Dodaj do ulubionych

Magisterium

11.11.10, 14:28
Chciałbym poruszyć temat co rusz pojawiający się zarówno w dyskusjach prowadzonych tutaj na forum jak i w ogóle w prasie - kwestię magisterium Kościoła oraz zarzutów kierowanych pod jego adresem.

Temat magisterium potrzebuje wyjasnień także dlatego, że od pewnego czasu znajduje się ono w sytuacji krytycznej i nieco paradoksalnej. Podczas gdy z jednej strony, jak nigdy dotąd w historii, mnożą się jego interwnecje, to z drugiej strony stwierdzić można istnienie szerzącego praktycznego niezgadzania się wiernych z jego dyrektywami, zwłaszcza na temat moralności seksualnej i bioetyki - vide dyskusje związane z in vitro a także z aborcją.
Bardziej zdecydowaną zgodę otrzymują niektóre wypowiedzi, przede wszystkim papieskie, na temat praw człowieka, sprawiedliwości społecznej, pokoju, ekologii itd.
Problem jest nie tylko z zwykłymi wiernymi ale także z teologami do których w 1990 r. Kongregacja Nauki Wiary skierowała "Instrukcję o powołaniu teologa w Kościele". Teologowie krytyczni, zwłaszcza z obszaru języka niemieckiego reprezentują w tej chwili nieco inny typ wrażliwości niż biskupi. Co prawda, poza nielicznymi wyjątkami, nie kontestują oni istnienia magisterium i faKTU, ŻE STANOWI ONO OSTATECZNĄ, NIE DAJĄCĄ SIĘ ZASTĄPIĆ INSTANCJĘ TEOLOGII. Jednak są oni zdania że magisterium powinno z o wiele większą uwagą nadsłuchiwać "zmysłu wiary wierzących", że nie powinno powiększać znaczenia swych interwencji, a także uczyć się na własnych błędach.
Z drugiej zaś strony pasterze Kościoła, sa zaniepokojeni dezorientacją wiernych, spowodowaną także niescisłymi informacjami, jakie otrzymują oni od mass-mediów, dotyczącymi zarówno stanowiska zajmowanych przez magisterium, jak i żądań zarówno teologów jak i świeckich zaniepokojonych pewnymi tendencjami widocznymi w świecie.
Jaskrawym przykladem takiej dezinformacji jest opublikowanie swego czasu przez GW w wielotysięcznym nakładzie apokryficznej "Ewangelii Judasza" czemu towarzyszyła kampania przedtawiająca powyższy tekst jako nowe odkrycie. Protesty środowiska patrologów że nie jkest to żadne nowe odkrycie i że powyższy tekst można interpretować tylko w kontekście całej ówczesnej literatury przeszły niezauważone.
Wszystko to połączone z niespójnymi sygnałami płynącymi od teologów powoduje że rzeczywiście obecna sytuację KOścioła cechuje - poza uzasadnioną różnorodnością - zjawisko subiektywizacji wiary i moralności chrześcijańskiej. Niebezpieczeństwo subiektywizmu zagraża przede wszystkim w dziedzinie moralności. Tutaj nierzadko prawa sumienia przeciwstawiane są nauczaniu magisterium, zamieniając się niekiedy w "pewnego rodzaju apoteozę subiektywizmu" jak określił to zjawisko kard. Ratzinger.
Zapomina sie przy tym o regule sformułowanej przez biskupów austriackich nazajutrz po ogłoszeniu encykliki Humanae vitae:
"Istnieje wolność sumienia, ale nie wolność kształtowania sumienia".
To, że istnieją różnego rodzaju wątpliwości, zwłaszcza na styku nauki i wiary nie oznacza że ludzie poszukujący są potępiani i ich rozterki uważane są za nieistotne zgodnie z tym co napisał wybitny teolog Y. Congar:
"Można potępić rozwiązanie, jeżeli jest ono fałszywe, ale nie potępia się problemu."
Od teologii należy żądać, aby dawała odpowiedzi uczciwe, oparte na argumentach, poza wszelką ideologią.
Magisterium nie jest same w sobie prawdą, gdyż prawda, według nauki chrześcijańskiej, ma imię tego, który powiedział: "Ja jestem prawdą" -J14,6 a zgodnie z tym co Ojcowie Soboru okreslili w "Deklaracji o wolności religijnej" - "Prawda nie inaczej sie narzuca, jak tylko siłą samej prawdy, która wnika w umysły jednocześnie łagodnie i silnie".
Zawsze istniało i nadal istnieje w zagrożenie iż w obronie tej prawdy stosuje się jak to napisał JP II w liście "Tertio millenio adveniente" "Metody nacechowane nietolerancją, a nawet przemocą". Ale też mając na uwadze złe i bolesne doświadczenia przeszłości nie mozna uważać iż magisterium zamieniło się w niereformowalną doktrynę, w szereg pojęć i norm - lub wręcz w system doktrynalny - tak jak często formowane są w chwili obecnej zarzuty.
Ciągle trzeba pamiętać o tym że prawda chrzescijańska jest prawdą zbawczą i jest eschtologiczna zgodnie z tym co pisze św. Paweł:
"Teraz widzimy jakby w zwierciadle, niejasno; wtedy zaś zobaczymy twarzą w twarz. Teraz poznaję po części, wtedy zas poznam tak, jak i zostałem poznany" - 1 Kor 13,12. Pierwszym i ostatecznym desygnatem prawdy chrześcijańskiej jest postać Jezusa Chrystusa.
Tak jak pisze wspomniany już Y. Congar : - "Wielkim prawem katolickiego reformizmu jest zaczynanie od powrotu do źródeł wiary katolickiej".
Tam właśnie, odkrywając nasze źródła możemy reformowac Kościół i przystosowywać go do wymagań naszych czasów. Reforma która nie uwzględnia uczestnictwa w sakramentach i modlitwie, a potrzebę myślenia wraz Kościołem, wraz z magiisterium uważa ża postępowanie nieracjonalne i nie przystające do wymogów współczesności - nie jest reformą zgodną z duchem chrześcijaństwa. Każdy projekt reformy Kościoła musi być realizowany wraz z pasterzami Kościoła a nie wbrew nim. Nie oznacza to wcale że biskupi są nieomylni i kazda ich wypowiedź ma ten status
Już od czasów Ojców Kościoła istniało przekonanie, ze Kościół to "czysta nierządnica - casta meretix. Ale taj jak nierządnicy nie mozna pozbawiać człowieczeństwa jeśli się chce jej zmiany - nawrócenia -, tak reformy Kościoła nie mozna sprowadzić do obsesyjnego obnazania jego skaz albo do promowania "katolicyzmu liberalnego".

