Dodaj do ulubionych

Rodziny wielodzietne

11.04.07, 09:24
Przeczytałam niedawno w Wysokich Obcasach wywiady z kilkoma rodzinami
wielodzietnymi. I przypomniało mi się, jak kiedyś sama chciałam mieć taką dużą
gromadkęsmile Niestety życie pisze własne scenariusze, wyznaczone i zarobkami i
metrażem mieszkania, i powołaniem.
Trochę im zazdroszczę. Widzę piękne, mądre (po oczach) dzieci, jak siedzą koło
siebie i się obejmują. Myślę, że życie w takiej gromadzie daje niesamowite
poczucie bezpieczeństwa, wspólnoty, uczy kompromisów i współpracy.
Moja dwójka nie siądzie razem, żeby równocześnie się nie spychać i nie
podszczypywać, i skarżyć zaraz na siebie. Wydaje mi się, że moje dzieci są
rozwydrzone, bo myślą, że świat kręci się wokół ich pępków. A może to nie
zależy od ilości dzieci? Mąż ma czwórkę rodzeństwa, i tylko z jednym bratem
utrzymuje ciepłe stosunki, reszta plus rodzice wiecznie skłócona, a przecież
piątka dzieci to nie bagatelka.
Nie sądzę, żeby rodzina rodem z elpeeru, czyli mama kwoka, dużo dzieci i
tatuś- wół roboczy to przepis na szczęście rodzinne, niemniej gromadka dzieci

wygląda mi bardzo obiecująco. No chyba, że to tak tylko na zdjęciusmile
Jak myślicie?
Obserwuj wątek
    • mama303 Re: Rodziny wielodzietne 11.04.07, 09:46
      kalosze2 napisała:

      niemniej gromadka dzieci
      >
      > wygląda mi bardzo obiecująco. No chyba, że to tak tylko na zdjęciusmile
      > Jak myślicie?

      Mi sie to nie kojarzy ze szczęsciem tylko ciężką harówką rodziców i wieloma
      wyrzeczeniami.
    • alpepe Re: Rodziny wielodzietne 11.04.07, 09:54
      mój ojciec pochodzi z rodziny wielodzietnej, dorosłości dożyło pięcioro dzieci,
      miał nieszczęście urodzić się jako doczepka do upragnionej córki(bliźnięta).
      Najdłużej pomagał w gospodarce, bo najmłodszy, najmniej był kochany, najmniej
      odziedziczył, a jeszcze własna matka oskarżyła go o kradzież (oczywiście
      bezpodstawnie, co wyszło po pół roku, ale i wtedy nie przeprosiła, wolała
      powiedzieć, że podłożył), a on by z własnego do jej gospodarki dołożył, taki
      człowiek. Bracia skryci, pomogą, ale za pieniądze, z siostrą też jakichś
      ciepłych stosunków nie ma.
      • asia_i_p Re: Rodziny wielodzietne 11.04.07, 10:36
        Mój tata też z rodziny wielodzietnej (siódemka). Nic nie odziedziczył, bo
        rodzice biedni, ale z rodzeństwem kochali się i kochają bardzo, choć kłócą przy
        każdym spotkaniu na wszystkie możliwe tematy (choć nigdy o pieniądze, raczej o
        styl życia, politykę i kwestie abstrakcyjne). Ale jeśli jedno się przeprowadza,
        reszta rzuca się pomagać, śpiewają razem kolędy nie tylko w wigilię, itp. Tak
        że wychodzi, że to nie zalezy od liczby dzieci, tylko chyba od umiejętności
        wychowawczych i serca rodziców.
        • aldente Re: Rodziny wielodzietne 12.04.07, 17:08
          Pracuje w agencji nieruchomosci i raz mi sie zdarzylo posredniczyc w sprzedazy
          domu, ktory w spadku po Rodzicach odzieczyczylo 10-cioro rodzenstwa. Wieza
          Babel to nic w porownaniu z tym ,co ci ludzie wyprawiali. Nie mogli sie zgodzic
          w zadnej kwestii, poza ta , ze wszyscy chcieli sprzedac ten dom jak
          najszybciej. Problem w tym , ze kazdy podawal inna cene,a zadna nie odpowiadala
          cenie rynkowej. Nie mozna bylo zrealizowac wizyt z klientami, bo wszyscy
          chcieli byc obecni, a zgromadzic 10 osob w jednym miejscu , tego samego dnia ,
          o tej samej godzinie bylo w ich przypadku niemozliwe.Historia zakonczyla sie
          tak, ze agencja wycofala sie z posrednictwa a dom do tej pory jest ich
          wlasnooscia. Jakos nie wyobrazam sobie tej rodzinki przy wigilijnym stole. Moze
          oni sie i kochaja ale ja dziekuje za taka milosc braterska.
        • gruby_dolar Re: Rodziny wielodzietne 12.04.07, 17:22
          > śpiewają razem kolędy nie tylko w wigilię, itp.

          Czyli że śpiewają kolędy też w lipcu?? nie no spoko. Dla mnie rodzina wielodzietna i do tego biedna oznacza patologię [ale nie taką jak na obrazkach burdy i alko] po prostu uważam że dzieci się powinno mieć tyle na ile jest stać by dać im najlepszy start w życiu a jednocześnie i sobie od ust nie odbierać, oraz od gotowości mentalnej. Jeżeli ktoś jest przygotowany psychicznie powinien być też przygotowany finansowo jeżeli nie był to dość lekkomyślnie potraktował temat.
          A żeby ustrzeć komentarzy na swój temat, ja wiem że nie jestem przygotowany ani finansowo a co się z tym wiąże często, także mentalnie dlatego wystrzegam się dzieci jak mogę, nie lubię nie chce, mam nadzieję że miał nie będe.
          • starybaca Duża rodzina nie dla plebsu! 12.04.07, 22:32
            W dzisiejszych czasach posiadanie większej ilości dzieci jest luksusem,
            na który stać tylko nielicznych. Pomijam tu naturalnie przypadek
            rodzin patologicznych.

            Oczywiście każdy rodzic jedynaka robi dobrą mine do złej gry i opowiada
            różne historyjki o tym, jak to wspaniale jest mieć jedno dziecko, ale
            dla mnie brzmi to tak samo szczerze, jak tłumaczenie, że ktoś jeździ
            maluchem, bo nie lubi mercedesów smile
            • hella_79 Re: Duża rodzina nie dla plebsu! 13.04.07, 09:25
              nie rozumiem za bardzo - jak robi dobrą minę do złej gry? nikt nie zabraniał mieć więcej dzieci (chyba, ze były przeszkody natury biologicznej).
              jeżeli ktoś ma jedno dziecko z wyboru, to czemu miałoby mu to przeszkadzać? jeżeli nie chce więcej, nie czuje takiej potrzeby no to logiczne, ze mówi, ze jest dobrze miec jedynaka.
            • jagoda2 Re: Duża rodzina nie dla plebsu! 13.04.07, 09:25
              > Oczywiście każdy rodzic jedynaka robi dobrą mine do złej gry i opowiada
              > różne historyjki o tym, jak to wspaniale jest mieć jedno dziecko, ale
              > dla mnie brzmi to tak samo szczerze, jak tłumaczenie, że ktoś jeździ
              > maluchem, bo nie lubi mercedesów smile

              Większej bzdury dawno nie słyszałam.
            • a_weasley Re: Duża rodzina nie dla plebsu! 19.04.07, 10:40
              starybaca napisał:

              > W dzisiejszych czasach posiadanie większej ilości dzieci jest luksusem,
              > na który stać tylko nielicznych.

              A co najgorsze, właśnie ci nieliczni na ogół wcale się tak do rozmnażania nie rwą.
              Aczkolwiek zamożne rodziny z trójką dzieci, z tego co widzę po znajomych, wśród
              osób zamożnych spotyka się dosyć często. Czwórki znam dwie, nie są to ludzie
              biedni, ale bogatymi też ich nie nazwę.

              > Pomijam tu naturalnie przypadek rodzin patologicznych.

              A właśnie patologiczni potrafią się mnożyć jak króliki.
          • mallard Re: Rodziny wielodzietne 19.04.07, 11:00
            gruby_dolar napisał:

            > ja wiem że nie jestem przygotowany ani finansowo a co się z tym wiąże często,
            > także mentalnie dlatego wystrzegam się
            > dzieci jak mogę, nie lubię nie chce, mam nadzieję że miał nie będe.

            One też mają taką nadzieję... wink
    • mamajulki080506 Re: Rodziny wielodzietne 11.04.07, 10:48
      Mam czworo rodzeństwa, jestem najstarsza...
      Zgadza sie, że rodzice mieli sporo wyrzeczeń, jak bylismy mali, ale ponieważ
      tata (jedynak) wspominał swoje dzieciństwo niezbyt mile (mimo, że miał, co
      chciał, bo dziadków było stac na wiele, jak na tamte czasy) postanowił, że
      bedzie miał dużo dzieci, żeby nie było im smutno...
      No i jest nas piecioro: trzy dziewczyny, dwóch chłopaków, w dziecństwie
      kłóciliśmy się i biliśmy, jak to dzieci, ale teraz wszyscy możemy na sobie
      polegać...Troje z nas skończyło juz studia dzienne(mimo, że rodzice nie mieli
      kasy, żeby nas finansować, to zawsze tak się układało, że były jakies
      stypendia, możliwość wyjazdu do Stanów do pracy, praca jako opiekunki do dzieci
      itd) a do domu ciągniemy jak na skrzydłach...

      To chyba nie zależy od ilości dzieci, ale od wychowania, bylismy nauczeni, żeby
      się dzielić i zasadą było, że jak jednemu się uda to "ciągnie" za soba
      pozostałych...i to się sprawdza...

      Kiedys chciałam miec troje dzieci, na razie mam jedno, ale nie wiem jak bedzie
      dalej...a bo mieszkanie, samochód...inne rzeczy...nie chce rezygnowac z pracy...
      Wygodnictwo....
      • pampkini julia :-) 13.04.07, 20:19
        Masz uroczą córeczkę. I takie ładne jest jej imię smile
    • kinda5 Re: Rodziny wielodzietne 11.04.07, 11:04
      Pewnie, że atmosfera w rodzinie nie zależy od ilości dzieci, ale na pewno im
      więcej tym lepiej. Tylko czemu w naszym pięknym kraju musi to oznaczać
      podkrążone oczy kwoki i przemęczonego woła roboczego??? Ja tez bym chciała mały
      zespół pieśni i tańca, ale jak dłużej zostaniemy w tej wynajętej klitce, to na
      socjalistycznej normie 2+2 się skończy sad
    • belferka33 Re: Rodziny wielodzietne 11.04.07, 11:41
      Moja mama pochodzi z rodziny wielodzietnej - miała 9-ro rodzeństwa, jeden z
      braci zmarł 3 miesiące po urodzeniu (wojna, słabszy bliźniak). Dziadkowi i babci
      było ciężko, ale tak wychowali dzieci, że one im pomagały w doglądaniu młodszych
      i w obowiązkach domowych. Do dziś są niesamowicie zżyci, serdeczni, pomagają
      sobie a jeden za drugim w ogień by wskoczył. jak się komu nie wiedzie cała
      rodzina spieszy na pomoc - bez łaski i bez proszenia. Wszyscy się wykształcili i
      ułożyli sobie życie.
      W rodzinie taty było 7-ro dzieci. Rzadko się spotykają - latami nie widują,
      chyba że jakiś pogrzeb się trafi. Nie ma więzi czy serdeczności.
      To chyba kwestia wychowania, a nie wielodzietności...
      • kropkacom Re: Rodziny wielodzietne 11.04.07, 12:08
        Mój ślubny ma pięcioro rodzeństwa. Każdy ma już własne życie ale kiedy sie razem
        spotkają to świetnie się ze sobą dogadują. Nie są może jakoś bardzo uczuciowo ze
        sobą związani(nie dzwonią do siebie często, czasami zapomonają o swoich
        urodzinach, nie tęsknią) ale gdy ktoś ma problem pomogą i nigdy sie nie kłócą.
        Takie "nietoksyczne" rodzeństwo. I jeszcze jedno, wszyscy są bardzo zaradni i
        jak na razie nikt nie ma problemu z własnym życiem.
        • kropkacom Re: Rodziny wielodzietne 11.04.07, 12:21
          I a propos, na pewno siłą rzeczy inaczej wychowuje się szóstkę dzieci a inaczej
          jedno.
      • pampkini Re: Rodziny wielodzietne 13.04.07, 20:36
        Ja mam trójkę rodzeństwa i jesteśmy z sobą bardzo związani. Nie wyobrażam sobie
        np. żeby po śmierci rodziców pokłócić się z bratem o spadek, a to się często
        zdarza. Mój Narzeczony ma czwórkę rodzeństwa, ale bliżej związany jest tylko z 1
        bratem, niemal rówieśnikiem. Ich mama jest cudowną kobietą i muszę przyznać, że
        są o niebo lepiej wychowani- i nie chodzi tu tylko o kindersztubę. Ale mimo
        wszystko moje rodzeństwo jest z sobą bliżej- wydaje mi się, że głównie z powodu
        rozwodu rodziców (w najgorszym z możliwych sposobów). Ten koszmar chyba
        wyjątkowo nas połączył (byliśmy wtedy młodzi, okres licealno- podstawówkowy),
        więc chyba wiele jest rzeczy, które jednoczą rodzinę, nie jest to tylko jej
        liczebność.
    • iwucha Re: Rodziny wielodzietne 11.04.07, 12:35
      Ja tez uważam, że "w kupie raźniej". Mam nadzieję na 4 dzieci ale nie więcej.
      Wcale nie widzę wyłącznie samych dobrych stron wielodzietności. 12 dzieci nie
      otrzyma takiej samej ilości uczucia, uwagi, troski od rodziców a każde
      potrzebuje jej tak samo. Każde potrzebuje swojej własnej przestrzeni życiowej,
      kawałka podłogi, własnej autonomii a raczej jest to niewykonalne na 2 pokojach.
      Staje się częścią "zwartej kupy" a przecież musi tez zaistnieć jako autonomiczna
      jednostka by był zdrowy i szczęśliwy. Każde z dzieci ma swoje np. aspiracje,
      chce się uczyć angielskiego albo grać w drużynie piłkarskiej. Małe dziecko
      raczej nie zarobi na realizację takich marzeń a to nie są znów jakieś wymyślne
      marzenia. Nie podoba mi sie tez stwierdzenie, że "jedno dziecko chowa drugie".
      Owszem, fajnie jak sobie wszyscy pomagają ale dziecko nie jest od wychowywania
      swojego rodzeństwa - od tego są rodzice. I uważam, że obarczanie tych starszych
      dzieci nadmiarem opieki nad młodszymi jest niesprawiedliwe i można łatwo
      pomieszać role. Te wszystkie kwestie mogą rodzić w dzieciach frustracje, a od
      frustracji do agresji prosta droga.
      Poza tym, dla mnie nie byłoby "normalne", że przynoszą mi z kościoła 30 kostek
      masła. Przecież to jest upokarzające - takie bycie zdanym na łaskę czy niełaskę
      innych, życie z dnia na dzień i lęk, że jutro mogę nie mieć na chleb dla dzieci.
      I modlitwa ma wszystko załatwić. "Módl się tak, jakby wszystko zależało od Boga
      ale czyń tak, jakby wszystko zależało od Ciebie", prawda? No więc DZIALANIE.
      Skoro mam tyle dzieci to muszę umieć zadbać o ich byt!

