwie do
          Polski,
          > w Anglii nie jest sie nigdy za starym, zeby zaczac od nowa.

          Tez tak uwazam. Twoj syn ma 4.5 roku, czyli juz jest w szkole "na pelny
          etat". Tak wiec zamiast siedziec w domu i "byc nieszczesliwa", zapisz sie na
          jakies kursy, zostan wolontariuszka, jest mnostwo mozliwosci, zeby rozwinac
          skrzydla, poprobowac roznych dziedzin, a noz Cie cos zacznie pasjonowac.
          • aniek133 Re: Powrót do Polski 16.12.05, 22:46
            Jestem wolontariuszka i co z tego? NIC.
            Ale to i tak pewnie nic nie znaczy, bo ja po prostu nie mam szczescia w tym
            kraju....
            • violus22 Re: Powrót do Polski 17.12.05, 00:01
              Aniek, Ty juz chyba postanowilac co robic.

              Znam troche ludzi, ktorzy wrocili. Z roznych powodow, ale w wiekszosci jest to
              wlasnie presja psychiczna - czy to tesknota za rodzina, czy tez nieumiejetnosc
              odnalezienia sie, czy wlasnie nieuzasadnione myslenie, ze cale zycie bedzie
              sie 'nikim'.
              Wiem, ze nikt Cie do niczego nie przekona, Twoj dylemat trwa juz od dawna, a
              teraz chyba juz wiesz co zrobisz i zycze Ci zeby ulozylo sie jaknajlepiej
              gdziekolwiek to bedzie.
              • violus22 Re: Powrót do Polski 17.12.05, 00:10
                P.S. Pisze wlasnie post o moich refleksjach z pobytu w Polsce :)
              • aniek133 Re: Powrót do Polski 17.12.05, 18:51
                Masz wiele racji... Moj dylemat trwa od dawna i moje poglady kilka razy juz sie
                zmienialy. Ale wczesniej bylam wieksza optymistka. Myslalam, ze jak sie juz
                opanuje jezyk to bedzie klucz do sukcesu, a jednak tak sie nie stalo (coz za
                naiwnosc!). Probowalam. Chociaz podjelam decyzje o powrocie to jeszcze troche
                powalcze. Jesli sie zmieni sytuacja to moze i postanowienie ulegnie zmianie.
                Tyle tylko, ze czuje sie juz zmeczona, zawiedziona i nie widze szans... Nie
                licze na nie, ani na cud nie licze....

        • hooanita Re: Powrót do Polski 16.12.05, 22:31
          Princess wez pod uwage ze po pieciu latach od urodzenia dziecka jestem w
          stressie po porodowy. Hi,hi.... :D)
          • violus22 Re: Powrót do Polski 16.12.05, 23:55
            hooanita napisała:

            > Princess wez pod uwage ze po pieciu latach od urodzenia dziecka jestem w
            > stressie po porodowy. Hi,hi.... :D)


            to moze chociaz wyjdz do lekarza :D:D
        • moniska11 Re: Powrót do Polski 16.12.05, 22:36
          "wlasnie w przeciwienstwie do Polski,
          > w Anglii nie jest sie nigdy za starym, zeby zaczac od nowa."
          Mysle dokladnie tak samo. W Anglii ludzie ksztalca sie majac 30-40 lat, robia
          rozne kursy, czasem zupelnie przekwalifikowuja sie. Nigdy na nic nie jest za
          pozno. W Polsce jak masz wiecej niz 26 lat to juz bardzo ciezko znalezc prace.
          Tutaj liczy sie to kim jestes, co soba reprezentujesz, co potrafisz a nie to
          czy masz znajomosci i ile dasz w lape. I to wlasnie jest w Anglii piekne!!!
          Najwazniejsze to wiedziec czego sie chce, dazyc do tego uparcie i z
          zaangazowaniem a na pewno sie spelni.
          • aniek133 Re: Powrót do Polski 16.12.05, 22:42
            Akurat znajomosci w tym kraju licza sie tak samo jak w Polsce, a kto wie, czy
            nawet nie bardziej, skoro wiele firm NIGDY nie przyjmuje ludzi z zewnatrz. Sama
            z nie wiem jakimi kwalifikacjami mozesz nic nie zdzialac, a nie majac zadnych,
            ale za to znajomosci - bez problemu mozesz dostac prace.
            • deadeasy Re: Powrót do Polski 17.12.05, 01:43
              Aniek, nie do konca sie z Toba zgodze. Moze w mniejszych i prywatnych firmach,
              moze w zamknietym srodowisku np: artystycznym, nazwisko i "polaczenia" sie
              licza. Ja mam 36 lat (37 bedzie za kilka tygodni) i zmienialam kariere pare
              razy. Pielam sie powoli (zaczelam 8 lat temu) i w koncu po dobijaniu sie do
              local council udalo mi sie i to do tego dostalam prace w dziale bliskim mi -
              drzew i drzewostanow. Na razie praca biurowa ale wiem, ze jest pole "do
              manewru" i kursy sa dostepne i szkola. Ale nie o tym chcialam...

              Prace dostalam nie dzieki znajomosciom. Moj maz pracuje w tym samym local
              council od jakichs 17 lat, od paru na wysokim stanowisku. Znajomi czeso
              powtarzali "czemu ci Carl nie zlatwi pracy". Otoz nie jest to takie proste.
              Kumoterstwo jest tu zwalczane i pietnowane. "Wepchniecie" sie do Council w
              intersujacy mnie dzial zajelo mi troche czasu ale sprawilo mi to spora
              satysfakcje, ze ja to sama osiagnelam, bez niczyjej "pomocy". Wiedzialam, ze do
              councilu z firmy prywatnej jest sie ciezko dostac wiec wytyczylam sobie droge:
              prywatna firma->FE college->council. W moim przypadku podzialalo.

              Tak wiec nie moge sie zgodzic, ze znajomoci, plecy, kumoterstwo licza sie tu
              bardziej niz w Polsce. Ja bym akurat smiala twierdzic, ze jest na odwrot (ale
              to opinia wystawiona na podstawie oppowiesci znajomych w PL).
              :)
              • aniek133 Re: Powrót do Polski 17.12.05, 02:04
                Znajomosci - byl juz gdzies taki watek, ale nie bede go teraz szukac...
                Mowilismy o tym, jak to pracownicy dostaja premie za polecenie jakiegos
                pracownika (jesli ten zostanie przez 3 miesiace), a pozniej jeszcze jakas kase
                jak zostanie na stale. Chodzi o to, zeby oszczedzic czas i pieniadze na
                rekrutacje, a jednoczesnie miec kogos , kogo pracownik poleca, wiec
                prawdopodobienstwo, ze ten ktos sie sprawdzi jest znacznie wieksze niz gdyby
                wzieli kogos zupelnie obcego. Ostatnio nawet kolezanka potwierdzila, ze u niej
                w banku tez tak jest, kolega, ze w jego firmie nigdy nie biora ludzi z ulicy
                itd. Wiec widocznie znajomosci maja znaczenie, chociaz w innym ,lepszym,
                kontekscie niz ma to miejsce w Polsce.

