Dodaj do ulubionych

ON MNIE WYKOŃCZYŁ EMOCJONALNIE...

07.12.08, 20:00
Nie wiem od czego zacząć...Byłam w związku około 2 lat. Kolejny raz
ze mną zerwał. Ostatnio jak to zrobił kilka miesięcy temu wrócił po
dwóch tygodniach twierdząc, że nagle go olśniło, wziął mnie na
litość, że prawie by miał wypadek samochodowy, co było totalną
bzdurą. Prawie płakał. Każdego ranka kiedy wychodziłam z domu do
pracy czekał na mnie i jak wracałam też. Chodził bez celu w
okolicahc mojego domu. Teraz znowu to zrobił odszedł - twierdząc, że
mnie nie kocha i ma dużo złości nie wiadomo na co. Tym razem już nie
chcę żeby wracał.Kiedyś byłam zrównoważona teraz rozsypałam się na
drobne kawałki. To nie przez jego odejście ale cały ciąg zdarzeń. Na
początku było cudownie obsypywał mnei kwiatami, czytał w moich
myślach, zabierał w romantyczne miejsca, ciągle mówił ze mnie kocha -
to było strasznie przesadne. Póżniej było tylko gorzej. Kazał mi
się meldować jak tylko wrocę z pracy do domu, z kim wychodzę gdzie o
której będę. Sprawdzał moją pocztę i telefon, moje profile
goldenline nasza klasa itp. Czepiał się, że zmaieszczam takie
zdjęcia a nie inne, że uśmiechnęłam się do kolegi, że nie mam
kolegów tylko facetów którzy chcą się ze mną przespać. Później było
tylko gorzej.Jednego dnia był kochany cudowny na drugi dzień
potrafił się czepiać rzeczy mało istotnych, choć dla niego
najważniejszych, że rozładował mi się telefon, że do stolika w pubie
przysiadł się kolega itp. Potrafił iśc ze mną na imprezę po czym
wychodził zostawiając mnie obrażony, że rozmawiam z kolegami i że
mam dobry nastrój, bo w jego odczuciu przy nim nigdy taka nie
jestem. Póżniej było tylko gorzej. Jego miłość przeplatała się z
nienawiścią do mnie, nawet wtedy kiedy mu się podporządkowałam i nie
miałam swojego życia. Po alkoholu stawał się innym człowiekiem.
Nigdy nie zapomnę mu 2 wyść na imprezy rodzinne. Upił się -miał
obłęd w oczach - wyzywał mnie przy wszystkich od k...., szmat,
z....r itp. popychał i na drugi dzięn nic nei pamiętał. Jego rodzice
to widzieli. Moi na szczęście nie. Potem cała rodzina widziała jak
płakał i mnei przepraszał, że nie potrafi byc inny. Jego nastroje
były strasznie zmienne. Czułam się jak w kalejdoskopie. Raz był
pewny siebie za chwilę załamany, że nie jest nic wart. Próbował mnie
podporządkować, chciał żebym chodizła jak w zegarku. Pragnął
kobiety, która jednocześnie jest ambitna, niezależna, samodzielna,
która robi karierę. Z drugiej strony chciał mieć kobietę uległą,
która poszła by za nim w ogień, przytakiwała mu każde słowo i
jednocześnie mniej zarabiała od niego. Na pierwszy rzut oko widać,
że jest w tym dużo sprzeczności. On właśnie taki był. Nie miał
świadomości czego chce a z drugiej strony oczekiwał wszystkiego i
nic. Jego nastroje zmienialy się z każdym dniem -jakbym widziała 2
inne osoby. Kochał sporty ekstremalne i nie potrafił zrozumieć, że
ja się ich boję. Miał żal do wszystkich nawet do swoich rodziców
niewiadomo o co. Opowiadałam mu żaliłam się, że jest mi źle tu czy
tam(praca) powtarzał rzuć to wszystko, jakby to było jedynym
wyjściem z sytuacji. Czasami wydawało mi się, że widzi
rzeczy,których ja nie widzę, których nie widzą inni. Interpretował
wiele spraw w inny sposób niż większość społeczeństwa. Nie
potrafiłam go zrozumieć. Nigdy nie potrafił ode mnie odejść raz na
zawsze - wracał z płaczem. Błagał na kolanach. Jakie to wszystko
było teatralne. Nigdy więcej...Powrót - mam nadzieję, że mój rozum
mi na to nie pozowli!!!bo serce jeszcze nie potrafi.

Czy to jest borderline???

Jako psycholog nie potrafiłam się przed nim uchronić...
Obserwuj wątek
    • ni-k Re: ON MNIE WYKOŃCZYŁ EMOCJONALNIE... 08.12.08, 13:19
      Nie sadzę by ktokolwiek ,angażując się emocjonalnie,poradził sobie z
      osobą o tego typu zaburzeniach.Związki same w sobie są już trudne a
      z osobami o tego typu zaburzeniach,wręcz koszmarne.Jestem po pięciu
      latach bycia z osobą o rozchwianej emocjonalności.Sam dzisiaj nie
      wierzę w to co przeszedłem.W połowie naszej znajomości znalazłem się
      u psychologa ,by zbadać najpierw siebie.Sam nie wiedziałem już co
      jest kłamstwem ,a co prawdą.Mimo,że jestem dojrzałym mężczyzną,byłem
      zmanipulowany do szpiku kości.Doskonale rozumiem przez co
      przeszłaś.Ona ode mnie odchodzi i przychodzi po kolejnych
      krótkotrwałych nieudanych związkach mając nadzieję,że jej
      manipulacyjny urok działa nadal i błaga o zrozumienie sama nie
      posiadając go w ogóle.
      Zrozumiałem jednak,że pozostawanie z nią w związku to bardzo groźna
      i niebezpieczna zabawa.Moja bliska znajoma po paru latach
      przebywania z taką osobą była bliska kompletnego załamania
      psychicznego i fizycznego.Uratowała się,bo radykalnie skończyła z
      nim wszelką znajomość.
      Pierwszą rzeczą jaką powinnaś zrobić,to pomyśleć o sobie.
      By komuś pomagać,trzeba najpierw umieć pomóc sobie.
      Wiem,ze oni nie są niczemu winni,że nie są źli,ale my również.Oni
      tak naprawde uważają,że nie potrzebują pomocy ,a często proszą o nią
      tylko po to, by znowu manipuluwać.Kiedy czują pustkę w sobie
      powiedzą wszystko co chcesz usłyszeć. Potem odchodzą,a nam wszystko
      wali się na głowę,bo nawet nie wiemy co spowodowało,że odeszli.
      Rada jest jedna-ratowac siebie.
      Życzę tobie i sobie tego samego.
      Pozdrawiam.

      • zmanipulowana Re: ON MNIE WYKOŃCZYŁ EMOCJONALNIE... 10.12.08, 22:44
        Dziś się do mnie odezwał po prawie 2 tygodniach przerwy z prośbą o
        spotkanie. Jestem przerażona. Nie chcę juz więcej siebie krzywdzić :(
        • hanging_garden Re: ON MNIE WYKOŃCZYŁ EMOCJONALNIE... 11.12.08, 14:35
          Jeśli nie przerwiesz tego chorego układu, to się nigdy nie skończy...