      Uważam, że to nie jest odpowiedzialne. Uważam, że rodzenie tylu dzieci bo ma się
      potrzebę i ochotę i "jakoś to będzie", nieuwzględnianie tego wszystkiego, o czym
      pisałam powyżej - to egoizm! To my, rodzice mamy zaspokajać potrzeby dzieci a
      nie - one nasze potrzeby. Do tego powoływanie sie na wiarę i Boga - to też nie
      tak do końca na miejscu bo Kościół zaleca świadome i odpowiedzialne
      rodzicielstwo za sprawą metod NPR (to, czy ktoś stosuje czy nie co myśli o NPR
      - to inna kwestia na inny wątek).

      Kiedyś 12 dzieci w otoczeniu matki, babki i np. niezamężnej ciotki czy wdowy -
      wówczas można było tyle dzieci obdarować po równo miłością, uwagą - "starczyło"
      dla każdego. W dzisiejszych czasach jest to strasznie trudne bo żyje się
      inaczej, coraz rzadziej spotyka się rodziny wielopokoleniowe. Potrzeby dzieci
      też są inne, większe a dzieci nie pozbawimy przecież całego środowiskowego
      kontekstu, w którym żyją.

      Uważam, że w kupie raźniej, ale warto mierzyć siły an zamiary. Samo podejście
      ideowe to trochę mało. Może to dla niektórych straszne, co napisałam ale trzeba
      być realistą i widzieć coś więcej niż czubek własnego nosa. Patrzenie tylko na
      swoje własne spełnienie, własne widzenie szczęścia, własne idee, "dobre
      intencje" - jest egoizmem.
      • de_la_hoya Re: Rodziny wielodzietne 11.04.07, 15:59
        iwucha napisała:

        > Uważam, że w kupie raźniej, ale warto mierzyć siły an zamiary. Samo podejście
        > ideowe to trochę mało. Może to dla niektórych straszne, co napisałam ale trzeba
        > być realistą i widzieć coś więcej niż czubek własnego nosa. Patrzenie tylko na
        > swoje własne spełnienie, własne widzenie szczęścia, własne idee, "dobre
        > intencje" - jest egoizmem.


        Zgadzam się z Tobą w 100%!
        Mnie rodzina wielodzietna kojarzy się głównie z biedą i kilkoma osobami na 20m2
        może dlatego, ze takie patologie obserwowalam obok siebie. Ci rodzice nie
        martwili się, ze nie mają pracy, że nie ma co do garnka włożyć. Zawsze mowili:
        jakoś to będzie. Fakt, jakoś to będzie. Ale jak bedzie z dziecmi? Dzieci nie
        lubią odstawać od innych. Jedno dziecko ma fajne, modne spodnie, inne jakąś
        super zabawkę a co ma takie dziecko z biednej wielodzietnej rodziny? Tłok w
        mieszkaniu i pusty brzuch...
        Ja też planuję mieć więcej dzieci (jak na razie dorobiłam się jednego) ale chcę
        je mieć świadomie. Muszę mieć pewność, ze bedzie mnie na nie stać. I nie chodzi
        tu o to, ze bede mogła im kupować markowe ciuchy lub tony zabawek ale o to, ze
        jak bedzie np chore to bedzie mnie stać na lekarstwa i na prywane wizyty u
        specjalistów (wiadomo ile w polsce się na taką wizytę w państwowej placówce
        czeka)... Chcę im zapewnić eduację, wakacje, własny kąt.
        Nie sztuka się rozmnażać, sztuka to umieć zapewnić dziecku godne warunki do
        życia. Nie samą miłością (rodzinną) człowiek żyje...
        • de_la_hoya Re: Rodziny wielodzietne 11.04.07, 16:03
          Dlaczego teraz tak wiele osób najpierw stara się o mieszkanie, pracę itp a
          dopiero na dalszym miejscu jest posiadanie dziecka?
          Bo ludzie są teraz bardziej świadomi (może mają złe doświadcenia z dzieciństwa),
          wolą zapewnić byt na poziomie dla jednego lub dwójki dzieci niż mieć ich
          pięcioro i móc im dać tylko dobre słowo... i chleb z masłem.
        • kropkacom Re: Rodziny wielodzietne 11.04.07, 16:10
          > Mnie rodzina wielodzietna kojarzy się głównie z biedą i kilkoma osobami na 20m2

          No to źle Ci się kojarzy. Artykuł w Wysokich Obcasach był miedzy innymi po to
          żeby ludzie przestali patrzeć na takie rodziny przez pryzmat patologii. Wiem,
          piszesz na podstawie tego co widzisz ale nie można z tego robić z kolei
          uogólnień. W rodzinie męża nie było pustego brzucha i tłoku.
          • bonkreta Re: Rodziny wielodzietne 11.04.07, 16:42
            Artykuł może i był tak napisany, ale jasno wynika z niego, że wielodzietna
            rodzina, która ma normalny standard życia to jednak wyjątek, a nie reguła.
            Jedynie rodzina pierwsza, dyplomaty, ma gdzie mieszkać i co jeść wg powiedzmy
            średnich standardów, Bo życie na czyjejś łasce, dzięki darom z kościoła i od
            sąsiadów, kiedy rodzina nie ma tyle dochodu, żeby zapewnić nawet wyżywienie na
            podstawowym poziomie to dla mnie jest patologia jednak. Podobnie jak 12 osób na
            46 metrach. rzykro mi, ale tak to widzę.
            • helter-skelter chyba nie przeczytałaś tego artykułu... 18.04.07, 13:12
              > Jedynie rodzina pierwsza, dyplomaty, ma gdzie mieszkać i co jeść wg powiedzmy
              > średnich standardów,

              przecież jest właśnie odwrotnie tylko jedna rodzina żyje na niskim poziomie, a
              reszta sobie dobrze radzi - szczególnie ci od dyplomaty i prezesa bodajże KGHM
          • iwucha Re: Rodziny wielodzietne 11.04.07, 16:52
            > > Mnie rodzina wielodzietna kojarzy się głównie z biedą i kilkoma osobami n
            > a 20m2
            >
            > No to źle Ci się kojarzy. Artykuł w Wysokich Obcasach był miedzy innymi po to
            > żeby ludzie przestali patrzeć na takie rodziny przez pryzmat patologii. Wiem,
            > piszesz na podstawie tego co widzisz ale nie można z tego robić z kolei
            > uogólnień. W rodzinie męża nie było pustego brzucha i tłoku.

            Fakt, wszystko sie zgadza. Pisałam swojego posta w kontekście "Wysokich
            Obcasów". Uderzyło mnie, że bohaterowie reportażu (jedna rodzina czy dwie),
            ludzie posiadający wyższe wykształcenie, kompetencje zawodowe - a jednak
            ideowcy, których sposób myślenia o prokreacji niewiele różnił się od tego, jaki
            funkcjonuje w rodzinach patologicznych. Taki bardzo luźny - powiedziałabym nawet.

            Pewnie, że nie można robić uogólnień i nie daj Boże postrzegać rodzin
            wielodzietnych wyłącznie przez pryzmat biedy i patologii. uważam tylko, że
            nadmierny luz i wąskie, bezrefleksyjne patrzenie na rodzicielstwo, bo np. jedna
            z bohaterek "miała ochotę na maluszka bo ostatni już wyrósł" nie jest żadną
            odpowiedzialnością. I wiadomo że co innego wychować 5-6 dzieci z pomocą
            kochających babć a co innego 12 dzieci będąc zdaną na siebie i męża, i
            ewentualnie 30 kostek masła z kościoła.
            • pamana Re: Rodziny wielodzietne 11.04.07, 21:01
              Da mnie to patologia szczegolnie ze nie wierze iz kazde byloby planowane ,ok 3-4
              ale 12?
              matka po wylewie i rodzi kolejnych 7 ? a gdyby umarla to co z tymi maluchami?
              zostawialby z ojcem bo Bog tak chcial ?

              wyrzeczenia nie tylko rodzicow -ciekawe z jakich rodzin pochodza.ale przede
              wszytskim dzieci i nic wiecej.
              gniezdzic sie na 50 metrach i liczyc na pomoc obcych upokorzenie .

              czy moga dac siebie kazdemu z tych dzieci ? absolutie nie ,starsze opiekuje i
              wychowuje najmlodsze i sie kreci ,nie wspominajac o sprawach finansowych.
              p.

              • giulianov Re: Rodziny wielodzietne 12.04.07, 20:54
                po prostu idiotki ktore w XXI wieku zyja jak w sredniowieczu-nie potrafia
                panowac nad swoja plodnoscia choc jest to jeden z najwiekszych skokow
                cywilizacyjnych! za jedyne 35 zl miesiecznie mozna zaplanowac rodzine a nie
                rodzic 5 czy 12 dzieci udajac ze taki byl plan a w rzeczywistosci bedac idiotka
                ktora nie umie stosowac antykoncepcji
                • moniowiec Re: Rodziny wielodzietne 13.04.07, 09:53
                  znam rodzinę (bardzo mili, spokojni i porządni ludzie) którzy mają 10 dzieci. są bardzo religijni. dzieci są zadbane, jak urodziło im się bodaj 5 czy 6 dziecko lekarz w szpitalu niesmiało spytał czy nie podwiązać jajowodów kobiecie (myślał że mąż tylko jej, biednej płodzi dzieci a ona biedactwo musi rodzic bo nie wyskrobie). ona bardzo się zbulwersowała i kategorycznie odmówiła - bo chciała miec duzo dzieci. nadmienię że jako jedna z nielicznych rodzin w tej wiosce wszystkie dzieci mają komplet książek i wszystkie połaty (np. ubezpieczenie, komitet rodzicielski) oplacone juz w I półroczu szkoły. matki jedynaków, które lataja tylko po zapomogi, nie płaca nic i książek nie kupują, twierdząc że szkoła powinna zapewnić, bo mamy bezpłatne nauczanie. wiec wszystko zależy od podejścia. dla tej kobiety wazniejsza była religia niz ilość dzieci - którymi mimo trudności świetnie się opiekowała.
      • sesolello Re: Rodziny wielodzietne 13.04.07, 20:45
        Bardzo się z tobą zgadzam. Chciałabym, by moje dzieci wychowywały się w rodzinie
        wielopokoleniowej. I chciałabym mieć ich dwójkę- czwórkę. Ale nie zacznę rodzić
        dzieci tylko dlatego, że "bo ja chcę". Wiadomo, że najlepszy bywa złoty środek.
        A dyskusja w przypadku tych rodzin robi się biało-czarna: albo jestem egoistką,
        która urodzi odkurzacz (widziałyście ten okropny spot?), albo infantylnym
        idealistą, mówiącym "nic nie liczy się bardziej, niż dzieci". Dziecko to jest
        odpowiedzialność. Nie chodzi tu o to, by miało "wszystko"- w przypadku 13 dzieci
        w rodzinie niektórzy lekceważą nawet to, że brak im na chleb.
    • bea116 Re: Rodziny wielodzietne 11.04.07, 22:22
      To prawda, że w świadomości wielu Polaków rodzina wielodzietna = patologia i chyba wywiodło się to z czasów komunizmu kiedy 3 pokoje na 48 m były nieziemskim szczęściem, kupienie dziecku kurtki graniczyło z cudem a chińskie piórniki i pachnące gumki do szkoły były luksusem. Nie za bardzo były wtedy możliwości na planowe posiadanie większej rodziny, przynajmniej w miastach, a ci co ją mieli(nieplanowo) przeważnie zamieniali kolejne "słodyczowe" kartki żywnościowe na alkohol. Mamy po trzydziestce jeszcze powinny pamiętać te czasy.
      Myślę, że teraz jest nieporównywalnie lepiej, natomiast zmieniły się nam standarty i wymagania.Jeśli nie założymy, że dziecko musi chodzić do prywatnej szkoły czy przedszkola,uczęszczać na kilka różnych zajęć dodatkowych wypełniających na full tydzień(żeby przeważnie zaspokoić aspiracje rodziców), mieć każdej zabawki z reklamy itd. to może okaże się że stać nas na więcej niż jedno dziecko... Wiem, że każdy rodzic powie, że dziecku chciałby uchylić nieba i jest to najzupełniej normalne. Ale wiem też,że moje dzieci będąc maluchami chętniej czasem bawiły się garnkami w kuchni niż zabawkami Fisher Price, którymi nudziły się po pół dnia nie bacząc, ile kosztowały kasy a kiedy pozapisywałam najstarsze na wszystkie możliwe zajęcia w przedszkolu pałając chęcią wyedukowania go, spotkałam się z kategorycznym protestem zainteresowanego..
      Mam trójkę i naprawdę można żyć normalniesmile Myślę, że posiadanie większej ilości dzieci wcale nie musi prowadzić do finansowej ruiny, fakt natomiast, że wymagają więcej zainteresowania, czasu i wysiłku. Nie oznacza to, że siedzę w domu i jestem mamą kwoką - mam swoją pracę, którą lubię, rozwijam się zawodowo i nie wyobrażam sobie inaczej.
      Nie potępiam nikogo kto decyduje się np. tylko na jedno sądząc, że nie da rady, ale chcę powiedzieć, że trzeba uwierzyć w siebie i swoje pragnienia (jeśli oczwiście takie są) i mieć więcej odwagismileTo naprawdę nie jest niewykonalne! A jak widzę moją trójkę gotową skoczyć za sobę w ogień to tylko modlę się, żeby im tak zostało do staroścismile
      • echtom Re: Rodziny wielodzietne 12.04.07, 09:12
        Też mam trójkę - czasem przez chwilę pozazdroszczą jedynakom, którzy mogą
        mieć "wszystko", ale generalnie widzą więcej plusów posiadania kilkorga
        rodzeństwa. Gdyby jeszcze nie musiały się tłumaczyć kolegom na gadu-gadu, że
        muszą się żegnać, bo teraz siostra ma swoją godzinę na komputerze, to byłaby
        zupełna sielankasmile. Same dziewczyny, mała różnica wieku, więc funkcjonują w
        częściowo wspólnych kręgach towarzyskich, wymieniają się ciuchami itp. Co do
        finansów - jedzenie trzeba pomnożyć x3, ale komputera, sprzętu audio/video już
        nie, na ciuchach też można zaoszczędzić. Samochód wiozący na wycieczkę 3 czy 5
        osób zużywa tyle samo paliwa. Posyłając dzieci na zajęcia dodatkowe często
        korzystam z rabatów dla rodzeństwa, w szkołach mają podręczniki ustalone na
        kilka lat, więc też jedna dostaje po drugiej. Dwucyfrowej liczby dzieci sobie
        nie wyobrażam, ale 3-4 jest do ogarnięcia, choć na pewno wymaga większego
        wysiłku. Poprzestawanie na jednym tylko po to, by zapewnić mu luksusowe
        warunki, to jednak emocjonalne okaleczenie.
        • kasiamasia Re: Rodziny wielodzietne 13.04.07, 03:44
          Jestes tak dumna jak to mozesz sobie "zaoszczedzic" na niektorych wydatkach.
          Ale jestes pewna co czuje twoja najmlodsza CORKA, na ktorej najwiecej oszczedzasz?

