alice158
21.03.22, 16:22
Pisałam tu jakieś pół roku temu, może dłużej, z nicku deterra.... Jak to niemal wyszłam ze swojej borderowej schizotypii, że biorę leki, mam stabilny związek nie z obiektem mojej niegdysiejszej obsesji.
Co z tego pozostało? Cóż... zaliczyłam kolejny epizod psychotyczny w którym uświadomiłam sobie że nie żyłam autentycznym życiem. Że miłość z wyboru, miłość dojrzała, którą myślałam kocham, była zaklinaniem rzeczywistości byleby tylko wpasować się w społeczne ramy, być może wyjść za mąż i żyć jak przeciętna żona.
Cóż, chyba nie dla mnie ta droga. W psychozie dotarło do mnie że podmiot mojej obsesji/miłości (niech ktoś zdefiniuje miłość) jest od lat niezmienny. Musiałam zakończyć swój stabilny związek nawet nie mając nadziei na powrót do NIEGO.
Może niektórym nie jest pisane stabilne życie. Piszę to bez żalu, zwyczajnie tak jest. Zaczynam akceptować wszystko w tym niepewność i tęsknotę.
Chciałam się tylko tym podzielić tutaj.