Dodaj do ulubionych

Związek dwóch borderów - nie do uratowania ?

21.12.22, 16:18
Cześć, opowiem Wam w skrócie naszą historię.
Poznaliśmy się na portalu randkowym, żadne z nas wtedy nie wiedziało, że jesteśmy zaburzeni oboje (zaburzenia osobowości). Mam mieszane zaburzenia osobowości, nie będę wyszczególniać jakie, ale obecnie najbardziej problematyczne są dwa z nich - cechy BPD i os. zależnej.
Z mężem (jeszcze wciąż aktualnym), tworzyliśmy burzliwy i niestety też pełen przemocy związek.
Maz nie ma diagnozy żadnej, ja jeszcze ten związek ratuję, on już się poddał.
Nie wiem czy mnie nie kocha, czy raczej myli uczucia z początku relacji, gdy mnie idealizowal , z tymi które obecnie do mnie żywi.

Ja, gdy go poznałam bylam bardzo mloda, był to mój pierwszy partner, seksualny także.
On już miał jeden związek przede mną, uważam że burzliwy i chory (ale jak to osoba zaburzona, przedstawił mi swoją perspektywę, niekoniecznie w 100% zgodna z prawda, gdzie to on był dobry i miał gołębie serce - jego słowa, a to ona była demonem zla).

Co do diagnozy męża- on nie ma oficjalnej, myślę że nie chce się z nią zmierzyć, ucieka od tego tematu.
Ja sama przez bardzo długi okres trwania związku miałam go za narcyza ukrytego.
Bylam u różnych specjalistów i każdy mówił mi co innego, ze to psychopata, że to narcyz, a jeden psychiatra ze przejawia cechy BPD.

Teraz ja, myślę że jestem najbliżej prawdy, oceniając go jako bordera z rysem narcystycznym, trochę też psychopatycznym.
Ma niski próg wyzwalania agresji, jest impulsywny bardzo.
Umie kalkulować, nie umie okazywax uczuć, nie umie okazać mi wzajemności.
Żyliśmy obok siebie, bo on nie liczył się z moją osobą tak naprawdę, tylko postępował jak uwaza za słuszne.
Pod kątem dysfunkcji się dobraliśmy, bo ja również taka jestem - impulsywna mocno.
Moje reakcje emocjonalne są przesadzone, gdy coś mnie zrani, dostaję ataku agresji, emocje są nieopanowane, dużo agresji werbalnej, obrażam ludzi, którzy na dany moment mnie skrzywdzili.

Mąż nie rozumie, skąd się biorą moje emocje, odsuwa się, separuje, ucieka, to powoduje we mnie panikę i lęk separacyjny.
Zresztą największy lęk mam z tego powodu, że on chce tę relację opuścić i przymierza się do tego mocno, jednocześnie dając mi wiele sprzecznych sygnałów (podejrzewam, że jego uczucia są ambiwalentne).

Byliśmy razem długo, 8 lat, nikt nikogo nie zdradzil.
Bynajmniej każdy z nas tak deklaruje.

Nie wiem czy można mu ufać, wiele razy mnie oklamal.
To są sprawy mniejszych gabarytów, ale nie wiadomo, czy większych też by nie zatuszował.

On sam jest bardzo tchorzliwy, uległy i lękliwy.
Niezdrowa relacja z matka, symbiotyczna.
Żadne moje argumenty nie przemawiają do niego.

Gdy jeszcze się "kochalismy", gdy było między nami dobrze, on nie lgnal do matki w takim stopniu.
Teraz, w czasie potężnego kryzysu, Maz jest do matki przylepiony, piszą co drugi dzień na komunikatorze, ja dostaję białej gorączki.

Boli, bo odczuwam to, że ona mi go zabiera.

Myślę, że nasz kryzys, to że po fazie idealizacji zaczęło się między nami psuć, gdy przyszlo zwykle szare życie, gdy emocje opadły, służy jej by syna przetrzymywać dla siebie.