                Twoja determinacja w dazeniu do celu jest godna podziwu, ale moze Twoj maz jest
                Anglikiem? Widzisz... Sytuacja jest calkiem inna... Moj chlopak jest Polakiem i
                jego sytuacja rowniez wplywa na decyzje powrotu. Ciezko pracuje za polowe
                pensji , co jest wynikiem jawnej dyskryminacji, bo Anglicy na tym stanowisku (w
                yej samej firmie) zarabiaja dwukrotnie wiecej, jak rowniez otrzymuja podwojny
                bonus, ale to juz inna sprawa...
                • deadeasy Re: Powrót do Polski 17.12.05, 02:32
                  Maz jest Anglikiem. I to prawda, to bardzo duzo zmienia, tzn. pomaga, w sensie
                  takim, ze tylko jedno z nas poszukuje pracy i przezywa stresy z tym zwiazane.
                  Ja mialam sie na kim "wyladowac" i na kogo zwalac "balast". Moglam samolubnie
                  liczyc na poparcie, i wiecej w tamtym czasie "bralam" niz "dawalam"...
                  Wyobrazam sobie, ze jesli dwoje ludzi jest w podobnej sytuacji ciezej jest
                  czasem dawac sobie *nawzajem* wsparcie. Tak wiec ja mialam "latwo" w
                  porownaniu do Ciebie.
                  :)

                  Z placa to rzeczywiscie potrafia przegiac. W szkole nie bylo podzialu, teraz
                  wpadam w "band" i tyle, ale w mojej pierwszej pracy w prywatnej firmie to mi
                  sie czasem noz otwieral. Jakis przyglup (facet), z krotszym doswiadczeniem, z
                  nizszym wyksztalceniem zarabial o 1/3 wiecej niz ja.
                  A tak na wesolo teraz... moja pierwsza placa (full time) wynosila 8 lat
                  temu .... no...no... zgadnie ktos? .... £400 miesiecznie. Do tej pory
                  przechowuje payslip-y, czasem jak na nie sie natkne to niezle sie podsmiewuje.
                  :)
                  • aniek133 Re: Powrót do Polski 17.12.05, 08:49
                    Napisalam, ze jak czyjasc druga polowa jest Anglikiem to sytuacja jest inna, a
                    nie, ze ma latwiej (wyjasniam, zeby nikogo nie urazic).
                    Inna w sensie, ze raczej oczywistym jest, ze to Ty zostaniesz tutaj, a nie On
                    pojedzie do Polski, czyli dylemat - Anglia - Polska - rozwiazany.
                    Ponadto nawet , jesli Ty - Polka, bedziesz zarabiac 400 miesiecznie to
                    przynajmniej Twoj facet bedzie zarabial uczciwie. I jesli Ty nie bedziesz miala
                    pracy to On potrafi Cie utrzymac.

                    Tez mam wsparcie - inaczej by mnie juz tutaj nie bylo... Tylko okazuje sie, ze
                    obydwoje mamy polskie kwalifikacje, wiec jestesmy juz z gory na skazanej
                    pozycji, o byciu obcokrajowcem juz nie wspominajac....

                    Ja naprawde mialabym ochote na przekwalifikowanie, ale - o tych problemach
                    pisalam juz wyzej. A on przez prace 12 godzin dziennie przez 6 dni w tygodniu
                    nie ma szans na jakikolwiek kurs.
                    Co z tego, ze jest wykorzystywany? Powinienen sie cieszyc, ze w ogole
                    jakakolwiek firma przyjela go z polskimi kwalifikacjami (to nic, ze jako jedyny
                    w zespole ma calkowicie odpowiednie wyksztalcenie, ale ze polskie to jakby
                    mniej znaczace).
            • princessjobaggy Re: Powrót do Polski 17.12.05, 03:09
              aniek133 napisała:

              > Akurat znajomosci w tym kraju licza sie tak samo jak w Polsce, a kto wie, czy
              > nawet nie bardziej, skoro wiele firm NIGDY nie przyjmuje ludzi z zewnatrz.
              Sama z nie wiem jakimi kwalifikacjami mozesz nic nie zdzialac, a nie majac
              zadnych,
              > ale za to znajomosci - bez problemu mozesz dostac prace.

              Aniek, ktos na forum kiedys wspominal o chwaleniu, dlatego wolalam o swoich
              ostatnich tygodniach z zycia nie pisac, poniewaz nie chcialam, zeby to zostalo
              odebrane jako chwalenie sie. Jednak teraz o tym wspomne, aby pokazac Ci, ze to
              Twoje NIGDY wspomniane wyzej, wcale nie jest takim 'nigdy'.

              Otoz, jakies 2 miesiace temu po krotkiej przerwie na odpoczynek postanowilam
              poszukac nowej pracy. I wiesz co? Znalezli mnie tzw. headhunterzy. Pojecie to
              znalam wczesniej tylko z filmow i kojarzylo mi sie raczej z wylapywaniem np.
              zdolnych prawnikow. Wierz mi, z prawem mam malo wspolnego. Firma ogromna, lider
              w swojej dziedzinie, poszukiwala mlodych, wyksztalconych, zdolnych ludzi i
              zainteresowali sie moja osoba. Przeszlam przez dwa etapy testow i rozmow. Nie
              zdecydowalam sie na prace dla nich, bo - po pierwsze - tak naprawde sama nie
              bylam do tej pracy przekonana (nie moja dzidzina), a po drugie, dwa dni pozniej
              pomyslnie przeszlam rozmowe w innej, miedzynarodowej, wielgachnej firmie (tym
              razem praca z zakresu mojej dziedziny i zainteresowan) :)

              Nie mam zadnych znajomosci, nie mialam zadnych ulatwien, w oby dwoch
              przypadkach bylam jedyna cudzoziemka wsrod kandydatow, a w Anglii na stale
              jestem krotko.

              Moze mam szczescie, moze dochodza inne czynniki. Nie naleze do osob
              przebojowych, czasem mam chwile zwatpienia we wlasne sily i mozliwosci. Moj
              partner jest tez Polakiem, wiec nie mialam 'latwiej'. Mimo, ze w Anglii zawsze
              bede cudzoziemka, nie zwazam na to. Chce byc szczesliwa i jestem :)

              Ta moja historyjka 'zburzylam' kilka Twoich argumentow, ktorymi to tlumaczysz
              swoje niepowodzenia. Mnie sie wydaje, ze nie wszyscy po prostu tak samo
              pozytywnie znosza takie przeprowadzki, nigdy nie beda w pelni szczesliwi za
              granica i zawsze beda szukali powodow do powrotu. Ty pewnie nalezysz do takich
              osob i prawdopodobnie decyzja o powrocie w Twoim przypadku jest sluszna. Po co
              sie meczyc? Nikt Cie tu na forum na sile nie przekona do pozostania, poniewaz
              kazdy z nas wiedzie inne zycie.
              • aniek133 Re: Powrót do Polski 17.12.05, 08:58
                Coz... Ciesze sie, ze Ci sie udalo i oby jak najwiecej Polek i Polakow mialo
                takie szczescie :)
                Widocznie mi go zabraklo.. Mnie, polskiej nauczycielki, lowcy glow na pewno
                szukac nie zechca ;)

                Jestes mloda, wyksztalcona i zdolna, a ja juz nie tak bardzo mloda i z
                wyksztalceniem, ktore jest tu zadnym wyksztalceniem.
                Jesli moge zapytac, jak dlugo tu jestes?

                Nie masz jednak racji piszac o moim nastawieniu do zycia za granica. Tak
                naprawde to poza tym, ze Polska to moj kraj, nic mnie tam nie trzyma. I nawet
                troche boje sie tego powrotu....
                To wlasnie ja w naszym zwiazku bylam przez poltora roku ta osoba, ktora byla ZA
                zyciem na emigracji.
                Tylko, ze jak przez poltora roku sie starasz i nie widzisz rezultatow, wszedzie
                jestes odsylana z kwitkiem, to po prostu wreszcie sie poddajesz... I jezeli do
                tego drugiej polowie tez jakos super sie nie udalo to po prostu nie widzisz juz
                nadziei na lepsze...
                • princessjobaggy Re: Powrót do Polski 17.12.05, 13:58
                  aniek133 napisała:
                  >
                  > Jestes mloda, wyksztalcona i zdolna, a ja juz nie tak bardzo mloda i z
                  > wyksztalceniem, ktore jest tu zadnym wyksztalceniem.
                  > Jesli moge zapytac, jak dlugo tu jestes?
                  >

                  Aniek, rzeczywiscie 'stara baba' z Ciebie, cale 28 lat na karku! Nie
                  przesadzasz troche? Ja mam 26 i tez nie jestem juz slodka '16'.
                  Jestem tu na stale od 1,5 roku.

