Dodaj do ulubionych

o Błękitnym Zamku -część II

31.07.06, 21:20
przypomniałam sobie ostatnio Błękitny Zamek (mam wydanie jakieś nowe - z
Valancy). i tak sobie pomyślałam, że to musiała być odważna książka w tamtych
czasach. O pannie z dobrego domu, która ucieka z domu, pracuje jako pomoc
domowa przy niemoralnie prowadzącej się dziewczynie, a następnie wychodzi za
mąż za kryminalistę.
Uwaga - dalej zdradzam treść, więc ci, którzy nie czytali, niech się
zastanowią :)))
oczywiście, wszystko kończy się pomyślnie, jeśli chodzi o obyczaje i stosunki
klasowe (edward okazał się znakomitą 'partią') i takie cukrowe zakończenie
można chyba odczytać jako ustepstwo LMM na rzecz purytańskich czytelników.
ale czy to nie zbyt duże ustępstwo? czy musiało być aż TAK cukrowo (nie dość,
że milioner, to jeszcze John Foster w jednym). Czy LMM nie mogła uczynić
Edwarda nieco mniej idealnym, za to bardziej realnym? wówczas piękne
przesłanie ksiazki - żeby nie oceniać ludzi po pozorach byłoby czytelniejsze.
Obserwuj wątek
    • icegirl Re: o Błękitnym Zamku -część II 31.07.06, 21:23
      Dla mnie zaskoczenie było zaskakujące. Poniekąd było cukrowe, ale zauważcie, że
      niemoralne prowadzenie się Joanny/Valancy dało taki efekt :)
      • emdziejka Re: o Błękitnym Zamku -część II 31.07.06, 21:30
        no owszem, wynagrodzone, tylko, że nie wynagrodzone miłością i szczęściem i
        koniec, ale jeszcze pieniędzmi i posiadaniem ukochanego pisarza na własność.dla
        mnie to przesada takie lawinowe dobrodziejstwo.
        • biljana Re: o Błękitnym Zamku -część II 31.07.06, 21:49
          bardzo ciekawy wątek.
          ale ad rem: zwroccie uwage na konwencje ksiazek Lucy. Moim zdaniem zgodnie z
          konwencja musialo byc takie idealne zakonczenie. poza tym, gdyby edward okazal
          sie np. po prostu kochajacym fajnym facetem ale np. zwyklym mechanikiem, to w
          tamtych czasach byloby nie do pomyslenia. za duzo nawet dla lucy! za duzo
          oczekujemy patrzac na te ksiazke z perspektywy XXI wieku.
          a z reszta spojzcie na locy samej Lucy! co ona wybrala? malzenstwo z rozsadku z
          czlowiekiem odpowiedniego pochodzenia.
          • mela54 Re: o Błękitnym Zamku -część II 31.07.06, 22:47
            Zgadzam się z bibljaną - Montgomery już taki miała styl i to zakończenie bardzo
            do niej pasuje, bo wszystko ma doskonałe wyjaśnienie i... no cóż, jest idealne.
            Ale nie powiedziałabym, że, jak ktoś wcześniej napisał, Joanna prowadziła się
            niemoralnie, bo przecież wszystko odbywało się po bożemu - był ślub itd...To
            tylko jej rodzina robiła z niej monstrum, a nie wiem, czy inni współcześni
            Montgomery byliby takim postępowaniem zgorszeni. Autorka w osobach z rodziny
            Joanny wyśmiewała wady swoich znajomych i nie sądzę, że ktoś przyznałby się do
            nich, a zrobiłby tak krytykując postępowanie Joanny.
            • ab7777 Re: o Błękitnym Zamku -część II 01.08.06, 00:10
              na pewno szokujące było dla rodziny Joanny ,w koncu uciekla z mężczyzną o
              niejasnej przeszlosci ,o ktorym wszyscy plotkowali ,a podwojnie szokujace bylo
              to ,ze uciekla właśnie osoba jej pokroju -nieskazitelna wydawałoby
              sie ,nudna ,niesmiala panna.Wieluuznalo ją za wariatkę;).Zakonczenie -fakt
              troszke przeslodzone,John Foster by wystarczyl;) ale czy mimo wszystko nie
              niesie za soba jakiegos przesłania? kiedys przeczytalam
              takie zdanie ,jesli naprawde chcesz poczuc smak zycia wyobraż sobie ,ze masz
              przed soba rok życia i przeżyj je jak chcesz -czyli bez ograniczeń.No i kto by
              sie na to zdobył?;)
              • mela54 Re: o Błękitnym Zamku -część II 01.08.06, 02:16
                Trudno wyobrazić sobie taką sytuację, że zostaje komuś rok życia, ale myślę, że
                niektore osoby załamałyby się. Joanna wykorzystała okazję i postanowiła spalić
                za sobą wszystkie mosty. Ale widzicie co to były za czasy - teraz Joanna po
                prostu poszłaby do łóżka z jakimś facetem, żeby zobaczyć co to seks, a u Maud,
                nie dosyć, że wyszła za mąż, to jeszcze z miłości! Nawet stojąc nad grobem nie
                myślała o seksie bez ślubu...Oczywiście i w tamtych czasach zdarzały się na
                pewno "skoki w bok", ale przecież Montgomery jako żona pastora nie mogła o tym
                pisać! Zgadzam się z tym, że ta książka była i tak dość odważna jak na tamte
                czasy i ze względu na pozycję życiową autorki.
                • the_dzidka Przyznam się 10.08.07, 13:44
                  > Ale widzicie co to były za czasy - teraz Joanna po
                  > prostu poszłaby do łóżka z jakimś facetem, żeby zobaczyć co to
                  seks, a u Maud, nie dosyć, że wyszła za mąż, to jeszcze z miłości!
                  Nawet stojąc nad grobem nie myślała o seksie bez ślubu...

                  Nurtuje mnie to zawsze, jak to z tym seksem było - przecież Joanna
                  była w swym przekonaniu tak ciężko chora, że najlżejsze wzruszenie
                  mogło ją zabić ;)
                  • supervixen Re: Przyznam się 11.08.07, 15:14
                    To ja też się przyznam, że mnie to zastanawia;) Coś tam było o
                    czułych szeptach w nocy, ekhem;)
                    • mela54 Re: Przyznam się 15.08.07, 19:36
                      Chyba nie po to wychodziła za mąż mając przed sobą rok życia, żeby
                      potem nie kochać się z mężem i zwracać uwagę na serce!
                      • ab7777 Re: Przyznam się 16.08.07, 14:26
                        a ja sie zawsze zastanawialam ..czy nie obawiali sie,że Joanna moze
                        zajsc w ciaze? a jesli stosowali jakies "środki" to skąd Joanna,tak
                        purytansko wychowana o nich wiedziala.
                        • supervixen Re: Przyznam się 16.08.07, 15:39
                          No właśnie... Ja nie uważam tego za takie oczywiste, że Joanna i
                          Edward sypiali ze sobą. Pomijając kwestię jej własnego zdrowia,
                          szanse, że w ciągu roku Joanna zaszłaby w ciążę, były ogromne, a
                          skazałaby tym dziecko na śmierć właściwie. A nawet gdyby się
                          urodziło, to obowiązek wychowania spadłby na Edwarda, a przecież
                          Joanna nie chciała być dla niego ciężarem...
                          • the_dzidka Re: Przyznam się 16.08.07, 20:39
                            A Edward był dżentelmenem. Sądzę, że poprzestawali na pocałunkach
                            i "czułych szeptach wśród nocy".
                            • mela54 Re: Przyznam się 16.08.07, 21:59
                              No wiecie, nie wierzę, żeby rok ze sobą mieszkali i nie spali ze
                              sobą! I wtedy ludzie stosowali antykoncepcję, może nie takią
                              skuteczną jak dzisiaj, ale na pewno mieli swoje sposoby. Dzisiaj też
                              antykoncepcja poza paroma wyjątkami jset grzechem, a ludzie wierzący
                              ja stosują. Maud nie mogła o tym napisać z racji epoki, w której
                              żyła, ale wydaje mi się,że Joanna i Edward jak najbardziej uprawiali
                              seks-przecież byli mężęm i żoną!
                              • 1802l Re: Przyznam się 17.08.07, 09:02
                                mela54 napisała:
                                Maud nie mogła o tym napisać z racji epoki, w której
                                > żyła, ale wydaje mi się,że Joanna i Edward jak najbardziej
                                uprawiali
                                > seks-przecież byli mężęm i żoną!

                                Poza tym Joanna oświadczając się wyraźnie podkreśliła, że NIE chce
                                być traktowana, jak osoba chora. Że chce przeżyć ten ostatni rok
                                normalnie... Podejrzewam, że przyjemnie zaskoczyła Edwarda w łózku.
                                skoro miałą tak mało czasu, to nie chciała tracić go na odgrywanie
                                damy w chwilach intymności małżeńskiej.
                                • mela54 Re: Przyznam się 17.08.07, 19:38
                                  Wyobrażam sobie,że biedna Maud przewraca się w grobie wiedząc co my
                                  tu wypisujemy o jej bohaterach! W jej czasach przecież istniał w
                                  książkach tylko pocałunek narzeczeński! Myślę, że gdyby Edward nie
                                  chciał kochać się z Joanną to niezbyt dobrze świadczyłoby to o nim
                                  jako o mężczyźnie, a poza tym jego żoneczka nie byłaby taka znowu
                                  szczęśliwa! Ale, ale! Wspominałam już kiedyś na forum
                                  o "Opowieściach ze Złotego Brzegu", które prawdopodobnie Maud pisała
                                  na początku II wojny światowej. Byłam zaskoczona opowiadaniem o
                                  dziewczynie, która miała kochanka i urodziła jego dziecko! Nie było
                                  tam oczywiście żadnych "szczegółów", ale coś podobnego we
                                  wcześniejszych książkach było przecież nie do pomyślenia! Wyobraźcie
                                  sobie cnotliwą Ewę Moore romansującą np. z Owenem Fordem! A przecież
                                  z powodzeniem mogliby to robić, bo on mieszkał u niej, a chory na
                                  umyśle małżonek-kuzyn usypiał wcześnie i spał jak zabity do rana (wg
                                  słów panny Kornelii).A tak nawiasem mówiąc "Korneli" pisze się
                                  przez jedno czy dwa "i"? Zazwyczaj nie mam takich problemów, ale
                                  teraz naprawdę nie wiem! Może ktoś mnie oświeci?
                                  • icegirl Re: Przyznam się 19.08.07, 13:00
                                    Kornelia, Kornelii :)
                                    --
                                    icegirl
                                    www.icegirl.republika.pl
                                    • mela54 Re: Przyznam się 19.08.07, 23:24
                                      Dzięki icegirl, tak myślałam, bo ta kombinacja lepiej wygląda...
                                  • 1802l Re: Przyznam się 20.08.07, 16:08
                                    mela54 napisała:

