Dodaj do ulubionych

depresja taty

01.08.06, 12:19
witam, wiem, ze temat nie sierpniowy. zupelnie nie na lato, kiedy zycie jest
latwe i piekne. moj tato 10 miesiecy temu zachorowal. bardzo ciezko. od
tamtej pory nie doszedl do siebie. mysli i mowi o smierci i umieraniu.
powiedzial mi wczoraj, ze nie ma juz ochoty na bol. zawsze pracowal, teraz
nie moze.
nie moge patrzec jak moj silny i dzielny ojciec placze, nie radzi sobie. nie
moge mu pomoc. nie umiem. wydaje mi sie, ze nie bierze wszystkich lekow.
kocham go i wszystko sie we mnie lamie.
czuje sie bezradna...
Obserwuj wątek
    • agat_d Re: depresja taty 01.08.06, 14:12
      Niestety, sama niewiele pomożesz. Wygląda na to, że najważniejszą rzeczą w tej
      sytuacji to pilnować, aby Twój ojciec regularnie brał leki i był pod stałą
      kontrolą lekarza psychiatry. Jeśli stan będzie się pogarszał, być może będzie
      potrzebna hospitalizacja. Ale pamiętaj, że depresje są całkowicie uleczalne,
      choć trwa to długo i wymaga dużej cierpliwości zarówno ze strony pacjenta, jak
      i jego rodziny. Dobrze by też było, jeśli umiałabyś odwracać uwagę taty od jego
      czarnych myśli - poczytajcie coś wspólnie, pograjcie w jakąś grę, wyjdźcie na
      spacer. To bardzo pomaga w procesie leczenia. Ufam, że za parę miesięcy
      wszystko wróci do normy.
      • funia3 Re: depresja taty 01.08.06, 14:21
        dzieki za dobre slowo. wiesz, problem jest taki, ze zawsze byl silnym
        czlowiekiem, a teraz, po wylewie wiele juz nie moze. to boli. nie wiem, jak
        pogodzic sie z tym, gdy rodzice choruja i odchodza. dla mnie jest za
        wczesnie.... duzo za wczesnie.
        • mamonka01 Re:To co cię nie zabije - to cię wzmacni. 01.08.06, 15:31
          > nie wiem, jak
          > pogodzic sie z tym, gdy rodzice choruja i odchodza. dla mnie jest za
          > wczesnie.... duzo za wczesnie.

