mariefurie 29.06.09, 22:36 Aż ciekawa jestem tej rozmowy (własnie sie zaczęła), ze sto lat chyba Gorbaczowa nie widziałam.... Odpowiedz Link Obserwuj wątek Podgląd Opublikuj
natalia_sankowska1 Re: Gorbaczow u Poznera 29.06.09, 23:31 No i przed chwilą się skończyło. Gorbaczow znów pokazał, że zbyt mądry nie był i nie jest. Delikatny Pozner pościł leciutka aluzję do, hmmm, nietrafnych decyzji - i to w świetle ciągłych twierdzeń, że ponieważ partyjną karierę robiło się z samego dołu, i ludzi w kierownictwie, ich mentalność i stosunki znało się od podszewki. Znało się, wiedziało - ale już realizację były sekretarz i prezydent dlaczegoś przypisuje "innym" - znaczy się, swoim wrogom. Jednym słowem, spiskowa teoria dziejów, ciągłe próby wybielenia siebie i oczerniania owych "innych". Życie go niczego nie nauczyło. Odpowiedz Link
mariefurie Re: Gorbaczow u Poznera 29.06.09, 23:38 Ja mam inne wrażenie. Zresztą ze wszystkich przywódców b.ZSRR (i obecnej Rosji) to byl najpbardziej sensowny i wyważony prezydent (znaczy się - sekretarz . Czy sie znało i wiedzialo - owszem, ale ...один в поле не воен. Tym niemniej - nadał dobry kierunek. ps. Na maturze z historii dostałam pytania 1. W ktorym roku powstał ZSRR - i po kolei wszystkie przystępujące kraje trzeba było wymienić wraz z datą. 2. Kiedy zaczął sie rozpadać - tj. jaki pierwszy kraj sie odłączył psps. Uwwwwielbiam te paradoksy! ) Odpowiedz Link
natalia_sankowska1 Re: Gorbaczow u Poznera 30.06.09, 13:57 A ja po trzecim przemówieniu pana G. oraz tym, jak jego żona w futrze z greckich norek sięgającym do pięt wybrała się do prządek Iwanowa, powiedziałam, że a) mamy kolejnego marzyciela - z tym, że ten także marzy o białym koniu i o niczym więcej; b)умом не блещет, a więc stara reguła mówiąca o głównych nieszczęściach Rosji (дураки и дороги będzie się, niestety, sprawdzać. Dla mnie G. jest symbolem zadufania, głupoty i popełnienia w samouwielbieniu tylu błędów politycznych (mimo iż rozsądni i poważni ludzie niejednikrotnie i sensownie uzasadniali niezbędność innego postępowania - i po latach widać, że mieli rację), że jedynie ktoś nie interesujacy się polityką nie może tego zauważyć. Lista jest bardzo długa, niestety. I bardzo przykre jest to, że człowiek ten, mimo iż deklarował, że (zresztą, tym razem jest to prawdziwe i zrozumiałe)popełniał błędy, więc miał prawo to zrozumieć i zmienić zdanie, - jednocześnie kurczowo trzyma się tychże błędnych poglądów. No i skutki odnosi nie na własny karb, lecz na karb swych wrogów, ktorzy mieli pod nim ciągle dołki kopać. Miałam cichą nadzieję, że z latami człowiek ten zrozumie więcej - ale, jak się mówi, ума к коже не пришьёшь. To, co napisałas o maturze, jest zabawne - i nieprawidłowe, i to w obu kwestiach. Data powstania ZSRR jest jedna, natomiast wchodzenie innych republik (oraz jednoczesne transformacje wewnątrz nich - vide bezprawne pozbawienie samodzielnej Abchazji jej praw, włączenie w ciągu jednej nocy tego kraju do składu Gruzińskiej SRR na mocy wymuszonej szantażem zgody jej kierownika Łakoby; manipulowanie terenami tzw. kompaktowego zamieszkania; podział Republiki Zakaukazkiej; Turkiestanu - wyliczać można długo) nie jest żadną datą powstania Związku. Tak samo, jak rozpad: 3 kraje występujące w roli ojców-założycieli podpisały deklarację (nie doczekawszy się fizycznego i formalnego poparcia Kazachstanu) - i po wszystkim. A formalna bazą ideową było referendum zpod znaku Gorbaczowa z idiotycznie sformułowanym o kilometrowej długości zapytaniem, odpowiedź na które (każdą) można było tłumaczyć zgodnie z poglądami oceniającego. Więc nie było żadnego pierwszego odłączonego kraju. A pan G. zawsze wyróżniał się brakiem odpowiedzialności. Nie wiem, czy oglądałaś parę lat temu cykle programów TV z okazji jego 75- lecia, ale na pozór drobne informacje dot. jego młodości, cech kierownika lokalnego, przebiegu kariery pozwoliły pokazać prawdziwy obraz człowieka niezbyt mądrego, zakochanego w sobie, amatora rzucania haseł i nicnierobienia. Tchórza chowającego się w poważnych chwilach za plecy bliskich i udającego o niczym nie wiedzacą niewinność (Sumgait, Tbilisi, Wilno). Jednocześnie chama, jak tylko odczuwał, że ktoś uczciwy, mądry i naprawdę charyzmatyczny, lub po prosu racjonalnie myślący i nie bojący się pohukiwań "z góry" zabiera głos - i to własnie jego słuchają. Oglądałam/słuchałam cały słynny zjazd deputowanych ludowych - członków Rady Najwyższej, pilnie obserwowałam ówczesne wydarzenia, można powiedzieć, żyłam nimi, dobrze je pamiętam. Dlatego twierdzę, że to, co stało się pozytywnego, nie wynikało z planów i przemyśleń Gorbaczowa (a bardzo by chciał, by tak uważano), lecz raczej było wymuszone przez chwilę lub stawało się niejako samo, bo z braku wyobraźni nawet nie próbowano ograniczać żywiołu. Odpowiedz Link