                  Aniek, majac Twoje wyksztalcenie mozna robic kilka roznych rzeczy (sama
                  pracowalam wczesniej jako nauczyciel). Poza tym nie musisz wcale pracowac w
                  swoim kierunku.

                  Przedstawiajac sie na forum pisalas, ze przyjechalas do Anglii bez znajomosci
                  angielskiego. Od Twojego przyjazdu minelo ok. roku, nie uwazasz, ze slaba
                  znajomosc jezyka moze byc w Twoim przypadku wlasnie tym 'issue', ktore nie
                  pozwala Ci zajsc tak daleko jak bys chciala?

                  Moze jestes zbyt malo cierpliwa? Jak dobrze mozna nauczyc sie jezyka w ciagu
                  roku, zaczynajac od podstaw? Daj sobie troche wiecej czasu. Nie to, ze chce Cie
                  na sile namawiac do pozostania, ale moze z tego calego rozgoryczenia nie
                  potrafisz na niektore sprawy spojrzec obiektywnie?
                  • aniek133 Re: Powrót do Polski 17.12.05, 19:04
                    > Przedstawiajac sie na forum pisalas, ze przyjechalas do Anglii bez znajomosci
                    > angielskiego. Od Twojego przyjazdu minelo ok. roku, nie uwazasz, ze slaba
                    > znajomosc jezyka moze byc w Twoim przypadku wlasnie tym 'issue', ktore nie
                    > pozwala Ci zajsc tak daleko jak bys chciala?
                    >
                    > Moze jestes zbyt malo cierpliwa? Jak dobrze mozna nauczyc sie jezyka w ciagu
                    > roku, zaczynajac od podstaw? Daj sobie troche wiecej czasu. Nie to, ze chce
                    Cie
                    >
                    > na sile namawiac do pozostania, ale moze z tego calego rozgoryczenia nie
                    > potrafisz na niektore sprawy spojrzec obiektywnie?


                    Tak, jezyk to jest jeden z glownych powodw, kolejnym jest fakt bycia
                    obcokrajowcem, a kolejnym - beznadziejny przedmiot nauczania (ciekawe, ze do
                    dzisiaj nikt nie potrafi mi powiedziec, jak mam go zmienic w sposob jak
                    najbardziej bezbolesny). I dlatego mnie to wszystko tak doluje, ze tych waznych
                    powodow jest calkiem sporo....

                    Ucze sie angielskiego poltora roku, jestem na poziomie upper-intermedia. Nie
                    jest to rewelacyjnie, ale jestem juz komunikatywna. I dlatego starlam sie o
                    prace asystenta nauczyciela. Gdyby moj jezyk byl perfekcyjny to pewnie bym
                    chciala byc nauczycielem :)
                    Zdaje sobie sprawe z roli jezyka i wlasnie dlatego uwazam, ze moglabym byc
                    dobrym asystentem, majac pelne nauczycielskie kwalifikacje i troche
                    doswiadczenia. Ale zawsze jakis Anglik, a raczej Angielka, mnie wyprzedzi...
              • duende1 Re: Powrót do Polski 17.12.05, 12:22
                princess, fajna twoja historia, az sie usmiecham:) ale ja ja troche wczesniej
                przegapilam. moge sie dopytac jakie masz wyksztalcenie i jak cie headhunterzy
                znalezli? bylas zarejestrowana w jakies fajnych internetowych serwisach?
                zaczelas nowa prace? i jak wrazenia?


                aniek, jesli postanowilas/ czujesz, ze chcesz wracac do domu, to wracaj i nie
                pielegnuj w sobie pocucia winy czy porazki. wazne, ze sprobowalas, staralas
                sie, skosztowalas i dotknelas. jesli nie jestes zadowolona ze swojego
                aktualnego zycia, a czujesz ze w pl bedziesz szczesliwasza to juz. nie tlumacz
                sie nikomu, nie czuj sie winna. w zyciu fajne sa wlasnie zwroty. i proby.
                ja akurat uwazam, ze w anglii jest latwiej - szczegolnie podoba mi sie to, ze
                jakd ziewczyny pisaly - mozna sie zupelnie przekawlifikowywac po 40 i zupelnie
                zmieniac sciezke kariery. w polsce jak sie straci pracy po 40 to jest tragedia,
                bo jest sie starym, choc naprawde to powinien byc najatrakcyjniejszy wiek dla
                pracodawcow - ma sie doswiadczenie, dzieci odchowane, a czlowiek w pelni sil i
                energii.
                ale wszystko zalezy od charakteru, lutu szcescia i wielu innych rzeczy. kazdemu
                czegos innego do szczescia.

                nie martw sie aniek. cokolwiek postanowisz bedzie dobrze. trzymam za ciebie
                kciuki.
        • aniek133 Re: Powrót do Polski 16.12.05, 22:40
          Czesem z boku wszystko wydaje sie latwiejsze. A jak zaczynasz probowac... Ja
          naprawde sie staralam. Mysle i mysle, probuje, szukam, zdobywam informacje.
          Prawda jest taka, ze musialabym zapomniec o studiach w Polsce i zaczac od nowa.
          OK, ale studia kosztuja tutaj od przyszlego roku 3000 funtow, a nawet po ich
          skonczeniu nikt mi nie zagwarantuje pracy (szczegolnie, ze przybywa przeciez
          Anglikow po studiach).
          Part-time studia to okres ok. 5-6 lat - jeszcze gorzej.
          Znalazlam ostatnio swietny "zloty srodek" - studia roczne dla ludzi, ktorzy
          maja juz co najmniej 2 lata innych studiow za soba - obecny koszt 2 tysiace, w
          przyszlym roku - cena nieznana jeszcze, ale zakladajac, ze ceny wzrosna
          trzykrotnie, koszt wyniesie ok. 6 tysiecy. Dla mnie - majatek!

          Szukam pracy. Zaznaczam, ze nie interesuje mnie praca fizyczna (mam nadzieje,
          ze nie poleca na mnie gromy za to stwierdzenie, ale ja po prostu mam juz
          dosyc). Do innej easy job - kolejka Polakow. Jak jakas lepsza praca - chocby w
          sklepie, knajpce itp. - potrzebne jest doswiadczenie, bo nie zatrudnia
          czlowieka bez doswiadczenia, skoro wielu innych je posiada. Co ja poradze na
          to, ze nigdy nie musialam pracowac w Polsce jako kelnerka czy sprzedawczyni?
          No wiec, start w sektor, w ktorym jakoby powinno byc latwiej znalezc prace -
          edukacja. Ale tu znow trzeba znac perfekcyjnie jezyk (chocby jako pierwszy
          lepszy asystent), a i tak jak na to samo stanowisko jest Angielka (bo zazwyczaj
          kobiety pracuja w tym zawodzie) to wiadomo juz z gory kogo przyjma. Zreszta,
          jeden z dyrektorow powiedzial wprost mojej kolezance, ze Anglicy maja
          pierwszenstwo i ona nie ma co sobie robic wielkich nadziei. Przekonalam sie na
          wlasnej skorze, ze to sie sprawdza - przynajmniej tu, gdzie ja mieszkam.
          My zawsze bedziemy skazane na role drugorzedne i na koncu kolejki kandydatow.
          Wszystko jeszcze zalezy od tego, co sie robi, kim sie jest i jakie ma sie
          ambicje. Ja mam za wysokie. Ponadto progi tutaj sa tez zbyt wysokie dla mnie i
          wlasnie sobie uswiaomilam, ze nie do przekroczenia....
          Niektorym sie po prostu udaje, maja ciut szczescia, albo znajomosci, ktore w
          tym kraju tez sie licza. Ja nie mam nic z tych rzeczy, wiec z gory skazana na
          porazke.

