Dodaj do ulubionych

komunia a ślub cywilny

23.03.10, 10:17
W\iem że z pewnością mam glupie pytanie ale jednak zadam je: czy będąc po
ślubie cywilnym, mogę przyjąć komunię, bardzo bym chciała ją przyjąć w dniu 1
komunii syna.
Pewnie usłyszę NIEEE!!!! bo żyję w grzechu, ale mimo wszystko tworzę normalną
rodzinę, i jakby nie patrząc to ten co zabił przykładowo dostanie
rozgrzeszenie bo powie że żałuje, a ja nie?? bo żyję w grzechu??
Może powinnam porozmawiać z księdzem?
Obserwuj wątek
    • broceliande Re: komunia a ślub cywilny 23.03.10, 10:49
      Wydaje mi się, że przy spowiedzi musisz obiecać poprawę.
      A takiej nie będzie, bo nadal (w oczach Kościoła) będziesz sypiać z
      Twoim facetem bez ślubu jak Bóg przykazał.
      Cywilny to nie ślub przecież, według KK.
      A więc jeśli nie obiecasz poprawy, to znaczy ślubu kościelnego,
      rozgrzeszenia nie dostaniesz, to i do komunii iść nie możesz.
      Logicznesmile
      • 2009wa-wa Re: komunia a ślub cywilny 24.03.10, 16:14
        Nie ma problemu, to twoja osobista sprawa jezeli ty uwazasz ze masz
        potrzebe przyjecia komuni to ja przyjmujesz, ksiadz tez przyjmuje
        komunie majac kochanki i dzieci z nimi wiec dlaczego ty nie mozesz
        przyjac komuni?
    • grgkh Re: komunia a ślub cywilny 23.03.10, 11:51
      Według jednej religii grzech, a według innej nie. To rytuały, sprawa zmienna i
      wydumana przez ludzi. Nie przejmuj się nimi.
      • 0golone_jajka Re: komunia a ślub cywilny 23.03.10, 14:16
        Ale pytająca właśnie się nimi przejmuje i interesuje ją zdanie jednej religii, a nie drugiej.
    • 0golone_jajka Re: komunia a ślub cywilny 23.03.10, 14:15
      Niestety usłyszysz "nie", gdyż z punktu widzenia teologii katolickiej żyjesz w grzechu, a co więcej, (o ile się nie mylę) nie okazujesz skruchy, żalu za swój postępek, a także nie planujesz poprawy - przecież ślub mogłaś wziąć już dawno - no chyba, że są jakieś przeszkody kanoniczne, o których nie wiem. Generalnie nie jesteś w stanie tzw. łaski uświęcającej więc nie powinnaś spożywać ciała Jezusa, bo będzie to grzechem. Nawet jak ksiądz Cię rozgrzeszy, to obawiam sie, że nie będzie to ważne rozgrzeszenie, tylko widzimisię księdza. Kodeks kanoniczny jest tutaj jasny.
      • 2009wa-wa Re: komunia a ślub cywilny 24.03.10, 16:16
        0golone_jajka napisał:

        > Niestety usłyszysz "nie", gdyż z punktu widzenia teologii
        katolickiej żyjesz w
        > grzechu, a co więcej, (o ile się nie mylę) nie okazujesz skruchy,
        żalu za swój
        > postępek, a także nie planujesz poprawy - przecież ślub mogłaś
        wziąć już dawno
        > - no chyba, że są jakieś przeszkody kanoniczne, o których nie
        wiem. Generalnie
        > nie jesteś w stanie tzw. łaski uświęcającej więc nie powinnaś
        spożywać ciała Je
        > zusa, bo będzie to grzechem. Nawet jak ksiądz Cię rozgrzeszy, to
        obawiam sie, ż
        > e nie będzie to ważne rozgrzeszenie, tylko widzimisię księdza.
        Kodeks kanoniczn
        > y jest tutaj jasny.
        To czyste sredniowiecze my zyjemy 2010 roku jak mi wiadomo.
        • roy.miro Re: komunia a ślub cywilny 24.03.10, 21:05
          Przestrzeganie reguł nie jest średniowieczem - jest wartością w każdej epoce. Jeżeli Ci nie odpowiadają to z nich rezygnujesz - proste. Tu akurat przymusu nie ma, więc nie widzę problemu.
        • a.g9910 Re: komunia a ślub cywilny 24.03.10, 21:06
          też tak uważam że to średniowiecze co najmniej!!!
          Są ludzie katolicy którzy maja na boku kochanki, pójdzie wyspowiada się
          i jest ok, a ja żyję z 1 facetem i nie mam nikogo ani partner na boku,
          ale jestesmy grzesznikami do niewybaczenia.
          • 0golone_jajka Re: komunia a ślub cywilny 24.03.10, 21:41
            Jeśli facet ma kochankę na boku i się z tego wyspowiada, ale nie ma zamiaru jej rzucić, to też popełnia grzech śmiertelny i tez nie powinien spożywać ciała Jezusa i też mu wybaczyć nie można. Podstawą wybaczenia i odpuszczenia jest ŻAL ZA GRZECHY I POSTANOWIENIE POPRAWY. Ty ani nie żałujesz, ani nie chcesz sytuacji zmienić. Trwasz więc uporczywie w grzechu. No ale ostatecznie nikt nikogo dorosłego do bycia katolikiem nie zmusza. Bo z dziećmi to różnie bywa. Ale w ogóle, pomijając sprawę grzechu, to przecież możesz przystąpić do komunii i "najwyżej zgrzeszysz". Ksiądz rozdający hostię nie musi wiedzieć, że jesteś grzesznicą, no chyba, że doskonale Cię zna - wtedy rzeczywiście gorzej - może odmówić.

            I ze średniowieczem to nie ma nic wspólnego. Są pewne zasady których albo decydujesz się przestrzegać i wówczas jesteś katoliczką i masz pewne prawa, albo je ostentacyjnie olewasz i wówczas Twa katolickość jest wątpliwa a prawa Ci nie przysługują. Proste.
            • vitmik to teraz mnie oświeccie 24.03.10, 21:47
              1. kiedy szedłem do komunii pierwszy raz i nie byłem żonaty to nie grzeszyłem i
              mogłem iść do komunii

              2. w takim razie kiedy chcę iść teraz do komunii, i nadal nie jestem żonaty (
              chociaż mam kobietę z którą mam dziecko) to też mogę iść do komunii bez stresa?

              3. po co chcesz iść do komunii w czasie pierwszej komunii twojego syna nie
              przestrzegasz zasad kościoła w którym twój syn do tej komunii idzie?

              4. po co posyłasz swojego syna do komunii w kościele, którego ty, jego matka,
              jego zasad nie przestrzegasz (żyjąc bez ślubu z ojcem twojego syna)?

              • 0golone_jajka Re: to teraz mnie oświeccie 25.03.10, 08:07
                1. tak
                2. nie, bo grzeszysz

                pozostałe pytania nie do mnie, ale z doświadczenia wiem, że badzo wiele osób tak robi i potem ma pretensje do całego świata. A wystarczy albo przestrzegać zasad albo olać kościół. Nie można cieszyć się pełnią praw spełniając jedynie część obowiązków. NIGDZIE TAK NIE MA. Nie tylko w Kościele rzymsko-katolickim.
                • broceliande Rozwód? 25.03.10, 12:59
                  Może któreś z nich jest rozwiedzione i nie mogą wziąć ślubu
                  cywilnego...
                  Wówczas nie jest to hipokryzja.
                  Kocha rozwiedzionego (na ten przykład) i godzi się na niemożność
                  ślubu kościelnego.
                  Ale dziecko nic temu winne nie jest i do komunii iść może.
                  Ona nie.
                  • roy.miro Re: Rozwód? 25.03.10, 14:16
                    No tak, ale to nadal jest jej wybór - nie podobają się zasady - nie ma obowiązku przynależenia.
                    • 0golone_jajka Re: Rozwód? 25.03.10, 17:59
                      Może sama zainteresowana nam powie jak to jest?
                      • a.g9910 Re: Rozwód? 25.03.10, 20:53
                        Jjasne że powiem jak to jest.
                        Kilkanaście lat temu zakochałam się w człowieku '' po przejściach''
                        miał żonę, która się rozpiła nie potrafił uratować tego związku chodź
                        walczył kilka lat. dzieci nie mieli.

