j#m 17.02.03, 11:45 "Żyjemy po to by kochać" czy "kochamy po to by żyć"? Jak myślicie?... Odpowiedz Link Zgłoś Obserwuj wątek Podgląd Opublikuj
GoĹÄ: gb Re: Taka sobie myśl... IP: *.toya.net.pl 17.02.03, 12:31 Ja myślę: Czy żyję po to, żeby myśleć, czy też myślę dlatego, żeby móc żyć? Może najpierw ten problem rozważmy? Odpowiedz Link Zgłoś
GoĹÄ: Wika Re: Taka sobie myśl... IP: *.abo.wanadoo.fr 17.02.03, 13:31 Mysle, ze aby zyc trzeba myslec. Poczawszy od funkcji podstawowych , takich jak odzywianie, trzeba najpierw pomyslec. Przyklad: zjem kotleta schabowego . Mysle, ze zjem kotleta schabowego, wiec albo wychodze z domu do najblizszej garkuchni, zamawiam i zjadam. Jest inny wariant: kupuje w sklepie, otaczam w panierze, smaze i zjadam.Przedtem aby nabyc moj kotlet schabowy potrzebuje pieniedzy( jesli kotleta nie ma u mojej mamy, albo jesli nie ma mojej mamy), musze wiec zarobic na moj kotlet schabowy. To zmusza mnie do nowej mysli "jak". Wiec aby zarobic na moj kotlet schabowy ide do szkoly, ktora nie bardzo zmusza mnie do myslenia, ale jednak, potem zdaje egzamin na wyzsza uczelnie(tutaj troche musze pomyslec), chodze szesc lat na uniwersytet, zdaje trudne egzaminy(tutaj duzo mysle), dostaje dyplom. Mysle , ze znajde prace zgodnie z moim wyksztalceniem, ale tutaj myslenie zawodzi mnie(wciaz mysle o kupieniu mojego kotleta schabowego).Myslac ze znajde prace, szukam ogloszen w gazetach, odwiedzam biuro zatrudnien, wszystko daremne. (kotleta wciaz nie kupilem). Mysle , ze kotleta schabowego nie zjem , jesli nie wyemigruje, ale to jest zupelnie oddzielna historia Odpowiedz Link Zgłoś
GoĹÄ: gb Re: Taka sobie myśl... IP: *.toya.net.pl 17.02.03, 19:07 Wybacz Wika, ale moim zdaniem, nie myślisz :))) Odpowiedz Link Zgłoś
cal-ineczka gb, jak mogla/es? 11.03.03, 12:46 Wika nie martw sie! Rywin zapłaci za te obraze. Jestem z Toba. Gość portalu: gb napisał(a): > Wybacz Wika, ale moim zdaniem, nie myślisz :))) Odpowiedz Link Zgłoś
GoĹÄ: Odys Re: Taka sobie myśl... IP: *.bydg.pdi.net 17.02.03, 13:41 j#m napisała: > "Żyjemy po to by kochać" czy "kochamy po to by żyć"? > > Jak myślicie?... a ja to sobie mysle, ze zyje zeby zyc i kocham aby kochac... Nie lubie sobie zbytnio komplikowac tego co z natury swojej jest proste Odpowiedz Link Zgłoś
ja_nek Re: Taka sobie myśl... 17.02.03, 16:03 Według mnie kochamy po to, aby żyć. Pełniej żyć. Odpowiedz Link Zgłoś
GoĹÄ: dominika Re: Taka sobie myśl... IP: *.rene.com.pl 17.02.03, 18:58 zgadzam sie z Jankiem i zastanawiam sie skad tyle w nim madrosci zyciowej (poczytalam sobie jego wypowiedzi na rozne tematy)..a moze Wy wiecie cos wiecej na jego temat.. Odpowiedz Link Zgłoś
GoĹÄ: lula del rio Janek nasz ..........kto?:) IP: *.dhcp.adsl.tpnet.pl 25.02.03, 17:31 Dominika, też go czytam (prawie zawsze z przyjemnością) i coraz więcej poznaję i nie zastanawiam się nad tym skąd tyle tej mądrości itp., tylko dlaczego więcej takich facetów nie ma na tym świecie. Janek, prawie zawsze udaje ci się zaspokoić virtualnie mój niezaspokojony mózg ( bez skojarzeń! ) pozdrawiam ze słonecznej w......y lula Odpowiedz Link Zgłoś
j#m Re: Taka sobie myśl... 18.02.03, 01:11 To dla Ciebie życie jest proste? Fajnie... Odpowiedz Link Zgłoś
meduza4 Re: Taka sobie myśl... 17.02.03, 16:03 j#m napisała: > "Żyjemy po to by kochać" czy "kochamy po to by żyć"? Trudno powiedziec, ale kiedy kocham -wiem, ze naprawde zyje:) Odpowiedz Link Zgłoś
m234 Re: Taka sobie myśl... 17.02.03, 19:39 właściwie można żyć choćby po to tylko by co wieczór gasić światło w pokoju. dla każdego wymiar pełni życia jest inny. ja mogę powiedzieć że dla mnie życie dla kogoś kto poznał smak prawdziwego uczucia nigdy nie będzie już bez tej drugiej osoby pełne. jeśli znajduje się własne dopełnienie w innym człowieku to drzwi duszy raz otwartych nie sposób zamknąć. Odpowiedz Link Zgłoś
ja_nek Do Dominiki 17.02.03, 19:56 Najlepiej dowiadywać się u źródła:) Pozdrawiam janek Odpowiedz Link Zgłoś
GoĹÄ: dominika Re: Do Dominiki IP: *.rene.com.pl 17.02.03, 23:43 ..masz racje:)..to pewnie skutek zbyt duzej ilosci kieliszkow, ktore dzis napelnialam winem..i rozmyslam..najpierw wydawalo mi sie, ze o niczym, potem stwierdzilam, ze jest inaczej..pozniej poczytalam sobie Twoje madre slowa w odpowiedziach na rozne watki..i zadumalam sie ...chyba niewielu takich mezczyzn mozna na codzien spotkac.a moze kobiety nie potrafia ich dostrzec..pozdrawiam.dominika Odpowiedz Link Zgłoś
ja_nek Re: Do Dominiki 18.02.03, 01:11 Gość portalu: dominika napisał(a): > ...chyba niewielu takich mezczyzn mozna na codzien spotkac.a moze kobiety nie potrafia ich dostrzec.. Nie zauważacie, bo nawet nie zaczynacie się wsłuchiwać. Najpierw patrzycie, a potem słuchacie. Jak mężczyźni, z tą jedną różnicą, że my mężczyźni dla odmiany najpierw patrzymy, a niewielu z nas później słucha:) Odpowiedz Link Zgłoś
GoĹÄ: lula del rio Re: Do Dominiki IP: *.dhcp.adsl.tpnet.pl 25.02.03, 17:36 oj Janek, nieprawda, najpierw słuchamy potem patrzymy oczywiście wszystkie ble ble o wygladzie też wchodzą w grę, ale zawartość głowy i serca stoją na pierwszym miejscu....to moje motto z jakimi kobitkami ty miałes do czynienia?! okropne jakieś były chyba?:) Odpowiedz Link Zgłoś
GoĹÄ: nieważne_kto Re: Taka sobie myśl... IP: 213.17.172.* 17.02.03, 23:52 I tak i tak. Pierwsza część to nasza fizjologia. Druga to nasze człowieczeństwo. Odpowiedz Link Zgłoś
j#m Re: Taka sobie myśl... 18.02.03, 01:09 Gość portalu: nieważne_kto napisał(a): > I tak i tak. Pierwsza część to nasza fizjologia. Druga to nasze człowieczeństwo A mi się wydaje, że zupełnie na odwrót.... Człowieczeństwo wg mnie to właśnie dawanie, ofiarowywanie siebie innym (pierwsza część), a druga to fizjologia. Na przykład przedłużenie gatunku. Ale ilu ludzi tyle opinii :-). Myślałam, że jak przeczytam wasze przemyślenia na ten temat to mi się choć troszkę rozjaśni... A tu dalej ciemno... Być może nie da się oddzielić jednego od drugiego? Może do pełni życia (szczęścia?) potrzebujemy ich obu? W równowadze? A jeśli chodzi o myślenie: apostoł powiedział "jeśli posiadłbym wszelką wiedzę a miłości bym nie miał, byłbym niczym". Mimo wszystko (chociaż to bardzo ryzykowna teza) ale mimo wszystko - nie myśląc da się jakoś przeżyć (na przykładzie Wiki można nawet stwierdzić, że myślenie może to życie znacznie utrudnić a wręcz uniemożliwić z racji śmierci głodowej ;-)). Ale nie kochając jest o wiele trudniej żyć... Prędzej czy później zawsze pojawi się myśl - po co, dla kogo to wszystko co robię? Odpowiedz Link Zgłoś
ja_nek Re: Taka sobie myśl... 18.02.03, 01:16 Ci ci nie kochają myślą, że jest im łatwiej. Poza i chęć przekonania samego siebie. Nic więcej. Niewiedza jak miłość ubarwia życie - ułatwia je. Bo nie wie się co się traci. Tak na marginesie:) Pozdrawiam janek Odpowiedz Link Zgłoś
zuzia35 Re: Taka sobie myśl... 18.02.03, 02:40 Czytam Twoje wypowiedzi, porady, komentarze i oczywiście jestem pod wrażeniem (jak większość forumowiczek). Ale nie o to chodzi. Tak sobie myślę, że sprawdziłbyś się w roli doradcy od spraw romantycznych w magazynie dla kobiet. Podejrzewan też, że konsekwencją Twojej obecności w takim magazynie byłyby zwiększone nakłady. A może Wysokie Obcasy??? Tak po znajomości... Nie wiem czym się zajmujesz zawodowo, ale stawiam na nauki ścisłe. Potraktuj moje rozmyślania jako komplement. pozdrawiam zuzia Odpowiedz Link Zgłoś
ja_nek Re: Taka sobie myśl... 18.02.03, 14:10 W Wyborczej? Jeszcze bym musiał zeznawać przed komisją sejmową, okazywać bilingi:))) Nauki bardziej humanistyczne:) Za komplement pięknie dziękuję. Pozdrawiam janek Odpowiedz Link Zgłoś
GoĹÄ: nieważne_kto Re: Taka sobie myśl... IP: 213.17.172.* 18.02.03, 10:30 Dziękuję. Moj komentarz to było pierwsze wrażenie. Po przeczytaniu Twojego spojrzałem drugi raz i myślę, że... też masz rację. A teraz spróbuj popatrzeć tak, jak ja to zrobiłem: żyjemy po to, by przedłużyć gatunek (fizjologia), kochamy, dajemy po to, by Żyć (człowieczeństwo). Mam wrażenie, że powiedzieliśmy to samo. Pewnie prawda jest zawarta w Twoim stwierdzeniu, że jednego od drugiego nie sposób oddzielić. Pytanie, czy w ogóle należy wszystko dzielić na autonomiczne części. Może się okazać, że po ponownym poskładaniu zostanie kilka śrubek, które błędnie uznamy za zbędne. Odpowiedz Link Zgłoś
j#m Re: Taka sobie myśl... 19.02.03, 21:25 Rozkładać czy nie rozkładać? Oto jest pytanie... Myślę, że gdyby nie zastanawianie się nad zawiłościami naszego życia to czy moglibyśmy być w pełni liudźmi? I zapewne nie byłoby paryu wątków nw tym forum (i nie tylko tym). Chyba warto się zastanawiać nad tym co nas otacza, co czujemy i dlaczego. Ale życie nie może polegać tylko na zastanawianiu się ;-). A co do śrubek: może jakieś zostaną ale zawsze można którąś z nich schować do kieszeni, na lepsze czasy lub ofiarować komuś. Bo może innym będą bardziej potrzebne niż nam? A może dając komuś śrubkę otzrymamy w zamian coś innego? Na przykład nakrętkę? ;-) Odpowiedz Link Zgłoś
GoĹÄ: nieważne_kto Re: Taka sobie myśl... IP: 213.17.172.* 20.02.03, 00:06 Rozkładać, rozkładać. Sam to robię raz po raz (a choćby w tym moim błądzącym wątku). Chyba sam sobie trochę zaprzeczyłem. Pewnie miałem na myśli tzw. szufladkowanie - a tego to już na pewno przesadnie czynić nie warto. Ze śrubkami wniosek niegłupi. Czasem się jeszcze można załapac na podkładkę... No, na dzisiaj tyle. Proza życia tak mi dzisiaj dała w kość, że jestem wykończony. Marzę o ciepłym wyrze bez śrubek i podkładek. ;-)))) S. Odpowiedz Link Zgłoś
j#m Re: Taka sobie myśl... 20.02.03, 00:41 Nie, nie tylko nie szufladkowanie, stereotypowe myślenie itd.! Zdaję sobie sprawę, że po to stosuje się stereotypy by łatwiej było poruszać się w tym świecie. Tak jest znacznie prościej - dać etykietkę, otrzepać łapki i nie zajmować się tym już więcej. Ale to znacznie zubaża życie... i rzadko kiedy jest zgodne z prawdą. Życzę miłych snów! :-) P.S. A nie dałoby się czegoś zrobić z Twoim nickiem? Przecież to bardzo_ważne_kto. Gdybyś nie był tym kim jesteś to nie czułbyś tak jak czujesz i również Twe słowa byłyby inne... Odpowiedz Link Zgłoś
GoĹÄ: nieważne_kto Re: Taka sobie myśl... IP: 213.17.172.* 20.02.03, 21:06 A pewnie, że by się dało, tylko trochę nie wiem, jak to zrobić. Już raz tłumaczyłem, że nie ma w tym moim "imieniu" (jak ja nie znoszę tych przeklętych myszy!.. to znaczy nazwy "nick") żadnej ideologii. Ot, po prostu ciąg znaków - taki dobry, jak każdy inny. j#m też niewiele o Tobie mówi. Messja, jayne, apf... Rzadko ktoś siebie w wirtualnym świecie nazywa dosłownie i zgodnie z prawdą. No więc uznałem, że (jak to już raz napisałem) nieważne_kto - ważne_co. Prawdę mówiąc zupełnie się nie spodziewałem, że "nieważne_kto" wzbudzi aż tak gwałtowne reakcje, bo od razu bym wymyślił coś inego. Już się nawet publicznie przedstawiłem: Sergiusz. Stąd to S. w podpisie (jak nie zapomnę...). W zasadzie mogę się przechrzcić na stałe na Sergiusza, tylko nie wiem, czy nie zostanę wzięty za kogoś innego, a tego nie chcę. A "wywiesić" ogłoszenie? To tak, jakbym był jakąś znaną i zarozumiałą publiczną osobą. Brrrr... S. Odpowiedz Link Zgłoś
GoĹÄ: nieważne_kto o szufladkach IP: 213.17.172.* 20.02.03, 21:37 Tak, tak - to chyba nasz współczesny świat tak nas wychowuje, że chcemy miec wszystko poukładane, uporządkowane i opisane na przyklejonej etykiecie. Czy zauważasz, jak wszystko się staje do siebie podobne? Standaryzacja rzeczy, standaryzacja myśli, standaryzacja sposobu spędzania czasu, standaryzacja uczuć. Twoje "tytułowe" pytanie jest, moim zdaniem, tyleż proste, co bardzo ważne i potrzebne. W pierwszym odruchu próbuje się na nie odpowiedzieć w standardowy, "szufladkowy" sposób: "A jest lepsze, niż B", albo odwrotnie. A po głębszym przyjrzeniu się, po chwili refleksji i rozmowy okazuje się, że odpowiedź nie jest taka prosta. A z B są tak bardzo ze sobą zaplecione, że nie da się ich rozdzielic i schować do oddzielnych pudełek. To daje dużo do myślenia i każe przystanąć w naszym codziennym pędzie, którego skutkiem jest stopniowe okrawanie naszego świata z tego, co tworzy jego piękno - różnorodności. S. Odpowiedz Link Zgłoś
