Dodaj do ulubionych

"Sąsiedzki" problem... co zrobić

01.12.10, 09:46
Witajcie, muszę się Was poradzić.
Jakieś 1,5 roku temu piętro niżej wprowadzili się nowi sąsiedzi (w tym samym pionie). Generalnie sprawiają wrażenie ludzi spokojnych, zawsze powiedzą "dzień dobry". Nie są upierdliwymi sąsiadami, nie słuchają głośno muzyki, nie robią imprez, nie awanturują się itd. Jednak jest jedno ALE, z którym nie wiem co zrobić.
Otóż, wprowadzając się mieli jedno dziecko - synek, na moje oko 2 lata. Dziecko to jest strasznie płaczliwe. Płacze (dosłownie wyje) po kilka razy dziennie i w nocy. Wg mnie często jest to płacz wręcz histeryczny, kapryśny. Oczywiście różne są dzieci i różnie reagują na różne sytuacje. Jednak mam wrażenie, że to dziecko płacze coraz częściej, coraz dłużej. Wczoraj np. ryczało (nie płakało) dokładnie od 22 do 23. Na pewno jest to sprawa uciążliwa dla rodziców, ale też i dla nas - mieszkania w bloku, cienkie ściany, wszystko słychać. Gdy dziecko płacze w nocy - budzi też nas. Gdy płacze wieczorem - nie możemy zasnąć. Rodzice nie krzyczą na chłopca, słychać że próbują go uspokoić...

Jakoś latem urodziło im się kolejne dzieciątko. I też mam wrażenie, że płacze coraz częściej. Ale przy takim maleństwie wiadomo - idą ząbki, kolki itd.

Sytuacja wygląda tak, że jak nie jedno dziecko płacze, to płacze drugie. Jednak wyglądają na zdrowe. Wiele jest dzieci w naszej rodzinie, ale czegoś takiego jeszcze nie widziałam.
Z tymi sąsiadami znamy się tylko na "dzień dobry", więc nie mogę pójść i zapytać czy wszystko w porządku. Złośliwa też nie chcę być i nie będę mówić "zróbcie coś z tymi dziećmi, bo coś tam, coś tam...". Nie wiem czy w ogóle poznałabym ich gdzieś na ulicy, bo we windzie to coś innego wink

Co zrobić w takiej sytuacji???? Czy w ogóle coś robić?
Moja mama twierdzi, że można dać zgłoszenie do opieki społecznej, że chyba dzieje się coś nie tak u sąsiadów. Ale ja mam wątpliwości... Poradźcie proszę.
Obserwuj wątek
    • kasiak37 Re: "Sąsiedzki" problem... co zrobić 01.12.10, 10:07
      urbroic sie w cierpliwosc,kiedys przestana plakac i zaczna przesypiac noce.Wiek 2 lata to najgorszy wiek do tego wychodza najbardziej bolesnie idace zeby(3,4,5).Takie egzemplarze trafily sie sasiadom i nic na to nie poradzisz,oni tez nie.A rada mamy zeby isc do opieki spolecznej jest zupelnie nie na miejscu.Sama piszesz ze rodzice nie krzycza,nie bija dzieci a staraja sie je uspokajac.
      • mama.rozy Re: "Sąsiedzki" problem... co zrobić 01.12.10, 10:22
        wiem,ze jesteście tylko na "dzień dobry",ale może kiedyś warto,z dużym taktem,spokojem i życzliwością,podejśc i zapytac,czy można jakoś pomóc...?bo może nie potrafią sobie z czymś poradzic?bo ja się od razu stawiam w sytuacji rodzica takiego dziecka,dzieci.które mi wyją po nocy,a ja już mam dreszcze,ze wszyscy to słyszą i pewnie sobie coś myślą...nikogo nie znamy,wszyscy się mijają i już sobie wyobrażam,co sobie o nas myślą...pewnie ktoś w końcu wezwie opiekę społecznąsmile
        moja najstarsza córka,kiedy jej wychodziły zęby trzonowe,miała wtedy ok.1,5 roku,urządzała takie seanse od ok.3-4 rano.z waleniem głową w ścianę.na szczęście nie mieszkaliśmy w blokusmile
        przeszło jej dośc szybko.niemniej chyba sama bym do siebie wezwała socjalnychsmile
        • the_kami Re: "Sąsiedzki" problem... co zrobić 01.12.10, 10:38
          Eeeeej... ale zgłoszenie opiece społecznej jest absolutnie błędnie postrzegane jak jakiś kryminał albo piętnowanie ludzi jako złych rodziców. Może są wspaniałymi rodzicami i ludźmi, tylko mają jakiś problem, z którym nie potrafią sobie dać rady? Może ta nieszczęsna pielęgniarka środowiskowa czy inne służby będą umiały pomóc? Oni w końcu po to są...

          A po drugiej stronie zawsze jest ryzyko, że w rodzinie dzieje się coś mega-złego. Pamiętajcie, że tylko w niewielkiej części przypadków nieszczęść maltretowania dzieci/rodzin o których słyszymy, są też wypowiedzi sąsiadów 'od lat słyszeliśmy, że on bije dzieci, i ciągle chodził pijany'. Często słyszy się też 'to była taka normalna rodzina, dzieci zawsze czysto ubrane i grzeczne'...
    • the_kami Re: "Sąsiedzki" problem... co zrobić 01.12.10, 10:32
      Ja podobnie jak Twoi rodzice - opieka społeczna albo - szybciej - straż miejska. Jeśli coś się dzieje w tej rodzinie, to może potrzeba im pomocy, i właściwe służby będą w stanie na to zareagować?
      W mojej klatce schodowej mieszka rodzina, w której często są nieprzyjemne awantury. Oczywiście nie wiem, kto jest naprawdę winny, ale głośniej krzyczy mężczyzna, no i kobieta kiedyś spędzała noc na wycieraczce, bo nie chciał jej wpuścić do domu (mają 2 albo 3 dzieci we wczesnej podstawówce). Jak awantura jest _zbyt_ głośna na ich standardy - dzwonię pod 112. Wydaje mi się, że lepiej i bezpieczniej będzie, jeśli dzielnicowy zostanie poinformowany, że w tym mieszkaniu coś się dzieje.
      • krapheika Re: "Sąsiedzki" problem... co zrobić 01.12.10, 10:47
        No nie ma jak opieke spoleczna i straz miejska wezwacuncertainOtoz moje dziecko wygladalo na zdrowe, a jest silnym alergikiem,czesto mialo wysypke na calym ciele oprocz buzi,wiec jak bylo ubrane to tego widac nie bylo,darl sie w nieboglosy 24na dobe,bo go swedzialo,a jak udalo mu sie podrapac to darl sie,bo bolaly go rany.Ostatnie co bym sobie zyczyla w takiej sytuacji to opieka i straz na glowie,co niby by mieli zrobic oprocz wkurzenia mnie,ze dupe zawracaja? dzieci maja to do siebie,ze sa wrzaskuny,polowiczne wrzaskuny i ciche i zadna opieka spoleczna ani straz na wrzaskuny nic nie poradzi.W dodatku w zaleznosci od dziecka,sa kolki,wyrzynanie zebow,kazde dziecko przechodzi inaczej.Moj syn bedzie mial 21miesiecy uporalismy sie z alergia jako tako,wiec juz nie wrzeszczy na okraglo,zeby tez mu sie dawno wyrznely.U mnie jest cisza,ale dziecko sasiadki miesiac starsze ryczy w nieboglosy,bo mu sie akurat dopiero teraz zeby wyrzynaja,mimo grubych scian slychac.
        Jesli dziecko nie jest bite,nikt na nie nie wrzeszczy to nie ma podstaw wzywania kogokolwiek.
        Musisz przeczekac albo sie wyprowadzic.

        • ladyjm Re: "Sąsiedzki" problem... co zrobić 01.12.10, 17:22
          Ło matko - tez tak mielismy w moim bloku. Dzieciakowi (na moje oko 3lata) nic zlego sie nie dzialo ale wiecznie ryk i wrzaski, wieczorem, w dzien, w weekendy rano, non stop. Jedna sąsiadka nawet naslala dzielnicowego na Bogu ducha winnych rodziców. I nic. I nagle, ktoregos dnia uswiadomilismy sobie, ze nic nie slychac zza sciany! Dziecko po prostu przeslalo ryczeć. Z dnia na dzien! Do dzis nie wiem czemu. Moja hipoteza - moze po prostu zaczelo na tyle dobrze mowic, ze juz nie musi ryczec kiedy czegos chce tylko moze wytlumaczyc.
        • gazeta_mi_placi Re: "Sąsiedzki" problem... co zrobić 01.12.10, 20:17
          >Otoz moje dziecko wygla
          > dalo na zdrowe, a jest silnym alergikiem,czesto mialo wysypke na calym ciele op
          > rocz buzi,wiec jak bylo ubrane to tego widac nie bylo,darl sie w nieboglosy 24n
          > a dobe,bo go swedzialo,a jak udalo mu sie podrapac to darl sie,bo bolaly go ran
          > y.

          No i co?
          Nawet gdyby przyszła opieka socjalna to byś miała proste wytłumaczenie, zaświadczenie od lekarza itp.
          Skąd ktoś ma wiedzieć czy dziecko ryczy bo jest lane czy chore?
          Lepiej zadzwonić, ktoś niewinny jak Ty będzie miał wytłumaczenie i spokój, a ktoś z nie do końca czystym sumieniem...
          Poza tym dlaczego nie proponujesz wyprowadzkę do domu tej stronie która zakłóca spokój?
    • eremka Re: "Sąsiedzki" problem... co zrobić 01.12.10, 10:46
      poświęcić trochę czasu i postarać się zorientować, czy rzeczywiście płacz małych dzieci jest objawem patologicznej sytuacji w rodzinie ...
      w życiu napotykamy na wiele sytuacji, które są dla nas nowum, z kórymi nie spotkaliśmy sie w naszej rodzinie i najblizszym otoczeniu, nie znaczy to od razu, że są patologiczne i nienormalne ...

      ---
    • gemini50 Re: "Sąsiedzki" problem... co zrobić 01.12.10, 11:10
      Dziękuję za odpowiedzi.
      Moja mama jest pielęgniarką - stąd jej propozycja zgłoszenia sprawy do opieki społecznej. Mówi, że w jej rejonie często są tego typu zgłoszenia - tzn. że gdzieś u sąsiadów ciągle dzieci płaczą, ale niby nie słychać, żeby coś złego się działo. I podpisuję się pod tym, co już w jednej wypowiedzi było - opieka społeczna nie jest jakąś wyrocznią. Chodzi chyba tylko o to, by się zorientować czy rodzice nie potrzebują jakiejś pomocy, zorientowania się czy chodzą z dziećmi do lekarza itd.
      Przypominam tylko, że to starsze dziecko miało ze 2 lata w momencie, gdy się wprowadzili. Teraz ma pewnie ze 3-3.5 i wciąż płacze, w dodatku coraz więcej....

