zmanipulowana
07.12.08, 20:00
Nie wiem od czego zacząć...Byłam w związku około 2 lat. Kolejny raz
ze mną zerwał. Ostatnio jak to zrobił kilka miesięcy temu wrócił po
dwóch tygodniach twierdząc, że nagle go olśniło, wziął mnie na
litość, że prawie by miał wypadek samochodowy, co było totalną
bzdurą. Prawie płakał. Każdego ranka kiedy wychodziłam z domu do
pracy czekał na mnie i jak wracałam też. Chodził bez celu w
okolicahc mojego domu. Teraz znowu to zrobił odszedł - twierdząc, że
mnie nie kocha i ma dużo złości nie wiadomo na co. Tym razem już nie
chcę żeby wracał.Kiedyś byłam zrównoważona teraz rozsypałam się na
drobne kawałki. To nie przez jego odejście ale cały ciąg zdarzeń. Na
początku było cudownie obsypywał mnei kwiatami, czytał w moich
myślach, zabierał w romantyczne miejsca, ciągle mówił ze mnie kocha -
to było strasznie przesadne. Póżniej było tylko gorzej. Kazał mi
się meldować jak tylko wrocę z pracy do domu, z kim wychodzę gdzie o
której będę. Sprawdzał moją pocztę i telefon, moje profile
goldenline nasza klasa itp. Czepiał się, że zmaieszczam takie
zdjęcia a nie inne, że uśmiechnęłam się do kolegi, że nie mam
kolegów tylko facetów którzy chcą się ze mną przespać. Później było
tylko gorzej.Jednego dnia był kochany cudowny na drugi dzień
potrafił się czepiać rzeczy mało istotnych, choć dla niego
najważniejszych, że rozładował mi się telefon, że do stolika w pubie
przysiadł się kolega itp. Potrafił iśc ze mną na imprezę po czym
wychodził zostawiając mnie obrażony, że rozmawiam z kolegami i że
mam dobry nastrój, bo w jego odczuciu przy nim nigdy taka nie
jestem. Póżniej było tylko gorzej. Jego miłość przeplatała się z
nienawiścią do mnie, nawet wtedy kiedy mu się podporządkowałam i nie
miałam swojego życia. Po alkoholu stawał się innym człowiekiem.
Nigdy nie zapomnę mu 2 wyść na imprezy rodzinne. Upił się -miał
obłęd w oczach - wyzywał mnie przy wszystkich od k...., szmat,
z....r itp. popychał i na drugi dzięn nic nei pamiętał. Jego rodzice
to widzieli. Moi na szczęście nie. Potem cała rodzina widziała jak
płakał i mnei przepraszał, że nie potrafi byc inny. Jego nastroje
były strasznie zmienne. Czułam się jak w kalejdoskopie. Raz był
pewny siebie za chwilę załamany, że nie jest nic wart. Próbował mnie
podporządkować, chciał żebym chodizła jak w zegarku. Pragnął
kobiety, która jednocześnie jest ambitna, niezależna, samodzielna,
która robi karierę. Z drugiej strony chciał mieć kobietę uległą,
która poszła by za nim w ogień, przytakiwała mu każde słowo i
jednocześnie mniej zarabiała od niego. Na pierwszy rzut oko widać,
że jest w tym dużo sprzeczności. On właśnie taki był. Nie miał
świadomości czego chce a z drugiej strony oczekiwał wszystkiego i
nic. Jego nastroje zmienialy się z każdym dniem -jakbym widziała 2
inne osoby. Kochał sporty ekstremalne i nie potrafił zrozumieć, że
ja się ich boję. Miał żal do wszystkich nawet do swoich rodziców
niewiadomo o co. Opowiadałam mu żaliłam się, że jest mi źle tu czy
tam(praca) powtarzał rzuć to wszystko, jakby to było jedynym
wyjściem z sytuacji. Czasami wydawało mi się, że widzi
rzeczy,których ja nie widzę, których nie widzą inni. Interpretował
wiele spraw w inny sposób niż większość społeczeństwa. Nie
potrafiłam go zrozumieć. Nigdy nie potrafił ode mnie odejść raz na
zawsze - wracał z płaczem. Błagał na kolanach. Jakie to wszystko
było teatralne. Nigdy więcej...Powrót - mam nadzieję, że mój rozum
mi na to nie pozowli!!!bo serce jeszcze nie potrafi.
Czy to jest borderline???
Jako psycholog nie potrafiłam się przed nim uchronić...