boza-krowka
26.05.03, 22:22
Droga Krystyno,
Postanowilam zaczac nowy watek, bo tak naprawde watek niebezpieczny weganizm
mnie nie dotyczy, weganka nie jestem.
ALe ze mam jeszcze pare uwag, z ktorymi chcialabym sie podzielci z Toba,
Krystyno, i innymi miesozercami oczywiscie tez. Dyskusja dotyczy oczywiscie
niemiesozernosci czlowieka.
W Twojej odpowiedzi, kiedy skierowalam pozdrowienia do wszystkich z
nieobciazonym sumieniem, napisalas mi, ze wszyscy moi przodkowie byli
wszystkozerni i ze jestem tego efektem. Byc moze, tyle ze moja przeszlosc
mnie specjalnie nie interesuja, bo nie mam na nia wplywu, ale na
terazniejszosc to i owszem. A teraz Ci wyjasnie, dlaczego mam czyste sumienie
i jestem z tego dumna.
Wiekszosc produktow miesnych, ktore laduja na Twoim talerzu i talerzach
innych miesozercow ma dluga historie. Zacznijmy od rzezni. Otoz jak
wyczytalam w raporcie (ktory ostatnio wstrzasnal opinia publiczna jednego z
krajow europejskich), zajmujacym sie ubojem w rzezniach, okolo 30 do 35%
zwierzat zabijanych w rzezniach, przezywa to live, na zywca az do samego
konca. To znaczy, droga Krystyno, ze zwierzeta te uczestnicza w pelni
swiadomie w procesie swojego szlachtowania. Dane te dotycza rzezni
niemieckich, polskich nie badano, ale mysle ze u nas osiagnieto by jeszcze
lepszy wynik w smutnym rankingu przezywania wlasnej smierci. Przyczyny tego
faktu sa w zasadzie, o ironio, dosc prozaiczne. Otoz poszczegolne osoboniki
jednego gatunku zwierzat roznia sie znacznie (a przypomne, ze takie
zroznicowanie osobnicze jest dowodem na wysoki stopien rozwoju, ameby nie
roznia sie znacznie od siebie, a krowa czy czlowiek owszem tak) i standardowa
dawka pradu na jednego byka zadziala, na drugiego nie. (To tak jak z ludzmi -
jeden pali nalogowo 20 lat i nic, a drugi dostaje raka jako palacz bierny).
Trudno wymagac od pracujacego na akord rzeznika, zeby badal kazdego
szlachtowanego byka. Obowiazuje standardowa dawka pradu, a zadziala, czy
nie , to juz inna sprawa. Nie chce tu nikogo epatowac cierpieniem zwierzat,
nie podejrzewam zreszta miesozercow o sklonnosc do zbytnich wzruszen w tym
momencie. Ale ta sprawa ma dla nich niemalego haka. Takie zwierzeta sa w
wyniku stresu zwiazanego i bolem i smiertelnym strachem, nabuzowane wrecz
adrenalina. Naladowane sa nia oczywiscie wszystkie zwierzeta w rzezni, ktore
czuja smierc innych zwierzat, ale przynajmiej jedna trzecia z nich jest
adreanlina naladowana szczegolnie. Zgodnie z lancuchem pokarmowym, adreanlina
ta wedruje spokojnie do organizmu miesozercy, dostarczana jest latami, a
miesozerca jak kazdy inny mieszkaniec tej planety, produkuje wystarczajaca
ilosc swojej wlasnej adrenaliny (zwyczajny, codzienny stres) i jeszcze
pobiera dodatkowa. Tym np. wyjasniaja lekarze typowe "przypadlosci"
wegetarian, zyjacych pare lat na bezmiesnej diecie - niskie cisnienie i
spokojne, lagodnie usposobienie. Wegetarianie nie otrzymuja bowiem dodatkowej
porcji adrenaliny, tak naprawde nikomu niepotrzebnej.