                        Jesteśmy razem, mamy dziecko tworzymy rodzinę, wychowuję dziecko po
                        katolicku, uczę go zasad, i nigdy nie wiem czy kiedyś nie zakocha się
                        w kobiecie '' po przejściach''.
                        Czy mój mąż nie miał prawa do normalnego życia??? do posiadania
                        dziecka??? miał nieść krzyż z byłą żoną i stoczyć się na dno?? bo na
                        nią nic nie działało, ani prośby ani groźby.
                        A tak na propos to nie tylko Komunia syna mnie tak zachęca do wzięcia
                        komunii, są dni kiedy mam na to ogromna ochotę, żałuję że na kolędzie
                        nie porozmawiałam o tym z księdzem.
                        Dodam iż chodzę do kościoła.
                        • roy.miro Re: Rozwód? 25.03.10, 23:24
                          Z jednej strony to rozumiem, ale z drugiej Twój obecny mąż według prawa kościelnego ma żonę, której ślubował, że jej nie opuści aż do śmierci. Czym innym jest separacja a czym innym odejście do innej kobiety.
                          • grgkh Re: Rozwód? 26.03.10, 00:06
                            Czyż nie widać tu, że dla organizacji religijnej nie liczy się szczęście
                            człowieka. Przecież jeśli już się spotkali, kochają się, mogliby tworzyć dobre
                            środowisko dla wychowywania dzieci, totalitarna organizacja ze swoimi
                            skostniałymi, wprowadzonymi dla gnębienia wierzących nie idzie im na rękę.

                            Po co unieszczęśliwiać ludzi? Czy jest sens tego? czy komuś robią źle? Komu?

                            Religia to zło. To system władzy oparty na strachu i represjach.

                            A dla autorki wątku mam radę:

                            Olej to wszystko. Przecież jeśli ten Twój (wasz) wydumany bóg jest bogiem dobra,
                            jeśli was kocha smile, to za to, że i wy dzielicie się miłością z innymi ludźmi, za
                            to, że będąc szczęśliwymi obdarzacie cząstką waszych uczuć innych, nie zrobi wam
                            krzywdy. Po śmierci. Te durnowate przepisy wymyślili ludzie, którzy rządzą
                            takimi jak Wy z Watykanu. Nie poddawajcie się tym rządom. Są bezduszne, okrutne.
                            Żyjcie ciesząc się życiem, dopóki je macie. Przekazujcie światu znak miłości
                            kochając, a nie cierpiąc.
                            • 0golone_jajka Re: Rozwód? 26.03.10, 07:47
                              To prawda, jedną z metod wyjścia z tej sytuacji jest olanie Kościoła. Przecież zasady, wartości, nwet wiarę w danego boga można przekazywać bez konieczności zgadzania się z kapłanami danej religii. Ciało swego boga możesz nadal przyjmować nie przejmując się, że ktoś tam twierdzi że to grzech. Według Kościoła będzie to grzech, według Ciebie nie. Pytanie czyj punkt widzenia TY uznasz za ważniejszy. W końcu wiara to bardzo indywidualna spraw.
                              Jest też drugie wyjście. Rozwód kościelny. Jeśli żona Twojego partnera była alkoholiczką i nie powiła dziecka, to to jest idealny powód by Kościół taki rozwód (zwany dla niepoznaki uznaniem nieważności małżeństwa) orzekł. I wówczas bedziesz mogła wziąć legalny katolicki ślub ze swoim facetem i legalnie zajadać się codziennie ciałem Jezusa. Jeśli chcesz, to mogę poprosić znajomą aby podpowiedziała Ci co i jak zrobić by ten rozwód uzyskać.
                            • roy.miro Re: Rozwód? 26.03.10, 15:41
                              > Czyż nie widać tu, że dla organizacji religijnej nie liczy się szczęście
                              > człowieka. Przecież jeśli już się spotkali, kochają się, mogliby tworzyć dobre
                              > środowisko dla wychowywania dzieci, totalitarna organizacja ze swoimi
                              > skostniałymi, wprowadzonymi dla gnębienia wierzących nie idzie im na rękę.

                              Zapominasz o zasadach. Nie wiem jak Ty traktujesz słowo, które dajesz (czy jeśli przysięgłeś coś zrobić i przychodzi trudność to odpuszczasz?) ale zasady kościoła zobowiązują właśnie do trzymania się słów przysięgi (nie opuszczę cię aż do śmierci).
                              • 0golone_jajka Re: Rozwód? 26.03.10, 15:48
                                No ale Kościół robi czasem wyjątki i rozwód daje. Nie wiem ile wniosków kończy się sukcesem, ale w zeszłym roku rozwodu kościelnego chciało 10 tysięcy par! Tak więc nie zawsze trzeba "aż do śmierci", można "aż do rozwodu kościelnego".
                                • roy.miro Re: Rozwód? 26.03.10, 15:57
                                  To prawda, ale uważam, że wielu z tych przypadków nie powinno mieć miejsca (znam kilka osobiście). Generalnie tzw rozwód kościelny (czyli unieważnienie małżeństwa) powinno następować wtedy, gdy jedna ze stron zataiła istotną informację (np. że nie może mieć dzieci) lub któraś ze stron wzięła ślub pod przymusem (i kilka innych przypadków).
                                  • 0golone_jajka Re: Rozwód? 26.03.10, 16:30
                                    Oczywiście, że masz rację. Wiele tych rozwodów to zwykła ściema. Co to ma być ta "niedojrzałość emocjonalna" czy jak oni to nazywają? Przecież jak ktoś bierze ślub w wieku lat 20 z pierwszą poznaną osobą, w której się zakochał, a do tego wstrzymuje się z seksem i czeka na "po ślubie", bo tak jest po bożemu, to większość jest niedojrzała, a decyzja nieprzemyślana, tylko kroczem podyktowana! A więc uznawac to za podstawę unieważnienia to paranoja. Rozumiem, zatajona bezpłodność czy choroba. Ale jak niezatajona to co? To w ogole śliski temat. Kościół dotąd nie uznawał rozwodów i sytuacja była jasna. Niemiła, ale jasna. A teraz Kościół uznaje coraz więcej rozwodów i przestaje być wiadomo o co chodzi.
                                    • roy.miro Re: Rozwód? 26.03.10, 16:40
                                      Kiedyś ślub brał mężczyzna, który był na tyle dorosły, że był w stanie utrzymać żonę. Teraz ślub biorą dzieci i stąd część problemów.

                                      > Rozumiem, zatajona bezpł
                                      > odność czy choroba. Ale jak niezatajona to co?

                                      Jak niezatajona, to nie ma podstawy do unieważnienia.

                                      > Kościół uznaje coraz więcej rozwodów i przestaje być wiadomo o co chodzi.

