log222 02.01.07, 13:44 W moim przypadku? Np. jak ojciec "tylko" pije, pokrzyczy w nocy, a ja jestem pełnoletnia. W jakim celu można wezwać panów spod tego numeru? Odpowiedz Link Obserwuj wątek Podgląd Opublikuj
melba_piszczykowa Re: Co da 997? 02.01.07, 14:08 no coz nam prowadzacy grupe tlumaczyl ze jak najbardziej trzeba wzywac do takich sytuacji zeby dana osoba byla notowana, potem zalozyc sprawe o znecanie sie psychiczne (i ew. fizyczne jesli ma miejsce) Odpowiedz Link
log222 Re: Co da 997? 06.01.07, 19:20 Hm, i moje słowa wystarczą, żeby ta osoba była notowana? Odpowiedz Link
januszek96 Re: Co da 997? 06.01.07, 19:28 Tak , bo Ty będziesz trzeźwa ! ...... Założą mi Niebieską Kartę .... itd. Odpowiedz Link
log222 Re: Co da 997? 07.01.07, 15:21 Hm, tylko czy to się "opłaca"? Taka stara, 22 lata prawie, i dopiero teraz chce kartę zakładać? Zamiast zająć się czymś pożytecznym, nauka, praca... Odpowiedz Link
jazz-use1 Re: Co da 997? 26.02.07, 13:40 ja to zrobiłem w wieku chyba dopiero 27 lat......żałuję że wcześniej tego nie zrobiłem :D Odpowiedz Link
jazz-use1 Re: Co da 997? 27.02.07, 23:17 co mi dało?....myslę że duzo... przede wszystkim - do tamtego czasu "matka" przestałą robić mi naloty na chatę, przestałem chociaż po części bać się "trzech piknięć" domofonu....przestałem się bać, że Ona znowu wpadnie i będzie robić raban.... wtedy kiedy zadzwoniłem, przyszła z jakimiś znojomymi, pijana, brudna...agresywna.. Pamiętam - że moja córka strasznie się bała, wołała "babciu - nie krzycz" "ona" robiła straszną chryję, że ona tu rządzi, że "jeszcze zobaczysz skurwysynu" itd... wkurwiłem się, po raz pierwszyw życiu zebrałem się na odwagę i zadzwoniłem... Przyjechał patrol, zawinęli ją na izbę wytrzeźwień - płakała, mówiła "synuś jak możesz, to ja - Twoja mamusia"....patrzyłem na nią i byłem zły, po prostu zły... czułem....radość chyba, że chociaż trochę jej odpłaciłem za wszystko,za mnie, za mojego brata.... po tym pierwszym telefonie dzwoniłem jeszcze dwa razy - za każdym razem wiedziałem że było warto. Odpowiedz Link
jazz-use1 Re: Co da 997? 04.03.07, 16:55 chałupa jest lokatorska, a królowa much jest głównym najemcą Odpowiedz Link
mskaiq Re: Co da 997? 07.01.07, 04:20 Zastanow sie jak i czy wezwanie panow z pod tego nomeru pomoze Tobie i Twojemu Ojcu. Serdeczne pozdrowienia. Odpowiedz Link
mskaiq Re: Co da 997? 08.01.07, 04:14 To Ty musisz odpowiedziec Sobie na to pytanie, ja znam odpowiedz dla mnie, Ty musisz ja znalesc dla Siebie. Serdeczne pozdrowienia. Odpowiedz Link
melba_piszczykowa Re: Co da 997? 08.01.07, 14:20 log ja naprawde nie rozumiem twoich wtapliwosci :( co to za argument ze masz az 22 lata i powinnas sie zajac czyms innym? moim zdaniem wlasnie powinnas isc w ta strone, w strone terapii, interwencji... zeby nie ulatwiac ojcu dalszego picia i ratowc siebie. Odpowiedz Link
log222 Re: Co da 997? 09.01.07, 11:28 Może to argument mojego ojca. Terapia, interwencja, fajnie, tylko ja ciągle tu jestem, tu gdzie on. A tu powinnam mieć pracę, mieć studia, itd. Bez tego jestem tu zupełnie bezużyteczna, to samo tyczy się mnie w terapii. Więc chyba nie bardzo widzę w niej ten ratunek. Dla mnie byłoby nim życie w zupełnie innym miejscu. Daleko stąd. Chociaż pewnie od emocji bym nie uciekła i zdaję sobie z tego sprawę, ale o ile lepsze to życie by było... A jak to osiągnąć, to już dla mnie czarna magia. Odpowiedz Link