j#m Re: o szufladkach i nie tylko.... 21.02.03, 01:28 Aż przyjemnie posłuchać tego co masz do powiedzenia :-). Coż, nie skladałabym wszystkiego na karb współczesnego świata. Nie sądzę żeby dawniej bylo pod tym względem o wiele lepiej. To tak naprawdę od ludzi zależy jaki typ myslenia i dlaczego reprezentują. Ale rzeczywiście jeśli chodzi o stereotypy to pod pewnymi względami teraz jest lepiej a pod innymi gorzej. Jest większa tolerancja, mniej się boimy "innych", ale z drugiej strony panują "mody" - na słuchanie tego samego, podobne zachowania niekoniecznie godne pochwały itp. To jest "cool", tamto "obciach" bez żadnej samodzielnej refleksji na ten temat; coś w rodzaju "owczego pędu". Potem następuje swoista uniformizacja... Dyskusję na temat Twego.... internetowego_imienia widziałam, czytałam i postanowiłam kuć żelazo póki gorące ;-). Bo, z całym szacunkiem, ale nadal bedę się "upierać" przy swoim :-). Ważne "kto" ponieważ "co" nierozłącznie się z tym wiąże. To tak jak z treścią i formą. Jedno określa drugie i dopiero razem tworzą pełną całość. Mój nick... To po prostu inicjały, nie ma w nim nic zagadkowego. Czy coś o mnie mówi? Może mam zbyt małą wyobraźnię, żeby wymyślić coś "lepszego"? ;-)). A może wolę się podpisywać w ten sposób ponieważ ma to jednak jakieś umocowanie w rzeczywistości. Niestety, wkrótce będę musiała go zmienić gdyż jest... nietypowy :-(. To również w jakiś sposób wpisuje się w dyskusję o standaryzacji... Odpowiedz Link Zgłoś
GoĹÄ: Sergiusz Re: o szufladkach i nie tylko.... IP: 213.17.172.* 21.02.03, 18:43 To ja, nieważne_kto. Pierwszy krok zrobiony, zobaczymy co będzie dalej... Wcale nie chcę powiedzieć, że nie lubię świata, w którym żyję. Przeciwnie - bardzo się cieszę, ze tu jestem. Mało tego, nie twierdzę że standaryzacja i unifikacja to coś jednoznacznie złego. W końcu to dzięki temu, że istnieje pewien standard przesyłania danych, możemy ze sobą "rozmawiać"... Dzięki umasowieniu i ujednoliceniu różnych dóbr, stały się one powszechnie dostępne, co sprawiło, że życie jest dużo łatwiejsze niż było kiedyś. Ale, ponieważ można dość "sprawnie" żyć nie wkładając w to wielkiego wysiłku (pomijając wysiłek wkładany w zwiększanie zasobności konta bankowego), ludzie przestają się starać tworzyć coś własnego. Po co kreować swoje indywidualne, niepowtarzalne otoczenie, jeśli można zajrzeć do katalogu i powielić wzorzec? Po co mieć własne zdanie, jeśli wystarczy przeczytać poradnik "Jak żyć"? Po co mówić pełnymi zdaniami, jeśli można użyć powszechnie zrozumiałych słów - kluczy? W dodatku, żeby skorzystac z "gotowca", trzeba najpierw wszystko zaklasyfikować. Rezultat: powszechne "szufladkowanie" i ograniczanie wypowiedzi do krótkich, suchych komunikatów. Nie załamuję z tego powodu rąk, nie powtarzam "a za moich czasów...", nie twierdzę, że świat się kończy. Jest, jaki jest. Dobry, bo wygodny. Zły, bo często (ale przecież nie zawsze) tą wygodą zubażany. A ja się staram złapać optymalną równowagę. Uff, było poważnie. A teraz: :-)))))))))))))))))))) A właściwie dlaczego MUSISZ zmienic swoje j#m na coś innego? Ciebie chyba nie "prześwięcono" tak, jak mnie? Pozdrowieństwa! S. Odpowiedz Link Zgłoś
jmx Re: o szufladkach i nie tylko.... 24.02.03, 00:43 Witam po małej przerwie :-). Ja również w nowym "wcieleniu" ;-). Trochę dziwnie się czuję... Niby ta sama osoba a jakby nieco inna... Bardzo mnie cieszy fakt, że podoba Ci się świat w którym obecnie się znajdujemy. Już myślałam, że nasza rozmowa będzie się skłaniać ku gloryfikacji przeszłości, czego nie znoszę. Mam wrażenie, żę większość ludzi z którymi rozmawiam cierpi na jakąś odmianę amnezji. Kiedyś było super a teraz jest do niczego, taaaa... Niestety, jako notoryczny leniwiec (ależ to byłby nick dla mnie! ;-))) nie mam nic przeciwko wygodzie. A wygoda intelektualana... cóż, nawet jeśli nie ma problemów, to sama je sobie stworzę bez problemu więc nuda w żadnym wypadku mi nie zagraża... Mój nick musiał ulec zmianie z powodu ujednolicania kont portalu gazeta.pl. Forumowicze nie mieli z tym nic wspólnego chociaż większość przekręcała go jak mogła ;-). Naprawdę czułeś się "prześwięcony"? Ja tylko grzecznie pytałam... Nie było moim celem prześwięcanie Ciebie :-(. Pozdrawiam :-))))))))))))))))))))))) jmx Odpowiedz Link Zgłoś
GoĹÄ: Sergiusz czas przeszły, czas przyszły, czas stracony IP: 213.17.172.* 24.02.03, 19:49 A u mnie to chyba raczej powrót do właściwego wcielenia, więc całkiem mi nieźle. Zwłaszcza, że imię nie jest sfałszowane. Gloryfikacja przeszłości? Brrr, nigdy! Oczywiście to zapewne naturalne, że człowiek z rozrzewieniem wspomina czasy, kiedy był "piękny i młody", ale przenoszenie tego na całe czasy to już nieporozumienie. Żadne czasy nie są ani idealne ani beznadziejne. Każde są, jakie są. Mój sposób na życie jest być może prymitywny, ale daje mi dużo radości. Otóż staram się wykorzystywać jak najwęcej pozytywnych stron chwili obecnej, a jednocześnie możliwie obiektywnie patrzeć na strony negatywne. W ten sposób mogę i lubić świat, w którym żyję, i mieć nie kończący się materiał do przemyśleń. Czyli... jak nie mam problemów, to je sobie stworzę bez problemu... Bardzo mie się spodobało. Twoje? "Prześwięcał" mnie kto inny, ale i wtedy się nie poczułem urażony. Rozegrałem niewielką bitwę na ozory, a to akurat lubię. Jak się ludzie tylko zgadzają i zgadzają, to w którymś momencie zaczyna wiać taką nudą, że aż się robi nudno. Najlepsze życzenia z okazji imienin Sergiusza! ;-)) S. Odpowiedz Link Zgłoś
jmx Re: czas stracony.... 25.02.03, 01:45 Daawno, daaaaawno temu... też podpisywałam się prawdziwym imieniem ale jeszcze nikt wtedy nie śnił o logowaniu się na portal ;-). No i było to inne forum. Tak to naturalne, że człowiek wspomina kiedy był "piękny i młody", należy dodać również - głupi. Niestety ta ostatnia cecha zostaje niektórym do końca życia... jak niżej podpisanej ;-))))))) - powinno być tak ;-(((((((. Wraz z upływem lat człowiek staje się coraz starszy, coraz więcej doświadczeń ma na koncie i spostrzega, że i "przyzwyczajenie" do popełniania starych błędów nie mija... Ciekawe dlaczego? Nie udało mi się jeszcze odnaleźć odpowiedzi na to pytanie. A czasu coraz mniej... Nie da się w nieskończoność "zaczynać od nowa", naprawiać, nadrabiać.... Sił coraz mniej (i chęci) a garb rośnie. Więc problem jest jeden, duży ale za to pączkujący i jakże bogaty w kosekwencje! Nie ma czasu na nudę. A o czasach myślę podobnie, tylko jest problem z cieszeniem się chwilą, ale - pozwolę się pochwalić ;-) - jest z tym lepiej niż było kiedyś. Ale poważnie się zrobiło... To teraz: biję się w piersi (słyszysz jak dudni? mam nadzieję, żę Cię nie obudziłam ;-)), że nie spojrzałam w kalendarz... WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO!!! :-)))))))))) O problemach moje (miło mi, że Ci się spodobało) a co do walk to i mnie się zdarzało tu i ówdzie "pomielić ozorem" ;-)))). Dyskusje na argumenty tak ale nie wszyscy potrafią... Niektórzy są zbyt przewrażliwieni na swoim punkcie żeby dostrzec meritum sprawy i wszędzie doszukują się ataków personalnych. Wtedy taka rozmowa bywa trudna. Odpowiedz Link Zgłoś
GoĹÄ: Sergiusz Re: o szufladkach i nie tylko.... IP: 213.17.172.* 21.02.03, 18:49 Jeszcze raz zajrzałem do twojego listu i coś mi się przypomniało. Moda to chyba jedna z tych rzeczy, których najbardziej nie lubię. To dobrowolne wtapianie się w tłum i pozbawianie własnej indywidualności. Moda na czarne buty? Cały świat na czarno. Okropność, nuda, monotonia. Niestety, moda dotyczy też zachowań. Moda na "twardego faceta", moda na "słodką idiotkę", tylko się spróbuj wyłamać! A fe! S. Odpowiedz Link Zgłoś
jmx Re: o szufladkach i nie tylko.... 24.02.03, 00:47 I jeszcze słówko: niestety notorycznie wyłamuję się z mody na "słodką idiotkę"... No, tak po prawdzie to jeszcze "idiotka" może jakoś by mi wyszła...ale "słodka"? Nigdy w życiu! ;-)))))) Odpowiedz Link Zgłoś
GoĹÄ: Sergiusz Re: o szufladkach i nie tylko.... IP: 213.17.172.* 24.02.03, 19:22 Ha, ha, ha... Szczerze się uśmiałem. Sam już nie wiem, czy gorsza "słodka", czy "idiotka". I jedno i drugie to okropność, a połączenie - zgroza! Moje (miało być nieco ironiczne) "spróbuj się wyłamać" nie było do skierowane bezpośrednio i wyłącznie do Ciebie, tylko do każdego, kto nie lubi średniactwa i przeciętności. Wyłamuj się, wyłamuj. Sam to robię z uporem godnym lepszej sprawy. Czasem jestem przez to uważany za dziwoląga, ale całkiem mi z tym dobrze. Przynajmniej wiem, że ja to ja. S. Odpowiedz Link Zgłoś
jmx Re: ;-))) 25.02.03, 02:03 Absolutnie nie musisz się tłumaczyć z ironii! Wiem, że nie miałeś nic złego na mysli i, że to nie było o mnie. No, teraz wyjdzie, że jestem nieskromna, więc napiszę: miałam nadzieję, że to nie o mnie ;-))). Złośliwa i auto/ironiczna też bywam więc... strzeż się! ;-) Życzyłabym sobie spotykać częściej takich "prymitywów" i "dziwolągów". Mądrzy ludzie mawiają, że swój swego zawsze wyczuje.... ;-))) A teraz, żeby nie było tak miło (i nudno!) proszę o odpowiedź na pytanie czemu uważasz, że to jest drętwe forum? Może mógłbyś je rozruszać? Odpowiedz Link Zgłoś
GoĹÄ: Sergiusz ;-))))) i :-))))) IP: 213.17.172.* 26.02.03, 01:14 Trochę padam na nos, ale nie odmówię sobie przyjemności napisania kilku słów. No więc zaczynam... Ironi, autoironii i cietego jęzora strzec się nie mam zamiaru. Mój ozór potrafi być też niezgorszy i szczególnie cenię tych, którzy potrafią to docenić, a nie przyjmować wszystko jako osobistą urazę. A jeśli potrafią mi się tak odciąć, że muszę uruchomić ostatnie rezerwy szarych komórek, żeby się utrzymac na powierzchni... ho, ho to dopiero jest radość! Tylko cała rzecz w tym, żeby wyczuć tę granicę, kiedy się zaczyna kogoś trafiac w NAPRAWDĘ czułe punkty. Tej granicy, moim zdaniem, nie wolno przekroczyć, jeśli sie nie chce trafianej osoby stracić. Dlaczego uważam, że forum jest drętwe? Hm, na początek powiem, że nie jest to wypowiedź należąca do tych, z których jestem bardzo dumny. Napisałem to chyba w jakiejś swojej nie najlepszej chwili. To nie znaczy, że się wypieram swoich słów, że chcę zaprzeczyć sobie. Co mi się "nie widzi" napiszę za chwilę, ale przyznaję że wejście do kogoś jako gość i przesadnie szczere wypowiadanie sie na temat tego, co się zastało, nie było najszczęśliwsze. Zwłaszcza, że rzeczywistość zweryfikowała moje stwierdzenie. Zastanawia mnie tylko, dlaczego tylko jedna osoba (tzn. Ty) zareagowała na moją krytykę. Spodziewałem się gromów, a nie spadł nawet mały deszczyk... A co mi się "nie widzi"? Otóż mam wrażenie, że znakomita większość wypowiedzi sprowadza się do krótkich komunikatów o nieszczęściach, które spotkały ich autorów, i do krótkich życiowo - psychologicznych porad (przyznaję, często bardzo celnych i cennych!). Brakuje mi tej "romantycznosci", która jest w tytule forum. Być może bierze się to znowu z mojego pokręconego charakteru, który każe mi rozumieć wszystko po swojemu. Bo "romantycznie" to dla mnie niekoniecznie nieszczęśliwie i łzawo. Dla mnie romantycznie jest wtedy, kiedy poznaję drugiego człowieka, kiedy zaczynam rozmawiać, współ-czuć i współprzeżywać. Kiedy zaczynam mówić coraz bardziej szczerze, kiedy czuję, że rozmówca daje mi też coraz większy kawałek swojej szczerości. To nie znaczy, że się zawsze ze mna zgadza. Kłócić też się można romantycznie. Byle pełnymi zdaniami. Byle te zdania były własne. I byle by ich celem nie było bezinteresowne "dowalenie" drugiej stronie. A świece, blask księżyca, łagodna muzyka? Cudownie jeśli są - ale nie ZAMIAST, tylko jako miłe i piękne uzupełnienie. Napisałem, że rzeczywistość zweryfikowała moje ostre stwierdzenie. No cóż, wymiana myśli z Tobą jest jednym z kilku tego przykładów... Nieraz się już zastanawiałem, czy może po prostu to ja tutaj nie bardzo pasuję ze swoimi dłuuuugimi listami, niekoniecznie o nieszczęśliwej miłości. Być może lepsze dla mnie byłoby jakieś forum o nazwie "wieczorne rozmowy"? Co do rozruszania, to nie, nie ja. Marny ze mnie rozrusznik i raczej (jak widać) prześmiewca i nudziarz. S. Odpowiedz Link Zgłoś
GoĹÄ: lula del rio do Sergiusza IP: *.dhcp.adsl.tpnet.pl 26.02.03, 16:51 witaj nie spadł deszczyk, gdyż może wszyscy stulili uszki i zastanawiają się nad twymi słowami........... co do romantyczności popieram, ale weź poprawkę, że ( nie liczyłam co prawda ) chyba większość tutejszych osób to ludzie młodzi lub bardzo młodzi, którzy albo nie umieją (bo nie nauczyli ich rodzice lub sami się nie nauczyli bo nie mieli skąd lub są na taka edukację odporni!) albo nie chcą ( obawiają się nawet virtualnego obnażenia swego ja, może przez to poznaliby lepiej siebie, a nie chą, ...gdybam sobie ) dłużej wypowiadać się w temacie emocji, uczuć, chrakteru część z wypowiedzi zamieszczanych tutaj kwalifikuje się bardziej na fora związane z innymi sferami życia, ale jak sam przyznajesz niektóre warto poczytać są dobre, jak dobra z kimś fascynującym rozmowa lub wciągajaąca książka, po lekturze, której zamykasz oczy i zastanawiasz się nad swym życiem, co do ranienia - ufajmy, że wsród nas jest mało poranionych lub małostkowych krytyka szczera powinna byc motywująca, ale trzeba być skłonnym do dialogu co do długości grafomańskich monologów ( mój ) nie przesadzaj, nie wszyscy umieją długo o sobie pisać, nie mają predyspozycji..itp ale jeśli sie pojawiają też nie zawsze są warte tej ilości słów ( nie twój )......... pozdrawiam Odpowiedz Link Zgłoś
