Dodaj do ulubionych

P.-R. || Energetyczne bezpieczeństwo

17.01.05, 16:05
Tu wklejajmy wszystko, co dotyczy tego tematu.

Weryfikacja dostaw ropy i gazu, bezpieczeństwo narodowe, bezpieczetwo
energetyczne - to wszystko okrelenia tematu, który często pojawia się na
pierwszych strona gazet, tym bardziej, że toczy się polityczna komisja
śledcza, a że się toczy nie bez emocji, to dużo się o tym mówi, porozmawiajmy
i my, szczególnie, że to dotyczy tematu stosunków Polska - Rosja.
--
Pozdrawiam
Władysław
Obserwuj wątek
    • kontrkultura Czy bać się Rosji? cz1 17.01.05, 16:07
      Bardzo ciekawe i wyważone uwagi opublikowała nie tak dawno Polityka.

      Polityka - Czy bać się Rosji?

      Iwan i gazrurka

      Co naprawdę zagraża naszemu bezpieczeństwu energetycznemu

      Po pięciu latach członkostwa w NATO, pół roku po przystąpieniu do Unii
      zaczynamy się lękać o bezpieczeństwo kraju. Tym razem obawy dotyczą
      bezpieczeństwa energetycznego. Z przesłuchań orlenowskiej komisji śledczej
      odnieść można wrażenie, że przekupni politycy, podstępni biznesmeni i agenci
      tajnych służb chcą (a przynajmniej chcieli) wydać polską energetykę w ręce
      Rosjan. Czy Rosja jest groźna dla naszego bezpieczeństwa paliwowego i jak
      mielibyśmy się przed nią bronić?

      „Wczoraj tanki, dziś ropa” – tak krótko zdefiniował rosyjską politykę wobec
      państw naszego regionu były szef UOP Zbigniew Siemiątkowski podczas
      przesłuchania przed sejmową komisją śledczą. Uważa, że Rosjanie wykorzystują
      broń ekonomiczną do odzyskania dawnych wpływów. Dał przy tym do zrozumienia, że
      wie na ten temat więcej, niż może powiedzieć. Członkowie komisji aprobująco
      kiwali głowami, bo w tej dziedzinie nie ma tu sporu pomiędzy lewicą a prawicą.

      Szefowie Ministerstwa Gospodarki Jerzy Hausner i Jacek Piechota uspokajają, że
      ze strony wschodniego sąsiada nic nam nie grozi. Również np. Waldemar
      Kuczyński, b. minister przekształceń własnościowych i szef doradców premiera
      Jerzego Buzka, przekonuje („Maczuga energetyczna”, POLITYKA 49), że Rosja nie
      jest tak niebezpieczna, jak nam się wydaje. Ale czy to nie naiwność?

      Fakty są takie, że rosyjskie koncerny z branży paliwowo-energetycznej od dawna
      wykazują zainteresowanie Polską. Uważają nawet, że napotykają nieuzasadnione
      trudności, których przyczyną jest nasza tradycyjna antyrosyjska fobia. A
      przecież chcą tylko inwestować; mają kapitał i surowce, a więc rzeczy niezwykle
      dziś cenione na całym świecie. „Polityka Polski powinna być taka sama w
      stosunku do korporacji rosyjskich jak amerykańskich” – upominała nas Marina
      Łużkowa, prezes moskiewskiej Fundacji Regionalnych Badań Strategicznych,
      podczas niedawnej konferencji zorganizowanej przez redakcję miesięcznika „Nowy
      Przemysł”. Dla rosyjskich koncernów zagraniczna ekspansja jest sprawą życia i
      śmierci, podobnie jak dla całej Rosji, która żyje dzięki petrodolarom.
      • kontrkultura Re: Czy bać się Rosji? cz2 17.01.05, 16:08

        ...ciąg dalszy



        ADAM GRZESZAK




        Polityka administracyjnego utrzymywania sztucznie niskich cen surowców i paliw
        na wewnętrznym rynku rosyjskim sprawia, że tylko eksport przynosi prawdziwe
        zyski. Koncerny naftowe poszukują więc zagranicznych rynków zbytu, nie tylko na
        surową ropę, ale także na gotowe paliwa. Chcą upodobnić się do wielkich
        naftowych gigantów, jak BP, Shell czy ExxonMobile i zajmować się wszystkim, od
        wydobycia surowca przez jego przetworzenie aż do sprzedaży gotowych paliw na
        stacjach benzynowych, bo raz lepiej zarabia się na wydobyciu ropy, a w innych
        okresach na przetwarzaniu i sprzedaży produktów. Rosyjskie koncerny kontrolują
        już rynki dawnych państw ZSRR, inwestują też w państwach naszego regionu – na
        Węgrzech, w Rumunii, Bułgarii, Chorwacji. Koncern Łukoil ma swoją sieć handlową
        nawet w USA. Rosjanie starają się zdobywać rafinerie i rurociągi. Polska leżąca
        na trasie dwóch wielkich szlaków transportowych – rurociągu Przyjaźń (przez
        nasz kraj płynie 30 proc. rosyjskiego eksportu ropy) i gazociągu Jamał,
        dysponująca sporym rynkiem, dwiema nowoczesnymi rafineriami i naftowym portem,
        jest wymarzonym miejscem gospodarczej ekspansji rosyjskich firm.

        Groźny kurek

        Nasze obawy dotyczą jednak prawdziwych intencji rosyjskich koncernów paliwowo-
        energetycznych. Eksperci zwracają uwagę na deklarowaną przez Kreml
        wolę „ekonomizacji polityki zagranicznej”, czyli osiągania celów politycznych
        przez umiejętne wykorzystywanie uzależnienia surowcowego. Wskazuje na to coraz
        silniejszy wpływ władz centralnych na przedsiębiorstwa paliwowo-energetyczne
        (wojna o Jukos jest jednym z tego przejawów), obsadzanie ważnych stanowisk w
        branży przez osoby pochodzące z resortów „siłowych”. Kreml chce mieć własny
        koncern paliwowo-energetyczny i do tej roli wybrał Gazprom, który przejmuje
        naftowe aktywa Jukosu.

        Kurek na rosyjskiej ropie trzyma również Kreml, kontrolując firmę Transnieft
        zarządzającą rurociągami. To ona decyduje, kto, ile i kiedy może wyeksportować
        ropy. To potężna broń. Dzięki niej udało się, na przykład, przejąć Rosjanom
        litewską rafinerię w Możejkach, a także ukarać niepokornych Łotyszy, którzy nie
        chcieli oddać kontroli nad rurociągiem prowadzącym do terminalu naftowego w
        Windawie.

        • kontrkultura Re: Czy bać się Rosji? cz3 17.01.05, 16:09
          ...ciąg dalszy



          ADAM GRZESZAK




          Ostatnio Rosjanie użyli swojej broni przeciwko ukraińskiemu rurociągowi Odessa–
          Brody, którym miała płynąć – konkurencyjna do rosyjskiej – kaspijska ropa.
          Ukraińcy mieli nadzieję, że Polacy wybudują kolejny odcinek rurociągu z Brodów
          (nieopodal naszej granicy) do Płocka, a może i Gdańska. Tak się jednak nie
          stało. Szefowie polskich rafinerii przyznają po cichu, że zostali przez Rosjan
          delikatnie zniechęceni ostrzeżeniem, że jeśli chcą kupować droższą kaspijską
          ropę, to widać uznają, że rosyjska jest zbyt tania. Jeśli tak, to oni mogą
          podnieść cenę... Ostatecznie Rosjanie wynajęli rurociąg, by przesyłać swoją
          ropę do Odessy. Mają wprawdzie w tym rejonie niewykorzystane rurociągi, ale
          zagospodarowując ukraińską rurę pozbyli się niebezpieczeństwa wprowadzenia do
          Europy konkurencyjnej ropy. My zaś straciliśmy szansę na zapewnienie sobie
          alternatywnego źródła zaopatrzenia, podnoszącego poziom bezpieczeństwa
          energetycznego.