    • asica74 Pytanie do Aniek 17.12.05, 00:19
      Napisalas, ze studia zdrozeje w przyszlym roku. Czy to jest to ogolna wytyczna,
      odnoszaca sie do wszystkich kierunkow na wszelakich collegach, czy tylko chodzi
      ci o te, ktore cie interesuja???
      • aniek133 Odpowiedz dla Aski 17.12.05, 00:33
        Niestety, wszystkie. Teraz roczne oplaty wynosily ok. 1100 (jakos tak, nawet
        niecale 1100), a od wrzesnia 3000, nie wiem , czy dokladnie tyle, czy troche
        ponad te kwote. I jestem tego , niestety, bardziej niz pewna. Dla wlasnej
        pewnosci, zapytaj bezposrednio na uczeli.
        wiem, ze nawet w Szkocji, gdzie dotychczas studia byly bezplatne (mam nadzieje,
        ze sie nie myle), wprowadzono oplaty.
        Rozniez moj college zmienil zasady i od stycznia musze placic za kursy. Szkoda,
        ze nie poinformowali o tym na poczatku roku, bo ja, wiedzac, ze jeden kurs jest
        bezplatny, wzielam drugi na uniwerku, za ktory musze placic. Od stycznia musze
        placic za obydwa....
      • jagienkaa Re: Pytanie do Aniek 17.12.05, 15:41
        ale uniwersytey drożeją tylko dla nowych studentów! od września 2006
        uniwersyetu mogą sobie rządać do 3000 funtów, sami sobie uzależniają. Ale dla
        studentów kontynuujących studia opłaty zostają coś koło 1200/semestr.
        • aniek133 Re: Pytanie do Aniek 17.12.05, 19:06
          Tak, Jagienka, masz racje. Podwyzki sa dla rozpoczynajacych studia.
    • hooanita Re: Powrót do Polski 17.12.05, 09:34
      Lubie to forum i tylko na tym sie udzielam poniewaz standardem jest ze TU
      WLASNIE ludzie sa optymistycznie nastawieni do zycia.

      To ze czasami dostaniesz tz. zj....ke od kolezanek to jest wpisane w ryzyko
      obcowania z tak roznorodnymi pogladami. Ale jest ciekawie.

      Mamy zime beda swieta wiec jest to ciezki okres dla nowych emigrantow (nowy mam
      na mysli tak okolo do 5 lat od przyjazdu)wlasnie w tym okresie najciezej
      znosimy zycie w nowej ojczyznie. Krotki dzien i tesknota za polskimi tradycjami
      biora gore.

      Jak czytam "aniek133" ma partnera ktory takze ma negatywne nastawienie do
      pobytu w UK. Tak wiec codzienne wasze rozmowy po pracy domyslam ze sa o tym jak
      wasi znajomi w Polsce swietnie sobie radza a jak zle jest tu w Anglii.

      Nie ma chyba nic gorszego jak dolowanie sie na wzajem. Popada sie wtedy w taka
      pulapke ze kazdy dzien jest coraz gorszy. Jedna z wad czlowieka jest to ze
      przyjmuje wlpyw innch na siebie.

      Mozna z tym walczyc ale mozna takze to wykorzystac na swoja korzysc.

      Ja czytajac to forum przyjelam sukcesy innych jako bodziec do dalszej walki.
      Takze bylam w wielkim dole psychicznym bez planow i wizji tu w UK ale dzieczyny
      ktore tu poznalam osiagnely wielki sukces na angielskiej ziemi i ja im teraz
      zazdroszcze. Dzieki nim wlasnie wiem ze to co ty piszesz to sa glupoty. To
      forum jest zdominowane przez kobiety w bardzo podobnym zawodzie ktory ty
      posiadasz. A one nie nazekaja tylko znakomicie sobie radza.

      Mysle ze powinnas znalezc sobie kolezanke (przyjaciela) ktora osiagnela tutaj
      sukces zawodowy aby ona mogla pomoc ci zbudowac sciezke kariery zawodowej w
      Anglii.

      A napewno musicie przestac sie na wzajem dolowac to prowadzi tylko do dzialania
      w afekcie.

      Powodzenia

      Ps. Ja aktualnie mam "jakies plany" ale jeszcze niedawno nawet "tych planow"
      nie mialam mysle wiec ze to juz jakis postep.
    • formaprzetrwalnikowa Re: Powrót do Polski 17.12.05, 18:31
      bardzo smutny wątek, aż nei weim, czy mi wypada się dopisać.
      NIE WRÓCĘ DO POLSKI.
      Nie mam po co wracać.
      Nie mam do czego wracać.
      I chyba nie mam do kogo.
      Tu jest mi dobrze. Prywatnie i zawodowo.
      Czuje, ze rozwijam skrzydła: mam super pracę o ktorej w polsce mogłam sobie
      pomarzyć, mam widoki na pracę, o jakiej marzyłam; realizuje marzenia z
      głębokiego dzieciństwa i jeszcze niejedno zrealizuje.
      Moj Ukochany - polak, ma na razie trochę trudniej. Ale też realizuje swoje
      marzenia.
      niektóre z tych rzeczy byłby możliwe w polsce, ale cena jaką trzeba by zapłacić
      była nie do zniesienia.
      Dlatego jesteśmy tutaj.
      Anglice mają fajne przysłowie: While there's life - there's hope.
      Pod warunkiem, że się CHCE.
      Powodzenia gdziekolwiek się znajdziecie.
      No, chyba, ze 'grass is always greener on the other side of the fence' ;)
      • aniek133 Re: Powrót do Polski 17.12.05, 18:39
        Czasem mysle, ze gdybym nie miala do czego wracac to byloby mi latwiej.... Wiec
        moze to nawet dobrze, ze nie masz do czego - jeden zyciowy dylemat mniej :)
        • formaprzetrwalnikowa Re: Powrót do Polski 17.12.05, 18:43
          wiesz, aniek: to, ze nie mam do czego wracac, to moja zasługa ;) sprzedałam
          mieszkanie, spaliłam mosty w pracy (bo srodowisko jest tak zazdrosne, ze nie ma
          powrotu), wszytskie graty przyjechały tutaj.
          tylko przyjaciół trochę żal, chociaz świat coraz mniejszy
          • aniek133 Re: Powrót do Polski 17.12.05, 18:46
            No, wlasnie... a ja wlasnie w Polsce mialabym szanse wreszcie po ludzku
            mieszkac, miec prace odpowiednia do kwalifikacji, wiec tak trudno mi sie
            pogodzic z tym wszystkim tutaj.... Zawsze zmiana z lepszego na gorsze (w tym
            momencie) jest trudna do zniesienia....
    • aitee Re: Powrót do Polski 18.12.05, 21:47
      Aniek, przeczytałam cały wątek i kiedy przeczytałam, że w Polsce masz szansę
      mieszkać po ludzku, mieć pracę odpowiednią do wykształcenia i będziesz cię
      czuła tam lepiej to mam tylko jedno pytanie:
      - Dlaczego tu przyjechałaś?
      Miałam w Polsce podobną sytuację i przyjechałam tu jedynie dlatego, że wyszłam
      za Brytyjczyka. I znałam dobrze angielski, więc siłą rzeczy mnie łatwiej tu się
      odnaleźć niż mojemu mężowi w Polsce.
      Rozumiem ludzi, którzy w Polsce nie mają NIC i tu przyjeżdżają jak do ziemi
      obiecanej. Ale kompletnie nie potrafię zrozumieć powodów emigracji (nawet
      czasowej) osób w sytuacji podobnej do twojej. Na co liczyliście? Jakie
      mieliście nadzieje? Co wami kierowało?
      • aniek133 Re: Powrót do Polski 18.12.05, 22:15
        Dlaczego? Dobre pytanie :) Na pewno nie ze wzgledow ekonomicznych, bo od
        poczatku mialam tu, ze tak powiem, gorsza niz w Polsce sytuacje. Nie stac mnie
        na wiele rzeczy, banalnych moze, ale zawsze (na kosmetyczke, na fryzjera, na
        aerobik). Nie mowiac juz o brakach innego rodzaju, jak brak przyjaciol, na
        przyklad.
        Przyjechalam tu do mojego chlopaka, ktory zaczynal prace w swojej firmie od
        najgorszego stanowiska i obecnie ma najwyzsze, na jakie moze liczyc (co nie
        przeklada sie, niestety, na warunki finansowe). Wiesz.. on byl w takim
        momencie, kiedy odbijal sie od dna, jesli tak to moge nazwac. W momencie, kiedy
        zaczynal sobie pozwalac na wzglednie normalne zycie (nie wiem, czy osoby, ktore
        przyjechaly tu na zupelnie innej zasadzie rozumieja, co mam na mysli). W tamtym
        momencie szkoda bylo mu tego rzucic, tym bardziej, ze i sytuacja stawala sie
        lepsza - wejscie Polski do UE. Chcielismy byc razem, wiec przyjechalam.
        Na co liczylam? Na to, ze moze wreszcie naucze sie angielskiego, bo jakos
        zawsze mnie ten jezyk omijal :)
        Na co jeszcze liczylam? Ze poznam inny swiat, nowa kulture, ludzi...
        Byl taki moment, kiedy pomyslalam, ze moze w tym kraju byloby nam lepiej zyc,
        ale... To juz opisalam wyzej.