Wielki teolog, Karl Rahner - jezuita krytycznie nastawiony do rzeczywistości kościelnej swoich czasów tak napisał:
"Kościół jest jak stara kobieta z wieloma brakami i wadami. Jest to jednak moja matka. A matki się nie bije".

Myślę że warto pamiętać powyższe słowa w dyskusjach, zwłaszcza tych które dotyczą wypowiedzi magisterium odnośnie kwestii związanych z tak ostatnio dyskutowanym problemem in vitro.

Pisząc powyższe korzystałem z artykułów. o. Prusaka oraz książki F. Ardusso - "Magisterium Kościoła".
Obserwuj wątek
    • wiesia140 Re: Magisterium 11.11.10, 14:42
      Andrzeju , będę miała do ciebie prośbę na priv
    • nati1011 Re: Magisterium 12.11.10, 15:38
      > "Istnieje wolność sumienia, ale nie wolność kształtowania sumienia".

      Dziekuję Andrzeju za ten tekst.
    • sion2 Re: Magisterium 12.11.10, 15:43
      To jest sprawa nie tylko in vitro. Na tym forum juz wiele razy uzywało sie nazwisk znanych teologów do tego aby zdezawuować jakis wymiar, aspekt nauczania i wiary Kosciola. Na przykład ostatnio Napiórkowskiego cytuje sie po to aby podeprzec swoje przekoniania że modlitwa do Maryi i świętych to jakies ludowe zabobonne praktyki. Na miejsce Napiórkowskiego mozna byc podac nazwiska dziesiatkow teologów o zasiegu swiatowym np Laurentin którzy będą twierdzili dokladnie cos przeciwnego.
      Dla niewtajemniczonych moze sie wydawac ze skoro prof teologii z KULu bedzie przeciwny modleniu sie do swietcych to pewny znak że Kosciol sie powinien z tego wycofac i w ogole tylko "nieoswieceni" modla sie o wstawiennictwo do swietych. Nic bardziej błednego bo na tej samej uczelni znajdziemy rownie wybitnych teologów którzy dokładnie wyłożą absud mysli Napiorkowskiego.
      Nam powinno chodzic zas tylko o to jaka jest wiara Kosciola, jaka wykładania Magisterium. To dla katolika swieckiego są pewne punkty oparcia.
      • kudyn Re: Magisterium 12.11.10, 16:22
        sion2 napisała:

        > Na przykład ostatnio Napiórkowskiego cytuje sie po to aby podepr
        > zec swoje przekoniania że modlitwa do Maryi i świętych to jakies ludowe zabobo
        > nne praktyki.

        > Dla niewtajemniczonych moze sie wydawac ze skoro prof teologii z KULu bedzie pr
        > zeciwny modleniu sie do swietcych to pewny znak że Kosciol sie powinien z tego
        > wycofac i w ogole tylko "nieoswieceni" modla sie o wstawiennictwo do swietych.