      Czekam na kolejne wypowiedzismile
      • a.b1 Re: "Sąsiedzki" problem... co zrobić 01.12.10, 11:26
        tłumaczenie ciągłego płaczu rosnącymi zębami to tak troszkę dziwnie
        przecież te zęby nie rosną non stop przez 1,5 roku, a jeśli dobrze zrozumiałam maluch płacze cały czas od bardzo dawna
        lepiej dmuchać na zimne, niż mieć wyrzuty sumienia, że się nic nie zrobiło
      • jul-kaa Re: "Sąsiedzki" problem... co zrobić 01.12.10, 11:44
        Ja bym chyba po prostu zagadnęła, zapytała, czy w czymś mogę pomóc, opowiedziałabym o swoim/cudzym/zmyślonym dziecku, które też tak płakało. I sprawdziłabym reakcję - jeśli byłaby w moim odczuciu niewłaściwa (np. agresywna, zaprzeczająca itp.) zadzwoniłabym do opieki społecznej.
        • mama.rozy Re: "Sąsiedzki" problem... co zrobić 01.12.10, 12:15
          no i w tym kierunku szedł mój tok myśleniasmile
          a też jestem pielęgniarkąsmile
          reakcja ludzi na zagadnięcie,miłe i życzliwe,dużo ci powie.albo się kobieta(bo to od niej bym zaczęła)wścieknie i cię zbluzga,ze wsadzasz nos w nie swoje sprawy.albo się rozpłacze,ze już rady nie daje.albo co innego.ale nie dowiesz się,jak nie spróbujesz...życzliwośc sąsiedzka zanika,a może wystarczy jakaś zwykła rozmowa.a jak nie,to wzywasz pomocsmile
          • anu_anu Re: "Sąsiedzki" problem... co zrobić 01.12.10, 15:06
            Moje doświadczenie życiowe jest takie, że czasem trzeba "wsadzić nos w cudzą sprawę", pode mną mieszkał pan chory na schizofrenię, który miał stany lękowe, tak silne, że bał się odebrać swoją emeryturę od listonosza. W efekcie człowiek o mało nie umarł z głodu - a uratowało go to, że zdecydowałam się włamać do jego mieszkania. Bo jak pukałam i pytałam to odpowiadał, że jest OK, nic nie chce i mam mu dać spokój. Historia miała zupełnie nieprawdopodobny ciąg dalszy - po wezwaniu karetki przybyła lekarka stwierdziła: "To nie jest nagły przypadek, proszę iść rano do lekarza pierwszego kontaktu". I odjechała.
            Szczęśliwie wymyśliłam aby zadzwonić do szpitala psychiatrycznego, tam wiedzieli, kim jest mój sąsiad i go zabrali. Dodam, że później pół roku trwało zanim człowiekowi przywrócono funkcje trawienne.
            Zatem w tej sytuacji jestem zwolennikiem jakiejś aktywności, co najmniej zaczepienia Pani Sąsiadki - spokojnym pytaniem - co się dzieje? Później trzeba się zachować właściwie do uzyskanych wyjaśnień.
          • krapheika Re: "Sąsiedzki" problem... co zrobić 01.12.10, 17:06
            Jasne reakcja ludzi duzo powie buhahaha, jakby mnie sasiad zaczepil i spytal czemu mi dziecko placze to bym mu powiedziala,zeby zajal sie soba.Nie cierpie tego wtracania sie w nie swoje sprawy tym bardziej,ze bylam sama zmeczona ciaglym placzem dziecka i ostatnia rzecza jakiej chcialam,byly zwierzenia na klatce schodowej.
            Nogi z doopy bym powyrywala.a juz najbardziej wscibskim sasiadkom co nie maja co robic i caly dzien stoja przy judaszu lub w oknie.
            • a.b1 Re: "Sąsiedzki" problem... co zrobić 01.12.10, 18:01
              są jednak sytuacje na które należny reagować, pewnie dlatego zaraz po Twojej zjebce zadzwoniłabym do MOPSU i zgłosiła, pewne niepokojące zachowania
              Pamiętaj, że dzieci i osoby starsze często nie maja jak się bronić i dlatego ważna jest reakcja obcych ludzi
              • krapheika Re: "Sąsiedzki" problem... co zrobić 01.12.10, 19:15
                A ja zadzwonilabym do adwokata i podala cie o pomowienie.Tym bardziej,ze autorka wyraznie pisze,ze rodzice staraja sie dziecko uspokoic i zadne qrwy zza drzwi nie leca.Mnie wkurza nieslychanie,ze ludzie w dziela sie albo na tych co z najmniejszym g... leca do sluzb porzadkowych,socjalnych,albo nie robia nic.Nie cierpie tlumaczyc sie obcym ludziom dlaczego tak a nie inaczej,pomijajac to,ze tylko mala ilosc wie co to np atopowe zapalenie skory.A tekst jest chory,takim b.zainteresowanych nie zadowoli.
                • gazeta_mi_placi Re: "Sąsiedzki" problem... co zrobić 01.12.10, 20:22
                  >A ja zadzwonilabym do adwokata i podala cie o pomowienie.

                  Tylko byś wydała własną kasę i się ośmieszyła.
                  Chyba, że owa potencjalna sąsiadka kłamałaby jakoby Twoje dziecko często płacze, a tak chyba nie było skoro FAKTYCZNIE darło ryja.
                  Obywatel ma obowiązek powiadomić służby o czym co go niepokoi i wierz mi, na punkcie małych dzieci władze mają świra i na pewno nie zaskarżyłyby osoby która by się zaniepokoiła płaczem dziecka.
            • klara551 Re: "Sąsiedzki" problem... co zrobić 01.12.10, 18:35
              Genialne,kulturalne podejście do sąsiadów. A czytało biedactwo wierszyk o sąsiadach z puentą wolnoć Tomku? Przy takim podejściu do sąsiadów miałabyś wizyty straży miejskiej i milicji przy każdym zawywaniu dziecka. A co do sprawy wyjącego 3,5 latka,to jest podejrzane. To już nie niemowlę z kolką czy rosnącymi zębami. Z takim dzieckiem już można się dogadać,no chyba że jest na coś chore. A jeżeli tak,to rozumni rodzice powinni o chorobie poinformować sąsiadów,bo w takiej sytuacji wiele się wybacza. Miałam przez pół roku takich sąsiadów,obcokrajowców. dziecko wyło godzinami,bo matka nie wychodziła z domu bez męża.A jeżeli wychodzili ,to dziecko/około 3lat/ nie biegało a było wożone w wózku,dziecko chodzące,normalne. Rozmawialiśmy z innymi sąsiadami co z tym fantem zrobić gdyby nie wyprowadzka pewnie skończyłoby się na interwencji slużb porządkowych
              • gemini50 Re: "Sąsiedzki" problem... co zrobić 01.12.10, 19:21
                Dziękuję Wam bardzo. Teraz już wiem co mam robić.
                A do wścibskości naprawdę mi daleko.
                Pozdrawiam!
              • k1234561 Re: "Sąsiedzki" problem... co zrobić 01.12.10, 19:35
                Ja wszystko rozumiem,że kolki,że zęby,że fochy ma dzieciak.Ale w końcu ci ludzie nie mieszkają na pustyni ani w domku jednorodzinnym.W tym bloku oprócz nich mieszkają tez inni ludzie,którzy po pracy chcą wypocząć, w nocy chcą spać,niektórzy są schorowani,jeszcze inni się uczą itd.
                A skoro rodzice są nieudolni w pacyfikowaniu swych pociech,to na początek sąsiedzi powinni im zwrócić uwagę,a potem odpowiednie służby.
                Warto czasem spojrzeć też na problem od drugiej strony.Jak się mieszka w bloku i jest się kulturalnym,dobrze wychowanym człowiekiem,to tak się trzeba zachowywać,żeby innym swoimi wrzaskami,swoimi dziećmi,swoimi zwierzętami,imprezami itd. nie przeszkadzać,to jest umiejętność funkcjonowania w społeczności.Niestety coraz więcej ludzi o tym zapomina,w myśl zasady że ja i moje jest najważniejsze a reszta niech się dostosuje,przyzwyczaji,zaakceptuje itp.
                • gazeta_mi_placi Re: "Sąsiedzki" problem... co zrobić 01.12.10, 20:13
                  Masz rację K123 i dalej.
                  Niestety, ale często rodzice z małymi dziećmi traktuje się jak święte krowy a często są bardziej uciążliwi w codziennym życiu niż studenci co raz na dwa tygodnie robią imprezę z soboty na niedzielę a na co dzień spokój.
            • gazeta_mi_placi Re: "Sąsiedzki" problem... co zrobić 01.12.10, 20:25
              >.Nie cierpie tego wtracania sie w nie swoje sprawy.

              To niech to działa w obydwie strony, sąsiad nie wtrąca się i nie dzwoni do MOPS-u czy gdzie indziej, Ty z dzieckiem nie wtrącacie się w prawo do spokoju we własnym mieszkaniu sąsiada, czyli też siedzicie cicho big_grin
              Czemu Wy możecie zakłócać spokój sąsiadów, a w drugą stronę już nie?
              Święte krowy?
              • krapheika Re: "Sąsiedzki" problem... co zrobić 02.12.10, 00:51
                Jest jedno ale, sasiad ma swoje lata i rozumie,ze ma sie zachowywac tak,by nie przeszkadzac nikomu,niestety niemowlak,albo b.male dziecko ma to gleboko gdzies.I niestety juz od dawnych czasow spoleczenstwo ma za zadanie chronic matki i ich potomstwo poki to nie bedzie w miare podrosniete.
                Wyobrazam sobie taka sytuacje,ze przyjezdza straz miejska i znajduje zakneblowanego dzieciaka, na to rodzic mowi,ze zakneblowal,by sasiadom nie przeszkadzal swoim wyciem.I teraz co? dostosowal sie do twojej potrzeby spokoju,ale nastapil ci na odcisk meczac dziecko kneblem.Co tu wybrac?
                Teraz jest zima,dziecko siedzi wiecej w domu,bo wczesniej robi sie ciemno,przeciez nikt nie zwiaze dziecka i nie zaknebluje,by sasiedzi nie mieli zaklocanego spokoju.Mozna sie starac wymyslac w miare ciche zabawy,ale w sumie to kazda zabawa jest glosna szczegolnie w blokach z z tekturywink
                dla lubiacych cisze zostaje glucha wies,w sumie miasto to dla wrzaskunow jest dobrebig_grin
                • klara551 Re: "Sąsiedzki" problem... co zrobić 05.12.10, 21:21
                  A co ma zima do wycia dziecka? Zimą też się z dzieckiem wychodzi i dziecko które wyszalało się na śniegu idzie spać o 19 ,a nie wyje do północy. A jak rodzicom nie chce się wyjść z dzieckiem,to niech sobie kupią chałupę na bezludziu i tam sami słuchają zawywania latorośli. A w tej sytuacji mówimy o 3 latku,czyli wina,że dziecko wyje jest tylko i wyłącznie po stronie rodziców. Zdolność do spłodzenia potomka nie oznacza zdolności do wychowania.
                  • krapheika Re: "Sąsiedzki" problem... co zrobić 11.12.10, 12:24
                    Masz dzieci?chyba nie,bo jakbys miala wiedzialabys,ze gdy jest b.niska temperatura nie nalezy zbyt dlugo przebywac na dworze z malym dzieckiem to raz, dwa nie wszystkie dzieci lubia snieg i zimno,moj nie cierpi i po 20min maksymalnie chce do do domu.Jednynie w wozku przykryty maksymalnie zgadza sie na dluzszy spacer,ale sila rzeczy sie nie wyszaleje,bo siedzi.Mam go zmuszac do przebywania na dworzu?tongue_out 20minut i koniec imprezy pod tytulem szalenstwo w sniegutongue_out jesli to tak nazwac mozna,bo on chodzi wtredy tam gdzie jest odsniezone.
            • kotwtrampkach Re: "Sąsiedzki" problem... co zrobić 04.12.10, 15:22
              krapheika napisała:

              > Nogi z doopy bym powyrywala.a juz najbardziej wscibskim sasiadkom co nie maja c
              > o robic i caly dzien stoja przy judaszu lub w oknie.

              hmm, tu chyba nie mówimy o wścibskich sąsiadach, tylko o zwykłym przeszkadzaniu - a płacz dziecka może przeszkadzać, męczyć, wyprowadzać z równowagi. i sąsiad ma prawo zareagować w takim wypadku.