          Jestem w identycznej sytuacji jak wasza. Ona ma zdiagnozowany BPD -
          same się przyznała po kilkunastu niczym niewytłumaczalnych wybuchach
          agresji w ciągu kilku tygodni, wrzeszczeniu, ubliżaniu, zrywaniu bez
          powodu średnio co 2 tygodnie... Mimo, że po tym jak kolejny raz mnie
          wyrzucała z domu, znikałem z jej życia najwyżej na kikanaście dni a
          później - to ja prosiłem ją o powrót... kolejny i kolejny i chyba
          już setny.... zawsze na moją prośbę. Zgadzała się i znowu było to
          samo. Znajomi mówią: tylko kretyn wytrzymałby z taką wariatką... Być
          może. Co z tego - kochałem ją i kocham. Dlatego wracałem ale po
          kolejnym powrocie było jeszcze gorzej. W międzyczasie pojawiło się
          na świecie nasze wspólne dziecko. Błąd...? Dziecko niczemu nie
          winne. Może miałem nadzieję, że po urodzeniu dziecka się opanuje,
          będzie inna. Myliłem się. Bardzo się myliłem. W ciąży była 100 razy
          gorsza niż "normalnie"... Po kolejnej niczym nieuzasadnionej
          awanturze i wyrzuceniu mnie z domu znowu wracałem. Dla dziecka ale
          dla niej też. Starałem się żeby było miło i co... Znowu to samo...
          Awantura. Krzyk a do tego rozpacz dziecka. Moje prośby na kolanach
          żeby się opanowała i uspokoiła bo mała płacze miała gdzieś... Nic to
          nie dało... Ona nie ma żadnych zahamowań - dziecko nie jest dla niej
          żadną przeszkodą żeby się na mnie kolejny raz bez powodu wyżyć... 3
          tygodnie temu znowu mnie wyrzuciła... Za 2 godziny napisała, że tak
          się nie robi. Nie zostawia się drugiej osoby. Czyli ja = ZŁY bo JA
          ją ZOSTAWIŁEM
          (???????????????????!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!). to
          jakiś CYRK!
          Zacząłem już poejrzewać, że to może ze mną coś nie tak (po 3 latach
          z nią pewnie i jest...): ona mnie wyrzuca, każe się wynieść, ja
          próbuję rozmawiać, pogodzić się, załagodzić sytuację - nic to nie
          daje, grozi, że jak się nie wyniosę, wezwie policję (?!)
          Po ostatniej "akcji" napisałem jej w mailu, że po tym jak mnie
          kolejny raz potraktowała nie chcę jej znać, mieć z nią cokolwiek
          wspólnego.... ale pękam. Po 3 tygodniach pękam. Na razie uczucie
          jest silniejsze od nienawiści. Ale nie chcę już powrotu. Mam
          nadzieję, że wytrzymam....

          Zmanipulowana - wytrzymaj. Jak Ty wytrztmasz to ja też. Trzeba to
          przerwać. Definitywnie i raz na zawsze.
      • ni-k Re: ON MNIE WYKOŃCZYŁ EMOCJONALNIE... 11.12.08, 15:50
        Jeśli będziecie traktować "wytrzymanie"jako poświęcenie bądz stratę
        to przegracie.Polecam wam książki ,ktore mnie pomogły ocalić
        siebie:Anthony de Mello "Przebudzenie" i "Wezwanie do miłości" oraz
        wszystko co napisał Osho.Życzę wam powodzenia,bo naprawdę jest wam
        potrzebne.W grę wchodzi wasze życie i póki nie zaczniecie go lubić
        dopóty oni oni będą go niszczyć i to na waszą prośbę.
        Pozdrawiam.
        • hanging_garden Re: ON MNIE WYKOŃCZYŁ EMOCJONALNIE... 11.12.08, 16:05
          Masz absolutną rację ni-k w tym co piszesz.
          Z moich obserwacji wynika, że pomoc oferowana tym osobom w postaci
          akceptacji ich zachowań, próbie zrozumienia i tłumaczenia sobie, że
          do przecież nie do końca oni ponoszą za to winę, jest drogą do nikąd
          i zwraca się przeciwko nam...
          Ktoś mi kiedyś powiedział: "otrzymujesz od ludzi to co w nich
          wzmacniasz". Jeśli akceptujemy takie zachowania jak opisane wyżej,
          wydaje mi się, że tylko wzmacniamy w osobach z BPD poczucie
          bezkarności: "cokolwiek nie zrobię, jakiejkolwiek krzywdy Ci nie
          wyrządzę, Ty i tak będziesz mnie kochał". Moja parnerka doprowadziła
          to do perfekcji - poczuła rozpasanie do tego stopnia, że cokolwiek
          mi nie zrobiła, jakkolwiek mi nie ubliżyła, skrzwdziła emocjonalnie,
          ja i tak do niej wracałem i jeszcze ja ją przepraszałem...
          Cholernie ciężko jest to przerwać gdy kogoś naprawdę kocha się
          bezgranicznie i prawdziwą miłością - tak jak kochać się powninno:
          bezkrytycznie, bezwarunkowo, bezinteresownie...
          • ni-k Re: ON MNIE WYKOŃCZYŁ EMOCJONALNIE... 11.12.08, 20:59
            Pierwszym naszym obowiązkiem jest kochać siebie,bo jesli nie czujemy
            tego do siebie,to jak mozemy pokochac kogoś innego.
            Nie możesz głaskac alkoholika,bo zrobisz mu krzywdę.Kazdy twoj
            powrót do niej wyrzązda jej większą krzywde niż sądzisz.Myślę ,ze
            najlepiej jej pomożesz zostawiając ją samą sobie.Ona musi sama sobie
            pomóc,a jak ma to zrobić jesli ma wyjście awaryjne w postaci twojej
            osoby? .Przypatrz się też swojemu uczuciu do niej ,bez oceniania
            go,bo mam wrażenie,że niezbyt dobrze się mu przyjrzałeś.Zobacz ile
            jest w nim miłości,a ile narkotycznego głodu i checi jego
            zaspokojenia chocby za tak wysoką cenę.Zreszta czy przy takim
            głodzie jak twoim w ogóle cena ma znaczenie?Mowię to jako nieczynny
            nikotynista.Powiem tak:pomóż najpierw sobie bo potrzebujesz pomocy i
            pokochaj siebie,bo teraz masz siebie w nosie.
            Pozdrawiam was wszystkich bardzo szczerze.
    • dimar7 Re: ON MNIE WYKOŃCZYŁ EMOCJONALNIE... 11.12.08, 20:20
      Witajcie,

      Wasze przeżycia są istotnie bardzo trudne i szczerze Wam współczuję.
      Myślę jednak, że troszkę jest w tym Waszej "intencji" - pozostawiam to
      w cudzysłowie, bo nie chodzi o to, abyście się obwiniali, ale zrozumieli, że
      jeśli już decydujecie się na bycie z taką osobą,
      decydujecie się również na swego rodzaju cierpienie razem z nią.

      Osoba dotknięta takim czy innym zaburzeniem osobowości wymaga w pierwszej
      kolejności pomocy specjalisty, nie zaś wiązania się w
      jakiekolwiek związki, ponieważ są one z góry skazane na porażkę
      lub - w najlepszym wypadku - na bardzo ciężki przebieg, który może
      kosztować partnera (tego "zdrowego") dużo wysiłku i cierpienia,
      o czym napisano wyżej. Stąd właśnie mowa o Waszej intencji,
      niekoniecznie świadomej. Słowem: należy taką osobę najpierw leczyć,
      a nie się z nią żenić. Pewien egoizm jest w tym przypadku bardziej wskazany niż
      altruizm.

      Wiadomo jednak, że takie decyzje są bardzo trudne, zwłaszcza gdy
      jest się w kimś zakochanym - wówczas nie myśli się o konsekwencjach
      wyboru takiej, a nie innej osoby. Czasami dopiero po takich doświadczeniach
      dorastamy do świadomego wchodzenia w związki.