        Przypisujesz innym twierdzenia których nie głoszą.
        • magdalaena1977 Re: Magisterium 12.11.10, 18:15
          Ja też nie przypominam sobie takich twierdzeń na naszym forum.
          • kudyn Re: Magisterium 12.11.10, 18:40
            Forum jak forum, niewiele osób zna się realnie i oprócz przykrości raczej nic więcej zrobić się nie da. Mnie chodzi o przypisywanie twierdzeń osobom w realu.
        • sion2 Re: Magisterium 12.11.10, 19:04
          Tak Kudynie - masz rację! Prof Napiórkowski wcale nie jest przeciwny kazdej formie modlitwy do Maryi ani kazdemu nabozenstwu. Ale został uzyty instrumentalnie w celu wykazania tezy przeze mnie ironicznie opisanej, bo jakże łatwo cos zacytowac i powiedziec "ten wybitny mariolog mysli tak jak ja". Celowo nie wchodzilam w to obrzucanie sie cytatami bo po co? W nieskonczonosc ma to trwac?
          To forum staje sie forum liberalnym gdzie nie mozna juz swobodnie - bez zakrzyczenia - wypowiadac sie w zgodzie z magisterium kosciola ale wylacznie w zgodzie z aktualnymi "trendami" w teologii. To bardzo niebezpieczny sposób prezentowania chrzescijanstwa i wiary. I Kościoła również.
          • mary_ann Re: Magisterium 12.11.10, 23:21
            Sion napisała:

            >>Tak Kudynie - masz rację! Prof Napiórkowski wcale nie jest przeciwny kazdej formie modlitwy do Maryi ani kazdemu nabozenstwu. Ale został uzyty instrumentalnie w celu wykazania tezy przeze mnie ironicznie opisanej, bo jakże łatwo cos zacytowac i powiedziec "ten wybitny mariolog mysli tak jak ja".

            Może dobrze byłoby, żebyś jednak zacytowała konkretne wypowiedzi, które wykazywały taką tezę (nie przez Ciebie, ale przez autora sformułowaną)?

            >>Celowo nie wchodzilam w to obrzucanie sie cytatami bo po co? W nieskonczonosc ma to trwac?

            Wobec zaistniałych wątpliwości - może jednak zacytuj?

            >>To forum staje się forum liberalnym gdzie nie można już swobodnie - bez zakrzyczenia - wypowiadać się w zgodzie z magisterium kosciola ale wyłącznie w zgodzie z aktualnymi "trendami" w teologii. To bardzo niebezpieczny sposób prezentowania chrzescijanstwa i wiary. I Kościoła również.

            Nikt na tym forum nikogo nie knebluje. Nie zostałaś też chyba nigdy zakrzyczana (choć sama dość często dyktujesz innym, co mogą pisać, a czego nie), chyba, że za "zakrzyczenie" uznać to, że nie wszyscy się z Toba zgadzają i mają czelność to napisać.

            Pozwolę sobie przypomnieć, że to jest forum ekumeniczne, a nie forum katolickie, czy tym bardziej forum "Frondy". Mam nadzieję, że jest na nim miejsce zarówno na poglądy, które Ci się podobają, jak i na poglądy, które nazywasz "aktualnymi trendami" (zresztą "liberalnymi", co, jak rozumiem, jest obelgąsmile . A proporcje niech będą kształtowane wyłącznie wypowiedziami uczestników.
            • wiesia140 Re: Magisterium 13.11.10, 11:52
              zanim na dobre zaczniecie ze sobą dyskutować to ja proszę o wstrzymanie się od osobistych wycieczek, obie opanujcie emocję
              O tyle , o ile sion swoje twierdzenia napisała ogólnie, nie odnosząc do nikogo z forum , o tyle ty marry ann odnosisz do niej to osobiście sugerując ,że Sion coś tu wszystkim narzuca, ona stara się tu prezentować stanowisko KK , a nie narzucać, ddysktujcie , alee merytorycznie
              • mary_ann o, bardzo przepraszam... 13.11.10, 12:06
                Bardzo przepraszam, Wiesiu, ale ustalmy fakty.

                1. Pokaż mi miejsce, w którym ja daję się ponieść emocjom (proszę o cytaty).
                2. Mogę już teraz z pamięci (na żądanie poszukam cytatów) podać dwa przykłady, gdy Sion pouczała innych, co powinni, a czego nie powinni pisać na tym forum.
                Wszyscy są równi, ale niektórzy są równiejsi?

                Zachowaj, proszę, moderatorski obiektywizm. Ja nie zaczynam żadnego sporu, ale mam prawo do sprostowania, gdy ktoś po raz kolejny polemizuje nie z wypowiedziami, które padły, ale z własną ich przeróbką/interpretacją.
                • wiesia140 Re: o, bardzo przepraszam... 13.11.10, 12:52
                  staram się jak mogę zachować obiektywizm, Sion już też zwracałam uwagę
                  • wiesia140 Re: o, bardzo przepraszam... 13.11.10, 12:53
                    a prosba o opanowanie emocji nie dotyczy tylko ciebie, ale i Sion
                    • mary_ann pochopny werdykt? 13.11.10, 13:50
                      wiesia140 napisała:

                      > a prosba o opanowanie emocji nie dotyczy tylko ciebie, ale i Sion

                      Wiesiu, skoro piszesz "nie tylko mnie ", to znaczy (logika), że dalej zarzucasz mi jednak nieopanowanie. Proszę zatem ponownie, ustosunkuj się do punktu 1 mojego poprzedniego postu, tj. przytocz cytaty wskazujące na to, że straciłam panowanie nad sobą.

