Gość: waw
IP: *.aster.pl
14.11.06, 23:17
Bezprawne przejęcie Warszawy
Kazimierz Marcinkiewicz jest dziś komisarzem Warszawy: sprawuje funkcję
prezydenta chociaż, wbrew prawu, nie został na nią wybrany. Dlaczego tak jest?
Przecież w momencie, gdy poprzedni prezydent Lech Kaczyński został Prezydentem
Rzeczypospolitej, prawo było jasne: powinny były zostać rozpisane wybory na
nowego prezydenta Warszawy.
Ale PiS złamał prawo na tyle sprytnie, że wyborów uniknął. Manewr opierał się na
kruczku prawnym: gdy 22 grudnia 2005 Lech Kaczyński złożył dymisję z funkcji
prezydenta Warszawy, dymisja wymagała przyjęcia przez Radę Warszawy. Dopiero po
przyjęciu dymisji można było rozpisać wybory nowego prezydenta.
Rada Warszawy miała obowiązek przyjąć dymisję w maksymalnym terminie miesiąca.
Termin ten był absurdalnie długi, gdyż w międzyczasie zarządzanie Warszawą było
sparaliżowane: Lech Kaczyński, będąc Prezydentem Rzeczypospolitej, ani nie mógł
ani nie chciał zarządzać Warszawą, a póki jego dymisja nie była przyjęta, miasto
nie miało żadnego innego zwierzchnika. A więc, gdyby Rada Warszawy kierowała się
potrzebami miasta, przyjęłaby dymisję natychmiast.
Ale stało się zupełnie inaczej. Rada, zdominowana przez PiS, dymisję przyjęła 8.
lutego, czyli ponad dwa tygodnie po maksymalnym terminie. Miasto przez półtora
miesiąca nie miało legalnego kierownictwa. To opóźnienie, tyleż szkodliwe co
kompletnie nielegalne, dało PiSowi czas na taką zmianę ustawy, która pozwoliła
uniknąć wyborów prezydenta.
Dzięki tym manewrom mieszkańcy Warszawy nie mogli wybrać swojego prezydenta.
Zamiast tego, byli rządzeni najpierw przez Mirosława Kochalskiego (z nominacji
Marcinkiewicza), a ostatnio przez Marcinkiewicza (z nominacji premiera
Kaczyńskiego).
Manewr udał się, ponieważ PiS kontroluje wiele szczebli władzy w państwie. I
tak, na nielegalne opóźnienie ze strony Rady Warszawy powinien był zareagować
wojewoda. Nie zareagował, gdyż podlegał PiSowskiemu rządowi Marcinkiewicza. Tym
sposobem oczywiste złamanie prawa uszło płazem. Ale działania Rady Warszawy
wystarczyły tylko do tego, by wybory opóźnić. Do tego, by ich ostatecznie
uniknąć, potrzebna była specjalna ustawa działająca wstecz. Tę ustawę Sejm
uchwalił, bo jest zdominowany przez PiS.
W rezultacie, Marcinkiewicz zarządza Warszawą dzięki gigantycznemu nadużyciu.
Tak wracamy do poprzedniej myśli: w Polsce najmocniej krytykuje się korupcję i
współpracę z SB. Gdyby Marcinkiewicz urządzał lewe przetargi albo był ubeckim
kapusiem, byłby politycznie skończony. On akurat tych dwóch rzeczy nie zrobił.
Ale to, co zrobił, czyli przejęcie zarządu Warszawą przy pomocy działań
nielegalnych, jest co najmniej tak samo godne potępienia.