rybak Re: Gorbaczow u Poznera 30.06.09, 14:17 Mwiąc, że popełnił błędy, stwierdzamy zarazem, że można było pewne rzeczy... ocalić? Czy że - dopuścić do mniejszych strat? Bo nie wiem... Komunizm musiał upaść. Było tylko pytanie - czy upadnie pociągając za sobą świat, czy też nie. Wcale nie takie bezzasadne - wiedząc to, co dziś wiemy. A upaść musiał, bo zwiądł na postępującą niewydolność. I tyle. Bo tak naprawdę - jak widać na przykładach: ZSRR doby Stalina, Chin obecnych i Korei Północnej obecnych - komunizm dobrze się trzyma (czyli nomenklatura, nomenklatura i jej system - bo o to tylko w tym chodzi) - tylko tam, gdzie w warstwie ideologicznej jest pełen zamordyzm, a w gospodarczej - wszystko jedno co. I każdy prawdziwy nomenklaturowiec z wysokiego szczebla nomenklatury o tym doskonale wiedział, wie i wiedzieć będzie. Moim zdaniem - ogromną i niezaprzeczalną z MOJEGO punktu widzenia zasługą Gorbaczowa jest fakt, że komunizm i jego imperium upadły NIE pociągając za sobą świata. I że to on - swoją... chłe, chłe - głasnostią pozwolił ludziom PYTAĆ. Czyli - najpierw częściowo spuścił wodę ze zbiornika - zmniejszył ciśnienie ze strony aparatu, a potem wyjął z tamy ten NAJWAŻNIEJSZY kamień. Dalsze wydarzenia były już tylko prostą konsekwencją. Tego, że komunizm musiał upaść Jako demonter tego systemu Gorbaczow działał wręcz bezbłędnie. Czapki z głów! ;P Odpowiedz Link
natalia_sankowska1 Re: Gorbaczow u Poznera 30.06.09, 22:28 Zgodziłabym się z Panem, gdyby działał ŚWIADOMIE w kierunku zmiany systemu. Lecz tak naprawde tłukł się od ściany do ściany, więc tak naprawdę nie ma za co dziękować. Nie mogę mu wybaczyć tego, że doprowadził do obudzenia się nacjonalizmów - zrobił to przez głupi opór w kwestiach, w których tak naprawdę nic nie rozumiał. Po prostu tak jak cała gromada "politycznych kierowników" uważał, że z zajęciem pewnej posady zstępuje duch święty, który pozwala wiedzieć i rozumieć wszystko.W wyniku czego podejmowane decyzje będą jedynie słuszne i trafne. Odpowiedz Link
mariefurie Re: Gorbaczow u Poznera 30.06.09, 22:50 natalia_sankowska1 napisała: uważał, że z zajęciem pewnej > posady zstępuje duch święty, który pozwala wiedzieć i rozumieć > wszystko.W wyniku czego podejmowane decyzje będą jedynie słuszne i > trafne. Natalio, zauważ, że ten człowiek (może, fakt, że po latach), ale ma w sobie pewna pokorę. I ŚWIADOMOŚĆ popełnionych błędów i tego co sie zrobiło a co nie. Tak przynajmniej wynikało z rozmowy z Poznerem w studiu. On sie nie usprawiedliwia - że byłem duchem świetym. On mówił: tak - wtedy myslałem w ten sposob, a 10 lat poźniej w inny. A dziś - myśle, i widze to zupełnie inaczej. Gorzej by było, jakby trwał przy tych samych poglądach (jako prezydent i byly prezydent, czy tam sekretarz) cały czas. Tylko krowa nie zmienia poglądów, podobno. Zarzucać dzisiaj Gorbaczowowi coś, czego NIE zrobił, to tak, jak dzisiaj mamy bajki w oskarżaniu Wałęsy, że sikał do kropielnicy. Odpowiedz Link
rybak Re: Gorbaczow u Poznera 01.07.09, 11:17 Nie damy tu rady rozstrzgnąć odwiecznego sporu o rolę jednostki w kztałtowaniu procesów historycznych. Moim najskromniejszym zdaniem - Gorbi wpasował się był po prostu idealnie w coś, co i tak już szło. Świadomie, nieświadomie... I chwała mu za to. A nacjonalizmy... Można trzymać pokrywkę nad kotłem krócej, dłużej... Ale jeśli pod nią wrze - i tak w końcu wykipi. Proszę tylko spojrzeć na b. Jugosławię. Zaprowadzanie TEGO MITU zawsze kończy się gwałtowną demitologizacją. Im mit trzymano mocniej - tym gwałtowniejszą. Pozdrawiam. Odpowiedz Link