          Ja takze wychowywalam sie z 2 rodzenstwa: starszy brat 32 miesiace, starsza
          siostra 15 miesiecy: wychowywalam sie w okresie kryzysu zaopatrzeniowego
          ale nawet wtedy sie zdazaly rozne historie z roznym zakonczeniem.
          Moj brat byl najstraszy wiec wiec dla niego wszystko bylo "nowe"
          potem byla siostra i dla niej tez bylo "nowe", bo przeciez dziewczyna nie moze
          nosic wielu ciuchow po bracie, ksiazki po moim bracie tez nie wygladaly
          najlepiej.......
          Wyjazdy na wakacje lub wycieczkowe ze szkoly: rodzicow nie bylo stac aby wyslac
          nas wszystkich troje, wiec pojedzie to starsze, a ty w nastepnym roku....
          Lekcje jezykow obcych, instrumentu... trzeba zaczac od starszych....

          I wbrew obiectnicom rodzicow okazywalo sie ze co roku mialam uzywane ksiazki,
          ciuchy po siostrze (czesto przykrotkie, gdyz dorownalam siostrze wzrostem w
          wieku 6 lat), buty mialam nowe, bo moja stopa przerosla siostry jak mialam 5 lat.
          Lekcje jezykow i instrumentow okazaly sie nieutrafione w przypadku rodzenstwa
          (nie bylo widac wielu efektow) to po co pakowac i marnowac pieniadze w to
          trzecie z rodzenstwa............
          Wyjazdy .... w dalszym ciagu czekaja na realizacje, bo sie okazywalo ze nie bylo
          pieniedzy lub juz nie bylo okazji na dany wyjazd (kiedy przychodzila moja
          kolej), albo inny powod i starsze rodzenstwo ma wazniejsze potrzeby a twoja
          kolej kiedys przyjdzie......
          Wyprowadzilam sie z domu w wieku lat 19, nigdy nie patrzylam wstecz, nigdy nie
          marudzilam, ze dziala mi sie krzywda. Nauczylam sie niezaleznosci i
          odpowiedzialnosci. Wiekszosc rzeczy, ktore osiagnelam zawdzieczam sobie i mojej
          pracy. Nauczylamk sie takze bycia odpowiedzialnym za moje decyzje zyciowe
          takze w sprawie posiadania dzieci: chesz je miec, miej dla nich milosc, czas
          cierpliwosc i pieniadze na ich utrzymanie.......
          Nie masz ktoregos z wymienionych, nie zabiraj sie za produkcje dzieci
          bo bedziesz im robic krzywde.....szczegolnie miolosc, cierpliwosc i czas!!!!!
          • echtom Re: Rodziny wielodzietne 13.04.07, 13:42
            Zgadzam się, że przy większej liczbie dzieci rodzice mają tendencję do
            oszczędzania na młodszych. Na szczęście moje mi to komunikują i wtedy po prostu
            wyrównuję te braki, np. kupując nowe książki, choćbym nie uważała tego za
            konieczne. Wyjazdy wycieczkowe ze szkoły to priorytet - w tym roku właśnie
            najmłodsza jedzie na najdroższą kilkudniową wycieczkę na zakończenie szkoły
            podstawowej.
            A nierówne traktowanie dzieci niekoniecznie wynika z braku pieniędzy - po
            prostu najstarsze siłą rzeczy ma większe możliwości niż młodsze. Pierwsze
            zaczyna chodzić na imprezy, koncerty, pierwsze samodzielnie wyjeżdżać z
            rówieśnikami - a młodsze widzą to i zazdroszczą, choć same jeszcze nie są na
            tym etapie. W tym roku najbardziej atrakcyjne wakacje będzie miała najstarsza
            córka - nie dlatego, że przeznaczyłam na nią najwięcej pieniędzy, tylko
            dlatego, że sama je z chłopakiem zaplanowała. Młodsze nie są na etapie
            samodzielnego podróżowania z chłopakiem, a przecież absurdem byłoby powiedzieć
            licealistce, że nie pojedzie, bo jej siostry są na to za młode. Efekt taki, że
            będę im musiała coś zorganizować, by nie czuły się pokrzywdzone, bo w mojej
            obecnej sytuacji wspólne wyjazdy rodzinne są bardzo utrudnione.
            Wiesz, ja jestem jedynaczką, więc teoretycznie miałam "wszystko" + 100 %
            miłości i uwagi rodziców. Nie żyłam w luksusie, bo moi rodzice, choć
            wykształceni i pracowici, byli mało zaradni finansowo, a zresztą 30 lat temu
            dostępność rynkowych dóbr była znacznie mniejsza niż dzisiaj. A co do tej
            cudownej, niepodzielnej miłości - okazała się największym koszmarem mojego
            życia. Wieczne trzymanie pod kloszem i torpedowanie wszelkich prób
            samodzielności, subtelne przywiązywanie do siebie szantażem emocjonalnym. Moim
            największym marzeniem było wyrwanie się z domowego więzienia i udało mi się to
            w wieku 29 lat. Przeżyłam 9 najszczęśliwszych lat swego życia, po czym
            wróciłam, "bo my jestesmy już starzy, chorzy, nie dajemy rady, a mamy tylko
            ciebie na świecie". Właśnie dobiega 5. rok piekła na ziemi, w jakie
            sama "dobrowolnie" się wpakowałam. Ojciec zmarł rok temu, mama jeszcze żyje.
            Niby ją kocham i troszczę się o nią, by żyła jak najdłużej, a jednocześnie
            wiem, że dopiero po jej śmierci będę NAPRAWDĘ WOLNYM CZŁOWIEKIEM i nie powiem,
            by łatwo mi się żyło z taką świadomością.
            Cóż, większość z nas wlecze za sobą jakąś traumę z dzieciństwa i próbuje ją
            naprawiać na swoich dzieciach. Moja wizja szczęścia to rodzeństwo, które bawi
            się razem w dzieciństwie, wspiera w dorosłych problemach, a potem dzieli opieką
            nad starymi rodzicami. Wiem, że w życiu nie zawsze to się sprawdza, ale przy
            liczbie dzieci 2+ jest przynajmniej teoretycznie możliwe, natomiast jedynak
            takiej szansy nie dostaje nigdy.
      • bonkreta Re: Rodziny wielodzietne 12.04.07, 17:58
        No właśnie, bea. Możesz żyć normalnie. Masz trójkę. A nie dziesiątkę czy
        dwunastkę. Dla mnie to naprawdę ogromna różnica. To nie ejdno dziecko więcej,
        tylko 4 razy więcej dzieci. Ja sobie osobiście tego nie wyobrażam. Moi sąsiedzi
        z dzieciństwa mieli szóstkę dzieci, znam jeszcze dwie inne rodziny z szóstką.
        Akurat wszystkie świadomie na to się zdecydowały, dwie z nich w dodatku były na
        yle zamożne, że powodziło im się lepiej niż większości znanych mi ludzi (w
        sensie materialnym). Pewnie jeszcze jedno czy nawet dwoje dzieci też by tego
        nie zmieniło.
        Ale ja osobiście nie wyobrażam sobie wychowywania 12 dzieci, abstrahując już
        nawet od finansów (chociaż nie znam też nikogo, nawet z daleka, kogo byłoby
        stać na to finansowo). Jak znaleźć czas dla każdego, jak wśród masy pracy
        czysto "obsługowej" wykroić jeszcze dla każdego zainteresowanie jego
        indywidualnymi sprawami, jak znaleźć czas i siły na cokolwiek poza zapewnieniem
        codziennego funkcjonowania w sensie technicznym?
    • bea116 Re: Rodziny wielodzietne 11.04.07, 22:37
      Chciałam jeszcze dodać, że mam wsród znajomych takich co mają troje (fakt, że może niezbyt licznych) a niekiedy marzą o czwartym (jedna rodzina), tak więc zaczyna się chyba taki model jakoś bardziej upowszechniać... I broń Boże nie żadne patologiesmile)i nie Rodzina Radia Maryjasmile)
    • amila6 Re: Rodziny wielodzietne 12.04.07, 09:28
      jestem mamą 3 dzieci , 2 chłopców 4 i 2 lata i dziewczynki 3 miesiące. gdy
      okazało się, że jestem w ciązy z 3 dzieckiem ( a brałam hormony) to był szok i
      myśli jak ja sobie poradzę. ale okazuje się że jest mi łatwiej z 3 niz z 2, bo
      chłopaki bawią się razem , nie ma uczucia zazdrości a było jak się urodził 2
      synek, siostra to taka maskotka.
      finanse: ubranka narazie po chłopcach i darowane przez rodzinę, my nie
      zarabiamy żle, mamy mieszkanie 70 m, chociaż rzeczywiście niewiele mozna
      zaoszczędzić. dzieci nie muszą mieć wszystkiego, uczą się dzielić choć nie
      zawsze im to wychodzi, zabawki dostają głownie na ich święta, ale zdarza się
      też kupno spontaniczne. pewnie
      wszysko jest w porzadku jak dzieci nie chorują , bo jak zachoruje 1 to i
      wszystkie. można sobie poeradzić to kwestia organizacji dnia , my z mężem się
      wymieniamy , wiadomo mała jest na cycu, ale jak muszę wyjść na spacer bo wymaga
      tego np, moja psychica to mąż zostaje bez gadania, zresztą on bardzo angażuje
      się w dom i dzieci, czasami pomaga mi moja mama , ale rzadko bo mieszka w innej
      miejscowości , nie wyobrażam sobie mieć 1 dziecko, jeśli 2 ludzi ma prace to
      dla mnie jest to czyste wygodnictwo.
      jak idziemy ulicą to wszyscy patrzą z politowaniem i to też jest przykre.
      różowo nie jest czas i uwaga dzielona na 3 , ale 1 dziecko to jak szklanka
      stłucze się , zarysuje i co?
      Ania mama
      • zofijkamyjka Re: Rodziny wielodzietne 12.04.07, 11:32
        amila6 napisała:

        , nie wyobrażam sobie mieć 1 dziecko, jeśli 2 ludzi ma prace to
        > dla mnie jest to czyste wygodnictwo.

        A kto powiedział że nie może byc wygodnie? i że trzeba sie zaharowywać?
        Niektórzy nie maja w ogóle dzieci i jest im z tym dobrze.
        Ja mam jedno dziecię /4 lata/i już drugiego nie chcę.
        Żyje nam się normalnie bez biedy ale też bez luksusów. Stać nas na jako –takie
        wakacje /żadnych luksusów/ i na opłacenie porządnego przedszkola dla dziecka,
        mamy 3 pokojowe mieszkanie, oboje z mężem pracujemy.
        Ja i mąż nareszcie mamy więcej czasu dla siebie bo mała już wiele potrafi a
        przede wszystkim zająć się sama sobą. Nie wyobrażam sobie teraz drugiego
        malucha, nieprzespanych nocy, opłacenia i przedszkola dla starszej i opiekunki
        dla młodszego, szarpania się z dobrą organizacją dnia i siedzenia w lato w
        domu /bo na wakacje by nas stać nie było napewno/
        I… jak patrzę na koleżankę, która ma trójkę /w małym odstępie czasu/,
        podkrążone oczy z przemęczenia i ciągle goni w poszukiwaniu straconego czasu i
        tylko myśli komu by podrzucić starsze bo cos musi załatwić, dzieciaki
        niedospane, niedopieszczone /bo matka sfrustrowana/ i ciągle chore /bo łapią
        wszystko jedno od drugiego/ a mąż w robocie od rana do nocy /także często w
        weekendy/ bo ktoś musi na te piątkę zarabiać to jakoś nie zazdroszczę ani jej
        ani jej rodzinie.

        • kliklik Zofijkamyjka wyjęłaś mi to z ust :-) 13.04.07, 08:35

      • triss_merigold6 Re: Rodziny wielodzietne 12.04.07, 11:46
        A to jakiś przymus męczeństwa istnieje? Wygodnictwo nikomu nie szkodzi.
        • kropkacom Re: Rodziny wielodzietne 12.04.07, 12:58
          Wychodzi na to że trójka dzieci to już wielodzietność. My z mężem nigdy nie
          chcieliśmy jedynego maluszka. Znamy kilku jedynaków i albo są to ludzie
          skoncentrowani na sobie albo mający żal do rodziców za brak rodzeństwa(pisze to
          tylko na podstawie obserwacji swojego otoczenia). Dlatego u nas na razie dwójka
          ale nie wykluczam że "pojawi" sie jeszcze jedno. Jak bliźniaki były mniejsze
          pewnie bym sie nie zdecydowała ale tak za dwa lata.....A wygodnicka jestem i to
          bardzo.
          • bea116 Re: Rodziny wielodzietne 12.04.07, 13:14
            bo troje to juz wedle norm polskich wielodzietnoscsmile dowiedzialam sie tego
            calkiem przypadkiem w przychodni jak szczepilam najmniejsze - przysluguje
            darmowy Hib dla trzeciego dziecka, tez sie zdziwilam a cala rodzina miala ze
            mnie ubaw, ze taka matka - polkawink
            • kropkacom Re: Rodziny wielodzietne 12.04.07, 13:18
              To tak jak przy drugim porodzie kobieta traktowana jest jako wieloródka smile)
            • echtom Re: Rodziny wielodzietne 12.04.07, 14:31
              Na trzecie dziecko przysługuje też dodatkowy zasiłek rodzinny z racji
              wielodzietności.
              • bea116 Re: Rodziny wielodzietne 12.04.07, 14:59
                I podobnież dzieci mają pierwszeństwo przy przyjęciu do państwowego
                przedszkola, przynajmniej w teorii. Ciekawe jak to w praktyce? Bo np. niby jest
                ten bezpłatny Hib, ale tylko jako pojedyncza (monowalentna) szczepionka a jak
                chciałam tą poliwalentną z acellularnym krztuścem, polio i Hib, to i tak w
                praktyce musiałam zapłacić normalnie.
        • vibe-b Re: Rodziny wielodzietne 12.04.07, 14:18
          triss_merigold6 napisała:

          > A to jakiś przymus męczeństwa istnieje? Wygodnictwo nikomu nie szkodzi.