              Ja też mam dużo ale do ludzi, ale bardziej nie lubię tych, którzy nie reagują i przez to nie pomagają, chociaz mogliby...
              • maria10344 Re: "Sąsiedzki" problem... co zrobić 04.12.10, 16:01
                Rozumiem,że należy delikatnie zareagować,ale bez przesady.Jeżeli komuś przeszkadza płacz malutkiego dziecka to powinien wybudować sobie willę na odludziu.Sama mieszkałam kiedyś w bloku a obok,nad i pod rodziły się dzieci.jedne płakały inne nie,a jeszcze inne się darły.Taka "uroda" dzieci.Ostatnio spotykam się z takim oto ewenementem.Ludziom rodzi się dzidziuś,raczej beksiwy.Pod nimi mieszka upierdliwy facet.Małemu dziecku nie przetłumaczysz,że już po 22.Ta menda zaczęła wydzwaniać na policję.Gliniarze mieli już go dość.Ponieważ w stosunku do nich był też wredny,więc przyjeżdżali,przepraszali,że muszą i odjeżdżali.Dziewczyna już była tak zestresowana,że kiedyś z nerwów podeszła do płaczącego małego z butelką a ta wredota wypadła jej z rąk na podłogę,Nie muszę chyba mówić jaki był cyrk.Od razu pomyślałam,co miała by moja mama z gadem,gdyby mieszkali nad typkiem jak urodził się mój brat,który zamienił sobie dzień na noc i regularnie się darł.
                Całe szczęście,że sąsiedzi byli wyrozumiali i podkpiwali,że wyrośnie z niego śpiewak operowy.Jakoś przeżyli wszyscy.
                Zareagować delikatnie trzeba,pamiętając,że dzieci są najważniejsze.
                • awanturnica_73 Re: "Sąsiedzki" problem... co zrobić 04.12.10, 18:26
                  maria10344 napisała:

                  > Rozumiem,że należy delikatnie zareagować,ale bez przesady.Jeżeli komuś przeszka
                  > dza płacz malutkiego dziecka to powinien wybudować sobie willę na odludziu.

                  Nie zgadzam się z twierdzeniem, że jeśli coś komuś przeszkadza powinien się wyprowadzić. Według mnie należy zachowywać się tak, żeby nie uprzykrzać życia innym i zasada ta dotyczy również dzieci. I nic tu po tłumaczeniu, że malutkie, że nie rozumie, pies też nie rozumie, a nikt nie będzie tolerował psa ujadającego godzinami, np. podczas nieobecności właścicieli. Oczywiście należy brać pod uwagę, że bloki to z reguły miejsca bardzo akustyczne i docierają do nas odgłosy życia sąsiadów, nie można się czepiać, że ktoś "oddycha". Istnieją jednak ogólnie przyjęte normy, zwane dobrym wychowaniem, obligujące nas do takiego zachowania,
                  które nie jest uciążliwe dla otoczenia i są to normy, obowiązujące wszystkich - rodziców małych dzieci, właścicieli zwierząt, fanów muzyki. To ktoś kto nie jest w stanie się im podporządkować powinien pomyśleć o przeprowadzce w miejsce gdzie nie będzie przeszkadzał. Należy pamiętać, że wolność kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność drugiego człowieka.
                  Wracając do głównego wątku optowałabym za zgłoszeniem do opieki społecznej. Z krótkiej rozmowy i wypytania trudno się zorientować, że coś "nie gra", zwłaszcza jeśli komuś zależy na ukryciu tego faktu, a jak słusznie napisała, któraś z forumowiczek jeśli wszystko jest OK sąsiadka powinna raczej ucieszyć się, że ludziom wokół nie jest wszystko jedno. Ja byłabym wdzięczna za takie zainteresowanie, bo to oznacza, że znieczulica nie zapanowała jeszcze całkowita, a zaznaczam, że mieszkam w domu na wsi i nie jestem fanką specjalnego bratania się z sąsiadami.
                  • maria10344 Re: "Sąsiedzki" problem... co zrobić 04.12.10, 19:41
                    Ot,nie zgadzam się z Tobą.Czy płaczącemu małemu dziecku należy zakleić usteczka taśmą,czy może po prostu go udusić.Co innego pańcia biegająca w drewniakach po mieszkaniu.To nie tylko brak wyobraźni,ale dziecko?.
                    Moim zdaniem należy rozróżnić brak wyobraźni a złośliwość lub tumiwisizm.
                    Kiedyś mieszkałam w domku służbowym,który miał tylko pater/ja/i piętro/sąsiad/.Mieliśmy małe dzieci.Facet,mimo,że miał dziecko,około 19 puszczał muzę na max,ale tak,że mury drgały.Na delikatną prośbę,usłyszałam tekst,że mam nie przesadzać,bo na pewno u mnie tak głośno nie słychać.Postanowiłam faciowi dać nauczkę. Postawiłam na podłodze 2 kolumny,nakryłam je metalową wanienką,puściłam dość głośno i zeszliśmy do ogrodu.Po jakichś 10 min.sąsiad zaczął się miotać.Fakt,było głośno,tak jak u niego,no może ciut głośniej dzięki wanience.Przepraszał,że nie zdawał sobie sprawy,no i przestał wieczornych koncertów.
                    W bloku miałam sąsiadów z małym bardzo chorym okresowo dzieckiem,które często i długo głośno płakało.Dziewczyna ciągle przepraszała i przepraszała.Kiedyś nie wytrzymałam i powiedziałam,żeby przestała się stresować durnymi sąsiadami,że ma martwić się tylko chorym dzieckiem.Później jak mała wyzdrowiała,to wyściskała mnie ,rozryczała się i powiedziała,że dzięki mnie skupiła się tylko na dziecku a nie na tym,co ludzie powiedzą.
              • krapheika Re: "Sąsiedzki" problem... co zrobić 04.12.10, 23:16
                Tylko z doswiadczenia wiem,ze wlasnie tym wscibykim,zyjacym cudzym zyciem najbardziej wszystko przeszkadza.Do tego potrafia puszczac zlosliwe plotki tylko po to,by ktos z nimi chcial gadactongue_outja np uslyszalam do ludzi,ze jestem nieletnia z dzieckiem,nieletni dzieciaci podlegaja jugendamtowi i musza miec nadzor osoby doroslejtongue_out
                • kotwtrampkach Re: "Sąsiedzki" problem... co zrobić 11.12.10, 10:08
                  krapheika napisała:

                  > Tylko z doswiadczenia wiem,ze wlasnie tym wscibykim,zyjacym cudzym zyciem najba
                  > rdziej wszystko przeszkadza.

                  smile tu sie nie zgodzę - są ludzie z bardziej wrażliwymi zmysłami, niz przeciętne. Są ściany tak cienkie, ze słychać wszystko. Są dźwięki, które okresowo nie przeszkadzają, ale słyszane przez długi okres czasu mogą doprowadzić do szału (tu drobny przykład: kłapanie sztucznej szczęki i siorbanie w trakcie jedzenia przez ponad pół godziny w absolutnej ciszy dookoła.. JA dużo mogę wytrzymać, ale miałam ochotę udusić wtedy)
                  • krapheika Re: "Sąsiedzki" problem... co zrobić 11.12.10, 12:26
                    Zeby uslyszec cokolwiek w moim mieszkaniu trzeba stac pod drzwiami,albo na balkoniesmileco natretna sasiadka chetnie robismile mam ja sila usuwac spod drzwi?tongue_out
                    • kotwtrampkach Re: "Sąsiedzki" problem... co zrobić 12.12.10, 13:49
                      krapheika napisała:

                      > Zeby uslyszec cokolwiek w moim mieszkaniu trzeba stac pod drzwiami,albo na balk
                      > oniesmileco natretna sasiadka chetnie robismile mam ja sila usuwac spod drzwi?tongue_out

                      A nie pomaga głośne i wyraźne pytanie "dlaczego stoi Pani pod moimi drzwiami? MOże Pani zasłabła, pomóc? albo czy coś nie tak z moimi drzwiami? albo dlaczego Pani nie zadzwoni, tylko próbuje się włamać?" ? smilesmilesmile
                      Ja pewnie zagroziłabym wezwaniem policji + zrobiłabym to. Zgłoszenie z informacją, ze ktoś się klei do moich drzwi, zże słyszę szmery/ruchy, że dotyka/rusza klamką, ze kiedy otwieram, ona stoi/ucieka - może być potraktowane całkiem poważnie. NO i podkreślenie że się boję, że mnie straszy, nęka, niepokoi. Ale to już otwarta wojna i czasem nie warto..
      • totorotot Re: "Sąsiedzki" problem... co zrobić 11.12.10, 01:25
        trzylatek nie powinien codziennie przez godzinę płakać. Zgłoś to opiece społ., jeśli faktycznie nic złego się nie dzieje, to rodzicom nic się nie stanie od rozmowy z pracownikiem?

    • cibora Re: "Sąsiedzki" problem... co zrobić 01.12.10, 19:45
      No to ja będę teraz czekać, że mi ktoś naśle policję/straż miejską/opiekę społeczną. Mój Staś ma dwa lata i siedem miesięcy i histeryzuje przynajmniej raz dziennie smile Dzień bez wrzasku to dzień stracony sad
      Jak był noworodkiem to wrzeszczał, bo nie umiał zasnąć. Potem były wrzaski, bo zęby i alergia. Bolała go cała skóra (jeden wielki strup przez prawie dwa lata) i wcale mu się nie dziwiłam, że był wkurzony non stop. Ja też bym była. Alergia na szczęście przeszła, ale zaczął się bunt dwulatka, popularnie nazywany jest tak fakt, że dziecko chce wreszcie postawić na swoim. Jak rodzic nie ulega to jest mega-wrzask, jakby go ze skóry obdzierali. Potrafi wrzeszczeć pół godziny, bo ja nie uginam się pod presją smile
      Do tego można dodać wrzaski ("ty koparko ty, nie przewracaj mi się!!" - tekst oryginalny Stasia) podczas zabawy, piski trwające 2-3 minuty tak po prostu dla przewentylowania płuc i mamy co mamy.
      Jeżeli nie widzisz ewidentnie, że dzieci mają jakieś siniaki, są zaniedbane, przestraszone to ja bym dała spokój. Bo to starsze ma teraz więcej powodów do wrzasków - pojawił się rywal-drugie dziecko, a i rodzice są bardziej zmęczeni. Możesz pójść do nich pożyczyć szklankę cukru smile, albo zanieść ciasto z jakimś tekstem, pogadać, przecież wydaje mi się, że można się zorientować.
      Agnieszka
      --
      Staś (03.05.2008)
    • gazeta_mi_placi Re: "Sąsiedzki" problem... co zrobić 01.12.10, 20:09
      Jak ktoś jest uciążliwy dla otoczenia powinien mieszkać w domu jednorodzinnym.
      Takie moje zdanie.
    • pigula74 Re: "Sąsiedzki" problem... co zrobić 01.12.10, 20:23
      jestem mamą 7 miesięcznych bliźniaków, mieszkam w bloku i czasem aż się "dziwię", że nikt z sąsiadów jeszcze nie zadzwonił na niebieską linie, ze coś jest nie tak u nas w domu. Dzieci są cudowne i grzeczne, bardzo pogodne... czasami jednak wstępuje w nie "obcy", który powoduje, ze_ jak to powiedziała jedna z uczestniczek mam talent "nie ogarniam"tego co się dzieje w domu. Jak zacznie płakać jedno , to zaczyna drugie i tak beznadziejnie to trwa czasami godzinę, najczęściej między 17 a 19. Kilka razy w tygodniu mąż ma dyżur i jestem z dziećmi sama, co powoduje że niestety ja mam tylko 2 ręce i niestety czasami jedno musi płakać bo sie nie da równocześnie karmić , nosić , przewijać dwójki.
      Byłoby mi przykro gdyby sąsiedzi wezwali opiekę społeczną, ja czasami jak któregoś z sąsiadów spotykam a się zapyta co u nas , to mówię jakie mam problemy i mam nadzieję że oni dzięki temu podchodzą do mnie z wyrozumiałością.
      • gazeta_mi_placi Re: "Sąsiedzki" problem... co zrobić 01.12.10, 20:31
        Przykro mi, że nie jesteś wydolna wychowawczo.
        Może dodatkowa opiekunka by pomogła?
        Po 17-stej duża część osób kończy pracę i ma prawo do spokoju w swoim własnym mieszkaniu które kupiła często za duże pieniądze.
        • izabela3108 Re: "Sąsiedzki" problem... co zrobić 01.12.10, 21:32
          A powiedz dlaczego nie mozesz podejsc do sasiadki i porozmawiac, ot tak. Czego sie boisz, czy lepiej wykonywac anonimowe telefony.
          Przypuszczam, ze sama nie masz dzieci i nie wiesz jak to jest. A czesto bywa tak, ze punkt widzenia zalezy od punktu siedzenia.
          I gdybys miala jakies doswiadczenie to inaczej bys na ta sytuacje spojrzala.
          Zycze Ci troche odwagi i nie do tego zeby dzwonic ale zeby podejsc, moze zapukac do sasiadki i sie blizej poznac. Będziesz mogla ocenic sytuacje.
          Znam z opowiesci historie, jak jeden z sasiadow zadzwonil na policje bo male dziecko plakalo. Matce bylo bardzo przykro, sama powiedziala ze wolala by zeby ktos zapukal sam i zapytal czy w czyms pomoc.
          Wszystkie wypowiedzi w stylu , ja rozumiem wszystko ale bez przesady, bo ryczy i ryczy sa nie na miejscu. I to pewnie osoby ktore wlasnie dzieci nie maja.
          • gazeta_mi_placi Re: "Sąsiedzki" problem... co zrobić 01.12.10, 22:04
            >Czego sie boisz...