mikrokanoniczna Re: Co da 997? 09.01.07, 12:48 log222 napisała: > Dla mnie byłoby nim życie w zupełnie innym miejscu. Daleko stąd. Mnie taki wyjazd pomógł. Wyjazd na studia i poukładanie sobie życia w nowym mieście po studiach... Ale masz też rację co do emocji, dlatego jedynej słusznej drogi nie ma. Na pewno wyjazd do innego miasta dał mi wytchnienie, dał dystans i dał możliwość (choć zajęło to długie lata) dojścia do "normalności", przemyślenia co jest dla mnie ważne i uwolnienia się od niszczącego patrzenia na to, jak stacza się mój ojciec. Myślę, że było warto :) Masz więc jeden głos za. Odpowiedz Link
mikrokanoniczna Re: Co da 997? 12.01.07, 16:16 log222 napisała: > Ba, mój głos też jest za, tylko co z tego. Nie wiesz, jak się za to wziąć? Czy paraliż Cię ogarnia? Teraz jest dobry czas, bo można w miarę łatwo znaleźć pracę za może nie superfantastyczne, ale przyzwoite pieniądze. W większym mieście (mieszkam we Wrocławiu) wynajem mieszkania (kawalerki) zaczyna się od około 600 zeta + stówa na bilet miesięczny + 400, żeby przeżyć... Myślę, że nawet jeśli to pierwsza praca, to za tysiąc z kawałkiem dałoby się coś znaleźć. Popracujesz tak trochę, dasz radę albo i nie, wiesz... zawsze możesz wrócić, ale dlaczego miałoby się nie udać? A jeśli chcesz na studia to powinno być jeszcze łatwiej, możesz mieszkać w akademiku za 250, dostać stypendium socjalne, które pokryje choćby koszta mieszkania i szukać pracy - chociażby na promocjach, tam nigdy nie płacili źle - wtedy konieczne do przeżycia zarobki mogą być jeszcze mniejsze. Próbuj :) Odpowiedz Link
log222 Re: Co da 997? 12.01.07, 16:54 Ojej, o czym Ty piszesz... promocje? akademik? (uwaga, będę marudzić i użalać się) Na studia nie chcę, za dużo ludzi i za głupia jestem. A dobra, nie będę się biczować, wiadomo, że wszystko z góry przekreślę Więc jush nieffaszne, skończmy ten temat Odpowiedz Link
mikrokanoniczna Re: Co da 997? 12.01.07, 17:40 log222 napisała: > Na studia nie chcę, za dużo ludzi i za głupia jestem. hyhy, a Ty myślisz, że na studia to idą mądrzy ludzie? U mnie na wydziale jest takich może z pół procenta ;P Odpowiedz Link
log222 Re: 18.02.07, 10:27 A ja znowu z wątpliwościami... a może to strach... Mniejsza o zgłoszenie, co będzie potem? Np. jak zabiorą, żeby wytrzeźwiał, i obudzi się w obcym miejscu, wśród obcych ludzi, chyba pierwszy raz w życiu, z nieciekawymi notatkami w dokumentach... Zawsze miał zapewniony komfort, zawsze w domku, częściowo ukryty przed ludźmi, a nawet jeśli, to przecież jest wśród swoich, i nie ma się czego wstydzić... Zawsze trzeźwiał w poczuciu bezpieczeństwa, że się udało... jest ok... Co będzie jeśli to się zmieni? Co będzie ze mną.... może lepiej zostawię tak jak jest :((( Odpowiedz Link
koronka27 Re: 18.02.07, 13:55 Ja miałam te same wątpliwośc, płakałam jak dzwoniłam...trzesłam się długo potem... tłumaczyłam... zdarzyly sie nawet sytuacje ze niebiescy obsmiali ze "przeciez jest spokojny"...jakby nie wiedzieli ze "już jest spokojny"... jak wracał to najpierw szalał - a my znów dzwoniliśmy.. bylismy juz u kresu wytrzymałości... jak mozna sie uczyc, pracowac, zyc z takim kims? Potem się uspokoił.. a teraz już odszedl od nas.... ufffffffffffffffffffff......... Odpowiedz Link