natalia_sankowska1 Re: Gorbaczow u Poznera 01.07.09, 14:18 Mnie kewstia stosunków różnych narodów w państwie wielonarodowościowym nurtowała zawsze. Przebywałam w Jugosławii akurat wtedy gdy umierał marszałek Tito i obserwowałam pilnie to, co się działo na różnych poziomach społeczeństwa. Długo by można pisać o tych i późniejszych obserwacjach. Natomiast moje zarzuty w stosunku do Gorbaczowa wnikają z mojej oceny jego postawy nie tylko jako polityka, lecz także jako człowieka. Manifestacje w Tbilisi, generał Rodionow wyprowadza na ulice wojska, Paataszwili próbuje się dodzwonić przez "wiertuszkę"(!) do Gorbaczowa - brak kontaktu (!). !7 kobiet leży zarąbane saperkami, setki otrutych gazami. Nazajutrz po tragedii: nic nie wiedziałem, spałem. Manifestacje w Wilnie, ludzie poszli pod wieżę telewizyjną, Newzorow pod kulami robi zdjecia, telefony (słynna "wiertuszka") aż płoną - kontaktu z "silą najwyższą" brak. Na rano: spałem, nie wiedziałem. Itd., itp. Co to za najważniejszy w kraju polityk, który ciągle "śpi"? Jakie są jego kwalifikacje? Jakie cechy go wyróżniają? Gdy na słynnej Radzie delegacje krajów nadbałtyckich (cechował je najwyższy poziom kwalifikacji deputowanych, w większości byli to profesorowie prawa i ekonomii), rozumiejąc, że poziom uprzemysłowienia tych krajów nie pozwoli im stać się w pełni konkurencyjnymi na zewnątrz (tu mogłabym dołączyć dygresję na temat obecnego kryzysu i stopnia jego ciężkości w tych państwach), lecz dość atrakcyjni wewnątrz ZSRR będą one jeszcze długo, proponują wprowadzenie zupełnie innych stosunków EKONOMICZNYCH pomiędzy wszystkimi podmiotami tworzącymi ZSRR (był to dość obszerny plan; myśląc o nim po latach, uważam, że jego wprowadzenie wiele by zmieniło, w tym także w stosunkach między narodami) - głównym hamulcem staje się "pieriestrojszczyk" Gorbaczow. Robi to publicznie, obrażając nawet swego wieloletniego przyjaciela A.Jakowlewa popierajacego plany republik nadbałtyckich. Polityka ta została w krajach nadbałtyckich oceniona jako swoisty przejaw szowinizmu i dyskryminacji, do głosu zaczęły dochodzić ekstremistycne ruchy z wiadomym skutkiem. Gdy naród Karabachu chciał przeprowadzić referendum, znów hamulcowym został Gorbaczow. Co, brak wyobraźni? Moim zdaniem, głupota, brak dobrego wyksztalcenia i zadufanie. Czym się to skończyło (a raczej, jeszcze się nie zakończyło), wiemy: wojna, tragedia Sumgaitu, Baku... Przypomina mi o tym każdy pochód na bazar w Warszawie. Nie mogę za to wszystko dziękować Gorbaczowowi - tym bardziej, że w żadnej z tych spraw swoich win nie wyznał. A nacjonalizmy... Jednak ich wybuchy można hamować, stosując środki polityczne, bo inaczej świat by już dawno się wyrżnął, a pozostający przy życiu wychodziliby z domu jak wariaci w USA - ze ztrzelbami. Odpowiedz Link
mariefurie Re: Gorbaczow u Poznera 30.06.09, 23:28 natalia_sankowska1 napisała: > A ja po trzecim przemówieniu pana G. oraz tym, --Tak.В России две беды — дураки и дороги. Podobno Gogol to powiedział, ale rozpowszechnić to można nie tylko na kraje b.ZSRR. Co do futer - smieszny zarzut. A w czym miała chodzić? w łachmanach , jak Jezus? > Dla mnie G. jest symbolem zadufania, głupoty i popełnienia w > samouwielbieniu tylu błędów politycznych (mimo iż rozsądni i poważni ludzie niejednikrotnie i sensownie uzasadniali niezbędność innego postępowania - i po latach widać, że mieli rację), ---Po latach to on i sam wie, że mozna było inaczej. Można - ale nie potrafił. Bo SAM niewiele mógł. że jedynie ktoś > nie interesujacy się polityką nie może tego zauważyć. Lista jest > jednocześnie kurczowo trzyma się tychże błędnych poglądów. ---ojjjj, nieprawda. W każdym rqazie ja nie odniosłam takiego wrażenia. Gorbaczow, którego znałam pod koniec lat 80 , a dziś... Nie , nie zgadzam się. >>To, co napisałas o maturze, jest zabawne - i nieprawidłowe, --Nie pamiętam dokładnie jak brzmiały pytania (bo tez jeszcze trzecie miałam, ale wypadło mi z glowy zupełnie). Nie wiem czy były "nieprawidłowe". Jak dla mnie - były - w zestawieniu- paradoksalne. ale to był rok 90. Rok przełomu. Kiedy (jedyny rocznik) kiedy zlikwidowano wszelkie egzaminy z historii na studia, bo taki w HISTORII rozgardiasz powstał. Dzieci z wypiekami na twarzy czytały "Argumenty i Fakty" o ?białych plamach historii, tymczasem program szkolny i podręczniki - niezmiennie traktowały o swoim. Tak czy inaczej, w MOJEJ historii, Gorbaczow jest postacią pozytywną. Własnie dzieki tym przemianom, które zapoczątkował. Ruszył ten dom na glinianych nogach i się sypnęło... Kiedy się odłączyła Estonia, Litwa, Łotwa, Armenia itd...Kiedy zniknął tek kult postretu w klasach szkolnych.... I jeszcze Ci powiem. Jak wyjezdzałam (a dostałam sie tam na studia), to wszyscy znajomi paluszkiem przy głowie kręcili.... Bo jak to to sie mówilo "kurica nie ptica - Polsza - nie zagranica". Nikt mnie nie rozumiał po prostu. Bo wtedy, wtedy, tam było o niebo lepiej , niż w Polsce w latach transformacji. Ale jak widać, punkt widzenia.... jak zawsze ... Ja tylko powiedziałam swój. Odpowiedz Link