        Wiesz, my nie nalezymy do tych, co wyjezdzaja z kraju majac nadzieje na
        pieniadze lecace z drzew zamiast lisci, pod ktorym lezymy do gory brzuchem...
        Troszke przebija z Twojego postu taki podtekst. Obserwujac Polakow w UK, trudno
        mi sie nawet dziwic, ze moglas tak pomyslec....
        To nie byl moj pierwszy wyjazd na Zachod, wiec mniej wiecej wiedzialam, czego
        sie spodziewac (no, tylko nie przewidzialam, ze tu tak brudno, ale to juz bylo
        w innym watku).

      • 101krotka Re: Powrót do Polski 24.12.05, 02:02
        Ale kompletnie nie potrafię zrozumieć powodów emigracji (nawet
        > czasowej) osób w sytuacji podobnej do twojej. Na co liczyliście? Jakie
        > mieliście nadzieje? Co wami kierowało?
        aitee,w zyciu spotykaja nas przerozne sytuacje i nostwo rzeczy sie
        komplikuje.to,co dla ciebie z boku moze wydac sie bezsensem dla kogos ten sens
        ma.czasami trudo wszystkim wokol tlumaczyc cala swoja sytuacje i dlaczego
        wlasnie postepujesz tak jak postepujesz.
        ja przyjechalam tutaj pare lat temu,tez nie ze wzgledow ekonomicznych ale
        bardziej "ciekawskich" poniewaz studiowalam jezyk tego kraju a tak naprawde w
        zadnym anglojezycznym kraju jeszcze nie bylam.wszystko to,co mie tu spotkalo i
        co sie wydarzylo (a rzecz jasna nie sposob wszystkiego w jednym poscie opisac)
        sprawilo ze zostalam.tez nie praccowalam w swoim zawodzie ale teraz dokladam
        wszelkich staran zebym jednak dostala prace jaka chce.przeszlam pzrez wiele i
        moze mnostwo moich znajomych sie dziwi ze ja tu wciaz jestem zamiast uwic sobie
        bezpieczne gniazdko w Polsce.tylko,ze wlasnie,oprocz mnie wchodza jeszcze w
        rachube inne osoby,inne za i przeciw.pomimo wszystko widze i czuje ze jestesmy
        w stanie wiecej osiagnac tutaj.
        aniek,rozumiem jak najbardziej twoja postawe i to co czujesz.widze tez ze
        strasznie walczysz ze swoimi myslami i decyzjami.cokolwiek postanowisz,staraj
        sie wierzyc w trafnosc swojej decyzji i nie mysl o tym kto by zrobil co na
        twoim miejscu.bo twoja sytuacja i twoja osoba sa niepowtarzalne i tylko ty tak
        naprawde wiesz czego chcesz i co jest najlepsze dla ciebie samej.czasami ludzie
        doradzaja to i owo,porownuja sytuacje,tylko ze one maja sie do siebie jak piesc
        do nosa.jesli masz jeszcze sile do walki to walcz,moze przeprowadz sie
        gdzies,gdzie jest bardziej "foreigner-friendly" i gdzie mialabys wieksza szanse
        na zdobycie pracy takiej,jaka chcesz.mysle ze tutaj,w londynie,dostalabys TA
        prace i jest wielu Polakow ktorzy to wykonuja.ach,zaczynam doradzac a tak
        naprawde sama musisz zadecydowac:)
        tak czy siak trzymam kciuki za ciebie i wierze ze bedzie dobrze:)
    • neeki Re: Powrót do Polski 18.12.05, 22:04
      wiesz co ja tak sobie mysle nad czym Ty sie jeszcze zastanawiasz ?
      z Twoich postow wynika ze i ty i twoj facet chcecie wracac. ze mozecie sobie w
      polsce ulozyc zycie. to po co bedziesz siedziec w uk ? zeby caly czas sie uzerac
      ? znosic kolejne odmowy ?
      powinnas zrobic bilans. jesli wiesz co jest dla ciebie lepsze i ta opcja jest
      powrot do polski to wracaj. po co masz czytac historyjki - a mnie sie udalo bla
      bla bla. ludzie maja rozne sytuacje, ale wiadomo ze ktos kto ma meza anglika,
      swietna znajomosc angielskiego to chyba nawet nie wie o czym piszesz.
      nie daj sobie wmowic ze to porazka. przyjechalas, zobaczylas, nie podobalo ci
      sie to jedz do domu. ukladaj sobie zycie gdzie bedziesz u siebie, gdzie bedziesz
      kims bo masz wyksztalcenie i wiedze. ja chcialabym moc wrocic, ale moja
      sytuacja nie jest taka prosta i poki co nie mam po co do polski wracac.
      a wy dziewczyny ktore macie mezow anglikow nie macie pojecia chyba o czym
      piszecie. wierzcie mi nie macie pojecia co to znaczy byc para obcokrajowcow
      ktora mieszka w tym kraju i ciagle sie musi gdzies dobijac. pracowac za marne
      pieniadze, wynajmowac jakis gowniany pokoj. i to ciagle ze swiadomoscia ze ten
      durny angol ktory jest twoim szefem nie ma polowy twojej inteligencji,
      wyksztalcenia czy kwalifikacji. jednym z klientow u nas w sklepie jest angol
      pracujacy w City, ktory nawet uniwerku w zyciu nie widzial. smiac mi sie chce.
      albo moze i nie.
      coz aniek moja rada to podjac decyzje i sie jej trzymac. powodzenia :)
      • natalia.brzeska Re: Powrót do Polski 18.12.05, 22:15
        neeki napisała:


        > a wy dziewczyny ktore macie mezow anglikow nie macie pojecia chyba o czym
        > piszecie. wierzcie mi nie macie pojecia co to znaczy byc para obcokrajowcow
        > ktora mieszka w tym kraju i ciagle sie musi gdzies dobijac. pracowac za marne
        > pieniadze, wynajmowac jakis gowniany pokoj. i to ciagle ze swiadomoscia ze ten
        > durny angol ktory jest twoim szefem nie ma polowy twojej inteligencji,
        > wyksztalcenia czy kwalifikacji.