                      • wiesia140 Re: pochopny werdykt? 13.11.10, 14:10
                        marry ann ja ci nie sugeruję ,że straciłaś emocję , ale proszę o opanowanie w dyskusji , bo już to piszę do przodu zapobiegawczo , może na wyrost , ale w swietle ostatnich forumowych o kościele ... ( nie mówie o tobie i sion)
                    • sion2 Re: o, bardzo przepraszam... 13.11.10, 22:06
                      Tiaaa.... nie wiem gdzie mam te emocje opanowywac bo nie pisalam ostatnio wcale w emocjach. Pisalam za to o nauce kosciola, ktorą coraz trudniej na tym forum prezentowac. I o tym że odchodza z niego wszyscy dla których wykład wiary magisterium kosciola jest najwazniejszym punktem odniesienia. To nie jest juz forum które pomaga wychowywac dzieci w wierze.
                      • wiesia140 Re: o, bardzo przepraszam... 13.11.10, 22:21
                        sion , jak już tłumaczyłam marry ann napisała to zapobiegliwie do przodu

                        Pisalam za to o nauce kosciola, ktorą coraz trudniej na tym forum
                        > prezentowac. I o tym że odchodza z niego wszyscy dla których wykład wiary magis
                        > terium kosciola jest najwazniejszym punktem odniesienia. To nie jest juz forum
                        > które pomaga wychowywac dzieci w wierze.

                        przykro mi , ale niestety muszę się z ty zgodzić, moderacja chce to odwrócić , chce żeby to forum pomogło wychowywać w dzieci w wierze chrześcijańskiej , ale zauważ ,że sama moderacja nie da rady

                        Brakuje nam tu dyskusji o Bogu o wzrastaniu do Boga
                        • wiesia140 Re: o, bardzo przepraszam... 13.11.10, 22:33
                          i nie mówię że straciłyście tu panowanie nad emocjami , ale piszę to w odniesieniu do tego co z tym forum się stało , bo przecież czytam całość i ślepa nie jestem i wiem,że to forum już dawno przestało pomagać w wychowaniu w wierze, a powoli przestaje pomagać wzrastać ludziom do Boga.
                          • wiesia140 Re: o, bardzo przepraszam... 13.11.10, 22:35
                            już się wymiksowuję z wątku , bo szkoda tematu Andrzeja, jakby co jestem na priv
                  • wiesia140 Re: o, bardzo przepraszam... 13.11.10, 12:57
                    na tym forum
                    • wiesia140 Re: o, bardzo przepraszam... 13.11.10, 13:43
                      marry ann przytocz te posty Sion , a najlepiej wrzuć linka do całej dyskusji, będzie łatwiej się do tego odnieść w całym kontekście
                      • mary_ann Re: o, bardzo przepraszam... 13.11.10, 15:32
                        Posty napominające, co komu wypada pisać, występowały w różnych dyskusjach. Kudyn i ja byliśmy napominali np. w dyskusji nt. ofiarowania dziecka M. Bożej:

                        Re: Po co ofiarowywać-oddawać dziecko np. Matce B
                        sion2 29.10.10, 17:56 Odpowiedz
                        (…wink
                        Dlatego nie chcę wdawać się w dyskusje z Mary_ann bo to jest wyważanie otwartych drzwi. I to jest oburzające że katoliczka może pisać i mówić że Maryja jest w stanie cokolwiek "odjąć" Chrystusowi, że umniejszamy Jezusa, wołając z prosbą do Maryi.

                        sion2 05.11.10, 13:41 Odpowiedz
                        Kudynie na pewno twoje podejście zawsze kajania się przed - ośmielę się użyć tej nazwy niepopularnej - heretykami czy schizmatykami - jest godne nasladowania, ale do pewnej granicy

                        Poza tym - podaję z pamięci - napominana była również Verdana w kwestii wypowiadania się wątkach na tematy religijne.

                        I żeby było jasne - ja się nie czuję obrażona tymi napomnieniami czy drobnymi złośliwościami pod moim adresem, bo to są wkalkulowane koszta uczestnictwa w dyskusji. Proszę tylko o obiektywizm w ocenie i równe traktowanie wszystkich stron w dyskusji.
                        Myślę, że lektura kilku co bardziej "spornych" wątków nie pozostawi wątpliwości, czyje wypowiedzi bywały odbierane jako agresywne i "nieadekwatne" (mam tu na myśli polemikę z treścią, która nie została w tym kształcie sformułowana). Widać to chociażby po reakcjach (i nie mam tu już na myśli swoich).

                        Myślę, że warto zakończyć temat.