                                      Często niestety o pieniądze...
                                      • 0golone_jajka Re: Rozwód? 26.03.10, 16:51
                                        Może i nie ma, ale znajoma rozwiodła się z alkoholikiem i sąd biskupi uznał, że on zataił swoją skłonność do nadużywania alkoholu. Sęk w tym, że zaczął nadużywać 20 lat po ślubie smile Jak się żenił to chyba wiedział, że lubi piwo ale chyba nie wiedział, że będzie upijał się codziennie do nieprzytomności a w międzyczasie wyzywał i bił żonę. Ale znajoma rozwód dostała.
                                        • roy.miro Re: Rozwód? 27.03.10, 00:05
                                          Ehhh... Cóż dodać...
                                          Z drugiej strony - facet przecież z dnia na dzień nie stał się alkoholikiem - coś go do tego doprowadziło. I być może można było to wcześniej wychwycić i naprawić zanim było za późno.
                                          • grgkh Re: Rozwód? 28.03.10, 09:29
                                            Nie rozumiem. Zamiast szukać rozwiązania TERAZ, bo teraz jest
                                            potrzebne, wciąż skupiasz się na tym, czego ktoś kiedyś być może -
                                            według Twojej wizji - nie zrobił. I nakazujesz trwać i cierpieć.

                                            Tak ma być? Mają trwać i cierpieć? Mów o tym, co teraz może być.
                                            • roy.miro Re: Rozwód? 29.03.10, 12:05
                                              > Nie rozumiem. Zamiast szukać rozwiązania TERAZ, bo teraz jest
                                              > potrzebne, wciąż skupiasz się na tym, czego ktoś kiedyś być może -
                                              > według Twojej wizji - nie zrobił. I nakazujesz trwać i cierpieć.
                                              >
                                              > Tak ma być? Mają trwać i cierpieć? Mów o tym, co teraz może być.

                                              Nie nakazuję, ale uważam że można by spróbować człowieka uratować. Jeśli nie zrobi tego ktoś mu najbliższy (żona, mąż) to kto to zrobi?
                                              Jeśli dostrzegę w tym swoją winę to tym bardziej powinienem pomagać.
                                              A co do cierpienia - nie ma obowiązku mieszkania z takim człowiekiem czy godzenia się na przemoc. Jest separacja. Ale nadal można starać się pomóc.
                                              • grgkh Re: Rozwód? 29.03.10, 13:11
                                                Remont lub większa przeróbka bardzo często się NIE OPŁACA, bo są to
                                                OGROMNE KOSZTY nie rokujące pewności co do oczekiwanego rezultatu. Ten
                                                sam wysiłek włożony np. w wychowanie innych dzieci, żeby nie zboczyły na taką
                                                drogę, opłaci się stu- albo i milionkrotnie.

                                                To taka parafraza, ale świetnie pasuje do tej sytuacji.

                                                Proponujesz jednak skupić się na angażowaniu całego stada ludzi, bo
                                                współmałżonek już wyczerpał swoje możliwości, jak to widać. Podobnych przykładów
                                                w naszym otoczeniu jest masa.

                                                Kto ma takie możliwości, środki, siłę, czas, by rezygnować z normalnego swojego
                                                życia i powtarzać wciąż to samo działanie? Kto ma chęć marnować swoje życie na
                                                ciągnięcie toksycznego związku? Działanie okazało się nieskuteczne. Obiekt
                                                okazał się odporny, a ponadto postępowało ZUŻYCIE MATERIAŁU, czyli ofiary, która
                                                straciła kawał życia i której psychika doznała nieodwracalnych, z pewnością
                                                negatywnych zmian.

                                                Doświadczenie wykazało, że naprawa sytuacji jest niemożliwa w praktyce, ale Ty
                                                nadal posługujesz się teorią (utopią) i nie chcesz z obłoków zstąpić na ziemię.

                                                Proponuję Ci, ponieważ oni już nie dają rady, zorganizuj coś osobiście, jedź tam
                                                i pomóż im. Zrób to sam. Nie gadaj tylko rób. Dobrymi chęciami - to wiesz -
                                                piekło jest wybrukowane.

                                                Gdyby rozstali się wcześniej, to ofiara poniosłaby mniejsze straty, a
                                                delikwentowi i tak by to nie zaszkodziło.

                                                W życiu potrzebna jest odrobina choćby realizmu, racjonalizmu, a nie poświęcanie
                                                się wyłącznie. Ktoś, kto tak funkcjonuje staje się wreszcie ofiarą jakiegoś
                                                pasożyta, który się czepi i żeruje na nieszczęśniku.
                                                • roy.miro Re: Rozwód? 29.03.10, 14:06
                                                  > Remont lub większa przeróbka bardzo często się NIE OPŁACA, bo są to
                                                  > OGROMNE KOSZTY nie rokujące pewności co do oczekiwanego rezultatu. Ten
                                                  > sam wysiłek włożony np. w wychowanie innych dzieci, żeby nie zboczyły na taką
                                                  > drogę, opłaci się stu- albo i milionkrotnie.

                                                  Twój przykład przypomina kawał o brudnym dziecku. 'myjemy czy robimy nowe'? Łatwiej zrobić nowe smile
                                                  Twoje rozumowanie jest bardzo bliskie tzw. prawu dżungli - masz siłę to przeżyjesz. Zauważ, że np. ratowanie człowieka po wypadku jest czymś zupełnie oczywistym i nikt nie stwierdza 'eee, chłop i tak nie będzie normalnie żył, nie ma rąk i nóg, nie ma co ratować'. Ratuje się do samego końca. To jest właśnie człowieczeństwo, to jest różnica między człowiekiem a zwierzęciem.
                                                  • grgkh Re: Rozwód? 29.03.10, 16:37
                                                    Ty to wszystko musisz wykrzywić.

                                                    Czy wiesz, co to jest triage (system START)?

                                                    Jeśli zdarzy się wypadek masowy, gdzie każde działanie pod względem
                                                    czasu i efektywności ma decydujące znaczenie dla przeżycia, to
                                                    dokonuje się szybkiej selekcji. Najciężej rannych odkłada się na
                                                    bok, a ratuje się przede wszystkim tych, któych szanse na uratowanie
                                                    są realne. Skazuje się ludzi jedną decyzją na śmierć.

                                                    Tak działają systemy ratownictwa medycznego we wszystkich
                                                    cywilizowanych krajach świata. I nikt nie dyskutuje z sensownością
                                                    takiej taktyki. A dlaczego tak jest?

                                                    Nie będę Ci tego tłumaczył. Dam Tobie szansę. Znajdź to sobie,
                                                    choćby na wiki lub gdzieś indziej, poczytaj i odpowiedz, jak to
                                                    się ma do tego, co tu własnie napisałeś
                                                    .

                                                    To poważne pytanie i nie próbuj się od niego wykręcić. Chcę tę
                                                    sprawę wyjaśnić ostatecznie, bo powtarza się ten motyw u Ciebie
                                                    stale - wciąż moralizujesz opierając się na utopijnych, nierealnych,
                                                    abstrakcyjnych i fałszywych zasadach.

                                                    Religia jest zła, bo nie dopuszcza myślenia. Może być, według niej,
                                                    głupio, ale musi być dokładnie wg zasad, bo bogów trzeba słuchać, a
                                                    nie dyskutować z nimi. To jest totalitaryzm.
                                                  • roy.miro Re: Rozwód? 29.03.10, 17:02
                                                    > To poważne pytanie i nie próbuj się od niego wykręcić. Chcę tę
                                                    > sprawę wyjaśnić ostatecznie, bo powtarza się ten motyw u Ciebie
                                                    > stale - wciąż moralizujesz opierając się na utopijnych, nierealnych,
                                                    > abstrakcyjnych i fałszywych zasadach.