natalia_sankowska1 Re: Gorbaczow u Poznera 01.07.09, 13:36 Napisałam o futrach, bo powinnaś pamietać, jak polowano napalto z futrzanym kołnierzem (!) i marzeniem było zdobycie okrycia z jakąś malutka norką, zaś całej pensji prządki starczało jedynie na "cygejkę". Raisa Maksimowna i jej słynny brak taktu (a tego dowodziła wizyta w futrze kosztującym na owe czasy co najmniej 33000rbl - mogłaby pojechać ubrana skromniej, bo płaszczy jej nie brakowało)bardzo szkodziły wizerunkowi męża. I rzecz nie w tym, że w tradycji radzieckiej żony były nieobecne (choć Nikita Siergiejewicz pozwalał sobie wyjazdy, z Czawdar, a nie z Nina Pietrowną), a w tym, że ta obecność ma być "in plus", nie powinna drażnić, być nietaktem. A Raisa Maksimowna była wręcz wcieleniem nietaktu - mogłabym przytoczyć sporo przykładów. Natomiast sam Gorbaczow w zabawny sposób przyznaje się do błędów: mówi, że owszem, jest człowiekiem i mógł sie mylic i teraz widzi, ze sie mylił, lecz jak sie go pyta o KONKRETNE RZECZY I CZYNY, to odpowiedzią jest, że albo nie on był autorem (kampania antyalkoholowa - PO RAZ PIERWSZY POWIEDZIAŁ, ŻE AUTOREM BYŁ BREŻNIEW (!!!), albo jednak dobrze planował, lecz jego wrogowie ciągle kopali pod nim dołki, wystawiając go w ten sposób. Wobec czego jest niczego niewinny, mądry, lecz ciągle zdradzany. A WIĘC TCHÓRZ! Nie był sam! Nawet w najbliższym otoczeniu miał wielu mu sprzyjajacych polityków. Niektórzy odeszli, lecz niektórzy żyją i dają świadectwo. Oglądam wiele politycznych programów i słyszę nie jedynie to, co zostało powiedziane w studiu tym razem. Ale, jak powiedział jego kolega jeszcze z komsomołu i stawropolskiego obkomu partii, jest to człowiek tokujący: rzuci ładnie brzmiące hasło, powtarza je na wszelkie możliwe sposoby, słyszy jedynie siebie samego (z wyjątkiem aplauzu przytakujących karierowiczów) - i nic nie robi. I tak całe życie. Moim zdaniem, "rybak" trafił w sedno sprawy: Gorbaczow po prostu poplynał z prądem, który i tak się ukształtował. Jedyne, za co jestem mu wdzięcna, że mimo swej głupoty nie spróbował uprzeć się rogiem i zwalczać procesy historii - a tak by postąpił Chruszczow i nawet Breżniew. Z jednej strony, nie miał już w swoim otoczeniu betonowych jastrzębi pokroju Griszyna i Susłowa, wzorcowego wykonawcę Gromykę zastąpił cwany i elastyczny Szewardnadze, no i miał doradcę ds. politycznych (szkoda, że nie znalazło sie nikogo na rolę doradcy ekonomicznego) Aleksandra Jakowlewa, wspaniałego Głównego ("Izwestia") Jegora Jakowlewa, świetnych pracowników aparatu (dość, że wymienię Falina). Nie był sam, lecz odtracał tych, którzy by chętnie stworzyli szerokie zaplecze polityczne (proszę sobie przypomnieć chamski ton i zachowanie w stosunku chociażby do A.D. Sacharowa). No, czuł się pomazańcem, nieomylnym z samej racji zajmowanego stanowiska. Co do tego, że każdy ma swoje wspomnienia... Jasne. JA po prostu jestem starsza, wszystkie te rzeczy obserwowałam bedąc już dawno po studiach, majac zupełnie inne doświadczenie życiowe, inne podejście do polityki. Prawdopodobnie dlatego zauważałam dużo detali, miałam inne skojarzenia. Wtedy, kiedy wyjeżdżałaś, uważasz, że było TAM o niebo lepiej. To są TWOJE WSPOMNIENIA. Dla wielu (przyjaźnię się z kilkoma osobami na Białorusi) jest tam teraz i cały czas było DOBRZE - to są ICH WSPOMNIENIA. A w moich wcale nie było wtedy TAM (i na Białorusi też) lepiej, niż w Polsce. Lepiej było nieco wcześniej, w latach 80. Wiele osób wtedy przyjeżdżających do ZSRR pamięta, dlaczego mówiło się, ku naszemy zawstydzeniu, że Polak to nie narodowość, lecz zawód, i jak wyglądały pociągi do Polski. Odpowiedz Link
herr7 "wyhodował" Jelcyna... 04.07.09, 14:30 Kariera Gorbaczowa i rozpad ZSRR to jedne z najbardziej niesamowitych wydarzeń i to nie tylko w historii XX w. W moim odczuciu pod względem próżności Gorbaczow mógłby konkurować jednie z JP2. Ale na swoje nieszczęście stał na czele tworu znacznie mniej zcentralizowanego aniżeli Watykan. Ktoś taki na czele państwa to prawdziwa katastrofa! Chciałbym zwrócić uwagę na mit o "konieczności" upadku ZSRR, który wtłacza nam w głowy nasza propaganda. ZSRR, a wcześniej bolszewicka Rosja był w znacznie większych tarapatach i to kilkakrotnie w czasach Wojny Domowej i inwazji niemieckiej w latach 41-42 aniżeli ZSRR "osaczony" przez Reagana i JP2. Odpowiedz Link