Kobieta ma problem ze sobą i nie chce wypuścić go z gniazda, jest egoistyczna, agresywna (choć jej agresja wygląda inaczej niż moja rzecz jasna, jest zawoalowana, Maz nie rozumie, że to co ona mu robi od dziecka jest agresja).
Oboje z jego ojcem przejawiają cechy narcystyczne.

Namawiają go do rozwodu ze mną.
Myślę, że najbardziej jatrzy właśnie matka, to dla niej korzyść.
Po pierwsze nie akceptuje mnie jako osoby, moich zaburzen, które są mocniej widoczne (ja jestem acting out bardziej, Maz acting in, jeżeli już to jest cichym borderem, dużo dysocjuje), po drugie ja otwarcie pokazywałam jego rodzicom, jak bardzo ich sympatią nie darzę, nie akceptuję ich jako teściów- oni są narcystyczni, jak wyżej, bije od nich taki fałsz i zawiść.
Mszczą się na mnie, bo pokazałam im swoją niechęć (ja nie kalkuluję, nie umiem dbać o pozory, wiem ze to dla naszego małżeństwa byłoby lepsze).

Nie wiem, czy cokolwiek jest jeszcze do odratowania.
Maz mieszka z nimi w domu rodzinnym, ma osobne wejście.
To nie ma znaczenia, bo ich relacje nie są zdrowe, on jest po 30., nigdy się stamtąd nie wyniosl, problemu nie widzi natomiast w tym, a w mojej osobie - dewaluuje mnie, jednocześnie często, gdy się spotykamy, mam wrażenie że coś do mnie czuje.


Po każdej kłótni, spięciu ze mną idzie do matki i się jej wyżala, a ona mu w dyplomatyxzny sposób pokazuje, jak ja bardzo nie jestem dla niego, że będzie ze mną cierpiał do śmierci.
Obserwuj wątek
    • megalodon_bis Re: Związek dwóch borderów - nie do uratowania ? 22.12.22, 10:34
      Ci są narcystyczni, on dysocjuje, jego matka egoistyczna, teść fałszywy, mąż acting in... -
      Już prawie wszystkich zdiagnozowałaś. A środku Ty, co prawda też trochę pokręcona, ale to nie ważne, ważne (ważniejsze) jest to jaka jesteś pokrzywdzonAAAAAA!
      *"Mszczą się na mnie, bo pokazałam im swoją niechęć..." - no to faktycznie dziwne, że Cię nie lubią.
      *"narcystyczni, jak wyżej, bije od nich taki fałsz i zawiść.
      *Pokazałaś im niechęć, bo "...ja nie kalkuluję, nie umiem dbać o pozory, wiem ze to dla naszego małżeństwa byłoby lepsze)" - odpowiem tak: a **uj to kogo obchodzi dlaczego. Skoro wiesz co byłoby lepsze, to dlaczego nie idziesz na żaden kompromis, tylko jak idiotką upierasz się przy: musi być tak, jak ja chcę! Tup, tup, tup!
      I - przepraszam - sama jestes nieźle hmm... pokręcona, a już ze wszystkich dookoła zrobiłaś zaburzonych (jakie to borderowe).
      Czy jest coś do uratowania? To zależy. Jeżeli "musi być tak, jak Ty chcesz", to nie ma nic do uratowania (i pewnie nigdy nie było i nie będzie).
      Następna kwestia: po co chcesz być w takim związku??? Wszyscy dookoła "zaburzeni", mąż Cię dewaluuje, teściowie nie lubią, sama się dusisz, itd. Jaki jest cel, sens, jaka droga, jakie zadanie, przyszłość?
      Poza tym matka (teściowa) ma 100% racji, w obecnej sytuacji on będzie z Tobą cierpiał - i jeśli tak zostanie - będzie cierpiał do końca życia.
      Pytanie czego Ty chcesz?
      ??????????????????????!!!
      Żeby ktoś Ciebie kochał pomimo Twojego "trudnego charakteru" (i zdawał wszystkie testy zadawane przez Ciebie poprzez ten 'charakter'),
      żeby było tak, ja Ty chcesz,
      żeby "wygrać" z jego matką,
      żeby nie zostać samą (samotną),
      żeby 'się zemścić'),
      żeby go mentalnie wykastrować,
      żeby wyssać z niego całą energię, krew, ikrę
      ???
      (większość tych punktów jest na poziomie podświadomym, więc nie jest łatwo ani zgadnąć ani... się przed samym sobą przyznać).
      Trochę się dziwię i Tobie i jemu (ja bym Cię kopnął już dawno temu i nawet się raz nie odwrócił).
      No, chyba że Ty go kochasz. Ale wtedy szybko dostosowałabyś się i do jego oczekiwań, rodziny, relacji w domu rodzinnym, pewnych niedogodności, jakichś kompromisów, itp.
      To powyższe, obecnie i u Ciebie, chyba nie wchodzi w grę. Tak więc (prawdopodobnie) Ty jego nie kochasz.
      Ty wyłącznie chciałabyś, żeby to ON Ciebie kochał! (a Ty poprzez swoją 'przypadłość' mogłabyś wycierać nim podłogę - to jest dopiero dowód najprawdziwszej miłości, nieprawdaż?).
      Także podsumowując - nie wiadomo o co Ci chodzi, a przed powyższą Twoją listą zarzutów, moim zdaniem właśnie od tego należałoby zacząć.
      • insomnia897 Re: Związek dwóch borderów - nie do uratowania ? 22.12.22, 12:36
        Dobrze wiesz, że dysfunkcje się przyciągają.
        Oboje możemy mieć bordera.
        I to, że patrzysz na mnie wyłącznie przez pryzmat tego zaburzenia, też nie jest właściwie.
        Bo tych ludzi nie znasz i ja mogę mieć rację co do ich zachowań i tego kim są.
        Border mnie z myślenia wyłączył?
        Z analizowania i wnikliwości?