            Choćby takiej reakcji jak Krapheika wyżej.
            Niestety, ale często młode Mamy ( u ojców ten syndrom jest rzadszy ) histerycznie reagują na jakąkolwiek zwróconą im i ich potomstwu uwagę.

            >> Znam z opowiesci historie, jak jeden z sasiadow zadzwonil na policje bo male dz
            > iecko plakalo. Matce bylo bardzo przykro, sama powiedziala ze wolala by zeby kt
            > os zapukal sam i zapytal czy w czyms pomoc.

            Czy coś jej się przez to stało? Albo jej dziecku? Korona jej z głowy nie spadła, że otworzyła policjantom i wytłumaczyła sytuację, prawda?
            Lepiej jeśli ktoś zadzwoni o jeden raz za dużo niż o jeden raz za mało.
            Patologie zdarzają się też tam gdzie niby na wierzchu wszystko wygląda w porządku ( tylko dziecko często płacze ).
            • jul-kaa Re: "Sąsiedzki" problem... co zrobić 01.12.10, 22:54
              gazeta_mi_placi napisała:
              > Czy coś jej się przez to stało? Albo jej dziecku? Korona jej z głowy nie spadła
              > , że otworzyła policjantom i wytłumaczyła sytuację, prawda?

              Moja rodzina ma działkę, na którą zawsze przyjeżdża się samochodem. Lata temu pojechałam tam z kolegami (bez samochodu, czyli nie było widać, że w ogóle ktokolwiek tam przyjechał). Sąsiadka z domku obok słyszała tylko młode męskie głosy, nie wiedziała, czy to włamywacze czy co. Nie mogła sprawdzić, bo się zwyczajnie bała (była sama z niemowlęciem). Zadzwoniła więc na policję. Przyjechali panowie, wylegitymowali mnie, sprawdzili co się dzieje. I tyle. Powinnam była oburzać się na sąsiadkę? Cieszyłam się raczej, że ktoś czuwa.
            • krapheika Re: "Sąsiedzki" problem... co zrobić 02.12.10, 01:00
              Ty chyba nie rozrozniasz histerycznej postawy rodzica,ktory uwaza,ze jego dziecku wszystko wolno od postawy rodzica zmeczonego i nie majacego ochoty na robienie wywodow z medycyny,ktorych i tak niewtajemniczony nie pojmie.
              Ja nie jestem zachwycona zadna wizyta policji,nawet nowego dzielnicowego niechetnie obejrzalam na zywo,bo sie wital z mieszkancami.Z reszta jak w mojej okolicy kogos odwiedzi policja to jest przechlapane,nie mam ochoty na ploty.Do porzadnych ludzi policja nie chadza,taka tu jest mentalnosc.
        • pigula74 Re: "Sąsiedzki" problem... co zrobić 01.12.10, 22:03
          Przykro mi, że nie jesteś wydolna wychowawczo.
          Może dodatkowa opiekunka by pomogła?
          Po 17-stej duża część osób kończy pracę i ma prawo do spokoju w swoim własnym mieszkaniu które kupiła często za duże pieniądze.

          uwaga jest jakby do mnie skierowana. Cóż... ja jestem generalnie wydolna, trudno jest mówić o wydolności wychowawczej w przypadku tak małych dzieci ale Tobie chyba będzie się dało tego wytłumaczyć. Patrząc na Twoje wypowiedzi nie mam ochoty zniżać się do Twojego poziomu.
          a na opiekunkę mnie po prostu nie stać bo spłacam ogromny kredyt na przepiękne mieszkanie z cudownymi i wyrozumiałymi sąsiadami.
          • gazeta_mi_placi Re: "Sąsiedzki" problem... co zrobić 01.12.10, 22:06
            Rozumiem, że gdyby im płacz Twoich dzieci przeszkadzał nie byliby tacy cudowni i wspaniali, prawda?
    • gazeta_mi_placi Re: "Sąsiedzki" problem... co zrobić 01.12.10, 22:08
      W sytuacji gdy ktoś jednorazowo zgłosił, że u sąsiada (znajomego) często płacze dziecko i on się niepokoi, że dzieje się z dzieckiem coś złego?
      Trudno mi w to uwierzyć.
      • krapheika Re: "Sąsiedzki" problem... co zrobić 02.12.10, 00:39
        Baba zglaszala wielokrotnie,bo jen dziecko przeszkadzalo,chciala bysmy sie wyprowadzili.Plakalo czy nie ciagle mialam wizyty policjantow.O 8 rano o 16,poznym wieczorem gdzie dziecko juz dawno spalo.Juz wiedzieli o co chodzi i sami poradzili,by to zglosic.Jak zajal sie nie prawnik to zainteresowala sie glosna muzyka u sasiadowtongue_out
        • gazeta_mi_placi Re: "Sąsiedzki" problem... co zrobić 02.12.10, 20:01
          Wy przeszkadzaliście jej więc ona po prostu odpłaciła Wam pięknym za nadobne.
          Wy komuś przeszkadzać - w porządku big_grin, ale jak Wam ktoś przeszkadza to już całkiem inna sprawa, ciekawa wybiórczość, jak u Kalego big_grin
          • krapheika Re: "Sąsiedzki" problem... co zrobić 02.12.10, 20:18
            Nie rozumiesz co czytasz czy nie chcesz rozumiec,ona wyzywala policje nawet jesli dziecko nie plakalo,po prostu chciala bysmy sie wprowadzilitongue_out i bynajmniej z innego powodu,chciala wykupic nasze mieszkanie i je powiekszyc.Jesli o godzinie 15ktos wzywa ci policje,bo pralka wiruje to uwazasz to za normalne?poza tym dziwnym trafem ja nie slyszalam ani jej pralki,ani niczego,sciany sa porzadne,by slyszec pralke trzeba by stanac pod drzwiami i nasluchiwactongue_out
            • gazeta_mi_placi Re: "Sąsiedzki" problem... co zrobić 02.12.10, 20:24
              Było prać ręcznie, chyba masz zdrowe ręce, prawda? big_grin
              • krapheika Re: "Sąsiedzki" problem... co zrobić 02.12.10, 20:36
                Oczywiscie i odkurzac tez powinnam recznie,tzn na kolana i zbierac pylkibig_grin na serio bywaja ekstremalne przypadki sasiadow i przy nich placzace dziecko to na serio nicbig_grin
                Ciekawa jestem co mnie na nowym mieszkaniu czeka,niby wszyscy twoerzda,ze sa wspaniali sasiedzia,le a noz widelec ktoremus cos odbije i bedzie mi spiewal arie operowe pod drzwiamibig_grin
                • gazeta_mi_placi Re: "Sąsiedzki" problem... co zrobić 02.12.10, 20:42
                  Ja nawet kibel spłukuję tylko raz na dobę (i to za dnia) aby sąsiadom nie przeszkadzać,
                  • krapheika Re: "Sąsiedzki" problem... co zrobić 02.12.10, 20:59
                    Myje sie w granku,wiesz jak prysznic slychacbig_grini oczyiwscie zainwestowalamw skrzydla,chodzenie slychacbig_grin
    • wega1975 Re: "Sąsiedzki" problem... co zrobić 01.12.10, 22:13
      Po przeczytaniu tego wątku dziękuję Bogu, że mieszkam w domu prywatnym, a najbliższymi moimi sąsiadami są moi rodzice! Mam trzech chłopaków, którzy drą się już prawie od 9 lat /najstarszy kończy w syczniu 9 lat/. Zaczął najstarszy a głos miał tak donośny,że położne na porodówce pytały mnie czy mieszkam w bloku bo sąsiedzi mnie z takim "tenorem" wyprowadzą, potem średni- jeszcze do dziś miewa gorsze dni /np. jak się nie wyśpi a ja go nie budzę o 6 rano/, najgorszy jest trzylatek, który ma jeszcze pozostałości buntu dwulatka. Więc jest wesoło i głośno. Mimo to kocham ich straszne mocno i są super chłopakami z których jestem bardzo dumna. Ale to mówi matka. Co do sąsiadów wydaje mi się, że należy im się przyjrzeć dokładniej i jeśli oprócz ryków coś jeszcze budzi niepokój to chyba bym interweniowała, bo wszystkie dzieci są mi bardzo bliskie i nie pozwoliłabym robić im krzywdy.
      • izabela3108 Re: "Sąsiedzki" problem... co zrobić 01.12.10, 22:29
        Ale ja nie mowie, ze sprawe nalezy zostawic tylko jak najbardziej sie zainteresowac. Po co cytujesz moje dwa słowa. Przeczytaj caly watek, wtedy ma sens.
    • lee-aa Re: "Sąsiedzki" problem... co zrobić 01.12.10, 22:30
      Może dziecko cierpi na któreś z zaburzeń spektrum autystycznego? Albo jest chore na coś innego?
      Tak z zupełnie innej bajki, wieki temu mieliśmy szczeniaka - najmniejszą i najsłabszą bidę ze schroniska. Trochę nam chorował - najpierw dostawał kropelki, ale później okazało się, że niestety dwa razy dziennie trzeba mu robić zastrzyk. Oczywiście darł się przy tym wniebogłosy, jakby go ktoś ze skóry obdzierał. Życzliwa sąsiadka zadzwoniła po straż miejską. Panowie przyjechali wieczorem, akurat przed wielkim kłuciem. Przywitał ich radosny, zadbany psiak. Wyjaśniliśmy panom sytuację, gdy ówczesny TŻ zbliżył się do lodówki, żeby wyciągnąć ampułkę zaczął się wielki lament. Panowie grzecznie się pożegnali i odjechali. Po drodze zapukali do sąsiadki i wyjaśnili sprawę. Morał - moze lepiej zapukać do sąsiadów i zapytać czy wszystko w porządku, zanim postawi się służby w stan gotowości. Z drugiej strony do niektórych ludzi dopiero wyższa instancja przemawia. wink
      • krapheika Re: "Sąsiedzki" problem... co zrobić 02.12.10, 01:07
        Nom wyzsza instancja zajmowala sie bojacym sie igly psiakiem,nie dziwie sie psiakowi,a w tym czasie na ulicy okradali kogos.Znajomy policjant wciaz mowi,ze jak tylko pojawi sie informaca o meczeniu dziecka w telewizji to nasila sie ilosc telefonow ze zgloszeniami na temat maltretowania,tak,ze nie maja czasu na nic innego.
        A poza tym,jakos niezbyt dawno bylo o dzieciach z Bydgoszczy,tam OS znala sytuacje,chyba nawet kurator byl i doopa,nic nie robili i tak 2lata jakos.Tyle co do OS w pl.
    • kolor_purpury Re: "Sąsiedzki" problem... co zrobić 02.12.10, 02:00
      Wygląda mi to na bardzo popularny problem- miłość do dziecka nie wystarczy żeby je wychować. Moim zdaniem sąsiedzi najzwyczajniej nie uczą dziecka normalnych zachowań. Nie mówię oczywiście o tym malutkim, tylko o tym większym chłopcu. Świat byłby piękniejszy gdyby ludzie nie decydowali się na dzieci pochopnie, tylko dlatego, że chcą, a później nie brali za to odpowiedzialności. Oczywiście może też być inaczej- mogą się nad nim znęcać, albo dziecko może być ciężko chore. Na 90% jednak mam rację.
      • catalina81 Re: "Sąsiedzki" problem... co zrobić 02.12.10, 08:05
        mieszkałam w bloku i mieliśmy taki okres z Małą, że wyła non stop, bo kolki, żeby - skale głosu ma niesamowitą, więc sąsiedzi też na pewno słyszeli.