        Po pierwsze, ubliżyłas wielu dziewczynom, które mają partnerów/mężów Anglików.
        Nie rozumiem dlaczego wszystkim Polkom, które NIE MAJĄ mężów. chłopaków
        Anglików wydaje się, że życie jest o wiele prostrze/bardziej różowe, gdy się
        takowego ma?

        Po drugie, uważam, ze same zasłużyłyście sobie na takie traktowanie. Póki same
        będziecie uważały się za obywateli drugiej kategorii tak właśnie będziecei
        traktowane. Musicie najpierw pozbyć się wszystkich kompleksów, aby odnieść
        jakikolwiek sukces.

        A po trzecie: mój brat sam pojechał do Anglii, jeszcze gdy nie byliśmy w Unii,
        więc sprawa z pracą była trochę trudniejsza niż teraz. Nigdy nie był traktowany
        inaczej niż Anglik, gdyż sobie po prostu na to nie pozwolił. Nigdy też nie
        wynajmował "gównianego pokoju", gdyż można mieszkac/żyć lepiej i od razu
        wynajął mieszkanie (mieszkał sam).
        Po roku kupił własny dom, dojechała jego dziewczyna, która też dostała normalną
        pracę, za normalne (a nawet "ponad normalne" pieniądza). Mój brat pracuje tam,
        gdzie mój chłopak (Anglik) na tych samych stanowiskach. Nie zarabia mniej
        (podejrzewam nawet, ze zarabia więcej, gdyż ma większy tupet od mojego chłopaka
        i potrafi wprost szefowi powiedzieć: "I want more money"). Nie jest traktowany
        gorzej od innych Anglików, gdyż jak już napisałam - nie pozwala sobie na to!!!

        Aniek, jeśli Twój chłopak jest wykorzystywany w pracy, to dzieje się tak, że
        sam się na to godzi. Jest w Anglii prawo, które jest bardzo szanowane, a
        szczególnie jeśli chodzi o prawa pracownicze, equality itp.

        • fedorka Re: Powrót do Polski 18.12.05, 22:28
          natalia.brzeska napisała:

          > Nie rozumiem dlaczego wszystkim Polkom, które NIE MAJĄ mężów. chłopaków
          > Anglików wydaje się, że życie jest o wiele prostrze/bardziej różowe, gdy się
          > takowego ma?
          >

          czy aby na pewno wszystkim???
          Nie odpowiadają Tobie uogólnienia Neeki, a sama uogólniasz. Mój mąż jest
          Polakiem, ma dobrą pracę (ja jeszcze cały czas szukam), nie czuje sie
          obywatelem drugiej kategorii i wcale nie uważam że dziewczyny, mające partnerów
          Anglików mają łatwiejsze życie. Są po prostu w innej sytuacji
          • natalia.brzeska Re: Powrót do Polski 18.12.05, 22:34

        • aniek133 Re: Powrót do Polski 18.12.05, 22:37
          Natalia, czasem latwo mowic... Nawet, jesli ma sie po czesci racje....

          o tym, dlaczego zonom/partnerkom Anglikow jest latwiej (nikt nie twierdzi, ze
          rozowo, ale na pewno latwiej), juz bylo, ale powtorze. Bo bycie Anglikiem
          oznacza lepsza prace, a samym dziewczynom wtopienie sie w angielskie
          spoleczenstwo, kulture itp. Wiec chocby ze wzgledow psychologicznych..... Ale
          nie ma sie o co spierac, bo sytuacje sa rozne.
          W kazdym razie, Ty, masz male szanse na to, zeby pewne rzeczy zrozumiec, bo Ty
          nie jestes postrzegana tutaj jako obcokrajowiec. Nie chce Cie tym stwierdzeniem
          obrazic, ale taka jest prawda.

          "Zasluzylyscie sobie na takie traktowanie". A czym dokladnie, jesli mozna
          wiedziec? Tym chyba, ze urodzilam sie w Polsce i tam wyksztalcilam (za wlasne
          zreszta pieniadze, zeby nikt nie powiedzial, ze Polska mnie wyksztalcila, a ja
          ucieklam!)......

          Nie jestem idealem i trudno, zebym miala o sobie tak wysokie mniemanie, zeby
          nie miec kompleksow...

          Twoj brat to zupelnie inna kategoria, wiec prosze - nie porownuj.... Nie kazdy
          dostal od losu takie same szanse i mial takie same mozliwosci. Troche nie na
          miejscu jest takie porownanie.

          > Aniek, jeśli Twój chłopak jest wykorzystywany w pracy, to dzieje się tak, że
          > sam się na to godzi. Jest w Anglii prawo, które jest bardzo szanowane, a
          > szczególnie jeśli chodzi o prawa pracownicze, equality itp.

          Latwo powiedziec..... myslisz, ze ja mu o tym nie wspominam? Problem w tym, ze
          on pracuje na specjalistycznym stanowisku, do ktorego nie ma angielskich
          uprawnien (ma polskie techniczne wyksztalcenie), wiec zadna porzadna firma go
          nie przyjmie. Tylko tu, gdzie pracuje , moze robic to, co lubi i co umie... A
          poniewaz pracuje 300 godzin w miesicacu, jak latwo policzyc, nie ma szansy na
          jakikolwiek kurs czy przekwalifikowanie sie. I kolko sie zamyka.