        A czy mój mąż umie iść na kompromis ?

        Skoro on też, prawdopodobnie ma bordera, sam wiesz jak taki związek może wyglądać.
        Nie dość, że sami przysparzamy sobie cierpienia, to jeszcze Oni manipulują nim, sugerując że wszystko z nim w porządku, a to mnie należy się pozbyć.
        Poza zaburzeniem mamy też dobre cechy, nie jesteśmy ludźmi potworami.
        Dla mnie większe potwory to te ze spektrum narcyzmu.


        Nie opisałam też wielu szczegółów, dzięki którym byś odwrócił swoje myślenie o 180 stopni i napisał, czemu ja jeszcze do tej pory nie kopnelam jego.
        Nie chciałam się wdawac w szczegóły.


        Nie wiem, na ile to możliwe, normalna relacja z człowiekiem, który od dziecka nie jest wychowywany na autonomiczną jednostkę.
        A on nie jest autonomiczny, nie ma własnego zdania, jego zdanie to zdanie każdej osoby, z którą rozmawia.
        Jego chwiejnosc i niezdecydowanie też przeszkadza.
        Moje zaburzenie zadaje mu bol, ale nie pomyślałeś że mnie może przeszkadzać też czyjeś zachowanie?
        To, że mam BPD, sprawia że inaczej rzeczywistość odczuwam?

        Jestem w dziwnej relacji z człowiekiem, który nie umie się zdecydować, czy chce być z zona i zobaczyć jak to jest tworzyć samemu życie, samodzielnie je pisac, układac, czy pod dyktando rodzicow żyć, którzy wiedzą co dla niego najlepsze i siedzieli w tym małżeństwie od początku z buciorami , znają każdy szczegół.
        Zaskoczył mnie stwierdzeniem, że jakby miał hipotetycznie nowa żonę, będą mieszkać w domu jego rodziców (tak jak on sam 30 parę lat), ja stamtąd uciekłam.