          Wszystko to sprawia, że lękamy się Rosjan, zwłaszcza że ci zachowują się w
          sposób niezbyt przejrzysty. Przykładem może być koncern Łukoil, który pojawił
          się w Polsce w pierwszej połowie lat 90. za sprawą Siergieja Gawriłowa,
          tajemniczego rosyjskiego biznesmena, który wkrótce potem, podejrzewany o pranie
          brudnych pieniędzy i działalność na rzecz rosyjskich służb specjalnych, musiał
          nasz kraj opuścić. Potem Łukoil dość niespodziewanie włączył się do walki o
          przejęcie Rafinerii Gdańskiej, dogadując się po cichu z brytyjską firmą Rotch
          Energy. Wówczas to oficjalnie pojawiła się wątpliwość dotycząca zagrożeń
          związanych z wejściem do polskiego przemysłu naftowego rosyjskiej kompanii.
          Wiesław Kaczmarek, ówczesny minister skarbu, który pozytywnie zaopiniował
          rosyjsko-brytyjską ofertę, przyznaje, że zrobiło na nim wrażenie wystąpienie
          szefa Agencji Wywiadu Zbigniewa Siemiątkowskiego, który podczas posiedzenia
          rządu zaprotestował przeciwko transakcji twierdząc, że wiązałaby się ona
          z „głęboką penetracją rosyjskich służb specjalnych”.
          • kontrkultura Re: Czy bać się Rosji? cz4 17.01.05, 16:11

            ...ciąg dalszy



            ADAM GRZESZAK




            Udział służb specjalnych w biznesie energetycznym to kolejny powód naszych
            lęków. Przykładem tego zjawiska może być wiedeńskie spotkanie Jana Kulczyka z
            Władimirem Ałganowem, byłym szpiegiem, a dziś ważną postacią w rosyjskiej
            energetyce. Obaj panowie rozmawiali o handlu energią elektryczną i (podobno)
            prywatyzacji Rafinerii Gdańskiej. Równie wiele podejrzeń wzbudziła oferta
            zakupu zespołu elektrowni Pątnów-Adamów-Konin (PAK), złożona przez rosyjski
            koncern RAO JES wspólnie z firmą Triton Holding, należącą do aresztowanego
            niedawno lobbysty Marka Dochnala. Co dziwniejsze, Ministerstwo Skarbu wcale nie
            ogłaszało przetargu na sprzedaż akcji PAK. Dochnal rozmaitymi interesami
            związany jest z branżą paliwową, a jego partnerem biznesowym był... Gawriłow.

            Pośrednicy za mgłą

            Ta nieprzejrzystość dotyczy także zaopatrzenia Polski w ropę. Ponad 90 proc.
            surowca importujemy z Rosji korzystając z firm-pośredników, choć Rosjanie –
            oficjalnie – wielokrotnie namawiali nas do podpisywania bezpośrednich umów.
            Kiedy jednak polskie rafinerie chcą kupować ropę od rosyjskich kompanii, te nie
            są ofertami zainteresowane albo polecają nam pośredników. Dlaczego? Nie
            wiadomo, bo w tym biznesie wszystko okryte jest mgłą tajemnicy. W efekcie
            sukcesem Leszka Millera w dziedzinie bezpieczeństwa energetycznego (osiągniętym
            wątpliwą drogą usunięcia ze stanowiska prezesa PKN Orlen Andrzeja
            Modrzejewskiego) okazało się doprowadzenie do dywersyfikacji pośredników.
            Zamiast od jednego, ropę kupujemy od dwóch: cypryjskiej, lecz działającej w
            Polsce, spółki J&S oraz szwajcarskiej spółki Petroval, która podobno jest
            własnością koncernu Jukos. Podobno, bo sprawdzić tego nie można. Tam gdzie jest
            zarejestrowana, akcjonariusze mają prawo do zachowania anonimowości...

            Nieco więcej wiemy o właścicielach spółki J&S (patrz wywiad ze Sławomirem
            Smołokowskim, POLITYKA 22, 23), choć i w tym przypadku nasza wiedza jest
            skromna i jednostronna. Poczucie naszego lęku potęguje Zbigniew Siemiątkowski,
            który podczas przesłuchania przed komisją śledczą snuł przypuszczenia, że J&S
            powstała „do realizacji rosyjskich celów ekonomicznych”. Ostatnio zmodyfikował
            swój pogląd, twierdząc, że było to tylko pytanie badawcze. Nie wiadomo jednak,
            komu i kiedy uda się je zweryfikować.

            • kontrkultura Re: Czy bać się Rosji? cz5 17.01.05, 16:11

              ...ciąg dalszy



              ADAM GRZESZAK




              R E K L A M A czytaj dalej








              Tajemnice „poziomu -5”

              W pełną tajemnic atmosferę rynku paliwowo-energetycznego dobrze wpisują się
              poglądy Aleksandra Gudzowatego, szefa Bartimpeksu. Jego spółka do niedawna była
              jednym z głównych pośredników w dostawach rosyjskiego gazu do Polski. Zakupy
              odbywały się w systemie towar za towar: za sprowadzany gaz Bartimpex wysyłał do
              Rosji polską żywność i inne produkty. Rosjanie zerwali jednak umowę i dziś
              firma procesuje się o odszkodowanie. Aleksander Gudzowaty twierdzi, że zbyt
              wiele w ostatnich latach zdarzyło się niekorzystnych dla nas wydarzeń (i dla
              jego firm), by uznać to za czysty przypadek. Za największy skandal uważa
              nieudaną renegocjację umowy na dostawy rosyjskiego gazu rurociągiem jamalskim.
              Dokonał tego wicepremier Marek Pol, przesądzając o naszym uzależnieniu od
              rosyjskiego gazu i to na najbliższe 20 lat.

              Szef Bartimpeksu powtarza każdemu, kto chce go słuchać, że za sznurki pociągają
              ludzie z „poziomu -5”. Tajemnicze, głęboko ukryte postacie, prawdziwa grupa
              trzymająca władzę. Ważną rolę odgrywają wśród nich ludzie tajnych służb, nie
              wiadomo, czy tylko polskich. A dziś ten ma władzę, kto kontroluje rynek
              paliwowo-energetyczny. Dlaczego „poziom -5”?

              – Na „poziomie -7” rezyduje sam diabeł – wyjaśnia swą piekielną alegorię
              Gudzowaty, tłumacząc, że ciemne siły sterujące polskim biznesem energetycznym w
              zależności od możliwości i stopnia wtajemniczenia zajmują różne poziomy. Kto
              urzęduje na „poziomie - 6”, tego dokładnie nie wiadomo. Może Rosjanie?