ja_nek Re: do Sergiusza 26.02.03, 17:43 Przyczyna drętwości forum tkwi moim zdaniem m.in w tym, że sporo ludzi tu się zna, wypowiadało sie na różne sprawy i powstaje wrażenie, że jedni myślą, że drudzy wiedzą, co Ci pierwsi myślą. Ażeby forum tętniło życiem potrzeba mu wielu uczestników, wtedy każdy coś wnosi. Jeśli tego nie ma, pojedyncze osoby nie dadzą rady rozruszać forum. Pozdrawiam janek Odpowiedz Link Zgłoś
GoĹÄ: Sergiusz tym razem do Janka IP: 213.17.172.* 26.02.03, 23:46 Tak, myślę że masz bardzo dużo racji. Ja tego nie chciałem powiedzieć, jako gość chyba nie powinienem. Już i tak wystarczy mojego wcześniejszego kija w mrowisko wetkniętego. Mam tylko nadzieję, że z samej mojej ciągłej tutaj obecności widać, że wcale nie mam tak bardzo złego o forum zdania. Przeciwnie - "spotkałem" tu kilka osób, z którymi wymiana myśli była prawdziwą przyjemnością. I mam nadzieję, że tych osób będzie jeszcze więcej. Pozdrawiam chyba najlepszego psychologa, jaki na tym forum "mieszka"... S. Odpowiedz Link Zgłoś
GoĹÄ: Sergiusz tym razem do Janka IP: 213.17.172.* 26.02.03, 23:48 Tak, myślę że masz bardzo dużo racji. Ja tego nie chciałem powiedzieć, jako gość chyba nie powinienem. Już i tak wystarczy mojego wcześniejszego kija w mrowisko wetkniętego. Mam tylko nadzieję, że z samej mojej ciągłej tutaj obecności widać, że wcale nie mam tak bardzo złego o forum zdania. Przeciwnie - "spotkałem" tu kilka osób, z którymi wymiana myśli była prawdziwą przyjemnością. I mam nadzieję, że tych osób będzie jeszcze więcej. Pozdrawiam chyba najlepszego psychologa, jaki na tym forum "mieszka"... S. Odpowiedz Link Zgłoś
GoĹÄ: Sergiusz uszka IP: 213.17.172.* 27.02.03, 00:06 Mam nadzieję, że jednak nikt uszek nie stulił. Bicie po łapkach i nacieranie uszek to nie jest to, co lubię i zamierzam robić. Mimo wszystko mam nadzieję, że mi jednak, przypadkiem, tak nie wyszło. Tak już mam, że okropnie bardzo lubię sobie usiąść, podumać, a potem popisać, pogadać, albo i jedno i drugie Sam się czasem zastanawiam, do jakiego stopnia moje gadulstwo daje się wytrzymać. A Twoją dłuższą wypowiedź przeczytałem z przyjemnością. Nie samokrytykuj się tak strasznie, nie masz powodu. ;-)))))))))))))))) S. Odpowiedz Link Zgłoś
GoĹÄ: lula del rio Re: uszka łapki i pazurki IP: *.dhcp.adsl.tpnet.pl 27.02.03, 13:15 czy nie powinieneś o takiej porze smacznie spać? właśnie okropne!okropne twe siedzenie, rozmyślanie i gawędzenie, przez nie właśnie popadam w miłe zamyślenie, które wcale nie robi dobrze mojej pracy... pewnie reszta żeńskiego forum zaraz mnie ukamienuje przecinkami, ale pisz mniej, wtedy więcej popracuję!!!:))))) a tak mówiąc serio jeden nasz rodzimy rockowy wykonawca śpiewał, że w życiu ważne są tylko chwile... dla mnie rozmowy m.in. to te własnie chwile... wymiana myśli pomiędzy bratnimi duszami bywa jak olśnienie, wtedy staje się jasne to, co było zawiłe i ciemne, czujesz siłę, która może unosić góry codzienność nie daje nam wielu takich rozmów, codzienność to pęd lub stagnacja, w zależności od tego , jakie kto wiedzie życie.......ale gdy nastąpią.......potrafią ten pęd zatrzymać na sekundę trwającą wieczność po to, byśmy zrozumieli nasze życie...stagnację przerywa jak ryk burzy milczenie...daje chęć do działania ja jestem niemal uzależniona od takich rozmów, gdy trwają czuję się jakbym poznawała wielkie tajemnce naszego istnienia, potem nie mogę spać, bo mi szkoda snu, gdy w głowie i sercu takie się kotłują emocje kiedyś pisałeś, że zgoda bywa nudna, ale w sensie tego j.w. myślę, że bywa fascynująca i budująca, tym bardziej, że w tych czasach zwariowanych ludzie mniej się ze sobą zgadzają, walczą dla samej walki i adrenaliny, nie umiejąc czerpać jej z kompromisu lub porozumienia wracam do pracy i pozdrawiam! Odpowiedz Link Zgłoś
GoĹÄ: Sergiusz Chrrrrrr... IP: 213.17.172.* 27.02.03, 14:21 Pewnie, że powinienem spać w nocy. Tak by było zdrowiej, systematyczniej, układniej, zwyczajniej... Nigdy! Dziękuję za miłe słowa. Gdzie te pazurki??? Jeśli nocne gadanie kłóci się z nocną pracą, tym gorzej dla pracy. Praca nie zając, (niestety) nie ucieknie. Z niemałą radościa odkrywam że, wbrew pozorom, na świecie jest całkiem sporo ludzi, którym szkoda czasu na spanie wtedy, kiedy można pogadać. Chociaż, nie powiem, spanie też baaardzo lubię. No niech mnie tylko ktoś spróbuje obudzić wcześnie rano! Obrzucam, czym popadnie. Co do zgody nudą podszytej... Wcale nie uważam, że zgoda = nuda. W żadnym wypadku! Cudownie jest móc się zgadzać, odkrywać wspólne myślenie, dochodzić do jednakowych wniosków. Niebezpiecznie robi się dopiero wtedy, kiedy ta zgoda jest stuprocentowa i bezmyślnie oczywista. Czyli według schematu: ja: A, a rozmówca: oczywiście, wspaniałe A. On: B, ja: naturalnie, Twoje B jest najlepsze na świecie. Jednak wolę, żeby czasem na moje B ktoś się zastanowił: B, czy b? Może on jednak stwierdzi, że B, albo ja, że b. Jeszcze jedna możliwość to nowe, wspólne C. A czasem można pozostać przy swoim i to wcale nie oznacza końca świata. Mam wrażenie, że uszanowanie cudzej odrębności często czyni więcej dobrego dla wzajemnych stosunków, niż ciągłe, często wbrew sobie, chodzenie "łapka w łapkę". No to znowu mi wyszło dużo i poważnie. Popadłem w gadulstwo. Tyle dobrego, że chociaż za dnia... Życzę Ci tzw. owocnej pracy, a w nocy - ciepłych snów. S. Odpowiedz Link Zgłoś
GoĹÄ: lula del rio Re: Chrrrrrr...chrrr, ale nie w tej chwili IP: *.dhcp.adsl.tpnet.pl 27.02.03, 16:02 Gość portalu: Sergiusz napisał(a): > Pewnie, że powinienem spać w nocy. Tak by było zdrowiej, > systematyczniej, układniej, zwyczajniej... > Nigdy! Nigdy i precz!!!!!!!!!! układność i zwyczajność to sztylety prosto w centrum naszych-osobowości, indywidualności ja przez brak tych cech mam czasem kłopoty ze współpracownikami, czekają na nieobliczalne występy, których żródłem jest poprostu szczerość albo spontaniczność...same z tym problemy! systematyczność....cóż, bywa przydatna ( szczególnie w pracy lub w podlewaniu kwatów (moje biedulki umierają nie poznawszy dłuższej egzystencji, gdyby moja systematyczność równała się tej w nie podlewaniu ich, rosłyby niczym afrykańska roślinność)) słuchaj, nie zawsze systematyczność prowadzi do zdrowia-popatrz na palaczy:) nikotyny oczywiście!!! jakie to są cieplutkie sny?:)))))))))(nudniutkie?wrrrrrrrrr) o gorącej czekoladzie, kominku lub przy nim, w skwarze na plaży czy trzymając w ręku pluszowego misia? lubię też kocie pazurki, a ty? dobranoc Odpowiedz Link Zgłoś
GoĹÄ: Sergiusz Obudziłem się! IP: 213.17.172.* 27.02.03, 22:43 Dobry przykład na temat systematyczności! Można jeszcze być, na przykład, przykładnie systematycznym pijakiem... Cieplutkie sny? Niech je każdu rozumie po swojemu. Dla mnie cieplutkie sny to takie, po których się nie budzę w dreszczach (ale też nie zlany potem - co właściwie stoi w sprzeczności z ich "cieplutkością"...). Nudniutkie? Nie. Ciekawe. Spokojne. Przytulne. Takich właśnie Ci życzę. Sobie, nieskromnie, też. Co do roślin, polecam kaktusy. Doskonale znoszą brak systematyczności. Kwitną rzadko, ale jakże pięknie! Niestety, w kotach lubię całego kota z wyjątkiem jego pazurków. Tu się nie zgadzamy. S. Odpowiedz Link Zgłoś
GoĹÄ: lula del rio ratunku! wampir... IP: *.dhcp.adsl.tpnet.pl 28.02.03, 09:06 o tej porze pobudka?uważaj!wyciągam z plecaka srebrne kołki i niech się strzeże twoje serce wampira, przebiję je i nie będziesz już czychać na nasze niewinne dusze.... kaktusy są nie dla mnie, za dużo kolców!! sny mogą być piękniejsze od życia lub straszniejsze (wczoraj oglądałam triller "krąg" i potem zastanawiałam się nad sensem mycia się (po co, skoro coś mi się w tej łazience może stać!:))) )ale na szczęście nic mi się takiego nie przyśniło-znaczy życzyłeś mi szczerze:) głuptasie!kocham kotki w całości,to była metafora miłego dnia ps. do innych: sergiusz zapomniał o pączkach czyli: on jest niczym św. hieronim w swej celi (jak na miedziorycie durera) i swe złote myśli przelewa na laptopa:) to moja wczorajsza wizja w odpowiedzi na jego sklerozę w sprawie pączków pa Odpowiedz Link Zgłoś
GoĹÄ: Sergiusz wampir? kto? IP: 213.17.172.* 28.02.03, 21:37 Jeśli to ja, to poproszę o kilka pączków nadziewanych krwią niewiniątek. To normalne, że wampiry zapominają o tłustym czwartku - za to pamiętają o krwawej niedzieli... Nie laptop, tylko ogromne szare pudło przede mna stoi. Zawołanie XXI wieku: "Poeci do klawiatur!!!" S. Odpowiedz Link Zgłoś
jmx Re: w kwestii formalnej - o wampirach 01.03.03, 21:30 Na wampiry działają kołki zrobione z osikowego drewna. Można również takiemu delikwentowi-wampirowi odciąć głowę i położyć w nogach, położyć go w trumnie plecami do do góry (nagminnie chowano tak ludzi w dawnej Polsce, ponoć ostatni taki przypadek miał miejsce jeszcze w latach 50-tych w okolicach... Bieszczad?), spętać kończyny łańcuchami albo położyć na niego ciężki głaz. Jeśli jednak wampirowi uda się wydostać to wtedy odstraszająco działają: woda święcona, pokruszona hostia (ale tu warunek! hostia musi być pokruszona przez kobietę o czystym i niewinnym sercu...), poświęcona kreda i czosnek... P.S. A skleroza jest najczęściej efektem źle zbilansowanej diety i miażdżycy;-)) Odpowiedz Link Zgłoś
GoĹÄ: Sergiusz vampirus vulgaris L. IP: 213.17.172.* 02.03.03, 22:52 A wyobrażasz sobie wampira ze sklerozą? Toż taki biedaczek wsuwa zupkę pomidorową albo barszczyk z uszkami (niedomytymi) i myśli, że to jego ulubiona czarninka. Znasz wierszyk Walgórskiego o wampirku? Ten pechowiec przez przypadek wyssał pijaczka... ;-)))))))))) S. Odpowiedz Link Zgłoś
jmx Re: vampirus vulgaris L. 03.03.03, 01:18 A to Kabaret Potem: "nie lubię wampirów jak jasna cholera, jak spotkam natrzaskam po ryju..." Gdyby wampir miał sklerozę to zginąłby w straszliwych męczarniach - zapomniałby się schować do trumienki przed wschodem słońca i ...... Rzecz jasna nie życzę Ci tego... to znaczy sklerozy, żeby była jasność. ;-))))))))))))))) Odpowiedz Link Zgłoś
GoĹÄ: Sergiusz Re: vampirus vulgaris L. IP: 213.17.172.* 03.03.03, 10:39 Dobra, dobra! Tylko jak po ryju, to w grubej skórzanej rękawiczce. Można sobie zrobić krzywdę o jego nieco wystający zgryz. A wtedy by się, skurczybyk, ucieszył! Obiadek z dostawą... Żeby była jasność? W trumience?????? ;-) S. Odpowiedz Link Zgłoś
GoĹÄ: lula del rio BASTA-sergio jadłeś te pączki IP: *.dhcp.adsl.tpnet.pl 03.03.03, 15:52 czy nie?, bo ja ci kurierem wysłałam jedenego z dżemem różanym, drugiego z krwią niewinnego komara (fuj) skoro nie wampir to może chociaż Leone, z rewolwerem w dłoni i złotym sercu pod marynarką w prążki...(akcent romantico ze względu na obece tu forum) ja robiłam first time faworki i słuchajcie wyszły wyśmienicie szkoda, że nie w celi św. hieronima, tacy zacni mężowie to jednak żadkość:))) Odpowiedz Link Zgłoś
jmx Re: Serge (fr) 04.03.03, 01:53 Oczywiście, że jasność!!!! Chciałbyś żeby taki wampir, poza sklerozą jeszcze oślepł? stukając w klawisze?... ;-) Do Luli: A fuj! Taki pączek nasiąknięty krwią... bleeee.... Nie ma to jak czyjaś ciepła szyjka z pewnym pulsującym miejscem za uchem... ;-) Odpowiedz Link Zgłoś
GoĹÄ: lula del rio Re: Serge (fr) Sergio (wł) IP: *.dhcp.adsl.tpnet.pl 04.03.03, 12:27 jmx, no przecież mówię, że fuj, ale ta szyjka, mmmmmmmmm słuchaj może być i sergio i serge, ponoć i włosi i francuzi to boscy kochankowie chociaż wydaje mi się, że francuski byłby bardziej wyrafinowany i subtelny, a to lubię bardzo wyobraź sobie winnica za plecami przebiega czarna kicia powietrze nasycone zapachem ziemi, roślin niebo pełne gwiazd a księżyc tak srebrny, że oczy same mrużą się pod wpływem jego blasku a francuz mówi tyle pieknych rzeczy że serce topnieje z każdym słowem romans wisi w powietrzu atmosfera gęsta i przyjemna... resztę dopowiedz sobie sama bo ja nie chcę się rozmarzyć zobacz a nasz sergio tak napęczniał z dumy, że siedzi cicho:))) Odpowiedz Link Zgłoś