                                    > Wyobrażam sobie,że biedna Maud przewraca się w grobie wiedząc co
                                    my
                                    > tu wypisujemy o jej bohaterach!
                                    Podejrzewam, że chichocze cichutko, jak damie przystało! Była
                                    rozsądna, ale nie pruderyjna - przypomnijcie sobie, jak ja ciągnęło
                                    do młodego farmera (Hermann mu chyba było...)
                                    • mela54 Re: Przyznam się 20.08.07, 19:31
                                      Co do tego farmera, to nie mogłam zrozumieć dlaczego nie chciała go
                                      poślubić? Te jej argumenty o jego niższym pochodzeniu jakoś nie
                                      przemawiają do mnie, przecież i w Jej czasach ludzie popełniali
                                      mezalianse...Gdyby została jego żoną chociaż krótko byłaby
                                      szczęśliwa, bo on i tak wkrótce umarł (a może nie umarłby przy niej
                                      tak szybko?). A nawet gdyby nie umarł i jako prosty chłopak zbyt
                                      wiele by nie wniósł do wspólnego życia pod względem intelektualnym,
                                      to myślę, że i tak przy jego boku byłaby szczęśliwsza niż z Ewanem.
                                      Zastanawiałam się czasem czy Ona naprawdę tak mocno kochała tego
                                      Hermana, czy to nie był czasem z Jej strony przejaw jakiejś
                                      egzaltacji? Czy naprawdę mogłaby tak łatwo z niego zrezygnować,
                                      gdyby to było TAKIE UCZUCIE?!
                                  • eeela Re: Przyznam się 18.11.07, 23:00
                                    > Wyobrażam sobie,że biedna Maud przewraca się w grobie wiedząc co my
                                    > tu wypisujemy o jej bohaterach! W jej czasach przecież istniał w
                                    > książkach tylko pocałunek narzeczeński!

                                    W 'Szumiacych Topolach' Ania wspomina w jednym z listow do Gilberta, ze zdarzalo
                                    mu sie calowac ja u nasady szyi ;-P
                                • icegirl Re: Przyznam się 19.08.07, 12:57
                                  Ja też się zastanawiałam.
                                  Zauważcie, że kiedy Edward wraca po zamieci, Joanna wybiega mu na powitanie i
                                  wtula się w jego ramiona. To jest BLISKOŚĆ.
                                  Gdyby trzymali się od siebie z daleka, to myślę, że Joanna nie pozwoliłaby sobie
                                  na coś takiego.

                                  Dalej - Joanna szokuje rodzinę mówiąc, że lubi, gdy mąż ją bierze w ramiona i
                                  przytula się do jej policzka - po kilku dniach małżenstwa. Moim zdaniem dosyć
                                  szybko jak na parę, która wzięła ślub bez miłości.

                                  A przy okazji - Edward czasem mówił jej komplementy m. in. że ma piękny głos,
                                  stworzony do kochania

                                  "And you have such a nice, sweet, throaty, summery voice. Such a nice voice for
                                  love-making."
                                  Jakbyście to zinterpretowały?
                                  --
                                  icegirl
                                  www.icegirl.republika.pl
                                  • mela54 Re: Przyznam się 19.08.07, 23:28
                                    Na tyle ile mogła - Maud dawała do zrozumienia co między nimi
                                    zaszło. Nie mogła jak np. we współczesnych powieściach napisać, że
                                    żarliwie kochali się co noc i jak zabezpieczali się przed niechcianą
                                    ciążą... Myślę, że właśnie te "niedomówienia" stanowią urok Jej
                                    książek.
                            • zawsze.aliks Re: Przyznam się 11.10.08, 22:13
                              Ależ skąd! Przecież Joanna gorszy rodzinę aluzją do cielesnej
                              bliskości z małżonkiem, po czym oznajmia, że nieprzyzwoite jest
                              jeśli żona NIE LUBI "gdy mąż bierze ją w ramiona". To o seksie,
                              drogie panie, tak się o tym w tych czasach mówiło. Co do niezajścia
                              w ciążę - może to jest ta rysa na ideale? Może Joanna po prostu nie
                              może mieć dzieci? Bo że chce, to już mówiła do umierającej Cesi.
                              • jhbsk Re: Przyznam się 12.10.08, 09:35
                                Joanna była chora. Co prawda nie śmiertelnie (jak sądziła), ale zdrowa jednak
                                nie była. Często tak bywa, że w takiej sytuacji organizm niejako "broni się" i
                                kobieta w ciążę nie zachodzi.
            • supervixen Re: o Błękitnym Zamku -część II 01.08.06, 11:51
              To
              > tylko jej rodzina robiła z niej monstrum, a nie wiem, czy inni współcześni
              > Montgomery byliby takim postępowaniem zgorszeni. Autorka w osobach z rodziny
              > Joanny wyśmiewała wady swoich znajomych i nie sądzę, że ktoś przyznałby się
              do
              > nich, a zrobiłby tak krytykując postępowanie Joanny.


              Otwarcie nikt z jej znajomych by Joanny nie skrytykował, ale Joanna jest
              postacią książkową. Jestem przekonana, że większośc współczesnych Montgomery
              byłaby zgorszona takim postępowaniem u prawdziwej osoby pokroju Joanny. Powiem
              więcej, wystarczy zmienić parę szczegółów i jeszcze dziś taka Joanna by
              niejednego zgorszyła;)
    • supervixen Re: o Błękitnym Zamku -część II 01.08.06, 11:40
      Ale bogactwo Edwarda, czy też raczej jego ojca, nie było tylko jakimś bonusem,
      nagrodą dla Joanny niezwiązaną z całą historią. Odegrały ważną rolę w historii
      samego Edwarda. Miały pokazać, że mimo ich posiadania był tak samo samotny i
      smutny w dzieciństwie i młodości jak Joanna, której wielu rzeczy odmawiano ze
      względu na brak pieniędzy. Przez te pieniądze, a raczej sposób ich zarabiania,
      Edward przeżył zawód miłosny i postąpił tak jak Joanna - postanowił się
      zbuntować, uciec z domu, odciąć się od rodziny i znajomych, zaczął żyć zupełnie
      inaczej niż dotychczas. A rodzinnej kasy w tym czasie nie tykał (naruszył ją
      dopiero dla Joanny!)

      No i przecież częściowo przez swoje doświadczenia z pieniędzmi przyjął
      oświadczyny Joanny, przynajmniej takie jest moje zdanie. Przecież Edward sam
      mówi, że musiał uwierzyć, że ona naprawdę go kocha, jego a nie jego majątek, bo
      nie znała jego przeszłości. To go ujęło.

      Edward mógłby więc być biednym mechanikiem, ale nie byłby wtedy tym Edwardem,
      którego znamy - byłby pozbawiony swojego bagażu emocjonalnego;)

      Także mnie nie przeszkadza cukierkowe zakończenie, bo te pieniądze miały w tej
      historii spore znaczenie. I Montgomery nie nadużywała motywu bogactwa - może
      jeden Tadzio miał szanse na karierę i majątek w przyszłości (Roberta z jego
      pieniędzmi Ania odrzuciła)
      • icegirl Re: o Błękitnym Zamku -część II 01.08.06, 12:03
        Bogactwo Edwarda miało jeszcze IMHO jedną ważną rolę - pokazało zakłamanie i
        hipokryzję rodziny Joanny.
        Na samej Joannie nie zrobiło to większego znaczenia - byłaby perfekcyjnie
        szczęśliwa nad Mistawis. Miliony Redferna sprawiły, ze rodzina Joanny zaczęła
        ich akceptować (i chwalić się nimi).
        • biljana Re: o Błękitnym Zamku -część II 01.08.06, 12:06
          masz racje icegirl. straszni mieszczanie w strasznych mieszkaniach:) nie
          zrobilo na nich wrazenie, ze ich ziec jest Johnem Fosterem, slynnym pisarzem,
          chluba kanady. nie cenili czegos, co osiagnal dzieki wlasnej pracy i talentowi.
          wrazenie zrobilo na nich dopiero to ze jest synem dra redferna i ma miliony:)
          hahah moja corka edwardowa redfern:))
          a joanna miala to wszystko w nosie:)
          • ab7777 Re: o Błękitnym Zamku -część II 01.08.06, 14:49
            Macie rację apekt pieniędzy jest w tej historii bardzo ważny ,cóz nie zrobił na
            nich wrażenia zawód Edwarda ,bo sami chyba nie cenili zbytnio tzw.artystów
            czyli i pisarzy .Podobny motyw pojawia sie u Historynki ( jej ojca artystę
            mimo,że zarabial sporo traktowano jak ekscentryka i wykonjącego niepoważny
            zawód) ,zreszta czy dzisiaj momentami nie jest podobnie?
    • narewa Re: o Błękitnym Zamku -część II 01.08.06, 15:59
      a dla mnie i tak to najpiękniejsza książka LMM..Czytuje ją zawsze w chwilach
      smutku i ..pomaga..A zakończenie??Każda z nas chciałaby takiego zakończenia..
      • laura-gomez Re: o Błękitnym Zamku -część II 20.02.07, 19:08
        moim zdaniem "Błękitny zamek" to zwykłe romansidło - musiał się dobrze
        skończyć:)
        nie powiem, żeby ta książka mi się nie podobała, ale wolę cykl o Ani
        • biljana Re: o Błękitnym Zamku -część II 20.02.07, 20:04
          laura-gomez napisała:

          > moim zdaniem "Błękitny zamek" to zwykłe romansidło - musiał się dobrze
          > skończyć:)

          romansidlo, ale z jakim klimatem:)
          • lilimeye Re: o Błękitnym Zamku -część II 26.02.07, 15:43
            biljana napisała:

            > romansidlo, ale z jakim klimatem:)

            Romansidło, bajka dla dorosłych, ale jak zręcznie napisana! I bynajmniej nie
            pusta jak większość romansideł, od klimatu począwszy, na portrecie ówczesnego
            społeczeństwa skończywszy.
            Ogromnie lubię tę książkę
            :-)
            • icegirl Re: o Błękitnym Zamku -część II 17.04.07, 16:25
              Bardzo lubię w książkach LMM to, że są takimi bajeczkami, a jednak skrywają w
              sobie wiele prawd i mają w sobie często drugie dno.
              Np zdanie - nadzieja czyni niewolnikiem, rozpacz wolnym człowiekiem. Często jest
              prawdziwe.