              Gudzowaty opowiada o piekielnych poziomach ze śmiertelną powagą. Nie bez
              przyczyny: już kilkakrotnie grożono mu zamachem na życie. Dlatego dziś korzysta
              z najlepszej w Polsce ochrony osobistej. Widać przeszkadza komuś w interesach.
              Komu? Zapewne ludziom z „poziomu - 5”. Wie już na ich temat sporo, ma przy tym
              prosty dowód na to, że nie fantazjuje: gazociąg Bernau–Szczecin, który
              zapewniałby Polsce bezpieczeństwo energetyczne, łącząc polski system gazowy z
              europejskim. Wraz z niemieckim Ruhrgasem zaproponowali, że taki rurociąg
              zbudują. Niby nic wielkiego: raptem 130 km rury, z czego niespełna 30 km na
              terytorium Polski. Rząd AWS powiedział nie, forsując własne, nierealne projekty
              budowy rurociągów podmorskich z Danii i Norwegii (przyznaje to dziś nawet W.
              Kuczyński. SLD krytykowała tę politykę, wpisując Bernau–Szczecin do programu
              wyborczego jako element odpowiedzialności za bezpieczeństwo energetyczne kraju.
              Po wygranych wyborach zrobiono jednak wszystko, by rurociąg nie powstał.
              Przypadek? Gudzowaty nie ma wątpliwości: to znowu działanie ludzi z „poziomu -
              5”.

              • kontrkultura Re: Czy bać się Rosji? cz6 17.01.05, 16:12

                ...ciąg dalszy



                ADAM GRZESZAK




                Polsko-niemiecka rura

                Marek Kossowski, prezes Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa (PGNiG),
                nie chce komentować wypowiedzi Aleksandra Gudzowatego. Rurociąg Bernau–Szczecin
                to prywatny projekt firmy IRB (Ruhrgas–Bartimpex), w którym PGNiG nie
                uczestniczy. PGNiG otrzymało wprawdzie ofertę wejścia do spółki, ale nie było
                nią zainteresowane, między innymi dlatego, że nie zapewniono gwarancji
                współwłasności całego rurociągu. Nic nie stoi jednak na przeszkodzie, by Bernau–
                Szczecin powstał. PGNiG może rozmawiać o jego podłączeniu do polskiego systemu
                gazowego, samo jednak ma własny pomysł na połączenia polskiego systemu gazowego
                z niemieckim. Wspólnie z niemiecką firmą VNG (wschodnioniemieckim
                odpowiednikiem PGNiG) zamierza wybudować gazociąg łączący oba systemy. Gdzie?
                Jeszcze nie wiadomo.

                – Będzie to interkonektor – wyjaśnia prezes Kossowski – czyli rurociąg, którym
                gaz będzie mógł być tłoczony w obu kierunkach. To zasadnicza różnica, bo Bernau–
                Szczecin miałby służyć wyłącznie do importu gazu do Polski. No i będziemy
                współwłaścicielami całego odcinka.

                W PGNiG trwa pośpieszne przygotowywanie nowych inwestycji, które pozwoliłyby na
                import gazu z innych kierunków niż Rosja. To efekt lutowego kryzysu, kiedy
                Rosjanie na kilkanaście godzin zakręcili kurek z gazem. W ten sposób chcieli
                wymusić na Białorusi zapłatę za gaz, jednak przy okazji ucierpiała,
                niespodziewająca się niczego, Polska. Wydarzenie to miało jednak ten korzystny
                skutek, że uświadomiło nam skalę naszego gazowego uzależnienia.

                Nie trzeba nawet wielkiego międzynarodowego konfliktu, wystarczy awaria lub
                zamach terrorystyczny, a już mamy poważny kłopot. Zimą jesteśmy w stanie
                wytrzymać bez dostaw gazu z Rosji przez kilka tygodni, potem może być dramat.
                Gaz możemy sobie wprawdzie kupić w dowolnym miejscu świata, ale nie ma go jak
                dostarczyć do Polski. Mamy tylko jedno niewielkie połączenie koło Zgorzelca z
                niemieckim systemem gazowym. Można nim w ciągu roku przetłoczyć zaledwie 1 mld
                m sześc. gazu, gdy tymczasem nasze potrzeby to ponad 13 mld.

                • kontrkultura Re: Czy bać się Rosji? cz7 17.01.05, 16:12
                  ...ciąg dalszy



                  ADAM GRZESZAK




                  Stąd projekty rozbudowy magazynów i tworzenia nowych połączeń polskiego systemu
                  przesyłowego, tak by można było gaz sprowadzać zza zachodniej i południowej
                  granicy. Trwają też przymiarki do stworzenia morskiego terminalu gazowego i
                  sprowadzania surowca statkami-gazowcami (gaz skroplony lub sprężony), a także
                  rozmowy z firmami ukraińskimi na temat magazynowania naszego gazu w leżących
                  nieopodal polskiej granicy wielkich magazynach.

                  Logistyka, pięta achillesowa

                  „Bezpieczeństwo energetyczne” robi dziś zawrotną karierę. Wszyscy o nim mówią,
                  podczas prac sejmowej komisji śledczej powołują się na nie przesłuchujący i
                  świadkowie. Nieustannie padają zarzuty o działanie na szkodę bezpieczeństwa
                  energetycznego państwa. Z kolei atakowani przekonują, że działali wyłącznie z
                  myślą o poprawie sytuacji. Co jednak to pojęcie znaczy? Odpowiedź znajdujemy w
                  ustawie Prawo energetyczne, które wyjaśnia, że jest to „stan gospodarki
                  umożliwiający pokrycie bieżącego i perspektywicznego zapotrzebowania odbiorców
                  na paliwa i energię, w sposób technicznie i ekonomicznie uzasadniony, przy
                  zachowaniu wymagań ochrony środowiska”. Definicja brzmi trochę jak życzenie:
                  żebyśmy wszyscy zdrowi byli. Nic więc dziwnego, że każdy może ją swobodnie
                  interpretować.

                  Z całą pewnością jednak o poziomie naszego bezpieczeństwa energetycznego
                  decyduje logistyka, bo prąd, ropę, gaz, paliwa trzeba jakoś dostarczyć do
                  odbiorców. Potrzebne są do tego linie przesyłowe, rurociągi, gazociągi,
                  tłocznie, magazyny itd.

                  Z gazociągami nie jest na razie najlepiej. Gdybyśmy znaleźli się w opresji, nie
                  jesteśmy w stanie sprowadzić wystarczającej ilości gazu z innych kierunków niż
                  rosyjski. Trochę bezpieczniej możemy czuć się w przypadku ropy. Decyduje o tym
                  Naftoport i rurociąg pomorski, którym cała potrzebna nam ropa, gdyby zaistniała
                  taka konieczność, może zostać sprowadzona drogą morską i przepompowana do
                  rafinerii w Gdańsku i Płocku. Rurociągiem pomorskim w ciągu roku może popłynąć
                  30 mln t ropy, jest więc spory zapas, bo dziś roczne zużycie naszego kraju
                  wynosi 18–19 mln t. Na razie rurociąg rzadko jest wykorzystywany do importu
                  ropy z morza (we wrześniu Orlen sprowadził partię ropy norweskiej), częściej
                  pracuje w odwrotnym kierunku, tłocząc rosyjską ropę dla Rafinerii Gdańskiej
                  oraz na eksport.

                  • kontrkultura Re: Czy bać się Rosji? cz8 17.01.05, 16:13

                    ...ciąg dalszy



                    ADAM GRZESZAK




                    Gdańsk jest dziś dla rosyjskich koncernów naftowych ważnym portem, za
                    pośrednictwem którego wysyłają na morze swój surowiec. Korzysta z niego także
                    firma J&S, która niedawno zdecydowała się na krok niespotykany: wysłała swoją
                    ropę z Gdańska za pomocą supertankowca. Dotychczas panowało przekonanie, że
                    Bałtyk, ze względu na wąskie cieśniny duńskie, jest niedostępny dla tak
                    ogromnych statków.

