marcowa2303
03.02.20, 09:45
Witajcie,
Z moim partnerem mieszkamy razem prawie rok. On 37 lat, ja 41.
Układa się generalnie dobrze, czasem są zgrzyty, bo się docieramy caly czas.
Jest jednak pewna kwestia, która nie daje mi spokoju, która czasami wręcz mnie przeraża.
Chodzi o zazdrość. Wg mnie chorobliwa, wg mojego partnera jest to zazdrość zdrowa, to zazdrość faceta, który na maxa kocha swoją kobietę. Wiadomo, ze zanim się poznaliśmy, kazde z nas było w związku. Oboje mamy dzieci. Mój partner gdy zamieszkaliśmy razem oznajmił mi, ze nie będzie tolerował tego, ze ktoś mnie zaczepia, zaprasza na kawę itp. Uważa mnie za osobę bardzo atrakcyjna i twierdzi ze w związku z tym, mam wianuszek chętnych do spotkań, seksu, czy życia. Podkreślił, ze chce być informowany o każdym zaproszeniu, zagadywaniu, podrywie przez każdego mężczyznę. Uznałam to za co najmniej dziwne, ale powiedziałam ok. Partner stwierdził, ze w związku z moja atrakcyjnością, musi wziąć na klatę to, ze obcy faceci się na mnie gapia, ze większość z tych gapiów, jeśli nie wszyscy, zaciągnęłoby mnie do łóżka, no ale trudno, musi się z tym pogodzić, taka jest cena związku z atrakcyjna kobieta - to jego słowa! Dla przykładu, latem, jak pojechałam z dzieckiem nad wodę, a był wtedy w delegacji, dzwonił do mnie i pytał ile facetow się na mnie gapi. Dla mnie to chore.
I teraz do meritum: dwa lata temu, spotykałam się przez dwa lub trzy miesiące z pewnym facetem. Szybko się zaczęło i szybko się skończyło, bo to nie było to. Rozstaliśmy się bez żalu. Mój facet o nim wie. Chciał szczerości, ja się na te szczerosc zgodziłam, wiec powiedziałam kiedyś, ze ten były, nazwijmy go T, odezwał się do mnie z propozycja kawy, ale go spławiłam, napisałam, ze z kimś jestem. Innym razem spotkalismy się przypadkiem. T zaproponował kawę, a ja w biegu powiedziałam: nie mam czasu. Dla mojego partnera, tekst „nie mam czasu” oznacza ze nie teraz, ale dowiaduj się. Dla mnie to olanie faceta. Po kilku miesiącach, T widząc mój samochód pod jego blokiem (byłam u kosmetyczki), napisał mi smsa: wpadnij na kawę jak skończysz. Odpisałam ze mam kawę w domu i super bariste. Opowiedziałam partnerowi, ze mnie zagaił, a on pyta co ja na to. Te pytania zaczęły mnie wkurzac, bo jeśli chodzi o lojalność, uczciwość jestem czysta jak łza, a tu ciagle jakaś forma kontroli, wiec partnerowi odpowiedziałam wymijająco. On zaczął naciskać, ze mam go spławić, ze co mu odpisałam, ze moje ignorowanie nie działa, ze tak nie może być, ze to godzi w jego ego, ze ja go nie szanuje, ze dla mnie T jest ważniejszy itp itd, az mi się odechciało powiedziec jak naprawdę go spławiłam. Dopiero po jakimś czasie, przyznałam, ze walnelam tekst o bariscie. Bardzo mi za to dziękował, ze cudownie, ze wspaniale, ze może się w końcu odpieprzy itp. Byliśmy w grudniu u psychologa. Temat T i ogólnej zazdrości był poruszony. Byłam pewna, ze mam spokój. Odkąd jesteśmy razem, odezwał się dwa może trzy razy.
Mieszkamy blisko siebie, wiec jest szansa, ze na siebie wpadniemy. I wpadliśmy na siebie w sobotę w lidlu. Cześć cześć, co u ciebie i taka tam gadka zwykła jak z sąsiadem. Przyszłam do domu i opowiedziałam. Niby ok, niby w porządku, oczywiście było pytanie czy mnie zapraszał na kawę. Mówię, ze nie. Aaaa to dobrze. I nagle bach: gownoburza! „Ile trwała rozmowa. 3 minuty! Nie szanujesz mnie! Marnujesz 3 minuty z gościem, który nic dla ciebie nie znaczy. On i kultura w stosunku do niego jest ważniejsza niż mój komfort i moje samopoczucie. Dlaczego go nie splawisz? Dlaczego mi nie możesz wytłumaczyć czemu jesteś taka miła dla niego? Dlaczego go bronisz? Czemu nie powiesz dosadnie spier...? T króluje! Ma radochę, ze wie, ze jesteś z kimś a on ma nadal kontakt z tobą! Jak mam się czuć? Te trzy minuty były tak ważne dla ciebie? A może to jest tak, ze ty nie chcesz palić mostów? Ze jak nam nie wyjdzie to jest on? Co T sobie myśli? On nie ma do mnie szacunku skoro wie, ze kogoś masz” itp, itd. Dostałam instruktaż jak mam postępować w przypadku ponownego spotkania. Najpierw było, ze mam się odwrócić i udawać, ze nie widzę, później dozwolone było „chłodne cześć”.
Drogie bravo! Jak mu wytłumaczyć, ze to chore!!! On uważa, ze go obrażam, mówiąc, ze to chore! Ale tak się nie da żyć!
Jakiś czas temu kazał mi spławić klienta z mojej firmy, bo na bank chce mnie przelecieć. Prosił, żeby mówić wszystkim, ze jestem zakochana, nawet jak to nie wyniknie z rozmowy. Czasem to byłoby tak absurdalne, ze robiłabym z siebie wariatkę. Latem przed wyjściem do pracy, sprawdzał czy mi majtki nie prześwitują w sukienkach, ponoć w trosce o bezpieczeństwo.
Jeśli ktoś dotrwał do końca, prosze o rade, komentarz, cokolwiek.