          Niektorym sie po prostu zdaje ze zycie nabiera sensu dopiero, gdy stoi sie
          stale na granicy swoich mozliwosci, finansowych i innych.
          • mallard Re: Rodziny wielodzietne 12.04.07, 15:33
            vibe-b napisała:

            > Niektorym sie po prostu zdaje ze zycie nabiera sensu dopiero, gdy stoi sie
            > stale na granicy swoich mozliwosci, finansowych i innych.

            Natomiast innym się zdaje, że żaden wysiłek nie powinien miec miejsca, bo życie
            to jedna wielka zabawa...
            • vibe-b Re: Rodziny wielodzietne 12.04.07, 15:51
              mallard napisał:

              > vibe-b napisała:
              >
              > > Niektorym sie po prostu zdaje ze zycie nabiera sensu dopiero, gdy stoi si
              > e
              > > stale na granicy swoich mozliwosci, finansowych i innych.
              >
              > Natomiast innym się zdaje, że żaden wysiłek nie powinien miec miejsca, bo
              życie
              >
              > to jedna wielka zabawa...




              Jak myslisz, kto bedzie zyl dluzej, zdrowiej i przyjemniej? tongue_out
              • mallard Re: Rodziny wielodzietne 12.04.07, 16:42
                vibe-b napisała:

                > Jak myslisz, kto bedzie zyl dluzej, zdrowiej i przyjemniej? tongue_out

                Myślę, że każda skrajność jest niezdrowa, a tzw. prawda jak zwykle leży
                pośrodku. Bliżej którego brzegu? Nie podejmuję się odpowiadać... wink

                Pozdro!
          • bea116 Re: Rodziny wielodzietne 12.04.07, 16:31
            Ależ nie musi się to wcale równać stawaniu na krawędzi, zresztą zależy co kto
            za krawędź uważa... Znam rodzinę gdzie długo zastanawiali się nad drugim
            dzieckiem, bo będzie potrzebna opiekunka, pampersy drogo kosztują itd, ale
            uwaga, obraz biedy był następujący: co zima wyjazdy na narty do alpejskich
            kurortów, co lato ciepłe zamorskie klimaty, plazma na ścianie, dobry samochód
            itd. Wreszcie się zdecydowali, wbrew swoim obawom nie zbankrutowali i żyją
            sobie szczęśliwie.Ktoś może powiedzieć, że sytuacja groteskowa, ale nie dla
            nich.To tak jak z minimum socjalnym, zależy kto czego oczekuje i jak to
            wypośrodkuje. I chyba wcale nie znaczy, że jak w rodzinie jest więcej dzieci to
            na mur muszą chodzić bose, głodne i mieć sfrustrowanych przemęczonych rodziców,
            bo inaczej się nie da. Oczywiście nie można wszystkiego puścić na żywioł na
            zasadzie jakoś to będzie, ale myślę, że ludzie (ci co by oczywiście chcieli
            mieć więcej dzieci) po prostu za bardzo się boją i za bardzo krytycznie
            oceniają swoje możliwości. Ja też się bałam, ale okazało się, że wilk nie taki
            straszny i jakoś specjalnie nie zbiednieliśmy z tego powodu, że urodziło się
            trzecie.Tylko na tyle samochodu zrobiło się trochę ciasno jak trzeba wpiąć trzy
            fotelikiwink Moje dziecko od września nie pójdzie do pobliskiej prywatnej szkoły,
            gdzie wpisowe kosztuje 2000 a co miesiąc trzeba zapłacić ponad 1000 czesnego
            (jest to szkoła która cieszy się bardzo dużym powodzeniem w okolicy i było
            kilka osób na miejsce, tak więc widać że dla wielu rodziców nie jest to jakieś
            wydumane Bóg wie co, tylko pewien standart)ale nie sądzę, że z powodu szkoły
            rejonowej będzie jakieś głupsze czy nie zda w przyszłości do liceum. Może
            wydatki trzeba planować bardziej rozsądnienie np. nie kupię sobie kolejnej pary
            butów dla poprawienia nastroju, mąż kolekcji filmów z Bondem a rowery dla
            dzieci nie będą Scotta, ale wierzcie mi wcale nie jest to dla nas (mnie i męża)
            żaden dramat i nie czujemy się męczennikamismile
            Natomiast tak sobie myślę, że jesli uda im się ze sobą utrzymać dobry kontakt
            to będą potem w dorosłym życiu dla siebie wsparciem i nie będą się czuli
            osamotnieni. Bo przecież my jako rodzice nie jesteśmy wieczni, a w dzisiejszym
            świecie (brak czasu, wieczne zabieganie, mnogość spraw) bliskie więzy
            emocjonalne z dalszymi krewniakami nie są znowu takie częste.
            • vibe-b Re: Rodziny wielodzietne 12.04.07, 17:00
              bea116 napisała:

              > Ależ nie musi się to wcale równać stawaniu na krawędzi, zresztą zależy co kto
              > za krawędź uważa...

              Tych "krawedzi" jest wiele. Pierwsza to oczywiscie finanse, ale nie tylko.
              Otworzmy szerzej oczy! Kazda ciaza to wielkie obciazenie dla kobiety, nawet
              jesli ona sama znosi ciaze rewelacyjnie. Organizm kobiety potrzebuje az 7
              (siedem!) lat by sie zregenerowac. Czy wiesz, ze po szesciu ciazach i porodach
              kazda nastepna jest juz zagrozeniem zycia i zdrowia kobiety? Albo czas
              poswiecony dzieciom. Jaka jest jego jakosc, jesli w domu jest 7-8-9-10 dzieci?
              Ile czasu poswieci dziennie kazdemu z dzieci matka, nawet jesli jest w domu
              caly dzien? Czy ona zdazy ich czegolkowiek nauczyc? Nie mam na mysli matematyki
              czy literek, ale czy znajdzie sily i czas na wpojenie im jakichkowliek zasad
              chociazby?
              A jaka jest jakosc opieki nad tymi dziecmi, w sensie chociazby bezpieczenstwa?
              Czy nie jest przypadkiem tak, ze maluchy bawia sie dlugie godziny na podworku
              bez zadnego dozoru? Czy nie musza przypadkiem same chodzic do i ze szkoly,
              nawet jesli maja 7 lat i musza przejsc kilka ruchliwych ulic?
              Wiesz co, moznaby tak godzinami rozprawiac o tych "krawedziach" ktore dla mnie
              na przyklad sa nie do przyjecia.
              • mama303 Re: Rodziny wielodzietne 12.04.07, 19:18
                vibe-b napisała:

                >> Ile czasu poswieci dziennie kazdemu z dzieci matka, nawet jesli jest w domu
                > caly dzien? Czy ona zdazy ich czegolkowiek nauczyc? Nie mam na mysli
                matematyki
                >
                > czy literek, ale czy znajdzie sily i czas na wpojenie im jakichkowliek zasad
                > chociazby?
                > A jaka jest jakosc opieki nad tymi dziecmi

                Uważam że juz przy trójce jakość opieki i kontaktu z dziećmi jest znacznie
                ograniczona.
              • bea116 Re: Rodziny wielodzietne 12.04.07, 23:09
                Co do obciązeń - jesli każda kobieta chciałaby odczekać owe lat siedemwink to
                mielibyśmy albo pokolenia samych jedynaków albo co najwyżej po dwoje dzieci w
                odstępie pokolenia - absurd. Jakoś nie widzę wokół schorowanych kobiet tylko z
                tego powodu, że nie poczekałysmile Nawet po cięciu cesarskim, które jakby nie było
                jest jednym z rodzajów operacji brzusznych, wystarczy odstęp 2 lat - oficjalne
                stanowisko ginekologów. Oczywiście urodzenie szesciorga i więcej dzieci na
                pewno bardziej obciąża kobietę niż dwojga, ale jest to sytuacja raczej rzadka.
                Bardzo dużo zależy też od zdrowia kobiety. Sa takie co maja kłopoty z jednym
                dzieckiem a sa takie co rodzą pięcioro i dożywają 90-tki.
                Co do uczenia zasad - nie wpoisz żadnych nawet jednemu dziecku jeśli nie
                będziesz dawać przykładu, nawet w rzeczach drobnych. Dzieci uczą się przede
                wszystkim przez naśladownictwo i nie pomogą morały jak nie pójdzie za tym
                praktyka. Tak samo, jeśli chodzi o bezpieczeństwo - weszystko zależy od pewnych
                zasad panujących w domu. Znam takich co pałętaja sie po ulicach chociaż nie
                mają rodzeństwa a znam tez takich co czekaja grzecznie na świetlicy az rodzic
                przyjedzie.
                • vibe-b Re: Rodziny wielodzietne 13.04.07, 14:18
                  bea116 napisała:

                  > Co do obciązeń - jesli każda kobieta chciałaby odczekać owe lat siedemwink to
                  > mielibyśmy albo pokolenia samych jedynaków albo co najwyżej po dwoje dzieci w
                  > odstępie pokolenia - absurd. Jakoś nie widzę wokół schorowanych kobiet tylko
                  z
                  > tego powodu, że nie poczekałysmile Nawet po cięciu cesarskim, które jakby nie
                  było
                  >
                  > jest jednym z rodzajów operacji brzusznych, wystarczy odstęp 2 lat -
                  oficjalne
                  > stanowisko ginekologów. Oczywiście urodzenie szesciorga i więcej dzieci na
                  > pewno bardziej obciąża kobietę niż dwojga, ale jest to sytuacja raczej
                  rzadka.
                  > Bardzo dużo zależy też od zdrowia kobiety. Sa takie co maja kłopoty z jednym
                  > dzieckiem a sa takie co rodzą pięcioro i dożywają 90-tki.
                  > Co do uczenia zasad - nie wpoisz żadnych nawet jednemu dziecku jeśli nie
                  > będziesz dawać przykładu, nawet w rzeczach drobnych. Dzieci uczą się przede
                  > wszystkim przez naśladownictwo i nie pomogą morały jak nie pójdzie za tym
                  > praktyka. Tak samo, jeśli chodzi o bezpieczeństwo - weszystko zależy od
                  pewnych
                  >
                  > zasad panujących w domu. Znam takich co pałętaja sie po ulicach chociaż nie
                  > mają rodzeństwa a znam tez takich co czekaja grzecznie na świetlicy az rodzic
                  > przyjedzie.



                  Zupelnie nie kumasz o co mi chodzi. Ani kwestii zdrowia nie zaczailas, ani
                  reszty.
                  • bea116 Re: Rodziny wielodzietne 13.04.07, 18:51
                    zaczaiłam, tylko trochę zahaczasz o obsurdy...
      • e_r_i_n Re: Rodziny wielodzietne 12.04.07, 19:52
        amila6 napisała:

        > nie wyobrażam sobie mieć 1 dziecko, jeśli 2 ludzi ma prace to
        > dla mnie jest to czyste wygodnictwo.

        Nie wyobrazam sobie miec trojki dzieci. Jak ktos ma troje i nie ma do dyspozycji
        50 tys miesiecznie, to jest skrajnie nieodpowiedzialny.
        • kropkacom Re: Rodziny wielodzietne 12.04.07, 20:00
          > Nie wyobrazam sobie miec trojki dzieci. Jak ktos ma troje i nie ma do dyspozycj
          > i 50 tys miesiecznie, to jest skrajnie nieodpowiedzialny.

          Oczywiście jak są dwie najniższe pensje to nie starczy nawet na jedno dziecko.
          Ale 50 tyś zł to chyba odrobinkę przesadziłeś. Aż tyle nie trzeba smile No chyba że
          chcesz dzieci u Ungaro ubierać. A może masz na myśli 50 tyś. koron czeskich?
          Jeśli tak to się mogę zgodzić.
        • bea116 Re: Rodziny wielodzietne 12.04.07, 22:33
          he,he, 50 tysięcy? to ile na jedno? chybabyśmy wymarli w ciagu dwóch pokoleń,
          bo większość by po prostu nie założyła rodzinywink
          • e_r_i_n Re: Rodziny wielodzietne 12.04.07, 23:50
            To była ironia. Stwierdzenie tak samo 'z sensem' jak zacytowane.
    • gopio1 Re: Rodziny wielodzietne 12.04.07, 13:05
      Jeśli ktoś chce mieć dużo dzieci i wie, że temu podoła - moje uznanie.
      Ale nie podoba mi się postawa roszczeniowa niektórych rodziców z artykułu:
      "Becikowe tysiąc złotych? Topi się jak lód. Na Ukrainie to równowartość 8 tys. zł. W Niemczech matka
      dostaje 21 tys. euro. A my? (...) W 2004 roku z 20 innymi rodzinami założyliśmy Stowarzyszenie Rodzin
      Wielodzietnych 'Nasz Dom'. Działa na zasadzie zorganizowanego żebractwa. Załatwiamy żywność,
      odzież, książki do szkoły. Na 40 firm pomaga jedna."

      Wielodzietność - tak, ale świadoma i odpowiedzialna. Nie można rodzić dzieci i oczekiwać, że ktoś je
      utrzyma. Poza tym - nie wyobrażam sobie życia z 10 dzieci na 42 metrach.
      Nie wiem, jak Ci ludzie funkcjonują.