mariefurie Re: "wyhodował" Jelcyna...- czyli mniejsze zło 04.07.09, 14:48 herr7 napisał: > Kariera Gorbaczowa i rozpad ZSRR to jedne z najbardziej > niesamowitych wydarzeń <...> Każde wydarzenie historyczne jest niesamowite, tym bardziej jesli dotyczy imperiów róznorakich Dzieki temu, ze wszedl Jelcyn Wałęsie udało się wyprowadzić wojska radzieckie z Polski. Sam ten fakt - jest nie do przecenienia! Jesli mowimy o zdarzeniach historycznych, to warto również brac pod uwagę CIĄG zdarzeń pewnych, a nie oceniać jednostkę w kategorii czarno-białe. To samo tez tyczy się JP2. >>przez Reagana i JP2. Od czasów Reagana nie bylo sensownego prezydenta USA. Reagan wiedział co robi. I DOBRZE BARDZO, ze tak się stalo, ze w jednym czasie był Gorbaczow, Reagan i JP2. Bardzo dobrze! ps. co do reszty,- to można tylko gdybać. Odpowiedz Link
herr7 Re: "wyhodował" Jelcyna...- czyli mniejsze zło 04.07.09, 15:10 Wyprowadzenie wojsk radzieckich było wydarzeniem pozytywnym, gdyby nie to, że mamy obecnie "szansę" na zamianę sowietów na jankesów. Gdyby nie kryzys to mielibyśmy już obce bazy na swoim terytorium. Dla mnie jest to wątpliwa korzyść. Co do Reagana, to zapoczątkował on politykę życia ponad stan. Ameryka, a wraz nią cały świat płaci za to teraz wysoką cenę. Jest to polityka aroganckiego i agresywnego Imperium. To że obecnie koniec smyczy jest w Waszyngtonie, a nie w Moskwie jest dla mnie słabą pociechą. Upadek ZSRR był wynikiem subiektwnych błędów oraz zdrady ze strony m.in. Szewardnadze. W historii nie ma zbyt wiele przykładów, gdy przywódcy jakiegoś państwa świadomie dążą do jego zniszczenia. Zachód sprytnie wykorzystał moment, grając m.in. na próżności Gorbaczowa, który z genseka chciał się stać prezydentem ZSRR. Odpowiedz Link
mariefurie Re: "wyhodował" Jelcyna...- czyli mniejsze zło 04.07.09, 15:39 herr7 napisał: > Wyprowadzenie wojsk radzieckich było wydarzeniem pozytywnym, gdyby > nie to, że mamy obecnie "szansę" na zamianę sowietów na jankesów. - to prawda. Zgadzam sie całkowicie. Szydło na mydło.... Ale widzisz, tamto - to jedno, a teraz, to co innego. Bo przeciez i innych ludzi o właszy mamy. > Co do Reagana, to zapoczątkował on politykę życia ponad stan. > Ameryka, a wraz nią cały świat płaci za to teraz wysoką cenę. Odpowiedz Link
mariefurie Re: "wyhodował" Jelcyna...- czyli mniejsze zło 04.07.09, 15:42 mariefurie napisała: Bo przeciez i innych ludzi o właszy mamy. > Chodziło o "u władzy". Sorki, pisałam i gadałam jednoczesnie... Odpowiedz Link
natalia_sankowska1 Re: "wyhodował" Jelcyna...- czyli mniejsze zło 04.07.09, 18:09 Że Reagan wiedział, co robi - posprzeczam się. Na początku pierwszej prezydentury był niezbyt wykwalifikowanym i rozgarniętym politykiem - i jak to polityk amerykański, zupełnie nieświadom realiów polityki zagranicznej, pod koniec drugiej już był chory, co skrzętnie ukrywano. A pośrodku był marionetką różnych sił, "jego" polityka była pełna niekonsekwencji i samozachwytu. Zgadzam się z Herr7: zamiana szydła na mydło - żadna radość. I nie pisz, że to "Wałęsa wyprowadził" - on to mógł wyprowadzić najwyżej pieska na spacer. Ponieważ postanowiono (w Moskwie!), że z niepewnymi (miękko powiedziane) sojusznikami politycznymi nie da się utrzymać sojuszu wojskowego, rozwiązano Pakt Warszawski, w konsekwencji pociągnęło to za sobą wyprowadzkę wojsk. Co zaś do rzekomego ekonomicznego upadku ZSRR - nie bądźmy próżni i głupi. Rzeczywiście, w historii Imperium Rosyjskiego i ZSRR były dużo gorsze materialnie sytuacje, lecz znajdowano skuteczne sposoby zażegnania kryzysu. Prawdziwą przyczyną chaosu była polityka Gorbaczowa - a raczej jej brak. Nie było programów, spójnych pomysłów, byli raczej różni faworyci (w tym Jelcyn) stający się nieraz wrogami. Było krętactwo, puste katarynkowe przemówienia, samouwielbienie i, w ostateczności, próba siłowego rozwiązania sytuacji. JA uważam (od samego początku)- a znam kilkoro poważnych wówczas polityków, którzy też, jak się okazało,tak uważali i uważają nadal, - że tzw. pucz był swoistą partią w szachy. Scenariusz bardzo przypominał wcześniej wypróbowane spiewki "spałem, nie wiedziałem", lecz tym