gazeta_mi_placi
04.02.10, 15:45
A raczej niewesoło

Mój mąż chciał ostatnio umyć podłogę w salonie (mimo,iż powiedziałam,że ja to zrobię).
Mycie podłogi (duża powierzchnia) polegało na tym,że nalał może 1/4 wiadra wody bez żadnego detergentu i przetarł płytki

Oczywiście dzięki jego "pomocy" musiałam drugi raz umyć podłogę,wlewając nieco więcej wody i dodając płynu.
Albo dostrzega jakąś plamkę na szybie w drzwiach i mazia tłustą łapą żeby to zetrzeć.
Mówię: Jak chcesz faktycznie to umyć to weź ajax (ten w spryskiwaczu do szyb) i szmatę i zetrzyj albo zostaw to mnie.
Wymaziasz szybę łapą i nic to nie da

Albo super pomysł z "pomaganiem" mi w praniu.
Za moimi plecami wkłada do pralki 3-4 powiedzmy ciemnych rzeczy i mówi,żebym potem "tylko" wyciągnęła i powiesiła.
A w koszu na pranie więcej ciemnych rzeczy,tak że spokojnie mogłabym zrobić jedno pranie.A tak muszę wyciągać te 3-5 rzeczy które łaskawie włożył do pralki i jeszcze drugi raz puścić pralkę z następnym kompletem.
A jak "pomagają" Wasi faceci?