              --
              icegirl
              www.icegirl.republika.pl
              • ab7777 Re: o Błękitnym Zamku -część II 20.04.07, 00:07
                albo "więzienie do ktorego chętnie wstępujemy wcale nie jest więzieniem"
        • zawsze.aliks Re: o Błękitnym Zamku -część II 15.04.09, 21:56
          Romansidło, ale niezwykłe. To istny manifest kobiecej niezawisłości,
          w dodatku nie nawołujący do postawy straceńczo-heroicznej, tylko do
          zaufania własnym uczuciom i rozsądkowi.
    • icegirl Re: o Błękitnym Zamku -część II 11.06.07, 18:59
      Nie wiem, czy to nie było już gdzieś poruszane - Cesia przed swoją śmiercią
      rozmawia z Joanna i mówi: "Wiesz, wydaje mi się, że Edward..." i nie konczy
      myśli. Zawsze - ZAWSZE - chciałam wiedzieć, co chciała powiedzieć.
      Jak myślicie, co to mogło być?
      • ab7777 Re: o Błękitnym Zamku -część II 12.06.07, 00:52
        nie jest tym za kogo sie podaje? albo cos do ciebie czuje?
    • mela54 Re: o Błękitnym Zamku -część II 28.08.07, 22:41
      Jeżeli chcecie wydanie "Błękitnego zamku", bez brakująctch tekstów,
      to wejdźcie na stronę
      www.allegro.pl/item230896744_lucy_maud_montgomery.html
      • nighthrill Re: o Błękitnym Zamku -część II 04.09.07, 16:07
        Ale to jest wydanie z Barneyem i Valancy...chodź nie wykluczam, że je kiedyś
        kupię, bo chciałabym te brakujące części doczytać:)
        • mela54 Re: o Błękitnym Zamku -część II 04.09.07, 19:49
          A poza tym samo tłumaczenie jest wg mnie gorsze, ale za to
          obszerniejsze. Nie wiem, czy ci tłumacze szli na łatwiznę i dlatego
          opuszczali tak wiele fragmentów? Chyba podszkolę się w angielskim i
          przerzucę się na oryginały!
          • mela54 Re: o Błękitnym Zamku -część II 04.09.07, 19:53
            Czytałam niedawno stosunkowo nowe wydanie "Ani z Szumiących Topoli"
            (nie pamiętam tłumacza, a nie chce mi się sprawdzać)i również jest o
            wiele obszerniejsze od starego, ale jego jakość pozostawia wiele do
            życzenia...
            • nighthrill Re: o Błękitnym Zamku -część II 05.09.07, 12:48
              O, to ciekawe:) Mogłabyś kiedyś, w wolnej chwili, to sprawdzić? Podaj najlepiej
              tłumacza, wydawnictwo i rok.
              I czym się objawia to, że tłumaczenie jest dłuższe? Jakieś dodatkowe rozdziały
              czy tylko fragmenty?
              • mela54 Re: o Błękitnym Zamku -część II 05.09.07, 20:26
                Przełożył p. Ireneusz Socha, Wydawnictwo Zielona Sowa Kraków,2000.
                Nie ma tam dodatkowych rozdziałów, natomiast dużo jest
                dodatkowyh "wkrętów". Np. Ania pisze w swoim pierwszym liście do
                Gilberta, że wysiadając z pociągu wraz z panią Linde w Summerside,
                zamiast lśniącej poręczy uchwyciła się...łysej głowy współpasażera!
                Zupełnie nie do przyjęcia w tym tłumaczeniu było dla mnie to, że p.
                Linde tytułowała Anię...panienką! Po prostu byłam w szoku! A Paulina
                wybierając się na srebrne wesele swojej kuzynki mówi do Ani, że stek
                jest w lodówce...Coś mi się wydaje, że wówczas lodówek jeszcze nie
                było i tu chodziło o spiżarnię...Dobrze, że Paulina nie nastawiła
                jeszcze prania w automacie, a życzeń do pary jubilatów nie wysłała
                meilem!
                • pathsoul Re: o Błękitnym Zamku -część II 05.09.07, 20:59
                  Zupełnie po męsku!:D "Panienko"! :D

                  Nie ma dla pana Sochy usprawiedliwienia, że nigdy nie będąc nastoletnią panienką
                  zapewne nie miał przyjemności zapoznania się z innymi wydaniami Ań i losami ich
                  bohaterów - bo skoro piszecie, że Wasi mężowie do nich zaglądają...

                  Ale powinnam była się przywitać, zanim zacznę się bulwersować:) Do tej pory
                  podglądałam Was anonimowo - Ilona, mam 23 lata, od książek Maud jestem
                  uzależniona od 16 lat i "nie można już nawet mieć nadziei, że z tego wyrosnę":D
                  A kto by zresztą chciał wyrastać;)

                  (wstęp niczym na spotkaniu AA:), wybaczcie, że nie piszę go tam, gdzie należy,
                  nie mogłam się powstrzymać)
                  • mela54 Re: o Błękitnym Zamku -część II 05.09.07, 21:28
                    Nie ma usprawiedliwienia, tym bardziej, że jako tłumacz powinien
                    wczuć się w atmosferę książki.
                    Witamy na forum pathsoul! I nie martw się tym wstępem, bo my
                    wszystkie jesteśmy alkoholiczkami montgomerowskimi!
                    • avvg Re: o Błękitnym Zamku -część II 16.10.08, 17:06
                      Tłumacz to raz, ale każde wydawnictwo zatrudnia jeszcze redaktorów.
                      Przynajmniej teoretycznie...

                      Ja też się witam, przy okazji. Lat 27, fanka Ani i podmiotów
                      pokrewnych od lat 20.
                • jadwiga1350 Re: o Błękitnym Zamku -część II 26.09.09, 21:23
                  mela54 napisała:
                  > Zupełnie nie do przyjęcia w tym tłumaczeniu było dla mnie to, że
                  p.
                  > Linde tytułowała Anię...panienką! Po prostu byłam w szoku!

                  Ale dlaczego? Co w tym szokującego?
                  • mela54 Re: o Błękitnym Zamku -część II 26.09.09, 22:37
                    To jest szokujące bo zupełnie nie pasuje do klimatu Zielonego
                    Wzgórza. Przecież pani Linde zawsze mówiła do Ani po imieniu,
                    traktowała ją prawie jak córkę. A z tej "panienki" wynika jakby
                    stała w hierarchii społecznej niżej od Ani. Pozdrawiam
                    • jadwiga1350 Re: o Błękitnym Zamku -część II 28.09.09, 00:36
                      Naprawdę zwracała się do Ani per panienko?? To rzeczywiście
                      kuriozalne.A może tylko tak mówiła o Ani w obecności osób trzecich
                      aby podnieść jej znaczenie,pozycję społeczną? Tak jak Młodsza Babka
                      nazywała Lorraine panią Leandrową, gdy chciała przywołać do porządku
                      służącą.
                      • mela54 Re: o Błękitnym Zamku -część II 29.09.09, 22:02
                        W książce pani Linde zwraca się tak bezpośrednio do Ani gdy są same.
                • rudzik85 Re: o Błękitnym Zamku -część II 21.01.12, 11:46
                  Ależ coś, co spełniało funkcję lodówki było i nazwa sie zgadza. Była to drewniana skrzynka z środkiem wypełnionym drugą- metalową skrzynką. Pomiędzy nimi wkładano lód (przechowywany w piwnicy pod izolacją np ze słomy, siana do lata- jakże inaczej serwowanoby lody?
    • lorenza_pellegrini Re: o Błękitnym Zamku -część II 18.10.07, 22:48
      Przede wszystkim witam, jestem nowa ;-)))
      Jeżeli chodzi o erotykę w BZ, to jest tam taka scena, kiedy Edward
      zabiera Joannę łódką na Mistawis (po ich ślubie), kładzie ją na
      ziemi, całuje i mówi "Bądź pozdrowiona droga moja w moim domu", czy
      coś takiego, bo cytuję z pamięci. Dla mnie to była jednozncznie
      erotyczna scena (tj. jednoznaczna sugestia ;-))))
      • karo_ka1 Re: o Błękitnym Zamku -część II 19.10.07, 13:07
        khę, khę....
        "(...)wyniósł Joannę z łodzi z złożył ją na obrosłej mchem skale pod
        młodą sosną. Oplótł ją ramionami i nagle wargi jego spoczęły na jej
        wargach."
        Jeśli chodzi o ciąg dalszy tej sceny domyślamy się co zaszło, i że
        lorenza się nie myli....;))))
        Dlatego tę powieść LM Montgomery zaliczano do lektur dla
        dorosłych :)))
        Witam - też jestem nowa; od wczoraj czytam z zapartym tchem
        wszystkie Wasze komentarze.
        Pozdrawiam serdecznie.
        • emdziejka Re: o Błękitnym Zamku -część II 19.10.07, 15:05
          hehe - w moim tłumaczneiu tego nie było. było tylko , że wysadził ją
          z łódki, pocałował i powiedział: 'witaj w domu, kochanie' (albo
          najpierw powiedział ,a potem pocałował - nie pamiętam).