      Co cię wzmocni, to cię nie zabije:)


      • hanging_garden Re: ON MNIE WYKOŃCZYŁ EMOCJONALNIE... 12.12.08, 10:40
        Kierując moje słowa do zmanipulowanej, żeby "wytrzymała" chodziło mi
        o to, żeby wytrzymała BEZ NIEGO a nie z NIM. Choć wirzcie mi (nam),
        że to cholernie trudne...
        Bardzo podoba mi się stwierdzenie, że to chyba właśnie
        ten "narkotyczny głód" przyciąga nas do tych osób i ciężko się z
        tego wyzwolić... Nie można chyba było ocenić tego bardziej trafnym
        podsumowaniem...
        • ni-k Re: ON MNIE WYKOŃCZYŁ EMOCJONALNIE... 12.12.08, 14:00
          Jeśli pozbywam się palenia papierosów,używając słowa "rzucam",to w
          tym słowie schowane jest poczucie straty czegoś przyjemnego,
          dobrego.To znak,że moje rozstanie z papierosem jest podyktowane
          lękiem i strachem.Istnieje w tym przypadku duże
          prawdopodobieństwo,że palenie wróci.
          Jeśli jednak naprawdę zrozumiem czym ten nałóg jest,jeśli go
          naprawdę zobaczę to ja palenia nie rzucę,a ten nałóg ode mnie
          ODPADNIE w tym samym momencie w którym go zrozumiem.Nie ma bowiem w
          nim nic przyjemnego.
          Obecnie zachowujesz się jak facet,który trzymając w ręku jadowitą
          żmiję,pyta się przyjaciół jak ma jej się pozbyć.Przecież gdyby
          zrozumiał co trzyma w ręku, to ta żmija, bez żadnego pytania o
          radę,od niego odpadnie.
          Pozbyłem się uzależnienia od nikotyny i mojej znajomej poprzez
          zrozumienie co to uzależnienie ze mnie robi i czym ono jest.Tylko
          pozbywając sie uzależnienia jesteśmy w stanie im pomóc,w przeciwnym
          razie w naszym zachowaniu jest więcej egoizmu,chęci zaspokojenia
          własnego głodu wynikającego z uzależnienia,niż faktycznej
          pomocy.Najwięcej lęku budzi u większości ludzi perspektywa
          pozostania sam na sam z własnymi myślami i sobą samym,a u osób z BDP
          to szczególnie silny lęk,ale wg mnie to własnie samotnośc jest bramą
          dla nas wszystkich do zrozumienia,a tym samym do prawdziwej wolności.
          Kiedy naprawdę zobaczysz co trzymasz w ręku będziesz wolny.
          Powodzenia.

          • hanging_garden Re: ON MNIE WYKOŃCZYŁ EMOCJONALNIE... 12.12.08, 14:19
            ...sam już nie wiem co jest dobre a co złe, jakie rozwiązanie byłoby
            najlepsze. Mam totalny mętlik w głowie. Zawsze postawą była dla mnie
            rodzina i "garnięcie" wszystkiego tylko w tym kierunku.
            W mojej (subiektywnej) ocenie wydaje mi się, że w tym związku się
            starałem żeby było O.K.
            Każdy ma jednak jakieś swoje przywary - byłbym niesprawiedliwy,
            gdybym "wybielał" siebie a całą winą obarczył ją... Też mam
            swoje "za uszami"... Potrafię się jednak do tego przyznać,
            przeprosić, załagodzić...
            Zdarzyło mi się po niej niejednokronie "pojechać" - nigdy jednak nie
            wszycznałem awantury, nie "wyskakiwałem" na nią pierwszy... Na
            początku potrafiłem pewne rzeczy puścić mimo uszu, patrzeć a te
            zachowania raczej jak na ciekawostkę niż się na nią wkurzać... Tym
            bardziej, że miała odwagę się przyznać do BPD. Przestałem rozumieć,
            gdy obudział mnie kiedyć o 4.00 nad ranem, zrobiła awanturę o NIC i
            wyrzuciła mnie z domu... Nie dotarło do mnie jednak nawet wtedy, że
            ona nad tym zupełnie nie panuje... Gdybym mógł wrócić czas i miał na
            tyle siły żeby wtedy sobie wytłumaczyć, że to nie ma dalej sensu i
            od niej raz na awsze deginitywnie odejść... A ja co zrobiłem:
            wytłumaczyłem sobie, że przecież wszystcy się kłócą, że przecież tak
            w sumie to przeważnie jest między nami O.K. - zrobiłem wszystko żeby
            prawda do mnie nie dotarła...
            Moja "akcja" była w 98 na 100 przypadków "reakcją" na jej
            zachowanie. Była mistrzynią w przeginaniu struny do granic
            możliwości i badaniu mojej wytrzymałości... Raczej "w szale" niż
            żeby mnie wyprowadzić z rónowagi. Z tego co czytałem to bardzo
            typowe u ludzi z BPD - "badanie" granic wytrzymałości partnera...

            P.S.
            sorry, że żalę się tu jak męska ciota - nie mam niestety o tym z kim
            porozmawiać. Wracam do domu, zamykam się w pokoju i z nikim nie
            rozmawiam. Włączam tv i tępo w niego patrzę prze kilka godzin -
            nawet nie wiem co oglądam. Telefonów od znajomych mi się odbierać
            nie chce bo mam dość udawania, że wszystko jest O.K. Rano
            wstaję "zakładam maskę" i idę do pracy. To jakaś paranoja...
            • ni-k Re: ON MNIE WYKOŃCZYŁ EMOCJONALNIE... 12.12.08, 16:20
              .....nikt ci nie pomoże,jeśli ty nie pomożesz sobie.Pamietaj o tym
              że na szczęście wszystko mija.
              Jeśli uważasz,że urodziłes się po to by pozwolic się komuś niszczyć
              to twój wybór.Czy nie lepiej wybrac samotny spacer na wolności niż
              towarzystwo w więzieniu?Nie ma niczego piękniejszego od
              wolności.Wolność to drugie imię miłośći.Tam gdzie nie ma wolnośći
              nigdy też nie ma miłośći.Jest za to głupie przywiązanie które czyni
              nas ślepymi i nieświadomymi niewolnikami.Kiedy przestanieszz być
              niewolnikiem własnych przywiązan zdrowo sie usmiejesz spoglądając
              wstecz.To nie miłość sprawia ci dzisiaj ból, a twoje iluzje,które
              nigdy niczego nie miały wspolnego z rzeczywistością.To twoje
              przywiązanie,zależnosc i oczekiwnie,ze za twoją akceptację
              dostaniesz nagrodę sprawia ci bol. Nie wmawiaj sobie poczucia
              winy,bo to ślepa droga i nieprawdziwa.Nie jestes niczemu
              winien.Jesli staniesz się wolny nikt juz nigdy nie będzie tobą
              manipulował,bo kto raz poznał wolność juz nigdy nie będzie chciał z
              niej zrezygnować.Ludzie którzy akceptują siebie nie żebrza o
              akceptację innych,bo niby po co?
              Dzięki swojemu cierpieniu masz szansę zrozumieć,bo to cierpienie nas
              uczy,przyjemności tylko zaślepiają.Nie zmarnuj go.
              • hanging_garden Re: ON MNIE WYKOŃCZYŁ EMOCJONALNIE... 12.12.08, 16:31
                Dzięki za te słowa. One trafiają chyba w sedno mojego problemu.
                Muszę doprowadzić sam siebie do pionu i znaleźć odpowiednią
                perspektywę. Obawiam sie jednak, że jeszcze przez jakiś czas nie
                zeskoczę z tej emocjonalnej huśtawki ale wiem, że w końcu mi się to
                uda.
                Pozdrawiam.
              • fancypacket Re: ON MNIE WYKOŃCZYŁ EMOCJONALNIE... 16.12.08, 20:04
                a co jeśli chodzi się z osobą z BDP do pracy/ szkoły i widuje ja się
                codziennie...?Myślę, że wtedy to wcale nie jest takie proste, a wręcz
                niewykonalne z podkreśleniem na to drugie niestety..:(
                • hanging_garden Re: ON MNIE WYKOŃCZYŁ EMOCJONALNIE... 17.12.08, 08:38
                  Nie wiem jakie masz doświadczenia jeśli chodzi o wspólną pracę czy
                  naukę z osobą z BPD. Domniemuję jednak, że są to kontakty na
                  płaszczyźnie koleżeńskiej... Z moich obserwacji wynika, iż osoby z
                  BPD są doskonałymi aktorami i świetnie się maskują w towarzystwie
                  (choć zdażają się mniejsze wybuchy emocji jak np. demonstracyjnie
                  wyjście z imprezy bo coś poszło nie po myśli takiej osoby). Potrafią
                  u ludzi wzbudzić wzruszenie, zaskarbić sobie ich przyjaźń, jeśli
                  potrzeba współczucie i zrozumienie (oczywiście dużo zależy od tego z
                  jakim typem osobowości BPD mamy do czynienia).
                  Jeśli relacja nie jest zbyt zażyła, to jeszcze O.K. - da się
                  wytrzymać. Jeśli natomiast mówimy o bliższej relacji, jak np.
                  przyjaźń z osobą z BPD, zdarza się, że hamulce puszczają
                  i "pojedzie" ona po nas od czasu do czasu.
                  Kilka razy doświadczyłem, jak moja partnerka z BPD zrywała kontakty
                  (z błahego powodu oczywiście) ze swoją najlepszą przyjaciółką, z
                  którą zna się jeszcze z czasów szkołu podstawowej. Potrafiła się nie
                  odzywać do niej tygodniami albo miesiącami a później oczywiście jej
                  przechodziło i wszystko wracało do normy... Na jakiś czas...
                  • dimar7 Re: ON MNIE WYKOŃCZYŁ EMOCJONALNIE... 25.12.08, 14:13
                    Potwierdzam. Im bliżej, tym trudniej - dla obu stron relacji.
                    Co gorsza psycholodzy nie bardzo potrafią zaradzić na to jakiś
                    "lek". Myślę więc, że najlepszym życzeniem świątecznym dla
                    każdego/ej BPD jest znalezienie właściwego terapeuty i właściwej
                    terapii.
                  • fancypacket Re: ON MNIE WYKOŃCZYŁ EMOCJONALNIE... 07.01.09, 19:59
                    hanging_garden napisał:

                    >Z moich obserwacji wynika, iż osoby z
                    > BPD są doskonałymi aktorami i świetnie się maskują w towarzystwie
                    owszem dusza towarzystwa jakich mało, każdy ją lubi
                    Potrafią
                    > u ludzi wzbudzić wzruszenie, zaskarbić sobie ich przyjaźń, jeśli
                    > potrzeba współczucie i zrozumienie (oczywiście dużo zależy od tego z
                    > jakim typem osobowości BPD mamy do czynienia).
                    oj umie... i to chyba jest straszne często zmyśla, wyolbrzymia a komu uwierzą
                    ludzie - jej, nie mnie po prostu większa siła przebicia
                    z którą ja nie mam szans... potrafi zrobić z siebie ofiarę, ale ja ma władze to
                    dominuje , ubliża, nie patrzy na innych, jak jest smutna to taka mała biedna
                    dziewczyneczka, ale zaś kiedy wszystko ok to boss ma w czterech literach innych,
                    nawet nie udaje, że dba, wręcz szydzi...
                    oczywiście można wyluzować, oddalić się trochę, co zrobiłam, ale nomen omen ona
                    jest gwiazdą i wszyscy jej ulegają, wiec praktycznie nic się nie da zrobić:(
                    dlatego zaczynam robić sobie kłopoty, bo czasami nie wytrzymuje tak jak dzisiaj
                    po prostu chce jak najszybciej "uwolnić" się od niej i pewnie będą problemy.
                    Zresztą taka osoba jednego dnia potrafi ci powiedzieć, wręcz że cie kocha, a
                    drugiego, że jesteś "żenujący", "rozczarowując", jesteś "frajerem" itd...Robi
                    wodę z mózgu
                    > Kilka razy doświadczyłem, jak moja partnerka z BPD zrywała kontakty
                    > (z błahego powodu oczywiście)
                    no właśnie to bardzo boli, bo nie wiesz dlaczego... zastanawiasz się, ze to ty
                    spieszyłeś a potem ona z głupim śmiechem reaguje że miałą fajną zabawę.
                    Powiedzmy sobie to szczerze ludzie z bdp bawią się ludźmi, choć sądzą, ze
                    ofiarami sa oni...
                    • grow888 Re: ON MNIE WYKOŃCZYŁ EMOCJONALNIE... 10.05.09, 22:28
                      fancypacket napisała:

                      > hanging_garden napisał:
                      >
                      > Powiedzmy sobie to szczerze ludzie z bdp bawią się ludźmi, choć sądzą, ze
                      > ofiarami sa oni...

                      niestety to się zgadza
    • cupcake.pl Re: ON MNIE WYKOŃCZYŁ EMOCJONALNIE... 26.12.08, 07:00
      jestem identyczna wersja tego kogos kogo tu opisalas........z nami tylko
      przetrwają silne osobowosci ...ktos taki jak my sami....normalny czlowiek nich
      sobie glowy nie zawraca bo i tak nas nie ogarnie......
      • sencha0 Re: ON MNIE WYKOŃCZYŁ EMOCJONALNIE... 04.01.09, 20:49
        i tym samym jesteśmy skazani na samotnosc...
        • liczby-11 Re: ON MNIE WYKOŃCZYŁ EMOCJONALNIE... 04.01.09, 21:25
          sencha0 dlaczego jestes skazana na samotnosc? Z jakiego powodu? Napisz.
      • fancypacket Re: ON MNIE WYKOŃCZYŁ EMOCJONALNIE... 07.01.09, 19:39
        piszesz jakby bycie z tobą(?) wami(?) niepotrzebne skreślić/
        był przywilejem... normalnie zakolegować z Wami się nie da - ciągle pretensje z
        sufitu... skoro tak bardzo Was ciągnie do silnych jednostek to czemu jesteś z
        tymi słabymi i lubicie takich cichych bezbronnych... bo wy się musicie WYŻYĆ ot,
        cała filozofia.
        normalny człowiek normalnie Wami by się nie zajął, sami bałamucicie wplątujecie,
        intrygujecie.... jednak dwie osoby bdp nie wytrzymają z sobą (inny watek na tym
        forum), więc nie bardzo mi się to układa co napisałaś..
        • grow888 Re: ON MNIE WYKOŃCZYŁ EMOCJONALNIE... 31.05.09, 01:22
          Zgadzam się w całej rozciągłości. W kilku miejscach czytałem, że nikt was nie chce zrozumieć (również i mój przypadek bpd tak mówił), ale wy sami nie rozumiecie siebie. Człowiek jest w stanie zrozumieć tylko to co jest logiczne, a wasze działania są bardzo często pozbawione logiki.
    • no-shit Re: ON MNIE WYKOŃCZYŁ EMOCJONALNIE... 12.01.09, 00:37
      Troche mnie to przeraza ale nadal szukam argumentow zeby sie
      przekonac ze zwiazalem sie z osoba z BPD. Moze ktos mi poradzi co
      zrobic bo nie wiem czy sie nie myle a moze to cos ze mna jest nie
      tak. Troche sie rozpisze.
      Najpierw bylem az oniesmielony uczuciami i jej dobrocia. Potem
      wydawalo mi sie ze radze sobie z humorkami, bylo to nawet wyzwaniem i
      mnie motywowalo. Przymykalem oczy na bzdury, ktore wygadywala.
      Mowilem wprost ze 90% jej slow sa idiotyzmami wyssanymi z palca nie
      trzymajacymi sie kupy i wymyslonymi. Spelniajac zachcianki zapedzilem
      sie jednak za daleko to juz byl totalny freestyle oczywiscie ze mna w
      roli pionka, ale miarka sie przebrala. Powiedzialem stop - nie
      akceptuje paranoji. Wydawalo sie ze cos pomoglo i cos zrozumiala. Nie
      podzialalo.