                        A jeśli chodziło Ci, Wiesiu, o opanowywanie emocji w przyszłości, to, oczywiście, jak najbardziej zamierzam uszanować Twoją prośbę.
                        • wiesia140 Re: o, bardzo przepraszam... 13.11.10, 16:32
                          o ile dobrze pamiętam , to verdana była napomniana w temacie wiary jako takiej , wypowiadała się na temat wiary , co istotnie stanowiło jakies kuriozum , no chyba ,że mnie pamięć zawodzi
                          • mary_ann Re: o, bardzo przepraszam... 13.11.10, 16:51
                            wiesia140 napisała:

                            > o ile dobrze pamiętam , to verdana była napomniana w temacie wiary jako takie
                            > j , wypowiadała się na temat wiary , co istotnie stanowiło jakies kuriozum , no
                            > chyba ,że mnie pamięć zawodzi


                            Tak, dobrze pamiętasz, Sion to nawet jasno wyłożyła. Tyle tylko, że Verdana , jeśli została zaakceptowana jako uczestniczka forum, ma dokładnie takie samo prawo do wypowiadania się na każdy temat, jak każdy innych uczestnik. A Sion - jak każdy - oczywiście może z tymi wypowiedziami polemizować do woli.
                            Jesteśmy na forum ekumenicznym, zakładam, że protestanci mogą tu pisać o katolicyzmie, a katolicy o protestantach, więc chyba ateistka - skoro jest na liście uczestników - chyba ma prawo zademonstrować swój punkt widzenia? Czemu zakładasz, że nie może wnieść czegoś cennego do dyskusji, właśnie patrząc na sprawę z kompletnie innego punktu widzenia?

                            Wspomniałam casus Verdany tylko jako dodatkowy przykład sytuacji, gdy osoba, która twierdzi, że jest na forum "zakrzykiwana", krytykuje fakt, że inni wyrażają na forum te a nie inne poglądy.
                            • wiesia140 Re: o, bardzo przepraszam... 13.11.10, 17:14
                              powiem ci jako moderator , ja czytam całe forum , bo mam taki obowiązek , i widzę co się , mało jest tu ostatnio miejsca na jakąś w miarę normalną dyskusję o kościele , , ostatnio w większości wątków jest wykazywane ,że kościół się myli we niemal we wszystkim, patrząc na to jako całość można by odnieść wrażenie ,że tak jest w istocie ( mam na myśli czytając a forum), a dobrze wiemy że tak nie jest , natomiast strona broniąca jest postrzegana jako fanatycy , owszem wiem ,że błąd jest po obu stronach jakby choćby w wątku o in vitro doszło do wzajemnego oceniana ( kto jest katolikiem , kto nie jest , na czym opiera się czyjś katolicyzm) , nie umknęło to mojej uwadze , co zresztą możesz sama sprawdzić.
                              • wiesia140 Re: o, bardzo przepraszam... 13.11.10, 17:32
                                I tak może wyglądać to dla kogos , z boku , kto być może też czyta całe forum
                                • wiesia140 Re: I jeszcze jedno mi brakuje na forum 13.11.10, 17:47
                                  zwykłych dyskusji o Bogu , takich , które by podnosiły nas , umożliwiając nam wzrastanie do Niego.
                                  • mary_ann błagam, nie mieszajmy tematów... 13.11.10, 20:15
                                    bo ugrzęźniemy... Teraz nagle rozmawiamy o rozkładzie opinii i wątków na forum?

                                    Jeśli uważasz, że na forum brakuje

                                    zwykłych dyskusji o Bogu , takich , które by podnosiły nas , umożliwiając
                                    > nam wzrastanie do Niego.

                                    to je zaczynaj, jeśli są ludzie nimi zainteresowani, myślący jak Ty, to je przecież pociągną! Nie ma cenzury.
                                    Ubolewasz, że na forum kościół (jak rozumiem - katolicki, co chyba warto jednak zaznaczać, bo chyba zbyt często pisze się tu jakby "z rodzajnikiem określonym", tak, jakby nie istniały inne...) jest ciągle krytykowany. Więc czemu po prostu nie polemizować, nie bronić go? Czy ktoś komuś broni? Nie bardzo rozumiem, do kogo masz żal, że opinie na forum rozkładają się tak a nie inaczej.

                                    Ja się już wyłączam z tego nurtu dyskusji, bo szkoda ciekawego wątku Andrzeja. Którego również niniejszym przepraszam za mój obfity udział off-topicowy.

                                    Pozdrawiam serdecznie, Wiesiu
                                    mary_ann
                                    • wiesia140 Re: błagam, nie mieszajmy tematów... 13.11.10, 23:12
                                      ja ciebie też
    • mary_ann Re: Magisterium 12.11.10, 23:33
      Andrzeju,
      poruszyłeś ciekawy temat. Temat-rzekęsmile
      Bardzo polecam Ci obszerną pracę jezuity Bernarda Sesboüé SJ pt. "Władza w Kościele" (Wydawnictwo "M", Kraków 2003), poświęconą ewolucji władzy, w tym magisterium, w Kościele Katolickim.
      • andrzej585858 Re: Magisterium 13.11.10, 08:40
        mary_ann napisała:

        > Andrzeju,
        > poruszyłeś ciekawy temat. Temat-rzekęsmile
        > Bardzo polecam Ci obszerną pracę jezuity Bernarda Sesboüé SJ pt. "Władza w Kośc
        > iele" (Wydawnictwo "M", Kraków 2003), poświęconą ewolucji władzy, w tym magiste
        > rium, w Kościele Katolickim.