GoĹÄ: Sergiusz Siergiej!!!!! (do luli i jmx) IP: 213.17.172.* 04.03.03, 13:21 Zza Buga! Wcale nie mapęczniał, tylko gada na tylu frontach, że mu już czasem literek brakuje. Wasze okropeczne rozważania trochę przypominają wykład, jaki misjonarz wygłosił ludożercom. Powiedział, że pożeranie ludzi ledwie opieczonych nad ogniskiem to barbarzyństwo. Należy ich powoli dusić w rosole, a następnie podawać na talerzu z frytkami i surówką. Smacznego!!! Papa, S. Odpowiedz Link Zgłoś
jmx Re: Sierioża... a może Serek? 05.03.03, 12:20 Obywatelu Siergieju Iwanowiczu! Wzywam was do porządku! Czyżbyście sugerowali, że nie interesują was delikatne, pachnące, szyjki pokryte delikatnym meszkem...??? Czyżbyście brali udział w jakimś spisku? Nie myślcie, że wam to ujdzie płazem! My, towarzyszu, wiemy wszystko... Do Luli: nie, on nie ucieka... on się tylko "wycofuje na z góry upatrzone pozycje". ;-) Odpowiedz Link Zgłoś
GoĹÄ: Sergiusz prawie dobrze IP: 213.17.172.* 05.03.03, 12:36 Siergiej Stanisławycz. Te szyjki, no no... Przekąsiłbym jakąś, a tu tylko serek w lodówce. Taaa jest! Poprawię się! S. Odpowiedz Link Zgłoś
jmx Re: prawie dobrze 05.03.03, 12:51 W krajach chrześcijańskokatolickich post dzisiaj więc serek jak najbardziej pasuje ;-))) Stanisłwycz powiadacie? Hm, hm... Odpowiedz Link Zgłoś
GoĹÄ: Sergiusz Ser -g - i już IP: 213.17.172.* 06.03.03, 11:30 Otczestwo. Jesteśmy, towarzyszko, synem Stanisława, tak wyszło... A serek u mnie w lodówce mieszka zawsze i przede wszystkim. Tak więc poszczę sobie i poszczę.... mniam, mniam! ;-) S. Odpowiedz Link Zgłoś
jmx Re: ;-))))) + :-))))) = ??? 27.02.03, 01:30 Ja też padam ale piszę ;-). Widzę, ze parę osób mnie już ubiegło w odpowiedzi na zarzuty względem tego forum. Cóż, nie sądzę, żeby przyczyna tkwiła akurat w "kładzeniu uszek" tylko.... w nieprzeczytaniu tego co napisałeś ;-). Ale to o wiele lepiej brzmi - pokładliśmy uszy po sobie i zastanawiamy się nad zasadnością takich słów, prawda? Jeśli się czasem głębiej dokopać motywacji naszych czynów to róóóżne rzeczy można znaleźć, niekoniecznie przyjemne... Tak prawdę mówiąc, gdy przeczytałam Twoją uwagę o forum, to... hm, trudno to opisać, ale jakoś na tyle się zdystansowałam do Ciebie i do całego wątku, że nie zdecydowałam się na napisanie czegokolwiek. Możesz być pewien, że potrafię docenić walory Twego "ozora" ;-). Ale ostatanie rezerwy... nie, aż tak krwiożercza nie jestem, chyba, że mnie ktoś doprowadzi do szewskiej pasji. Nie życzę Ci tego ;-). Czy to forum jest romantyczne czy nie? To zależy. Było parę takich wątków, jeszcze całkiem niedawno, o różnie rozumianym romantyzmie np. "Niekochanym", były też wątki "wierszowane", które też gdzieś odeszły w wirtualny niebyt... Ale to na ogół rzadkość. Rzeczywiście przeważają wątki o nieszczęściach, samotności, niedwzajemnionej miłości itp. Dla czytających może to być po pewnym czasie nużące. Ale ból piszących tu osób bywa czasem tak wielki, że nie dają sobie z nim rady, muszą gdzieś dać upust emocjom i czynią to właśnie na tym forum. Oczywiście idealnie byłoby gdyby takie wątki istniały w równowadze z innymi. Ale jak wiadomo, na tym świecie ideałów brak... Sama czasem czuję, że tu nie pasuję, że to "nie moja bajka". Ale jakoś jestem i na razie nie mam zamiaru znikać. A że jestem przeciwko szufladkowaniu to wcale nie uważam, że na dłuuuuugie (wcale nie nudne!) późnowieczorno-nocne rozmowy nie ma tu miejsca. Wręcz przeciwnie - jeśli rozumieć romantyzm jako pewne podejście do otoczenia i ludzi, jakiejś refleksji na temat życia i naszego w nim udziału, a nie jako przesłodzonego sentymentalizmu typu trzymamy się za rączki i patrzymy na księżyc - to wydaje mi się, że nie ma lepszego forum aby właśnie podzielić się z kimś swymi przemyśleniami, wrażeniami, czasem rozterkami na temat otaczającego świata i ludzi, z którymi się stykamy... "Dziwoląg", "prymityw", "prześmiewca", "nudziarz" - ładna kolekcja się nazbierała ;-). Ciekawe co jeszcze przyszłośc przyniesie? ;-))) Pozdrawiam i dobranoc :-) jmx P.S. Na tym forum byłam zawsze raczej oszczędna w słowach a tutaj tak się rozgaduję... aż mnie samą to dziwi. Potem sie okaże, że to ja jestem nudziarą ;-))). Jakbyś przysypiał przy czytaniu to napisz, spróbuję się powściągnąć ;-) Odpowiedz Link Zgłoś
GoĹÄ: Sergiusz Re: ;-))))) + :-))))) = !!! IP: 213.17.172.* 27.02.03, 11:22 Na razie nietypowo - krótko. Mam nadzieję, że jednak trochę mi sie udaje naprawić niezbyt dobre wrażenie, jakie zapewne pozostało u kilku osób po mojej krytyce forum. Cóż, jest trochę tak i trochę tak - w sumie pewnie to i dobrze. W każdym razie złych intencji nie miałem. To, że ktoś daje upust swojemu "źle na świecie" w żadnym wypadku nie kłuje mnie w oczy. Przeciwnie, bardzo dobrze, że ma gdzie. I bardzo dobrze, że otrzymuje w odpowiedzi mnóstwo krótkich i celnych rad i komentarzy. Może tylko byłoby warto czasem spróbować takiego kogoś "wciągnąć" w dłuższą wymianę myśli. Raz, to może mu bardziej pomóc, niż zadawanie lukrowanych pigułek (co nie znaczy, że uważam pigułki za zbyteczne!). Dwa - nikt do końca nie wie, co w nim samym tak naprawdę siedzi. Może właśnie taki "wciągnięty" nieszczęśliwiec rozmawiając, zastanawiając się, zapisując swoje myśli odkryje, że na swiecie nie jest tak strasznie źle. Może zauważy, że dookoła jest mnóstwo wspaniałych ludzi, z którymi można (i warto) nawiązać taką czy inną więź? A ten tu wirtualny świat nie jst aż tak strasznie odległy od rzeczywistego. W końcu i tu i tu są żywi ludzie z całym swym pięknem i wrednotą. Ha, ha: zauważ - sama napisałaś, że się po sobie nie spodziewałaś... Odnoszę też niejakie wrażenie, że nie jest Ci z tym odkryciem bardzo źle (?). A ja? W czasach, kiedy miałem -naście lat, byłem uważany za kompletnie nietowarzyskiego odludka. Mówiono, że mój styl wypowiedzi jest "telegraficzny". No i masz babo (to nie do Ciebie!) placek, co się ze mnie zrobiło! Gawędziarz. Odkryłem, że po prostu uwielbiam gadać, słuchać, pisać, przebywać z ludźmi. Też mi z tym, o zgrozo, dobrze. Że tak różnie siebie nazywam? To nie żadne samobiczowanie, raczej odrobina autoironii. Staram się mieć do siebie pewien dystans. Potraktuj te słowa jako niegroźne autożarty. Mogę jeszcze dodać słowa mojego znajomego, wielce inteligentnego i zabawnego człowieka: "błazen jestem - cóż, taki los...". No więc jeszcze "błazen" - do kolekcji. Miało być krótko... Pewnie jeszcze coś dopiszę wieczorową porą. Pozdrawiam i dobrydzień. S. P.S. Tylko się nie waż powściągać!!!! :-))) S. Odpowiedz Link Zgłoś
ja_nek Re: ;-))))) + :-))))) = !!! 27.02.03, 14:08 Och Sergiusz, żeby zawsze były tylko takie kije w mrowisko:) A o wrażenie się nie martw. Oczarowałeś większość kobiet. KiLka z nich pisze, a reszta czyta z żywym zainteresowaniem. Dzięki za tego psychologa:))) Psycholog to za dużo powiedziane, ale sprawiło mi to przyjemność. Twoje gadulstwo jest całkiem przyjemne i oby wszyscy umieli tak gadać jak Ty! Pozdrawiam janek Odpowiedz Link Zgłoś
GoĹÄ: Sergiusz Re: ;-))))) + :-))))) = !!! IP: 213.17.172.* 27.02.03, 14:45 Janku, Janku! To, czyś psycholog zawodowy czy nie, znaczenie ma malutkie. Masz jakiś naturalny dar trafiania w sedno, w dodatku w miło uspokajającym stylu. To miałem na myśli, obrzucając Cię przezwiskiem ;-))). Nie zmierzam do żadnego oczarowywania kogokolwiek. Po prostu sobie gadam, co mi się pomyśli. A jeśli ktoś chce poświęcić kilka swoich chwil na odpisanie paru słów, to radość moja jest wielka. Natychmiast odpisuję wiedząc, jak jest nieprzyjemnie gadać do ściany - i tak się jakoś to moje współ-gadanie rozwija. Żebym się tak strasznie zamartwiał wywołanym wrażeniem to przesada. Ale nie jest miło, kiedy sobie człowiek uświadomi, że niechcący trafił rykoszetem w grupkę osób, którą właśnie polubił. Pewnie po prostu trzeba było temat od razu bardziej rozwinąć, podać pigułkę delikatniej - na lekko podgrzanym talerzu, z sałatą i chrupiącymi grzankami. No cóż, uczymy się przez całe życie. A może po prostu żyjemy, póki się uczymy? S. Odpowiedz Link Zgłoś
GoĹÄ: lula del rio Re: ;-))))) + :-))))) = !!!!!!!!!!!!!!!!! IP: *.dhcp.adsl.tpnet.pl 27.02.03, 16:06 Janek! teraz dałeś dopiero sygnał dla wielbicielek skromnisiu ciebie też czytamy z uwagą każdy interesujący wpis zapada głęboko w pamięć gawędź dalej papa Odpowiedz Link Zgłoś
ja_nek Re: ;-))))) + :-))))) = !!!!!!!!!!!!!!!!! 27.02.03, 18:03 Gość portalu: lula del rio napisał(a): > Janek! > teraz dałeś dopiero sygnał dla wielbicielek > skromnisiu ciebie też czytamy z uwagą > każdy interesujący wpis zapada głęboko w pamięć No i masz, odezwać się nie mogę:))) Masz buziaka:) Odpowiedz Link Zgłoś
GoĹÄ: lula del rio Re: ;-))))) + :-))))) = !!!!!!!!!!!!!!!!! IP: *.dhcp.adsl.tpnet.pl 28.02.03, 08:28 pewnie że nie, ty też łap słodkiego i niewinnego!:))))))))))) Odpowiedz Link Zgłoś
jmx Re: ;-))))) + :-))))) = !!! 28.02.03, 02:43 Natępnynm razem to ja proszę o typowo i dłuuuuuuuuuuuuugo... To bardzo ważne i celne co powiedziałeś o wciąganiu w rozmowę. Niestety, w przeważającej części ludzie nie mają ochoty na takie wciąganie, szczególnie gdy ktoś reprezentuje odmienny punkt widzenia na dany problem. Takie wciągnięcie, jak napisałeś, pozwala na refleksję, dytansuje do własnego problemu, pomaga odkryć prawdę, pozwala ujrzeć siebie w tej prawdzie i dostrzec racje drugiego człowieka. Ale na ogół dzieje się inaczej. Zawsze się znajdzie ktoś o podobnych doświadczeniach, rzadko kto chce wkładać kij w mrowisko mówiąc coś niepopularnego, często takie posty zostają zupełnie zignorowane bądź niezauważone... Lepiej przecież się kisić we własnym sosie przegranych zyciowo, pechowców, nieszczęśników itp. Nie chcę, żeby ktoś odniósł w tej chwili wrażenie, że "wyśmiewam się" z cudzych problemów czy nieszczęść. Ale każda sytuacja, każde zdarzenie ma dwie strony (co najmniej!) i warto przezwyciężyć własny, subiektywny punkt widzenia, albo chociaż spróbować, i postarać się spojrzeć na sytuację z drugiej strony. No cóż, nie jest mi faktycznie źle z odkryciem ale to też zależy od odbioru czytających. Jeśli jest akceptacja to można gadać dalej, jeśli nie to należy albo przestać albo zmienić towarzystwo ;-). Tak na marginesie... Bardzo słodko-lukrowy wątek się zrobił. Ale może to efekt tłustego czwartku i słodkich pączków? Kotki bez pazurków są nudne i bez wyrazu. Można lubić pazurki pod warunkiem, że się nie prowokuje ich wyciągnięcia z mięciuchnych łapek... Dorzucam trzy kolejne przezwiska do kolekcji: skromnisia, kokietek i śpioszek ;-). Dzisiaj, niestety(?), muszę się powściągnąć i zakończyć. Padam na klawiaturę aaaaaaaaa... dobranoc. Życzę miłych, nienudnych przytulnych snów. A żeby lepiej się spało cytacik: "... i do południa budzikom śmierć! Rano trzeba wstać, rano to jest tak gdzieś po pierwszej bo później już nie..." ;-) P.S. Mam nadzieję, że nie jest Ci bardzo przykro z powodu poruszonej w tym wątku kwestii wiary... Odpowiedz Link Zgłoś
ja_nek Re: ;-))))) + :-))))) = !!! 01.03.03, 00:23 Lula, że słodki to rozumiem, ale czy musi być niewinny?:))) Trochę winy, a jak winy, to i grzechu nie zaszkodzi:))) Odpowiedz Link Zgłoś
GoĹÄ: lula del rio Re: ;-))))) + :-))))) = !!! IP: *.dhcp.adsl.tpnet.pl 03.03.03, 16:17 janicek słodki grzechem podszyty, ale z niewinnym usmiechem może byłby wysłany, ale.. to całus czy pocałunek, bo to zasadnicza różnica czy przyjacielski czy iskrzący romansem "...czy to jest przyjaźń czy to jest kochanie?..." trzepocząca długimi rzęsami lula Odpowiedz Link Zgłoś