                                                    Ależ odpowiedź jest prosta - to o czym mówisz to po prostu alokacja ograniczonych zasobów. Gdyby ratowników/sprzętu było wystarczająco wiele to akcja nie skończyłaby się pred ustabilizowaniem funkcji życiowych poszkodowanych lub potwierdzonym zgonem.
                                                    A to o czym mówimy w tym temacie to coś innego - nie musi być wyboru, bo ta osoba ma możliwość (jeśli ma) ratowania a nie chce - z określonych powodów. Nie możemy jej oczywiście potępiać nie znając całej sytuacji. To co chcę powiedzieć, to to, że są sytuacje, w których opuszczenie małżonka jest wygodnictwem lub tchórzostwem (ale powtarzam - nie każde - to kwestia indywidualna).

                                                  • grgkh Re: Rozwód? 30.03.10, 11:54
                                                    Odrobiłeś lekcje. Zaliczam Ci nową dla Ciebie wiedzę.

                                                    roy.miro napisał:

                                                    > > > Twoje rozumowanie jest bardzo bliskie tzw. prawu dżungli
                                                    > > > - masz siłę to przeżyjesz.

                                                    > Ależ odpowiedź jest prosta - to o czym mówisz
                                                    > to po prostu alokacja ograniczonych zasobów.

                                                    A systemie START przeżyją tylko ci, którym "prawo dżungli" na to pozwoli.
                                                    Dżungla, która otacza każdego człowieka zawsze ma ograniczone zasoby.
                                                    Dokładnie o tym mówiłem, o ograniczonych zasobach (możliwościach) i bezsensie
                                                    Twojego wyobrażania sobie, że uda się naprawić wszystko w imię utopijnych założeń.
                                                  • roy.miro Re: Rozwód? 30.03.10, 13:53
                                                    Oczywiście przy założeniu takich sytuacji masz zupełną rację.
                                                    Tyle że my tu dyskutujemy o czymś zupełnie innym - to nie jest wybór - ratować tego lub tego. Masz wybór - ratować go lub samemu mieć chwile radości. I tu jest kłopot.
                                                  • grgkh Re: Rozwód? 30.03.10, 16:30
                                                    roy.miro napisał:

                                                    > Oczywiście przy założeniu takich sytuacji masz zupełną rację.

                                                    Takie było założenie. I na tym poprzestańmy.

                                                    > Tyle że my tu dyskutujemy o czymś zupełnie innym -
                                                    > to nie jest wybór - ratować tego lub tego.
                                                    > Masz wybór - ratować go lub samemu mieć chwile radości.
                                                    > I tu jest kłopot.

                                                    To jest Twój kłopot. Ja znajduję równowagę. A swoje chwile radości
                                                    zamień na nieustającą pomoc innym. Myśl o sobie, a moimi dylematami
                                                    się nie martw. Najwidoczniej sam masz nieczyste sumienie i za dużo
                                                    radości czerpiesz z życia.
                                                  • roy.miro Re: Rozwód? 30.03.10, 22:48
                                                    > > Oczywiście przy założeniu takich sytuacji masz zupełną rację.
                                                    >
                                                    > Takie było założenie. I na tym poprzestańmy.
                                                    Ale nie o tym dyskutujemy. Widzę, że jednak bardzo trudno przychodzi Ci przyznać się do błędu.

                                                    > To jest Twój kłopot. Ja znajduję równowagę. A swoje chwile radości
                                                    > zamień na nieustającą pomoc innym. Myśl o sobie, a moimi dylematami
                                                    > się nie martw. Najwidoczniej sam masz nieczyste sumienie i za dużo
                                                    > radości czerpiesz z życia.

                                                    Nie zastanawiam się nad rozwodem więc tem dylemat w ogóle mnie nie dotyczy. Nie wiem jak Ciebie. W każdym razie personalne odniesienia nie mają żadnego sensu.
                                                  • grgkh Re: Rozwód? 07.04.10, 20:05
                                                    roy.miro napisał:

                                                    > > > Oczywiście przy założeniu takich sytuacji masz zupełną rację.

                                                    > > Takie było założenie. I na tym poprzestańmy.

                                                    > Ale nie o tym dyskutujemy.
                                                    > Widzę, że jednak bardzo trudno przychodzi Ci przyznać
                                                    > się do błędu.

                                                    Do Twojego błędu ja mam się przyznawać? wink No dobrze, to żart. Ale już się
                                                    pogubiłem. Przyznam się pod warunkiem, że zrozumiem, że to był mój błąd. Na
                                                    razie było parę postów, których zawartości - z lenistwa i braku czasu - nie chce
                                                    mi się studiować. Nie pamiętam o co chodziło. Jeśli jesteś pewien, że uda Ci się
                                                    to zgrabnie streścić, to poproszę o to. Jak zrozumiem, to się przyznam. Taki do
                                                    końca głupi to nie jestem, więc szansa istnieje. A do błędów lubię się
                                                    przyznawać, bo taka taktyka, jak spowiedź w katolicyzmie, zamyka negatywną ocenę
                                                    błądzącego i daje mu czyste konto jego wiedzy o świecie w oczach innych.
                                                    Nauczyli mnie tego rodzice.
                                • grgkh Re: Rozwód? 26.03.10, 23:20
                                  0golone_jajka napisał:

                                  > No ale Kościół robi czasem wyjątki i rozwód daje.

                                  No właśnie, i nie robi tego "za darmo".
                                  • 0golone_jajka Re: Rozwód? 27.03.10, 20:57
                                    Eee, chyba za darmo. Tak przynajmniej, jeśli mnie pamięć nie myli, twierdziła Kora.
                                    • grgkh Re: Rozwód? 27.03.10, 21:12
                                      Rzeczywiście, coś takiego mówiła, przypominam sobie. Nie była to znacząca
                                      opłata, ale bodajże przeszkody piętrzono przed nią monstrualne. Na pewno są
                                      przypadki, gdy innej drogi niż rozwód nie ma, ale dla kościoła nie liczy się
                                      szczęście człowieka, bo człowiek, według religijnej doktryny, powinien cierpieć.
                              • grgkh Re: Rozwód? 26.03.10, 23:19
                                roy.miro napisał:

                                > Zapominasz o zasadach.
                                > Nie wiem jak Ty traktujesz słowo, które dajesz
                                > (czy jeśli przysięgłeś coś zrobić i przychodzi
                                > trudność to odpuszczasz?) ale zasady kościoła
                                > zobowiązują właśnie do trzymania się słów przysięgi
                                > (nie opuszczę cię aż do śmierci).

                                Owszem, powinno się dotrzymywać danego słowa, ale jest gdzieś granica tego.
                                Musimy dopuszczać ewolucję swoją i innych. Dopływ wiedzy, który może zasadniczo
                                zmienić nasze poglądy. A wtedy zmieniają się podstawy, do których się pierwotnie
                                odnosiliśmy przysięgając.

                                Dlaczego, odrzucając stare poglądy, musimy dochowywać danego wówczas słowa?
                                Takie założenia czynią z nas niewolnika. Ci, którzy wmawiają w nas, że tak być
                                musi, to są ci sami, którzy uważają, że powinno istnieć niewolnictwo umysłowe.

                                To jest nieludzkie.

                                Zawsze powinniśmy rozważać, co jest w danym momencie dobre, a co złe, a nie
                                opierać się na niezmiennych, starych danych.
                                • roy.miro Re: Rozwód? 26.03.10, 23:47
                                  > Dlaczego, odrzucając stare poglądy, musimy dochowywać danego wówczas słowa?
                                  > Takie założenia czynią z nas niewolnika. Ci, którzy wmawiają w nas, że tak być
                                  > musi, to są ci sami, którzy uważają, że powinno istnieć niewolnictwo umysłowe.
                                  >
                                  > To jest nieludzkie.
                                  >
                                  > Zawsze powinniśmy rozważać, co jest w danym momencie dobre, a co złe, a nie
                                  > opierać się na niezmiennych, starych danych.