        skoro widujesz sąsiadkę w windzie, to może ją zagadnij. przeprowadzili się i może nie ma kogo spytać co robić, a Ty możesz mieć jakiś sposób na poradzenie sobie z problemem. jak się tak dowiedziałam o kilku sposobach od sąsiadki, która ma starsze dzieci. możesz też pod pretekstem pożyczenia czegoś zapukać do nich i zobaczysz jak u nich sytuacja wygląda. opiekę społeczną zostawiłabym na później.
    • zla_wiedzma Re: "Sąsiedzki" problem... co zrobić 02.12.10, 08:23
      Hm... wiesz jeśli to stałe godziny może np. ćwiczą Voytą lub Bobathą. Ja przez krótki czas właśnie tak miałam, darł się niemiłosiernie....Od początku nie było mowy o strzyżeniiu u fryzjera więc jak był większy "leciałam" maszynką a on się darł przez 15 min RATUNKUUUU MAMMUSIUUUU RATUNKKKUU. Dziwię się że policja do mnie nie zawitała. wink. Ciężki temat ale jak by mnie ktoś zapytał chyba powiedziałabym że ćwiczymy Voytę i dlatego wyje jak syrena strażacka. Jeśli masz jednak cień podejrzeń że coś nie halo to np. porozmawiaj z dzielnicowym... Nie ma chyba idealnej rady tutaj..
    • gemini50 Re: "Sąsiedzki" problem... co zrobić 02.12.10, 09:05
      Ulalalala.... ale wątek się rozbudował... i tak naprawdę poszedł w wielu kierunkach.
      Chciałabym jednak coś wyjaśnić - policji wzywać nie chcę, dzielnicowego powiadamiać nie chcę, bo nie mam ku temu podstaw, więc prosiłabym o nie "oskarżanie" mnie o coś takiego. Miałam wątpliwości odnośnie opieki społecznej, skoro mama która jest pielęgniarką ma na co dzień kontakt z różnymi sytuacjami rodzinnymi, podsunęła mi ten pomysł. Ale Wy rozwiałyście moje wątpliwości. Nie będę nigdzie dzwonić, nikogo zawiadamiać. Zagadam jak będzie ku temu sposobność. Oczywiście w delikatny sposób, tak żeby nikogo nie urazić.
      I podobnie jak w jednej z wyższych wypowiedzi było napisane - jeżeli dziecko nie cierpi na żadną chorobę, to moim zdaniem rodzice po prostu pozwalają mu na pełną swobodę, histerię... to się dzisiaj ładnie nazywa "bezstresowe wychowanie".
      Bardzo dziękuję za odzewsmile
      • zla_wiedzma Re: "Sąsiedzki" problem... co zrobić 02.12.10, 09:23
        gemini50 napisała:
        > I podobnie jak w jednej z wyższych wypowiedzi było napisane - jeżeli dziecko ni
        > e cierpi na żadną chorobę, to moim zdaniem rodzice po prostu pozwalają mu na pe
        > łną swobodę, histerię... to się dzisiaj ładnie nazywa "bezstresowe wychowanie"

        W stałych godzinach wink ? Ciężko by było ale może ja nie znam się na dzieciach
      • cibora Re: "Sąsiedzki" problem... co zrobić 02.12.10, 09:29
        gemini50 napisała:
        > I podobnie jak w jednej z wyższych wypowiedzi było napisane - jeżeli dziecko ni
        > e cierpi na żadną chorobę, to moim zdaniem rodzice po prostu pozwalają mu na pe
        > łną swobodę, histerię... to się dzisiaj ładnie nazywa "bezstresowe wychowanie".

        Chyba nie masz dzieci, prawda? smile Na histerie w pewnym okresie życia dziecka nic się nie poradzi, trzeba je właśnie przeczekać, bo to jest wymuszanie. I żeby takie histerie zakończyć trzeba na nie pozwolić nie uginając się pod szantażem. Można dziecku ulec i wtedy skończy się histeria (w danym momencie), albo nie ulec i będą efekty długofalowe. Jestem przeciwna "wychowaniu bezstresowemu", bo ono nie służy nikomu, a już najmniej dziecku. Ale to temat na inny zupełnie wątek smile
        Pozdrawiam.
        Agnieszka
        --
        Staś (03.05.2008)
        • gemini50 Re: "Sąsiedzki" problem... co zrobić 02.12.10, 12:15
          Ja też nie jestem za bezstresowym wychowaniu! Napisałam, że to się ładnie nazywa, ale to miała być przenośnia.
          A dziecko nie płacze w regularnych godzinach. W różnych dziennych i różnych nocnych. Ale niemal codziennie.
          • cibora Re: "Sąsiedzki" problem... co zrobić 02.12.10, 12:44
            A to ja przenośnię zrozumiałam smile Chciałam tylko powiedzieć, że mimo iż jestem przeciwniczką (tak jak Ty) tzw. "bezstresowego wychowania" to moje dziecko też wrzeszczy i histeryzuje smile
            Pozdrawiam.
            Agnieszka
            --
            Staś (03.05.2008)
            • gemini50 Re: "Sąsiedzki" problem... co zrobić 02.12.10, 15:17
              smile
              • k1234561 Re: "Sąsiedzki" problem... co zrobić 02.12.10, 16:14
                Warto czasem spojrzeć też na problem od drugiej strony.Jak się mieszka w bloku i jest się kulturalnym,dobrze wychowanym człowiekiem,to tak się trzeba zachowywać,żeby innym swoimi wrzaskami,swoimi dziećmi,swoimi zwierzętami,imprezami itd. nie przeszkadzać,to jest umiejętność funkcjonowania w społeczności.Niestety coraz więcej ludzi o tym zapomina,w myśl zasady że ja i moje jest najważniejsze a reszta niech się dostosuje,przyzwyczaji,zaakceptuje itp

                Ja nadal podtrzymuję to co napisałam wcześniej.Wiadomo,że nikt nie będzie wymagał od niemowlaka aby płakał w godzinach od 9-15.Ale moim zdaniem rodzice tychże niemowlaków i małych dzieci podchodzą do tej kwestii zbyt lekko.My mamy dziecko reszta bloku niech się męczy,a co mi tam.Takie generalnie jest podejście.
                Sama mam dziecko,żeby nie było,że nie wiem co to znaczą kolki,ząbkowanie i płacze,ale na Boga Pana wyłaziłam ze skóry,żeby tylko uspokoic płaczące dziecko,bo wiedziałam,że nie każdy ma ochotę go słuchać zza ściany.
                Nie robiłam też głośnych imprez,sąsiedzi zachowywali się podobnie.Po 19 w naszym bloku było cicho i spokojnie.Każdy słuchał muzyki dla siebie a nie dla innych,telewizory grały tak,że nie musiałam słuchać serialu zza ściany,tudzież nie musiałam wysłuchiwać wirowania pralki o 21,,no ale ten blok zamieszkiwali kulturalni ludzie.
                Warto wiec czasem widzieć coś wiecej niż czubek własnego nosa.
                • krapheika Re: "Sąsiedzki" problem... co zrobić 02.12.10, 16:23
                  I oczywiscie twoje dziecko odrazu cichlo przy twoim uspakajaniu.Ja cie blagam nie wmawiaj nikomu,ze np.chore dziecko da sie tak latwo uspokoic.Jak moj ostatnio chory byl to plakal piec nocy i dni z rzedu mimo noszenia na rekach i "stawania na rzesach".Nie wiem czy wiesz,ale rodzicom tez przeszkadza placz wlasnego dziecka,ale co zrobic,takie sa dzieci.Zebay nikomu nie przeszkadzac to wszyscy rodzice przewlekle chorych dzieci powinni sie przenosic na glucha wieswink
                  • gazeta_mi_placi Re: "Sąsiedzki" problem... co zrobić 02.12.10, 19:48
                    >Nie wiem czy wiesz,ale rodzicom tez przeszkadza placz wlasnego dziecka.

                    Takiego dokonali wyboru, więc ponoszą konsekwencje.
                    • krapheika Re: "Sąsiedzki" problem... co zrobić 02.12.10, 20:22
                      Owszem to ich wybor,ale dziecko nie placze dla przyjemnosci niczyjej,placze bo jest male,chore,albo jeszcze nie umie inaczej wyrazic swoich potrzeb.Dlaczego ja mam byc wyrozumiala np.dla fana muzyki klasycznej,ktory slucha jej 24na dobe a on dla placzacego dziecka nie?o ile muzyke da sie sciszyc to dziecko w zaleznosci od sytuacji moze byc ciezko uspokoic,ale ty dzieci nie masz wiec jak mozesz to zrozumiec.
                      • gazeta_mi_placi Re: "Sąsiedzki" problem... co zrobić 02.12.10, 20:26
                        K123 i dalej ma dzieci i ma taki sam pogląd jak ja więc argument o braku dzieci od czapy big_grin
                        • krapheika Re: "Sąsiedzki" problem... co zrobić 02.12.10, 20:40
                          Tylko,ze punkt widzenia zalezy od punktu siedzeniabig_grin widocznie j i dalej nie miala akurat do czynienia z ekstremalnymi przypadkami jak dzieci przewlekle chore,trudno wymgac,by takie dziecko bylo ciche.Mi tam nie przeszkadzaja dzieci,bardziej przeszkadzaja mi starsze panie z ich upodobaniem do wsciubiania nosa w cudze zycie,by znalezc temat do plotektongue_out to chyba oprocz patologii najbardziej niepozadany przeze mnie typ sasiada.
      • gazeta_mi_placi Re: "Sąsiedzki" problem... co zrobić 02.12.10, 19:57
        Gemini puszczaj głośną ulubioną muzę na full jak będzie toto wrzeszczało, raz zagłuszysz ryki, dwa może mamuśce wpadnie do łba, jak to jest gdy ktoś komuś przeszkadza big_grin
    • misself Re: "Sąsiedzki" problem... co zrobić 02.12.10, 20:06
      Szczerze mówiąc, Gemini, ja bym posłuchała mamy.
      To, że nie słychać krzyków, nie znaczy wcale, że wszystko w danym domu gra.
      Tylko przed telefonem - spytałabym (z troską sąsiedzką, nie agresywnie), czy nie potrzebują jakiejś pomocy.
      Miałam kiedyś taką sytuację - za ścianą ciągle płakało dziecko.
      Zadzwoniłyśmy z koleżankami do opieki społecznej - pomogli im (rodzina miała bardzo kiepskie warunki lokalowe i dzieciak ciągle płakał, bo albo mu zabawka wpadła za kanapę/pod stół/gdzieśtam, albo się uderzał o coś, bo miał ciasno) zapewniając większe mieszkanie.

