emdziejka
31.07.06, 21:20
przypomniałam sobie ostatnio Błękitny Zamek (mam wydanie jakieś nowe - z
Valancy). i tak sobie pomyślałam, że to musiała być odważna książka w tamtych
czasach. O pannie z dobrego domu, która ucieka z domu, pracuje jako pomoc
domowa przy niemoralnie prowadzącej się dziewczynie, a następnie wychodzi za
mąż za kryminalistę.
Uwaga - dalej zdradzam treść, więc ci, którzy nie czytali, niech się
zastanowią :)))
oczywiście, wszystko kończy się pomyślnie, jeśli chodzi o obyczaje i stosunki
klasowe (edward okazał się znakomitą 'partią') i takie cukrowe zakończenie
można chyba odczytać jako ustepstwo LMM na rzecz purytańskich czytelników.
ale czy to nie zbyt duże ustępstwo? czy musiało być aż TAK cukrowo (nie dość,
że milioner, to jeszcze John Foster w jednym). Czy LMM nie mogła uczynić
Edwarda nieco mniej idealnym, za to bardziej realnym? wówczas piękne
przesłanie ksiazki - żeby nie oceniać ludzi po pozorach byłoby czytelniejsze.