      I jeszcze to:
      "Jej już nie wychowuję. Wychowuje ją rodzeństwo. Ja tylko pilnuję, żeby jej nie wydawali zbyt wielu
      sprzecznych poleceń."
      Dla mnie to żaden powód do dumy. Co to za matka?
      • karmela77 Re: Rodziny wielodzietne 12.04.07, 15:55
        Zgadzam się. Nie ma przymusu - ktoś chce mieć jedno albo w ogóle - OK, więcej -
        też OK. Aletrzeba zachować umiar - z racji swojego zawodu (sąd) widzę rodziny
        wielodzietne, które nie mają na buty dla dzieci, dzieci trafiają do szpitala z
        powodu np. anemii lub odwodnienia, a następne w drodze. Trzeba więc zachować
        świadomość,a nie "rodzę a potem jakoś to będzie.A poza tym zauważyliście, że
        żadne z dzieci na zdjęciach się nie uśmiecha? - dziwne
        • sykreczka Re: Rodziny wielodzietne 14.04.07, 13:00
          Przynajmniej niektóre z tych dzieci wyglądają na szczęśliwe. Nie można wydawać
          sądów na podstawie pojedynczych zdjęć! Czy gdyby powiedzieli angielskie "cheese"
          to by od razu znaczyło, że są szczęśliwi? Może po prostu fotograf był "sztywny"
          i to się udzieliło fotografowanym?
    • osa102 nie wierze w to malowane szczęscie 12.04.07, 16:11
      mąż pochodzi z wielodzietnej rodziny>wszyscy są dla siebie oschli i unikają sie
      jak ognia. NAMAWIAM CZASEM MĘŻA ZAJEDZMY DO BRATA( PRZEJEŻDZAMY POD OKNAMI) a
      on pyta :po co?
      • meg303 Moc stereotypow 12.04.07, 16:54
        Nie każda rodzina wielodzietna to oaza szczęsliwości i nie każdy jedynak to
        ponury egoista. Mój mąż jest jedynakiem, jest dobry, współczujący, nigdy mnie
        nie zawiódł. Znam też ludzi z licznym rodzeństwem walczących między sobą o
        wszystko. Pieniadze, spadek itp
        Moja mama ma trzy siostry, każde rodzinne spotkanie kończy się kłotnią, o
        wzajemnym paskudnym oplotkowywaniu się nie wspomnę.
        Nic nie jest takie jakie się wydaje...
      • kropkacom Re: nie wierze w to malowane szczęscie 12.04.07, 16:57
        Dziewczyny litości. Rodzina wielodzietna nie musi być patologią. Mimo że
        przykładów takich rodzin jest masa i że są najbardziej widoczne. Niektórzy po
        prostu nie powinni mieć dzieci .Nawet jednego.
        A to że rodzina ma kilkoro dzieci i może nie stać ich na jakieś dobra nie znaczy
        zaraz że cierpią strasznie a dzieci są zaniedbane. Każdy ma inne wartości i
        priorytety. A propos twardego kalkulowania czy można sobie pozwolić na założenie
        rodziny; śmieszy mnie jak ktoś zarabia ponad 6 tyś i jęczy że go na dziecko nie
        stać(przykład z życia). Nie prościej powiedzieć że się nie chce mieć berbecia w
        domu?
      • a_weasley Nie sądźmy wszystkich według siebie 19.04.07, 10:49
        osa102 napisała:

        > mąż pochodzi z wielodzietnej rodziny>wszyscy są dla siebie oschli i unikają
        > sie
        > jak ognia.

        i na tej podstawie

        > Nie wierze w to malowane szczęscie

        Inaczej mówiąc:
        U mojego męża było w rodzinie dużo dzieci.
        W tamtych rodzinach jest dużo dzieci.
        Mąż i rodzeństwo są dla siebie oschli i unikają się jak ognia.
        ergo: w tamtych rodzinach też tak musi być.
        Tymczasem rodzinę męża może od tamtych rodzin różnić wszystko poza liczbą
        dzieci. W szczególności osobowość rodziców, relacje między nimi. Znajdę
        przykłady dobrych i złych rodzeństw z rodzin dwudzietnych, znajdę jedynacze
        rodziny i ciepłe, i oschłe, co chcesz. Nie możesz na jednostkowym przypadku
        budować sądu ogólnego.
    • eufemia12 sama pochodzę z takiej rodziny 12.04.07, 17:13
      I wcale nie jest to takie fajne. Pamiętam jak z niepokojem obserwowałam brzuch
      matki czy przypadkiem nie będzie nas więcej. Wieczne: "oszczędzaj, nie stać
      nas, nie mamy pieniędzy", donaszanie ubrań po starszych i rywalizacja o
      wszystko co materialne i niematerialne.
      Brrr...
      Stanęłam na nogi, zaczęłam pracować i wpadłam w szał myślenia wyłącznie o
      sobie, manię posiadanie wszystkiego na wyłączność.
      Kontakty z rodzeństwem są sporadyczne, niezbyt miłe.
      Mam jedno dziecko i więcej nie będzie. Nie ma wszystkiego, bo mieć nie może.
      Staram się wychowywać je mądrze. Jak wyjdzie - zobaczymy..
      • sykreczka Re: sama pochodzę z takiej rodziny 14.04.07, 13:08
        eufemia12 napisała:
        > I wcale nie jest to takie fajne. Pamiętam jak z niepokojem obserwowałam brzuch
        > matki

        A moje dzieci dopominają się czasem o następne, choć już jest ich sporo. Może
        dzięki mojej przyszywanej Babci, która prosiła mnie kiedyś: "Pamiętaj, przytulaj
        dzieci często! Ja do dziś ciepło wspominam jak moja Mama mnie przytulała".
    • totalizator Re: Rodziny wielodzietne 12.04.07, 18:46
      kalosze2 napisała:

      > Przeczytałam niedawno w Wysokich Obcasach wywiady z kilkoma rodzinami
      > wielodzietnymi. I przypomniało mi się, jak kiedyś sama chciałam mieć taką dużą
      > gromadkęsmile Niestety życie pisze własne scenariusze, wyznaczone i zarobkami i
      > metrażem mieszkania, i powołaniem.
      > Trochę im zazdroszczę. Widzę piękne, mądre (po oczach) dzieci, jak siedzą koło
      > siebie i się obejmują. Myślę, że życie w takiej gromadzie daje niesamowite
      > poczucie bezpieczeństwa, wspólnoty, uczy kompromisów i współpracy.
      > Moja dwójka nie siądzie razem, żeby równocześnie się nie spychać i nie
      > podszczypywać, i skarżyć zaraz na siebie. Wydaje mi się, że moje dzieci są
      > rozwydrzone, bo myślą, że świat kręci się wokół ich pępków. A może to nie
      > zależy od ilości dzieci? Mąż ma czwórkę rodzeństwa, i tylko z jednym bratem
      > utrzymuje ciepłe stosunki, reszta plus rodzice wiecznie skłócona, a przecież
      > piątka dzieci to nie bagatelka.
      > Nie sądzę, żeby rodzina rodem z elpeeru, czyli mama kwoka, dużo dzieci i
      > tatuś- wół roboczy to przepis na szczęście rodzinne, niemniej gromadka dzieci
      >
      > wygląda mi bardzo obiecująco. No chyba, że to tak tylko na zdjęciusmile
      > Jak myślicie?


      Calkowicie zgadzam sie z Pania.
      Mamy dwoch doroslych wspanialych synow. Maja juz swoje rodziny. Gdybym mogl
      zaczac swoje dorosle zycie od poczatku posiadajac obecne doswiadczenie to moja
      rodzina bylaby znacznie liczniejsza. Posiadanie potomstwa to jedyny sposob na
      przedluzenie wlasnego zycia, nic i zadne pieniadze nie zastapia dzieci.
      • verdana Re: Rodziny wielodzietne 12.04.07, 18:55
        dziecko to nie sposob na własne życie. Planujac kolejne dziecko trzeba miec na
        wzgledzie takze te już urodzone. Rodzenie nastepnych "bo mam ochotę" , bez
        zastanawiania sie, czy starsze dzieci na tym nie ucierpia - to dopiero egoizm!
        • stopomaniak1 Re: Rodziny wielodzietne 12.04.07, 19:05
          wszyscy co mają dużo dzieci to parszywe dziecioroby zboczone pasożyty żerują na
          nas
          • a_weasley Kto na kim żeruje 19.04.07, 10:43
            stopomaniak1 napisał:

            > wszyscy co mają dużo dzieci to parszywe dziecioroby zboczone pasożyty
            > żerują na nas

            Aby nie na odwrót?
            Dwu- i trójdzietni zarabiają na swoją starość.
            Wielodzietni sobie wypruwają flaki, żeby wychować dzieci, które będą pracowały
            na nich i na tych, którzy mają jedno dziecko lub wcale.
    • bluestone Re: Rodziny wielodzietne 12.04.07, 19:30
      Nie wydaje mi się, żeby 3 dzieci to było dużo, sama mam brata i siostrę.
      A jeśli chodzi o tę cała dyskusję, to wydaje mi się, że nikt nie mówi o ojcach.
      Jeśli ludzie mają 10 dzieci, mama jest w domu, to facet musi harować jak wół i
      prawie w ogóle tej rodziny nie widzi i to jest dla mnie właśnie patologia.
      Rodzice to mama i tata, ona im nieobecnego ojca nie zastąpi.
      • aluchelek Re: Rodziny wielodzietne 12.04.07, 20:18
        Ja nie rozumiem tylko jednego: jedna z Pań w artykule po którejś chyba ciąży
        miała wylew, ma epilepsję i....decyduje się na kolejne dziecko. Nie rozumiem
        tego! Gdyby tej kobiecie coś się stało, to osieroci kilkoro małych dzieci! Nie
        wiem czym można się kierować zachodząc w ciążę przy takich problemach
        zdrowotnych i takiej ilości dzieci. Gdzie tu minimalna odpowiedzialność?
        • giulianov Re: Rodziny wielodzietne 12.04.07, 21:20
          ta od wylewow, padaczki i masla z kosciola to totalna patologia. nie rozumiem
          czemu wyzej dyskutujace matki trojki dzieci uwazaja sie za rodziny
          wielodzietne? dla mnie 3-4 dzieci to gorna granicy normy-zmieszcza sie w
          samochodzie czy minivanie razem z psem i bagazami mozna mieszkac w normalnych
          rozmiarow mieszkaniu i zmiescic sie przy przecietnej wielkosci stole ale fakt
          przy takiej ilosci ludzi w domu trzeba liczyc na 20 tys miesiecznie i fajnie
          jesli matka moze rowniez pracowac i sie realizowac a nie dziecinniec spedzajac
          caly dzien z dziecmi a ojciec byc ojcem i czlonkiem rodziny a nie robolem ktory
          w domu tylko spi i przynosi pieniadze
          • bea116 Re: Rodziny wielodzietne 12.04.07, 22:51
            my się nie uważamy, tylko w świetle obowiązujących w Polsce przepisów od trójki
            dzieci rodzina wielodzietną nazywać się zaczynasmilea 20 tyś też nie jest
            koniecznesmile)
        • vibe-b Re: Rodziny wielodzietne 12.04.07, 22:18
          Nie
          > wiem czym można się kierować zachodząc w ciążę przy takich problemach
          > zdrowotnych i takiej ilości dzieci.


          Jak to czym? Zwierzecym instynktem do kopulowania. Przy zerowej swiadomosci
          antykoncepcyjnej.
          • martitka18 Re: Rodziny wielodzietne 12.04.07, 23:01
            Zgadzam sie z Waszymi opiniami,to troche malo rozsadne decydowac sie na
            kilka(!!) porodow bedac po wylewie i cierpiac na padaczke.Tak samo nie rozumiem
            jak 12osobowa rodzina moze mieszkac na 48 metrach.Jak czytalam ten artykul to
            probowalam sobie wyobrazic dodatkowe 11 osob w moim pokoju i bylam
            przerazona...zero prywatnosci,czy te dzieci maja chociaz metr kwadratowy dla
            siebie?Nie wiem jak mozna tak funkcjonowac,chyba ciezko jest pogodzic tryb zycia
            nastolatka z trybem kilkuletniego malucha.Odnosze wrazenie,ze rodzina z Mamą po
            wylewie(która nie jest w stanie sama zajać sie dziecmi,ale jest w kolejnej
            ciazy)bardziej liczy na cuda z nieba niz patrzy realistycznie na warunki w
            jakich zyja.Jedzenie od znajomych,kosciola,ale pieniadze na relaks w knajpkach
            sie znajda.Poprostu szok.Naprawde uwazam,ze fajnie jest miec wiecej niz dwojke
            dzieci,wiem,ze panstwo powinno wiecej takim rodzinom pomagac...ale tego nie robi
            ,wiec moze przydaloby sie troche wiecej rozsadku
    • opt Re: Rodziny wielodzietne 12.04.07, 23:48
      Jeżeli rodziciele zaplanowali taką rodzinę,przygotowali odpowiednie warunki do
      jej funkcjonoania,to osąd może być tylko pozytywny.Jeżeli natomiast rodzina
      wielodzietna jest wynikiem rozbuchanego instynktu,nieodpowiedzialności,to to
      degradacja wartości rodzinie przypisywanych,a już całkiem żle,gdy rodziciele
      napłodzili dzieci,a teraz uważają ,że to państwo ma im pomagać.Powiedzonko
      mówi:jak nie uważałeś jak robiłeś,to teraz rób jak uważasz.Oczywiście szkoda
      tych dzieci i w tym przypadku rolą państwa powinno być egzekwowanie obowiązków
      ciążacych na rodzicach,a nie uczenie wyciągania ręki.
    • ania_yeti Jest fajnie 13.04.07, 08:29
      W domu była nas czwórka rodzeństwa, więc wcale nie tak wiele, i było
      fantastycznie. Jesteśmy z rodzeństwem bardzo ze sobą związani mimo sporych
      różnic wiekowych. Swojego pokoju nie miałam do 22 roku zycia, ale zupełnie mi
      to nie przeszkadzało. Nauczyłam się, że wszystkim należy się dzielić i nie ma
      takiej racji, której nie dałoby się odłożyć na półkę, i że oczywiście nie
      jestem pępkiem świata. Poza tym wiem, że mam ich wszystkich w razie trudności i
      to jest wspaniałe.
      • mary_elx poczekajta aż starzy wyciagną kopyta 13.04.07, 11:54
        Jak zostawią jakiś spadek, to się wexmiecie za łby dopiero wtedy.
    • kliklik Re: Rodziny wielodzietne 13.04.07, 08:30
      Fajnie jak jest rodzina wielodzietna, ale taka kochająca się i z wyboru. Lubię
      patrzeć na takie rodziny i podziwiam je. Osobiście nie wyobrażam siebie, jako
      mama wesołej gromadki. Harówa jest przy jednym rozrabiaku a przy dwójce i
      więcej? Brakuje mi wyobraźni smile
      • emeryt21 Re: Rodziny wielodzietne 13.04.07, 09:43
        Moim zdaniem rodzina wielodzietna to cos chorobliwego w dzisiejszych
        czasach.Kilka wiekow temu to bylo normalne,bo umieralnosc niemowlat i dzieci
        byla tak duza,ze trzeba bylo miec rezerwe w rodzinie.Drugi problem byl w tym,ze
        wszyscy wiedzieli jak robic dzieci,ale tylko nieliczni wiedzieli jak ich nie
        robic.
        Wspolczesnie w wielu "katolickich" rodzinach wiedza na ten temat jest wyjatkowo
        ograniczona,nabywana na zasadzie jedna pani drugiej pani.Rola szkoly jest
        zerowa po rzadami ortodoksyjnych katolikow.W naszym ustroju sprawiedliwosci
        spolecznej mozna tylko pomarzyc o tym,zeby cywilizacja dotarla pod strzechy.
        Im mniejszy poziom wyksztalcenia tym liczniejsza rodzina a wyjatki potwierdzaja
        ta regule.Wystarczy,ze uczen umie sie podpisac i policzyc wyplate za zebrane
        puszki po piwie.Reszta jest milczeniem.Bieda a rowniez glupota jest
        przekazywana z pokolenia na pokolenie.Wylamac sie z tego zakletego kregu jest
        b.trudno.Moja byla zona byla wyksztalcona osoba,ale mentalnoscia nie odbiegala
        od swoich "przodkow" z glebokiej wsi,trudno oderwac sie od swoich korzeni.Teraz
        namowila nasza corke na liczne potomstwo i pracuje u niej a wlasciwie rzadzi.Ja
        moge tylko wspolczuc swojemu dziecku a i zieciowi rowniez,bo to porzadny facet
        i wyjatkowo cierpliwy,ze znosi tesciowa w swoim domu.
        • kropkacom Re: Rodziny wielodzietne 13.04.07, 10:03
          > ograniczona,nabywana na zasadzie jedna pani drugiej pani.Rola szkoly jest
          > zerowa po rzadami ortodoksyjnych katolikow.W naszym ustroju sprawiedliwosci
          > spolecznej mozna tylko pomarzyc o tym,zeby cywilizacja dotarla pod strzechy.
          > Im mniejszy poziom wyksztalcenia tym liczniejsza rodzina a wyjatki potwierdzaja