                    Wszystko to sprawia, że Naftoport i rurociąg pomorski stają się strategicznymi
                    elementami polskiej infrastruktury energetycznej i stanowią łakomy kąsek dla
                    inwestorów, zwłaszcza rosyjskich. Stąd decyzja rządu, że infrastruktura
                    energetyczna pozostanie w rękach państwa po to, byśmy czuli się bezpiecznie, a
                    wszystkie firmy handlujące energią i surowcami energetycznymi mogły mieć do
                    niej równorzędny dostęp. Jest to elementem rządowych Założeń Polityki
                    Energetycznej Państwa do roku 2020, podstawowego dokumentu określającego
                    kierunek rozwoju polskiej branży paliwowo-energetycznej. Założenia są
                    niezwykle lakoniczne i dość skrupulatnie pomijają czynnik geopolityczny jako
                    element naszego ryzyka energetycznego. Dlatego nawet sprawa państwowej kontroli
                    nad infrastrukturą prezentowana jest bardziej jako element troski o warunki
                    konkurencji niż obaw przed rosyjską dominacją. Dotyczy to także przekształceń
                    własnościowych, z których nikt nie został wyłączony w imię bezpieczeństwa
                    energetycznego; także Rosjanie. Autorzy dokumentu deklarują, że szybka
                    prywatyzacja jest konieczna, ale każdy przypadek musi być analizowany
                    indywidualnie. Także słynna sprawa tworzenia Koncernu Środkowo-Europejskiego
                    (Orlen+ MOL+OMV), który miałby być polisą chroniącą przed rosyjskimi naftowymi
                    koncernami, nie doczekała się rzetelnej analizy i nie znalazła się w żadnym
                    rządowym dokumencie. Żaden minister skarbu nie wypowiedział się na ten temat
                    jednoznacznie, zaś obecny Jacek Socha dystansuje się od tego pomysłu.
                    Realizacja pomysłu utrzymania w państwowych rękach infrastruktury energetycznej
                    ma jeden słaby punkt: Naftoport.

                    Jest on współwłasnością kilku firm, w tym m.in. sprywatyzowanego Orlenu oraz
                    również prywatnej spółki J&S. Trwają więc negocjacje, których celem byłoby
                    przejęcie Naftoportu przez państwową firmę PERN, zarządzającą rurociągami
                    naftowymi. Zdaniem prezesa PERN Wojciecha Tabisia sprawa jest bliska
                    rozwiązania.

                    • kontrkultura Re: Czy bać się Rosji? cz9 17.01.05, 16:13

                      ...ciąg dalszy



                      ADAM GRZESZAK




                      Waldemar Kuczyński uważa problem własności Naftoportu za wyolbrzymiony. Nawet
                      gdyby terminal naftowy znalazł się w rękach rosyjskiego koncernu, przekonuje,
                      to i tak nie mogłoby dojść do jego wykorzystania wbrew interesom ekonomicznym
                      Polski. Jakakolwiek próba blokowania importu ropy uprawniałaby polskie władze
                      do podjęcia działań siłowych. Zapewne ma rację, problem polega jednak na tym,
                      że sytuację, jaką opisał (wstrzymanie dostaw z Rosji i blokada Naftoportu),
                      trudno sobie wyobrazić. Rosjanie w sprawach naftowych tak radykalnie nie
                      działają. Przykładem może być spółka Transnieft, która teoretycznie zapewnia
                      przesył ropy wszystkim na jednakowych zasadach. W praktyce jednym zapewnia, a
                      innym (oczywiście z powodów technicznych) nie. W przypadku Naftoportu mogłoby
                      być podobnie.

                      Gra o Naftobazy

                      Takich konfliktów interesów można znaleźć więcej. Przykładem może być sprawa
                      Naftobaz, czyli magazynów, w których gromadzone są zapasy paliw. Minister
                      skarbu chciałby spółkę sprzedać inwestorowi, który wszystkim firmom paliwowym
                      na równorzędnych zasadach zaoferowałby usługi magazynowe. Takiej sytuacji
                      obawia się Orlen, któremu zależy na utrzymaniu monopolistycznej pozycji na
                      polskim rynku. Prowadzi więc skomplikowaną grę, bo choć Naftobaz przejąć nie
                      może (zabrania mu tego rządowy program restrukturyzacji branży paliwowej), to
                      jest w stanie zablokować ich prywatyzację. Stara się za wszelką cenę utrzymać
                      wpływ na Naftobazy i prowadzące do nich rurociągi (należące do PERN), którymi
                      tłoczone jest paliwo. Rurociągi są najtańszym sposobem transportowania benzyn i
                      oleju napędowego. Wożenie ich cysternami kolejowymi jest dwa razy droższe.
                      Polskie rurociągi paliwowe powinny być połączone z europejskim systemem, bo to
                      znacznie podniosłoby nasze bezpieczeństwo energetyczne. Tego jednak obawia się
                      Orlen, bo na polski rynek mogłoby się wlać tanie paliwo z zagranicznych
                      rafinerii.

                      I oto mamy konflikt interesów: czy w imię bezpieczeństwa energetycznego należy
                      chronić naszego narodowego operatora Orlen przed zakusami konkurencji, czy też
                      rozbudowywać infrastrukturę i ułatwiać do niej dostęp, co w większym stopniu
                      poprawiłoby bezpieczeństwo odbiorców energii?

                      • kontrkultura Re: Czy bać się Rosji? cz10 17.01.05, 16:14

                        ...ciąg dalszy



                        ADAM GRZESZAK




                        Rodzi się też fundamentalne pytanie; o czyje bezpieczeństwo powinniśmy się
                        troszczyć: konsumentów energii czy firm sektora energetycznego? Takich pytań
                        pojawia się więcej i co gorsza coraz częściej okazuje się, że interes firm jest
                        ważniejszy. Przykładem może być sprawa obowiązkowych zapasów paliw i ropy
                        gromadzonych przez firmy branży petrochemicznej. Przepisy UE wymagają, byśmy
                        mieli zapas na 90 dni, w przyszłości trzeba będzie je zwiększyć do 130 dni.
                        Dziś mamy na ok. 70 dni. Problem polega jednak na tym, że polskie przepisy
                        dopuszczają, by do 80 proc. zapasów mogło być zgromadzonych w postaci surowej
                        ropy, choć z punktu widzenia bezpieczeństwa energetycznego należałoby
                        magazynować gotowe paliwa. Przepisy pisane były pod potrzeby Orlenu. Dlaczego?
                        Bo PKN Orlen wybudował magazyny w kawernach solnych koło Inowrocławia. Może tam
                        łatwo zgromadzić duże zapasy ropy, ale nie benzyn, bo w takich warunkach
                        przechowywać ich się nie da.