        Temat jest rzeczywiście niesłychanie ciekawy, o. Sesboue jest także autorem fundamentalnej pracy "Historia dogmatów" - można prześledzić proces konkretyzowania się prawd wiary i zrozumieć znaczenie Tradycji w tym procesie.

        Jako uzupełnienie do powyższych rozważań proponuję bardzo ciekawy fragment z książki "Bóg i świat" będącej zapisem wywiadu z jeszcze wtedy kardynałem J. Ratzingerem wydanej przez "Znak" w 2001 r. Zwracam uwagę na fragment w którym jest mowa o tym że przestajemy mówić iż wiara jest prawdą.

        "W takiej mierze, w jakiej dzięki wykopaliskom znamy prehistorię ludzkości, możemy stwierdzić, że idea Boga zawsze występowała. Marksiści wieścili, że nastąpi koniec religii. Że gdy się skończy ucisk, nie będzie już potrzebne lekarstwo o nazwie Bóg. Ale również marksiści musieli jednak przyznać, że religia nigdy się nie skończy, ponieważ rzeczywiście jest obecna w samym człowieku.

        Jednakże ten wewnętrzny sensor nie działa jak maszyna, lecz jest czymś żywym i albo rośnie z człowiekiem, albo ulega zagłuszeniu i nieomal obumiera. Dzięki wewnętrznemu współdziałaniu sensor coraz bardziej się wyostrza, ożywia, coraz intensywniej reaguje — w przeciwnym przypadku tępieje i niejako ulega anestezji. Ale nawet w sercu niewierzącego odzywa się rudymentarne pytanie: a może jednak Bóg istnieje? Historia ludzkości nie daje się w ogóle zrozumieć, jeśli nie uwzględnimy działania tego wewnętrznego organu.

        Z drugiej strony, mamy wielkie teorie i całe biblioteki książek, które starają się obalić tę wiarę. Można zatem powiedzieć, że także wiara zwrócona przeciw wierze jest zasadniczo obecna, a nawet ma w sobie coś z misji. Największe eksperymenty w dotychczasowej historii ludzkości — nazizm i komunizm — starały się wiarę w Boga doprowadzić ad absurdum i wyrwać z ludzkich serc. Zapewne nie była to ostatnia próba.

        Dlatego wiara w Boga nie jest formą wiedzy, tak jak chemia czy matematyka, których mogę się nauczyć, lecz pozostaje wiarą. To znaczy: wiara ma racjonalna strukturę — powrócimy jeszcze do tej kwestii. Nie jest jakąś ciemną rzeczą, którą musiałbym po prostu przyjąć. Wiara daje mi wgląd. I przemawia za nią dostatecznie wiele argumentów, w które mogę uzyskać wgląd. Ale wiara nigdy nie stanie się czystą wiedzą.

        Wiara zwraca się do całej egzystencji, do woli, do miłości, do samowyrzeczenia, dlatego zawsze wymaga również przekroczenia wiedzy, dowodów. A ponieważ tak jest, zawsze mogę też żyć z dala od wiary i szukać argumentów, które ją obalają.

        Jak Pan wie, można znaleźć całe góry argumentów przeciw wierze. Wystarczy się przyjrzeć ogromowi cierpienia w świecie. Już samo to zdaje się przeczyć istnieniu Boga. Albo weźmy niepozorność, maleńkość Boga. Dla człowieka, któremu otworzyły się oczy wiary, jest ona znakiem właśnie Jego wielkości, ale dla kogoś, kto nie może czy nie chce się zdecydować na skok w wiarę, owa niepozorność staje się argumentem, który w jakiś sposób ma obalać ideę Boga. Całość zawsze można rozłożyć na elementy. Czytając Pismo Święte, Nowy Testament, można je tak poszatkować, że pozostaną jedynie luźne fragmenty — a jakiś erudyta będzie mógł powiedzieć, że zmartwychwstanie zostało dopiero później wymyślone, że wszystko zostało dodane w późniejszym czasie i nie ma większego znaczenia.

        Wszystko można zrobić. Również dlatego, że historia i wiara są ludzką sprawą. O tyle też spór o wiarę nigdy się nie zakończy. Zawsze jest on wszak również zmaganiem się człowieka z samym sobą i z Bogiem, które będzie trwać po kres historii.

        Współczesne społeczeństwo podaje w wątpliwość tezę, że istnieje jedna jedyna prawda. Rzutuje to również na Kościół, który niezłomnie trzyma się pojęcia prawdy. Ksiądz Kardynał powiedział kiedyś nawet, że obecny, głęboki kryzys europejskiego chrześcijaństwa w istotnej mierze ma za przyczynę kryzys jego aspiracji do prawdy. Dlaczego?

