regego
16.08.20, 11:35
Spójrzcie na to chłodnym okiem, jak to wygląda?
10 lat temu byliśmy w ogromnym dołku(komornik, próba licytacji mieszkania, brak środków na jedzenie dla dziecka) moja matka trochę pomagała nam, raz więcej raz mniej(kupowała jedzenie) jednak każda pomoc kończyła się wypominaniem, krzykiem że czuję się wykorzystywana. Sytuacja zmusiła nas że mąż wyemigrował do pracy żeby dźwignąć się z tego wszystkiego, zaczęło być lepiej. Za to moja matka popadła w ogromne długi, nie było nas stać żeby jej pomóc w 100 % ale ponad 4 tysiące jej daliśmy(bezzwrotnej pożyczki) jedzenie zawsze jej kupowałam ogólnie tyle ile mogłam pomagałam bez gadania. W tej chwili matka jest na niewielkim plusie ja też więc jest ok.
W rodzinie jest niepełnosprawna kuzynka z dzeckiem 3 letnim (mam swoje zdanie na ten temat matka je zna ), kuzynka dostała mieszkanie od gminy i moja matka z "wielkim pikającym serduszkiem" postanowiła jej pomóc bo ta niepełnosprawna i ma dziecko i w ogóle, pominę że dziewucha socjalu i renty ma ponad 3tysiace. I w tej chwili matka za własne pieniądze wyposaża jej mieszkanie(pralka, lodówka, szafki do kuchni wszystko nowe bo używanego się nie daje) . Oczywiście nie krzyczy na nią, wypominać też nie będzie bo niepełnosprawnemu nie można. A ja w tym wszystkim czuje niesmak i żal, taki ludzki żal ze te wszystkie krzyki że mi pomaga że znów przychodzę po pożyczkę... Rodzinie oczywiście opowiada że ja zły, zazdrosny człowiek dlatego Ewie nie pomagam. Oczywiście jak wspominam jak było od razu dowiaduje się że jestem przewrażliwiona i że wymyślam bo ona nie pamięta.
Postawcie mnie na nogi, walnijcie, cokolwiek. Czepiam się??? Mam prawo czuć żal do matki? A może jestem złym człowiekiem, sama nie wiem.