razem trochę nie wypadało zaśpiewać to samo raz jeszcze. Ponieważ referendum było bardziej niż dwuznaczne - i to z winy Gorbaczowa, który nalegał na takim, a nie innym, zapytaniu (na tzw. "miejscach" odbierano to jako swoisty gwałt polityczny),- powstał prosty pomysł uspokojenia sytuacji siłą (zwyczny sposób, nieprawdaż?). By "nasz bohater" miał prawo do swego białego konia, imitowano zamknięcie go wraz z rodziną na daczy. Tylko naiwny i nie znający realiów i tradycji rosyjskiej/radzieckiej polityki mógłby w to uwierzyć. Ale cóż, formułka o ciemnym ludzie działa powszechnie. Powiecie, mogę się mylić. Ale ja mam dowód: w przypadku działań na szkodę nie lata się co pół godziny po kolei do byłego już prezydenta. Natomiast członkowie GKCzP tak latali - a to się robi w przypadku obaw o podsłuch i z potrzeby pilnie się naradzić co do przebiegu wydarzeń w wielkiej dyskretności. Jasne, że w grupie "zamachowców" nie wszyscy byli "w kursie", lecz musieli uczestniczyć dla reprezentacyjności. Dodatkowym dowodem są losy zamachowców (tych wiedzących o prawdzie sytuacji i latających). Zapytacie, dlaczego podstawiono Pugo? Po pierwsze, był ministrem spraw wewnętrznych - bez niego nie byłoby kompletu, ale był zbyt uczciwy, by wyłożyć mu wszystko. Mógłby zepsuć układ. Nikt nie pomyślał, do jakiego stopnia był uczciwy... I do Gorbaczowa wtedy nie latał. A Gorbaczow w każdej sytuacji stawał się bohaterem: Niezłomny Prezydent grożący paluszkiem zamachowcom, przepraszam, natychmiast robiącym w spodnie (w przypadku załamania się puczu) - lub Ojciec Narodu zjawiający się na oczyszczonym i spokojnym wreszcie terenie. A przeszkodził deus ex machina - zły duch Gorbaczowa, przez niego wyhodowany Jelcyn, któremu tak do twarzy było przemawiać z czołgu...Przecież jemu w żadnym wypadku nie można było przekazać żadnych poufnych informacji, zaraz by je wykorzystał. I Gorbaczow niechcący stał się zakładnikiem sytuacji. W tym wszystkim słychać chichot historii... Odpowiedz Link
mariefurie Re: "wyhodował" Jelcyna...- czyli mniejsze zło 04.07.09, 19:26 Natalio. Przeczytalam. Nie będę i nie chcę sie sprzeczać o odpowidac szczegółowo. Owszem. Był czas w moim zyciu (dość dlugi)kiedy sie podniecałam i polityka i historią. Było - minęło. I juz sie w to nie bawię. Choć swoje zdanie mam. Że tylko zacytuję Kazana: "Ilekroć natykam się na niemieckiego Żyda...zadaję sobie pewne pytanie. Niemieckiego Żyda, który wyszedl cało z obozu koncentracyjnego. A pytanie jest takie: JAK on sie ocalił? Jego ojciec, matka, siostry, bracia, kuzyni, przyjaciele...wszyscy oni są nawozem. Ale ci uratowani są pulchni jak mielone mięso z puszki. I świetnie sie miewają. <...> Nienawidzę pana dlatego, ze jest pan mordercą i uratowal się pan. <..> A odpowiedź brzmi, że pan nie byl jednym z więźniów, tylko jednym z kapo.. Jest pan jednym z tych, co sie ratują poświęcając innych. I konczą jako bogaci, szanowani, szczęśliwi... Wie pan, kończą jako kochani ojczulkowie kochanych córeczek, i reszta tego łajna...cała ta szacowna komedia." ps. Nie chce mi się o tym gadać. Odpowiedz Link
natalia_sankowska1 Rozumiem - obrzydziłam temat 04.07.09, 20:17 JA po prostu nie lubię wszelkiego rodzaju "politycznej pokazuchi", gdy byli i niniejsi politycy (a może, napisać w cudzysłowie?) wszelkiej maści rozdmuchując się od samouwielbienia zawczasu myślą o swoich portretach na ścianach i w encyklopediach - jednym słowem, marzą o tym, by trafić do Historii. No i żeby wnukom wnuków starczyło zrobionych zapasów wypompowanych z tego, co się zowie "zakroma Rodiny" lub "pomoc międzynarodowa", "tereny pod ochroną", "wyzwolone kraje" itp. eufemizmy. Odpowiedz Link
mariefurie Re: Rozumiem - obrzydziłam temat 04.07.09, 22:13 No co Ty. Nie mogłaś obrzydzić coś, co z natury swej obrzydliwe jest. Jak to Chruszczow mawial podobno: politycy wszędzie i zawsze są tacy sami. Obiecują, ze wybudują mosty nawet tam, gdzie nie ma rzek. Odpowiedz Link
herr7 uczciwy to był marszałek Achromiejew 04.07.09, 20:51 Kiedy zrozumiał na czym polega ta cyniczna gra to się powiesił. Władcą Rosji został pijany Jelcyn - taki rosyjski Mobutu, a sama Rosja znalazła się otoczona przez nacjonalizmy, które celowo przeciwko niej rozbudzano. Odpowiedz Link
natalia_sankowska1 Re: uczciwy to był marszałek Achromiejew 05.07.09, 10:40 Dla mnie obudzenie nacjonalizmów jest najstraszniejszym pokłosiem końca epoki Gorbaczowa. Odpowiedz Link
