05.10.05, 15:19
Witam,
wczoraj dowiedzialam sie, ze ukochany dziadek ma raka pluc.
Guz pierwotny w plucach, przerzut do oplucnej, powiekszone wezly chlonne.
Nieoperowalny. Ze wzgledu na wiek i chore serce nie kwalifikuje sie takze na
chemie ani do leczenia lekami ce....nie pamietam jak.

Jedyna rzecza podnoszaca na duchu jest to, ze dziadek ma 79 lat i wszystkie
procesy sa spowolnione. Rozwoj raka rowniez.

Na razie nie chcemy dziadkowi mowic, niech zachowa optymizm, radosc, ze idzie
do domu, ze bedzie z zona i najkochanszym psem.
Czy dobrze robimy nie mowiac?
A gdy powiemy jak zlagodzic zalamanie psychiczne? Jego, babci?

O nas, dzieci i wnuczki sie nie martwie....poradzimy sobie. Musimy.

Dzieki za wasze odpowiedzi i ewentualne rady. Kazda bedzie cenna.
Moze sa jakies leki? Nawet homeopatyczne, ziolowe czy cokolwiek co wzmocni,
przedluzy dobra forme....o zmniejszeniu guza nie smiem marzyc, bo jestem
realistka.
Obserwuj wątek
    • arbik Re: Rak pluca 11.10.05, 14:19
      Cześć,
      Przykro mi. Najważniejsze to zachować dobrego ducha. Miesiąc temu umarł mój
      tata miał raka opłucnej i nietylko. Wszystkie metody leczenia odrzucone przez
      lekarzy. Być może chemia ale jak pan doktor stwierdził pomogło by 10 sesji a 3
      by go zabił. Brutlne ale szczere. Tata nie wiedział od diagnozy w szpitalu az
      do wypisu udało nam wszystkim jakoś oszczedzić mu takiego cierpienia. Przy
      wypisie musiał podpisac papiery do hospicjum domowego. MIeliśmy nadzieje ze sie
      niedowie ale sie nie udało. Po powrocie do domu strasznie sie załamał jak nie
      mój tata. Pomogła znajoma psycholog, która każdego dnia o 16 przychodziła i
      przez godzine rozmawiała. Tata był cały czas w domu wsród najbliższych i to
      jest najważniejsze.
      pozdrawiam i życze dużo siły

Nie pamiętasz hasła

lub ?

 

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się

Nakarm Pajacyka