          nieźle - kolejne pasjonujace lost in translation
          • lorenza_pellegrini Re: o Błękitnym Zamku -część II 19.10.07, 16:11
            Jeszcze mi się przypomniało, jak Joanna wraca do domu po slubie i
            spotyka swoją kuzynkę Georginię, która proponuje jej małżeństwo z
            jakimś dzieciatym wdowcem, to Joanna mówi, że perspektywa tego
            intratnego małżeństwa jest dla niej niczym przy chwili, gdy Edward
            bierze ja w ramiona lub przytula policzek do jej policzka. Nie wiem
            już czy to ta kuzynka, czy matka Joanny mówią na to "nie musisz
            popisywać się nieprzyzwoitością", dialog ma ciąg dalszy, bo "Buba"
            mówi, że jej zdaniem nieprzywoite jest, gdy żona nie lubi czułości
            męża...
            • fenyloalanina5 Re: o Błękitnym Zamku -część II 20.10.07, 17:49
              A jak z erotyką między Anią i Gilbertem? Szukałam i szukałam, ale... efekty
              marne, oprócz pocałunków...
              • karo_ka1 Re: o Błękitnym Zamku -część II 20.10.07, 18:15
                W narzeczeństwie zdarzało się Gilbertowi pocałować Anię u nasady
                szyi :))) Tak to było ujęte przez samą Anię w jednym z listów...
                • fenyloalanina5 Re: o Błękitnym Zamku -część II 20.10.07, 18:41
                  karo_ka1 napisała:

                  > W narzeczeństwie zdarzało się Gilbertowi pocałować Anię u nasady
                  > szyi :))) Tak to było ujęte przez samą Anię w jednym z listów...
                  Czy to najbardziej erotyczna scena między tymi "kochankam":? A ta siódemka dzieci?
                  • mela54 Re: o Błękitnym Zamku -część II 20.10.07, 19:15
                    Na nic innego w tamtych czasach nie mogła sobie Montgomery pozwolić
                    w powieści dla dziewcząt. A fragment o całowaniu u nasady szyi
                    pojawił się w Szumiących Topolach, które Maud napisała gdzieś w
                    latach 30-tych i nastąpiła już pewna swoboda obyczajów, bo w innych
                    tomach kończyło się zawsze tylko na pocałunku...
                    • mela54 Re: o Błękitnym Zamku -część II 20.10.07, 19:16
                      A skąd się dzieci wzięły to już czytelnik musiał sam sobie
                      dopowiedzieć!
                      • sevilay Re: o Błękitnym Zamku -część II 21.10.07, 14:22
                        mela54 napisała:

                        > A skąd się dzieci wzięły to już czytelnik musiał sam sobie
                        > dopowiedzieć!

                        Hihi, jak to skąd? "Pat ze Srebrnego Gaju" nie czytałyście:))?

                        Na grządce się je znajduje:) Zuzanna, tak jak Judysia, poszła w nocy na grządkę i znalazła:)))))
            • sevilay Re: o Błękitnym Zamku -część II 21.10.07, 14:27
              lorenza_pellegrini napisała:

              > Jeszcze mi się przypomniało, jak Joanna wraca do domu po slubie i
              > spotyka swoją kuzynkę Georginię, która proponuje jej małżeństwo z
              > jakimś dzieciatym wdowcem, to Joanna mówi, że perspektywa tego
              > intratnego małżeństwa jest dla niej niczym przy chwili, gdy Edward
              > bierze ja w ramiona lub przytula policzek do jej policzka. Nie wiem
              > już czy to ta kuzynka, czy matka Joanny mówią na to "nie musisz
              > popisywać się nieprzyzwoitością", dialog ma ciąg dalszy, bo "Buba"
              > mówi, że jej zdaniem nieprzywoite jest, gdy żona nie lubi czułości
              > męża...

              Czatając Błękitny Zamek w liceum zaczęłam sie zastanwiac czy Edward tylko na tym poprzestawał.Bo nurtowała mnie kwestia potencjalnej ciązy Joanny-jak to sie stało,ze ona nie zaszła w ciążę przez ten czas? Przecież do doktora więcej nie poszła. Albo musieli miec dobre sposoby albo poprzestawali na braniu w ramiona.

              Jak to czytałam wczesniej to się nad tym nie zastanawiałam ale w liceum już mnie nurtowało. Prawdę mówiąc dalej nie wiem:)
              • ingerman Re: o Błękitnym Zamku -część II 22.10.07, 20:24
                Możliwe, że Edward miał jakies pojęcie o antykoncepcji. Podejrzewam,
                że mógł prowadzić jakies życie erotyczne. A Joanna? Jednak wiedziała
                skąd się biorą dzieci.
                A kalendarzyk to kiedy sie narodził?
              • biljana Re: o Błękitnym Zamku -część II 22.10.07, 21:24
                wlasnie jestem świeżo po kolejnej lekturze Błękitnego Zamku i przyznam się iz
                podczas lektury nurtowało mnie to samo pytanie. No bo pomyślcie, dziewczyna jest
                chora na serce, wie że wkrótce umrze i beztrosko pakuje się w potencjalną ciążę?
                Ja myślę, że oni jakichś środków musieli używać. Prezerwatywy już były, więc
                stawiam albo na nie albo na stosunek przerywany:)
                O, takie były moje ambitne przemyślenia w temacie:)
                Co do poprzestawania na "braniu w ramiona" to zwrot ten jest imo uroczym
                synonimem seksu. A poza tym między nimi za bardzo iskrzyło i nie wyobrażam
                sobie, żeby na tej romantycznej wyspie, z kominkiem i takimi tam bajerami, z
                jakichś niewytłumaczalnych powodów się nie kochali. Niemożliwe:)
                • sevilay Re: o Błękitnym Zamku -część II 23.10.07, 13:27
                  No tak ale gdzie oni by te prezerwatywy kupowali? Przecież nie w sklepie wuja Beniamina ( czy jak mu tam było). Może Edward dostawał w paczce razem z honorarium za powieść (hurtową ilość):)

                  Poza tym jaka jest skutecznośc takich metod to same wiecie i dzisiaj wpadki się zdarzają a co dopiero wtedy.
                  • biljana Re: o Błękitnym Zamku -część II 23.10.07, 14:06
                    ;))))))
                    dobre:)

                    a co do skutecznosci ówczesnych środków antykoncepcyjnych, to przypomina mi się
                    Magdalena Samozwaniec, która w swojej książce (chyba w Marii i Magdalenie)
                    opisywała, jak to jej papa w prezencie ślubnym obdarował ją damskim środkiem
                    anty - w postacie chyba jakiegoś krążka czy kapturka - no w 9 miesięcy później
                    urodziła mu się wnuczka ;-)
                    • sowca Re: o Błękitnym Zamku -część II 23.10.07, 21:52
                      Wiecie co, ja nawet z chorobą serca i bez zabezpieczeń bym
                      ryzykowała :D same pomyślcie - z Edwardem :D z nim zawsze i w
                      kazdych okolicznosciach, a juz zwlaszxza w chacie na wyspie, przy
                      kominku... :D ech, się rozmarzyłam...
                    • icegirl Re: o Błękitnym Zamku -część II 31.10.07, 13:20
                      Jakaś skuteczna musiała być, skoro np taka Oliwia była jedynaczką.
                      Z drugiej jednak strony Rudolf z guzem na czole, rajony przez kuzynke Georgianę,
                      miał 12 dzieci :)
                      • yowah76 Re: o Błękitnym Zamku -część II 16.11.08, 22:33
                        Do posiadania jednego dziecka wystarczyl konflikt serologiczny albo
                        jakas infekcja po porodzie, wtedy kobiety ronily czesto i bez
                        rozczulania sie nad dwutygodniowym zarodkiem. Zreszta, pewnie
                        niejedna zniechecona po pierwszym dziecku mogla meza do siebie
                        wiecej nie dopuscic.
                        Przy okazji, zajrzalam przypadkiem;) Z LMM to ja tylko Blekitny
                        Zamek (podnosil mnie kiedys na duchu moze, teraz juz nie) i Emilke,
                        Ani chyba nie dalam rady;)
                        Ale pare znajomych osob tu widze, milo;)
                        • pontecorvo Re: o Błękitnym Zamku -część II 17.11.08, 10:21
                          Ej Yowah - przekonaj się do Ani! Tzn. niekoniecznie do samej bohaterki (mnie np.
                          "po latach" Ania trochę wkurzała), ale do samej lektury. Ja robię to dla poprawy
                          humoru, zwłaszcza w ten mało przyjemny listopadowy czas... np. taka panna
                          Kornelia ze swoim: "No bo to było zupełnie po męsku" :) Sama słodycz!
                    • croyance Re: o Błękitnym Zamku -część II 19.11.07, 12:48
                      Wtrace dla dobra watku i ku informacji, ze kapturka uzywam od prawie
                      3 lat i zadnej wpadki jak dotad nie bylo. Kapturek jest wbrew
                      pozorom dosc skuteczny.
                    • bir.ke magdalena samozwaniec 09.02.08, 12:19
                      dostala od ojca jedna tabletke antykoncepcyjna, ktora rzecz jasna nie zadzialala:)

                      a odnosnie temau watku, to sadze, ze edward, opisujac zwierzeta i przyrode, mogl
                      posiadac nieco rozleglejsza wiedze biologiczna i to raczej on zajmowal sie
                      antykoncepcja;)

                      poza tym chcialabym sie przywitac na forum:)
                  • mela54 Re: o Błękitnym Zamku -część II 31.10.07, 22:14
                    A tak nawiasem mówiąc to wyobrażacie sobie minę wujaszka gdyby
                    Joanna lub Edward poprosili o prezerwatywy? Ale nie sądzę, żeby
                    wtedy sprzedawano je w zwykłym sklepie. Może prędzej w aptece?
                    • sowca Re: o Błękitnym Zamku -część II 18.11.07, 23:32
                      A właściwie, jakie to są lata? Jak myslicie? Jakoś nigdy nie
                      potrafię się tego domyślić.
                      • 1802l Re: o Błękitnym Zamku -część II 19.11.07, 08:04
                        Jakie to lata? Moim zdaniem - dwudzieste ubiegłego wieku. Tak mi z
                        tej sukienki (co to ją na potańcówkę założyła) Joanny/Valance
                        wynika.
                        • mist3 Re: o Błękitnym Zamku -część II 19.11.07, 20:55
                          Z tego co wiem, to w tamtych czasach (i nieco wcześniej) używano jako
                          prezerwatywy owczych jelit (które po użyciu płukano i używano ponownie...
                          • sowca Re: o Błękitnym Zamku -część II 19.11.07, 22:44
                            Tfuj. Owcze jelita wielokrotnego użytku mogły zepsuć niejedną upojną
                            noc!
                            • biljana Re: o Błękitnym Zamku -część II 19.11.07, 23:47
                              sowca napisała:

                              >Owcze jelita wielokrotnego użytku mogły zepsuć niejedną upojną
                              > noc!
                              >

                              umarłam ;-))))))))))))
                              • mela54 Re: o Błękitnym Zamku -część II 20.11.07, 22:39
                                Ale jaka oszczędność! I nie trzeba było za każdym razem w aptece
                                czekać,aż wszyscy klienci wyjdą, żeby nieśmiało
                                powiedzieć:"Prezerwatywy proszę..." Po prostu jak naszła ochota
                                wypłukało się jelitko i do dzieła!
                                • sowca Re: o Błękitnym Zamku -część II 20.11.07, 23:31
                                  Najpierw chyba trzeba bylo jakoś to jelitko oporządzić, nie?
                                  wyobrazacie sobie, jak Edward mowi do Joanny: "poczekaj kochanie,
                                  musze wypłukac jelitko?" :D
                                  • chomiczkami Re: o Błękitnym Zamku -część II 26.06.12, 11:29
                                    ha! Ja mam wrażenie, że wielorazowe jelitko nie jest dużo obrzydliwsze od dzisiejszych wielorazowych podpasek. Powiem więcej - wrażliwość wówczas na obrzydlistwa musiała być mniejsza ;) to dziś żyjemy w świecie czystym i pachnącym.
                          • 1802l Re: o Błękitnym Zamku -część II 20.11.07, 10:22
                            mist3 napisała:

                            > Z tego co wiem, to w tamtych czasach (i nieco wcześniej) używano
                            jako
                            > prezerwatywy owczych jelit (które po użyciu płukano i używano
                            ponownie...

                            Niii - od 1916 roku gumki można było kupić w każdej aptece
                            (przynajmniej w USA).
                            Ale gumowe prezerwatywy zaczęto wytwarzać już w połowie XIX w., po
                            tym jak w 1843 r. Hancock i Goodyear opracowali metodę wytwarzania
                            rozciągliwej, wulkanizowanej gumy. Przedtem rzeczywiście używano
                            owczych jelit lub natłuszczonego lnianego woreczka (np. Vasanova)...
                            Japończycy jeszcze w XIX w. używali prezerwatyw ze skorupy żółwia!
                            • biljana Re: o Błękitnym Zamku -część II 20.11.07, 22:55
                              1802l napisała:

                              Przedtem rzeczywiście używano
                              > owczych jelit lub natłuszczonego lnianego woreczka (np. Vasanova)...
                              > Japończycy jeszcze w XIX w. używali prezerwatyw ze skorupy żółwia!

                              no prosze, jak widac zawsze moze byc gorzej:) Skorupa żółwia:)Az strach sobie
                              wyobrażać:)
                              • emdziejka Re: o Błękitnym Zamku -część II 21.11.07, 11:13
                                ta skorupa rzerosła moją wyobraźnię... jak????
                                • 1802l Re: o Błękitnym Zamku -część II 21.11.07, 13:11
                                  Nie bijcie!!!! Ja nie wiem! Za źródłem podaję...
                                  Ale - Japończyk potrafi! Może ... to dama stosowała kawałek
                                  skorupki, jak rodzaj kapturka....
                                  • biljana Re: o Błękitnym Zamku -część II 21.11.07, 18:02
                                    1802l napisała:

                                    > Nie bijcie!!!! Ja nie wiem! Za źródłem podaję...

                                    nikt nie bije:) wrecz przeciwnie, szalenie ciekawe rzeczy piszesz:) temat
                                    chwycil ;-)
                                    • 1802l Re: o Błękitnym Zamku -część II 21.11.07, 19:18
                                      biljana napisała:

                                      > >
                                      > nikt nie bije:) wrecz przeciwnie, szalenie ciekawe rzeczy
                                      piszesz:) temat
                                      > chwycil ;-)
                                      No to dodam, że te ze skorupy żółwia/szylkretu lub rogu nazywały się
                                      Kabutogata, ale były tez wyrabiane z cienkiej skóry - Kawagata lub
                                      Kyotai.
                                      Chińczycy używali "pokrowców" z naoliwionego papieru.
                                      Ale nikt nie pokona Rzymian! Podobno wyrabiali ochraniacze z jelit
                                      zabitych wrogów....
                                      Aha! Te prezerwatywy lniane czasem były nasączane jakimiś
                                      chemikaliami (środki plemnikobójcze), suszone - i dopiero wtedy
                                      nadawały się do użycia...
                          • sevilay Re: o Błękitnym Zamku -część II 21.11.07, 13:21
                            Mist3 -Na pewno wtedy? Bo coś mi się zdaje,że jednak prezerwatywy juz wtedy były-jeżeli zakładamy,że to lata dwudzieste XX wieku-chodzi tylko ich dostępność.
                            • sevilay Re: o Błękitnym Zamku -część II 21.11.07, 13:24
                              Przepraszam,nie zauwazyłam,że już ktoś to sprostował:)
                              • mist3 Re: o Błękitnym Zamku -część II 22.11.07, 20:18
                                Nie jestem historykiem z wykształcenia, więc niestety nie mogę służyć
                                profesjonalnymi danymi. Na pewno były już prezerwatywy, ale gdzieś czytałam że
                                owcze jelitka były w użyciu bardzo długo, nawet po II wojnie światowej :) Był po
                                prostu wybór na rynku ;)
                                • asssol1 Re: o Błękitnym Zamku -część II 27.12.07, 11:00
                                  Moim zdaniem sie kochali- jak nic... tylko nie wypadało o tym pisać. Co najwyżej
                                  zasugerować- co zresztą jest zrobione. Np mieli tylko jedną sypialnię. I jakoś
                                  nie chce mi się wierzyć by w jednym łóżku poprzestali tylko na czułych
                                  słówkach;-) Zresztą dlaczego rodzinka była tak zgorszona?
                                  Co do antykoncepcji to w latach dwudziestych nie było już tak źle- choć głównie
                                  stosowano stosunek przerywany i płukanie się octem (po). Tak, ocet miał wiele
                                  zastosowań;-) niektóre panie umieszczały sobie także przed stosunkiem w środku
                                  mały tamponik nim nasaczony. Istniały też już prezerwatywy i kapturki. Tak więc
                                  był jakiś wybór- nie mówiąćc już o całej gamie srodków poronnych- ale o to chyba
                                  nie podejrzewamy Joanny bo gdzieś tam w książce padało stwierdzenie że marzy o
                                  dzidziusiu... I gdyby wpadli to by pewnie na przekór wszystkiemu się cieszyli-
                                  tak myślę. Joanna wiedziała wszak z kąd sie biorą dzieci- w końcu zamieszkała u
                                  upadłej panienki. A Edward na pewno niał za soba jakieś przygody- by zapomnieć.
                                  Jakoś nie wyobrażam sobie by był on prawiczkiem;-) jakoś to do niego zupełnie
                                  nie pasuje- myśle że wprowadził joanne w arkana zmysłowych przyjemniści i dobrze
                                  im było razem;-)
                                  • mist3 Re: o Błękitnym Zamku -część II 10.02.08, 14:37
                                    właśnie przeczytałam Błękitny Zamek po raz kolejny i wydaje mi się, że jednak
                                    małżeństwo było skonsumowane. Jeśli jeździli na nartach, łyżwach, chodzili na
                                    długie męczące spacery, Joannie zdarzało się samej przeprawiać łodzią do wysepki
                                    - to skoro tak męczące rzeczy robiła bez dbałości o swoje zdrowie, to tym
                                    bardziej musieli coś w tym łożu małżeńskim robić :)
                                • yowah76 Re: o Błękitnym Zamku -część II 16.11.08, 22:36
                                  Przeciez, co za roznica, czy jemy jelitka w formie kielbasy, czy
                                  uzywamy ich gdzie indziej... produkt ekologiczny;)))
                        • supervixen Re: o Błękitnym Zamku -część II 13.02.08, 19:10
                          Lata 20 pewnie się zgadzają, książka zresztą wyszła w 1926. Tylko
                          się zastanawiam, co z wojną? Edward miał w książce 35 lat bodajże,
                          czyli w czasie wojny był w wieku, jak by nie patrzyć, poborowym;)
                          Nie poszedłby na wojnę, on, ideał męskości niemalże? Na swój los
                          może był obrażony, ale na ojczyznę też? A może coś mi umknęło i była
                          jakaś wzmianka o tym?

                          A w ogóle wracam po takim czasie na forum i tyle świetnych postów
                          mnie ominęło:D Złoty medal dla sevilay za sugestię, że Edward miałby
                          kupować prezerwatywy u wuja Beniamina - leżę i kwiczę:D Aha, i grand
                          prix dla sowcy za jakże prawdziwe stwierdzenie, że z Edwardem to
                          zawsze i w każdych okolicznościach:D
    • asssol1 A mnie zawsze w błękitnym zamku denerwowało 18.02.08, 23:28
      Nazywanie przez Edwarda Joanny Rusałką i nazwanie przez niego kota Pieszczoszką.
      To jakoś mi tak zawsze zgrzytało, nie pasowało do mojego wyobrażenia o nim, bo
      moim zdaniem Edward to najbardziej męski bohater u LM i nie ma u niego miejsca
      na takie infantylizmy...
      Wiec jak miło byłam zaskoczona jak kupiłam sobie książkę w oryginale a tam kot
      wabi się Good Luck a Joannę Edward nazywa pieszczotliwie Moonlight! To to mi się
      podoba ;-)
      • slotna Re: A mnie zawsze w błękitnym zamku denerwowało 19.02.08, 20:23
        Na Pieszczoszke nie zwrocilam nie zwrocilam uwagi, ale Rusalka mi sie bardzo podoba i zupelnie nie jest infantylna moim zdaniem:) Dzikie, lesne stworzonko, pelne wdzieku - dla mnie to sliczne okreslenie i bardzo do Joanny pasujace.