          • aitee Re: Powrót do Polski 18.12.05, 23:55
            No to żeby nie było że podteksty czy że życie z mężem Anglikiem jest różowe ;)
            W Polsce mam skończone studia, pracowałam w banku jako asystentka szefa (po
            dwóch latach bez pracy a pracę dostałam po znajomości). Mieszkałam z rodziną i
            żyło mi się super. Żadnych rachunków, żadnych zmartwień. Poznałam mojego męża
            internetowo. Miałam wtedy prawie 31 lat on 23. Rzucił studia prawnicze po roku,
            pracował jako sprzedawca telefonów. Marne grosze w mieście takim jak moje.
            Wynajmował pokój ze studentami. Postanowiliśmy się pobrać po 10 miesiącach
            znajomości. Zrobiliśmy to. Przyjechałam do UK z 1000 funtów oszczędności. Jego
            rodzice kupili dom do wynajmowania studentom, my mogliśmy mieszkać na strychu
            za czynsz za jedną osobę i udział w rachunkach. Ale po roku mieszkanie ze
            studentami (Grekiem i Srilańczykiem) zaczęło bardzo kolidować ze sprawami
            małżeńskimi. Ja w międzyczasie zachorowałam na astmę i praktycznie cały ten
            czas zajęło mi dochodzenie do stanu używalności, tak że mogłam wychodzić na
            dwór bez duszenia się, wchodzić po schodach itp. Studenci się wynieśli a my
            musieliśmy pokrywać cały czynsz i całość rachunków. Oczywiście czynsz w
            porównaniu do londyńskich jest żaden - 350 funtów. Tyle, że pracował jedynie
            mój mąż i zarabiał 10 tys rocznie, czyli jakieś 650 funtów miesięcznie. Ja
            szukałam pracy. I tu problem. Bo mam skończone studia pedagogiczne a żadnego
            doświadczenia w tym kierunku. Mam doświadczenie w innych sprawach ale nie
            poparte żadnym papierkiem. A Derby to kwitnące bezrobocie. I maleńkie zarobki.
            Nie dla Polaków, ale dla wszystkich. Zaszłam w ciążę (czas i pora, bo zaczęłam
            być po trzydziestce). Poroniłam. Wtedy postanowiliśmy, że będziemy jeść suchy
            chleb, ale na następną ciąże będę dmuchać i chuchać a donoszę (w ciążę zaszłam
            po długich staraniach i po bardzo niekorzystnych prognozach warunków męża). I
            tak się stało. Nie poszłam do pracy fizycznej, bo tylko taką mogłam dostać.
            Siedziałam w domu. Urodziła się Emma, u mnie zaczęła się depresja. Ponieważ po
            urodzeniu Emmy nasze dochody wzrosły (z racji tzw. benefitów-sritów ;))
            postanowiliśmy zacząć starać się o drugie dziecko (ja mam 35 lat).
            Nastawialiśmy się na lata starań a tu niespodzianka - udało się od razu... No,
            ale chcieliśmy mieć dwójkę ;) Jakoś sobie poradzimy...Rodzę za 7 tygodni...
            Kiedy Emma skończyła 16 miesięcy nagle zrozumieliśmy, że nie da rady tak dalej
            żyć. Za grosze, z ciągłym poniżeniem, z ciągłym napastowaniem nas przez
            teściową, że TYLE ich kosztujemy (naprawdę trudno jest popłacić np. zimowe
            rachunki i czynsz i nadal mieć co jeść. John postanowił wrócić na studia
            prawnicze (czyli zacząć je od początku, tym razem part time). Ja postanowiłam
            zrobić Access Course by w przyszłym roku iść tutaj na studia (nie mam żadnego z
            przedmiotów maturalnych wymaganych przy tego typu studiach). Wszystko zaczęło
            się układać. Mój kurs jest bezpłatny, fundacja pokrywa połowę kosztów żłobka
            dla Emki. Za studia Johna nie płacimy z racji niskich dochodów i Housing
            Benefit (minimalnego). Swiat zaczął być bardziej różowy...
            I co? Koniec listopada, mój mąż szuka lepiej płatnej pracy. I zostaje
            zwolniony. Bo szef w długach.
            Jest koniec grudnia, mamy 20 miesięczną córkę, rachunki, za 7 tygodni rodzę
            drugie dziecko. Nie mamy żadnych dochodów.
            Złożyliśmy podanie o Jobseeker Allowance, by przetrwać czas, kiedy John szuka
            pracy. Nie dostaliśmy jeszcze nic, bo ląćzność między byłym szefem Johna a
            urzędem pracy nawala (okres przedświąteczny). Zabrali nam Working Tax, bo nie
            płacimy Tax, jako że nie pracujemy. Zabrali Housing Benefit, bo nie mają
            podstaw do naliczenia ILE nam się należy. O ile się należy.
            I co? Wystarczająco różowo? ;)
            Aniek, żadnych podtekstów w moim poprzednim poście nie było. Tylko ciekawość.
            • aniek133 Re: Powrót do Polski 19.12.05, 00:36
              Wiesz, co sobie pomyslalam po przeczytaniu Twojego postu? Ze zycie jest czasami
              tak cholernie okrutne i tak beznadziejne, ze az sie zyc nie chce!
              Pozytywne jest chyba tylko to, ze cos sie zaczyna dziac i idzie w kierunku
              lepszego. Trzymam kciuki za powodzenie!

              Dobra, rozumiem, ze ciekawosc, a nie podteksty :) Tylko to "Na co liczyliście?
              Jakie mieliście nadzieje? Co wami kierowało?" jakos tak napastliwie zabrzmialo,
              albo przynajmniej ja to tak odebralam. Wiesz, jak to jest z odczytywnaiem
              intencji przez internet :)

              Przy okazji tlumacze siebie, ze nie ja napisalam, ze zycie z Anglikiem jest
              rozowe, tylko, ze uwarunkowania sa inne. Wiem, ze sa rozne sytuacje, ale
              generalnie Polkom z Anglikiem powodzi sie lepiej i tego nie da sie ukryc. Tylko
              niech sie nikt nie oburza, bo nie pisze tego przez zazdrosc. Ja tam mam mojego
              Polaka i nie zamienilabym Go na zadnego Anglika, nawet najlepszego i
              najbogatszego wsrod Anglikow ;))

              Aitee, dziwi mnie tylko jedna rzecz.... Wybacz, ze to napisze, ale ja jestem
              taka rozsadna i przewidujaca, ze nie potafie sobie siebie wyobrazic... Naprawde
              mnie dziwi, ze w Waszej sytuacji zdecydowaliscie sie na dwojke dzieci.....

              Zycze Wam jak najlepiej, a Tobie szybkiego porodu - podziwiam za odwage, bo ja
              chyba jestem tchorzem! :)
              • aitee Re: Powrót do Polski 19.12.05, 10:40
                Wiesz, jak zaszłam w drugą ciążę John pracował. Nie podjęlibyśmy takiej decyzji
                bez pracy... W pierwszej ciąży też. I miał obiecaną super podwyżkę, której
                nigdy nie dostał...
                Problem głównie w tym, że ja mam tyle lat ile mam i z roku na rok jestem
                starsza. Pech chciał, że spotkałam swojego męża tak późno...
        • neeki Re: Powrót do Polski 18.12.05, 22:44
          nie mow mi na co zaluzylam dobrze ?
          i jestes naiwna piszac o equality itd. tak ci sie wydaje ? coz taka jest prawda
          ze czasami czlowiek jest wykorzystywany bo nie ma gdzie pojsc i wie ze jak sie
          postawi to mu moga podziekowac i co wtedy ? i wtedy sie wlasnie okazuje ze jak
          masz chlopaka, meza anglika ktory jest u siebie, ma tu rodzine, dom i oparcie to
          zawsze ci moze pomoc podczas gdy jak jestes sama albo z osoba w podobnej jak ty
          sytuacji to sobie mozesz nagwizdac.
          nie musze wynajmowac pokoju ? No wybacz jezeli mnie nie stac na mieszkanie to
          chyba musze. to wspaniale ze twoj brat wynajal od razu mieszkanie, widocznie
          mial skads na to kase , bo ja nie mam.
          i nie czuje sie osoba drugiej kategorii. ale zdaje sobie sprawe z ograniczen, z
          tego ze to mim wszystko nie jest moj kraj i z tego ze polak nie jest wielka
          konkurekcja dla tej rzeszy anglikow a takze innych native speakers ktorzy
          przyjezdzaja tu z calego swiata. moze poza londynem jest troche latwiej.
          nikomu nie ulizam po prostu stwierdzam ze nie wiecie o czym piszecie. bo macie
          inne realia. to tak jakby osoba za szczesliwej rodziny probowala doradzac komus
          kto sie przewinal przez tuzin sierocincow. po prostu inne realia
      • aniek133 Re: Powrót do Polski 18.12.05, 22:25
        Neeki, dziekuje za to, co napisalas, ale... To chyba nie jest tak do konca.
        Dziewczyny naprawde staraja sie pomoc, chociaz moze nie do konca potrafia
        czasem zrozumiec to nasze upokorzenie byciem obcokrajowcem (bo byciem zona
        Anglika to jednak cos odmiennego). Do konca zycia nie zapomne, jak ta kobieta
        mi powiedziala, ze "is ashamed", zebym ja z moimi kwalifikacjami szukala pracy
        jako lunchtime supervisor assistent....
        Ale coz... Nawet juz sie nie dziwie - w kazdym kraju obcokrajowcy bede na
        ostatnim miejscu. Czegoz oczekiwac?
        Gdybym nie myslala perspektywicznie to juz by mnie pewnie tutaj nie bylo, ale
        wciaz mam jakas mala nadzieje, ze cos sie odmieni (moja realnie myslaca czesc
        mozgu raczej w to nie wierzy). Wiem, ze - jak to juz wielokrotnie zostalo
        powiedziane - ze tutaj mam perspektywy (jak chocby zycie w normalnym kraju).
        Teraz jest nienajlepiej i tak pewnie byloby przez najblizsze pare lat, a moze
        dopiero pozniej.... Ale ja chyba nie mam tyle sily i cierpliwosci, a ponadto
        dosyc tych upokorzen.
        Chce tu jeszcze troche pobyc, zeby lepiej sie nauczyc angielskiego, a co sie w
        tym czasie okaze - zobaczymy. W kazdym razie wizja powrotu wydaje sie obecnie
        jak najbardziej realna.
        • basiaj79 Re: Powrót do Polski 19.12.05, 00:22
          Aniek, zeby dac Tobie jakos nadzieje, i wszystkim innym osobom szukajacym prace
          w szkolnictwie, moge dac przyklad mojej siostry, ktora przyjechala do Uk 3
          miesiace temu, do tej pory pracowala w hotelu jako housekeeper, a od 4 stycznia
          zaczyna prace jako nursery nurse w przedszkolu akademickim! W Polsce skonczyla
          pedagogike, w Anglii nigdy nie chodzila na zadne kusy, nie ma nostryfikowane
          dyplomu, a jezykowo jest na poziomie FCE. Ale nigdy nie zwatpila, ze sie jej
          uda!:)
          • aniek133 Re: Powrót do Polski 19.12.05, 00:43
            Optymistycznych przypadkow nigdy za wiele :) Dzieki, Basiu :)
            I zycz siostrze powodzenia w nowej pracy :)