                        Kosztowne bezpieczeństwo

                        Przedstawiciele firm sektora energetycznego nie ukrywają: nie ma nic za darmo,
                        za bezpieczeństwo trzeba płacić. Dywersyfikacja dostaw, budowa magazynów i
                        gromadzenie zapasów, wszystko to są operacje bardzo kosztowne. Przykładem może
                        być ropa kupowana przez nas w Rosji. Wprawdzie ceny zakupów utrzymywane są w
                        tajemnicy, to jednak wiadomo, że baryłka rosyjskiej ropy kosztuje nas o kilka
                        (2–4) dolarów taniej niż wynoszą aktualne notowania na światowych giełdach.
                        Gdyby PKN Orlen zaopatrywał się w surowiec sprowadzany drogą morską z krajów
                        arabskich, wymagałoby to wydania w ciągu roku dodatkowo ok. 800 mln dol. I
                        jeszcze pojawiłyby się problemy techniczne, bo płocka rafineria jest
                        przystosowana do przerobu ropy rosyjskiej, różniącej się znacznie od arabskiej.
                        Nikt w Orlenie nie ukrywa, że koszty takiej operacji obciążyłyby nabywców paliw.

                        Podobnie wygląda sprawa z gazem. Kupowany od rosyjskiego Gazpromu jest tańszy
                        od tego, który dostarczają nam (w ramach dywersyfikacji) Niemcy i Norwegowie. I
                        oto mamy dylemat: zaopatrywanie się w surowce z różnych źródeł, dostarczanych
                        różnymi kanałami, podnosi nasze bezpieczeństwo, bo unikamy uzależnienia od
                        jednego dostawcy i ryzyka, że przerwanie dostaw postawi nas w trudnej sytuacji.
                        Z drugiej strony powoduje to wzrost i tak już wysokich kosztów energii,
                        obniżając konkurencyjność naszej gospodarki.

                        • kontrkultura Re: Czy bać się Rosji? cz11 17.01.05, 16:14

                          ...ciąg dalszy



                          ADAM GRZESZAK




                          – Największym zagrożeniem bezpieczeństwa energetycznego jest zasobność naszych
                          portfeli – twierdzi prezes Urzędu Regulacji Energetyki Leszek Juchniewicz. –
                          Ulegając emocjom polityków możemy doprowadzić do sytuacji, że polskiego
                          odbiorcę nie będzie stać na zakup zbyt drogiej energii.

                          Prezes wie, co mówi, bo to on zatwierdza taryfy cen energii elektrycznej i
                          cieplnej. To jego energetycy przekonują do podwyżek, tłumacząc je rosnącymi
                          kosztami wytwarzania. Dlatego zdaniem Leszka Juchniewicza najlepszymi
                          inwestycjami w bezpieczeństwo energetyczne są te, które zmierzają do
                          ograniczenia naszego, wciąż nazbyt dużego, zapotrzebowania na energię. Kraje
                          starej Unii dawno odkryły, że trzy razy tańsza jest inwestycja w ograniczenie
                          zużycia energii niż odpowiednie zwiększenie mocy wytwórczych energetyki.
                          Zwłaszcza że kraje UE własnych źródeł surowców energetycznych mają niewiele i
                          zdane są na ich import.

                          My pod względem zasobów energetycznych prezentujemy się nie najgorzej. Jeśli
                          bowiem dla całej UE współczynnik samowystarczalności energetycznej wynosi ok.
                          50 proc., to w przypadku Polski jest to ponad 80 proc. Decyduje o tym węgiel
                          kamienny i brunatny, których mamy spore złoża. Praktycznie cała nasza
                          elektroenergetyka wykorzystuje węgiel. Dlatego jeśli chodzi o energię
                          elektryczną, jesteśmy samowystarczalni – możliwości naszych elektrowni z
                          nadmiarem pokrywają nasze zapotrzebowanie, a część energii możemy nawet
                          eksportować. Mamy też spore zasoby gazu ziemnego. Wprawdzie nie pokrywają
                          naszych potrzeb, ale z polskich złóż pochodzi 30–35 proc. zużywanego gazu.
                          Trwają prace nad zwiększeniem wydobycia, bo polski gaz kosztuje nas najtaniej.
                          W latach 2006–07 wydobycie ma osiągnąć ok. 6 mld m sześc., a więc blisko połowę
                          dzisiejszego zużycia. Mamy też trochę ropy. Dzisiejsze wydobycie wynosi

                          ok. 800 tys. t, czyli mniej niż w ciągu miesiąca zużywa Orlen, ale zdaniem
                          prezesa PGNiG Marka Kossowskiego istnieją realne szanse, aby wielkość wydobycia
                          podwoić.

                          Politycy pod napięciem

                          Polscy politycy sprawę bezpieczeństwa energetycznego traktują bardziej jako
                          instrument walki politycznej niż rzeczywisty problem gospodarczy. Waldemar
                          Kuczyński ten instrument określa dosadnie: maczuga. Najlepszą ilustracją
                          postawy polityków była sejmowa debata na temat bezpieczeństwa energetycznego,
                          do której doszło w lutym br., po incydencie z przerwaniem dostaw gazu.
                          Wiceminister gospodarki Jacek Piechota przedstawił wówczas bardzo szczegółowe i
                          kompetentne wystąpienie prezentujące stan naszej branży paliwowo-energetycznej.
                          Posłowie tego jednak nie chcieli słuchać. Z sali padały poirytowane głosy
                          protestu, że minister ma zamiar zanudzić wysoką izbę.

                          • kontrkultura Re: Czy bać się Rosji? cz12 17.01.05, 16:15

                            ...ciąg dalszy



                            ADAM GRZESZAK




                            Politycy wydają się jednym z poważnych zagrożeń naszego bezpieczeństwa
                            energetycznego. Kto wie, czy nie groźniejszym niż czynnik geopolityczny.
                            Świadczą o tym choćby wydarzenia dziejące się w PKN Orlen. Blokowanie
                            prywatyzacji firm sektora energetycznego, dążenie do integrowania państwowych
                            firm w struktury monopolistyczne, wymuszanie nieracjonalnych decyzji pod
                            hasłami bezpieczeństwa energetycznego, wszystko to może okazać się
                            niebezpieczne dla polskiej gospodarki (i odbiorców energii).

                            Tymczasem Polska potrzebuje silnego i nowoczesnego sektora paliwowo-
                            energetycznego, który sprosta europejskiej konkurencji i zapewni nam tanie
                            zaopatrzenie. Unia Europejska dąży do otwarcia rynków energetycznych i już
                            niebawem mogą się w naszych domach pojawić wysłannicy zagranicznych firm
                            oferując tani prąd, np. hiszpański, a na stacjach benzynowych będziemy kupować
                            paliwa ze słowackich lub litewskich rafinerii. Państwowy właściciel takim
                            wyzwaniom nie jest w stanie sprostać, bo energetyka potrzebuje sprawnego i
                            oszczędnego zarządzania oraz nowych, kosztownych inwestycji. 70 proc. bloków
                            energetycznych w polskich elektrowniach ma ponad 20 lat i niebawem zacznie się
                            wykruszać. Nasza elektroenergetyka zatrudnia nadmiar pracowników oraz jest
                            bardzo niewydajna. W pierwszym półroczu polskie elektrownie wyprodukowały 80,9
                            TWh (terawatogodzin) same zużywając w tym celu aż 5,3 TWh. Cieszymy się dziś,
                            że węgiel zapewnia nam bezpieczeństwo energetyczne, ale musimy ograniczać jego
                            wykorzystanie, bo mamy na karku obowiązki związane z ochroną środowiska. Już za
                            kilka lat połowa elektrowni nie będzie spełniała norm ekologicznych. Mogą się
                            też pojawić problemy z zapewnieniem odpowiedniej ilości energii elektrycznej.
                            Od wydatków na branżę paliwowo-energetyczną w najbliższym czasie nie
                            uciekniemy. Wśród nich będą zapewne i takie, które posłużą zwiększeniu
                            bezpieczeństwa energetycznego w sensie politycznym. Można je porównać do polisy
                            ubezpieczeniowej. Ta, która chroniłaby przed wszystkimi wyobrażalnymi
                            zagrożeniami, musiałaby być bardzo droga.