Ale rzeznia to koniec produkcji przemyslowej miesa, a teraz zajme sie jego
poczatkiem - czyli hodowla. Kazdy produkt miesny, jaki zjadasz Ty, Krystyno
i wszyscy inni miesozercy, ma ciekawa historie. Wezmy np. swinie, cierpiace
obecnie masowo na zwyrodnienie stawow. Spowodowane jest ono faszerowaniem
zwierzat hormonami, aby szybciej rosly i trzymaniem ich w ciasnych klatkach,
aby szybciej tyly. Swinie dlatego choruja na zwyrodnienie stawow, bo nie moga
utrzymac zbyt ciezkich dla swojego gatunku cial na wlasnych nogach. Kolejny
przyklad - krowy. Jak mowi wielu badaczy, BSE nie jest niczym innym tylko
reakcja typowo roslinozernych zwierzat (analogie miedzy budowa ukladu
trawiennego krowy i czlowieka omawialam juz wczesniej) na dodawana przez
czlowieka maczke kostna do pokarmu dla krow. Wlascicie zmuszono w ten sposob
krowy do kanibalizmu. Najgorzej - o ile mozna w ogole tak powiedziec -
dotknela kury hodowla przemyslowa. Najczesciej sa one trzymane przez CALE
swoje krotkie kurze zycie, Krystyno, w metalowych klatkach, z druciana siatka
zamiast podlogi, gdyz taka klatka jest latwiejszy (tansza) do utrzymania niz
normalna klatka. Takie zwierzeta nie stana nigdy na stalym podlozu, a ze
stresu wydziobuja sobie nawzajem piora w ciasnych klatkach. Luksusem w
porownaniu do takiej gehenny sa kury trzymane w wielkich, sztucznie
oswiewtlanych halach (na marginesie - w Niemczech przeprowadzono niedawno
wstrzasajacy eksperyment. Otoz wybrano 3 kury "z siatek" i oddano je osobie
prowadzacej gospodarstwo ekologiczne, zeby zobaczyc, czy powroca do
normalnego, kurzego zycia. Efekty byly szokujace - kury zyjace w klatce
drucianej dlugo nie byly w stanie nauczyc sie refleksu wydziobywania robakow
z ziemi, mozolnie uczyly sie siadac na grzedzie, prowadzic wlasciwe dla
swojego gatunku zycie. Zreszta 2 z 3 kur stresu zwiaznego z radykalna zmiana
warunkow zycia na korzysc naturalnych, nie wytrzymalo. To tylko dowod, co
robi czlowiek zwierzetom w rmamach hodlowli przemyslowej).
Ale powtarzam - nie zalezy mi specjalnie na epatowaniu miesozercow
szokujacymi obrazami, bo nie podejrzewam miesozercow o zbyt wiele wspolczucia
i empatii. Ale takie mieso - nafaszerowane hormonami, mieso zadziobujacych
sie z ciasnoty kur, mieso znieksztalconych swin jesz Ty, Krystyno i wielu
innych miesozercow. Mieso bio jest o wiele drozsze, a w tej branzy, jak w
kazdej, warunki dyktuje twarda konkurencja. Tyle tylko ze walka o klienta
odbywa sie tutaj na cialach tych, ktorzy protestowac nie moga. Swinie nie
urzadza protestu.
Wiec juz sie chyba nie dziwisz, skad duma z mojego czystego sumienia. Ja do
tego poprzez moaj diete nie dokladam reki i robie to oczywiscie swiadomie.
Jedzenie miesa ma jeszcze wymiar energetyczny. Wyprodukowanie kilograma miesa
jest o wiele drozsze niz wyprodukowanie kilograma soi. Nie mam przy sobie
aktualnych danych, ale mozna mi uwierzyc na slowo. Soja np. nie potrzebuje
paszy przez caly rok. Takze koszta utylizacji odpadow odzwierzecych sa
ogromne, a hodowla roslinna takich problemow nie stwarza. Zreszta jak to juz
kiedys wyliczyli jacys spryciarze, gdyby wszyscy mieszkancy naszej Ziemi
chcieliby odzywiac tak jak robia to mieszkanyc krajow uprzemylowionych (a pod
wzgledem jakosci i ilosci spozywanych pokarmow smialo mozna Polske do takich
krajow zaliczyc), mogliby sie wypchac. Ziemia jest za mala na mieso dla
wszystkich. Produkcja miesa to ogromna ilosc energii na kazdym jej etapie.
To tyle, Krystyno, na temat dlaczego mam czyste sumienie. Moi przodkowie nie
zajmuja mnie specjalnie, ba, moze byli to nawet jacys straszni miesozercy,
nie mam na to wplywu i koniec. Przeszlosc nie jest argumentem. Napisalam,
jakie niebezpienstwa sa zwiazene z jedzeniem miesa. W przeciwienstie do
Twojej ostatniej odpowiedzi, zawierajacej banaly na temat roli rozumu w
wyborze diety, oparlam sie na faktach, jak i w mojej pierwszej wypowiedzi
zreszta tez. Jestem wegetarianka od 15 lat, a etyczna strona moje diety
zajmuje mnie przynajmniej lat 10 i zdobylam na ten temat spora wiedze, ktorej
czesc zaprezentowalam teraz i w poprzednich postach. Niestety - ze pozwole
sobie na zlosliwosc - o Twojej odpowiedzi, zawierajacej zbitke paru tez,
polana protekcjonalnym tonem, powiedziec tego nie mozna. Za to za drugim
razem na szczescie nie popelnilas tego samego bledu. O ile wczesniej kazda
wypowiedz na lamach forum okraszalas jakims cytatem (a to Fromm, ponadto
jeszcze gdzies widzialam Twoj podpis), w Twojej ostatniej wypowiedzi jest
tylko ow banal o diecie i rozumie. Oczywiscie nawet male dziecko tyle rozumu,
zeby zdecydowac, co chce jesc, a co nie.
Chetnie dowiedzialabym sie, co sadzisz Ty, Krystyno i inni miesozercy
oczywiscie tez, na temat, na jaki napisalam - czyli sumienie a hodowla
przemyslowa, talerz a cierpienie, o ile lubisz odrobine patosu.
pozdrawiam serdecznie i konsekwetnie psiada