kozica111
03.05.23, 15:06
Sierpień 1993....coś jest nie tak...brat z działki pojechał na motorze do sympatii...długo nie wraca...Rodzice każą mi na rowerze jechać na boisko..szukać go...Na boisku pusto...
Wracam...sąsiadka niewyraźna ..Nie patrzy mi w oczy... mówi , przyjechał sołtys...coś się stało na skrzyżowaniu... Rodzice pojechali....
Obraz Matki Boskiej Nieustającej Pomocy....Klęczę....Temu, tamtemu, obiecuję...
Rodzice wracają, brat zabrany na Banacha, Matka; jedziemy razem..ojciec lepiej nie....
30 minut trasy..................powiedział, odezwał sie, mówili ze przytomny....Zimne grube mury, ten ma raka mózgu , ten schizo...a ten młody...no nie wiadomo, stłuczenie płatów...
Miesiąc w komie...inny świat....
Po 3 tygodniach zaczyna nas poznawać...
Dzwonie do jego dziewczyny, teraz żony....Smród cewników.............. na 18 tke kupujemy pizze...
Salami....
minęło kilka lat zanim to zjadłam....
Brat nie ogrania rzeczywistości...pyta ciągle o to samo...ale żyje, wypisują...
Mama bierze resztę opieki....potem dzwonimy......kontrolujemy...,Matka po 30 latach w pracy dostaje monit...ze za dużo dzwoni...Łaskawie anulują rachunek....
Minęło lat 30..., brat sprawny, normalny, ma rodzinę....
Ale ..........siedzi, siedzi bardzo głęboko...majówka, weekend czerwcowy....
Myślę, zakazać tych ......straszne.................... zabójcze, tylko pozorna wolność, prędzej czy później śmierć...
W ten weekend zginał wolo z Palucha, fajny facet o gorącym sercu, napisał "dłużej napiszę po weekendzie"...nie nie napiszesz...