        Ponieważ nikt nie śmie już powiedzieć, że to, co mówi wiara, jest prawdą. Chrześcijanie boją się, że uznano by ich wówczas za nietolerancyjnych, również wobec innych religii czy światopoglądów. A między sobą mówią, że przestraszyli się wysokości tych aspiracji.



        Z jednej strony, można powiedzieć, że jest to w jakimś sensie zbawienne. Albowiem gdy się zbyt pospiesznie, zbyt lekkomyślnie występuje z takimi aspiracjami i zbyt spokojnie w nich utwierdza, można nie tylko zostać autokratą, ale też zbyt łatwo przykleić etykietkę prawdy do czegoś, co ma jedynie drugorzędny i doraźny charakter.



        Ostrożność jest tu najzupełniej wskazana. Nie powinna jednak oznaczać całkowitego porzucenia tych aspiracji. Wówczas bowiem błądzimy tylko pomiędzy różnorakimi modelami tradycji.



        Ale też granice rzeczywiście stają się nieostre. Wielu marzy o swego rodzaju religii z jednego kotła, do którego chcieliby wrzucić wyselekcjonowane, szczególnie smakowite składniki. Coraz częściej pojawia się podział na „złą” i „dobrą” religię.



        Co ciekawe, pojęcie tradycji w znacznej mierze zastąpiło pojęcia religii i wyznania — a tym samym również pojęcie prawdy. Poszczególne religie traktuje się jako tradycje. Uważa się je za „czcigodne”, za „piękne”, i głosi, że każdy winien szanować własną tradycję, a wszyscy siebie nawzajem. Lecz gdy mamy już tylko tradycje, naturalną koleją rzeczy prawda zostaje utracona. W jakimś momencie pojawi się pytanie, dlaczego w ogóle uznawać tradycję — pytanie, które uzasadni bunt przeciwko tradycji.



        Zawsze przypominają się mi tutaj słowa Tertuliana, który pisze gdzieś, że Chrystus nie powiedział: jestem przyzwyczajeniem, lecz: jestem prawdą. Chrystus nie sankcjonuje przyzwyczajenia, wręcz przeciwnie, właśnie wydobywa nas z przyzwyczajenia. Pragnie przebudzenia, domaga się od nas, byśmy poszukiwali prawdy, która wprowadza nas w rzeczywistość Stwórcy, Odkupiciela, naszego własnego bytu. Dlatego ostrożne obchodzenie się z aspiracjami do prawdy musimy uważać za swą wielką powinność, ale też musimy się wykazać odwagą, by nie utracić prawdy, by sięgać ku prawdzie, by z pokorą i wdzięcznością przyjmować prawdę, gdy naszym udziałem staje się dar prawdy.


        Czy można powiedzieć, że zasadniczo wiara jest w człowieku zawsze obecna?



        W takiej mierze, w jakiej dzięki wykopaliskom znamy prehistorię ludzkości, możemy stwierdzić, że idea Boga zawsze występowała. Marksiści wieścili, że nastąpi koniec religii. Że gdy się skończy ucisk, nie będzie już potrzebne lekarstwo o nazwie Bóg. Ale również marksiści musieli jednak przyznać, że religia nigdy się nie skończy, ponieważ rzeczywiście jest obecna w samym człowieku.



        Jednakże ten wewnętrzny sensor nie działa jak maszyna, lecz jest czymś żywym i albo rośnie z człowiekiem, albo ulega zagłuszeniu i nieomal obumiera. Dzięki wewnętrznemu współdziałaniu sensor coraz bardziej się wyostrza, ożywia, coraz intensywniej reaguje — w przeciwnym przypadku tępieje i niejako ulega anestezji. Ale nawet w sercu niewierzącego odzywa się rudymentarne pytanie: a może jednak Bóg istnieje? Historia ludzkości nie daje się w ogóle zrozumieć, jeśli nie uwzględnimy działania tego wewnętrznego organu.



        Z drugiej strony, mamy wielkie teorie i całe biblioteki książek, które starają się obalić tę wiarę. Można zatem powiedzieć, że także wiara zwrócona przeciw wierze jest zasadniczo obecna, a nawet ma w sobie coś z misji. Największe eksperymenty w dotychczasowej historii ludzkości — nazizm i komunizm — starały się wiarę w Boga doprowadzić ad absurdum i wyrwać z ludzkich serc. Zapewne nie była to ostatnia próba.



        Dlatego wiara w Boga nie jest formą wiedzy, tak jak chemia czy matematyka, których mogę się nauc
        • andrzej585858 Re: Magisterium 13.11.10, 08:45
          ciąg dalszy - nie zmieścił się cały tekst w jednym poście:

          "Dlatego wiara w Boga nie jest formą wiedzy, tak jak chemia czy matematyka, których mogę się nauczyć, lecz pozostaje wiarą. To znaczy: wiara ma racjonalna strukturę — powrócimy jeszcze do tej kwestii. Nie jest jakąś ciemną rzeczą, którą musiałbym po prostu przyjąć. Wiara daje mi wgląd. I przemawia za nią dostatecznie wiele argumentów, w które mogę uzyskać wgląd. Ale wiara nigdy nie stanie się czystą wiedzą.