                                  Jeśli nie jesteś w stanie bezwarunkowo dać słowa, to go nie dawaj.
                                  Przy ślubie nie przysięgasz "nie opuszczę Cię aż do śmierci, chyba że zmienię zdanie".
                                  Jeśli masz dziecko to nie zostawisz go na pastwę losu bo akurat masz coś lepszego do roboty. Choć akurat teraz ludzie coraz częściej to robią - rozwodzą się, bo chcą, żeby im było lepiej. A dziecko? Poradzi sobie...
                                  • grgkh Re: Rozwód? 27.03.10, 21:27
                                    Nie wiem, ja Ci się udaje żyć, że nie natykasz się na przykłady tak zawikłanego
                                    i popieprzonego życia, że nie da się tego normalnie rozwiązać. Nie czytasz
                                    dobrych książek? Nie oglądasz ambitniejszych filmów?

                                    Dam Ci przykład z nieco innej półki, bo ostatnio o tym czytałem i mam na świeżo.

                                    Polacy służący pod wodzą Napoleona, w nadziei, że "Bóg, Honor i Ojczyzna" są
                                    najważniejsze a wódz Francuzów pomoże odzyskać wymarzoną wolność Polski spod
                                    zaborów przysięgali, że spełnią swój obowiązek. Wyglądało optymistycznie do
                                    czasu, aż Bonaparte wpuścił naszych chłopców do Samosierry, by stłumić odruchy
                                    wolnościowe Hiszpanów, a potem na San Domingo (obecnie Haiti), gdzie rozprawili
                                    się dla swego wodza z tubylcami, którzy właśnie wyrwali się spod niewoli. W obu
                                    przypadkach postępowali obrzydliwie, ale przysięgi wierności raczej dochowywali.
                                    A przecież wiedzieli co robią?

                                    Czy naprawdę przysięga składana w dobrej wierze musi być zawsze dochowywana?

                                    Czy jeśli ktoś przysięgnie przed bogiem, w dobrej wierze, w obronie wiary i czci
                                    swego boga itp., że ubije niewiernego, który obraził boga słowem, to powinien
                                    tej przysięgi dochować? Ranga tej przysięgi jest chyba odpowiednio wysoka.
                                    Zaangażowanie przysięgającego także.

                                    To powinien zabić czy może raczej powinien zrezygnować?
                                    • roy.miro Re: Rozwód? 28.03.10, 00:34
                                      Zauważ, że w przypadkach o których wspominasz występuje konflikt moralny - którekolwiek rozwiązanie wybierzesz, będzie ono zawsze złe (coś jak Antygona). Przypadki, które omawiamy dotyczą czegoś zupełnie innego - dopuszczenia (przez Ciebie) poniechania przysięgi ze względu na własną wygodę - a to coś zgoła innego (mam nadzieję, że dostrzegasz różnicę).
                                      • grgkh Re: Rozwód? 28.03.10, 09:12
                                        Co jest własną wygodą, a czego odmawiasz ludziom?

                                        Przecież ciągnięcie patologicznego związku jest wyłącznie
                                        cierpieniem. Dlaczego wszystkich schematycznie wrzucasz do jednego
                                        worka?

                                        Jeśli się zeszli, to zrobili to z WŁASNEJ woli.

                                        Ale to mógł być błąd. Nie wolno skazywać za błąd na dożywocie i
                                        odbierać ludziom ich własne życie. Jedno jedyne, które mają.

                                        Taką samą własną wolę powinni mieć, by się rozejść, w przypadku
                                        dojścia do wniosku, że tak musi być.

                                        Jesteśmy wolni, myślący, ale popełniający błędy i musimy mieć szansę
                                        naprawiać te błędy według własnej woli, włąsnego romumu.

                                        To co proponujesz, to jest terror, totalitaryzm, ubezwłasnowolnienie.
                                        • roy.miro Re: Rozwód? 29.03.10, 11:56
                                          Ale nikt im tego nie zabrania - mogą się rozjeść. Jeśli zdecydują się jednak na kolejny związek, to muszą sobie zdawać sprawę z faktu, że występują przeciw zasadom swojej religii. Z której mają prawo zrezygnować - więc nie ma tu żadnego terroru ani ubezwłasnowolnienia.

                                          • smarek12 Re: Rozwód? 29.03.10, 12:20
                                            Zrezygnowac z religii formalna droga nie jest tak latwo. Uwierz mi.
                                            Probowalem.
                                            Jak teraz moglbys okreslic moja sytuacje?
                                            Zrezygnowalem z religii, a mimo to wciaz jestem formalnym czlonkiem
                                            kosciola. Czy to nie jest jakas forma ubezwlasnowolnienia?
                                            • 0golone_jajka Re: Rozwód? 29.03.10, 12:36
                                              Nie daj się zbywać czarnym. Złóż akt apostazji. Oni MUSZĄ go przyjąć. Oczywiście pewne warunki muszą być spełnione (2 świadków), ale jak ktoś naprawdę chce to da radę.
                                              • smarek12 Re: Rozwód? 29.03.10, 13:38
                                                U mnie sytuacja sie komplikuje ze wzgledu na to ze mieszkam za
                                                granica, a proboszcz jest wyjatkowym h...m. Jest zdolny nawet do tego
                                                aby sie przede mna ukrywac, kiedy akurat jestem w Polsce.
                                                Wedlug prawa kanonicznego za herezje ktore glosze publicznie nalezy
                                                mi sie ekskomunika z urzedu.
                                                Napomknalem o tym proboszczowi, liczac na zalatwienie sprawy "od
                                                reki".
                                                Niestety oni swoje prawo maja tak samo w dupie jak kazde inne, a ja
                                                nie mam takiej wladzy ani ochoty zeby ten ich burdel porzadkowac.
                                                Tak na marginesie, ciekawe jak taka ekskomunika wyglada, i czy
                                                dostaje sie przy okazji ekskomunikowania stosowny certyfikat?
                                                Dokument taki oprawiony w ramki, bardzo ladnie prezentowalby sie na
                                                honorowym miejscu w moim domu.

                                                • grgkh Ja też chcę 29.03.10, 16:41
                                                  Ja też chcę taką ekspomunikę w ramkach na honorowym miejscu na
                                                  ścianie. smile Jak to załatwić?
                                                  • smarek12 Re: Ja też chcę 29.03.10, 16:59
                                                    Nie wiem, ale juz pisze list do mojej diecezji.
                                                    Ze skrucha przyznaje, jestem heretykiem niereformowalnym i grzechem
                                                    zaniedbania jest nieuruchomienie stosownych procedur, przewidzianych w
                                                    kodeksie prawa kanonicznego.
                                                    Dawac mi ta ekskomunike!!!
                                                    Juz gwozdz w scianie tkwi przygotowany!!!wink
                                            • roy.miro Re: Rozwód? 29.03.10, 14:09
                                              Ależ zrezygnowałeś. To, że u kogoś w papierach nadal jesteś katolikiem nie ma znaczenia (tzn ma z zupełnie innego powodu).
                                              Zgadzam się, że kościół nie powinien z tym robic problemu, ale niestety nie mam na to wpływu.
                                              Nie uczęszczasz do kościoła, więc zrezygnowałeś - to odbyło się w Tobie a nie na papierze.
                                              • smarek12 Re: Rozwód? 29.03.10, 14:28
                                                Religia zawsze byla mi obojetna, wiec nie ma za bardzo z czego
                                                rezygnowac.
                                                Ale to ze w tych papierach wciaz figuruje jest troche irytujace.
                                          • grgkh Re: Rozwód? 29.03.10, 16:39
                                            roy.miro napisał:

                                            > mogą się rozjeść

                                            Z rozjedzenia się może wyniknąć wcale nie tycie roztycie. smile
                            • roy.miro Re: Rozwód? 26.03.10, 16:01
                              > Czyż nie widać tu, że dla organizacji religijnej nie liczy się szczęście
                              > człowieka.