        --
        Rzeczy, które próbują wyglądać jak rzeczy, częściej wyglądają bardziej jak rzeczy, niż same rzeczy.
        • supervixen Re: A mnie zawsze w błękitnym zamku denerwowało 25.02.08, 00:11
          Też mi się nie wydaje, żeby Rusałka była infantylna:) Wg mnie
          Rusałka i Moonlight są określeniami mniej więcej tego samego
          kalibru. Z kotem to może nieco inaczej, ale... sądzę, że męskość
          Edwarda nie ucierpiałaby, gdyby nawet nazwał kota Pieszczoszką.
          Właśnie był na tyle męski, że nie musiałby się tego wstydzić:)
          • slotna Re: A mnie zawsze w błękitnym zamku denerwowało 24.03.08, 16:14
            sądzę, że męskość
            > Edwarda nie ucierpiałaby, gdyby nawet nazwał kota Pieszczoszką.
            > Właśnie był na tyle męski, że nie musiałby się tego wstydzić:)

            O, to, to wlasnie :))

            --
            Rzeczy, które próbują wyglądać jak rzeczy, częściej wyglądają bardziej jak rzeczy, niż same rzeczy.
    • mmaupa Re: o Błękitnym Zamku -część II 24.03.08, 14:22
      Dwa dni temu po raz pierwszy przeczytalam Blekitny Zamek.
      I takie mam spostrzezenia:

      1. Fajna ksiazka, ciekawa fabula, mimo ze od poczatku sie domyslalam ze Edward
      to John Foster.

      2. Czytalam tlumaczenie z Joanna - to imie podoba mi sie o wiele bardziej, po
      pierwsze dlatego, ze jest moje :), a po drugie Valancy kojarzy mi sie wylacznie
      z powloka walencyjna z chemii.

      3. Mam dosc specyficzne wyobrazenie bohaterow - Joanna to Bjork, mala czarnulka
      ze skosnymi oczami, brzydka ale ciekawa. Za to Edward to zdecydowanie Joseph
      Fiennes, www.cbr.washington.edu/~townsend/icons/jofiennes.jpg

      4. A propos powyzszej dyskusji nt. antykoncepcji, jestem przekonana ze Edward
      mial dostep do "intymnych kapturkow Redferna", czy czegos w tym stylu.
      • slotna Re: o Błękitnym Zamku -część II 24.03.08, 16:16
        "intymnych kapturkow Redferna"

        :DDDDDDDD Umarlam.

        --
        Rzeczy, które próbują wyglądać jak rzeczy, częściej wyglądają bardziej jak rzeczy, niż same rzeczy.
        • kuku-lka Re: o Błękitnym Zamku -część II 30.12.09, 18:29
          pytanie czy byly rownie skuteczne jak maści np na porost włosów?
          ...czyli nie pomagały ale i nie szkodziły - jak twierdził Edward...tak
          więc?;)
          • jhbsk Re: o Błękitnym Zamku -część II 31.12.09, 20:58
            Myślę, że lepsze. Pigułki i maści działały głównie na wyobraźnię stosującego.
            Prezerwatywa jest skuteczna.
      • lira1970 Re: o Błękitnym Zamku -część II 22.08.08, 12:04
        hehe jeśli te kapturki miały być takie skuteczne jak inne środki
        Redferna TO współczuję.
        • paulina.galli Re: o Błękitnym Zamku -część II 03.10.08, 11:12
          A ja wlasnie wczoraj przypomnialam sobie - po wieeeelu latach- te ksiazke (musialam wypożyczyc z biblioteki bo nie ma nigdzie w sprzedazy )
          I wiem juz na pewno - jest to moja najukochansza ksiazka LMM :)
          Uwielbiam motywy "od zera do milionera" :)- a w tym przypadku "odpoczwarki do motyla" :)
          Bardzo podoba mi sie przemiana Joanny z zahukanej dziewczynki w odwazna (i złosliwa - vide: docinki rodzince) kobietki.

          Co do seksu - Pewnie tak - był.
          Z tym ze kiedys uwazalam ze nie , na pewno sie nie kochali - bo Edaward po oswiadczynach wyraznie mowi "zecz jasna ze cie nie kocham" - i tak jakos wydawalo mi sie naiwnie ze skoro jej NIE kocha to z nia nie uprawia seksu.
          Hehe - mzoecie sie teraz ze mnie posmiac :)


          ps. czytalam wydanie I z "Joanna" - ale chcialam zaznaczyc ze tłumaczka pisze tam ze Joanna ma "na drugie" - Walencja (czyli ani chybi chodzi jej o Valancy :))
          • supervixen Re: o Błękitnym Zamku -część II 03.10.08, 12:50
            Ja też kiedyś myślałam, że się raczej w sferze fizycznej
            ograniczali;) Ale raczej tak mi się wydawało z powodu zdrowia
            Joanny, a przede wszystkim ryzyka zajścia w ciążę podczas gdy miała
            świadomość, że nie pożyje dłużej niż rok. Po wywodach dziewczyn na
            temat antykoncepcji w tamtych czasach myślę, że jednak ze sobą
            sypiali... ale 100% przekonania chyba nie mam:)
            • hemeczka Re: o Błękitnym Zamku -część II 25.11.08, 09:48
              A w ogóle jak odbierany jest seks w powieściach Maud?

              Dochodzę do wniosku że ksiązki Maud były wyłącznie skierowane
              do ,,panienek" .
              Czy nawet jakby Maud pisała dla dorosłych osób pokusilaby się o
              jakieś sceny erotyczne ? jak myslicie?
              • mela54 Re: o Błękitnym Zamku -część II 29.09.09, 22:24
                "Błękitny zamek" i "Dzban ciotki Becky" (czy jak jej tam było) to
                powieści dla dorosłych,a scen erotycznych musimy się domyślać (jeśli
                nie liczyć pocałunków). Ale sam fakt, że Montgomery pisze tam o
                pannie z dzieckiem czy porusza kwestię skąd biorą się dzieci,
                świadczy,że nie mogły czytać tego panienki. Dość odważnie pisze
                nasza Maud w "Opowieściach ze Złotego Brzegu" o pannie, która
                urodziła dziecko wielkiego malarza, ale nawet nie marzyla o ślubie z
                nim. To były inne czasy i sceny erotyczne musiały być zakamuflowane.
                A poza tym Maud byla przecież żoną pastora i to zobowiązywało!
    • panikarola Re: o Błękitnym Zamku -część II 03.01.10, 16:00

      wlasnie w swieta sobie przypomnialam BZ i z checia poczytalam Wasze komentarze.
      przy okazji - dzien dobry! to moj pierwszy post na tym forum.

      jesli idzie o antykoncepcje w BZ mysle, ze wspomniane tu plukanie po stosunku moglo byc wlasnie srodkiem stosowanym przez Joanne i Edwarda. w ksiazce Faulknera "Dzikie palmy" z 1939 r. jest to sposob domowy stosowany przez pare glownych bohaterow. bohaterka ma "irygator", uzywa go po kazdym stosunku, a po uzyciu go plucze, ale raz jej sie nie chce wstawac zeby go uzyc, zachodzi w ciaze i tam wynikaja dalsze perypetie, z punktu widzenia tego watku nas dalej nieinteresujace. rzecz sie dzieje na poludniu Stanow, ale pewnie i w Kanadzie ten wynazalek byl znany. jego niewatpliwa zaleta bylo to, ze J i E, o ile go uzywali, nie narazali sie na spotkanie wscibskich ciotek podczas nabywania prezerwatyw w aptece (a w zasadzie E sie nie narazal, bo watpie, zeby mu do glowy przyszlo poslac Joanne po prezerwatywy np. przy okazji zalatwiania sobotnich sprawunkow, kupowania solonego sztokfisza np;)).
      zapewne potrzebowali do tego jedynie wody, ew. wody i octu - nie wiem, czy musial byc ocet, czy jak sie go stosowalo. o tak to moglo wygladac: pl.wikipedia.org/wiki/Irygator. o skutecznosci nigdzie wzmianek nie znalazlam.

      swoja droga - jakże wnikliwy wątek ;).
      Pozdrawiam!
      • sowca Re: o Błękitnym Zamku -część II 05.01.10, 00:29
        Dla ciekawych, jak to z tą antykoncepcją było :P

        portalwiedzy.onet.pl/4869,25297,1590024,1,czasopisma.html
    • supervixen Re: o Błękitnym Zamku -część II 05.01.10, 13:55
      No cóż, pisano wtedy i odważniejsze książki, ale można powiedzieć, że ta była
      odważna jak na target LMM ;) Była zakazana w niektórych parafialnych
      bibliotekach, chociaż o ile dobrze kojarzę, to bardziej ze względu na postać
      Cissy niż samej Valancy.

      Natomiast co do drugiej sprawy, to już kiedyś o tym pisałam, ale się powtórzę ;)
      Bogactwo Edwarda też ma jakieś przesłanie... Można sobie tak to właśnie
      zinterpretować, że pieniądze szczęścia nie dają. Bo Joanna była niezamożna,
      Edward bogaty, ale w efekcie ich dzieciństwo i młodość nie różniły się
      diametralnie - samotni, z boku, nieszczęśliwi, ostatecznie odcinający się od
      rodziny.I dlatego prawdę mówiąc gdybym miała zrezygnować z jednej z tajemnic
      Edwarda, to wolałabym porzucić pomysł z Johnem Fosterem, bo to mi się wydaje
      bardziej naciągane.