        Mam wypisać listę wszystkich wariactw, które mnie spotkały przez ich ingerencję i ich nieleczone zaburzenia?

        Ja nie chcę leczyć jego rodziców.
        Oni się nie wyleczą, bo osoby narcystyczne na terapię nie pójdą, nawet wiedząc, że jest z nimi jakiś problem. A ja nie potrzebuję ich diagnozy, wystarczy poobserwować, jak się zachowują.
        Niemal książkowy obraz tych zaburzen.
        Posądzałam męża o to samo (narcyzm), ma sporo takich zachowań, teraz jednak stwierdzam, że może być borderem.

        Nie zakładasz, że my oboje możemy nie umieć iść na kompromis, o którym mówisz?

        Miłość - myślę, że oboje kochać nie umiemy w zdrowym znaczeniu, ale skoro tyle lat już żyjemy w takim piekielku i żadne z nas z niego nie wyszło, to coś nas trzyma przy sobie. Pytanie co.
        Tylko nie piszcie proszę, że poziom dysfunkcji.


        Mąż nie widzi na razie problemu w swoich zachowaniach i swojej rodzinki.
        Problemem jestem ja.
        Tak najprościej.

        Ich ingerencja obejmowała wszystkie sfery, finansowa szczególnie.
        Zawiadowali każda z nich, prowadzając go całe małżeństwo.


        Nie wiadomo, ile jego decyzji w tej o rozstaniu, a na ile to efekt ich działania.
        Widzę, że jest rozchwiany.
        Nie umie podjąć konkretnej decyzji - to właśnie pasuje bardziej do bordera, niż narcyza.

        Ja mu współczuję życia, gdy ten związek opuszczę, poradzę sobie.
        Trudne przeżycia zostaną (przemoc fizyczna, nieliczenie się z moimi potrzebami przez męża, poniżanie mnie przez jego rodziców- psychiczna przemoc różnego rodzaju, przede wszystkim manipulacja samym mężem, dewaluacja mnie i mojej rodziny, niszczenie mojego obrazu w jego borderowej glowie).
        On jest idealnym materiałem do manipulowania.
        Ja jestem buntownicza.

        Gdybym nie była, dalej bym z nimi tkwiła i żyła na ich dziwnych warunkach, uslugujaca facetowi, rozliczana przez jego rodzinę.

        On sam też niewiele w relacji potrafi, nie umie w niej funkcjonować, ale woli przerzucić winę na nieodpowiednią partnerkę (po raz kolejny !), niż ze sobą porządek zrobić.


        Myślę, że przyda się opisać, które zachowania takich osób są mocno nienormalne, ku przestrodze innych.

        Czy border nie może paść niczyja "ofiara" ?
        Zawsze to on musi być tym potworem?
        • megalodon_bis Re: Związek dwóch borderów - nie do uratowania ? 22.12.22, 13:48
          Oboje nie możecie mieć bordera. Border z borderem nie wytrzyma (ktoś z kogoś musi pić, dwa wampiry nie wytrzymają ze sobą - tzn. bez roli ofiary jednej ze stron). Może i jemu coś dolega, nie wiem, ale na pewno nie ma BPD.
          Okopałaś się już dookoła, ale OK, po kolei:
          Tak, patrzę na Ciebie przez pryzmat BPD (a jak mam inaczej?).
          Oczywiście, że możesz mieć rację, ale możesz też stosować mechanizm przeniesienia (bardzo częste... przy BPD właśnie).
          Racja, mąż mógłby pójść na kompromis, choć wtedy oczekujesz od niego tego, czego sama nie chcesz zrobić.
          Tak, BPD sprawia, że inaczej rzeczywistość odczuwasz.
          Drugie tak, BPD zawsze chce izolować partnera od przyjaciół, znajomych, rodziny, rodziców - ma on być CAŁY (i tylko) JEJ.
          Zakładam, że oboje możecie nie chcieć iść na kompromis. Tylko po co wtedy ten związek? Żeby "wygrać"? Lepiej być szczęśliwym niż mieć rację.
          Jemu nie współczuj i wspaniałomyślnie się o niego nie martw. W ogóle nie powinnaś "się nim" zajmować.W ogóle jakaś "racja"i Twoje "pokrzywdzenie" nic tu nie wnoszą.
          Raz jeszcze: czego Ty teraz chcesz?
          (jakiejś jego kapitulacji, jakiejś swojej drugiej szansy /nie sądzę/, żeby się wyniósł z domu i tulił bezpiecznie w Twoich ramionach, chcesz zrobić z niego wariata i wysłać do lekarza, żeby wyszło na Twoje i do tego to Ty go uratujesz wtedy... ... ...
          Nic z tych rzeczy się nie zdarzy :( :( ).