      To ciezko opisac i dawac przyklady bo wydaje po prostu mozg mi
      wariuje to po prostu paranoja, zaklamanie, dwulicowosc,
      niedowarosciowanie(chyba), manipulacja i gierka, zmiana opini o 180st
      i zero zobowiazania do tego co sie powiedzialo(moze nie
      pamieta),dzialanie destrukcyjne na najblizszych, wykozystywanie i
      wyzywnie sie, pogarda, krytyka, brak szacunku do innych a najgorsze
      ze nie widzi wlasnych bledow obwinia innych i w niepojety sposob
      przekreca prawde i manipuluje zdarzeniami i emocjami i snuje intrygi.
      To spowodowalo ze juz nie wiedzialem co jest prawda a co nie. Po
      prostu juz mi rece opadaly bo nie akceptuje idiotyzmow i braku logiki
      chyba ze kazdy ma swoja logike dzialania.
      Zeby nie bylo ze widze same zle strony, druga strona jest skrajnie
      odmienna, pozytywnie. Ale nigdy nie wiadomo kiedy nastapi zmiana.

      Szukajac w internecie dotarlem do strony bpd.szybkanauka.net/
      a potem do tego watku bo tak wlasnie sie czuje, ze zeswiruje.

      Teraz patrzac wstecz i starajac sie byc bardzo obiektywnym widze
      wiecej i czuje sie wlasnie zmanipulowany.
      Walania z domu nie przerabialem ale wyrzucanie z lozka i oczekiwanie
      na przeprosiny(potem powiedzialem ze nast razem to ona wylatuje ale z
      domu bo nie bedzie mnie tak traktowac, podzialalo), psucie wspolnych
      imprez i wyjazdow oczywiscie winny zawsze ja.

      Czytajac historie innych jestem prawie pewien ze to BPD. Co do
      przyszlosci zwiazku to juz od dawna uwazam ze nic z tego nie
      bedzie(powiedzialem wprost-nie zniszczysz mnie) ale ona nadal
      prubuje.

      Co zrobic jak jej powiedziec? Moze porozmawiac ze znajomimi(z ktorymi
      sie oczywiscie poklucila) zeby potwierdzic moje przypuszczenia.


      • dimar7 Re: ON MNIE WYKOŃCZYŁ EMOCJONALNIE... 13.01.09, 21:57
        Rozumiem, że ona się nie leczy? Czy nie leczyła się wcześniej?
        A może po prostu ukrywa(ła) ten fakt? Z osobami z BPD należy postepować
        delikatnie i nieskończenie cierpliwie-większość z nas
        szybko opada z sił w bliskich kontaktach z osobowościami tak zaburzonymi. Nic
        więc dziwnego, że Ty też masz dość. Obawiam się,
        że tak byłoby z każdym, kto by się z nią związał. Ważne, byś ochronił siebie.
        Jeśli Ci na niej zalezy (chociażby jako na przyjaciółce),
        to porozmawiaj z nia o tym otwarcie i wprost zasugeruj terapię.
        A przede wszystkim powiedz jej, jak się czujesz w relacji z nią.
        Zareaguje na 2 sposoby: powie Ci (1), abyś spadał, skoro nie akceptujesz jej
        taką, jaką jest, albo (2) obieca poprawę. Musisz miec jednak na względzie, że
        ona się nie zmieni - przynajmniej
        nie jesli nie będzie chciała i nie zdecyduje sie na terapię.
        A taka terapia trwa w przypadku zab. osobowości nawet kilka lat-
        należy się z tym liczyć. Najważniejsze dla niej to jednak nie porzucać jej
        zupełnie - przeżyje to jako traumę udowadniającą jej myślenie o sobie i o innych
        ludziach, i niczego dobrego z tego nie wyniesie.

        Życzę właściwych decyzji,

        d.
        • hanging_garden do no-shit 03.02.09, 10:29
          no-shit - idealnie ująłeś swoim postem to co dzieje/działo się w
          moim związku (poza małym wyjątkiem: wywalania z domu - tyle, że ja
          mieszkałem z nią w JEJ mieszkaniu więc to ona była "panem i władcą"
          sytuacji). Nie mógłbym lepiej tego ująć - Twój szablon po prostu
          idealnie pasuje do mojej sytuacji.
          Nie odzywałem się dość długo na forum bo przy okazji Świąt i Nowego
          Roku starałem się kolejny raz wszystko sklejać z moją partnerką z
          BPD (oczywiście - kolejny raz z mojej inicjatywy).
          Wróciłem do niej (na moją prośbę. Idiota ze mnie). Nie warto było.
          Znowu to samo. Awantury BEZ powodu, wyzwiska, ubliżanie, wyssane z
          palca historyjki, przekręcanie prawdy, kreowanie własnej
          rzeczywistości, podpuszczanie na innych.

          Kolejny raz mnie wyrzuciła z domu - bo wstałem rano i zapytałem o
          plany na przyszły tydzień (grzecznie, nic nie narzucając - po
          prostu: ZAPYTAŁEM). Jak się spakowałem i wynosiłem rzeczy - wyzwała
          mnie po raz kolejny - tym razem obwiniając, że to (JA) JĄ ZOSTAWIAM
          i mam ją gdzieś, że robię jej wstyd przed sąsiadami. PARANOJA!

          Niestety - osoby z BPD "meblują" sobie psychę po swojemu i nie ma
          szans żeby to zmienić.
          • zmanipulowana Re: do no-shit 09.02.09, 11:18
            No cóż, postanowiłam się znowu odezwać. Wrócił do mnie bardzo
            szybko - chyba po 2 tyg, choć chciał szybciej ale mu nie pozwoliłam.
            Znów jestesmy razem trzeci miesiąc. Jest zupełnie inaczej. Może był
            niedojrzały emocjonalnie:/zakompleksiony. Nie pije, nie sprawdza,
            nie wymaga, kocha. Teraz jak robi mi wyrzuty o to , że powinnam być
            mu bardziej uległa (fakt jestem niezależną osobą, którą ciężko do
            czegos przekonać)to zaraz mnie przeprasza.Jednak wypracowujemy
            kompromis. Nie chcę probnozowac, ze będzie lepiej czy ma BPD czy nie
            ma. Po prostu żyję z dnia na dzień. Zobaczymy najwyżej znowu się
            przejadę - ale z wami jestem silniejsza i posłuchałam rad, które
            otrzymałam właśnie tu: myśl o sobie, jesteś najważniejszą osobą na
            świecie dla samej siebie, realizuj się i dąż do swoich celów -
            właśnie to robię, mam cząstkę siebie, juz nie ma tylko MY, jestem
            też JA.
            • hanging_garden Re: do no-shit 09.02.09, 11:25
              ...z całego serca Ci gratuluję i 3mam kciuki za Wasz związek (hmmm -
              to zdanie zabrzmiało trochę "w stylu" liczby-11 - bez złośliwości
              oczywiście ale Ona ma chyba najwięcej optymizmu na tym forum ;-)

              Nie zapeszając - 3 miesiące to wg mnie bardzo długo (jak na moje
              doświadczenia z moją partnrtką z BPD).