      Ale w zasadzie nie narzekam ;) Akurat w BZ nadmiar dobrego mi nie przeszkadza ;)
      • supervixen Re: o Błękitnym Zamku -część II 05.01.10, 13:57
        Aaa, starość nie radość czy jakoś tak ;) Otworzyłam sobie ten wątek widząc, że
        jest nowy post, ale nie wiedzieć czemu wydało mi się, że ten zupełnie pierwszy
        to właśnie ten nowy i na niego sobie radośnie odpowiedziałam, powtarzając to, co
        już dawno zostało napisane :D
    • pontecorvo Re: o Błękitnym Zamku -część II 15.11.11, 22:43
      w górę!
      • inka270783 Re: o Błękitnym Zamku -część II 01.06.12, 14:51
        Mam w domu wersję wydaną przez NK,ale po przejrzeniu tego forum wypożyczyłam książkę w tłumaczeniu Jolanty Bartosik i czytałam obie naraz,dla porównania :D Byłam w szoku,że aż tyle fragmentów wycięto w tej pierwszej...całkowicie pominięto opis poszczególnych członków rodziny Stirlingów,pogrzeb Cesi,dokładny opis życia Olivii,skrócono wspomnienia Joanny z dzieciństwa itd. Jednakże wersję NK czyta się o wiele lepiej,nie wiem jak to określić,ale jest po prostu lepiej napisana,ma swoisty klimat,którego brakuje tłumaczeniu pani Bartosik.Nie podoba mi się,że w tym tłumaczeniu wszyscy mówią sobie od razu po imieniu,wolałam jak Abel czy Edward zwracali się do Joanny "panienko" i "pani",o wiele lepiej pasowały mi słowa"Bądź pozdrowiona w moim domu,droga moja" niż "Witaj w domu,kochanie" i wiele jeszcze innych podobnych tekstów.

        Ale za to wyjaśniło się także,dlaczego Joanna uważała,że największym szczęściem jest kichnąć wtedy,kiedy ma się na to ochotę:)
        • ananke666 Re: o Błękitnym Zamku -część II 02.06.12, 02:14
          > o wiele lepiej pasował
          > y mi słowa"Bądź pozdrowiona w moim domu,droga moja" niż "Witaj w domu,kochanie"
          > i wiele jeszcze innych podobnych tekstów.

          Barney/Edward nie wygłaszał pompatycznych frazesów, tylko powiedział zwyczajnie "Welcome home, dear". I chwała LMM za to.

          O wiele bardziej wolę tę wersję dłuższą, mimo kilku lepszych momentów krótszej. Strasznie dużo wyleciało rzeczy ważnych.
          • jhbsk Re: o Błękitnym Zamku -część II 02.06.12, 15:54
            Fakt - pocięcie książki uważam za barbarzyństwo.
            • nessie-jp Re: o Błękitnym Zamku -część II 02.06.12, 21:49
              jhbsk napisała:

              > Fakt - pocięcie książki uważam za barbarzyństwo.

              Wydaje mi się, że tamto wydanie było jednym z pierwszych na świecie i podejrzewam, że mogło zostać opracowane na podstawie jakiegoś skróconego tekstu, przysłanego przez wydawnictwo kanadyjskie, albo np. na podstawie jakiejś publikacji powieści w odcinkach, odpowiednio skróconej do potrzeb periodyku.
              • jhbsk Re: o Błękitnym Zamku -część II 04.06.12, 07:57
                Szczerze mówiąc jest mi obojętne kto pociął książkę. Czy Kanadyjczyk czy Polak to najistotniejsze jest, że ktoś książkę okaleczył..
                • nessie-jp Re: o Błękitnym Zamku -część II 04.06.12, 18:58
                  jhbsk napisała:

                  > Szczerze mówiąc jest mi obojętne kto pociął książkę. Czy Kanadyjczyk czy Polak
                  > to najistotniejsze jest, że ktoś książkę okaleczył..

                  Nie wiadomo, czy nie autorka sama w taki sposób przygotowała wersję do wydania skróconego. Ale może i była to jednostronna decyzja wydawcy. (Przypomina mi to rzeź na długaśnej powieści w odcinkach, dokonany przez Emilkę!)

                  Niemniej, często przeradza się to w zarzut pod adresem tłumaczki, że "fatalne tłumaczenie, bo rozdziałów brakuje". A to przecież nie tłumaczka skracała powieść, a samo tłumaczenie jest wykonane absolutnie genialnie.
          • inka270783 Re: o Błękitnym Zamku -część II 02.06.12, 17:51
            o kurczę,to skąd im się wzięło to "Bądź pozdrowiona..." :D

            • nessie-jp Re: o Błękitnym Zamku -część II 02.06.12, 21:47
              inka270783 napisał(a):

              > o kurczę,to skąd im się wzięło to "Bądź pozdrowiona..." :D

              To jest przedwojenne wydanie, zapewne tłumaczka dostosowała słownictwo do oczekiwań odbiorców (romantycznych pań i panienek okresu międzywojennego).

              Za 100 lat też ktoś będzie ze zdumieniem potrząsał głową, że w XXI wieku młody chłopak tak pompatycznie, drętwo i oficjalnie mówił do dziewczyny "Siema, laska!"
          • slotna Re: o Błękitnym Zamku -część II 27.06.12, 01:21
            Ja wole tlumaczenie w tej pocietej wersji, chociaz zal mi opuszczonych fragmentow.
            • chomiczkami Re: o Błękitnym Zamku -część II 27.06.12, 10:39
              Tak jak czytam, to wersja niepocięta jest dość wierna oryginałowi. I czytając ją od razu wiadomo, że Barney ma przydługie, rudawe włosy i w sumie chyba przystojny nie jest, raczej ma interesującą urodę :D ideał sięgnął bruku...

              No dobra, wierność wiernością, ale kalambury powinno się tłumaczyć tak, by były śmieszne!

              I cytuję za yo-a-ko :)
              "...każdy krewny z osobna przyszedłby ... opowiadać straszne rzeczy o babkach, ciotkach i kuzynkach czterdziestego stopnia pokrewieństwa, które 'miały akurat to samo' o 'padły, proszę ciebie, trupem na miejscu, nie zdążywszy nawet pisnąć".

              porównać proszę z:
              "Każdy z członków rodziny przychodziłby udzielać jej
              rad, ostrzegać i opowiadać okropne historie o jakichś dalekich — dalekich ciotkach i
              kuzynkach, które „też tak się czuły” i niespodziewanie umierały" -> to od pani Kazimierczyk.

              Oryginał:
              There would be such a fuss made and every member of the family would come down and talk it over and advise her and caution her and warn her and tell her horrible tales of great-aunts and cousins forty times removed who had been "just like that and dropped dead without a moment's warning, my dear."

              Noż kurczę!!
        • yo-a-ko Re: o Błękitnym Zamku -część II 03.06.12, 12:03
          Ja ma wersję NK oraz wydawnictwa novus orbis - tłumaczenie Joanny Kazimierczyk.
          Fakt, wersja NK pocięta brabarzyńsko...
          Ale - po pierwsze - samo miano "Buba", które tam nosi Joanna! Żadna "Doss" nie oddaje tak pięknie jej "ububienia".
          Po drugie - w tym tłumaczeniu jest jakaś lekkość, wdzięk (pomijając "bądź pozdrowiona w moim domu , moja droga", i jeszcze może kilka staromodności ;-) - na przykład: w liście Oliwii, w ostatnim rozdziale: "dzikie wybryki Buby" (zamiast "szalone przygody Doss"), albo - gdy Joanna wspomina obiad u wuja Herberta: "Te miny, te miny. Wuj Beniamin, biedny, zbaraniały wuj Beniamin"; albo - gdy Joanna wyobraża sobie, co by się działo, gdyby rodzina dowiedziałą się o jej chorobie: "...każdy krewny z osobna przyszedłby ... opowiadać straszne rzeczy o babkach, ciotkach i kuzynkach czterdziestego stopnia pokrewieństwa, które 'miały akurat to samo' o 'padły, proszę ciebie, trupem na miejscu, nie zdążywszy nawet pisnąć".
          A propos "Buby": czy któryś tłumacz pokusił się o przetłumaczenie Doss w inny sposób?
    • chomiczkami Re: o Błękitnym Zamku -część II 26.06.12, 17:59
      Ten wątek przypomniał mi o Błękitnym Zamku - od razu po niego sięgnęłam, pamiętając, by wybrać nową, niepokrojoną wersję.
      Ta książka w tym tłumaczeniu jest nudna i wcale nie jest śmieszna!
      Skopano każdy dowcip wuja Beniamina o starych pannach :(! KAŻDY! Pani Kazimierczak popełniła mord na humorze!
      Chyba powrócę do wersji angielskiej.
      • chomiczkami Re: o Błękitnym Zamku -część II 26.06.12, 18:05
        Kazimierczyk.
        I żądam powrotu Buby.

        A tak w ogóle, czy tłumacz może użyć w swoim tłumaczeniu fragmentów innych tłumaczeń? Bo tej książce to jest właśnie potrzebne. Uzupełnienie i poprawienie tłumaczenia, no i żeby humor pozostał. Biblionetka podaje kilku tłumaczy i chyba wszyscy nazywali Valancy Joanną.
    • caroline.1 Re: o Błękitnym Zamku -część II 27.02.13, 11:28
      Po ładnych paru latach postanowiłam odświeżyć „Błękitny Zamek”, chyba moją ulubioną powieść Montgomery z czasów nastoletnich, a jeśli nie ulubioną (tak po prawdzie, to lubię wszystkie), to na pewno taką z czołówki. Jako że dostępu do wersji papierowej nie mam (jest w domu rodzinnym, na innej półkuli, i jest to takie wydanie: img.finta.pl/item_imgs/e1e6527b5b23478c2b6e5fb1e4e3b48f0d71cbd7.jpg - oczywiście nie mam pojęcia, w czyim tłumaczeniu), to przeszukałam porządnie mój czytnik, mając w pamięci, że onego czasu ściągnęłam wszystko L.M. Montgomery ze strony Project Gutenberg, co tylko tam opublikowano. A jakże, „Blue Castle” się znalazł :D

      Różnice, jakie zauważyłam pomiędzy posiadanym przeze mnie polskim tłumaczeniem, a przeczytanym oryginałem:
      oczywiście, imiona: Joanna-Buba to Valancy-Doss, a Edward to Barney (musiałam chwilę pogłówkować, zanim znalazłam w zakamarkach pamięci Edwarda – zdaje się, że przez sagę „Zmierzch” nabawiłam się trwałej awersji do tego imienia);
      już nie tak oczywiście, bo pamięć może mnie zawodzić: nie wydaje mi się, aby w polskim oryginale były wyjaśnione historie wszystkich narzeczonych Oliwii, a pamiętam, że mnie dziwiło, dlaczego taka piękna i bogata panna, do tego rok tylko młodsza od Buby, jeszcze niezamężna;
      chyba znowu oczywiście: nie było przytoczonej historii romansu Cesi/Cissy, nie było nic o radości, jaką było dla niej dziecko – biedaczka po prostu umarła, nic nie wyjaśniwszy Joannie;
      w oryginale żarty były inne – Wasze posty uwtwierdziły mnie w tym przekonaniu.