          • insomnia897 Re: Związek dwóch borderów - nie do uratowania ? 22.12.22, 14:50
            Ja nie chcę zrobić z niego wariata.
            On ma zaburzenia osobowości, tylko nie chce ich leczyć, bo krzywdzą mnie - nie jego.
            Wobec rodziców jest posłuszny, mnie postrzega negatywnie przez pryzmat tych pretensji i oskarżeń o których piszesz (niby to typowe dla BPD, a jednak powody były).
            Nic nie jest czarno białe.
            Niby by borderzy postrzegamy tak świat.

            Jeśli nie jest borderem, to jest narcyzem lub socjopata (albo ma takie rysy chociaz), co dla mnie borderki jest też doświadczeniem łamiącym psychikę.
            Mimo złych rzeczy, które robi dostrzegam w nim jakieś dobro, on we mnie też.

            Może powinno być odwrotnie, to on powinien prosić mnie o szansę?

            Nie wiesz przecież, jak się zachowuję, poza tym co widzisz w moich postach.
            Nie wiesz, jak zachowuje się on.
            Zakładasz, że opisuję to przez pryzmat swojego zaburzenia.
            A borderzy przecież bardzo często lacza się z psychopatami i narcyzami.
            Dziwne, bo wydaje mi się, że on jakas empatię posiada.
            Byle nie tylko poznawczą..... emocjonalnej nie odczułam niestety od niego.

            Jeśli on jest socjopata, marne szanse, że ja , nawet po swojej terapii kiedykolwiek będę z nim szczęśliwa.
            On nie ma wglądu w siebie, wie tylko co źle robi, ale nie wie pewnie co , choć go o tym informuję od lat - na próżno.
            Zmian nie ma żadnych od tego informowania.

            Wydawał mi zbyt dobry na socjopatę, ale samo posiadanie takiego rysu już go czyni trudnymi partnerem.


            - nie chciał i nie miał zamiaru nigdy spełniać żadnych moich potrzeb emocjonalnych, on ma potrzebę seksu jako potrzebę bliskości i przytulania się, to jest cała jego bliskosc
            - Nie da się z nim wejść w relację głęboka, bo żyje dla siebie, żyliśmy obok siebie, on o wszystkim chcial decydować, a ja miałam się posłusznie godzić
            - całkowity brak brania pod uwagę potrzeb, uczuć, decyzji partnera, gdy próbowałam to forsować, awantura
            - niski próg wyzwalania agresji, zwłaszcza jak go przyłapałam na nadużyciach wobec mnie, różnych nieścisłościach
            - kocha pieniądze, nie lubi się dzielić, uważa je za swoją własność, nawet w małżeństwie
            - dużo manipuluje, przekręca, wypiera się
            - patrzy na człowieka kalkulacyjnie, przez pryzmat korzyści.

            Teraz chce wrócić do relacji na zasadzie spotykania się na seks, to jest chore.