              Powodzenia!
              • zmanipulowana Re: do no-shit 09.02.09, 14:40
                Ostatnimi czasy dużo myślałam, dlaczego jestem w związku rezygnując
                z siebie. Ostatnio przeczytałam w pewnej ksiażce, ze dla
                dwudziestolatka życie kończy się po 25 roku życia. Mamy spoleczny
                przymus założenia rodziny oraz osiągnięcie sukcesu zawodowego w tym
                właśnie wieku. Za wszelką cenę dążymy wiec do tych celów omijajac
                nasze prawdziwe ukryte czesto marzenia. Skutkuje to tym, ze jesteśmy
                w zwiazku mimo, ze nie spelnia on naszych oczekiwan lub na sile
                szukamy kogos z kim utworzymy niekoniecznie szczęśliwy zwiazek. Nie
                patrzac tak naprawde na jakosc tego zwiazku. Podobnie jest w
                przypadku kariery zawodowej: robimy cos czego nie lubimy itp. Nie
                nalezy zapominać w tym wszystkim o sobie, o swoim rozwoju duchowym.
                Zatrzymajmy się na chwilę i pomyślmy...taka jest moja rada między
                innymi dla osób, które są związane z partnerem z BDP.
                • hanging_garden Re: do no-shit 09.02.09, 15:20
                  Jest dużo racji w tym co napisałaś. Wszyscy jesteśmy (niestety)
                  niewolnikami konwenansu...
                  Jeśli chodzi o sferę zawodową, to mnie osobiście udało się wyjść
                  poza utarty schemat - po latach doszedłem do wniosku, że chcę
                  pracować na własny rachunek i założyłem własną działalność zamiast
                  być "niewolnikiem w korporacji".
                  Co do związków z kobietami: analizując przeszłość dochodzę do
                  wniosku, że to co mnie "zgubiło" to fakt, że nie potrafiłem być sam.
                  Z drugiej strony jak analizuję mój związek z moją Borderką - wiem,
                  że naprawdę ją kocham. Nie jest to przyzwyczajenie, zauroczenie.
                  Któż byłby w stanie wybaczać to wszystko co nam fundują borderzy i
                  mimo wszystko trwać z nimi. Jak czytam niektóre wątki na tym forum,
                  to nawet rodzice nie są za bardzo wyrozumiali dla swoich
                  zdiagnozowanych dzieci z BPD i traktują ich jak umyslowo chorych...
                  Myślę, że borderów trzeba kochać miłością bardzo zbliżoną lub wręcz
                  identyczną jak miłość rodzica do dziecka (pomijając patologię j/w) -
                  zapominając wszystko co złe, wybaczając i ładując w tą relację
                  ogromne ilości wyrozumiałości, empatii i chęci niesienia pomosy.
                  Bezinteresownie i bez nadziej na okazanie jakiejkolwiek
                  wdzięczności... tak myślę...
                  • panpustak border 10.02.09, 00:27
                    dokładnie. tez mam taki poglad. milosc zwiazkowa nie wystarczy.
                    mysle ze trzeba kochac mieszanka milosci, tez taka rodzicielska
                    troche. bez tego po kilku atakach wscieklosci, po podrapaniu po
                    twarzy kochajacy tak zwyczajnie by sobie odpusicil. nie gloryfikuje
                    tu jakos ze kochajacy bordera jest wyjatkowy. poprostu ma TAKA
                    MILOSC w sobie, ktos inny nie ma jej i temu rezygnuje, ucieka.
                    Niedawno przeczytalem Niegrzeczna Dziewczynke. milosc tamtego faceta
                    troche wydaje mi sie podobna
                  • ni-k Re: do no-shit 10.02.09, 22:12
                    Jesteśmy tutaj po to by być szczerzy.Nikt nas nie zna,możemy minąć
                    się na ulicy i nawet nie zwrócimy na siebie uwagi.Nie musimy grać
                    ani udawać.Właśnie ta anonimowość niesie ze sobą terapeutyczną silę
                    i nadzieję na najważniejszą szczerość-szczerość wobec siebie
                    samych.Niestety nasze zakłamanie jest tak głebokie ,tak mocno w nas
                    się wtopiło,że już nie rozróżniamy co jest naszą naturą a co naszym
                    zaprogramowaniem.Okłamujemy siebie by łatwiej przeglądać sie w
                    lustrze.
                    Baliście sie,że wrócicie do swych związków.Skoro wróciliście to po
                    co to oceniacie?Po co ten powrót usprawiedliwiacie miłością?To nie
                    miłość a egoistyczny narkotyczny głód sprawił,że wróciliście....i
                    dobrze i świetnie,bo póki nie odrobimy lekcji zawsze będziemy
                    repetować.Przecież powtarzanie semestru nie usprawiedliwiamy
                    miłością do egzaminatora.Zapłacimy każdą cenę za kroplę
                    narkotyku za dobre samopoczucie zdanie na własny temat. Zapewniam
                    was że miłość nie jest narkotykiem,jest
                    wolnością.
                    Przeszedłem tę drogę co wy.Wracałem wiele razy i za kazdym razem z
                    powodu uzależnienia,nie miłości.Teraz wlaśnie dzięki tym przezyciom
                    stałem się dojrzalszym duchowo człowiekiem.Zrozumiałem ze więcej
                    miłości do niej było w moim odejściu niż w powrotach.Teraz i ona ma
                    szanse zostać sama ze sobą i oby dobrze ją wykorzystała.Wiele
                    krzywdy jej wyrządziłem wracając do niej.Uważałem że jej pomoge a
                    myślałem głównie o tym by już nie bolało,by pomóc sobie nie jej.
                    Bądzmy wobec siebie samych szczerzy,nie zasłaniajmy się czyjąś
                    chorobą,bo nikt z nas nie może być pewny kto w tych relacjach
                    naprawde jest chory.
                    Życze wam z całego serca przebudzenia i radości nawet z powtórek.By
                    być sobą trzeba się najpierw dowiedzieć kim naprawde
                    jesteśmy.Kłamstwa i słodkie iluzje w niczym nam nie pomogą.
                    Pzdrawiam.
    • evunia5 Re: ON MNIE WYKOŃCZYŁ EMOCJONALNIE... 19.02.09, 13:25
      "...myśl o sobie, jesteś najważniejszą osobą na
      świecie dla samej siebie, realizuj się i dąż do swoich celów ..."
      Tak musze zacząć mysleć, robić.
      Jestem 11 (!) lat w związku z osoba z BPD. Tak, sama byłam już też
      na terapii - tyle lat z osobą zaburzoną robi swoje. Oczywiście
      doprowadził mnie do tego, że zaczęłam myśleć, że to moja wina, że te
      jego wyzwisa to są słuszne, bo on tak strasznie mocno mnie kocha, a