mariefurie Re: uczciwy to był marszałek Achromiejew 05.07.09, 10:58 Ktos kiedys powiedział: najtrudniej jest lubić swojego sąsiada. Tak jak francuzi nie przypadają za anglikami,a polacy za niemcami, a pribałtijcy za rosjanami, a hiszpanie za portugalczykami itd itp. I to prawda i w tym leży sedno. W naturze ludzkiej. Nie w Gorbaczowie jako takim. Owszem, można powiedzieć że charakter narodu jest ksztaltowany przez jego historię, a ta z kolei przez politykę na przestrzeni wieków, a politykę tworzą "wybrańcy" narodów danych krajów, wysunięci na piedestał prze lud, a lud..jaki ma charakter każdy widzi ...i kółko się zamyka. Jajo czy kura? Odpowiedz Link
rybak Re: uczciwy to był marszałek Achromiejew 05.07.09, 12:16 One i tak by się obudziły. A poza tym - nigdy nie zasnęły. ZSRR był jak szybkowar na ostrym gazie - grube i nie do sforsowania ściany, pancerna pokrywa, wszyscy ugotowani na miękko, wszędzie uszczelki i tylko jeden mały zawór bezpieczeństwa, którego pilnuje karbowy - nomenklatura KPZR. W kuchni wszyscy obchodzą bokiem, bo się boją, że jak ruszą, to i eksploduje. No ale TAKI szybkowar musi kosztować. Jak się okazało - za dużo kosztował. I gdy uszczelki w końcu poszły, a już nie było skąd i komu ukraść na nowe -karbowy musiał zdjąć zawór. To i wykipiało Tyle Odpowiedz Link
herr7 w zeszłym roku.. 05.07.09, 13:34 w czasie konfliktu na Kaukazie ukazał się w Guardianie artykuł napisany przez byłego ambasadora Rządu Jej Królewskiej Mości w ZSRR. Autor ten napisał, że o ile Kijów czy Mińsk zawsze sprawiały na nim wrażenie miast rosyjskich, nigdy nie postrzegał tak Baku czy Tbilisi. Podczas zwiedzania kołchozu w Gruzji zauważył na ścianie portret Stalina. Zapytał się dyrektora tegoż kołchozu, dlaczego ten portret wisi, skoro Stalin przyczynił się do śmierci tylu ludzi? Ów dyrektor - z pewnością członek KPZR- odpowiedział mu, że to prawda, że przez Stalina zginęło sporo Gruzinów, ale zginęło jeszcze więcej Rosjan... Ten artykuł pokazuje, że taki Saakaszwili z próżni się nie wziął. Podobnie jak Juszczenko. Pozostaje pytanie, czy wieloetniczne państwa mogą być stabilne? Najczęsciej ulegają one rozpadowi wskutek działań czynników zewnętrznych zainteresowanych w ich rozpadzie. Pokłosiem tego są rozmaite wojny etniczne trwające czasem przez setki lat. Zwykli ludzie zwykle nie odnoszą większych korzyści. Korzystają jedynie miejscowe elity, które potem zazdrośnie stanu posiadania. Doskonale pokazuje to konflikt pomiędzy Gruzinami a Abchazami i Ossetyjczykami. Odpowiedz Link
mariefurie Re: w zeszłym roku.. 05.07.09, 20:31 w czasie konfliktu na Kaukazie ukazał się w Guardianie artykuł > napisany przez byłego ambasadora Rządu Jej Królewskiej Mości w ZSRR. > Autor ten napisał, że o ile Kijów czy Mińsk zawsze sprawiały na nim > wrażenie miast rosyjskich, nigdy nie postrzegał tak Baku czy > Tbilisi. Ja też nie. To jest zupelnie inna mentalność, bo jest. Zakladam ze jakbym była pochodzenia gruzinskiego czy azerskiego, to nie wyobrażałam sobie aby ktoś mi kazal uczyć i rozmawiać w języku, który nie jest mój, i pozbawialby mnie tradycji narodowej narzucając swoją. Zauważ, ze jest tu przede wszystkim wpływ połozenia geograficznego, później dopiero - politycznego. To tak jak było z brytyjskimi i francuskimi koloniami w afryce czy australii. To tak, jakby w swoim czasie ZSRR chciał mieć (a chciał) za szesnasta republikę - Polskę, Czechoslowację, Węgry... Az dziw bierze, ze nie zechcieli np, jako n-tą republikę zażyczyć sobie np Kuala-lumpur. Czemu nie? Co ma Gruzja do Rosji? Nic. Mentalnie, historycznie,religijnie - inna bajka! Ja sie wcale nie dziwię tym narodom, że chca być wolni. Od czyjegokolwiek jarzma. Ukraina takoż! Zauważ, ze swiadomość tozsamości narodowej rosnie, m in dzieki dostepu do informacji. Kiedyś - to bylo niemozliwe. A zresztą, co ci musze tłumaczyc... wiesz sam. I to jest zrozumiale, ze te narody (uciskane i zniewolone de facto, podporządkowane jakiemuś tam systemowi), zaczęly zdawać sprawę, szczególnie w obliczu świadomości własnych np dóbr przyrodniczych itp, ze doskonale poradzą sobie radę bez wspanialomyślnego centralnego aparatu, który na uwadze ma, przede wszystkim wykorzystanie dóbr danego (podbitego kraju). I to nie jest kwestia - że my tu przyjdziemy i zrobimy wam dobrze,przeciez nikt w to nie wierzy! Chodzi o wyssanie jak najwiecej kasy, o zarobek, jak najmniejszym kosztem! Nie widzxę powodu, aby taka Gruzja czy Ukraina NIE zaczęły być samodzielnym i samowystarczalnym "przedsiębiorstwem" na arenie międzynarodowej. A ze po drodze w dążeniu do samodzielności różne szuje do koryta sie pchają i sie kierują partykularnymi interesami....to juz inna bajka. Jakże "ludzka". Co do Białorusi... no to poki tzw baćka rządzi, to d...zbita. Niestety bialorusini są narodem bardzo łagodnym w swojej masie , jako społeczeństwo. Bo też, zdrowo poszatkowani na drodze historii... Ale i tam wiatr zawieje z czasem, choc trudno będzie o ten wiatr... Odpowiedz Link