GoĹÄ: Sergiusz znowu dużo... IP: 213.17.172.* 01.03.03, 00:31 Najpierw o tym wciaganiu w rozmowę. Ha, jeśli ktoś się zaprze zadnimi łapami, to go nikt i do niczego nie wciągnie. Ale jednak odnoszę takie wrażenie, że bardzo wiele osób tak naprawdę, w głębi duszy, bardzo chce zostać wciągniętym. Czasem niesłychanie trudno się do tego przed samym sobą przyznać. Może to obawa przed okazaniem słabości, pokazaniem swojego prawdziwego "ja", odsłonięciem swoich wrażliwych fragmentów? A może jest prawdą to, o czym piszesz - jakieś irracjonalne dążenie do samoumartwienia i samozniszczenia, chęć zakonserwowania swojego nieszczęścia? Jednak wydaje mi się, że warto próbować odkrywać w ludziach to, co jest w nich najbardziej wartosciowe, przebijac te ich zewnętrzne skorupki. Nieraz można pod nimi znaleźć prawdziwie bezcenne skarby (nie zawierające ani grama złota, czy diamentów...). Może się mylę, ale mam wrażenie, że człowiek, którego spotkało coś złego ma ogromną, przeogromną potrzebę bycia słuchanym. Niestety, umiejętność pięknego i uważnego słuchania jest znacznie trudniejsza od umiejetności pięknego mówienia. Jeśli jednak uda się połączyć jedno z drugim - rodzi się wspaniała rzecz, rozmowa. Teraz o kwestii wiary. Pytasz, czy poruszenie tego tematu nie sprawiło mi przykrości. Ależ w żadnym, najmniejszym razie! Nie mam żadnych zahamowań, czy oporów, by o tym mówić. Raczej się obawiam, że to ja mogę sprawić przykrość komuś należącemu do 80% naszego narodu - a tego bym nie chciał. Nie ma we mnie ani grama wrogości czy niechęci do osób wierzących i to, czy ktoś wierzy albo nie (i w co), nie ma wpływu na mój do niego stosunek. Od wierzących oczekuję tylko jednego: by mi pozwolili być takim, jakim jestem, by zrozumieli, że w gruncie rzeczy uznajemy takie same wartości. Różni nas tylko jedno: ja za swoje zachowania odpowiadam przed samym sobą, a nie przed jakąś wyższą istotą. A to, że odpowiadam przed sobą nie znaczy, że mi więcej wolno, czy że moja odpowiedzialność jest mniejsza. Może nawet większa? Sumienie to bardzo srogi sędzia. Więcej napiszę w wolnej chwili w cal-ineczkowym rozdziale wątku - nie chcę znów usłyszeć, ze spiskuję przeciwko niej. Teraz nieco luźniej. Z kotami jest tak: właściwie to je lubię (choć rzadko sie do tego przyznaję) i one jakoś dziwnie lubią mnie. Pazurki są fragmentem kota, który sieje destrukcję - więc za nimi nie przepadam. Ale muszę się z Tobą zgodzić, że kot bez pazurków, to niekot. No więc mam pewien problem... Może mam kota na punkcie kota? Lukrowo-cukrowość wątku na szczęście nieco okwasiła tematyka boska, więc pewnie nie będzie nam dane umrzeć z nudów... A tak swoją drogą: czy przypuszczałaś, że Twoje króciutkie pytanie spowoduje tak rozbudowaną i wielowątkową lawinę wypowiedzi? S. Odpowiedz Link Zgłoś
jmx Re: znowu mało... 01.03.03, 02:55 To ja jestem wampirem... Ale łagodnym ;-). Juz kiedyś tu na forum wyłam do pełni i wszyscy uciekli ;-)). Oczywiście, że warto "wgryzać się" w człowiecze wnętrze, przebijać skorupki a czasem skorupy, odkrywać kogoś takim jaki jest w istocie... Ale gdy ktoś chce pozostać "zamkniety" to nic na to nie można poradzić. Trzeba to uszanować. Albo ktoś nie jest jeszcze gotowy do takiej rozmowy albo to my nie jesteśmy właściwymi słuchaczami do takich zwierzeń. I to też trzeba umieć przyjąć, choć jest trudno. Słuchać jest trudno... ale czy mówić (pięknie i mądrze) łatwiej? Nie sądzę... A teraz o wierze. Nie miałam właściwie rozmów o wierze jako takich. Przecież to nic złego... Chodziło mi raczej o sposób w jaki został ten temat poruszony. Czuję się za to trochę odpowiedzialna bo to ja założyłam wątek i to ja poruszyłam kwestię ateizmu. Myślę, że drugi raz już bym tego nie napisała... To niedelikatne "posługiwać" się ateistami, w celu udowodnienia słuszności swojej tezy. Staram się unikać takich porównań ale czasem coś uda mi się chlapnąć, tak jak w tym przypadku i za to Cię przepraszam. A co do Boga i wiary bądź niewiary w Niego... To nie deklaracje się tak naprawdę liczą a czyny... Jeśli ktoś stara się żyć dobrze i godnie, nie krzywdzić innych to jestem pewna, że zostanie to zauważone w przyszłości. Nudne jest mówienie o nudzie więc proponuję byśmy już do tego nie wracali... Masz rację, nigdy bym się nie spodziewała takiego rozrostu i rozkrzewienia tego wątku. Właściwie zupełnie odeszliśmy od tematu... chociaż to też nie jest takie oczywiste... Dobranoc! Znowu się przez Ciebie nie wyśpię :-)). Jutro będę wcześniej... jmx P.S. Czyżby podczas pisania leżał gdzieś nieopodal (może na kolanach?) jakiś puszysty Kiciuś i rozkosznie mrrrruczał? Odpowiedz Link Zgłoś
GoĹÄ: Sergiusz nie tak znowu mało było! :-))) IP: 213.17.172.* 02.03.03, 21:53 Wróciłem. Mały problem techniczny, ale rozwiązany. Oczywistym jest, że nie należy nikogo ciągnąć za język, jeśli tego nie chce. Ale sam się jeszcze cały czas dziwię, ile osób chce. Coraz bardziej się żegnam z moją "drętwotą wątku". Może i rzeczywiście jest równie trudno słuchać i mówić. Ale na pewno dużo trudniej spotkać słuchającego, niż mówiącego. Zauważasz, jak często się przerywa, gdy ktoś mówi? Bo to przecież moje zdanie jest najważniejsze!. Przecież trzeba je natychmiast wypowiedzieć! Świat nie usłyszy natychmiast mojego zdania? Katastrofa! Oczywiście mi się to też często zdarza. Ale staram się ze sobą walczyć. Czasem się udaje. Ajajaj, nie przepraszaj za rozpoczęcie tematu wiary i niewiary! To żadne tabu. Jest tylko jeden przypadek, kiedy poruszanie tematu mojego stosunku do wiary powoduje u mnie reakcję uczuleniową. To wtedy, gdy ktoś wplata do tego politykę i uważa mnie za kumunistę. Niektórzy nie mogą zrozumieć, że to nie jest to samo. Poza tym... nawet nie zauważyłem, że to Ty zaczęłaś. Ten fragment wątku jest nieco poplątany, odpowiedzi nie zawsze się zgadzają z poprzedzającymi je wypowiedziami, i miałem wrażenie, że tematykę zapoczątkowała cal-ineczka. A swoją drogą jakoś nie żywię do niej niechęci. Myślę, że jeszcze kiedyś trochę to wszystko przemyśli. No i pierwszy raz w życiu zostałem spiskowcem... Od tematu i odeszliśmy i nie. Patrząc dosłownie - tak. Ale za czegóż się składamy, jak nie Życia i Miłości? To ogromnie pojemne słowa. Kiciusia ani Kici nie mam. Pewnie gdybym żył nieco bliżej natury, coś by u mnie zamieszkało. W mieście, w bloku - niekoniecznie. Co do Twojego wysypiana, jestem pełen podziwu widząc godziny, w których piszesz. Zawsze myślałem, że jestem Nocny Marek. A gdzie tam! No to dobrej i "spanej" nocy! S. Odpowiedz Link Zgłoś
jmx Re: chciałam więcej... :-))) 03.03.03, 01:37 Wiem, że trudno spotkać jest ludzi, którzy NAPRAWDĘ słuchają tego co mamy im do powiedzenia. A mówi te słowa "zawodowa słuchaczka". Biję się w piersi (już po raz drugi...) ale czasem mam ochotę kogoś potrząsnąć za ramię mówiąc: CZY TY SŁYSZYSZ CO JA W OGÓLE MÓWIĘ? Jeszcze mi się nie zdarzylo tak zrobić... Komunizm i niewiara... Wiesz dla niektórych to jest nierozerwalnie ze sobą związane. Odpowiednie wychowanie, środowisko itp. Mimo wszystko kwestia wiary rzadko kiedy jest sprawą osobistego, świadomego wyboru. Ojej, nie chcę żebys myślał, że zgadzam się z takimi ludźmi, ale rozumiem ich sposób myślenia. Może nawet, gdzieś w głębi duszy, współczują Ci? Za spiskowanie mnie też się "oberwało" :-). Cieszę się, że nie masz do niej urazy, to fajna dziewczyna, rozmawiałysmy kilka razy. A wiara... wszystko co nam podadzą, powiedzą, trzeba później samemu zweryfikować, przemyśleć. Dużo też zależy od osobistych kontaktów z ludźmi, tolerancji, umiejętności akceptacji "inności". Jak ktoś miał złe doświadczenia z określoną grupą ludzi to potem przenosi to na całą populację tych "innych". Ale o stereotypach już rozmawialiśmy :-). Można się pięknie różnić, ale, jak wszystkiego w życiu i tego trzeba się nauczyć. Dobranoc "wieczorny marku" ;-))) jmx P.S. Czytałeś "Mistrza i Małgorzatę"? Niesamowita książka... Odpowiedz Link Zgłoś
GoĹÄ: Sergiusz ... o książkach też... IP: 213.17.172.* 04.03.03, 14:19 Najpierw mały wstęp, niezupełnie na temat. Są takie miejsca, w których nie chcę odpisywać "na kolanie", w pośpiechu. A tymczasem czas, niestety, nie guma i nie zawsze się ma tę dłuższą chwilę na pomyślenie i staranne ułożenie słów - tak, by możliwie precyzyjnie wyraziły myśli. Mój "czas pracy" jest kompletnie nieunormowany (baaaardzo się z tego cieszę), zajmuję się rzeczami z kilku zupełnie różnych światów. Nie jestem robotem, bardzo lubię po prostu zasiąść sobie w fotelu, posłuchać muzyki i ponicnierobić. A czasem lubię pogadać albo popisać. Mam też trochę obsesję na punkcie "jakości" języka, nawet literówek - więc napisanie mojej kolejnej bzdurności zajmuje mi chwilkę... Po co to wszystko? Ano, bo odpowiedziałem w kilku innych miejscach a TO, wydawać by się mogło, zostało zaniedbane. Nie zostało, odłożyłem je na deser. Taak, cały czas staram się uczyć słuchać i rozsmakowuję się w tej nauce. Tyle wspaniałych rzeczy można usłyszeć, kiedy się po prostu... słucha. Takie "czy ty w ogóle..." niedawno usłyszałem i to od kogoś, od kogo się tego zupełnie nie spodziewałem. Okropne przeżycie, ale pewnie zasłużone (no dobrze, nie jestem do końca przekonany... i dlatego to było bardzo nieprzyjemne). Zmieniło nasze wzajemne stosunki. "Mistrz i Małgorzata". Oczywiście, czytałem! Chyba każdy ma kilka - kilkanaście takich książek, które są "kamieniami milowymi" życia. To dla mnie właśnie jedna z nich. Czytałem strasznie dawno, właściwie pamiętam okropnie mało. Takie książki czasem się chce przeczytać jeszcze raz, po latach. I wtedy pojawia się obawa: jak ją teraz odbiorę? Czy warto ryzykować zatarcie tamtego wrażenia (choć się już pamięta tak mało treści)?. Czy może właśnie należy przeczytać i odnaleźć coś nowego? Takie "i chciałabym i boje się". A na to wszystko nakałada się ten pędzący czas... Te dni, które jak żółwie Anemika: myk, myk. Były i inne, nie do końca wiem dlaczego akurat te. Może zostały przeczytane w odpowiednim czasie i miejscu? "Czarodziejska góra", "Sklepy cynamonowe", "Sto lat samotności"... i jeszcze więcej. Za ten "książkowy" temat pozdrawiam Cię szczególnie. S. Odpowiedz Link Zgłoś
jmx Re: ... o książkach też... 06.03.03, 01:46 Tak sobie pomyślałam, że kontakt z Tobą jest ze wszech miar niebezpieczny. Na przykład czytając niektóre Twoje uwagi dotyczące literówek, czasu, odpisywania, nastroju odpowiedniemu ku tejże czynności... Gość portalu: Sergiusz napisał(a): > Najpierw mały wstęp, niezupełnie na temat. > Są takie miejsca, w których nie chcę odpisywać "na > kolanie", w pośpiechu. A tymczasem czas, niestety, nie > guma i nie zawsze się ma tę dłuższą chwilę na pomyślenie > i staranne ułożenie słów - tak, by możliwie precyzyjnie > wyraziły myśli. Mój "czas pracy" jest kompletnie > nieunormowany (baaaardzo się z tego cieszę), zajmuję się > rzeczami z kilku zupełnie różnych światów. Nie jestem > robotem, bardzo lubię po prostu zasiąść sobie w fotelu, > posłuchać muzyki i ponicnierobić. A czasem lubię pogadać > albo popisać. Mam też trochę obsesję na punkcie "jakości" > języka, nawet literówek - więc napisanie mojej kolejnej > bzdurności zajmuje mi chwilkę... > Po co to wszystko? Ano, bo odpowiedziałem w kilku innych > miejscach a TO, wydawać by się mogło, zostało zaniedbane. > Nie zostało, odłożyłem je na deser. > > Taak, cały czas staram się uczyć słuchać i rozsmakowuję > się w tej nauce. Tyle wspaniałych rzeczy można usłyszeć, > kiedy się po prostu... słucha. > Takie "czy ty w ogóle..." niedawno usłyszałem i to od > kogoś, od kogo się tego zupełnie nie spodziewałem. > Okropne przeżycie, ale pewnie zasłużone (no dobrze, nie > jestem do końca przekonany... i dlatego to było bardzo > nieprzyjemne). Zmieniło nasze wzajemne stosunki. > > "Mistrz i Małgorzata". Oczywiście, czytałem! > Chyba każdy ma kilka - kilkanaście takich książek, które > są "kamieniami milowymi" życia. To dla mnie właśnie jedna > z nich. Czytałem strasznie dawno, właściwie pamiętam > okropnie mało. Takie książki czasem się chce przeczytać > jeszcze raz, po latach. I wtedy pojawia się obawa: jak ją > teraz odbiorę? Czy warto ryzykować zatarcie tamtego > wrażenia (choć się już pamięta tak mało treści)?. Czy > może właśnie należy przeczytać i odnaleźć coś nowego? > Takie "i chciałabym i boje się". A na to wszystko > nakałada się ten pędzący czas... Te dni, które jak żółwie > Anemika: myk, myk. > > Były i inne, nie do końca wiem dlaczego akurat te. Może > zostały przeczytane w odpowiednim czasie i miejscu? > > "Czarodziejska góra", "Sklepy cynamonowe", "Sto lat > samotności"... i jeszcze więcej. > > Za ten "książkowy" temat pozdrawiam Cię szczególnie. > > S. > Odpowiedz Link Zgłoś