          Wiara zwraca się do całej egzystencji, do woli, do miłości, do samowyrzeczenia, dlatego zawsze wymaga również przekroczenia wiedzy, dowodów. A ponieważ tak jest, zawsze mogę też żyć z dala od wiary i szukać argumentów, które ją obalają.



          Jak Pan wie, można znaleźć całe góry argumentów przeciw wierze. Wystarczy się przyjrzeć ogromowi cierpienia w świecie. Już samo to zdaje się przeczyć istnieniu Boga. Albo weźmy niepozorność, maleńkość Boga. Dla człowieka, któremu otworzyły się oczy wiary, jest ona znakiem właśnie Jego wielkości, ale dla kogoś, kto nie może czy nie chce się zdecydować na skok w wiarę, owa niepozorność staje się argumentem, który w jakiś sposób ma obalać ideę Boga. Całość zawsze można rozłożyć na elementy. Czytając Pismo Święte, Nowy Testament, można je tak poszatkować, że pozostaną jedynie luźne fragmenty — a jakiś erudyta będzie mógł powiedzieć, że zmartwychwstanie zostało dopiero później wymyślone, że wszystko zostało dodane w późniejszym czasie i nie ma większego znaczenia.



          Wszystko można zrobić. Również dlatego, że historia i wiara są ludzką sprawą. O tyle też spór o wiarę nigdy się nie zakończy. Zawsze jest on wszak również zmaganiem się człowieka z samym sobą i z Bogiem, które będzie trwać po kres historii.



          Współczesne społeczeństwo podaje w wątpliwość tezę, że istnieje jedna jedyna prawda. Rzutuje to również na Kościół, który niezłomnie trzyma się pojęcia prawdy. Ksiądz Kardynał powiedział kiedyś nawet, że obecny, głęboki kryzys europejskiego chrześcijaństwa w istotnej mierze ma za przyczynę kryzys jego aspiracji do prawdy. Dlaczego?



          Ponieważ nikt nie śmie już powiedzieć, że to, co mówi wiara, jest prawdą. Chrześcijanie boją się, że uznano by ich wówczas za nietolerancyjnych, również wobec innych religii czy światopoglądów. A między sobą mówią, że przestraszyli się wysokości tych aspiracji.



          Z jednej strony, można powiedzieć, że jest to w jakimś sensie zbawienne. Albowiem gdy się zbyt pospiesznie, zbyt lekkomyślnie występuje z takimi aspiracjami i zbyt spokojnie w nich utwierdza, można nie tylko zostać autokratą, ale też zbyt łatwo przykleić etykietkę prawdy do czegoś, co ma jedynie drugorzędny i doraźny charakter.



          Ostrożność jest tu najzupełniej wskazana. Nie powinna jednak oznaczać całkowitego porzucenia tych aspiracji. Wówczas bowiem błądzimy tylko pomiędzy różnorakimi modelami tradycji.



          Ale też granice rzeczywiście stają się nieostre. Wielu marzy o swego rodzaju religii z jednego kotła, do którego chcieliby wrzucić wyselekcjonowane, szczególnie smakowite składniki. Coraz częściej pojawia się podział na „złą” i „dobrą” religię.



          Co ciekawe, pojęcie tradycji w znacznej mierze zastąpiło pojęcia religii i wyznania — a tym samym również pojęcie prawdy. Poszczególne religie traktuje się jako tradycje. Uważa się je za „czcigodne”, za „piękne”, i głosi, że każdy winien szanować własną tradycję, a wszyscy siebie nawzajem. Lecz gdy mamy już tylko tradycje, naturalną koleją rzeczy prawda zostaje utracona. W jakimś momencie pojawi się pytanie, dlaczego w ogóle uznawać tradycję — pytanie, które uzasadni bunt przeciwko tradycji.



          Zawsze przypominają się mi tutaj słowa Tertuliana, który pisze gdzieś, że Chrystus nie powiedział: jestem przyzwyczajeniem, lecz: jestem prawdą. Chrystus nie sankcjonuje przyzwyczajenia, wręcz przeciwnie, właśnie wydobywa nas z przyzwyczajenia. Pragnie przebudzenia, domaga się od nas, byśmy poszukiwali prawdy, która wprowadza nas w rzeczywistość Stwórcy, Odkupiciela, naszego własnego bytu. Dlatego ostrożne obchodzenie się z aspiracjami do prawdy musimy uważać za swą wielką powinność, ale też musimy się wykazać odwagą, by nie utracić prawdy, by sięgać ku prawdzie, by z pokorą i wdzięcznością przyjmować prawdę, gdy naszym udziałem staje się dar prawdy. "

          Jestem prawdą - powyższe słowa winny być źródłem wszelkich dywagacji związanych z wiarą.
Inne wątki na temat:

Nie pamiętasz hasła

lub ?

 

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się

Nakarm Pajacyka