jot-es49
18.02.13, 09:27
"Szef 36. specpułku: Z raportu Millera wynika, że załoga zrobiła wszystko żeby się zabić. Nie wierzę w to, że ktokolwiek na pokładzie tego samolotu chciał komukolwiek czy sobie zrobić krzywdę"
I słusznie, że nie wierzy w tak postawioną tezę!
Prawidłowo postawiona teza winna brzmieć: "Załoga nie zrobiła nic aby się nie zabić" i właśnie to udowadnia słowami:
"Zdaniem podpułkownika piloci prezydenckiego tupolewa byli przygotowani na sytuację, w której autopilot nie zadziała. - Piloci mieli styczność z takimi sytuacjami - dodał. Stroiński przekonuje, że załoga samolotu nie popełniłaby błędów, które sugeruje raport komisji Millera. - Proszę mi wierzyć. Jeśli dowódca mówi "odchodzimy", nikt nie myśli już o niczym innym - stwierdził."
Szczególnie podobają mi się słowa - "nikt nie myśli już o niczym innym"!!!
Tak wielką moc sprawczą mają słowa "odchodzimy", że załoga nie musi już myśleć o niczym innym! Nawet o tym, że samolot całkowicie nie zrozumiał tego polecenia dowódcy. (To z mojej strony sarkazm - wyjaśnienie dla niekumatych).
Nie podejrzewałem, że Stroiński również wpisze się w robienie idiotów ze swoich kolegów.
W dalszym ciągu będę uparcie twierdził, że załoga (a w zasadzie kapitan) działał świadomie i z pełną premedytacją schodząc poniżej 50 m (poniżej podstawy chmur) - zabrakło mu jednak doświadczenia, zabrakło pełnej współpracy załogi i zwykłego "żołnierskiego szczęścia" - reszty dokonał zwykły stress połączony z presją sytuacyjną.