                              I jeszcze jedno - szczęście człowieka czasami wymaga poświęceń. Jest różnica pomiędzy szczęściem a 'róbta co chceta'. Związek to nie tylko przyjemności - to także wyrzeczenia, praca i wiele innych. Często tłumacząc się "zostawiłem żonę, bo zaczęła pić" zapominamy zapytać, czy przypadkiem w jakimś stopniu do tego się nie przyczyniliśmy, czy mogliśmy pomóc. I o tym, że mamy obowiązek tę drugą osobę nadal wspierać. Ale oczywiście łatwiej jest wybrać nową przyjemność, bez utrudnień. Ale co będzie jak ta zabawka również się zepsuje?
                              • a.g9910 Re: Rozwód? 26.03.10, 17:49
                                To co piszecie - nie zgodzę się z tym do końca, otórz mój mąż walczył
                                ponad 10 lat z ty, i w końcu nie widział ani żadnej poprawy, ani
                                chyba chęci z drugiej strony.
                                Co miał zrobić jak szedł do pracy?? przywiązać ją by nie chlała i nie
                                łaziła na..boki???? dbał o nią, dawał jej kasę a ona robiła co
                                chciała. To nie dziecko któremu wytłumaczysz, nastraszysz.
                                Wytłumaczcie mi w takim razie czemu gwiazdy dostają rozwód, często i
                                kościelny od niemaże ręki??? oni mogą bo ..mają kasę? władzę??

                                A ci co nie przeszli życia z alkoholikami, to lepiej się niech nie
                                wypowiadają - i powołując się na przysięgę.
                                Bo można żyć w biedzie ale tworzyć szczęsliwą rodzinę, niż męczyć się
                                aż do śmierci. Ciekawe czy tacy ludzie poświęcili by się aż do
                                śmierci, niemogąc mieć dzieci i szczęscia rodzinnego.
                                • vitmik to kościół ma naje..ane w przepisach 26.03.10, 20:55
                                  skoro wg prawa kościelnego przyszli małżonkowie muszą być czyści i nie mogą nie
                                  mogą ze sobą mieszkać (no chyba ze nie będą się fizycznie kochać ale jak wiadomo
                                  wspólne mieszkanie młodych ludzi we własnym M prawie co wieczór kończy się
                                  współżyciem ) to dlaczego potem się dziwią że ci ludzie chcą się rozwieść?

                                  eunuchy w kieckach nie rozumieją że jak się codziennie mieszka z kobietą albo
                                  facetem którego się kocha psychicznie to od czasu do czasu ma się też ochotę na
                                  poznanie jego walorów fizycznych tj,. zwykłego seksu dla przyjemności

                                  pranie skarpetek i gotowanie zupy to sprawa drugorzędna, jeśli ludzie nie
                                  dopasują się "seksualnie" to nawet wielka miłość nie pomoże

                                  dziwne, że rozwody kościelne biorą najczęściej osoby wierzące i bardzo wierzące
                                  które najpewniej przed sakramentem ślubu nie mieszkały z obecnym współmałżonkiem
                                  i nie wiedziały co to wspólne, życie
                                  • 0golone_jajka Re: to kościół ma naje..ane w przepisach 26.03.10, 21:38
                                    > dziwne, że rozwody kościelne biorą najczęściej osoby wierzące i bardzo wierzące
                                    > które najpewniej przed sakramentem ślubu nie mieszkały z obecnym współmałżonkie
                                    > m
                                    > i nie wiedziały co to wspólne, życie


                                    Tak, to jest symptomatyczne. Ale Kościół tego nie widzi albo nie chce widzieć. A podejmowanie decyzji NA CAŁE ŻYCIE bez sprawdzenia się ZE WSZYSTKICH STRON jest kompletnym nieporozumieniem. To tak jakby wydać oszczędności życia na mieszkanie, co do stanu którego nie ma się pojęcia poza zapewnieniem sprzedawcy, że jest cacy. Kompletna paranoja.
                                  • roy.miro Re: to kościół ma naje..ane w przepisach 26.03.10, 23:34
                                    > dziwne, że rozwody kościelne biorą najczęściej osoby wierzące i bardzo wierzące
                                    > które najpewniej przed sakramentem ślubu nie mieszkały z obecnym współmałżonkie
                                    > m
                                    > i nie wiedziały co to wspólne, życie

                                    np. Pazura wink
                                    Wg mnie nie jest to prawdą, chyba że masz na poparcie tej tezy coś więcej niż własną opinię.

                                    A co do trwałości związku i seksu - zwróć uwagę, że na początku związku seks bywa jedną z najistotniejszych kwestii. Tyle, że po kilku latach trudno utrzymać taką fascynację (i seksem i drugą osobą) i inne czynniki zaczynają odgrywać istotną rolę.
                                    Gdyby było tak jak twierdzisz, to ludzie żyjący przed ślubem w czystości rozchodziliby się najpóźniej po pół roku, jak tylko by się okazało że z seksem u nich słabo. A jednak rozwody zdarzają się jednak zazwyczaj ciut później.
                                    • vitmik Re: to kościół ma naje..ane w przepisach 27.03.10, 20:49
                                      "Wg mnie nie jest to prawdą, chyba że masz na poparcie tej tezy coś więcej niż
                                      własną opinię."

                                      poparciem mojej tezy jest ilość wniosków składanych w kuriach z prośba o
                                      kościelne unieważnienie małżeństwa zawartego w obrządku rzymsko-katolickim
                                      www.rp.pl/artykul/139167_Rozwod_koscielny_w_cenie.html
                                      • roy.miro Re: to kościół ma naje..ane w przepisach 28.03.10, 00:37
                                        > "Wg mnie nie jest to prawdą, chyba że masz na poparcie tej tezy coś więcej niż
                                        > własną opinię."
                                        >
                                        > poparciem mojej tezy jest ilość wniosków składanych w kuriach z prośba o
                                        > kościelne unieważnienie małżeństwa zawartego w obrządku rzymsko-katolickim
                                        > www.rp.pl/artykul/139167_Rozwod_koscielny_w_cenie.html

                                        Nie odnalazłem w artykule informacji na temat czasu, jaki mija od ślubu do złożenia pozwu (np. średniej) - sam wzrost liczby nie świadczy o tym / przeciw temu co piszę.
                                    • grgkh Re: to kościół ma naje..ane w przepisach 27.03.10, 21:30
                                      > Gdyby było tak jak twierdzisz,
                                      > to ludzie żyjący przed ślubem w czystości rozchodziliby się
                                      > najpóźniej po pół roku, jak tylko by się okazało że z seksem
                                      > u nich słabo. A jednak rozwody zdarzają się jednak zazwyczaj
                                      > ciut później.

                                      Nie mogę czytać spokojnie tak kategorycznych i alogicznie formułowanych reguł. smile

                                      Świat nie jest prosty, a decyzja o rozwodzie zależy od mnóstwa czynników.
                                      • roy.miro Re: to kościół ma naje..ane w przepisach 28.03.10, 00:40

                                        > Nie mogę czytać spokojnie tak kategorycznych i alogicznie formułowanych reguł.
                                        > smile
                                        >
                                        > Świat nie jest prosty, a decyzja o rozwodzie zależy od mnóstwa czynników.