      Moim zdaniem, Valancy i Barney małżeństwo skonsumowali, a nawet wiele razy je konsumowali. Takie przekonanie towarzyszyło mi od zawsze, może także dlatego, że na okładce polskiego wydania para została pokazana w sposób, który nie kojarzy się z sypianiem na łożu przedzielonym mieczem :) Do samego tekstu wracając: przecież Joanna nie oświadczyła się Barneyowi po to, aby mieć z kim chadzać na spacery po lesie. We współczesnej historii pewnie by mu zaproponowała bycie „friends with benefits”. Sto lat temu Montgomery użyła w powieści całej masy dość jasnych (jak dla mnie) przesłanek: Joanna zakłada sukienkę z dekoltem i krótkimi rękawami i chociaż początkowo czuje się nieswojo, to z czasem zaczyna jej się podobać, budzi się w niej zmysłowość, na Barney'a patrzy z wyraźnym pożądaniem, nawet wprost mówi o tym, że nie miałaby nic przeciwko byciu pocałowaną, a już po ślubie mamy scenę wyniesienia małżonki z łodzi i pocałunku, scenę niby umowną, ale jakby dosłowną ;) potem Joanna mówi o tym, jak mąż bierze ją w ramiona, jak lubi czuć jego policzek przy swoim itd.

      Być może nie jest to jednak taka całkiem idealna historia miłosna. Valancy, jeszcze jako „stara panna”, przyznaje przed sobą, że marzy o mężu i dzieciach, w rozmowie z Cissy też wyraźnie daje znać, że dzieci lubi. Przez rok życia z Edwardem w ciążę nie zachodzi (ta część tego wątku należy do moich ulubionych, dziękuję Wam serdecznie za intymne kapturki doktora Redferna!), a przy samym końcu powieści jest mowa o kolejnych planach podróżnych, ani słowa o dzieciach (chociażby w planach). Na upartego można tę bezdzietność uznać za rysę na kryształowym lustrze w jednej z komnat błękitnego zamku ;)

      To chyba mój pierwszy post na forum, do tej pory byłam jedynie podczytywaczem, może teraz to się zmieni, mam bowiem zamiar przeczytać więcej Montgomery w oryginale :)

      • supervixen Re: o Błękitnym Zamku -część II 27.02.13, 14:22
        Witaj na forum ;)

        Może LMM uznała, że Valancy może jeszcze kilka lat poczekać? Ona sama wyszła za mąż w wieku 37 lat i zdążyła urodzić troje dzieci (fakt, jedno zmarło, ale to zdarzało się i młodszym kobietom...)
        • caroline.1 Re: o Błękitnym Zamku -część II 28.02.13, 09:23
          Ja jestem w stanie uwierzyć, że Joanna i Edward byli szczęśliwym, bezdzietnym małżeństwem :) Ale faktycznie, na potomstwo mieli jeszcze sporo czasu.

          Intryguje mnie, jak mógł wyglądać kostium kąpielowym Joanny, w którym czasem spędzała całe dnie, to krzątając się po domu, to znów wybiegając, by popływać w jeziorze, kiedy tylko naszła ją ochota. Bikini dziewczyny Bonda to jeszcze chyba nie było, ale już też nie pasiaste pantalony do kostek?
          • supervixen Re: o Błękitnym Zamku -część II 28.02.13, 13:38
            > Ja jestem w stanie uwierzyć, że Joanna i Edward byli szczęśliwym, bezdzietnym m
            > ałżeństwem :) Ale faktycznie, na potomstwo mieli jeszcze sporo czasu.

            Niby tak, ale byłaby jakaś sprawiedliwość dziejowa w tym, że ich dzieci miałyby szczęśliwsze dzieciństwo niż oni (choć oni byli nieszczęśliwi z odmiennych powodów) ;)
            Przypomniało mi się, że czytałam kiedyś fanfik właśnie o tej tematyce (tzn brak dzieci u Valancy i Barneya), ale nie pamiętam szczegółów... Chyba było o poronieniu...

            Kilka przykładów strojów kąpielowych z lat dwudziestych (niestety żaden nie jest zielony :D )
            fuzzylizzie.com/myPictures/swimsuits/1920suit.jpg
            fuzzylizzie.com/myPictures/swimsuits/early20sred.jpg
            fuzzylizzie.com/myPictures/swimsuits/1920sbluesuit.jpg
            A tu sama Maud w kostiumie i to ze 20 lat przed Błękitnym Zamkiem:
            images.ourontario.ca/uoguelph/26043/data
            • caroline.1 Re: o Błękitnym Zamku -część II 02.03.13, 03:22
              Te kostiumy na tyle kuse, że klan Stirlingów można śmiało gorszyć! A ostatni, niebieski, bardzo współcześnie się prezentuje :)

              Piękne zdjęcie Maud. Jakby z "Ballad i romansów" Mickiewicza, tak rusałkowato mi się kojarzy.
              • sowca Re: o Błękitnym Zamku -część II 02.03.13, 22:02
                Śliczne są, widzę Joannę w takim kostiumie :)

                Uwielbiam "Błękitny Zamek". I rzeczywiście ta okładka sugeruje nam to, czego byłyśmy tu na forum od zawsze pewne ;)
                • simply_z Re: o Błękitnym Zamku -część II 03.03.13, 21:30
                  e tam;) ,ja zawsze uważałam ,że skonsumowali swój związek i stosowali jakieś metody zapobiegawcze ( oczywiście na miarę swoich czasów).Ewentualna ciąża Joanny popsułaby tylko fabułę..no bo jak to mężatka z dzieckiem odchodzi od męża albo tkwi przy nim mimo ,że on jej nie darzy uczuciem?
      • slotna Re: o Błękitnym Zamku -część II 03.03.13, 02:40
        > chyba znowu oczywiście: nie było przytoczonej historii romansu Cesi/Cissy, nie
        > było nic o radości, jaką było dla niej dziecko – biedaczka po prostu umar
        > ła, nic nie wyjaśniwszy Joannie;

        To akurat jest opisane na pewno :) Tez mialam to wydanie i czytalam te wersje mnostwo razy. Cesia opowiada Joannie kim byl jej kochanek i jak kochala dzieciatko.
        • caroline.1 Re: o Błękitnym Zamku -część II 06.03.13, 11:49
          Bardzo wybiórczo moja pamięć działa :) Miałam wrażenie, że czytam tę historię po raz pierwszy!
    • supervixen Ilustracje Masako Kubo 12.03.13, 19:47
      Okładka: www.masakokubo.co.uk/files/gimgs/8_bluecastlecover72450.jpg
      Valancy w pokoju: www.masakokubo.co.uk/files/gimgs/8_bluecastle172450.jpg
      Valancy i Barney uciekają z Chidley Corners: www.masakokubo.co.uk/files/gimgs/8_bluecastle272450.jpg
      Valancy i Barney w lesie: www.masakokubo.co.uk/files/gimgs/8_bluecastle272450.jpg

      --
      - Największym szczęściem jest - rzekła Joanna - kichnąć, kiedy się ma na to ochotę.
      • supervixen Errata 12.03.13, 19:52
        Ostatni link powinien być taki: www.masakokubo.co.uk/files/gimgs/8_bluecastle372450.jpg
      • yo-a-ko Re: Ilustracje Masako Kubo 12.03.13, 22:12
        Czy Masako Kubo to kobieta, czy mężczyzna? :-)

        Ilustracje - jak dla mnie - mają klimat, aż miło.
        Tyle, że Edward jakiś taki tęgi... i szelki ma! :-)
        Może i nosili mężczyźni takie szelki wtedy, ale mnie się one przede wszystkim kojarzą z emerytami na działce ;-)
        • supervixen Re: Ilustracje Masako Kubo 13.03.13, 08:44
          Kobieta :)

          Niestety obawiam się, że istnieje duże prawdopodobieństwo, że Edward nosił szelki. Tzn niestety dla ciebie, bo mi to właściwie nie przeszkadza ;)
          • jadwiga1350 Re: Ilustracje Masako Kubo 15.03.13, 09:23
            supervixen napisała:


            >
            > Niestety obawiam się, że istnieje duże prawdopodobieństwo, że Edward nosił szel
            > ki.

            Nosić, to pewnie nosił, ale Joanna powinna obaczyć te plecy z szelkami dopiero w noc poślubną. Na zabawę bez marynarki? To tak jakby dziś poszedł w samej bieliźnie.
            I czemu to Joanna ma taką krynolinę na sobie?
    • jo-an-na-29 Re: o Błękitnym Zamku -część II 18.03.13, 20:49
      Jaka to była miła książka :) I taka bardziej dla dorosłych ze wszystkich jej książek :) Aż muszę do niej wrócić.
      • slotna Re: o Błękitnym Zamku -część II 23.03.13, 14:40
        "Dzban ciotky Becky" jest moim zdaniem najbardziej dla doroslych ;) W sumie mam ochote odswiezyc sobie obie.
        • forum.master Re: o Błękitnym Zamku -część II 14.04.13, 21:41
          Dzban ciotki Becky? A o czym to? Zupełnie nie kojarzę?
          • grymasisko