teresa104
01.09.16, 13:44
Czasem z pamięci odmętu przypominają mi się różne dziwne zasady ubraniowe.
Dziwne, ale skoro tak mówi Dorota, to na pewno tak jest. Każdy/-a z nas miał taką Dorotę głoszącą dogmaty, może to była matka, może chór babek i ciotek, moja Dorota akurat była postacią dość tragiczną, bo do owych dogmatów odzieżowych sprowadzały się jej wszelkie szkolne sprawności. W domu tych prawd konfekcyjnej wiary mi nie objawiano, ani zweryfikować ich nie byłam w stanie, wymogiem było nie być fleją i w miarę możliwości prostakiem.
Wśród podstawowych zasad była teoria o gryzących się kolorach. Gryźć miał się na przykład granat z czarnym, pomarańczowy z różowym, brąz z granatem, niebieskim i pomarańczowym.
Sukienka nie może wystawać spod płaszcza.
Ramiączko stanika nie może wystawać spod bluzki.
Ale pod białą bluzkę na szkolną akademię należy założyć stanik czarny; do lekarza zakłada się stanik biały.
Do tenisówek zakłada się tylko białe skarpetki.
I byłabym w stanie uwierzyć, że te dorotyzujące bzdury są projekcją mojego mózgu, który w owym czasie często spadał z roweru, gdybym nie usłyszała, jak koleżanka sztorcuje dorastającą córkę, że nie może założyć granatowego beretu do brązowej kurtki, no nie wolno i już, nawróciła dziewczynę ze schodów, żeby zmieniła beret lub kurtkę.
Sprzedajcie mi swoje dogmaty!