jmx ... o książkach też... i jeszcze o czymś..... 06.03.03, 02:52 Tak sobie pomyślałam, że kontakt z Tobą jest ze wszech miar niebezpieczny. Na przykład czytając niektóre Twoje uwagi dotyczące literówek, czasu, odpisywania, odpowiedniemu nastrojowi ku tejże czynności... to mam wrażenie, że sama to napisałam. Schizofrenia?? Wielokrotnie zdarzało mi się zaglądać do encyklopedii(!!), żeby przypomnieć sobie jakieś fakty czy zdarzenia aby pisząc o tym nie popełnić błędów; do słownika... Dziwaczne prawda? W internecie, na ogół, obowiązuje zasada - im więcej i szybciej tym lepiej. A tu pisze sobie pewien Staś, że robi podobnie, musi się zastanowić nim napisze, zebrać myśli i tak dalej... Słuchanie to ważna rzecz. Może nawet ważniejsza od działania, szczególnie w kontakcie z drugim człowiekiem. Przykro mi, ze stało się jak mówisz... Być może wytrzymałość drugiej strony już się wyczerpała... może reakcja była zbyt późna, ktoś na coś czekał, ktoś się miał czegoś domyślić... zabrakło rozmowy... woli porozumienia... Ale to Twoje intymne sprawy a ja tak z buciorami - przepraszam... "Mistrz i Małgorzata" to rzeczywiście "coś". W moim odczuciu to nie jest "zwykła" książka. To dzieło geniuszu. Może i przesada ale... niewielka. Długo, bardzo długo namierzałam się, by ją przeczytać. Czułam , że to jeszcze nie czas, że nie jestem gotowa i czekalam na odpowiedzni moment. No i przyszedł. Z wieloma ksiązkami tak jest, dziełami. Jak się nie jest gotowym na przyjęcie czegoś to raczej nie należy się zmuszać, lepiej poczekać. Potem sama ręka trafi na półkę i ani się spostrzeżemy, a książka przeczytana. Nie wiadomo kiedy. Mialam sporo takich książek, które musiały poczekać albo inaczej, ja musiałam do nich w jakiś sposób "dorosnąć". A wracać zawsze warto. Jeśli nie do całości, to chociaż do fragmentów. Po tym się poznaje, ze mamy do czynienia z wybitnym dziełem - książka się nie starzeje, a przeciwnie "dojrzewa" wraz z nami. Na różnych etapach życia potrafimy z niej wyczytać inne prawdy, inne przesłania. Nasze przeżycia, kolejne doświadczenia sprawiają, że odnajdujemy nowe znaczenia, wydawałoby się, już dawno poznanych i oczywistych faktów. A teraz z zupełnie innej beczki: rozumiem Twoje rozterki na temat trzymania kotka w mieszkanku... chociaż, gdybyś rozważał kupno na przykład lwa, w moim odczuciu byłyby bardziej na miejscu ;-). Myślę, że jakiś "zwykły" kotek czułby się świetnie przy Tobie nawet z nieco ograniczoną czterema ścianami przestrzenią życiową. Ja również ciepło pozdrawiam i mam nadzieję, że to nie jest nasza ostatnia rozmowa o tematyce "książkowej" :-) jmx P.S. W najśmielszych nawet przypuszczeniach i snach nie przewidywałabym, że w moim wątku o życiu i miłości znajdzie się miejsce... dla Gomułki. Czyż ten świat nie bywa zaskakujący? ;-) Odpowiedz Link Zgłoś
GoĹÄ: Sergiusz na razie krótko... IP: 213.17.172.* 06.03.03, 09:27 ...bo chcę odpisać już. A potem więcej, kiedy już myśli dojrzeją. Widzę, że z książkami "masz" podobnie. Mam sa sobą takie, które zaczynałem kilka razy i nie mogłem się w nie wgryźć. Ale czułem, że to jest TA książka. Za trzecim, czwartym, piątym razem wsiąkałem tak, że czytałem do rana. Teraz się właśnie podobnie zmagam. A przecież wygodniej by było włączyć telewizor, prawda? No tak, ale ja go nie mam... Te "moje sprawy" nie są aż tak bardzo intymne i chyba właśnie dlatego pewne zachowania tak bardzo bolą. Kiedy chemia jest na drugim miejscu, a dominuje coś, co się odważyło nazwać przyjaźnią, walnięcie w zęby jest szczególnie przykre. A z tym słuchaniem... to ja słuchałem, słuchałem, słuchałem. Starałem się BYĆ zawsze wtedy, kiedy to było potrzebne - a było często i bardzo. To chyba normalne, jeśli się kogoś szczególnie ceni? Ale czy to, że kiedy potrzeba wspierania mija, wszystko pęka jak mydlana bańka, też jest normalne? Że nagle "nie ma o czym rozmawiać"? Aaaa tam, po prostu nietrafiona inwestycja. Ale jednak trochę żal... Buciorów nie zauważyłem... Może jestem mało spostrzegawczy? Muszę przyznać, że dla mnie forma wypowiedzi, język, a i czysto ortograficzna pisownia, są prawie tak samo ważne, jak treść. Wiem, jestem niemodny i nie pasuję do Internetu. Nie pasuję do świata wideoklipów i wykrzyczanych reklam. Nie lubię rozmowy budowanej z krótkich komunikatów. Oburzam się, gdy ktoś mówi, że "dobra, dobra, przecież i tak wiadomo, o co chodzi". Na szczęście są na świecie ludzie, którym to nie przeszkadza - dzięki temu nie jestem Robinsonem. Tyle, że rzadko w gronie bliskich mi osób pojawia się ktoś nowy. Na koniec mojego "króciutko" (ha, ha): zauważyłem to, co napisałaś na początku swojego listu. I, jak nie-ja, codziennie rano włączam moją piekielną machinę... :-)))))))))))))))))))))))))) S. Odpowiedz Link Zgłoś
GoĹÄ: Sergiusz i jeszcze troszeczkę... IP: 213.17.172.* 06.03.03, 10:57 Jednak jeszcze coś dopiszę już. Właściwie nie wiem, czy dobrze zrobiłem, że chlapnąłem o tej mojej międzyludzkiej rozterce. Ale skoro... Jak to ja, wyprodukowałem sobie natychmiast lawinę przemyśleń. Nie związanych z tym jednym konkretem, takich natury ogólnej. Jedno z nich: czy wystarczy sobie zastrzec prawo do wolności w każdej chwili i okolicznościach, by móc z tego prawa korzystać bez ograniczeń? Formalnie oczywiście tak, to się czasem nazywa grą w otwarte karty. Ale jednak... jeśli to dotyczy stosunków wzajemnych nieco głębszych, niż służbowe, mam inne zdanie. Przyjażń, sympatia, miłość - dla mnie to zawsze oznacza oddanie komuś kawałka siebie. Nie na żądanie, dobrowolnie, nawet bez uświadamiania sobie, że tak jest. Nie wiem, czy znasz wiersze(?) piosenki(?) Andrzeja Poniedzielskiego? Taką esencję życiowej mądrości spotyka się nieczęsto. "Wolność, to ona po to jest, żeby z niej czasem móc... nie skorzystać". A w tym miejscu jest się bardzo łatwo minąć. S. Odpowiedz Link Zgłoś
GoĹÄ: Sergiusz ... i dokończenie. IP: 213.17.172.* 06.03.03, 17:31 Tak, chyba jednak powinienem do niej wrócić (książki, oczywiście). Stoi na półce i codziennie puszcza do mnie oko. Zalotnica jedna... Kotka miałem. Nie wiem, czy to był wyjątkowy egzemplarz, czy co, ale to ja zostałem wykończony psychicznie. Był mistrzem demolki. W końcu wyemigrował do domu na wsi. Tam się czuje świetnie, spoważniał, zrobił sie majestatyczny. A w dodatku to jest KOT Z MIASTA, więc pan właściciel wsiada na rower i jedzie do sklepu żeby mu kupić ulubioną mortadelkę. Może po prosu nie dorosłem do wychowywania kota? Świat na szczęście bywa zaskakujący. Chyba to już napisałem: czy przypadkiem każdego dnia, kiedy się budzimy, nie mamy właśnie nadziei na jakieś zaskoczenie? Czy nie to właśnie jest naszym głównym napędem, źródłem chęci życia? Nie wyobrażam sobie, żebym kiedykolwiek mógł przestać czekać. Na co? Nie wiem - i to jest właśnie piękne. :-) S. P.S. Mam bardzo nieśmiałe pytanie: czy mógłbym raz skorzystać z Twojego prywatnego adresu pocztowego i wysłać Ci kilka słów poza protokołem? Nic BARDZO ważnego, ale... Obiecuję, że się nie będę narzucał. Ale jeśli nie chcesz, odpowiedz otwarcie, naprawdę się nie obrażę. S. Odpowiedz Link Zgłoś
jmx ..... 07.03.03, 01:55 Pisz... :-) P.S. MAsz rację z tą piekielną machiną. Sama działa, wysyła co chce, kiedy chce... No tak, ale to przecież diabeł rządzi... Żałuję, że tak późno włączyłam komputer ;-(( Odpowiedz Link Zgłoś
GoĹÄ: Sergiusz Re: ..... IP: 213.17.172.* 07.03.03, 14:44 Ach, do diabła z tym diabłem! Twierdzę, że jestem w stanie nauczyć elektroniki trzonek od łopaty, ale na fanatyzm i zaślepienie nie znam sposobu. Napisałem... S. Odpowiedz Link Zgłoś
jmx o kotkach :-) 11.03.03, 01:42 Widać to nie był "ten" kotek. Musisz szukać dalej. Bo tak naprawdę to kotek wybiera sobie właściciela a nie na odwrót. Chociaż ludziom zawsze wydaje się, że jest inaczej ;-). Odpowiedz Link Zgłoś
GoĹÄ: Sergiusz zobaczy się... IP: 213.17.172.* 11.03.03, 10:31 Znowu deja vu (jakby się ktoś czepiał, to wiem, brakuje takich różnych kreseczek nad literkami...). Jeśli tak jest, jak piszesz, to dlaczego JA mam dalej szukać? Niech ON się teraz trochę postara. ;-) MS. Odpowiedz Link Zgłoś
GoĹÄ: lula del rio Re: znowu dużo... IP: *.dhcp.adsl.tpnet.pl 04.03.03, 12:53 Gość portalu: Sergiusz napisał(a): > Teraz nieco luźniej. > Z kotami jest tak: właściwie to je lubię (choć rzadko sie > do tego przyznaję) i one jakoś dziwnie lubią mnie. > Pazurki są fragmentem kota, który sieje destrukcję - więc > za nimi nie przepadam. Ale muszę się z Tobą zgodzić, że > kot bez pazurków, to niekot. No więc mam pewien > problem... Może mam kota na punkcie kota? > czy mi się wydaje, czy to na temat "moich" kocich pazurków? jeśli masz tego "kota" to już cię lubię!jeśli nie zgiń przepadnij!!!!!! pozdrawiam Odpowiedz Link Zgłoś
GoĹÄ: Sergiusz Hm... IP: 213.17.172.* 04.03.03, 13:37 jak tu odpowiedzieć, by nie skłamać i prawdy nie powiedzieć? :-)))))))))))))) S. Odpowiedz Link Zgłoś
cal-ineczka A co to było? 11.03.03, 12:44 Piszesz scenariusz do jakiejs dwutomowej ksiazki? Jakiej? Gość portalu: nieważne_kto napisał(a): > I tak i tak. Pierwsza część to nasza fizjologia. Druga to nasze człowieczeństwo > . Odpowiedz Link Zgłoś
cal-ineczka Re: Taka sobie myśl... 20.02.03, 00:11 > "Żyjemy po to by kochać" czy "kochamy po to by żyć"? Żyje po to, by miłosc Bożą przekazywac innym ludziom bo ta pochodzaca od nas /ludzi/ jest za mala, zeby nia zyc. Zeby zyc - to najlepiej otworzyc sie na milosc Bożą, chcieć ją przyjąć, i niesc drugiemu człowiekowi Odpowiedz Link Zgłoś
j#m Re: Taka sobie myśl... 20.02.03, 00:29 Wydaje mi się, że w każdej miłości jest cząstka Boga... Miłość Boża nie wyklucza miłości ludzkiej a wręcz przeciwnie: wzbogaca ją. Kochając Boga kochasz ludzi. Nie kochając ludzi nie możesz kochać Boga w pełni. Odpowiedz Link Zgłoś
cal-ineczka Re: Taka sobie myśl... 20.02.03, 01:51 ale, żeby pokochać Boga, trzeba, by on nas do tego uzdolnił. Pozwolić mu by zaczął ingerować w życie. Inaczej nie wtrąca się w cudze sprawy, na tym polega wolność, którą on daje ludziom. Odpowiedz Link Zgłoś
m234 Re: Taka sobie myśl... 20.02.03, 17:18 każdy ma zdolność kochania ale każdy jest inny i tysiące czynników wpływają na to czy i w jakim stopniu z zdolności tej korzysta. Bóg nigdy nie ingeruje w nasze życie tak by kierował naszymi poczynaniami czy uczuciami a poza tym większość "wysyła Boga na długi spacer" i próbuje kochać bez tej pomocy więc... mam chyba rację? Odpowiedz Link Zgłoś
j#m Re: Taka sobie myśl... 21.02.03, 01:43 Chyba :-). Bóg rzeczywiście nie ingeruje w to co i jak czujemy. Składa się na to całe nasze życie i wcześniejsze doświadczenia. Niektórzy na podstawie swoich przeżyć uważają, że Bóg o nich zapomniał... Do Calineczki i tak i nie. Rzeczywiście to Bóg nam daje łaskę i zdolność do wiary w Niego. Ale czy zdolność do wiary i miłości Boga jest warunkiem koniecznym do kochania ludzi? Nie sądzę. Gdyby tak było to ateiści nie byliby zdolni do miłości. Słyszałam kiedyś taki pogląd, że miłość Boga poznajemy, doświadczamy w miłości innych ludzi. Odpowiedz Link Zgłoś
cal-ineczka byc kochanym - to warunek 22.02.03, 11:11 Czlowiek naturalnie w pelni sie rozwija, jesli jest kochany przez kogos. Jak wyrasta bez milosci (w rozbitej rodzinie itp) to nie potrafi kochac. I tak samo jest w relacji czlowiek-bog. -najpierw potrzeba by byl pokochany przez boga, by dostrzegal, ze go kocha, zeby mogl kochac kogos. Odpowiedz Link Zgłoś
cal-ineczka ateista nie kocha 22.02.03, 11:24 Ale ateisci nie są zdolni do miłości. -Na tym wlasnie polega problem ateizmu. miłość te w pełni daje bog, jesli oni go odrzucają, to i nie potrafia w pelni kochac. inaczej: napewno tej milosci w sobie nie rozwijaja. kochaja, ale nie po bozemu. czym to sie objawia - chyba wiadomo. Jest sobie takie małżeństwo. Ja jestem inna, on jest inny. Mnie co innego boli, jego co innego. On nie jest w stanie mnie zrozumiec, bo mysli swoimi kategoriami, ja tez. Kazdy w swoja strone... A Bog jako ten ktory naprawia wprowadza jakby harmonie w ich zycie. - wlasnie po to sie bierze slub - zeby z Bogiem przezyc trudne chwile, tym sie rozni malzenstwo od stanu narzeczenstwa Odpowiedz Link Zgłoś
jmx Re: kocha, kocha 24.02.03, 00:57 Szkoda, że nie napisałaś tego w jednym poście, byłoby mi łatwiej odpisywać. > Ale ateisci nie są zdolni do miłości. -Na tym wlasnie polega problem ateizmu. ??? mam nadzieję, że sama nie wierzysz w co mówisz... Ateiści nie wierzą w Boga. Ale niczym nie różnią się od innych ludzi! Mają takie same potrzeby, pragnienia, tęsknoty jak każdy człowiek. > miłość te w pełni daje bog, jesli oni go odrzucają, to i nie potrafia w pelni > kochac. Już pisałam: żeby wierzyć trzeba mieć łaskę otrzymaną od Boga. To nie jest ich wina (najczęściej), że nie wierzą. Odpowiedz Link Zgłoś
cal-ineczka Bog moze poslugiwac sie ateistami, szatanem też. 22.02.03, 11:35 Do j&m Tak, milosc Boga doswiadczamy w innych ludziach - mysle, ze w ateistach rowniez. Dajmy na to on- ateista, ja nie, mysle, ze tylko on na tym traci. Jesli ja sie modle, to moge ujrzec milosc boga a tym czlowieku. On natomiast jej nie zauwazy. hmm albo bedzie sie bardzo przygladal, i Go we mnie zauwazy. w koncu gdzies pisze - że lepiej ateiscie zeby byl z kims wierzacym bo wtedy jego wiara wzrasta. Odpowiedz Link Zgłoś
jmx Re: Bog moze poslugiwac sie ateistami, szatanem t 24.02.03, 01:04 cal-ineczka napisała: > Do j&m > > Tak, milosc Boga doswiadczamy w innych ludziach - mysle, ze w ateistach > rowniez. Dajmy na to on- ateista, ja nie, mysle, ze tylko on na tym traci. > Jesli ja sie modle, to moge ujrzec milosc boga a tym czlowieku. > On natomiast jej nie zauwazy. > hmm albo bedzie sie bardzo przygladal, i Go we mnie zauwazy. > w koncu gdzies pisze - że lepiej ateiscie zeby byl z kims wierzacym bo wtedy > jego wiara wzrasta. Odpowiem jednym zdaniem: "kochaj bliźniego swego jak siebie samego" niezależnie do jego wyznania, statusu, klasy, wykształcenia itp., itd. Wiesz, nigdy mi nie przyszło do głowy, żeby czuć się kimś lepszym dlatego, że wierzę w Boga... Odpowiedz Link Zgłoś