            A małżeństwo nie byli udane, bo on żył, jakby w ogóle nie miał żony.
            Wszelkie plany, przedsięwzięcia realizował bez mojego udziału, zdania. Po prostu miałam się dostosować do jego i jego rodziny i to była zgodna żona.
            Ta jest problematyczna.
            Za dużo własnego zdania.

            A co do mojej roli jego jako żony, z naszej relacji pamiętam , że miałam mu służyć do konkretnych celów i to rozumie poprzez dobra partnerkę.
            Miało być zawsze posprzątane, on zadbany, zaopiekowany, sam z siebie w relacji nic nie daje, żadnego wsparcia emocjonalnego, strasznie egocentryczny.
            Finanse pod jego pełna kontrola.

            Teraz sam nie chce, bym odeszła z tej relacji, bo widzi we mnie jeszcze jedna korzyść, o której pisałam wyżej.
            Nie widzi nic złego w takim traktowaniu człowieka, który jak większość ludzi na tej ziemi, wstępując w związek małżeński oczekuje okazywania miłości i nie jest to dziwne.
            • insomnia897 Re: Związek dwóch borderów - nie do uratowania ? 22.12.22, 14:53
              * wie tylko, że źle robi, nie wie pewnie co.
              Wie ode mnie, ale od lat z tą wiedzą nic nie robi , mówi że nie wie jak się zmienić.
              Kiedy zajadę go pretensjami (on naprawdę nie umie inaczej tworzyć relacji niż przez wykorzystywanie kogos), sięga po alkohol i mówi, że znajdę kogoś dobrego, lepszego.

              Dziwny człowiek.

              Niby tak mu nie pasuję, a rozwieść się ze mną nie umie.
              • insomnia897 Re: Związek dwóch borderów - nie do uratowania ? 22.12.22, 15:01
                W ogóle to jest dla mnie człowiek nieodgadniony.
                Ma jakieś potrzeby bliskości, socjopaci ponoć nie potrzebują jej wcale.
                Dziwna tą bliskość jest, ale jakaś jest.
                Emocjonalnej bliskości z nim nie ma - to jest najgorsze.
                Nie przeszkadza mu, gdy ktoś o mnie źle mówi, błyskawicznie przejmuje zdanie tej osoby. W ogóle jakbym faceta nie miala.

                Wiem, że ma też potrzebę bycia kochanym.
                Tyle, że on potrzebę te rozumie jako akceptację wszystkich jego dziwnych zschowan i przyzwyczajeń, bycie zawsze mila, nawet gdy on krzywdzi.

                Boi się cudzych emocji.
                Ucieka od nich, albo sam szybko eksploduje agresja, najczęściej fizyczna.

                Boję się jego wybuchow, a on się boi mnie.
                Dobrana z nas para jak widać.
                • megalodon_bis Re: Związek dwóch borderów - nie do uratowania ? 23.12.22, 14:53
                  Wg Ciebie on ma zaburzenie osobowości, tylko nie chce się przyznać. :)
                  Stworzyłaś sobie jakiś wyobrażeniowy świat.
                  Nie staję po żadnej ze stron, ale zrozum, on Cię nie będzie prosić o żadna szansę. Zrobisz to Ty albo wszystko się roz****doli na amen. Twoje tupanie nóżka i przeświadczenie o "taka już jestem!" nic tu nie zmieni.
                  Dlatego uparcie dopytuję: czego Ty chcesz? Po co Ci taki związek? Albo inaczej: jaki widzisz w tym sens, cel?
                  Bo jeżeli chcesz tu coś ratować, to po prostu: Ty poproś o szansę, Ty się zmień, dostosuj, Ty poświęć trochę siebie, nie tup nogą powtarzając/wybuchając "bo ja taka już jestem" (kogo to, qur##, obchodzi?), idź na ustępstwa i kompromisy, itd. Ale Ty sobie tego nie wyobrażasz, wolisz szarpać się, wierzgać o jakąś rację, za chwilę napiszesz, że "przecież w małżeństwach jest tak, że...", przywołać "sprawiedliwość", itp.
                  Wg Ciebie "to on MA się zmienić, nie ja!".
                  A co jeśli on się nie zmieni i w ch**u będzie miał te całe Twoje wywody i oczekiwania?
                  Jeszcze raz: czego chcesz Ty i gdzie widzisz sens tej całej swojej układanki?
                  Wg mnie to ważniejsze od szczegółowej i rzetelnej listy zarzutów oraz tego, że ktoś Ci przyzna lub nie przyzna rację.
                  • insomnia897 Re: Związek dwóch borderów - nie do uratowania ? 23.12.22, 14:59
                    Wybacz, ale jesteś śmieszny, bo nie znasz nas obojga i nie wiesz, kto ma jakie zaburzenia. ;)
                    Nie znasz faceta, mnie tylko z tego forum, a ja o żadna szansę musisz nie proszę.
                    Maz ma stwierdzone zaburzenia osobowości przez psychiatrę, który to skierował go na testy osobowości, żeby zobaczyć dokładnie jakie.
                    Dalej zaklinaj rzeczywistosc, że osoby z BPD lacza się ze zdrowymi zupełnie.
                    Nie jest to możliwe.