                                        Jeśli parę postów wcześniej piszemy, że ludzie się rozwodzą, bo nie uprawiają seksu przed ślubem (i ten wniosek uznajesz za logiczny i uprawniony?) to ja twierdzę, że gdyby rzeczywiście seks był głównym powodem rozwodów, to ludzie rozwodziliby się bardzo szybko po tym, jak okazałoby się, że jest marny (znowu, opierając się na wcześniejszym wniosku, że ten powód jest istotny).
                                        • grgkh Re: to kościół ma naje..ane w przepisach 28.03.10, 09:22
                                          Niedopasowanie seksualne może być jednym z wielu powodów rozwodu. A
                                          my nie mamy prawa wtrącać sie do ich argumentacji. Chcą się
                                          rozwieść, przemyśleli i są zdeterminowani, to trzeba im to umożliwić.

                                          Można by żyć na kocią łapę. Wtedy wszystko jest łatwiejsze. Nikt nie
                                          pcha łap w prywatne sprawy ludzi. Ale niestety, są te wszystkie
                                          aspekty prawne i to wymusza na wielu dokonanie formalności.

                                          Ale nie wolno przesadzać z kontrolą. To relikt dawnych czasów, gdy
                                          religia chciała rządzić i tą sferą ludzkiego życia. Opieka - tak,
                                          ale nadmierna kontrola - nie.
                                          • roy.miro Re: to kościół ma naje..ane w przepisach 29.03.10, 12:11
                                            Ale ja im tego nie zabraniam i nie kontroluje. Są ślubu cywilne i rozwody również. Jeśli ktoś należy do kościoła i chciałby wziąć ślub zgodnie z jego regułami to niestety, ale musi się dostosować (ale zauważ, że nawet wtedy cywilną część związku możesz rozwiązać).

                                            Chciałem natomiast napisać coś zupełnie innego - nie podważam faktu, że seks w związku jest istotny. Jest jednak sporo innych, równie istotnych (a z wiekem nawet bardziej istotnych kwestii) i formułowanie wniosku, że decydującą kwestią jest niedopasowanie seksualne jest wg. nadużyciem.
                                            • grgkh Re: to kościół ma naje..ane w przepisach 29.03.10, 13:16
                                              > formułowanie wniosku, że decydującą kwestią j
                                              > est niedopasowanie seksualne jest wg. nadużyciem.

                                              Dla niektórych, nie z ich widzimisię, ale z powodu biologii, jest to bardzo
                                              ważne. I trzeba to przyjąć z pokorą oraz zezwolić tym niektórym podpierać się
                                              właśnie taką argumentacją.

                                              Tolerancja i szanowanie uwarunkowań innych. Nie wpychanie łap w cudze życie, bo
                                              nam się wydaje, że mamy najlepszą receptę na nie. To nieprawda, nie jest tak. A
                                              wolności tyle, ile nie gwałci to wolności otoczenia.
                                              • roy.miro Re: to kościół ma naje..ane w przepisach 29.03.10, 14:15
                                                > Tolerancja i szanowanie uwarunkowań innych. Nie wpychanie łap w cudze życie, bo
                                                > nam się wydaje, że mamy najlepszą receptę na nie. To nieprawda, nie jest tak. A
                                                > wolności tyle, ile nie gwałci to wolności otoczenia.

                                                Wybacz, ale nie sądzę, że to właśnie vitmik ma taki problem. A to on przedstawił taki wniosek:
                                                "pranie skarpetek i gotowanie zupy to sprawa drugorzędna, jeśli ludzie nie dopasują się "seksualnie" to nawet wielka miłość nie pomoże"

                                                Ja nie próbuję nikogo na siłę uszczęśliwiać, twierdzę po prostu, że wniosek że ludzie się rozwodzą, bo nie uprawiają seksu przed ślubem jest nadużyciem - niedopasowanie seksualne może dotyczyć jakiejś grupy ludzi, ale nie sądzę aby był to główny powód rozwodów.
                                                • grgkh Re: to kościół ma naje..ane w przepisach 30.03.10, 11:46
                                                  > Ja nie próbuję nikogo na siłę uszczęśliwiać,
                                                  > twierdzę po prostu, że wniosek że
                                                  > ludzie się rozwodzą, bo nie uprawiają seksu
                                                  > przed ślubem jest nadużyciem - niedopasowanie
                                                  > seksualne może dotyczyć jakiejś grupy ludzi,
                                                  > ale nie sądzę aby był to główny powód rozwodów.

                                                  Właśnie o to chodziło. Zrozumiałeś i potwierdziłeś. Jest to powód do rozwodów
                                                  nie dla wszystkich. smile
                                                  • roy.miro Re: to kościół ma naje..ane w przepisach 30.03.10, 13:54
                                                    > Właśnie o to chodziło. Zrozumiałeś i potwierdziłeś. Jest to powód do rozwodów
                                                    > nie dla wszystkich. smile

                                                    Niedokładnie to powiedziałem. Może to być jeden z powodów przy rozwodzie, ale raczej nie główny (chyba, że u całkowicie niedojrzałych ludzi lub przy jakichś rzadkich ukrytych dewiacjach - np. nekrofilia smile ).
                                                  • grgkh Re: to kościół ma naje..ane w przepisach 30.03.10, 16:35
                                                    roy.miro napisał:

                                                    > Niedokładnie to powiedziałem.

                                                    Rzeczywiście ostatnio zdarza Ci się coś za często niedokładnie
                                                    mówić, co jest równoznaczne z manipulacją w obronie jedynie
                                                    słusznych dogmatów.
                                                  • roy.miro Re: to kościół ma naje..ane w przepisach 30.03.10, 22:46
                                                    > > Niedokładnie to powiedziałem.
                                                    >
                                                    > Rzeczywiście ostatnio zdarza Ci się coś za często niedokładnie
                                                    > mówić, co jest równoznaczne z manipulacją w obronie jedynie
                                                    > słusznych dogmatów.

                                                    "Niedokładnie to powiedziałem" oznacza po prostu, że nie zrozumiałeś co było napisane. I tyle.
                                • broceliande a.g910 26.03.10, 23:00
                                  Z całego serca życzę, żebyście byli szczęśliwi jako rodzina.
                                  Mam odruch, żeby powiedzieć Ci, żebyś sobie dała spokój ze
                                  spowiedziami, komuniami i tak dalej.
                                  Przeszłaś bardzo dużo: mąż - były mąż alkoholiczki, po przejściach,
                                  być może Ty też po przejściach, problem z dzieckiem, które chcesz
                                  wychować tak, jak ci nie pozwalają.
                                  Nie rozumiem, dlaczego pozwalasz pozwalać lub nie pozwalać Ci na coś.

                                  Dlaczego pozwalasz sterować Twoim życiem innym, którzy tego
                                  prawdziwego życia nie doświadczają - wszak nie mają żon ani dzieci?

                                  Rozumiem, że tak Cię wychowano. Że należy liczyć się z Kościołem,
                                  dziecko wychować w wierze, nawet jeśli Wy nie możecie temu sprostać.
                                  No bo nie sprostacie.
                                  Twoje marzenie o przyjęciu komunii upadnie, jeśli nie oszukasz.
                                  A nie oszukasz.