cal-ineczka gwiazdy.... 22.02.03, 11:38 do m234 Nie, nie ingeruje, i tu sie wielu ludzi myli myslac, ze ingeruje, ze wszystko gdzies jest zapisane....bajka. Ale wystarczy mowic mu codziennie, ze to On jest Panem i zacznie ingerować. Odpowiedz Link Zgłoś
jmx Re: gwiazdy.... 24.02.03, 01:13 cal-ineczka napisała: > do m234 > Nie, nie ingeruje, i tu sie wielu ludzi myli myslac, ze ingeruje, ze wszystko > gdzies jest zapisane....bajka. > Ale wystarczy mowic mu codziennie, ze to On jest Panem i zacznie ingerować. A to już zupełna sprzeczność - bo albo ingeruje zawsze a Ty tego nie dostrzegasz, albo nigdy i powtarzanie "Panie, Panie" niewiele pomoże... (jest nawet taki fragment Ewangelii: "nie każdy kto powtarza Panie, Panie, wejdzie do Królestwa Bożego"). Poza tym masz ciekawy sposób pisania o Panu Bogu: jakby był kimś na Twoje usługi, czarodziej od spełniania życzeń. Bóg nie jest marionetką w niczych rękach. A deizm też już odszedł do lamusa. Odpowiedz Link Zgłoś
GoĹÄ: cal-ineczka Re: gwiazdy....;) IP: *.media4.pl 01.03.03, 09:12 OK. To ja też nie odpowiem. Wcale nie chce mi sie z wami kłócić Bynajmniej nie o to mi chodzi. Poprostu, wkurza mnie jak widze jakies bzdury, tyle. Odpowiedz Link Zgłoś
GoĹÄ: Sergiusz do cal-ineczki o ateistach... IP: 213.17.172.* 27.02.03, 15:16 Tak mnie "naszło", żeby przeczytać ten fragment, który zainicjowałaś. Dłuższą chwilę się zasatnawiałem, czy odpowiadać, bo tym razem chyba wkładam w mrowisko nie kij, a belkę. Otóż... ja jestem ateistą. Ateizm mój nie jest nabyty, jest niejako wrodzony - od zawsze. Na co dzień się z nim nie obnoszę, bo i po co? Nieraz się już spotkałem z tym, że jako niewierzący jestem uważany za gorszego. Czy naprawdę wiara polega na dzieleniu ludzi na gorszych i lepszych? Właśnie od takiej wiary się odżegnuję, Wolę być gorszym ateistą, za to zdolnym do jednakowego (oczywiście ułomnego, niepełnego itp...) kochania wszystkich ludzi - bez względu na narodowość, kolor skóry, czy przynależność do jakiegoś koscioła. Jakoś nie uważam wierzących za mniej wartych od siebie. Może jeszcze tylko dodam, że najgorszego w życiu doświadczyłem od osoby wierzącej. Mimo to nie uważam, że wierzący nie są zdolni do miłości. A pewnie mógłbym powiedzieć: "wierzący tak bardzo kochają swojego Boga, że im nie starcza miłości dla ludzi". Nie powiem, bo takie stwierdzenie uważam za absurdalne. Wiesz, uważam że wiara to rzecz bardzo osobista. Ludzi łączy i dzieli mnóstwo rzeczy, wiara może być tylko jedną z nich. Co zrobisz, jesli Ci się zdarzy pokochać ateistę? Będziesz go uważała za gorszego, czy zrewidujesz swoje poglądy? Pozdrawiam, S. Odpowiedz Link Zgłoś
jmx Re: do S. 27.02.03, 15:25 Ja tylko wpadłam na chwileńkę.... Wiesz, czułam, że tak jest. Ciekawe skąd? Dlatego nie prosiłam, żebyś się odnosił do jej słów. Prawdę mówiąc zdenerwowałam się czytając jej słowa. Starałam się jej wyjaśnić ale chyba bez skutku. :-(. Przyjdę jeszcze wieczorkiem :-) Życzę smacznych pączków! ;-))) Odpowiedz Link Zgłoś
GoĹÄ: Sergiusz mniam, mniam! IP: 213.17.172.* 27.02.03, 15:29 Ojej, pączki!!! Zupełnie zapomniałem, dziękuję za przypomnienie. Do kolekcji: "sklerotyk"... S. Odpowiedz Link Zgłoś
cal-ineczka A co ja takiego zrobiłam? 28.02.03, 02:07 Spiskujecie przeciw mnie? Każdy czlowiek jest dla Pana Boga tak samo ważny jeśli o to chodzi. Sergiusz, a co ze Zbawieniem? Sam sie zbawisz? Mi byloby troche nijako wpasc po smierci do domu Kogos, kogo skrzywdzilam i nie raczylam przeprosic. A czy wg mnie gorsi są ateiści - no cóż. Patrze i widze. Np u mnie na studiach - niektorzy pomagaja w sposob bezinteresowny, od innych nie mozna nic wyciagnac. Po czasie okazuje sie, ze wszyscy Ci, na ktorych warto liczyc - dzialaja w jakis duszpasterstwach akademickich, oazowicze, harcerze... Owszem, nie twierdze, ze nie ma dobrych ludzi wsrod tamtych, moze tez sa na jakis sposob "dobzi" tylko tego nie dostrzegam. Moze sie bardzo staraja a nic im z tego nie wychodzi? Odpowiedz Link Zgłoś
cal-ineczka I jeszcze raz 28.02.03, 02:21 >Jakoś nie uważam wierzących za mniej wartych od siebie. Może jeszcze tylko dodam, że najgorszego w życiu doświadczyłem od osoby wierzącej. Mimo to nie uważam, że wierzący nie są zdolni do miłości. A pewnie mógłbym powiedzieć: "wierzący tak bardzo kochają swojego Boga, że im nie starcza miłości dla ludzi". Nie powiem, bo takie stwierdzenie uważam za absurdalne. Trudno sie dziwić, ze wierzacy gorzej grzesza niz niewierzący. Jako, ze walcza z szatanem on robi wszystko by odwrocili sie od Boga. Jak już sie odwrócą to nie jest potrzebne zeby jeszcze grzeszyli - w koncu i tak trzymaja strone szatana. -To mu wystarcza, i przestaje ich namawiać do złego. Zreszta. To nie chodzi o to zeby nie grzeszyc (choc tez) - bo ta sprawa juz jest zalatwiona - przyszedl na Ziemie, wzial te wszystkie grzechy na siebie, odsiedzial swoje, kara smierci - i po sprawie. Teraz tylko trzeba sie do niego przyznac, tzn zwalic swa wine na Niego. Nic wiecej. Odpowiedz Link Zgłoś
elunka jmx gratuluje argumentacji :))) 10.03.03, 07:51 Ja tez znam ludzi wspanialych, uduchowionych, ktorzy sa ateistami. Powoduja sie miloscia do blizniego, sumieniem. Do dobra nie musi ich prowokowac obietnica raju. Szanuje czlowieka za jego ludzkosc do innych, nie obchodzi mnie z czego ona wynika, czy z wiary w Boga czy z innych pobudek. Sa zli ludzie wsrod wierzacych i wsrod ateistow. A dyskryminacja jest zawsze zla! Odpowiedz Link Zgłoś
jmx do Elunki 11.03.03, 01:35 Dziękuję! :-)))))) Tak na marginesie to myślałam, że nikt tego nie czyta... Odpowiedz Link Zgłoś
cal-ineczka do jmx 11.03.03, 12:31 jmx napisała: > Dziękuję! :-)))))) > Tak na marginesie to myślałam, że nikt tego nie czyta... Alez cała Polska Cie czyta! -całe 40 000 000!!!!! No juz nie mowiac o przeciwleglych kontynentach... Takze odpowiadam "Prosze" w imieniu całej spolecznosci ziemskiej! Odpowiedz Link Zgłoś
GoĹÄ: Sergiusz Do cal-ineczki o ateistach i Bogu IP: 213.17.172.* 02.03.03, 21:24 Po pierwsze przepraszam, że tak długo nie odpisywałem. To nie z powodu niechęci do tematu, czy autorów, tylko z przyczyn czysto technicznych. "Papierowe" listy maja tę wielką przewagę nad "wirtualnymi", że do ich pisania wystarczy bardzo prosta i niezawodna aparatura - kawałek papieru i ołówek... Niestety, nieco się pogubiłem w kolejności odpowiedzi, dlatego pozwalam sobie niejako zacząć nowy "podwątek". Może najpierw o problemie nieba, zbawienia i pośmiertnych wizyt w cudzych domach. Cóż, możesz to uważać za duchowe ubóstwo, ale dla mnie wędrówka po świecie kończy się z chwilą śmierci. Potem zostaje tylko 80 kg biomasy, która wraca do przyrody. Jakoś nie cierpię z powodu takiej świadomości. Przecież to, co po mnie pozostanie, stanie się bardzo pożytecznym pokarmem. Być może kawałek zjedzą pędraki, z których potem wyfruną motyle, cieszące czyjeś oczy. Być może skorzystają ze mnie rośliny, na których rozkwitną różnokolorowe kwiaty. A może wyrośnie perz - on także spełnia na świecie jakąś rolę. Uważam tylko, że pomysł zakopywania ludzi w lakierowanych trumnach, zrobionych z zamordowanych drzew, jest idiotyczny. Ktoś kiedyś bardzo mądrze powiedział, że problem śmierci w ogóle nie istnieje, ona nas nie spotyka - bo kiedy my jesteśmy, jej nie ma, a kiedy jest ona, już nie ma nas... Teraz o ingerencji Boga w nasze życie. Pewnie Cię zdenerwuję, ale trochę współczuję tym, którzy myślą tak, jak Ty. Czy nie uważasz, że jesteś po trosze niewolnikiem, marionetką? Że traktując Boga jako superistotę, pociągającą za nitki Twojego życia, pozbawiasz się jednej z najcenniejszych rzeczy, jaką (przez Boga?) został obdarowany człowiek - wolności? (na wypadek, gdybyś nie przeczytała mojej wcześniejszej wypowiedzi powtórzę: nie rozumiem wolności jako swobody działania np. ze szkodą drugiego człowieka! Wolność rozumiem jako wolność myśli, sumienia, wypowiedzi, miłości). Wiary w Boga nie podzielam, ale ją rozumiem - tylko nie tę "mechaniczną", sprowadzoną wyłącznie do wzajemnej wymiany usług między panem i jego sługą. Nie jestem w żadnym stopniu nastawiony wrogo czy niechętnie do ludzi, którzy wierzą. Myślę, że w gruncie rzeczy jesteśmy tacy sami. Wszyscy uważamy, że w świecie istnieje jakiś ład i sens. Tylko jedni ten ład nazywają Bogiem, a inni po prostu i dosłownie - porządkiem świata. W gruncie rzeczy przecież chyba najważniejszym jest, jak jedni i drudzy postępują a nie to, ile dziennie odklepują zdrowasiek. Jeśli miałoby być inaczej, wysiadam z takiej rzeczywistości. Uzależnianie wartości ludzi od ich wiary w chrześcijańskiego boga lub nie uważam za tej wiary zaprzeczenie. Rozmawiałem kiedyś z wyznawcą religii wschodu (nieważne jakiej). Powiedział mi, że spotyka ludzi, którzy chcą zmienić swoją wiarę (trochę głupio brzmi, ale nie bardzo wiem, jak to lepiej napisać). Potem powiedział, że namawia ich do pozostania tam, gdzie są. Bo nie jest najważniejsze, by pozyskać nową duszę. Najważniejsze jest, by pozostać uczciwym człowiekiem - wobec siebie i innych. A w jakiego boga się wierzy i czy się w ogóle wierzy w jakiegoś - cóż, jednym to jest niezbędne do życia jak powietrze, innym nie... Życzę Ci dużo szczęścia - w wierze i poza nią. S. Odpowiedz Link Zgłoś
jmx Re: Do S. kilka zdań 03.03.03, 01:11 Śmierć istnieje i nas dotyczy. Akurat ten filozof nie miał racji, moim zdaniem oczywiście :-), w tym momencie. Jak sobie poradzić z odejściem kogoś bliskiego? Przecież to też nas dotyczy .... Wolna wola: człowiek to takie stworzenie, które podlega (to niedobre słowo) różnym ograniczeniom. Wiara(?) jest jednym z nich. Twoja nie-wiara też, w pewien sposób, Ciebie ogranicza. A poza tym, sam pisałeś, że słuchasz głosu swego sumienia - to też ograniczenie :-). Boga, wiary nie da się wytłumaczyć w sposób racjonalny. Dlatego wymienianie wolnej woli i ingerencji Boga w życie ludzkie brzmi jak paradoks. Może to nawet jest paradoks. To wymyka sie ludzkiemu, racjonalnemu(???) rozumowi. Tego się nie da wytłumaczyć. Ale wierzącym pomaga świadomość, że jest Ktoś lepszy i wyższy od niego, Ktoś na kogo zawsze można liczyć, Kto nie zawiedzie i pomoże w potrzebie. Może to głupie, nie wiem. Ale ja właśnie tak myślę. Niezawodna aparatura?? Nie zapominaj, że to co własnoręcznie napisałbyś ktoś musi doręczyć - Poczta Polska, hehehe. Ja tam wolę internet, mimo wszystko. jmx P.S. Mogłabym jeszcze coś walnąć na temat rozkładu ciała ale nie będę obrzydzać tej uduchowionej atmosfery... Odpowiedz Link Zgłoś
GoĹÄ: Sergiusz słów kilka... IP: 213.17.172.* 03.03.03, 10:33 Przesadziłem? Tak, świadomie. Chciałem trochę potrząsnąć. Akurat nie Tobą, ale tak wyszło. Jak ktoś z dzikim uporem ciągnie linę w jedną stronę, to czasem się ciągnie w preciwną nieco silniej, niż się to ma w zwyczaju. To taka analogia mniej-więcej, nie wiem czy najlepsza... ale mi przyszła do głowy. Ha, ha, zapomniałem o ukochanej poczcie... No to może rzeczywiście moja półtoradniowa walka z wiatrakami i innymi kręcącymi się urządzeniami nie była jeszcze taka najgorsza. Bóg i wiara... Cała rzecz w tym, że wiara opiera się na wierze właśnie. Do wierzenia w coś nie można ani zmusić ani tego zakazać. Co do ograniczenia wolności poprzez wiarę, to być może wyraziłem swoje myśli za mało czytelnie. Nie uważam, że "wiara w ogóle" ogranicza wolność. Zastanawiałem się, czy ten sposób (o ile tak można powiedzieć) "realizacji" wiary, jaki zaprezentowała cal-ineczka, nie jest dobrowolnym i przesadnym samoograniczeniem wolności. Bo wygląda na to, że cal-ineczka wszystkie swoje działania podporządkowuje cudzej woli Czy na pewno Bóg jest aż tak strasznym despotą, by tego wymagać? Moja wolność? Oczywiście, że też jest ograniczona. Jednak staram się te ograniczenia trzymać pod kontrolą i, tam gdzie mogę, rozwijać skrzydła. ojej, znowu miało być tylko kilka słów... Niepoprawny, tym razem Dzienny Marek, S. Odpowiedz Link Zgłoś