    • kontrkultura Zresztą 17.01.05, 16:23
      Zresztą można powiedzieć, że energetyka w ostnim czasie była najciekwszą branżą
      zarówno zarówno w Polsce (Odkręcony kurek na Białorusi, gazociąg Odessa Brody,
      Orlengate, nowe stawki energii, czy kontrowersyjne umowy "społeczne"), jak i w
      Rosji(Chodorkowskigate).
      • ignorant11 Re: Zresztą 18.01.05, 06:10
        kontrkultura napisał:

        > Zresztą można powiedzieć, że energetyka w ostnim czasie była najciekwszą
        branżą
        >
        > zarówno zarówno w Polsce (Odkręcony kurek na Białorusi, gazociąg Odessa
        Brody,
        > Orlengate, nowe stawki energii, czy kontrowersyjne umowy "społeczne"), jak i
        w
        >
        > Rosji(Chodorkowskigate).


        Sława!

        Rzeczywiscie ta sprawa nurtuje nas równiez na forum slowianskim...

        Bo dostawy nosnikków energii nie sa tylko domena stosunków P-R, ale wymagaja
        strategicznego podejscia i rozwiazania problemu.

        Mimo wszystko rysuje sie conajmniej kilka rozwiazan, bo ja nie do konca wierze
        w wyzszosc rosysjkiej ropy, przeciez jest ona tansza wlasnie dlatego, ze nie
        znajduje nabywców, moze przerabianie lepszych gatunkow ropy jest jednak
        bardziej uzasadnione ekonomicznie?

        A te lepsze gatunki mozemy miec nie tylko z krajow arabskich czy MPólnocnego..

        Bo zauwazmy, ze nasze niebezpieczenstwo energetyczne nie polega tylko na
        uzaleznieniu sie od kaprysów Rosjan, ale ówniez od kaprysów losu, gdy
        prawiecala rope importujemy tylko jedna rurka.

        A co bedzie gdy ona z jakis powodów nawet pozapolitycznych zerwie sie..?

        Alternatywne zródla ropy i gazu to oczywiscie Turmenistan i caly basen
        kaspijski.
        Basen Zatoki Perskiej, bo tu jest podobna odleglosc jak do Jamalu i Syberii...

        I wreszcie Libia i Algieria, ze skazaniem glownym na te pierwsza, tym bardziej
        iz teraz mamy zasnse na rowiniecie tam znacnych wplywów.

        Zatem polityka polska powinna koncentrowac sie na miedzymorzu ABC i ten teren
        musi byc dla nas absolutnym priorytetem.

        Pozdrawiam i zapraszam na:
        Forum Słowiańskie
    • stary.prochazka Wprost: "Gazowe okrążenie Polski" 04.07.05, 15:36
      Gazowe okrążenie Polski
      Tygodnik "Wprost", Nr 1179 (10 lipca 2005)

      wprost.pl/ar/?O=78242
      Za niecałe pięć lat, w 2010 r., gdy po dnie Bałtyku będzie już biegł omijający
      Polskę gazociąg z Rosji do Niemiec, mogą nas czekać "chwilowe przerwy w
      dostawach gazu" i podwyżki cen ogrzewania oraz kosztów funkcjonowania większości
      firm. Jeden po drugim zaczną wtedy upadać polskie zakłady chemiczne, a rząd może
      stanąć przed dylematem: przystać na wymuszane przez Rosję weto wobec członkostwa
      Ukrainy w NATO albo pogodzić się z groźbą wystąpienia kryzysu energetycznego.
      Każdy z nas odczuje wówczas na własnej skórze skutki zawartego niedawno gazowego
      paktu Putin - Schroeder. "Dlaczego nie pracujemy nad planem N+R" - zapytali
      generałowie marszałka Piłsudskiego, kiedy polski sztab generalny zakończył prace
      nad planami wojny na wypadek napaści Niemiec (N) lub Związku Sowieckiego (R) na
      Polskę.

      "Bo wtedy generalicja ma się bronić szablami na placu Saskim, życia żołnierzy mi
      szkoda" - odpowiedział Piłsudski.

      Jerzy Marek Nowakowski
      Piotr Woźniak

      N+R, ależ to nic groźnego - powiadają w odróżnieniu od Piłsudskiego przywódcy
      rządzącej Polską lewicy. Mózg SLD-owskiej polityki zagranicznej, marszałek
      Longin Pastusiak, wymyślił, że do trójkąta weimarskiego (Polska, Niemcy,
      Francja), gdy powstawał, trzeba doprosić Rosjan. Na szczęście nie on wtedy
      rządził. Teraz jednak polityka zagraniczna duetu Kwaśniewski - Cimoszewicz
      doprowadziła do tego, że trójkąt - i owszem - pozostał trójkątem, ale Polski już
      w nim nie ma. W Kalinigradzie 750-lecie miasta świętują bowiem Jacques Chirac,
      Gerhard Schroeder i Władimir Putin. A Polska dowiaduje się o kolejnych
      rosyjsko-niemieckich pomysłach, mających nas zepchnąć na margines polityki
      europejskiej.

      Zmora geopolityki
      Sojusz wielkich sąsiadów od kilkuset lat był zmorą geopolityczną Polski.
      Dlatego, że Moskwa i Berlin dogadywały się zazwyczaj kosztem naszych interesów.
      Powodowało to w najlepszym wypadku marginalizację polityczną Polski, jak po roku
      1922, kiedy Niemcy porozumieli się w Rapallo z Sowietami. Trzy lata później,
      zawierając traktat w Locarno, gwarantujący granice w zachodniej Europie, nasi
      francuscy sojusznicy ani słowem nie zająknęli się o granicach Polski. W
      kuluarach wyjaśniali, że to zbyt ryzykowne. Podobnie było w początkach powstania
      styczniowego. Sprawa polska cieszyła się w Paryżu i Londynie sympatią i
      poparciem do czasu podpisania tzw. konwencji Alvenslebena. Z inicjatywy
      Bismarcka Niemcy otworzyły granice dla wojsk rosyjskich tłumiących "polską
      ruchawkę" i zaoferowały pomoc wojskową. A na Zachodzie wysłano noty
      protestacyjne i porzucono wszelkie pomysły wsparcia Polaków. Historycznych
      analogii do współczesnego porozumienia Rosji i Niemiec możemy znaleźć w
      ostatnich stuleciach dowolną liczbę. Podobnie jak do pomysłu "eksterytorialnych
      korytarzy". Hitler żądał korytarza od Polski w roku 1939, a Rosjanie zamierzali
      budować podobny z Grodna do Kaliningradu w połowie lat 90. ubiegłego wieku.
      Takim korytarzem miał być również biegnący przez Polskę gazociąg Jamalski. Gdy
      państwo polskie próbowało odzyskać nad nim wpływy, nie zgadzając się m.in. na
      budowę gigantycznego światłowodu, Rosjanie stracili entuzjazm do jego budowy,
      wymyślając nową rurę biegnącą pod dnem Bałtyku bezpośrednio do Niemiec.
      Włodzimierz Cimoszewicz jeszcze jako minister spraw zagranicznych zapewniał:
      "Doprowadzimy do tego, że to, co jest ważne dla bezpieczeństwa energetycznego
      Polski, musi być uznane za ważne dla całej Unii Europejskiej". Udało się
      nadzwyczajnie.