          Owszem to nie są najlepsze czasy na 12 czy nawet 6 dzieci. Jednak w większości
          postu generalizujesz. Rodzice męża to technicy a z ich szóstki dzieci jest
          trzech magistrów, jeden doktor i dwoje ze średnim wykształceniem. Czyli, sam
          przyznasz, nie jest źle. Wszyscy zaradni życiowo i mający niezłe prace.
          Teściowa(cokolwiek by o niej nie mówić) nie jest dewotką i żadnego ze swoich
          dzieci nie namawia do nadmiernej rozrodczości(w te sprawy w ogóle nie ingeruje).
    • e._ Re: Rodziny wielodzietne 13.04.07, 09:19
      Znam blisko dwie rodziny wielodzietne. Jedna z nich (jedenastka dzieciaków) to
      wieś, skromna chatka, znikąd pomocy typu ubrania czy jedzenie. Zresztą - nie
      honor!
      Druga (10 dzieci) to Warszawa, paczki zewsząd, pomoc Kościoła, ubranka z
      zagranicy itp.
      W obu domach było bardzo ciężko, jedne i drugie dzieci przeżyły gehennę w
      szkole, zwłaszcza te warszawskie. Wyśmiewane za stare buty, niedomycie, ubogie
      kanapki itp.
      Dzisiaj jedni i drudzy są dorośli.
      Ci na wsi (mamy od lat obok działkę) to cudowna, kochająca się gromada,
      wszyscy "wyszli na ludzi", wielu z nich jest w swoich miejscach zamieszkania
      zaangażowanych w rozmaitą pomoc innym (domy dziecka, przytułki itp). Cieszą ich
      nawzajem swoje sukcesy, po prostu jak na nich patrzę to żal serce ściska, że ja
      nie mam aż tak jak oni. Dodam, że wszystkie 11 małżeństw żyje szczęśliwie, choć
      czasem muszą wypracować kompromis.
      Ci w Warszawie utrzymują ze sobą dość ścisły kontakt, widują się kilka razy w
      roku, ale to paskudny festiwal zawiści i wzajemnego zazdroszczenia sobie: mój
      samochód lepszy, mój dom ładniejszy, mój garnitur droższy itp. Złośliwości,
      uszczypliwosci, żenada. Zero wsparcia, zero dzielenia się, po tych spotkaniach
      każdy wychodzi w niezłych emocjach, niestety negatywnych. Wszystko sobie mają
      cichcem za złe, czasami to widać na ich spotkaniach, gdy montują nieustannie
      jakieś frakcje w zmiennym składzie, raz ci z tymi, raz z innymi. Co ciekawe,
      tylko czworo z nich jest nadal w związku małżeńskim z tym, że trzy z tych
      małżeństw to bardzo złe pary, mocno skonfliktowane, na granicy rozpadnięcia.
      Cieszę się, że nie jestem w tej rodzinie.
      Wnioski? Proste: czy ma się jedno dziecko, czy wiele, można je wychować w
      miłości i szacunku, na dobrych i mądrych ludzi, albo też można ich nie
      wychowywać, zapewniajac jedynie posiłki, ubranie i dach nad głową i nie dbać,
      że obudziły się w nich złe emocje, chora rywalizacja, zawiść, intryganctwo itp.
      Tyle, że jesli dzieci więcej, błędy wychowawcze są zwielokrotnione.
      • zofijkamyjka Re: Rodziny wielodzietne 13.04.07, 09:32
        e._ napisała:

        > > W obu domach było bardzo ciężko, jedne i drugie dzieci przeżyły gehennę w
        > szkole,

        Własnie po co swoim dzieciakom ktos funduje gehennę? I co z tego że trudne
        dzieciństwo byc może ich w dorosłym zyciu bardzo zbliżyło? Wspólne nieszczęscie
        może zblizyc i wspólny żal do rodziców też.
    • framp Myślimy, że raczej nie ... 13.04.07, 10:30
      Kolorowe zdjęcia gromadek roześmianych dzieciaków aby zachęcić do zgodnej z wolą
      bożą prokreacji zazwyczaj robione są w pięknych ogrodach pięknych rezydencji,
      których przeciętny Polak nigdy się nie dorobi, zwłaszcza wtedy gdy ma kilkoro
      dzieci ... Dlatego lepiej mierzyć siły na zamiary i nie zaludniać swoich 40 m w
      bloku 7 dzieci, które będą musiały żyć z twoich niespełna 2 tysięcy PLN
      miesięcznie ... Oczywiście, niekoniecznie jest tak, że tylko zamożność warunkuje
      stworzenie szczęśliwej rodziny, ale brak pieniędzy potrafi uczynić horror z
      życia każdej rodziny. Dzisiaj takie wartości jak dzielenie się jedną parą butów
      czy jednym słodkim batonikiem na troje wcale nie są żadną wartością, to raczej
      ułomność, krzywda wyrządzana dziecku w sytuacji, gdy inne dzieci mają wszystko i
      chwalą się coraz to nowymi gadżetami. Nie sądzę też aby konieczność zajmowania
      się od rana do nocy czeredą dzieci było czymś radosnym i budującym dla rodziców,
      raczej jest powodem frustracji, braku życiowego zadowolenia, bólu głowy i
      przedwczesnych zmarszczek ...
      Czy więc ktoś może wskazać sensowny powód, dla którego należałoby mieć
      ponadnormatywną liczbę dzieci (czyli więcej niż 1)? Co jest takiego ciekawego w
      pomnażaniu swoich kopii w dużej liczbie egzemplarzy, miłość własna jest bardziej
      dopieszczona, lepiej udowadniamy światu swoje ego albo możliwości prokreacyjne?
      • kropkacom Re: Myślimy, że raczej nie ... 13.04.07, 10:56
        > Nie sądzę też aby konieczność zajmowania
        > się od rana do nocy czeredą dzieci było czymś radosnym i budującym dla rodziców,
        > raczej jest powodem frustracji, braku życiowego zadowolenia, bólu głowy i
        > przedwczesnych zmarszczek ...

        Dla niektórych wychowywanie jednego dziecka powoduje identyczne frustracje.

        > Czy więc ktoś może wskazać sensowny powód, dla którego należałoby mieć
        > ponadnormatywną liczbę dzieci (czyli więcej niż 1)?

        A dlaczego warto mieć jedno dziecko a nie np dwójkę(o trójce nie wspomnę bo to
        już wielodzietność czyli patologia)? Czy w ogóle jest jakiś powód żeby się
        rozmnażać?



        • framp Re: Myślimy, że raczej nie ... 13.04.07, 13:59
          kropkacom napisała:

          > > Nie sądzę też aby konieczność zajmowania
          > > się od rana do nocy czeredą dzieci było czymś radosnym i budującym dla ro
          > dziców,
          > > raczej jest powodem frustracji, braku życiowego zadowolenia, bólu głowy i
          > > przedwczesnych zmarszczek ...
          >
          > Dla niektórych wychowywanie jednego dziecka powoduje identyczne frustracje.
          >
          > > Czy więc ktoś może wskazać sensowny powód, dla którego należałoby mieć
          > > ponadnormatywną liczbę dzieci (czyli więcej niż 1)?
          >
          > A dlaczego warto mieć jedno dziecko a nie np dwójkę(o trójce nie wspomnę bo to
          > już wielodzietność czyli patologia)? Czy w ogóle jest jakiś powód żeby się
          > rozmnażać?
          >
          > Tak, jest ale tylko jeden: brak dzieci też powoduje frustracje i brak
          zadowolenia z życia i poczucie niespełnienia, więc większość ludzi chce mieć
          jednak jakiegoś potomka, to czysta biologia, chęć pozostawienia własnych genów
          ... Dlatego ludzie posiadają dzieci mimo związanych z tym ograniczeń i niewygód,
          ale dla większości 1, góra 2 dzieci znakomicie zaspokaja instynkty rozrodcze...
          >
      • paszczakowna1 Re: Myślimy, że raczej nie ... 13.04.07, 11:38
        O, to już dwoje dzieci jest "ponadnormatywne"?

        Polska ma ujemny pryrost naturalny, jeden z najniższych w Europie, i ponadto
        ogromnie dużo młodych ludzi emigruje - i znaczna część z nich nie wróci. Mówiąc
        brutalnie, potrzebujesz dzieci, i to więcej niż jednego, bo bedziesz potrzebować
        opieki na starość. Na płatną opiekę nie licz, bo emeryturę będziesz mieć
        groszową (bo nie będzie komu pracować), ekonomia będzie w kiepskim stanie (bo
        nie będzie komu pracować), więc oszczędności będą warte niewiele, a opieka
        medyczna będzie droga (bo nie będzie komu pracować).

        Trzeba sobie w końcu to uświadomić.
        • triss_merigold6 Re: Myślimy, że raczej nie ... 13.04.07, 12:29
          To wybieram eutanazję. Serio. Nie czuje potrzeby życia w nieskończoność.
          Populację i liczebność narodu mam głeboko gdzieś, nie darzę Polaków szczególną
          sympatią.wink
        • mama303 Re: Myślimy, że raczej nie ... 13.04.07, 12:36
          paszczakowna1 napisała:

          Mówiąc
          > brutalnie, potrzebujesz dzieci, i to więcej niż jednego, bo bedziesz
          potrzebować
          > opieki na starość.

          To niby jedno sie mna nie zaopiekuje jakby co, az dwoje musi być?
          • triss_merigold6 Re: Myślimy, że raczej nie ... 13.04.07, 12:42
            Bo dzieci się ma na wspomożenie, nie wiesz?
          • kropkacom Re: Myślimy, że raczej nie ... 13.04.07, 12:51
            > To niby jedno sie mna nie zaopiekuje jakby co, az dwoje musi być?

            To nie chodzi o to żeby Twoje dziecko sie tobą zajmowało. Ale o to że system
            ubezpieczeń społecznych i zdrowotnych(czyt. emerytury, państwowa służba zdrowia)
            w Polsce opiera sie na składkach tych którzy aktualnie pracują. Im mniej dzieci
            tym z czasem miej osób płacących pieniądze do wspólnej kasy.
            • mama303 Re: Myślimy, że raczej nie ... 13.04.07, 12:57
              To nie chodzi o to żeby Twoje dziecko sie tobą zajmowało. Ale o to że system
              > ubezpieczeń społecznych i zdrowotnych(czyt. emerytury, państwowa służba
              zdrowia
              > )
              > w Polsce opiera sie na składkach tych którzy aktualnie pracują. Im mniej
              dzieci
              > tym z czasem miej osób płacących pieniądze do wspólnej kasy.

              Nie żartuj. Ty brałaś ten problem pod uwage przy planowaniu rodziny??
              • kropkacom Re: Myślimy, że raczej nie ... 13.04.07, 13:11
                > Nie żartuj. Ty brałaś ten problem pod uwage przy planowaniu rodziny??

                Nie. I myślę ze nikt o tym nie myśli. Co nie oznacza że nie warto o tym wiedzieć.

                • mama303 Re: Myślimy, że raczej nie ... 13.04.07, 19:45
                  kropkacom napisała:

                  > > Nie żartuj. Ty brałaś ten problem pod uwage przy planowaniu rodziny??
                  >
                  > Nie. I myślę ze nikt o tym nie myśli. Co nie oznacza że nie warto o tym
                  wiedzie
                  > ć.
                  >
                  To takie oczywiste że chyba każdy to wie
          • bea116 Re: Myślimy, że raczej nie ... 13.04.07, 13:00
            W obecnym systemie emerytur z ZUS jest łeb za łeb, dla twojego męża już nie starczysad Natomiast jesli chodzi o opiekę w tzw. własnym zakresie to też bywa z tym bardzo różnie - wiem to z zawodowej praktyki, przy rodzinie liczniejszej niż 2+1 jest zawsze większe prawdopodobieństwo, że nie zostaniesz na starość sama sobie i nie trafisz do szpitala np. z powodu odwodnienia, bo dziecko zajęte swoim życiem nie miało czasu zajrzeć przez kilka dni z rzędu chociaż matka ledwo chodzi o lasce i mieszkają w tym samym mieście. Smutne ale bardzo częste..
          • paszczakowna1 Re: Myślimy, że raczej nie ... 13.04.07, 13:01
            Jedno może wyemigrować lub samo potrzebować opieki. Przy większej liczbie
            dzieci, zwiększasz swoje szanse.