      ja nie umiem go zrozumieć, nie umiem mu się podporządkować. On
      chciałby być ze mną jednością, a ja jestem jakaś "dziwna i
      egoistyczna"
      Szok.
      Czytając Wasze historie, po prostu czytam o swoim związku. Teraz
      zostawił mnie, bo zaprosiłam koleżankę do siebie, a on o tym nie
      wiedział. Więc jestem oszustka i egoistka itd itp...
    • bepedeczka Re: ON MNIE WYKOŃCZYŁ EMOCJONALNIE... 22.05.09, 14:53
      Czesc:)
      Bardzo się cieszę, że znalazłaś w sobie tyle siły żeby
      odejść.Gratulacje życzę ci żebyś wytrzymała w tym
      postanowieniu.Pomyśl o tym jakie piekło zrobiłby Twoim dzieciom mój
      ojciec też miał bpd-wyrosłam na nieszczęśliwego Bordela:(
      Pozdrawiam
      • zmanipulowana Re: ON MNIE WYKOŃCZYŁ EMOCJONALNIE... 05.07.09, 13:19
        Wiecie co... To wszystko nie ma sensu. Znów dałam mu szansę i znów
        odszedł, bo rozmawiając z nim odebrałam telefon służbowy...
        Tacy ludzie nigdy się nie zmieniają. Dość, za dużo czasu
        zmarnowałam...
        • hanging_garden Re: ON MNIE WYKOŃCZYŁ EMOCJONALNIE... 08.07.09, 09:03
          ...widzę Zmanipulowana, że mamy znów ten sam "szablon"... od grudnia
          minęło trochę czasu - moja BPD zafundowała mi od tego czasu już
          kilka rozstań ale ostatnie było ostatnim. To faktycznie nie ma
          sensu.
          Myślę, że najważniejsze w uwolnieniu się od "nich" jest dokładne
          przyjrzenie się temu, co do nich czujemy. Jak to napisał ktoś mądry
          w jednym z wątków (może nawet w tym - nie pamiętam) - to nie jest
          uczucie (miłość?) a toksyczne uzależnienie. W związku z tym, że
          jestem właśnie w trakcie rzucania palenia papierosów, tak samo
          podchodzę do "uczucia" do niej - jako CZEGOŚ ZŁEGO, NISZCZĄCEGO,
          UZALEŻNIAJĄCEGO... i wiesz co...? jesyt mi dużo łatwiej.
          • epifaniak Re: ON MNIE WYKOŃCZYŁ EMOCJONALNIE... 08.07.09, 12:30
            czytam ksiazke "uratuj mnie" przypatruje sie mojemu bpd i dochodze do wniosku ze
            oni kochaja, nawet za bardzo i boja się. Myslę, że bpd jest do penwego stopnia
            uleczalne.
            • zawieszona7 Re: ON MNIE WYKOŃCZYŁ EMOCJONALNIE... 09.07.09, 14:22
              Natrafilam na to forum zupelnie przypadkowo.szukalam odpowiedzi na
              nurtujace mnie pytania.Przeczytalam Wasze historie.Te wszystkie
              przejscia i cierpienia.. poczualam ze moga one dotyczyc takze
              mnie.Choc nie jestem doswiadczona w takim stopniu jak
              Wy..zastanawiam sie czy to moze byc BPD?Chcialabym skorzystac w
              Waszej pomocy i wiedzy...
              Znam go od dwoch miesiecy.poznalismy sie przypadkowo.nasza znajomosc
              zaczela sie bardzo intensywnie. student wydzialu aktorstwa akademii
              teatralnej.oczarowal mnie calym soba,tanczyl,recytowal,spiewal.w
              b.krotkim czasie okazal,ze jestem dla niego najwazniejsza na
              swiecie,wypisywal dniami i nocami utwierdzjac mnie w tym
              przekonaniu.jednoczesnie nie moglam zrozumiec ze jest taki strasznie
              zazdrosny,o wszystko i wszystkich,nie chcial abym spedzala czas ze
              swoimi przyjaciolmi,chcial ukrocic moja niezaleznosc i pewnosc
              siebie,kiedy spacerowalismy ulica nie byl w stanie zniesc mysli,ze
              spojrzalam na kogos innego,ze rozmawiam z innym mezczyzna(mimo iz
              byl to np. kolega ze studiow).w jednej chwili potrafil byc w stanie
              kompletnej eforii, a w drugiej, w nieoczekiwanej
              depresji.niejednokrotnie mialam wrazenie,ze wrecz chce mnie wypedzic
              z domu,kiedy wychodzilam(bo czulam ze tego pragnal,wrecz
              wyrzucal),zaraz pisal ze o mnie mysli,ze nie moze doczekac sie
              nastepnego spotkania.a kiedy mialismy sie spotkac,pisal ze jest jest
              bardzo zmeczony 'tym wszystkim' i odwolywal..W ciagu jednego
              dnia,godziny czy nawet minuty miewal skrajne hustawki
              nastroju.wszystko co spotkalo go w szkole czy na ulicy przezywal po
              tysiackroc bardziej niz normalna osoba.uciekal ode
              mnie,przepraszal,za swoje zachowanie, by potem zapominac ze cos
              takiego w ogole mialo miejsce.Na spotkaniu usmiechal sie jakby nie
              pamietal,co bylo wczoraj,ze sprawil mi przykrosc.ta sinusoida
              zachowan i emocji doprowadzala mnie do furii.nie rozumialam jak
              mozna w jednej sekundzie wielbic i nienawidzic osobe ktora stoi
              przed toba.takich systacji bylo tysiace.po ostaniej eforii,kiedy
              mialam wrazenie,ze cos poszlo lepiej,on przestal sie odzywac(tzn
              mimo iz pisalam co sie stalo,co jest nie tak-on jak gdyby nigdy nic
              pisal ze jest zapracowany,zmeczony,ale pragnie sie spotkac,ja
              wsciekla na niego odwolywalam,potem znow sie umawialismy,a on ze
              jednak nie da rady sie spotkac)wiem,ze nasza znajomosc jest
              krotka,ale zdazyl mnie w sobie rozkochac.wczoraj bylam jego
              sloncem,jego marzeniem.do dzis minal prawie miesiac kiedy go nie
              widzialam.uznalam,ze co jest nie tak,ze jego zachowanie jest zbyt
              dziwne,aby bylo normalne.natrafilam na pojecie BPD.i czulam jakbym
              czytala o NIM.nie wiem co robic.mysle o tym kazdego dnia,pragnac
              jeszcze go zobaczyc...
              • ni-k Re: ON MNIE WYKOŃCZYŁ EMOCJONALNIE... 13.07.09, 10:02
                Kiedy czytam wypowiedzi na tym forum(choć dotyczy nas to wszystkich i 99,9 proc
                przeróżnych forów na świecie),to przypominają mi się słowa jednego z
                filozofów,który powiedział,że "ludzkość nie cierpi z powodu nienawiści, ale z
                powodu tego co uważa za miłość".Warto czasami się nad tym zastanowić.
                Pozdrawiam.
                • hanging_garden Podbijam wątek 13.07.10, 12:41
                  Odświerzam ten wątek bo wydaje mi się, że są w nim zawarte
                  najważniejsze (wg mnie) rady jak sobie poradzić z zakończeniem
                  związku z borderem/-ką i otrząsnąś się z tego bagna raz na zawsze.
                  Przy okazji dość dokładnie opisałem w nim swoją historię - jeśli
                  macie chęć i siłę to czytać - powinienem chyba napisać "polecam" ale
                  raczej tylko jako przestrogę..