                                  Też ma ślub cywilny. Też mam dziecko - sześć lat.
                              • broceliande Re: Rozwód? 26.03.10, 23:21
                                roy.miro napisał:

                                > > Czyż nie widać tu, że dla organizacji religijnej nie liczy się
                                szczęście
                                > > człowieka.
                                >
                                > I jeszcze jedno - szczęście człowieka czasami wymaga poświęceń.
                                Jest różnica po
                                > między szczęściem a 'róbta co chceta'. Związek to nie tylko
                                przyjemności - to t
                                > akże wyrzeczenia, praca i wiele innych. Często tłumacząc
                                się "zostawiłem żonę,
                                > bo zaczęła pić" zapominamy zapytać, czy przypadkiem w jakimś
                                stopniu do tego si
                                > ę nie przyczyniliśmy, czy mogliśmy pomóc. I o tym, że mamy
                                obowiązek tę drugą o
                                > sobę nadal wspierać.


                                Bardzo piękne, co piszesz. Podpisuję się pod tym.
                                Ale.
                                Człowiek bierze ślub, po dziesięciu latach stwierdza, że nie jest tą
                                samą osobą, która brała ten ślub...
                                I osoba, z którą się brało ślub zmieniła się.
                                Należy zaakceptować to wszystko. Czterdziestolatkowie już nie są
                                dwudziestolatkami, ale są razem, ponieważ kiedyś to sobie obiecali i
                                wzięli pod uwagę zmiany, starzenie się, dzieci, wnuki i w ogóle.

                                Proponuję, żebyś zgodził się (czy zgodziła, bo nie znam płci), że
                                ludzie, którzy się kochają, niezależnie od wyznania lub braku
                                wyznania, naprawdę robią wszystko, żeby być ze sobą.

                                "Nowa przyjemność" to tylko taki eksces i nie ma dalszego ciągu.
                                Czy ma?





                                Ale oczywiście łatwiej jest wybrać nową przyjemność, bez u
                                > trudnień. Ale co będzie jak ta zabawka również się zepsuje?
                                • roy.miro Re: Rozwód? 27.03.10, 00:03

                                  > Proponuję, żebyś zgodził się (czy zgodziła, bo nie znam płci), że
                                  > ludzie, którzy się kochają, niezależnie od wyznania lub braku
                                  > wyznania, naprawdę robią wszystko, żeby być ze sobą.
                                  Zgodził smile
                                  I się zgadzam. Tylko czasem jest tak, że przestają się kochać i wtedy się sypie. A przestają, bo x lat wcześniej przestali 'pracować' nad ich związkiem.
                                  • grgkh Re: Rozwód? 27.03.10, 21:07
                                    > Tylko czasem jest tak, że przestają się kochać i wtedy się sypie
                                    > . A przestają, bo x lat wcześniej przestali 'pracować' nad ich związkiem.

                                    A najbardziej winna braku pracy nad związkiem jest żona alkoholika, który ją
                                    gwałcił i lał. Za mało się nadstawiała, albo nie tą stroną.

                                    Takie Twoje rozumowanie prowadzi do absurdu.
                                    • roy.miro Re: Rozwód? 28.03.10, 00:45
                                      > A najbardziej winna braku pracy nad związkiem jest żona alkoholika, który ją
                                      > gwałcił i lał. Za mało się nadstawiała, albo nie tą stroną.
                                      >
                                      > Takie Twoje rozumowanie prowadzi do absurdu.

                                      Jeśli wychodziła za człowieka, który już wtedy był alkoholikiem i ją lał - to owszem, jej wina a właściwie jej głupoty, braku przewidywania etc.
                                      Jeśli natomiast facet stał się alkoholikiem po latach, to sytuacja wygląda inaczej.
                                      Oczywiście główna wina zapewne leży po jego stronie, ale należałoby się zastanowić jak do tego doszło. Być może zachowanie żony w części do tego doprowadziło. Lub być może byłaby ona w stanie mu pomóc, gdyby odpowiednio wcześnie się tym zainteresowała.
                                      Oczywiście każdy taki przypadek trzeba rozpatrzeć osobno - ja tylko daje przykład.
                                      Związek to nie tylko przyjemność - wymaga on również pracy i poświęcenia dla jego utrzymania.

                                      PS. Znowu stosujesz ten sam zabieg - sprowadzanie do absurdu - jest to już nudne i sprawia wrażenie, że nie masz sensownych argumentów w dyskusji i jedyne na co cię stać to próba ironizowania.
                                      • granadax Re: Rozwód? 28.03.10, 01:21
                                        ja wroce do poczatku.
                                        Moze pomogłoby ci zadanie sobie pytania dlaczego zalezy ci na przyjeciu komunii
                                        w dniu I komunii dziecka? Kiedy ostatnio ja przyjmowalas i dlaczego od tamtego
                                        czasu do teraz nie bylo ci to potrzebne? dowiedz sie od siebie co za tym stoi,
                                        jaka potrzebe chcesz sobie zabezpieczyc i moze wyjdzie ci ze mozesz to zrobic
                                        niekoniecznie polykajac cialo chrystusa.Powodzenia w pytaniusmile
                                      • grgkh Re: Rozwód? 28.03.10, 09:25
                                        roy.miro napisał:

                                        > PS. Znowu stosujesz ten sam zabieg - sprowadzanie do absurdu -
                                        > jest to już nudne i sprawia wrażenie, że nie masz sensownych
                                        > argumentów w dyskusji i jedyne na co cię stać to próba
                                        > ironizowania.

                                        Daję Ci przykłady, za twoim wzorem, bo przecież ty też to nagminnie
                                        robisz. Widzisz tylko jedną stronę.
                                        • a.g9910 Re: Rozwód? 30.03.10, 07:39
                                          Zawsze dążyłam do przyjęcia komunii, od czasu popełnienia błędu wg kościoła, są
                                          różne chwile w moim życiu z tym związane. Czasami odczuwam bardzo chęć
                                          przyjęcia, a czasami mniej.
                                          Trochę się z tym pogodziłam, a to jak wielce się myla ci co do rozwodników moje
                                          zycie pokazuje niemalże codziennie. Tworzę szczęśliwą rodzinę, zbudowaną na nie
                                          czyimś nieszczęściu. Jest nam dobrze ze sobą i koniec.
                                          Trudno ja sama świata nie zmienię.
                                          • 0golone_jajka Re: Rozwód? 30.03.10, 08:16
                                            > Trudno ja sama świata nie zmienię.

                                            Ale trzeba próbować. Z tym, że Kościół jest instytucją baaaaardzo powolną. Raczej nie masz co liczyć na zmiany za swojego życia. No ale Kościół MUSI się zmienić, jeśli chce przetrwać.
                                            • a.g9910 Re: Rozwód? 04.04.10, 21:06
                                              Musi, nie musi ,ja tego nie zmienię, ale poczekamsmile bo patrząc na
                                              dzisiejsze życie, musi się coś zmienić z czasem.
    • mamusia1999 Re: komunia a ślub cywilny 07.04.10, 18:32
      sprawa sumienia. czy Jezus wymagal przed ostatnia wieczerza
      spowiedzi i poprawy od swoich uczniow? czy dospiewano to pozniej?

      osobiscie znam faecta, ktory jest czlonkiem...stowarzyszenia przez
      Kosciol wykletego (choc sporo w niej gleboko wierzacych
      chrzescijan) ale nadal chodzi do Kosciola, nie chodzi do spowiedzi
      (w Niemczech rzadko kto chodzi, obowiazuje spowiedz powszechna i
      juz), i czasem przystepuje do Komunii, jak ma potrzebe tego
      rytualu. zapewniam cie, ze piorun w niego nie trzasnal. Kosciol to
      jednak glownie wierni a nie faceci w sukienkach, jesli ktos ma
      potrzebe aktu wiary to zadne pozwolenie nie jest potrzebne.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się

Nie pamiętasz hasła lub ?

Nakarm Pajacyka