      Gaz polityczny
      Gazociąg Północny (North Transgas) ma się zaczynać koło Primorska nad Zatoką
      Fińską i kończyć w Greifswaldzie w Niemczech, nieopodal Szczecina. Ten długi na
      1189 km rurociąg jest konkurencyjny wobec drugiej nitki gazociągu Jamalskiego,
      który też transportuje rosyjski gaz - lądem przez Białoruś i Polskę do Niemiec.
      Ma mieć też podobną przepustowość - 55 mld m3 gazu rocznie. I choć - wedle
      ostrożnych szacunków - gazociąg Północny będzie kosztować 5,7 mld dolarów, czyli
      ponad 4 mld więcej niż rozbudowa Jamału, Gazprom od kilku lat konsekwentnie
      forsuje tę inwestycję. W polityce rosyjskiej spółki rachunek ekonomiczny gra
      drugorzędną rolę. Decyduje rosyjska geopolityka. Gaz jest w niej bronią,
      sposobem na uciszanie niepokornych. Gazociąg Północny wyłączy Polskę z
      energetycznej mapy Europy. "Strategia energetyczna Rosji do roku 2020",
      oficjalny dokument rządowy z 2003 r. w rozdziale VI stanowi, że strategicznym
      celem przemysłu gazowego jest "zabezpieczenie politycznych interesów Rosji w
      Europie". W innym ustępie zapisane jest, że przy transporcie surowców
      energetycznych priorytetem ma być omijanie krajów ościennych i minimalizacja
      tranzytu. To dlatego Gazprom, nie bacząc na koszty, forsuje projekt, który te
      wytyczne spełnia. Popyt na gaz w Europie rośnie bardzo szybko. W zeszłym roku
      wynosił ponad 480 mld m3. Prawie połowa surowca pochodzi z importu, głównie z
      Rosji. Za piętnaście lat ten wskaźnik będzie wynosił 75 proc. Europejscy
      przywódcy patrzą więc na Rosję jako gwaranta przyszłych dostaw. Z transportem
      gazu jest jednak problem, gdyż dywersyfikacja jego dostaw jest związana z
      infrastrukturą. Jeśli nie ma rurociągów zdolnych transportować surowiec, szybkie
      zwiększenie dostaw jest niemożliwe.
    • stary.prochazka GW: "Rosyjski gaz nie może płynąć przez Polskę" 04.07.05, 15:44
      gospodarka.gazeta.pl/gospodarka/1,33181,2802074.html
      Rosyjski gaz nie może płynąć przez Polskę

      Andrzej Kublik 03-07-2005 , ostatnia aktualizacja 04-07-2005 07:42

      Prezydent Rosji Władimir Putin zapowiedział na spotkaniu z szefami wielkich
      niemieckich przedsiębiorstw, że we wrześniu zacznie się budowa gazociągu, który
      przez Bałtyk połączy Niemcy i Rosję

      Wizja rury z Sankt Petersburga do miasteczka Greifswald w okolicach Szczecina od
      dawna budzi zaniepokojenie w Polsce. Dlaczego? Można by rzec, że symbolicznej
      odpowiedzi Gazprom udzielił sam. Na swojej stronie internetowej rosyjski koncern
      przedstawił trasę bałtyckiej rury na tle innych gazociągów w Europie. Na tej
      mapie brakuje tylko jednego gazociągu - biegnącej z Rosji do Niemiec przez
      Białoruś i Polskę rury Jamał - Europa.

      Rosjanie wielokrotnie dowiedli, że handel gazem traktują jako instrument
      polityczny. W zeszłym roku w kulminacji gazowego sporu z Białorusią Gazprom bez
      uprzedzenia zakręcił kurek z gazem nie tylko dla Mińska, ale także dla Polski i
      Litwy. Niedawno Gazprom zapowiedział zaś, że od przyszłego roku dwukrotnie
      podniesie cenę gazu dla Litwy, Łotwy, Estonii, Mołdawii i Ukrainy, czyli państw,
      z którymi prowadzi polityczne spory.

      Żonglowanie nitkami

      W 1993 r. rządy Polski i Rosji podpisały porozumienie o budowie systemu
      gazociągów tranzytowych. Dwiema nitkami gazociągu Jamał - Europa miało przez
      nasz kraj płynąć do Niemiec 67 mld m sześc. gazu rocznie. Na razie działa
      pierwsza nitka gazociągu. Drugą rosyjska strona zobowiązała się wybudować do
      2001 r. Do tej pory nie zaczęto jednak nawet projektować jej trasy. Inwestycja
      ta miała być "zaktualizowana" pod koniec zeszłego roku - zapisano w
      polsko-rosyjskiej umowie międzyrządowej z 2003 r. Jednak pod koniec zeszłego
      roku w czasie wizyty w Moskwie wicepremier Jerzy Hausner nie usłyszał o
      aktualnym terminie budowy drugiej nitki Jamału.

      Precyzyjnie za to Rosjanie podają datę rozpoczęcia budowy gazociągu przez Bałtyk.

      Polska traktowała tę rurę jako konkurenta dla drugiej nitki Jamału. Obie kończą
      się mniej więcej w tym samym rejonie Niemiec. Do niedawna z rosyjskich
      zapowiedzi wynikało, że obie miały przesyłać mniej więcej tę samą ilość gazu. A
      zatem jeśli powstanie rura pod Bałtykiem, to szanse na budowę drugiej oddalają
      się. Dla Polski oznacza to zamrożenie inwestycji o wartości kilkuset milionów
      dolarów, które wykonano już z myślą o budowie gazociągu złożonego z dwóch nitek.
      A na dodatek budowa jamalskiej rury korzystała ze wsparcia polskiego budżetu,
      ulg celnych i podatkowych.

      Oliwy do ognia dodali ostatnio Gazprom i Putin, zapowiadając, że gazociąg przez
      Bałtyk będzie złożony z dwóch nitek przesyłających 50-55 mld m sześc. gazu.

      Bursztynowa alternatywa

      W państwach Europy Środkowej narastają obawy, że chodzi o stworzenie z
      gazociągów pętli zamykającej państwa tej części Europy w monopolu rosyjskiego gazu.

      Prezes Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa Marek Kossowski przyznał w
      zeszłym roku, że gaz kupowany z Niemiec i przesyłany na Dolny Śląsk to
      faktycznie rosyjski surowiec. Po zbudowaniu rury przez Bałtyk rosyjski gaz
      mógłby do Polski docierać z Niemiec także na Pomorze. I w efekcie moglibyśmy
      sprowadzać gaz z każdego kierunku, ale tylko rosyjski.

      Monopol zawsze zaś kusi, by go wykorzystać - albo narzucając wysoką cenę, albo
      dyktując warunki polityczne. Na dodatek Gazprom mógłby korzystać z takiego
      monopolu bez ograniczeń, bo dostawy do jego klientów w Europie Zachodniej nie
      zależałyby od tranzytu przez nowe państwa członkowskie UE.

      Z tego właśnie powodu wiosną tego roku podczas posiedzenia Rady Europejskiej w
      Brukseli premierzy Polski Marek Belka, Litwy Algirdas Brazauskas i Łotwy Aigars
      Kalvits wspólnie zaapelowali do przewodniczącego Komisji Europejskiej José
      Manuela Barrosy o poparcie Unii dla budowy gazociągu "bursztynowego" (Amber
      Project).

