wscieklyuklad
18.05.14, 12:35
granice yntelektualnej tępoty?
Oto pytanie, jakie zadać nie tylko warto, ale wręcz trzeba.
Temat rozwinę tu właśnie, gdyż szkoda dalej zaśmiecać "opiniotwórcze wartości Podwórka".
Rozumiem, że można w swej motylej subtelności nie pojmować tak ważkich spraw jak filozofia.
Można mieć w poważaniu rozważania nad pojęciem monady Leibniza i wykazując brak elementarnej wiedzy i jedynie w pościgu za tytułem Zasłużonego Komentatora robić z siebie słodką (subtelnie?) idiotkę, komentując doskonały tekst pisarza jak najbardziej drukowanego (bo przecież autora nie ckliwych opowieści dla dzieci, lecz także autora wielu poetyckich tomików ale i dramatów scenicznych a zarazem członka Unii Polskich Lekarzy Pisarzy) w sposób budzący politowanie kogoś, kto wie, "co literat miał na myśli".
Komentator sam bowiem wystawia sobie cenzurkę - koleżeństwo z portalu uniknęło komentarzy, gdyż opinią najlepiej nagradza się opowiadania z cyklu "podróże babci dookoła stołu" oraz patetycznie pretensjonalne wierszyki.
Gorzej jednak, gdy lekki zwiewny, kolorowy i subtelny motylek wraz z niedoszłą "astrocośtam" dowodzi braku znajomości języków obcych.
Motylki polatując nad Kwiatem Intelektualnym Narodu (mną znaczy), poszukują "pyłku Demiurga" szperając w poszukiwaniu "straconego sponsoringu".
A przecież wystarczyło w fotkach doszukać się nie proporcji pomiędzy klatą piersiową a wymiarem "identyfikatora-wejściówki", lecz określenia "has granted".
Gdyby motylek znał pierwszy z brzegu cywilizowany język obcy, pojąłby, że instytucja wystawiająca taki certyfikat była jednocześnie SPONSOREM (grantującym).
Motylek (subtelnie) rozwija natomiast temat, odżegnując się od możliwości wypoczynku, spania, a nawet szamania na czyjś koszt. Motylkowi pyłek nie przeszedłby przez lejek, gdyby miał to czynić na koszt, czyli z krzywdą, kogoś.
W jakiejś tam luźnych zlepków myślowych wymianie, motylek wyznał wprawdzie, że źle ostatnio sypia, jednak wobec braku myślena "per continuum" nie powiązał tego faktu z nadużciem jakiego się dopuścił, a które właśnie sen ze szmaragdowych ocząt motylka spędza.
Powód ten to SPONSOROWANA wycieczka Klientów i motylka na włoskie wybrzeże..
No, bo chyba ani Klienci, ani tym bardziej motylek nie supłali z własnej kasiory ani jurocenta?
Pytanie, "kto sponsorował ów wyjazd?" można by pozostawić bez odpowiedzi.
Ale nie dalej niż wczoraj przeczytałem na stronie tytułowej GW, że... austriacka armia cierpi na brak mamony na paliwo. Żołnierzom - kiedy tylko "dadzą radę" poleca się załatwiać sprawy służbowe per pedes. Austriackie tanki stoją zaś obezwładnione pustymi bakami.
Gdyby nie sponsorwane przez kogoś wyprawy kliencko-motyle, może choć jeden austriacki czołg byłby na chodzie?