      A właściwie to chciałam spytać was, co sądzicie o problemie, który ja mam - jest podobny.

      Mieszka w naszej klatce (trudno powiedzieć, czy bezpośrednio nad nami, czy wyżej - blok ma 5 kondygnacji, my mieszkamy na I piętrze - głos się niesie przez piony wentylacyjne) kobieta, która codziennie rano robi komuś awanturę. Nie da się rozróżnić słów, czasem słychać podniesiony męski głos, czasem dziecięcy, wszystko zniekształcone przez odległość. (Pisząc "codziennie" mam dosłownie na myśli KAŻDY dzień - co rano słyszę te krzyki.)

      Zaczyna mnie to irytować, bo mnie się ręce trzęsą o poranku. Wrażliwa jestem na takie awantury.

      Nie wiem, co z tym zrobić. I czy w ogóle cokolwiek robić.
      Ale mam chyba pecha do dziwnych sąsiadów, bo gdzieś nad nami mieszka facet, który regularnie otwiera okno, wrzeszczy "k...!" i zaraz zamyka smile
      • gazeta_mi_placi Re: "Sąsiedzki" problem... co zrobić 02.12.10, 20:21
        >Ale mam chyba pecha do dziwnych sąsiadów, bo gdzieś nad nami mieszka facet, który regularnie otwiera okno, wrzeszczy "k...!" i zaraz zamyka.

        Może woła żonę do domu big_grin
        • krapheika Re: "Sąsiedzki" problem... co zrobić 02.12.10, 20:33
          big_grin wszedzie zdarzaja sie dziwni sasiedzi,moja mama ma sasiadke,ktora twierdzila,ze spada z krzesla za kazdym razem ja moja mama przechodzi przez pokoj tak glosno jest.Bylismy u niej,nawet tupania slychac nie bylobig_grin problem uznalismy za zamknietysmile
          Ta sasiadka potrafila wejsc do mieszkania mamy bez pukania,wiadomo na wsi nie zamyka sie drzwi na klucz i powiedziec,chcialam zobaczyc co pani robi i wyjscbig_grin akurat pech dla sasiadki,ze mama przygarnela psa,od tamtej pory nawet na schodach nie moze podsluchiwac,bo pies informujebig_grin od 10lat probuje nieskutecznie we wszystkich mozliwych instytucjach wymusic nakaz uspienia pasa mamy,nawet podpisy zbierala,nikt sie nie podpisal,bo nikomu pies nie przeszkadzabig_grin
          Moze ta sasiadka z gory lubi sobie powrzeszczec z ranabig_grin od szostej moze do woli rzuecac miesem,bo nie ma ciszy nocnej.Pech.
          Ja teraz przeprowadzam sie do innego mieszkania,na szczescie dla mnie sa to ludzie z dziecmi i mlodzi,specjalnie sie dowiadywalam,jakbym miala jeszcze jedna wscibska starsza pania miec dostalabym szalubig_grin
          Ma ten sasiad psa,ktorego wola?rozne imiona nadaja wlasnym pupilom ludziebig_grin
          Gdzies czytalam,ze ktos nazwal swojego psa spier... i zawsze wolal spier...chodzbig_grin ach ci ludziesmile
          • misself Re: "Sąsiedzki" problem... co zrobić 03.12.10, 10:32
            Krapheika, tylko problem polega na tym, że ta kobieta ma dziecko.
            I często słychać jego płacz podczas tych awantur, zresztą nawet gdyby siedziało cicho, to regularne awantury w domu nie wpływają dobrze na psychikę malucha.

            Oczywiście, mogę sobie westchnąć "ach, ci ludzie", ale jakoś trudno mi obojętnie słuchać czy patrzeć, że ktoś cierpi. Zwłaszcza że te krzyki wpływają też na mnie. Nie jestem nadwrażliwa na hałasy, ale jak ktoś mi wrzeszczy nad głową dzień w dzień, to się robię nerwowa. Od pewnego czasu co rano kłócimy się z narzeczonym o jakieś pierdoły, bo zamiast budzika słyszymy tę kobietę (jakoś odkąd śnieg spadł, lepiej ją słychać).
            • krapheika Re: "Sąsiedzki" problem... co zrobić 03.12.10, 13:39
              Przejdz sie do niej i spytaj czy nie moze wrzeszczec odrobine ciszejtongue_out a na serio jesli to jest az tak ekstremalne to chyba pozostaje przejscie sie do niejewentualnie jesli wynajmuje mieszkanie powiadomioenie wlasciciela.
              • misself Re: "Sąsiedzki" problem... co zrobić 03.12.10, 13:54
                krapheika napisała:

                > Przejdz sie do niej i spytaj czy nie moze wrzeszczec odrobine ciszejtongue_out a na se
                > rio jesli to jest az tak ekstremalne to chyba pozostaje przejscie sie do niejew
                > entualnie jesli wynajmuje mieszkanie powiadomioenie wlasciciela.

                Problem właśnie polega na tym, że ja nie wiem, gdzie ona mieszka smile
                Mam chodzić po wszystkich mieszkaniach w pionie?
                Właściciel niewiele pomoże, bo to mój teść in spe wink Mieszkający kilkaset km od Krakowa.
                • anetapzn Re: "Sąsiedzki" problem... co zrobić 03.12.10, 13:57
                  misself napisała:

                  > krapheika napisała:
                  >
                  > > Przejdz sie do niej i spytaj czy nie moze wrzeszczec odrobine ciszejtongue_out a
                  > na se
                  > > rio jesli to jest az tak ekstremalne to chyba pozostaje przejscie sie do
                  > niejew
                  > > entualnie jesli wynajmuje mieszkanie powiadomioenie wlasciciela.
                  >
                  > Problem właśnie polega na tym, że ja nie wiem, gdzie ona mieszka smile
                  > Mam chodzić po wszystkich mieszkaniach w pionie?

                  To u mojej mamy ktoś czwarty !!! miesiac robi remont z udziałem wiertarki, młotków i jakiegoś innego ustrojstwa i też mama z sąsiadką nie mogą za nic dojsc kto to, nikt się nie przyznaje a daje czadu od 6 do 22.
                  • anu_anu Re: "Sąsiedzki" problem... co zrobić 03.12.10, 18:40
                    Może to w sąsiedniej klatce? Czasem się niesie...
                    • krapheika Re: "Sąsiedzki" problem... co zrobić 03.12.10, 20:35
                      Moze ktorys sasiad oglada glosno program dla majsterkowiczow,tez bym nie mowila,ze remontuje,bo w koncu tylko remont oglada na ekraniebig_grin albo ktos tam w pionie w tym pierwszym przypadku oglada z rana powtorki telenoweli brazylijskiej,tam oni ciagle wrzeszczabig_grin
                      Jssu ja jednak mam teraz normalnych sasiadow,nikt sie nie drze,nie remontuje,nie tupiebig_grin
                  • misself Re: "Sąsiedzki" problem... co zrobić 04.12.10, 18:00
                    anetapzn napisała:

                    > To u mojej mamy ktoś czwarty !!! miesiac robi remont z udziałem wiertarki, młot
                    > ków i jakiegoś innego ustrojstwa i też mama z sąsiadką nie mogą za nic dojsc kt
                    > o to, nikt się nie przyznaje a daje czadu od 6 do 22.

                    Mój sąsiad-majsterkowicz od 2 miesięcy co wieczór wierci coś w piwnicy smile
                    Już mi się nawet przyśniło, że zbudował rakietę kosmiczną, którą poleciał na Księżyc, zabierając ze sobą wszystkie lodówki z całego bloku big_grin

                    Ale mnie nie przeszkadzają normalne odgłosy życia: muzyka, telewizja, nawet głośne rozmowy, gra na instrumentach (mamy w klatce skrzypaczkę i pianistkę, nawet wiercenie - nie robi tego przecież od rana do nocy i da się zwyczajnie żyć smile

                    Jednak codzienne awantury (nie, to nie jest telewizja...) rozstrajają mi nerwy sad
                    Odpokutowuję - przez 2 lata był spokój.
        • misself Re: "Sąsiedzki" problem... co zrobić 03.12.10, 10:29
          gazeta_mi_placi napisała:

          > >Ale mam chyba pecha do dziwnych sąsiadów, bo gdzieś nad nami mieszka facet
          > , który regularnie otwiera okno, wrzeszczy "k...!" i zaraz zamyka.
          >
          > Może woła żonę do domu big_grin

          Hehehe big_grin
          Najlepsze, że to nie jest wołanie z wściekłością.
          Mam teorię, że może w ten sposób leczy się z agresji wobec domowników wink
    • wega1975 Re: "Sąsiedzki" problem... co zrobić 03.12.10, 10:13
      Jak się zrobiło wesoło to napiszę o moich wspomnieniach związanych z mieszkaniem w bloku. Przez dwa lata wynajmowaliśmy mieszkanie w bloku. Wtedy miałam tylko jednego syna ale z gatunku ryczących i w okresie buntu miał 2/3 lata. Jak próbował na nas coś wymusić rykiem a próby uspokojenia nie przynosiły rezultatu to jedynym skutecznym rązwiązaniem była izolacja dziecka. W samotności wyryczał się i wychodził z uśmiechem na twarzy i przeprosinami. Mieszkanie było jednapokojowe więć izolatką była łazienka. Tam prawie codzienne miał kwarantannę, do momentu gdy pewnego dnia będąc w łazience usłyszałam kłótnię sąsiadów. Wszystko było słychać tak jakbym stała obok nich. Wtedy złapałam się za głowę i pomyślałam sobie, że moi sąsiedzi musieli codzienne wysłuchiwać wycia mego syna i dziwiłam się ,że nikt nie zwrócił mi na to uwagi. Musieli być wyrozumiałymi ludźmi...
    • madzioreck Re: "Sąsiedzki" problem... co zrobić 03.12.10, 19:06
      Czytam tak ten watek, i zastanawia mnie oburzenie niektórych mam, jak to, od razu po opiekę dzwonic... tylko, że to Wy wiecie, ze u Was jest w porządku. Osoba z zewnątrz tego nie wie. Jedne dzieci płaczą, bo płaczą, a inne mogą płakać, bo coś się dzieje. To nie zawsze jest takie oczywiste i łatwe do odróżnienia. Jedna mama napisała, że jakby ją sasiad spytał, czy wszystko w porządku, to kazałaby mu się zając własnymi sprawami, czy coś takiego... ciekawe, czy jakby płakało dziecko zostawione z opiekunką, i okazałoby się, że coś się działo złego, to czy wtedy te buntownicze mamy byłyby zachwycone, że się wszyscy tak zajmują sowimi sprawami. Pewnie byłby płacz, że "nikt nic nie widział, nikt nic nie słyszał", no znieczulica, panie.
      Inna sporawa, że ja się przestaję dziwić, odkąd wezwałam policję do wzywającej pomocy starszej sąsiadki (ok. 90 lat). Były huki, krzyki, ratunku, ludzie, pomocy. Prawnuk pani (17l.) nie chciał otworzyć drzwi. Jak usłyszał o policji, ściągnął swoją mamusię, a my dostaliśmy opieprz za "nasyłanie policji", ani słowa, że dziękuję, że ktoś się zainteresował. Opieprz tyż od policji, że pani chora psychicznie i takie krzyki nic nie znaczą. No to świetnie, teraz mam to gdzieś. Tylko, że pani często jest zostawiana w domu sama, zamykana, i fajnie będzie, jak odkręci gaz albo spowoduje pożar. Wtedy będzie - olaboga, nikt nic nie zgłaszał...
      • misself Re: "Sąsiedzki" problem... co zrobić 04.12.10, 18:01
        madzioreck napisała:

        > Czytam tak ten watek, i zastanawia mnie oburzenie niektórych mam, jak to, od ra
        > zu po opiekę dzwonic... tylko, że to Wy wiecie, ze u Was jest w porządku. Osoba
        > z zewnątrz tego nie wie. Jedne dzieci płaczą, bo płaczą, a inne mogą płakać, b
        > o coś się dzieje. To nie zawsze jest takie oczywiste i łatwe do odróżnienia.

