macarthur
29.09.08, 19:01
Jestem posiadaczem 9-cio miesięcznego kota.Po przeczytaniu wielu
peanów na rzecz kastracji kotów,zdecydowałem się poddać zabiegowi
tego urwisa.Wybrałem przychodnię w Warszawie przy ulicy Krasińskiego
33A, wydawała mi się w miarę solidna.Kot przed kastracją był zdrowy
jak ryba. Kota odebrałem 2 godziny po kastracji,kiedy zaczął się
samoistnie wybudzać, zaczął trochę chodzić i się kiwać ale podobno
po narkozie zachowanie może się różnić od normalnego. Minęło 12
godzin od narkozy a kot zamiast lepiej całkiem pijany.
Nakarmiłem go,położył się spać.Drugiego dnia ok. 24godzin po zabiegu
kot chodzi w kółko wali głową w ścianę, dzwonię do przychodni gdzie
był wykonywany zabieg dostaję odpowiedź " niech się pan nic nie
martwi,po kastracji takie zachowanie jest najzupełniej normalne".
Ja uspokojony zostawiłem kota w spokoju,ten skulił się w kłębek, i
nic się nie rusza.O drugiej w nocy dostaje ataku padaczki jeden po
drugim mało go nie połamie,dzwonię do HEMATOWETU w ulotce jest
przychodnia całodobowa zero odzewu. Szukam przychodni całodobowej,
dzwonię lekarz : " proszę natychmiast przyjechać z kotem".
Obecna diagnoza kot nie widzi prawdopodobnie z powodu niedotlenienia
mózgu. W chwili obecnej jeszcze przed nim szereg
badań,prawdopodobnie będzie już niewidomy do końca życia.
Jeszcze o nim napiszę ale chciałem przestrzec ludzi którzy mają
zamiar kastrować swoje koty, o rozważny wybór lekarza, bo to że
kastracja w narkozie nie niesie ze sobą żadnych zagrożeń z dniem
dzisiejszym wkładam między bajki.