                  Ja tych rad nie posłuchałem i teraz niestety jestem w "czarnej
                  d**ie"...

                  Ciekawe co u Zmanipulowanej. Odezwij się jeśli jeszcze tu zaglądasz.
                  • iamcrazy Re: Podbijam wątek 13.07.10, 13:26
                    To smutne, że nikt nie wierzy, że osoba z BPD może się zmienić. Ja
                    mam BPD, niezdiagnozowane. Całe moje życie nie wiedziałam co ze mna
                    jest, myslałam, że jestem po prostu zła, dlatego wciąż uciekam w
                    alkohol, seks, dragi. Jednak niedawno zrozumiałam, że to we mnie
                    jest problem i że jeśli ja z tym czegoś nie zrobię, nikt tego nie
                    zrobi za mnie. Podjęłam walkę, chodzę do psychologa i widzę dużą
                    poprawę, zresztą mój partner również. Ataki są o wiele słabsze, nie
                    wyzywam już go. Gdy mi się przydarza, że zmienia się moje widzenie,
                    obserwuję wtedy siebie, pytam dlaczego, ciagnie mnie by coś złego mu
                    powiedzieć, by zranić, by płakać i manipulowac by on czuł się winny,
                    ale udaje mi się ostatnio to powstrzymać. Nie rozumiem jeszcze
                    dlaczego w jednej chwili widzę same jego wady i zaczynam go
                    nienawidzieć, ale on rozumie, że gdy cos takiego ze mna sie dzieje
                    to nie dlatego ze ja tego chcę i widzi jak bardzo się staram
                    opanowywać, szukac przyczyn tego.
                    Od dziecka wmówiono mi, że najważniejsze jest co myślą o nas inni.
                    Teraz próbuję się odprogramować i odnaleźć siebie i tego co daje mi
                    szczęście. Gdy jestem szczęśliwa również osoba, która jest ze mną
                    też taka jest. Bo moje szczęście nie wynika z tego, że robię coś
                    tylko dlatego by pozyskac jego miłość, by uważał mnie za wyjatkową,
                    za cudowną, tylko wszystko co robię, robię dlatego, że chcę. Zawsze
                    było inaczej. Tak bardzo pragnęłam akceptacji innych, że nie
                    wiedziałam sama co lubię i czego chcę. Stało się to dla mnie jak
                    narkotyk, jedno dobre słowo potrafiło mnie uszczęsliwić, a jedno złe
                    doprowadzic do rozpaczy i tak byłam wciąż w euforii lub dołku. Teraz
                    jest lepiej choc wciąż łapię się na tym, ze myślę dawnymi
                    kategoriami. Patrzę także inaczej na mojego partnera, wiem ze ma
                    wady tak jak każdy i staram się je zaakceptować. Nie lituję się nad
                    sobą, że jestem chora tylko próbuję wyzdrowieć i choc to niełatwe,
                    jednak wierzę, że można i wiem, że warto. Mogę powiedziec o sobie że
                    jestem szczęśliwa :-))) Pozdrawiam wszystkich i życzę wytrwałości w
                    obserwacji siebie.
                    • hanging_garden Re: Podbijam wątek 13.07.10, 13:55
                      iamcrazy napisała:

                      > To smutne, że nikt nie wierzy, że osoba z BPD może się zmienić.

                      Gdybyśmy w to nie wierzyli, nie trwalibyśmy z Wami w długoletnich
                      związkach pozwalając się psychicznie maltretować i to znosić...
                      Tobie (na szczęście dla Ciebie i Twojego partnera) udało się wejść
                      na wyższy poziom świadomości, złapać dystans do bpd, robisz z tym
                      coś a nie zachowujesz się jak "księżniczka", któa jest "cacy" w
                      wszyscy inni są "be". Dla (chyba) większej częsci opisanych tu
                      przpadków takie wzniesienie się ponad swoją przypadłość jest
                      awykonalne.
                      Ja nie moge pojąć (na przykładzie własnej partnerki) jak można nie
                      widzieć (zupełnie obiektywnie) tego, że drugiej osobie robi się z
                      życia piekło. Pomijam sytuacje, kiedy ma napad szału i agresji bo
                      wtedy absolutnie nic do niej nie dociera - ale nawet jak
                      jest "normalna", nie dopuszcza do siebie absolutnie żadnego
                      argumentu, że coś z jej zachowaniem jest nie tak... Nie wiem ile
                      jeszcze musi "przerobić" związków, ilu osobom spróbuje zniszczyć
                      życie, żeby do niej dotarło, że powinna zastanowić się nad swoim
                      postępowaniem. Może gdyby bardziej jej na mnie zależało, próbowałaby
                      się zmienić - tyle, że ja byłem łatwym celem i dość wygodnym workiem
                      treningowym zawsze pod ręką. Diametralna zmiana w jej zachowaniu
                      nastąpiła po zajściu w ciążę - stała się nie wiem nawet ile razy
                      gorsza niż wcześniej (jak jeszcze próbowała terapii) - wiedziała, że
                      teraz to mnie ma i ze względu na dziecko na bank jej nie zostawię...
                      Szkoda gadać...
                      • hole.2 Re: Podbijam wątek 31.07.10, 00:22
                        Jest tu jeszcze ktoś?Potrzebuję pomocy. Zostawiła mnie osoba, która
                        identyfikowała się z borderline, choć psychiatrzy nie chcieli jej etykietować
                        (nowy(?) trend w podejściu do border). Rozpadłam się zupełnie, na części
                        pierwsze. Czuję, że wszystkiemu jestem winna i że to ze mną jest wszystko nie
                        tak, bo swoje za uszami mam. Rozsądek podpowiada mi, że niemożliwe, aby wina
                        leżała tylko po jednej stronie, ale emocje biorą górę.Gdy czytam Wasze
                        wypowiedzi, tak podobne, choć od tak różnych ludzi, to powala mnie prawidłowość
                        tego zjawiska...Jak to przeżyć?krok po kroku...
                        • niedama Re: Podbijam wątek 31.07.10, 00:34
                          mam podobnie ze soba i niestety przyciagam takie typy do siebie:( mozemy sobie
                          podac rece
                          • niedama Re: Podbijam wątek 31.07.10, 00:38
                            tak sie zastanawiam czy bordery to nie sa takie wampiry energetyczne co
                            wykanczaja swoje ofiary i zabieraja jej energie? Moj byly to sam to powiedzial o
                            sobie, ze jest takim wampirem, wiec moze cos w tym jest. A ja taki zakichany
                            wieczny dawca:(
    • annarchia Re: ON MNIE WYKOŃCZYŁ EMOCJONALNIE... 31.07.10, 13:28
      To TY sama siebie wykończyłaś angażując się w ten związek i trwając w nim.
      Pozwoliłaś sobie na takie jego zachowania wobec Ciebie. Nie przerzucaj
      odpowiedzialności za swoje życie i zdrowie psychiczne na inną osobę.

      > Czy to jest borderline???

      Sama fatalnie się czujesz, a chcesz diagnozować jego..? Hmm... Skup się na
      sobie, bo z pewnością jakieś problemy osobowościowe masz, skutkiem czego
      angażujesz się w takie związki. Zastanów się nad tym, dlaczego zostałaś
      psychologiem ("pomagaczem") i dlaczego związałaś się z osobą zaburzoną, bo tu
      jest pewnie jakiś punkt wspólny. Życzę pomyślności :)
      • niedama Re: ON MNIE WYKOŃCZYŁ EMOCJONALNIE... 31.07.10, 20:58
        Masz wiele racji Annarchio, latwiej oceniac innych niz przyjrzec sie sobie. Ja
        tez dochodze do wniosku, ze chyba sama jestem zaburzona i moze jestem borderem i
        dlatego przyciagam takie typy i wchodze w jakies toksyczne relacje. I nie staje
        sie taka pod ich wplywem tylko oni wyzwalaja moze moja prawdziwa nature...

        Zastanawiam sie czy przypadkiem to wlasnie bordery nie bywaja czesto trollami na
        forach? Jak myslicie? ja nawet jak spotykam trolla to mnie ciagnie do niego,
        chcialabym go zrozumiec, co nim motywuje;) jak cma do ognia;)
        • hole.2 Re: ON MNIE WYKOŃCZYŁ EMOCJONALNIE... 01.08.10, 01:30
          To logiczne, że dostajemy to, na co pozwalamy i że "coś jest nie tak" z nami,
          jeśli tkwimy w takim związku. Ale nie ma osobowości zdrowej klinicznie, w każdym
          znajdzie się jakieś skrzywienie. I może właśnie w tę lukę trafiają perfekcyjnie
          osoby z borderline, czyniąc nas swoimi zakładnikami...dobrowolnymi.
    • valerie1 Re: ON MNIE WYKOŃCZYŁ EMOCJONALNIE... 05.08.10, 12:45
      hole.2 napisz proszę do mnie , mnie też ostatnio zostawiła osoba z
      bordeline- może razem przez to przejdziemy, mój mail
      valerie1@gazeta.pl
Inne wątki na temat:

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się

Nie pamiętasz hasła lub ?

Nakarm Pajacyka