        Ot co smile
        Poza tym - opieka społeczna ma pomagać. Nie przychodzi z naganem i nie pakuje od razu rodziców do więzienia, a dzieci do domu dziecka smile
    • jestemeco gemini50! 03.12.10, 23:44
      zdecydowałaś się na jakiś krok?
      dla mnie krzywdzenie dzieci jest
      okropnym czynem, aby nie powiedzieć dosadniej.
      zrób coś!
      • gemini50 Re: gemini50! 04.12.10, 09:00
        Dziękismile
        Zdecydowałam, że przy nadarzającej się okazji w grzczny sposób zagadam sąsiadów - tak, żeby nie było widać, że wtykam nos w nie swoje sprawy (zresztą tego nie chcę, bo ja na poważnie się martwię). Dyskretnie porozmawiam też z innymi ludźmi, bezpośrednio sąsiadującymi z bohaterami tego wątku.

        Pozdrawiam
    • kotwtrampkach Re: "Sąsiedzki" problem... co zrobić 04.12.10, 15:48
      ja powiem tak
      mieszkam w bloku. NIe pierwszy raz mam takie właśnie mieszkanie, rózne bloki o róznej akustyce poznałam i wiem jedno - nieludzkie jest takie mieszkanie. NIe pasuje do naszej kultury, nie pasuje do dzisiejszej cywilizacji. Obcy ludzie są za blisko i to, co normalnie nie przeszkadzałoby wcale moze być meczące i powodować okropne konflikty.

      Jest też druga sprawa - czasem nie zdajemy sobie sprawy z tego, że coś słychać bardzo i bardzo przeszkadza w innym mieszkaniu. Coś, co łatwo zmienić. (ja kiedyś zmieniłam mieszkanie, jak się okazało, ze ściana oddzielajaca nie od sąsiadki jest papieorwa (?) i słychac cicho właczone u mnie radio w jej mieszkaniu lepiej i wyraźniej niż w mojej kuchni..)
      CZasem wystarczy powiedzieć , ze coś przeszkadza i nie wynika to z bycia wścibskim. Wynika po prosu z normalnej checi do posiedzenia u siebie.. Bo moze to, co przeszkadza łatwo zmienić?
      NP. kiedyś przyszła do mnie sąsiadka i zapytała, czy mogłabym po mieszkaniu chodzić w innych butach. Że u niej strasznie słychać, że moje stukanie daje straszny dźwięk, ze w dzień to nie przeszkadza, a kiedy jest cicho dudni i rezonuje. MIałam drewniaki. I płytki na podłodze. i nie byłam na nia obrażona - ja po prostu nie pomyslałam, ze to moze być tak słyszalne (moja ówczesna współlokatorka nie zgłaszała żadnych sprzeciwów). Uważam, ze głupio zrobiła, ze nie przyszła z tym o min.3 miesiace wcześniej (miałam te buty od4 lub 5 miesięcy).
      Myslę, ze podobnie jest z dzieciakami. Ludzie się przyzwyczajają - znam np. sytuacje, że tatuś spał, a niemowlak sobie krzyczał, ze rodzice zakładają stopery do uszu. Czasem rodzice wchodzą w jakieś błędne koło działań, które nie przynoszą efektu - koło bezsilności i braku nadziei. I brakuje im tego bodźca, zeby spróbowac jeszcze raz. albo żeby coś zmienić i spowodować, ze sytuacja będzie sie miała lepiej. Albo po prostu myśłą, że to nikomu nie przeszkadza...
      Opieka społeczna nie jest złym pomysłem (powinni mieć w ofercie np zajęcia dla rodzców, lekcje wychowawcze, kosultacje z psychologiem/pedagogiem - chociaż ja mam raczej nienajlepsze mniemanie o tego typu instytucjach, są często cegłami i mają złą opinię).
      Ale też można zwyczajnie zapukać, porozmawiać, przekazać, że to słychać, że męczy, że akustyka. Ponarzekać na coś innego (ściany) - ale jednocześnie przekazać, że nie są sami niestety..
      • madzioreck Re: "Sąsiedzki" problem... co zrobić 04.12.10, 16:23
        > mieszkam w bloku. NIe pierwszy raz mam takie właśnie mieszkanie, rózne bloki o
        > róznej akustyce poznałam i wiem jedno - nieludzkie jest takie mieszkanie. NIe p
        > asuje do naszej kultury, nie pasuje do dzisiejszej cywilizacji. Obcy ludzie są
        > za blisko i to, co normalnie nie przeszkadzałoby wcale moze być meczące i powod
        > ować okropne konflikty.

        Masz rację, Kocie. Tylko często bardzo trudno jest rozróżnić, kiedy ktoś naprawdę przegina, a kiedy mamy do czynienia z sąsiadem, któremu przeszkadza wszystko, spuszczanie wody, prysznic itd. Jeśli mieszka się w bloku, to trzeba się pogodzić z tym, że nie będzie ciszy jak makiem zasiał. Trudno zabronić sąsiadce hurtowego przygotowywania schabowych. Ale wrzasków, huku, kibolskich przyśpiewek przez kilka godzin i ujadania psa o 4 rano nie mogę zdzierżyć, szczególnie że grzeczne prośby nie pomagają. Ale to ja się czepiam, jestem pieniaczem i "wszystko" mi przeszkadza. A co do płaczących dzieci... to też są trudne sprawy, ostatnio się uspokoiło, ale blisko rok za ścianą mojej sypialni płakało niemowlę, sporo w ciągu dnia, i prawie całe noce. Przeszkadzało mi to jak jasna cholera, jasne, ale co miałam powiedzieć tym rodzicom, żeby zatkali dzieciaka? (wiem, że nie działo się u nich nic złego)
        Wiele osób normalnie reaguje na prośbę, czy mogliby to czy tamto, wielu od razu przyjmuje postawę obronną i w zwróceniu uwagi widzi zamach na swoje "wolnoć Tomku w swoim domku". Byłam prz rozmowie dwóch sąsiadek, jedna ma taką jakąś kanapę, że jak ją rozkłada, to coś głośno wali o podłogę. Została poproszona o wcześniejsze rozkłądanie kanapy, przeprosiła, nie ma problemu. Do mnie raz zajrzała sąsiadka poprosić o ściszenie muzyki w ciągu dnia, bo chciała wnusie położyć spać; bez pretensji, z uśmiechem, tym bartdziej, że ona naprawdę nie czepia się o głupoty - nie było żadnego problemu. Ale takich ludzi jest mało.
        • anu_anu Re: "Sąsiedzki" problem... co zrobić 04.12.10, 17:13
          Mi się wydaje, że to akurat łatwo rozróżnić smile - jak ktoś zgłasza pretensje o drobiazg - to się to od razu wie.
          Wydaje mi się też, że da się odróżnić wścibstwo (którego każdy nie lubi) od życzliwego zainteresowania wynikającego z chęci pomocy lub niepokoju o możliwość realizowania się jakiś złych scenariuszy.
          I w mojej ocenie - równie niewłaściwe jest czepianie się - jak agresywne reagowanie na normalną uwagę/pytanie. Jesteśmy ponoć istotami społecznymi...
          • madzioreck Re: "Sąsiedzki" problem... co zrobić 04.12.10, 17:38
            > Mi się wydaje, że to akurat łatwo rozróżnić smile - jak ktoś zgłasza pretensje o d
            > robiazg - to się to od razu wie.

            No wiesz, dla jednego wielogodzinne, codzienne szczekanie psa sąsiada, również w nocy to drobiazg, a ten co mu przeszkadza "sie czepia", a dla innego - nic takiego. Wystarczy poczyatć kilka wątków na ten temat na różnych forach... nie ma zgody co do tego, kto ma rację.
            • madzioreck Re: "Sąsiedzki" problem... co zrobić 05.12.10, 16:45
              A poza tym - to, co jest pierdołą w dzień, czasem przestaje być nią po 22:00. W dzień różne odgłosy rozpływają się w ogólnym szumie, dźwiękach, i np. trzaskanie ciężkimi drzwiami od klatki (mieszkam na parterze) jest do przyjęcia w dzień, ale w nocy brzmi jak wystrzał armatni, zapewniając mi częste pobudki :] Czepiam się, czy nie?
              • anu_anu Re: "Sąsiedzki" problem... co zrobić 05.12.10, 17:46
                Wg mnie pewne zdarzenia muszą zachodzić. Mieszkamy, chodzimy po mieszkaniu, korzystamy z łazienki i toalety, czasem malujemy to mieszkanie, można długo wymieniać - bo życie jest bogate. I jak komuś przeszkadza to wszystko - to oznacza, że się po prostu czepia. Podział na hałasy dzienne i nocne, o których mówisz jest też zrozumiały i to, co w dzień jest normą - w nocy nią nie jest
                W tym konkretnym przypadku - strzelanie drzwiami nie jest kulturalne ani w dzień, ani w nocy. Przy czym w nocy jest jeszcze zabronione prawnie - jako naruszanie ciszy.
                • madzioreck Re: "Sąsiedzki" problem... co zrobić 05.12.10, 18:11
                  > W tym konkretnym przypadku - strzelanie drzwiami nie jest kulturalne ani w dzie
                  > ń, ani w nocy. Przy czym w nocy jest jeszcze zabronione prawnie - jako naruszan
                  > ie ciszy.

                  No właśnie!!! Ale dla większości osób z mojej klatki - czepiam się! I oni uważają, ze to jest drobiazg... to właśnie miałam na myśli piszac, że trudno dojśc do porozumienia. Jasne, jak się mieszka na 3, 4 piętrze, to pieprznięcie drzwiami to drobiazg, jak się te drzwi ma za ścianą, to już nie...
                  • anu_anu Re: "Sąsiedzki" problem... co zrobić 05.12.10, 18:25
                    Wg mnie w tym przypadku raczej mamy do czynienia z sytuacją, w której ktoś słusznie zwraca uwagę a ktoś inny zamiast przeprosić i się poprawić - strzela focha lub nawet reaguje agresją (wedle zasady wolność Tomku w swoim domku).
                    • madzioreck Re: "Sąsiedzki" problem... co zrobić 05.12.10, 18:37
                      Anu, ja się z Tobą zgadzam, ale to nie zmienia faktu, że mam opinię pieniaczki, której "wszystko" przeszkadza smile Bo jedna sąsiadka obleci klatkę z plotami, jaka to ja jestem okropna. Choć już dawno przestałam się odzywac. A przeszkadza mi hałasowanie w nocy (i nie mówię o spuszczaniu wody wink), syn sąsiadki grający w piłkę pod moim oknem i walący tą piłką o parapet, syn sąsiadki włażacy na dach klatki schodowej i zaglądający mi do kuchni, pies sasiadki wypuszczany samopas na dwór równiez ok 4 rano, kiedy pani idzie do pracy, a później ujadaniem 2 metry od mojego okna domagający się wpuszczenia z powrotem. ... ale to JA się czepiam smile I biednym dzieciom lat 17 się bawić się nie pozwalam. Tylko, że jakbym mieszkała właśnie 23- piętra wyzej, to miałabym w nosie większosć tych rzeczy smile
                      • anu_anu Re: "Sąsiedzki" problem... co zrobić 05.12.10, 19:41
                        Wiesz, właśnie to miałam na myśli - że są dwie strony medalu (czyli nie czepiać się byle czego i umieć przyjąć słuszną uwagę).
                        Zauważ, że autorka wątku ma problem czy zwracać się do sąsiadki też nie w sprawie przysłowiowego spuszczania wody. A jednak wzbudziło to opinie, że "nikt mi sie nie będzie wtrącał"... Więc powtarzam - trzeba wykazać się rozsądkiem przy zgłaszaniu uwag i taki sam rozsądek jest potrzebny przy słuchaniu uwag.
                        • madzioreck Re: "Sąsiedzki" problem... co zrobić 05.12.10, 20:48
                          > Wiesz, właśnie to miałam na myśli - że są dwie strony medalu (czyli nie czepiać
                          > się byle czego i umieć przyjąć słuszną uwagę).