          Przychodzi nieodwołalnie cza, gdy rodzice odchodzą.To nieuniknione.Sama niedawno
          pożegnałam matkę. Długa choroba ma to do siebie, że przygotowuje tak nas jak i
          bliską osobę do przyjęcia tego co ostateczne.Przygotowuje na moment odejścia.
          Najtrudniej jest zaakceptować to co nieuchronne.Jednakże ta akceptacja daje siłę
          aby móć towarzyszyć i wspierać w najtrudniejszych chwilach.
          Śmierć mojej matki dała mi siłę do życia. Poznałam umieranie i przestałam się go
          bać. Gdy przyjdzie czas na mnie, bez strachu przejdę na drugą stronę.
          • funia3 Re:To co cię nie zabije - to cię wzmacni. 01.08.06, 16:09
            pewnie masz racje. ale pamietam,ze gdy umarla moja Babcia, oplakiwalam ja caly
            rok. umarla w styczniu i musialy minac wszystkie pory roku, zeby bol sie we
            mnie ukoil. nadal boli, ze swiat nadal istnieje a Jej nie ma. naprawde nie
            wiem ,czy z tym mozna sobie poradzic.
            depresja mojego taty uswiadomila mi, jak niewiele moge zrobic, pomoc, zeby bylo
            mu latwiej.
            i jak to jest, ze zyjemy w czasach, w ktorych mozna mowic o wszystkim, ale nie
            o smierci?
            • mamonka01 Re:To co cię nie zabije - to cię wzmacni. 01.08.06, 16:52
              Żyjemy w czasach, w których śmierć i rozmowa o niej stała się tabu.
              Odseparowujemy się od śmierci psychicznie i fizycznie, dlatego nieprzygotowani
              na jej przyjęcie przeżywamy ją tak bardzo boleśnie. Kiedyś mieszkaliśmy i
              żyliśmy w rodzinach wielopokoleniowych. W naszym domu umierali nasi
              blizcy.Nieraz toważyszyliśmy im w ostatnich chwilach. Teraz oddajemy bliskich do
              szpitala. Wierzymy w siłę medycyny, własną nieśmiertelność. Kult życia pozbawił
              nas sił potrzebnych na czas umierania. To,że odchodzą bliscy zawsze bardzo
              boli,ale niepogodzenie się z ich odejściem tylko zwielokrotnia ten ból.
            • heelpinka Re:To co cię nie zabije - to cię wzmacni. 01.08.06, 23:38
              Nasi rodzice odchodzą, taka jest naturalna kolej rzeczy. Nie ma nic gorszego
              niz smierć dziecka. Pochwałam ojca mając 18 lat. dzi po dziestu latach
              wspominam go jako kogos wspanialego , czas wygładził wszystkie rysy. Moja mam
              zyła i zyła.Zdązyłam zobaczyc okiem dorosłego człowieka wszystkie jej wady,
              pokłócic się, pogodzic i ...wybaczyc. Ale wole wspomnienia o ojcu. Tam nie ma
              żadnych rys. Moze rodzice nie powinni życ zbyt długo? Pochowałam wsród innych
              równiez swojego brata.Smierc nagła i bezsensowna a ja musiałam ta wiadomość
              samą w sobie niewyobrazalną przekazac własnej mamie.Czy myslisz ze zapomne
              kiedys, jak wyła, bo krzyk to mało? Nie zapomne chociaz minęło juz 20 lat. A
              wracając do sprawy taty: czasem wiekszą krzywde robimy trzymając na siłe przy
              zyciu, ładnie tu obok napisał anestezjolog: pozwólmy odejsć tym którzy tego
              potrzebują.
              pzdr
          • kasiapolska Re:To co cię nie zabije - to cię wzmacni. 01.08.06, 18:31
            szacunek za te słowa.
          • majka01111 Re:To co cię nie zabije - to cię wzmacni. 02.08.06, 14:28
            Podzielam Twoje spostrzeżenia ja tez przezyłam smierc taty i teraz juz smierci
            sie nie boje.Ale trudno pogodzic sie z ta pustka jaka po nim
            pozostała.Pozdrawiam
    • m-oni Re: depresja taty 02.08.06, 09:45
      funia3-moge tylko powiedzieć,że Cię rozumiem i naprawde serdecznie współcz.
      Najgorsze w życiu jest to,że nikt za nas nic nie przezyje i musimy sami.
    • bercik71 Re: depresja taty 03.08.06, 03:35
      Każdy z nas musi dorosnąć do śmierci. Masz ten "komfort", że nie stykasz się z
      nią nagle, ale stopniowo możesz się z tym oswoić. Ktoś powiedział, słyszałam,
      że ze swoją śmiercią można się zaprzyjaźnić - i nawet trzeba. Trudniej, gdy
      chodzi o naszych bliskich - gdy oni odchodzą, a my zostajemy. Walczcie z
      depresją. Spróbuj, najpierw ty sama, nie myśleć o śmierci - jeszcze jest może
      daleko, przyjdzie na pewno, nieuchronnie, ale jeszcze jest czas. Nie myśl o
      DEPRESJI, ale o czymś pogodniejszym. Znajdź ojcu coś, co może sprawić mu
      radość. Coś, co mógłby robić, co by go cieszyło i zajęło czas. Mój teść (73
      lata) nauczył się korzystać z internetu, spędza tam dużo czasu i pomaga
      ludziom, dzieląc się swoją wiedzą elektronika - a dużo wie i daje mu to
      satysfakcję. I kochaj go, wspieraj, mów, że go potrzebujesz - i naprawdę go
      potrzebuj, proś go o pomoc. Trzymam kciuki.
      • funia3 Re: depresja taty 03.08.06, 09:43
        wlasnie tak probuje robic, jak mi radzisz. moj tato byl swietnym kierowca- a
        teraz, po wylewie nie ma juz mowy o prowadzeniu auta. nauczyl kilka osob z
        rodziny jezdzic. oprocz mnie. panicznie balam sie auta. dopiero teraz zapisalam
        sie na kurs prawa jazdy i kazdego dnia prosze tate o rade. nieco sie przy tym
        ozywia.
        problem jest tez taki, ze rodzice mieszkaja w domu jednorodzinnym. wokol sila
        rzeczy jest malo sasiadow. nie ma do kogo dzioba otworzyc.
        mysle o dziecinstwie, kiedy rodzice sie nami opiekowali. tak wiele dali z
        siebie. a teraz mam wrazenie, ze ja tak niewiele moge dla nich zrobic...
        • heelpinka Re: depresja taty 03.08.06, 10:30
          funia3 napisała:

          > mysle o dziecinstwie, kiedy rodzice sie nami opiekowali. tak wiele dali z
          > siebie. a teraz mam wrazenie, ze ja tak niewiele moge dla nich zrobic...