    • princessjobaggy Re: Powrót do Polski 19.12.05, 00:23
      Czytam i czytam te Wasze posty, dyskusja sie rozrasta, a ja tak naprawde juz
      sama nie rozumiem o co w niej chodzi. Ciagle przekonywanie innych jak jest w
      Anglii zle tym, ktorzy nie maja brytyjskich partnerow. Przekonywanie innych
      przez tych, ktorzy maja brytjskich partnerow, ze wcale nie musi byc rozowo. I
      tak bez konca mozna.

      Kazdy ma inne zycie. Zwalanie swoich niepowodzen na bycie obcokrajowcem jest
      dla mnie nieporozumieniem. Aniek, jestes jednym z milionow obcokrajowcow w
      Anglii. Jednym sie udaje, innym nie. Nie za bardzo rozumiem jaki cel ma
      drazenie i analizowanie tej sytuacji.

      Piszesz, ze postanowilas wrocic do Polski. Ok, rozumiem Twoj punkt widzenia,
      nie czujesz sie spelniona. Nie odezwal sie nikt, kto ma podobne plany, ale nie
      oskarzaj pozostlaych o brak empatii. Kilka osob starala sie uswiadomic Ci, ze
      te powody, ktore wymieniasz nie u wszystkich musza rownac sie niepowodzeniu.

      Chodzi Ci o to, zeby Cie namowic do pozostania? Czy o to, zeby poprzec Twa
      decyzje o powrocie do Polski? Zgubilam sie, szczerze mowiac...
      • aniek133 Re: Powrót do Polski 19.12.05, 00:49
        Po co?
        Zaczynaja mnie dziwic dzisiaj niektore wypowiedzi, jak np, ta, zeby samemu
        wszystkiego sobie szukac na google albo po co w ogole ciagniesz temat?

        Moze po to, zeby posluchac roznych historii, znalezc kogos, kto ma podobne
        plany, dowiedziec sie, ze moze byc gorzej - po prostu, zeby porozmawiac, bo
        chyba po to sa prowadzone dyskusje i w tym celu powstaly fora internetowe.

        Chyba troche skrajnie odbierasz niektore wypowiedzi, ale masz do tego prawo.
        Tak samo jak inni maja prawo rozmawiac i podawac przyklady do woli :)
        • jennifer_e Re: Powrót do Polski 19.12.05, 12:33
          Pamiętacie "Biały" Kieślowskiego?
          Główny bohater bardzo kocha swoją piękną żonę, Francuzkę. Biorą ślub i przenoszą się do Francji. Jednak okazuje się, że tam on "nie może", opada go impotencja. Biorą rozwód i on wraca do Polski. Podstępem zwabia byłą żonę do Polski, aby udowodnić jej, że impotentem jest tylko na francuskiej ziemi i przypomnieć jej jak fantastycznym kochankiem jest w Polsce.

          W ciągu 7 lat mojej emigracji często myślałam o tym filmie. I często zastanawiałam się czy rzeczywiście jest tak, że każdy z nas ma "swoje miejsce" na tej ziemi.

          Mam prawie męża Anglika, mówię biegle po angielsku, zrobiłam tutaj niezłą karierę. Ale wierzcie mi, to naprawdę nie jest wszystko.
          Do Polski raczej nie wrócę, ale wiem napewno, że nie zostaniemy tutaj dłużej niż to konieczne.
          Mimo tego iż wielu moich znajomych, jak i ja sama uważam, że mi się udało. Ale po dłuższym pobycie tutaj przekonałam się, że nie jest to "moje miejsce".
          Nie jest to miasto, kraj, w którym chcę wić swoje gniazdo.
          Z jakich powodów to już mniej istotne.

          Kiedyś też myślałam, że powrót do Polski oznaczałby porażkę. Że nie potrafiłam się zaasymilować, że mi się nie udało czy co tam jeszcze wymyśliłyby sąsiadki czy koleżanki. Teraz wiem, że zostanie tutaj wbrew sobie byłoby jeszcze większą głupotą. Teraz wiem, że zostanie tutaj tylko dlatego, że wszyscy tu przyjeżdżają a ci co zostają w PL im zazdroszczą jest bez sensu.

          Każdy z nas jest inny, każdemu do szczęścia potrzebne jest coś innego. Jedni żyją pulsem miasta i nie potrafią znieść dnia na wsi. Inni wybierają Kazakhstan i żyją szczęśliwi z dala od cywilizacji. Jedni nadają się na emigrantów i dobrze znoszą przesadzanie, inni potrzebują korzeni i wiecznie tęsknią. Są też tacy, którzy uważają, że nie ważne gdzie jesteś, bo wszędzie zabierasz SIEBIE.

          Najważniejsze to odnaleźć to, co będzie szczęściem dla CIEBIE i za tym podążać nie oglądając się na innych.
          I właśnie tego Tobie Aniek życzę ;)
        • princessjobaggy Re: Powrót do Polski 19.12.05, 23:40
          aniek133 napisała:

          > Po co?
          > Zaczynaja mnie dziwic dzisiaj niektore wypowiedzi, jak np, ta, zeby samemu
          > wszystkiego sobie szukac na google albo po co w ogole ciagniesz temat?
          >
          > Chyba troche skrajnie odbierasz niektore wypowiedzi, ale masz do tego prawo.

          Aniek, chyba raczej Ty odbierasz niektore wypowiedzi, w tym moja, zbyt
          skrajnie. Moje pytania 'Po co?' byly naprawde tylko pytaniami, a nie pytanio-
          wykrzyknikami: 'Po co???!!!'. Niestety internet ma to do siebie, ze nie da sie
          napisac dokladnie co sie mialo na mysli. Ja tylko zapytalam, bez zadnych
          podtekstow. Chcialam po prostu wiedziec czy namawianie Cie do pozostania bedzie
          mialo jakikolwiek sens, czy tez decyzja juz na 100% zapadla.

          Pozdrawiam (bez podtekstow;)).
Inne wątki na temat:

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się

Nie pamiętasz hasła lub ?

Nakarm Pajacyka