                          Zgadzam sie i tak się staram postępować smile

                          > Zauważ, że autorka wątku ma problem czy zwracać się do sąsiadki też nie w spraw
                          > ie przysłowiowego spuszczania wody. A jednak wzbudziło to opinie, że "nikt mi s
                          > ie nie będzie wtrącał"...

                          Ano właśnie... ale jak napisałam, że gdyby złe się działo przy opiekunce na przykład, a ludzie by się "nie wtrącali", to byłby krzyk i płacz - to się takie mamy nie ustosunkowały smile
          • misself Re: "Sąsiedzki" problem... co zrobić 04.12.10, 18:09
            anu_anu napisała:

            > Mi się wydaje, że to akurat łatwo rozróżnić smile - jak ktoś zgłasza pretensje o d
            > robiazg - to się to od razu wie.

            Nie jestem pewna... Indywidualna wrażliwość na bodźce jednemu każe nie zmrużyć oka przez całą noc, a drugiemu zapewnia kamienny sen.
            • gazeta_mi_placi Re: "Sąsiedzki" problem... co zrobić 05.12.10, 15:02
              To prawda, każdy ma inny próg wrażliwości słuchowej i na jeden typ hałasu reaguje nadwrażliwie, inne w ogóle mu nie przeszkadzają.
          • kotwtrampkach Re: "Sąsiedzki" problem... co zrobić 04.12.10, 22:11
            anu_anu napisała:

            > Mi się wydaje, że to akurat łatwo rozróżnić smile - jak ktoś zgłasza pretensje o d
            > robiazg - to się to od razu wie.

            smile
            tylko że jest wiele opinii co do tego, jakie sprawy zaliczyć do "drobiazgów" a które tymi "drobiazgami" już nie są. ot, papierosy.. Czy jak okna sąsiadów sa blisko siebie, to dym wpadający do mieszkania obok, bo pali się przez okno jest drobiazgiem czy już nie. CZy jak ktoś pali na klatce schodowej i jest siwo od dymu - to drobiazg, czy już poważna sprawa? No i jak to w zyciu bywa są dwa głosy. PAlący powiedzą - drobiazg. NIepalący - jak tak można, zabronić!zakazać! W tej sprawie nie da się znaleźć złotego środka, dojść do ugody - bo to, czego oczekują sąsiedzi się wyklucza. To tak jak madzioreck pisała - kiedy zauważa ze pies szczeka za dużo/za często/za głośno - jest pieniaczką. bo co? bo pies ma pilnować domu i ostrzegać głośno, kiedy ktoś poruszy nogą za scianą? jak sąsiad wraca z pracy? smile Trudno z tym dyskutować, a niewielu jest w stanie dostrzec, że głośny pies stróżujący jest potrzebny tam, gdzie ludzie w nocy śpią, a teren posesji jest duży - np. na wsiach, z dala od głównych dróg - jeżeli ktoś przechodzi koło domu to albo gość, albo złodziej..
            smile
      • misself Re: "Sąsiedzki" problem... co zrobić 04.12.10, 18:07
        kotwtrampkach napisała:

        > ja powiem tak
        > mieszkam w bloku. NIe pierwszy raz mam takie właśnie mieszkanie, rózne bloki o
        > róznej akustyce poznałam i wiem jedno - nieludzkie jest takie mieszkanie. NIe p
        > asuje do naszej kultury, nie pasuje do dzisiejszej cywilizacji. Obcy ludzie są
        > za blisko i to, co normalnie nie przeszkadzałoby wcale moze być meczące i powod
        > ować okropne konflikty.

        Zgadzam się.
        Ale nie mamy wyboru.
        Możemy tylko próbować się komunikować.
        Z braku komunikacji wynika większość konfliktów międzyludzkich.

        Wydaje mi się, że odosobnione są przypadki, kiedy ktoś jest tak aspołeczny bądź po prostu źle wychowany, że mimo grzecznej prośby będzie robił drugiej stronie na złość.
        • madzioreck Re: "Sąsiedzki" problem... co zrobić 05.12.10, 16:42
          > Wydaje mi się, że odosobnione są przypadki, kiedy ktoś jest tak aspołeczny bądź
          > po prostu źle wychowany, że mimo grzecznej prośby będzie robił drugiej stronie
          > na złość.

          Własnie mi się przypomniało - jakimś cudem, mimo totalnego braku komunikacji, moja sąsiadka zza sufitu, o której nie raz pisałam, jakie dantejskie sceny się dzieją - znacznie ograniczyła poziom hałasu wink W dzień oczywiście nadal trzęsą mi się żyrandole i meble, ale w nocy nie ma wrzasków, pies przestał szczekać, aż sie zastanawiałam ostatnio, czy ten pies jeszcze tam jest. Ale przez ponad rok słyszałam - nie da się, a pani się czepia, bo nie lubi zwierząt. O, i dzieci też pani nie ma, to na pewno pani nie lubi!!! (to tak w temacie niewychowania wink) No ale jest spora poprawa smile
    • misself Dziś już mam dość :-( 05.12.10, 20:34
      O 7:04 zerwałam się z łóżka, bo ktoś krzyczał - nie, wrzeszczał, wręcz wył "pomocy!".
      Zapewne okno było uchylone, rozpaczliwe krzyki niosły się echem po osiedlu.

      Zerwałam się i... nie wiedziałam, co zrobić.
      Biec w piżamie, boso? Dokąd?
      Dzwonić pod 112? I co powiedzieć? "Słyszę głosy, ale nie wiem skąd?"

      Do krzyków tak przeraźliwych, jakby komuś rękę ucięło, dołączył płacz dziecka.
      O 7:12 wszystko ucichło. Położyłam się do łóżka.
      O 7:15 zadzwonił domofon - jak rozumiem, pomoc nadeszła, tylko ch... jeden wie, czemu zadzwoniła do wszystkich mieszkań po kolei (słyszałam dzwonki). O 7 rano w niedzielę.

      Co mam zrobić? Dać znać opiece społecznej? Wzywać straż miejską, jak się drą, policję?
      Nie jestem w stanie dłużej tego znosić. A nie mogę się wyprowadzić.
      • madzioreck Re: Dziś już mam dość :-( 05.12.10, 20:46
        > Nie jestem w stanie dłużej tego znosić. A nie mogę się wyprowadzić.

        U mnie ogólnie to samo, nie pomogło, że wiem skąd... odkąd usłyszałam, że zawracam dupę, stałam się doskonale ślepa i głucha smile
        • misself Re: Dziś już mam dość :-( 06.12.10, 10:47
          madzioreck napisała:

          > U mnie ogólnie to samo, nie pomogło, że wiem skąd... odkąd usłyszałam, że zawra
          > cam dupę, stałam się doskonale ślepa i głucha smile

          Czyli chyba pora się zacząć przyzwyczajać do relanium i do stoperów sad
          • k1234561 Re: Dziś już mam dość :-( 06.12.10, 11:21
            A właśnie,że nie!
            Moja znajoma mieszkająca w bloku miała ten sam problem.Krzyki,bijatyki,płacz czasem wycie wręcz dziecka,głośne imprezy do bardzo późna,prawie przez cały tydzień.Kobieta prawie na głowę dostawała.Jest matką samotnie wychowująca dziecko.Jej córka nie mogła się uczyć w takich warunkach,one w ogóle nie mogły tam spokojnie żyć,oczywiście reszta mieszkańsców była głucha i ślepa.Dlatego moja znajoma dzwoniła do skutku na policję,do dzielnicowego,do opieki społecznej.Też ją zbywano po którejś tam interwencji,ale znajoma nie dawała za wygraną.W końcu po którymś telefonie do opieki społecznej,powiedziała,że dziecko jest bite,wiecznie płacze,ona nie chce miec na sumieniu tego dzieciaka jak którejś nocy ktoś je pobije do nieprzytomności,powiedziała też tym kobietom z pomocy społecznej,że jeśli nie ruszą swoich d...p i nie sprawdzą co się dzieje,to ona nagłaśnia tą sprawę w TVN.
            Po tym,nagle pańcie raczyły odbyć wizytację tej rodziny i doszło do odebrania rodzicom praw rodzicielskich,zabrania w eskorcie policji dziecka.Po jakimś czasie wyprowadzili się też rodzice.Nie wiem czy zmuszono ich do tego czy sami z siebie wykazali się inwencją,ale od tej pory znajoma ma święty spokój.
            Nie może być tak,że nie ktoś nie czuje się swobodnie i dobrze w swoim własnym mieszkaniu.
            Każdy ma prawo do spokojnego odpoczynku po pracy,snu czy nauki.
            • misself Re: Dziś już mam dość :-( 06.12.10, 11:28
              Widzisz, tylko znajoma miała tę przewagę nad sąsiadami, że primo, wiedziała, kto hałasuje i gdzie mieszka, secundo, naprawdę były to rzeczy wymagające interwencji policji/opieki społecznej (zakłócanie ciszy nocnej, bicie dziecka).

              Moja sąsiadka mieszka gdzieś nade mną - nie jestem w stanie stwierdzić, gdzie.
              Hałasuje w ciągu dnia (7 rano to bezbożna pora, ale cisza nocna wg regulaminu spółdzielni nie obowiązuje).

              Zadzwonię na tę policję i co mam powiedzieć?
    • weisefrau Re: "Sąsiedzki" problem... co zrobić 06.12.10, 11:44
      Herod to był wielki król.
      jedyne co można zrobić to pójść do nich i po ludzku pogadać. A ooni mogą położyc grubszy dywan i lekutko mieszkanie wyciszyć. Da się.
      • gazeta_mi_placi Re: "Sąsiedzki" problem... co zrobić 06.12.10, 13:44
        >Herod to był wielki król.

        big_grin
    • mmena Re: "Sąsiedzki" problem... co zrobić 30.12.10, 11:37
      Moze nic sie tam nie dzieje. Z dziecmi tak jest. Jedne sa grzeczne jak aniolki, drugie to male demony. Zupelnie bez powodu.
      Ale opieki spolecznej / policji tez nie nalezy sie bac. Mialam kiedys sasiadow, znalismy sie z nimi b. dobrze. Maja corke. Jako 2-3 letni maluch byla diablem wcielonym. Darla sie w nieboglosy stawiajac cala klatke na nogi. Wszyscy znalismy sie miedzy soba i wiedzielismy, ze w tym mieszkaniu nic zlego sie nie dzieje, ale kiedys sprowadzili sie nowi sasiedzi. I po jakiejs takiej akcji wezwali policje. Panowie przyjechali. Nawiasem mowiac jechali winda razem z ojcem malej awanturnicy. Razem wysiedli z windy. Ojciec zdziwil sie nieco, ze panowie do niego. Zaprosil do srodka. Policja ujrzala scenke - corka drze sie jak zarzynana, bo nie podoba jej sie ubranie ktore ma na sobie, nie chce go zdjac, nie chce wybrac innego i generalnie niczego nie chce. Matka przygotowuje sniadanie, ojciec wlasnie wszedl z bulkami. Panowie pogadali, popatrzyli i poszli.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się

Nie pamiętasz hasła lub ?

Nakarm Pajacyka