      „Litwa, Łotwa i Polska podzielają pogląd, że »bursztynowy projekt «, który może
      być postrzegany jako alternatywa dla drugiej nitki rurociągu jamalskiego,
      wychodzi naprzeciw interesom UE, i proszą Komisję o nadanie mu odpowiedniej
      wagi” - napisali premierzy do Barrosy.

      Gazociąg Amber miałby przebiegać z Rosji przez Łotwę, Litwę i obwód
      kaliningradzki do Polski, a stąd do Europy Zachodniej. - W sposób oczywisty ta
      koncepcja - mówił Belka na konferencji prasowej w Brukseli - jest konkurencyjna
      wobec propozycji budowania rurociągu po dnie Bałtyku. Nasi bałtyccy przyjaciele
      podkreślają, zresztą tak samo jak my, iż jest to propozycja czysto polityczna,
      ekonomicznie znacznie trudniejsza - po prostu jest to kilkakrotnie droższe.

      Ekonomia czy polityka

      Koszt budowy jednej nitki gazociągu przez Bałtyk szacowano na co najmniej 5,7
      mld dol. Dwie nitki będą kosztować jeszcze drożej. Tymczasem koszt drugiej nitki
      gazociągu jamalskiego przez Polskę szacowano na blisko miliard dolarów.

      Do tej pory Polska bezskutecznie zabiegała o przyznanie z UE pieniędzy na
      wykonanie studium porównującego opłacalność budowy tych trzech różnych
      gazociągów i ich skutków dla środowiska naturalnego.

      Eurodeputowany Bogusław Sonik (PO) nie może się też doczekać od Komisji
      Europejskiej jasnej odpowiedzi, dlaczego Bruksela zaaprobowała już pieniądze na
      studium opłacalności gazociągu przez Bałtyk, a nie zaaprobowała jeszcze kwot na
      takie studia dla drugiej nitki gazociągu jamalskiego i gazociągu "bursztynowego".

      Eurodeputowany PO stara się o poparcie innych eurodeputowanych, by w Parlamencie
      Europejskim odbyła się debata nad gazociągiem bałtyckim.

      W Polsce i państwach nadbałtyckich rodzi to rozgoryczenie i pytania o sens
      solidarności w Unii Europejskiej. Czy interesy wielkich europejskich koncernów
      nie przeważają nad interesami całej wspólnoty europejskiej. - Nasz lojalny i
      solidarny partner kanclerz Schröder porozumiał się z prezydentem Putinem i kładą
      rurę pod Bałtykiem, która omija Polskę i pomija nasze interesy. Zrobił tak,
      pomimo że obowiązuje polsko-rosyjskie porozumienie o przeprowadzeniu rurociągu
      przez Polskę - ironizował kilka dni temu Jan Rokita (PO) na konferencji
      Instytutu Lecha Wałęsy o europejskiej solidarności. Rokicie wtórował szef
      polskiej dyplomacji Adam Daniel Rotfeld. - Wszystkie państwa powinny przemyśleć,
      co to znaczy solidarność. Czy budowa rurociągu pod Bałtykiem jest przejawem
      solidarności? - retorycznie pytał minister Rotfeld.

      Ukraińska alternatywa

      Rurę przez Bałtyk Rosja może też wykorzystywać do wywierania nacisku na Ukrainę.
      Już pięć lat temu Gazprom zabiegał o to, proponując budowę tzw. pieremyczki,
      czyli rury z Białorusi na Słowację, omijającej Ukrainę przez wschodnie tereny
      Polski. Dla Polski ta inwestycja nie miałaby żadnego sensu ekonomicznego.
      Pieremyczka byłaby poprowadzona z dala od dużych odbiorców gazu, przez parki
      narodowe. W oczywisty sposób byłaby wymierzona przeciw interesom Ukrainy,
      naszego strategicznego partnera. Przeciw pieremyczce wypowiadali się zarówno
      przedstawiciele rządu Jerzego Buzka, jak i prezydent Aleksander Kwaśniewski. Z
      zaskoczeniem słuchaliśmy, jak w Paryżu i Moskwie, bez udziału polskich firm,
      zachodnie koncerny i Gazprom rozważają plany budowy przez Polskę gazociągu
      omijającego Ukrainę.

      Gazociąg przez Bałtyk ma w sobie coś z pieremyczki.

      Ryzyka monopolu Gazpromu kilka lat temu Ukraina uniknęła, podpisując kontrakt na
      zakupy gazu w Turkmenii. Teraz Ukraina stara się o stworzenie międzynarodowego
      konsorcjum, które nowym gazociągiem dostarczałoby do Europy Zachodniej gaz z
      Azji Środkowej. Do udziału w tym projekcie Kijów i Aszchabad zaprosił Moskwę.
      Pomysł ten jednak nie przypadł tam chyba do gustu. W rosyjskiej prasie znów
      pojawiły się zarzuty, że z Ukrainy rzekomo ulatnia się surowiec Gazpromu. Po
      chwili okazuje się zaś, że rosyjski gaz nie zniknął. Z pewnością na własną rękę
      Ukraina nie zdoła zapewn
      • ignorant11 Nie jestesmy skazani na Rosję 05.07.05, 17:34


        Sława!
        Wiadomo, że Ukraińcy kupuja i ropę z Kazachstanu i gaz z Turkmenii, co wiecej
        proponuja nam udział w tranzycie kaspisjkich nosników.

        Zatem udział w powaznym interesie, bo tych surowców jest nawet duzo za duzo jak
        na nasze dwa kraje...

        Nastepny kierunek to Irak-Iran z ich olbrzymimi złożami.

        Trzeci wreszcie kierunek afrykański: Libia i Algieria.

        Ze wszystkich tych krajów jest bliżej niz z Syberii, wiec nie rozmumiem
        dlaczego nie miałoby sie bardziej opłacąć ściągać nosniki z tych kierunków,
        skoro jest i bliżej i są one lepsze od syberyjskich.

        Myslę, że odpowiedzi znajdziemy w tajnych działaniach, może w teczkach..?

        Pozdrawiam i zapraszam na:
        Forum Słowiańskie
        • bolko_turan Zbudujmy elektrownie atomowa... 05.07.05, 20:25
          i juz wiecej nie bedzie problemow (najlepiej gdzies na zad...iu gdzie
          najwieksze bezrobocie, Goldap chyba bardzo by sie cieszyl z takiej
          inwestycji?). Wrecz przeciwnie - prad wtedy moznaby eksportowac do Niemiec, tak
          jak to robia France...
          • ignorant11 Re: Zbudujmy elektrownie atomowa... 05.07.05, 22:58
            bolko_turan napisał:

            > i juz wiecej nie bedzie problemow (najlepiej gdzies na zad...iu gdzie
            > najwieksze bezrobocie, Goldap chyba bardzo by sie cieszyl z takiej
            > inwestycji?). Wrecz przeciwnie - prad wtedy moznaby eksportowac do Niemiec,
            tak
            >
            > jak to robia France...


            Sława!

            Jak najbardziej: nuklearne na pólnocy, węglowe na południu, geotermalne...

            Pozatem rozwijanie badań nad innymi paliwami, w tym biopaliwami...

            Zreszta poza bezopieczeństwem chyba nie ma juz szans na tania ropę, wiec
            zamiast ruskich oligarchów niech zarobią polskie lasy, chlopi i górnicy:)))


            Pozdrawiam i zapraszam na:
            Forum Słowiańskie

Nie pamiętasz hasła

lub ?

 

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się

Nakarm Pajacyka