            Chciałyście egoistyczne powody, aby mieć więcej dzieci, to macie. I naprawdę, w
            obecnej sytuacji demograficznej krzywo patrzeć na rodziny wielodzietne (które, z
            powodu swojej rzadkości, naprawdę nie są problemem społecznym), to czysta
            głupota. Na każdą rodzinę z więcej niż dwójką powinno się chuchać i dmuchać.
        • framp a kogo obchodzi starość i przyrost? 13.04.07, 13:44
          Czy ktoś przy zdrowych zmysłach planuje swoją rodzinę pod kątem potrzeb kraju i
          jego niewydarzonego systemu emerytalno - rentowego? Absurd. Czy ktoś w wieku 20
          - 30 lat zastanawia się nad swoją starością i ewentualną opieką? Jakby tak było
          to nikt by nic innego nie robił, tylko całe życie inwestował we dom starców,
          żeby był wygodny, z ogrodem i ładnym personelem, bynajmniej nie w dzieci, bo
          mogą się okazać wredne i mieć w dupie rodziców - znam przypadek samotnej
          staruszki na łasce sąsiadów, która wychowała 6 dzieci, które albo umarły albo
          wyjechały bóg wie gdzie albo same są chore. Życie jest zbyt nieprzewidywalne aby
          liczyć na zabezpieczenie ze strony dzieci, które mają prawo układać sobie życie
          bez bagażu w postaci oczekiwań rodziców, poza tym dziś raczej to rodzice ze
          swoich emerytur wspomagają swoje dorosłe i zmagające się z życiem i kredytami
          dzieci a nie odwrotnie ... Piękne życie przewidujecie dla swego potomstwa:
          najpierw niech się chowają w jednym pokoju z gromadą braci i sióstr, żyjąc z
          zapomóg, donaszając stare ciuchy i zazdroszcząc kolegom zabawek i wakacji, a
          potem niech wezmą sobie na kark matkę i ojca, którzy pewnie zajęci prokreacją
          nie dorobili się niczego, schorowani od zgryzot i niedostatku i liczą na wypas u
          swojej dziatwy! Naprawdę, przerażająca wizja, nie życzę tego niczyim dzieciom!
          Osobiście wolę raczej wychować jedno szczęśliwe dziecko i zdążyć wypracować
          jakieś finansowe zabezpieczenie swojej starości a dziecku pozwolić robić to, co
          będzie chciało bez oglądania się na mnie i moje choroby! Moi rodzice tak właśnie
          zrobili i stać ich na wynajęcie sobie dochodzącej pomocy i nie muszą wisieć na
          mnie, co nie oznacza, że ja się nimi nie interesuję, po prostu stać nas
          wszystkich na niezatruwanie sobie życia a cieszenie się sobą! I tego wam i
          waszym dzieciom życzę!
          • wieczna-gosia Re: a kogo obchodzi starość i przyrost? 13.04.07, 14:15
            > Osobiście wolę raczej wychować jedno szczęśliwe dziecko i zdążyć wypracować
            > jakieś finansowe zabezpieczenie swojej starości a dziecku pozwolić robić to, co
            > będzie chciało bez oglądania się na mnie i moje choroby! Moi rodzice tak właśni
            > e
            > zrobili i stać ich na wynajęcie sobie dochodzącej pomocy i nie muszą wisieć na
            > mnie, co nie oznacza, że ja się nimi nie interesuję, po prostu stać nas
            > wszystkich na niezatruwanie sobie życia a cieszenie się sobą! I tego wam i
            > waszym dzieciom życzę!

            ano wlasnie temat mi bliski. I nie tak prosty, jak by sie wydawalo. Moja babcia
            mieszka sama. Moja babcia ma wysoka emeryture i stac ja na wynajecie dochodzacej
            pomocy, pani d sprzatania, stac ja na lekarzy prywatnie i inne cuda na kiju. ma
            kupe wolnego czasu, ma peiniadze. I prawie nie chodzi. prawie nie slyszy. Prawie
            nie widzi. I tak bardzo czeka na odwiedziny kogoklwiek. I chociaz nie zatruwa
            mojej mamie zycia rzeczami pielegnacyjnymi- pragnie jej codziennej, dlugotrwalej
            obecnosci. I mame to meczy bo pracuje codziennie i dlugo i oczywiscie przychodzi
            do babci codziennie, nie na tak dlugo jak chcialaby babcia, a le na zbyt dlugo
            niz ona sama by chciala.
            babcia ma 85 lat i wyraznie widac ze oddalaby wysoka emeryture i docghodzaca
            pania w zamian za mozliwosc mieszkania z kims. I ze z jednej strony nie chce byc
            nikomu ciezarem, ale z drugiej strony... no wiadomo.

            Bo sek w tym ze jak czlek mysli o swojej starosci, to mysli o uniwersytecie
            trzeciego wieku, wyjazdach, aktywnosci i klubie seniora. Albo ekskluzywnym domu
            starcow turniejach brydzowych i panu Kaziu, ktory zaopiekuje sie wdowa (wszak
            mezczyzni zyja krocej). I moja babcia fakt- wiekszosc swej emerytury byla
            wlasnie taka- energiczna, towarzyska, artystyczna i samodzielna. A teraz? teraz
            jest nie dosc przytomna by radzic sobie sama a zbyt malo otepiala by zaczelo jej
            zwisac kto sie nia zajmuje i kto z nia przebywa.

            I moja mama- zdeklarowana zwolenniczka jedynaczek (jej brat umarl mlodo, ja
            jestem jedynaczka) dostrzega coraz wyrazniej ze to wcale nie jest tak prosto. I
            ze pewnie mi bedzie latwiej zajmiawac sie nia- niz jej zajmowac sie babcia- bo
            ona moze poprosic jedynie mnie- ja mam 5 dzieci i kazde z nich bedzie moglo
            wpasc do babci pogadac. Bo oczywiscie bede sie nia zajmowac, nie rozwazam nawet
            innego wyjscia. czyli- pieniadze pieniedzmi i tak dalej, a nie wiadomo jaki
            scenariusz zycie nam pisze- nam zaradnym, i aktywnym przyszlym staruszkom.
            • wieczna-gosia Re: a kogo obchodzi starość i przyrost? 13.04.07, 14:21
              acha- oczywiscie przyrost naturalny panstwa to wiecie gdzie ja mam smile
              chcialabym po prostu by cala moja rodzina trzymala sie razem i sie wspierala.
              Pozytywne wzory maja i ze strony tescia i ze strony tesciowej, ktorzy miele
              wiele rodzienstwa, rznie im sie powodzi, nikt generalnie na nikim nie zeruje,
              ale jednak wspieraja sie. I teraz babcia staruszeczka zajmuja sie dwie siostry
              na zmiane z wujkiem. nikt szczegolnie tego nie odczuwa, bo raptem raz na 3 dni
              musi sie wysilic. U mnie jest jednak tak ze jesli ja nie moge- panie dochodzaca
              pania a babcie chce po prostu zobaczyc tego, kogo kocha. I tyle.

              mi jedynak by nie wystarczyl bo ja uwielbiam miec dzieci. I potrzebowalam
              urodzic ich 5 by poczuc ze jest OK smile no co ja zrobie smile
              • framp Re: a kogo obchodzi starość i przyrost? 13.04.07, 14:42
                Fajny tekst, miło takie czytać, zdecydowanie bardziej przekonujący niż wszystkie
                pozostałe wypowiedzi na tym forum. Lubisz dzieci to je masz w liczbie 5 i
                cieszysz się z tego i ja się cieszę razem z tobą, bo to jest jedyny sensowny
                powód aby mieć tyle dzieci, a nie żadne zabezpieczenia swojej starczej
                przyszłości lub przyszłości polskiego ZUSu! Natomiast drugi poruszony problem -
                opieka nad niedołężniejącym dziadkiem/babcią nie jest mi obcy i na co dzień go
                doświadczam, bo współmałżonek pomaga rodzicom opiekować się swoim dziadkiem,
                którego sytuacja jest analogiczna do opisywanej - wysoka emerytura, solidne
                konto, prywatna opieka i lekarze ale też samotność i chęć widywania jak
                najczęstszego bliskich. A jednocześnie całkowity sprzeciw wobec wspólnego
                zamieszkania z teściami, chęć bycia na własnych śmieciach bez krępującej często
                obecności innych ... Rozwiązanie jest takie - wspólne weekendy, codzienne
                wielokrotne telefony, odwiedziny co 2 - 3 dni na krótko, choćby pół godziny
                dzielone przez wszystkich dorosłych w rodzinie (łącznie ze mną). I nie sądzę,
                aby większa liczba dzieci (mój teść był jedynakiem a ma dwoje dzieci) coś tu
                rozwiązała, bo przecież wszyscy byliby tak samo zabiegani i raczej nikt nie
                miałby czasu na stałą, codzienną opiekę ... Dziadek to rozumie i cieszy się
                każdym telefonem, każdym dowodem pamięci, bo przecież o to tu chodzi, prawda?
                • wieczna-gosia Re: a kogo obchodzi starość i przyrost? 14.04.07, 19:40
                  Rozwiązanie jest takie - wspólne weekendy, codzienne
                  > wielokrotne telefony, odwiedziny co 2 - 3 dni na krótko, choćby pół godziny
                  > dzielone przez wszystkich dorosłych w rodzinie (łącznie ze mną). I nie sądzę,
                  > aby większa liczba dzieci (mój teść był jedynakiem a ma dwoje dzieci) coś tu
                  > rozwiązała, bo przecież wszyscy byliby tak samo zabiegani i raczej nikt nie

                  no zgadzam sie- z tym ze u nas wszyscy rorosli w tej galezi mojej rodziny to:
                  moja mama
                  ja
                  moj maz
                  moj ojciec

                  w analogicznej sytuacji u mojej tesciowej wszyscy dorosli to:
                  moja tesciowa
                  jej maz
                  jej siotra i 2 corki i ich dwoch mezow
                  jej brat z zona i dwojka dzieci, oboje juz tez zonaci i mezaci.

                  ilosc dzieci w pewnym momencie ma znaczenie gdyz jesli jedynactwo jest w
                  rodzinie od wielu poolen ( a w mojej rodzinie juz moja babcia byla jedynaczka)-
                  to po propstu w pewnym moemencie wielu doroslych po prostu NIE MA. i fizycznie
                  NIE MA na kogo tego podzielic.

                  Dziadek to rozumie i cieszy się
                  > każdym telefonem, każdym dowodem pamięci, bo przecież o to tu chodzi, prawda?
                  twoj dziedek to rozumie. widac ma jeszcze inne rzeczy do robity. MOja babcia juz
                  tego nie rozumie. jedynym jej zajeciem w ciagyu dnia jest oczekiwanie na moja
                  mame. Lub na mnie. jej codzienna rozmowa telefoniczna nie wystarcza bo ona po
                  prostu nie slyszy. pol godziny wizyty co 2-3 dni juz zupelnie jej nie
                  wystarczaja. Po prostu to za malo i tyle. MUSI byc codziennie- 1-2 godziny. W
                  dodatku ja mieszkam daleko, naturalnie duza rodzina tez mi troche czasu zajmuje,
                  pracuje- jedyne co moge mojej mamie zaproponowac to grannysitting smile jeden dzien
                  w weekend. w wakacje poprostu beda to oba dni weekendu, bo bede miala deczko
                  wiecej czasu.
                  tu juz nie ma dobrych rozwiazan.

                  juz z moja liczba dzieci jednak doroslych bedzie conajmniej 7- przy zalozeniu ze
                  wychowam ich na ludzi, ktorzy beda rozumieli ze oddawanie czasu babci to jest
                  cos co przyzwoity czlowiek po prostu robi i tyle. Bo zawsze sie moze zdarzyc
                  inaczej niestety. czyli mi potencjalnie moze byc latwiej zajmowac sie moimi
                  rodzicami- czy omoim dzieciom bedzie po prostu latwiej dotrzymywac towarzystwa
                  mi. moj maz ma dwie przyrodnie siostry- w tym jedna w Anglii- i ta siostra w
                  Anglii nei musi miec wyrzutow sumienia iotd itp tylko wie ze my jestesmy na
                  miejscu i spokojnie zajmiemy sie rodzicami jesli taka potrzeba bedzie.

                  Rodzina zdecydowanie ma dla mnei znaczenie klanowe. Uwazam ze dobra, zdrowa
                  rodzina to taka ktora trzyma sie razem, niezaleznie od mniejszych badz wiekszych
                  antypatii (nie przepadam za tesciem, nie bede sie rwala do pomocy, ale tez przy
                  wiekszej liczbie ludzi znowu tak wiele to mnie nie bedzie kosztowac, nie bede
                  musiala wybierac miedzy pomaganiem tesciowi bo tak wypada bez szans na zmiennika
                  lub olaniem go i nie ukrywajmy- w moim przypadku oznaczaloby to jednak wyrzuty
                  sumienia). Niewazne ilu czlonkow owa rodzina liczy. Zla rodzina- to taka ktora
                  sie olewa- niezaleznie od liczy jej czlonkow.

                  jesli cos bym chciala od dzieci- to tego by glownie trzymaly sie razem one-
                  wcale nie musza byc najlepszymi przyjaciolmi- chociaz nie przecze ze wiele to
                  upraszcza smile ale by po prostu czlowiek w tarapatach wiedzial- moge zadzwonic do
                  siostry- do brata. opieprzy mie- ale pomoze. Pod mostem nie skoncze. Tutaj tez
                  oczywiscie jest pole do naduzyc, ale w zdrowej rodzinie ich po prostu nie ma.
                  Jesli moje dzieci nie beda dzielic pwnej solidarnosci klanowej- zrozumiem. Ale
                  bede to traktowac jako osobista porazke bo oznaczac to bedzie ze jednak czegos
                  zabraklo- czegos szalenie waznego.

                  acha- jeszcze jedno- moi rodzice wielu rzeczy mi nie dali. wielu rzeczy, ktorych
                  autentycznie potrzebowalam. Wiele rzeczy mi dali- wiekszosc z nich
                  niepotrzebnie. Ale fakt ze teraz jako dorosla osoba potrafie nie odwrocic sie od
                  nich i im pomagac, oznacza ze jednak pewna baze mi dali- cos na czym moge oprzec
                  dobe stosunki z nimi. I tyle tylko chcialabym dac moim dzieciom- wiem ze nie dam
                  im wszystkiego. prawdopodobnie nie dam im tez rzeczy, ktorych naprawde beda
                  potrzebowac. Ale jesli dam im na tyle dobrych rzeczy by pozniej umialy oddawac
                  je mi- w postaci troski i zainteresowania- to bedzie OK. To damy se rade.

                  o forse sie nei martwie- jestem jedynaczka smile spadek bedzie konkretny smile
                • a_weasley Re: a kogo obchodzi starość i przyrost? 19.04.07, 11:10
                  framp napisała:

                  > cieszysz się z tego i ja się cieszę razem z tobą, bo to jest jedyny sensowny
                  > powód aby mieć tyle dzieci, a nie żadne zabezpieczenia swojej starczej
                  > przyszłości lub przyszłości polskiego ZUSu!

                  Z punktu widzenia jednostki rachunek poprawny. Od utrzymania Ciebie na starość
                  jest system emerytalny. Co więcej, na to, czy on sobie z tym poradzi czy nie, Ty
                  w pojedynkę masz wpływ niewielki. Czy dasz państwu dziesięcioro inteligentów
                  wysokiej klasy, czy skupisz się przez całe życie na gromadzeniu dla siebie, na
                  to samo wyjdzie (natomiast w drugim przypadku Twoje dochody będą wyższe niż w
                  pierwszym).
                  Każdy ma prawo poprzestać na jednym dziecku lub nie mieć ich wcale, tak jak
                  każdy ma prawo pojechać samochodem do śródmieścia. I tak samo kiedy wszyscy
                  skorzystają ze swojego prawa, robi się problem. Decyzja o jedno- albo
                  bezdzietności jest ekonomicznie sensowna. Suma tych sensownych decyzji jednostek
                  jest zabójcza dla zbiorowości.
                  I dlatego słusznie mówi Paszczakówna:

                  > w obecnej sytuacji demograficznej krzywo patrzeć na rodziny wielodzietne
                  > (które, z powodu swojej rzadkości, naprawdę nie są problemem społecznym),
                  > to czysta głupota. Na każdą rodzinę z więcej niż dwójką powinno się
                  > chuchać i dmuchać.