jmx Re: słów kilka... 04.03.03, 01:44 W czym przesadziłeś? Może to wpływ późnej pory bo jakoś nie kojarzę... Chodzi Ci o Twój post do Calineczki? Potrząsanie daje do myślenia, na ogół. Ale gdy ktoś uzyje zbyt wiele siły to zamiast myśleć uciekamy od agresora.... O przeciąganiu liny bardzo dobre, eskalacja... Św. Augustyn powiedział: "Kochaj i rób co chcesz". Myślę, że miał rację... Wydaje mi się, że nie można się kurczowo trzymać pana Boga, trzeba używać rozumu, bo po to go mamy (też dar od Stwórcy). Pan Bóg nie jest załatwiaczem naszych pragnień, żądań, życzeń... Czasem dzieje się to czego chcemy i oczekujemy, czasem nie, ale zawsze to co się dzieje ma jakiś sens. Może niewidoczny od razu, ale ma. To chyba jest Porządek Świata... Odpowiedz Link Zgłoś
GoĹÄ: Sergiusz o przesadzie IP: 213.17.172.* 04.03.03, 12:55 Sama odpowiedziałaś na zadane mi pytanie. Ja myślę, że "rąbiąc" otwarcie swoje poglądy, nie przesadziłem. Ale nigdy nie wiadomo, jak taką niezupełnie gładką wypowiedź odbierze druga strona (w tym wypadku cal-ineczka, oczywiście). Zauważyłęm, że dość gwałtownie reaguje na tak zupełną odmienność, jaką prezentuję. Tymczasem chciałbym uniknąć tego, o czym piszesz - po prostu ucieczki. Póki takie przeciąganie liny prowadzi do zintensyfikowania pracy szarych komórek, to świetnie. Byle tylko wyczuć moment, kiedy zmęczenie sprawi, że chce się już tylko nakłaść po pysku... Czasem jednak lepiej trochę linę popuścić, zwalenie przeciwnika z nóg to jednak rzadko prawdziwa wygrana. Co do reszty Twojego listu - o to, to, to właśnie!!! Mam wrażenie, że to cały czas próbuję powiedzieć. Zgadzam się aż do obrzydliwości. S. Odpowiedz Link Zgłoś
cal-ineczka o przesadzie 04.03.03, 22:06 Niewiem, czemu mnie tak odbierasz? Wcale nie chce sie z Toba kłócić. Przedstawiam jakis tam mój światopogląd, ale niewiem czemu wszyscy uważają że przeginam. Jak kłóce sie z policjantem o bilet nieskasowany w tramwaju wszyscy ludzie w wagonie mówią że byłabym świetnym adwokatem. Ja...tylko bronie swoich argumentów ale nie chce nikogo tym skrzywdzić. Może sie troche wyśmiewam z czegoś, to taka już moja natura...ale z ludzi na pewno nie, jak już to z suchych faktów, czy z głupoty... Niewiem, zachowanie miałam zawsze wzorowe, pani mówiła, że coś złego się ze mną dzieje, bo jestem "za grzeczna" toteż nigdy sie nad tym nie zastanawiałam. Jeśli rażę to przepraszam, was napewno nie, tak wogóle -fajnie mi się z wami gada ;) Odpowiedz Link Zgłoś
GoĹÄ: Sergiusz no, odetchnąłem... IP: 213.17.172.* 04.03.03, 22:28 Bardzo miło było , gdy się przeczytało to, co się Tobie napisało. Jeśli jest, jak jest - przepraszam i odszczekuję. Nie chciałem Cie pourażać i jesli tego nie zrobiłem, to się ogromnie cieszę. No to pozdrowionka i trzymam kciuki za egzamin! S. Odpowiedz Link Zgłoś
jmx Re: o obrzydliwości :-) 05.03.03, 12:48 Czy to obrzydliwość zgadzać się z kimś w sprawach fundamentalnych? Kimś - zdawałoby się - bez szans na porozumienie bo stoi na przeciwległym biegunie? Z człowiekiem obcym i przypadkowym.... ale czy na pewno takim obcym i zupełnie przypadkowym?.... I znów tyle pytań bez odpowiedzi... A o książkach będzie wieczorkiem, jak sie uda :-) Odpowiedz Link Zgłoś
GoĹÄ: Sergiusz obrzydliwość fundamentalna? IP: 213.17.172.* 05.03.03, 23:37 Oj, czy będzie mi kiedyś dane odpowiedzieć krótko i treściwie? Zaraz się znowu rozpiszę, już to wiem... "... do obrzydliwości" to takie moje standardowe powiedzonko. Każdy jakieś ma i najczęściej one nie znaczą tego, co niby znaczą. Tłumaczę się, ale mam jakieś dziwne przekonanie, że niekoniecznie potrzebnie... Gdyby ten jeden przeciwległy biegun miał decydować o możliwości bądź niemożliwości porozumienia, to byłbym skłócony z większością otaczającego mnie świata. Nie jestem, raczej wprost przeciwnie. Przede wszystkim myślę, że wcale te nasze bieguny nie są aż tak bardzo odległe. Właśnie dlatego, że to zasady są fundamentem, a nie "czapa" wiary lub niewiary. Zasady, które nazwałaś (bo są!) fundamentalnymi, są tak ludzko - oczywiste, że człowiek o w marę zdrowej psychice nie może ich nie uznawać (jeśli wolisz - wyznawać). Wiesz, to jest według mnie tak: przykazania, które religijni katolicy (to żadna aluzja!!!) głoszą w postaci dziesięciu regułek są tak oczywiste, że nie ma potrzeby się ich uczyć. Po prostu KAŻDY powinien mieć je w naturalny sposób w sobie. Niektórzy nie mają, ale to nie zależy od wyznania. Wszyscy moi znajomi wiedzą, jaki jestem. Wszyscy są z tego przeciwnego bieguna. Ze wszystkimi bez trudu znajduję wspólny język, mimo że nie omijamy opłotkami tematu naszych różnic. Po prostu mamy te same podstawy, a to jest najważniejsze. Ogromnie się cieszę, że w świecie "interludków" może być tak samo, że można spotkać kogoś, kto ma odwagę zgadzać się z odszczepieńcem. Mój ojciec, taki jak ja, ma powiedzenie: "jestem najlepszym katolikiem wśród niewierzących". Człowiek obcy i przypadkowy? Hm, przypadkowy - tak. Mój ścisły i techniczny umysł nie pozwala mi wierzyć w przeznaczenie, w zapisy w Wielkiej Księdze. Chociaż... czasem, jak mnie spotka kolejny niesamowity zbieg okoliczności - zaczynam się zastanawiać, czy moja żelazna i matematyczna logika jest zawsze na miejscu. Obcy? Tu już nie jest tak prosto. Można przeżyć obok kogoś dwadzieścia lat i być obcym, można przestać być obcym po kilku dniach znajomosci. Obcość i nie-obcość dzieje się w umyśle, a ten jest (na szczęście) niezgłębiony. Dlaczego, mimo że mijamy codziennie setki osób, czasem coś "zaiskrzy" i ta jedna z tłumu staje się nagle bliższa, mniej obca? Tylko niech mi nikt nie próbuje wmawiać, że to feromony... Tak proste to nie jest. A pytania... mnożą się jak króliki. To dobrze. Ten, kto nie ma pytań, jest bardzo ubogi. Dobrej nocy. Bez pytań, za to z ładnymi snami. S. Odpowiedz Link Zgłoś
jmx Re: fundamentalna nie-obrzydliwość! 06.03.03, 01:27 No właśnie, zupełnie niepotrzebne te tłumaczenia... Bieguny (na szęście!) nie decydują o porozumieniu. O tym decydują ludzie. Ale, zawsze jest jakieś ale, to zależy od dobrej woli, od chęci porozumienia się dwóch stron. Bo jeśli tego zabraknie to nawet identyczni (nie ma takich...) nie będą mogli się odnaleźć. Można zwracać uwagę na różnice, a można na podobieństwa, cechy wspólne. Ja zdecydowanie wolę drugą opcję. Prawie zawsze istnieją jakieś elementy łączące, problem najczęściej w tym, żeby chciało się je odkryć... Pisałam juz gdzieś wyżej, że można się pięknie różnić - ale pod warunkiem, że zza tych różnic dostrzeżemy drugiego, TAKIEGO SAMEGO, jak my, Człowieka. A jeśli uważamy, że różnice dyskwalifikują czyjeś człowieczeństwo, wręcz zaprzeczają mu, gdy myślimy, że ktoś jest gorszy bo myśli, czuje INACZEJ, wtedy zaczyna się dramat. Wiesz... a coś mi się nie zgadza z tym Twoim "ścisłym i technicznym" umysłem :-) To chyba nie do końca tak jest jak mówisz... Techniczny umysł nie wierzy w "zaiskrzenie" i tego typu "dyrdymały" ;-) A przeznaczenie: ja wierzę, że jest. Choć, być może to paradoks, nie zwalnia nas wcale z odpowiedzialności za swoje życie. Wg mnie sprawa wygląda tak: życie jest jak droga, jest punkt rozpoczęcia i zakończenia jej. Jakie ścieżki, jakie trasy wybierzemy by dojść do celu to nasza rzecz. Ale, jak na każdej drodze, także i na drodze naszego życia, znajdują się pewne znaki, drogowskazy, ograniczenia prędkości itp. - i to właśnie są te punkty przeznaczone, "zaprogramowane". Obojętnie którędy, ale i tak, prędzej czy później, jakoś do nich dotrzemy... A, i jeszcze jedno - odpowiadasz długo i treściwie... To rzadkość w dzisiejszych czasach. Ładne sny... po takim liście nie mogą być inne :-) Dobranoc! P.S. Według mnie to tam żadnym odszczepieńcem nie jesteś. Odpowiedz Link Zgłoś
GoĹÄ: Sergiusz Ojej!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! IP: 213.17.172.* 06.03.03, 09:40 Te Twoje rozważania o drodze, jej początku i końcu! Dość niedawno o tym rozmawiałem, i to nie w publicznym Internecie. MÓWIŁEM DOKŁADNIE TO SAMO!!!!! Zaczynam się trochę bać... ;-). Umysł mam wykształcony w ścisłym kierunku i sam czuję, że nie stanowię monolitu. Ale to mnie cieszy, nie przepadam za ludziami-automatami ("ludziami" celowe!). No, dość tego "o sobie". Jeszcze coś dopiszę. S. Odpowiedz Link Zgłoś
GoĹÄ: Sergiusz dopisuję... IP: 213.17.172.* 07.03.03, 15:29 Już drugi raz powiedziałaś: "pięknie się różnić". To tak ogromnie ważne, to można powtarzać w nieskończoność i się nie "oklepie". Tylko jedna uwaga: moim zdaniem, warunkiem NIEZBĘDNYM, by móc różnić się pięknie, jest dostrzeganie w różnicach drugiego, takiego samego, Człowieka. Nawet bliźniaki są nieco różne, a co tu mówić o ludziach, którzy się wychowywali i dorastali w różnych warunkach, różnych miejscach, różnym otoczeniu. Jeśli się tych różnic nie akceptuje, po prostu NIE DA SIĘ być z drugim człowiekiem. Bycie z kimś to akceptacja jego "on". Można pokazyawć i proponować inne zachowania, inne postawy, inne sposoby reakcji, ale dyskfalifikacja tylko za to, że jest odmienny.. no cóż, nie znajduję lepszego słowa, niż Twoje: dramat. Jak często "miłość" znaczy "chcę go/ją mieć". JA chcę, dla siebie, na własność, taką/takiego, jak sobie wyobraziłem/am. A przecież to nie tak. Przecież "kochać" to dawać. To pozostawić wolność, pozwolić być sobą - odrębnym, innym. Dać najcenniejsze kawałki siebie i... dostać (a nie wykraść) coś równie cennego. Wziąć to delikatnie w ręce i schować w swoim najbezpieczniejszym miejscu. To takie proste i takie... rzadko spotykane. Ojej, odpłynąłęm od tematu... albo zacząłem inny. Długie odpowiedzi... Cóż, staram się odpowiadać tak, jak lubię by mi odpowiadano: powolnymi, starannie przemyślanymi, pięknie zbudowanymi zdaniami. Zdaniami, które jasno wyrażają myśli i które są logicznie ze soba powiązane. Teraz oko za oko - właśnie napisałem, dlaczego lubię czytać Twoje listy. To nie czczy komplement, nie jest w moim zwyczaju prawienie takowych. A czy nie masz wrażenia, że bardzo wiele osób po prostu nie czyta przed wysłaniem tego, co właśnie zostało przez nich napisane? S. Odpowiedz Link Zgłoś
GoĹÄ: Sergiusz Re: A co Ty chcesz od moich postów? IP: 213.17.172.* 07.03.03, 15:45 ?????????????????????????????????????????????????????? Odpowiedz Link Zgłoś
GoĹÄ: Sergiusz a jednak odpiszę IP: 213.17.172.* 07.03.03, 15:57 Czy myślisz, że świat się składa tylko z Boga i Ciebie? Rozejrzyj się, dookoła jest mnóstwo ludzi! To już nie można komuś powiedzieć, że pięknie pisze, że się wyraźnie odcina od tła? Jedni piszą lepiej, inni gorzej, a nieliczni najładniej. Tak jest ze wszystkim, nie wszyscy są najpiękniejsi. Pod tym względem akurat ja stanowię tło i nie oburzam sie tylko z tego powodu, że ktoś o kimś powie, że jest śliczny(a). Trochę pokory! S. Odpowiedz Link Zgłoś
cal-ineczka A ja myślałam, że Ty znowu spiskujesz 07.03.03, 16:50 aaaa, to Sory..... -- Płynie miasto a ja w nim tonę białe mury upadły i koniec Odpowiedz Link Zgłoś
jmx Re: odpisuję... 11.03.03, 01:32 Ooooooch.......... naprawdę chcesz, żeby mi się w głowie przewróciło... Pięknie dziekuję! :-)))))))))))))))))))))))) Co do wysyłania listów to powiedziałabym nawet więcej: nie tylko nie czytają po napisaniu ale ja niekiey mam wrażenie, że również PRZED. Szczególnie niektóre Panie w tym celują, hihihi ;-))). Nie musisz się tłumaczyć z komplementów! Pochlebstwa wyczuwam na tysiące mil. Tym razem mój nos nic mi nie mówi więc... pisz tak dalej! ;-))))))) Uniżona sługa jmx Odpowiedz Link Zgłoś
messja Re: odpisuję... 11.03.03, 06:38 > Co do wysyłania listów to powiedziałabym nawet więcej: nie tylko nie czytają po > > napisaniu ale ja ----niekiey-- Odpowiedz Link Zgłoś
GoĹÄ: Sergiusz fala za falą... IP: 213.17.172.* 11.03.03, 09:09 cytuję: "...twoj atak [...] bardzo zle swiadczy o tobie i twoich ---umiejetnoscia- Odpowiedz Link Zgłoś
cal-ineczka coś za coś 11.03.03, 12:25 > Ja na przykład posiadam umiejętność złośliwego reagowania > na cudzą złośliwość. > No nie. A ja myslalam, ze watek żydów mamy za sobą ... Odpowiedz Link Zgłoś
GoĹÄ: Sergiusz ???? IP: 213.17.172.* 11.03.03, 16:39 Cal-ineczko, a gdzie ci Żydzi??? MS. Odpowiedz Link Zgłoś
cal-ineczka ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! 12.03.03, 00:51 To Ty mnie wogóle ale i to totalnie nie rozumiesz! ! ! ! (Nie dziwie sie messji za to ze tak walczy o swoje prawa) zydzi maja taka regule gry, ze jak cos komus dają to tylko za coś, nigdy bezinteresownie. chrzescijanstwo uczy natomiast za zle dobrem odpłacać. Ty na złe reagujesz złem - to do niczego nie prowadzi!!!!! Odpowiedz Link Zgłoś
GoĹÄ: Sergiusz Ależ!!!! IP: 213.17.172.* 12.03.03, 01:19 Cal-ineczko! Toż przecie sama dowodzisz, że Żydzi są tacy sami, jak chrześcijanie. Coś za coś? Czyli, na przykład, dobro za dobro! Piękny handel wymienny. Ja popieram. MS. Odpowiedz Link Zgłoś
cal-ineczka NIE! ! ! ! ! ! 12.03.03, 07:45 Własnie ze nie! dobro za dobro - to też nic dobrego! Odpowiedz Link Zgłoś