                    Wesołych:)
                    • insomnia897 Re: Związek dwóch borderów - nie do uratowania ? 23.12.22, 15:00
                      Poza tym coś dziwnie uprzedzony jesteś do osób z BPD.
                      Czyżby jakiś związek z borderką był? :)
                      Pozdrawiam.
                      • megalodon_bis Re: Związek dwóch borderów - nie do uratowania ? 23.12.22, 15:27
                        Ależ ja Was nie muszę wcale znać. Nie muszę znać też Waszego stanu zdrowia. Tak, borderki paradoksalnie najchętniej i najczęściej łączą się na dłużej właśnie z narcyzami (bo z innymi to maks. pół roku, a rok to już jest długo). Tylko jakie to ma znaczenie???
                        Po prostu z Twoich wpisów nie wynika - czego Ty chcesz?
                        Chcesz coś ratować, odnawiać, czy chcesz - jako kolejna tupiąca idiotka - tylko tego, żeby "to on ma się zmienić", "jestem taka, że nie pójdę na kompromisy", "nie ja powinnam oczekiwać teraz szansy", "to ja mam rację", itd.
                        Nie bądź kolejną kretynką, tylko spróbuj spojrzeć na całe zagonienie pod kątem tego, czego Ty naprawdę chcesz. A Ty ciągle o racji i tym "że ja jestem taka...". I ch**j z tego?!?!?
    • brz_a_sk Re: Związek dwóch borderów - nie do uratowania ? 23.12.22, 20:50
      zaproponuj terapię razem, ale tylko wtedy gdy jesteś pewna na 100%, że Ty na terapię idziesz co by się nie działo;
      pomyśl o terapii na krakowskim oddziale - może uda Ci się choć poważną, pogłębioną diagnozę zdobyć
      i wyruszyć w świat, trudnej, poważnej, długiej terapii

      wiesz dużo, ale chaos rozrywa Cię na strzępy;
      sama widzisz, że siedzisz jak na diabelskim młynie i spalasz się;
      nie chcesz tego,

      poszukaj doraźnej pomocy - choćby w Centrum Interwencji Kryzysowej - raczej uda Ci się od ręki dostać pomoc, wskazówki;
      to są miejsca z dobrą opinią, (popatrz i na Ośrodki IK czy miejsca wczenej int. kryzysowej; gdybyś nie miała dostępu do CIK

      nie idziesz tam po cud ale po pierwszą pomoc
      warto i ma to sens;
      nie znam osoby, która by się odbiła tam bez interwencji - inna sprawa, że czasem nie dała rady skorzystać - wiadomo, tak bywa, oni są z reguły przygotowani i na takie reakcje; można tam wrócić;