                  Dokładnie. W interesie tych, którzy tylu, czy może żadnych dzieci mieć nie chcą
                  lub nie mogą.
          • bea116 Re: a kogo obchodzi starość i przyrost? 13.04.07, 14:42
            A kto powiedział, że mają nosić ciuchy z lumpeksu, mieszkać w jednym pokoju czy nie wyjeżdżać na wakacje? Chyba jednak nieprędko uda się wyprzeć ze świadomości ogółu, że większa ilość dzieci nie równa się dno społeczne...Oczywiście nikt nie planuje dzieci pod kątem dobra państwa czy systemu emerytalnego, ale ekonomia i statystyki są nieubłagane czy się to komuś podoba czy nie. Tak więc jeśli się nie chce mieć więcej niż jednego dziecka nie należy przynajmniej uważać sąsiada za gorszego i głupszego tylko dlatego że ma więcej, bo z pracy jednego dziecka na emeryturę dwojga rodziców jednak w obecnym systemie nie starczy. A skąd wiesz czy ci się uda na tą starość odłożyć - wyroki losu są nieprzewidywalne, może stracisz wszystko na rok przed emeryturą?
            To jak rozumiem, żeby było sprawiedliwie, jedno z was powinno w przyszłości z państwowej emerytury zrezygnować, bo inaczej to będziecie "pasożytować" na pracy dziecka tegoż właśnie sąsiadawink
            • framp Re: a kogo obchodzi starość i przyrost? 13.04.07, 14:54
              W sprawie emerytur - każdy z nas opłaca swoje składki i ma prawo żądać swojej
              emerytury niezależnie od tego ilu dzieci się dochował, bo mam prawo mieć w dupie
              solidarnościowy system emerytalny, o którym wszyscy wiemy, że jest zły ale jakoś
              nikt z rządzących nie chce się wziąźć za jego reformę, ale czy to coś ma
              zmieniać w moich życiowych planach?
              w sprawie wielości dzieci u sąsiadów - a nie je mają skoro lubią i mają za co,
              tylko przeważnie nie mają za co a mimo to mają smile i to jest problem, bo grozi to
              dalszym rozdawnictwem zasiłków i zapomóg, co dodatkowo obciąża ten koszmarny
              system zusowski! nikogo by nie dziwiło, gdyby Kulczyk miał nawet 12 dzieci, bo
              on ma za co je utrzymać i wykształcić! biedę w Polsce już się dziedziczy, dzieci
              z biednych i wielodzietnych rodzin same zostają biedne, bezrobotne i
              wielodzietne, bo nie mają dobrych wzorców, dzieci z zamożnych (i najczęściej
              małodzietnych!) środowisk uczą się jak być w życiu zaradnym i zapobiegliwym jak
              ich rodzice ... i o to chodzi!
              • kropkacom Re: a kogo obchodzi starość i przyrost? 13.04.07, 15:36
                > z biednych i wielodzietnych rodzin same zostają biedne, bezrobotne i
                > wielodzietne, bo nie mają dobrych wzorców, dzieci z zamożnych (i najczęściej
                > małodzietnych!) środowisk uczą się jak być w życiu zaradnym i zapobiegliwym jak
                > ich rodzice ... i o to chodzi!

                A ja mam kuzyna jedynaka z rodziny gdzie nigdy nie było problemu pieniędzy(oboje
                rodzice pracują). Ten 22 letni chłopak w swoim życiu nie przepracował ani
                sekundy. Siedzi na garnuszku rodziców i wymaga. A moja genialna ciocia ręce
                załamuje ale po papieroski dla synka do kiosku lata. To już wole niemajętną
                rodzinę mojego męża gdzie wszyscy uczciwie pracują(szóstka dzieci).
                • framp Re: a kogo obchodzi starość i przyrost? 13.04.07, 16:35
                  A ja nie przepracowałam ani jednego dnia do prawie 25 lat i o czym to świadczy?
                  Nie musiałam ...
                  To że ktoś ma wychowawcze niepowodzenia z jedynakiem to nie jest jeszcze dowód
                  na zbawienny wpływ wielodzietności na sytuację rodzinną.
                  • kropkacom Re: a kogo obchodzi starość i przyrost? 13.04.07, 18:52
                    framp napisała:
                    > To że ktoś ma wychowawcze niepowodzenia z jedynakiem to nie jest jeszcze dowód
                    > na zbawienny wpływ wielodzietności na sytuację rodzinną.

                    I na odwrót.
              • bea116 Re: a kogo obchodzi starość i przyrost? 13.04.07, 18:48
                może masz i prawo mieć w dupie, ale póki co ZUS ma również w dupie twoje miecie w dupiesmile) takie realia...
                • framp Re: a kogo obchodzi starość i przyrost? 16.04.07, 03:14
                  Zgadzam się! I dlatego na starość trzeba sobie zarobić wcześniej a nie liczyć na
                  ZUS albo na dzieci! I to jest też jeden z powodów małodzietności w Polsce -
                  ludzie nie wierzą ZUSowi, nie wierzą w opiekę swoich pociech i chcą się dorobić
                  zanim przejdą na emeryturę smile
      • echtom Re: Myślimy, że raczej nie ... 13.04.07, 12:54
        Jedno dziecko to dla rodziców zabawka zaspokajająca ich instynkt rodzicielski,
        a na starość często jedyny, obciążony ponad miarę opiekun. Dwoje jest po to, by
        przy właściwym wychowaniu zbudowały silną emocjonalną więź i były dla siebie
        przyjaciółmi do końca życia. Nad sensownością posiadania większej liczby dzieci
        można dyskutować.
        • mama303 Re: Myślimy, że raczej nie ... 13.04.07, 13:02
          echtom napisała:

          > Jedno dziecko to dla rodziców zabawka zaspokajająca ich instynkt
          rodzicielski,

          znam lepsze zabawki dla dwojga dorosłych ludzi.


          > Dwoje jest po to, by
          >
          > przy właściwym wychowaniu zbudowały silną emocjonalną więź i były dla siebie
          > przyjaciółmi do końca życia. Nad sensownością posiadania większej liczby
          dzieci

          Stereotypy i już.
          To co, tylko rodzeństwo może sie przyjaźnić? Ludzie w dorosłym życiu raczej
          buduja swoje rodziny i maja swoich własnych przyjaciół.
          • a_weasley Re: Myślimy, że raczej nie ... 19.04.07, 10:55
            mama303 napisała:

            > > Dwoje jest po to, by
            > > przy właściwym wychowaniu zbudowały silną emocjonalną więź i były
            > > dla siebie przyjaciółmi do końca życia.
            <ciach>
            > Stereotypy i już.
            > To co, tylko rodzeństwo może sie przyjaźnić?

            Oczywiście nie. Ale ten, kto rodzeństwo miał, lepiej funkcjonuje w przyjaźni niż
            jedynak (w tendencji oczywiście). Wychowanie się z bratem czy siostrą uczy od
            małego tego, co jest bardzo potrzebne w przyjaźni - postrzegania świata nie
            tylko przez pryzmat własnych potrzeb, budowania relacji partnerskiej.
            • mama303 Re: Myślimy, że raczej nie ... 19.04.07, 13:23
              a_weasley napisał:

              > mama303 napisała:
              >
              > > > Dwoje jest po to, by
              > > > przy właściwym wychowaniu zbudowały silną emocjonalną więź i były
              > > > dla siebie przyjaciółmi do końca życia.
              > <ciach>
              > > Stereotypy i już.
              > > To co, tylko rodzeństwo może sie przyjaźnić?
              >
              > Oczywiście nie. Ale ten, kto rodzeństwo miał, lepiej funkcjonuje w przyjaźni
              ni
              > ż
              > jedynak (w tendencji oczywiście).

              Dobrze że piszesz o tej tendencji bo w/g mnie to także jest przereklamowanym
              stereotypem.
      • wieczna-gosia Re: Myślimy, że raczej nie ... 13.04.07, 14:02
        a dlaczego liczbe 1 uznajemy za normatywna?

        pytanie "dlaczego wiecej niz jeden" jest dokladnie tak samo bez sensu jak
        "dlaczego jeden" albo "dlaczego w ogole miec dzieci skoro mozna ich nie miec" smile
        • framp Re: Myślimy, że raczej nie ... 16.04.07, 03:18
          Z jednym najczęściej się wpada więc nie ma o czym dyskutowaćsmile potem się
          człowiek uczy na błędach, zabezpiecza i dopiero drugie dziecko zaczyna być
          problemem hamletowskim: mieć czy nie mieć?
    • mmena Re: Rodziny wielodzietne 13.04.07, 12:51
      Nie bardzo mnie interesuje to ile kto ma dzieci dopoki nie przychodzi do mnie po
      pieniadze na ich wychowanie. Jak sie decydujesz na jedenascioro to sam je sobie
      utrzymaj, a nie wyciagasz rece po zasilek. Nie masz pieniedzy? Nie trzeba bylo
      plodzic.
    • karola1008 Re: Rodziny wielodzietne 13.04.07, 12:57
      Jak ktoś chcemieć dużo dzieci i na to go stać-to niech ma. Ja chcialabym mieć
      troje (na razie jestem mam dwoje). Na tyle mnie stać-tzn. na zapewnienie
      wykształcenia (nie mówię o prywatnych placowkach) ubranie i nakarmienie-bez
      pomocy instytucji typu państwo i samorząd. Takiej liczbie dzieci jestem także w
      stanie poświęcać czas i uwagę. Lubię dzieci, lubię spędzać z nimi czas,
      interesuje mnie co mają do powiedzenia. Potrzebuję także czasem samotności i
      czasu dla siebie, ale mając swiadomośc ograniczeń, mam nadzieję, że przy trójce
      nie będę musiała się bez tego obywać (choć w pewnych chwilach zapewne tak).
      Uważam natomaist, że dzieci powinno się mieć na własny koszt, a nie na koszt
      podatników. Jak chodziliśmy przed ślubem do poradni przed małżeńskiej, to
      pańcia zapytała nas ile chcemy mieć dzieci. Trojka jej nie satyfakcjonowała-ona
      ma siódemkę. Na uwagę męża (wówczas narzeczoonego), że większej ilości dzieci
      będzie nam trudno zapewnić takie wykształcenie, jakie byśmy chcieli, pańcia
      odpowiedziala, że jej dzieci nie chciały się uczyć. Szczęściara, nie ma co.
      • olamazur Re: Rodziny wielodzietne 13.04.07, 14:34
        > Na uwagę męża (wówczas narzeczoonego), że większej ilości dzieci
        > będzie nam trudno zapewnić takie wykształcenie, jakie byśmy chcieli, pańcia
        > odpowiedziala, że jej dzieci nie chciały się uczyć. Szczęściara, nie ma co.

        Dobre smile))
        • malwa1231 do olamazur 16.04.07, 12:39
          wink masz takie samo imie i nazwisko jak ja.
    • mala_kobietka_jestem Re: Rodziny wielodzietne 13.04.07, 13:09
      Każde moje dziecko to jeden człowiek więcej, który mnie kocha!
      Każde kolejne dziecko uczy mnie i swoje rodzeństwo miłości, zaradności i
      odpowiedzialności. Każde robi to inaczej.

      P.S. Ja wierzę w to że dzieci rodzą się z własnym rozumem i poradzą sobie w
      życiu tawet jeśli rodzice nie dadzą im "na start" równowartości 20 tysięcy zł.

      P.P.S. Dzieci mają niesłychany instynkt stadny. Nikt ich nie zmusza do
      opiekowania się sobą nawzajem, robią to z własnej woli. Od urodzenia kształcą
      swoje umiejętności rodzicielskie, które wykorzystają we własnych rodzinach.
      Cieszę się że mają tą możliwość, w przeciwieństwie do dzieci z małych rodzin,
      gdzie brak umiejętności rodziców powoduje straszliwe frustracje i rozczarowania
      i niechęć do własnego dziecka! Niektórzy uczą się być dobrymi rodzicami dopiero
      jak ich dziecko ma kilka(naście) lat!
    • joolanta Re: Rodziny wielodzietne 13.04.07, 13:22
      Gdyb mnie było na to stać(duzy dom i opiekunkasmile)) chciałabym 4 - 5 sztuki, no
      ale wg. mnie dzieci to luksussmile)
      moja mama ma 2 rodzenstwa - rozumieja sie znakomicie
      moj tata miał 7 - oj tylko pozazdroscicic takiej wzajemnej milosci
      no i ja kocham ponad wszystko swoje rodzenstwo!!!
      ale uwazam ze to kwestia wychowania i milosci wzajemnej, no niestety pieniądze
      maja tu duze znaczenie!
    • braggy Rodziny wielodzietne 13.04.07, 15:32
      Mam młodszą siostrę i mimo, że każdy z nas ułożył sobie życie rodzinne
      (małżonkowie, dzieci - ona 1 córeczka, ja 1 córeczka i 1 synek) świetnie się
      dogadujemy. Nigdy nie marzyłem mieć więcej rodzeństwa. Nasze kontakty są super.
      Możemy na siebie liczyć w każdej sytuacji.
      Inny przykład to moja żona. Ma 6 braci i jedną siostrę. Sama jest najmłodsza.
      Ze wszystkimi ma równie doskonały kontakt jak i ja. Spotykają się bardzo często
      (osobiście tego nie znoszę - mieszkamy u teściów i niedzielne popołudnie w
      towarzystwie 15 osób tydzień w tydzień jest dla mnie bardzo wyczerpujące). Chcę
      jednak przez to powiedzieć, że mimo dwóch odmiennych koncepcji naszych
      rodzicieli nie ma znaczenia ilość dzieci w domu. Ważna jest miłość i
      umiejętność jej okazywania dzieciom.
      Nie pochodzimy z bogatych rodzin, raczej tych przeciętnie uposażonych. Finanse
      nie odgrywają zatem jakiejś szczególnej roli. Nie znaczy to jednak, że są
      całkiem bez znaczenia. Myślę, że przepisami prawnymi typu extra zasiłki,
      ograniczenia w możliwości dokonania aborcji czy utrudnienia przy rozwodach
      nagle nie wzrośnie liczba młodych Polaków. Wszystko zależy od mentalności. Ja
      uważam, że stać mnie najwyżej na dwójkę dzieci i tego się trzymam. Zona z
      chęcią miałaby większą gromadkę ale ja nie dam rady na to zarobić. Szczęście
      rodzinne nie zależy od samego faktu posiadania potomstwa, od jego liczby czy
      stanu konta. Liczą się zupełnie inne i dla każdego z nas inaczej
      shierarchizowane wartości. Jako wredny liberał powiem krótko - niech każdy
      buduje swoje szczęście na swój sposób!


Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się

Nie pamiętasz hasła lub ?

Nakarm Pajacyka