benek231
05.03.10, 00:08
Wydawalo mi sie, ze w koalicje wchodzic mozna gdy nie istnieja zasadnicze
rozbieznosci na plaszczyznie ideologicznej i programowej. Jakze naiwny bylem.
Okazuje sie, ze skrajna lewica moze laczyc sei ze skrajna prawica, nawet. Do
zwiazku wystarczy wspolny wrog.
Czyli znow wyszlo na moje, gdyz rozsadny czlowiek winien olac zarowno PiS jak
i PO - z LPRem.
SŁYNNE PARY, ZNANE PAKTY I SOJUSZE
Do historii przeszło wiele par heteroseksualnych kochanków. Część z nich była
uwikłana w politykę. Cezar i Kleopatra, Ludwik XV i madame de Pompadour, król
Edward VIII i pani Simpson, a z polskich Jan III Sobieski i królowa
Marysieńka, Napoleon i pani Walewska. Zdecydowanie mniej jest słynnych par
męsko-męskich. Bynajmniej nie homoseksualnych, a związanych interesami,
poglądami, zamierzeniami. W XIX wieku byli to Marks i Engels, w XX - Lenin i
Stalin. Ostatnio, przed szansą przejścia do historii, choć tylko Polski, stoją
Tusk i Giertych.
Donalda i Romana łączy wiele. AntyPiSowski interes, zawiedziona miłość do
braci Kaczyńskich, żądza odwetu, wodzowskie skłonności, nieograniczona
ambicja. Obaj przeszli polityczną drogę od miłości do nienawiści. Pod tym
względem różni ich jedynie stopień sformalizowania związku z PiS. Tusk kochał
PiS w czasach SLDowskiej zarazy. Chciał wspólnej sanacji. POPiSowego,
koalicyjnego związku, ale pod swoją egidą. Choć nie raz, nie dwa dochodziło do
zbliżenia na sali sejmowej, uczucie nie wytrzymało próby kampanii wyborczej
2005 roku. Na drodze do ślubnego kobierca stanął dziadek z Wermachtu.
Z Giertychem było inaczej. Oddał się Jarosławowi Kaczyńskiemu za fotel
wicepremiera i ministra edukacji, telewizję, becikowe. Myślał, że na dobre.
Okazało się, że na złe. Choć ślubu udzielał sam ojdyr Rydzyk, małżeństwo
okazało się nietrwałe. Roman, rozsmakowany w konfiturach, stracił wszechpolską
czujność. W 2007 roku, ze swoją LPR, dostał eksmisję z polityki. Wydawalo się,
że już na zawsze na bruk. I oto, niespodziewanie, po dwóch latach odsunięcia
od politycznego łoża, zaczyna sobie mościć gniazdko z Tuskiem. Na miłość to
nie wygląda. Raczej na nienawiść. Giertych nienawidzi być poza polityką, a
Tusk - swoich kolegów z PO. Większości niczym by tak nie dowalił, jak
związkiem z LPR.
Tym, którzy myślą, że PO staje już pod ścianą, warto przypomnieć, że do
wzięcia jest jeszcze Samoobrona. Tusk ma apetyt na głosy wsi, jak koń na
owies. To dobry łącznik z byłą posłanką Begerową. Dla wyborców PSL Platforma
jest za bardzo obywatelska, a za mało swojska. Dla zwolenników Samoobrony
sojusz z partią Tuska byłby jak znalazł. Niewykluczone, że już im się coś w
oczach zapala. A jak wiadomo największym afrodyzjakiem jest pożądanie. Gowin
mógłby na nie odpowiedzieć pochwałą Leppera. Wszak wiele ich łączy. Obaj są
przeciwni edukacji seksualnej, in vitro, prawu do aborcji, związkom partnerskim.
Premier Tusk ma szansę przejść do historii także w kategorii znanych paktów i
sojuszów. Paktu Ribbentrop-Mołotow raczej nie przebije, ale z sojuszami
pójdzie łatwiej. Z LPR już został zawarty. Na razie w Małopolsce. Samoobrona
leży i czeka. Z rozwartymi... ramionami. Rządowa koalicja obu tych partii z
PiS okazała się sojuszem dupy z batem. Wygląda na to, że PO lubi
wychłostanych. Wszystkiego najlepszego w niebanalnym związku!
prof. Joanna Senyszyn (19:36)
70 komentarzy
02 marca 2010
Polacy to bardzo polityczny narod - twierdzil pan Zagloba.