      próbuj a ja potrzymam kciuki za każde z Was - każde z Was ma 100% odpowiedzialności za wszystko i tego się trzymajcie
      daj znać jak się sprawy potoczą
      dobrze, ze próbujesz szukać zrozumienia
      • insomnia897 Re: Związek dwóch borderów - nie do uratowania ? 24.12.22, 01:38
        Dzięki brz_a_sk
        Dam znać, co postanowiłam i co się zmieniło .
        • brz_a_sk Re: Związek dwóch borderów - nie do uratowania ? 24.12.22, 16:14
          trzymam za dobre myśli - niech jak płatki śniegu koją, wyciszają - to się wszystkim przydaje
    • trust21 Re: Związek dwóch borderów - nie do uratowania ? 24.12.22, 08:36
      Fakty są takie, że ty diagnozę psychiatryczną masz, on i jego rodzice - nie. Pisząc, że on ma bordera, narcyzm czy że jego rodzice są narcystyczni; używając terminów psychologicznych itd., ty po prostu projektujesz.

      Wygląda na to, że facet mając silną i kontrolująca go matkę i popłynął własnym schematem i wziął sobie za partnerkę taką samą jak jego matka partnerkę, czyli ciebie. Pierwsze skojarzenie - historia Johnny Deppa i Amber Heard. Moja intuicja mi podpowiada, że w twoim przypadku historia jest podobna.

      ''Bylam u różnych specjalistów i każdy mówił mi co innego, ze to psychopata, że to narcyz, a jeden psychiatra ze przejawia cechy BPD.''

      Z nich tacy specjaliści jak ze mnie dziewica orleańska. Nie da się nikogo diagnozować na odległość. Żaden prawdziwy specjalista nie będzie tego robił, tym bardziej, że sama masz zaburzenia, a wiec skrzywiasz rzeczywistość.

      ''(...) po drugie ja otwarcie pokazywałam jego rodzicom, jak bardzo ich sympatią nie darzę, nie akceptuję ich jako teściów- oni są narcystyczni, jak wyżej, bije od nich taki fałsz i zawiść.
      Mszczą się na mnie, bo pokazałam im swoją niechęć (ja nie kalkuluję, nie umiem dbać o pozory, wiem ze to dla naszego małżeństwa byłoby lepsze).''

      No to nie ma się co dziwić, że cię nie lubią skoro tak się zachowywałaś/zachowujesz.

      I to by było na tyle, jeśli chodzi o tę historię.

      Wesołych Świąt
      • insomnia897 Re: Związek dwóch borderów - nie do uratowania ? 25.12.22, 22:14
        To, że oni nie mają diagnozy jest właśnie potwierdzeniem, że mamy do czynienia z osobami narcystycznymi.
        Po co oni mają się leczyć, skoro krzywdza innych bez poczucia winy ?
        A jeśli wg was border jest przeszkodą by widzieć w kimś narcystyczne cechy to współczuję.
        Borderline nie oznacza, że mamy całkiem zniekształcona rzeczywistość.
        Sprzeczać się nie zamierzam, ja wiem z kim miałam do czynienia wiele lat.
        Etykieta i diagnoza męża też mi nie za wiele da, bo ważne jest to, że on nie chce się zmierzyć ze swoimi problemami.
        A zachowania jego rodziców nie będę tu opisywać na potwierdzenie swoich tez.

        No nie lubią, bo nie lubi się ludzi szczerych i bezkompromisowych.
        A ja o ich sympatię nie zabiegam, ani też innych ludzi.
        Są tacy, którzy mnie mają za wartościowa osobę.
        Wszystko zależy od wnętrza owego człowieka.

        Nie każdy jest tak ograniczony myślowo i nie patrzy na człowieka schematem z książki.

        A na tym forum tez toksycznością sporą zawiewa, nie od wszystkich.
        Jak to w życiu.

Nie pamiętasz hasła

lub ?

 

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się

Nakarm Pajacyka