          Ponieważ długi zaciągnięte u rodziców oddajemy swoim dzieciom.
          • mapleleef Re: depresja taty 07.08.06, 06:14
            hej... generalnie mam podobny problem.. poznalam swojego ojca dopiero w zeszlym
            roku (a mam 23 lata), i wlasnie teraz u niego jestem - nie bylo latwo, bo tata
            mieszka w Kanadzie... I do tego jest chory... Od 13 lat choruje na stwardnienie
            rozsiane, wiec nigdy nie zdazylam go poznac zdrowego, nei wiem jaki byl tak
            naprawde... Boryka sie nie tylko z depresja, ale tez z realna wizja tego, ze
            dla niego zycie sie juz konczy. Juz prawie nic nie moze robic. Byl nomalnym
            czlowiekiem z planami i marzeniami, tez prowadzil samochod, teraz tez nie
            moze.. Chodzi z chodzikiem, wiekszosc dnia lezy i odpoczywa... I jest na
            antydepresantach. Jest mi tym trudniej z nim rozmawiac, ze prawie go nie znam-
            dopiero sie poznajemy, ale mimo to widze i wiem co mu poprawia humor. JA.
            Nieskromnie, ale wiem, ze kazda moja radosc jest jego radoscia, kazdy moj
            usmiech powoduje jego usmiech. Funia - mysle ze powinnas sie cieszyc z tata
            kazdym drobnym zwycieztwem.. U mnie to dziala- opowiadam tacie o zmaganiach z
            magisterka, nie raz pytam o zdanie. On sie cieszy, zyje moim zyciem... Mimo, ze
            depresja jest i sie nasila, to wiem, ze dzieki temu ze ja jestem przy nim, chce
            mu sie dalej zyc. Sama swiadomosc tego, ze bedziesz przy swoim Tacie - to nie
            musi byc nawet takie doslowne - siedzenie przy nim czy cos takiego, tylko
            usmiech, spojrzenie w oczy. Ja czuje, ze to duzo daje.
            Pozdrawiam CIe goraco, i pamietaj, ze musisz byc silna.
            • abasia471 Re: depresja taty 07.08.06, 12:32
              Z własnego doświadczenia wiem jak trudno jest pogodzić się z chorobą, utratą
              aktywności i depresją. U Twojego taty oprócz przyczyn społecznych przyczyną
              depresji może być uszkodzenie mózgu po wylewie. Jedynym wyjściem jest leczenie
              depresji i przystosowanie się do życia w nowej zmienionej sytuacji.
              Mężczyźnie , który był dotąd aktywny i samowystarczalny bardzo trudno jest
              pogodzić się z nową sytuacją, ale nie ma wyjścia , jeżeli nie chce reszty życia
              przeżyć w smutku, musi to zrobić. Ty jeżeli możesz jakoś pomóc, to motywując
              do leczenia, szukać razem z ojcem nowego sposobu na życie z chorobą i
              towarzyszyć mu w jego zmaganiach z losem. Jeżeli tata zechciałby porozmawiać z
              osobą, która była w podobnej sytuacji, a jednak odnalazła radość życia, napisz
              do mnie na pocztę, chętnie pomogę. Pozdrawiam Cię serdecznie i życzę
              powodzenia, Tobie i Twojemu tacie.
              • funia3 OGROMNY KROK DO PRZODU 14.08.06, 17:54
                dzieki serdecznie za wszystkie slowa otuchy oraz opisy wlasnych doswiadczen. to
                naprawde dla mnie wiele znaczy.
                dzis jestem naprawde szczesliwa ?- nie wiem, czy to odpowiednie slowo. mama
                dostala grype i tato zmobilizowal sie- pierwszy raz od udaru, czyli od
                listopada, wyszedl sam z domu i zrobil zakupy. rozmawialismy o tym przez
                telefon i slyszalam w jego glosie cos na ksztalt dumy. moze to tylko chwilowa
                poprawa nastroju, moze to tylko jeden krok do przodu przed dwoma do tylu, ale
                ciesze sie. nawet jesli ta radosc ma trwac krotko.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się

Nie pamiętasz hasła lub ?

Nakarm Pajacyka