natalia_sankowska1 Pisałam, że będę się sprzeczać... 06.07.09, 02:21 Oj, napisałaś parę rzeczy niezgodnych z prawdą historyczną i kulturalną. Po pierwsze, NIKT NIKOMU NIE KAZAŁ MÓWIĆ W OBCYM JĘZYKU I NIE POZBAWIAŁ TRADYCJI NARODOWEJ - mam na myśli tzw. rdzenne narodowości, nawet bardzo małe. Problem był z nami - Polakami, a także z Niemcami (nie bedę tu teraz prowadzić wywodu historycznego, ale generalnie dotyczyło to narodów posiadających własne państwa, a z państwami tymi przed wojną stosunki ZSRR układały się różnie; odbijało się to na obywatelach radzieckich pewnych narodowości - taka sytuacja powstała też w USA pod czas wojny, gdy represjonowano własnych obywateli pochodzenia japońskiego), tuż po wojnie był państwowy antysemityzm - później nasilał się falami i tak samo słabł. Ale mimo wspomnianych "problemów" były niemieckie i polskie szkoły, teatry, prasa - tak w Rosji, na Ukrainie, jak i na Białorusi. Niektóre przetrwały nawet represje lat 30. A w republikach niesłowiańskich m.in. dlatego tak duży procent ludności w ogóle nie mówił po rosyjsku, że nikt nikogo nie zmuszał. Odwrotnie na Ukrainie, gdzie z regularnością, którą można porównać jedynie do regularności polskich powstań, następowały fale przymusowej (i przez to komicznej - "szarawarnej") ukrainizacji, praktycznie zmuszano do "bycia Ulraińcem" wszystkich, kto w dokumentach nie miał zapisanej rosyjskiej (i czasami żydowskiej) narodowości. Rodzice byli zmuszani do walki o to, by ich dziecko uczęszczało do szkoły z rosyjskim językiem nauczania, a nie przymusowo - z ukraińskim. Też tu teraz nie będę się rozwodzić nad tym, dlaczego chcieli wysłać dzieci do szkół "rosyjskich" - po prostu fakty pozostają faktami. Co zaś do mitologizowanej tzw. "szestnastej republiki" (nawiasem mówiąc, najczęściej usłyszysz o "siedemnastej", ale jak zapytasz dlaczego właśnie taki numer, powiedzą, że w ZSRR jest 16(!) - taka to wiedza z geografii politycznej), dlaczego za przykład podałaś stolicę Malazji? Ja, z kolei, uważam, że gdyby chcieli cokolwiek przyłązyć - przyłaczyliby. Widocznie, nie było takich planów. Zadałaś chyba retoryczne pytanie: co ma Gruzja do Rosji. Albo nie miałaś szczęścia do nauczyciela historii w szkole, bo o Georgijewskim traktacie (1783)akurat uczono w szkole średniej, albo historia Cię mało zajmowała. Nie chce tu robić wykładu, ale Gruzja przyłączyła sie do Rosji na własną prośbę wielokrotnie powtarzaną i potwierdzaną. Było to wynikiem perskich i tureckich wojen, w wyniku których Gruzję rozbierano. To samo dotyczyło Armenii, zaś Azerbejdżan (państwo)jest bardzo późnym tworem, zaś tereny te odeszły do Rosji wskutek wymienionych wojen, jednym z celów których była m.in obrona chrześcijan na Kaukazie. Wypowiadam się tu w wielkim skrócie, bo na te tematy istnieje obszerna literatura historyczna, a także ciekawa literatura piękna. Z bardziej znanych autorów polecam Puszkina, Lermontowa, Bestużewa-Marlińskiego. Forum zmusza do skrótów myślowych, ale kwestii Ukrainy proszę nie prymityzować. Jest to bardzo złożona materia, by wszystko sprowadzać do dostępu do "dóbr przyrodniczych" oraz "informacji". Zauważ: informacja dla laika ZAWSZE wymaga komentarza specjalisty, a ten ma swoje poglądy; dobrze, gdy jest Fachowcem i będzie podawać informacje różnostronne i zaopatrywać je w komentarze zawierające różne poglądy. A gdyby był jedynie sprytnym dobrze poinformowanym manipulatorem? Jest to praktycznie analog do kwestii istnienia IPN w Polsce (chyba nie jest prosta?). A poza tym, przypomnij sobie, skąd pochodzili bliscy członkowie ekipy Stalina? A klika Chruszczowa? A ekipa Breżniewa? Nie chodzi o narodowość, chodzi o mentalność związaną z określonym środowiskiem. U władzy w ZSRR cały czas się znajdowały całe rzesze partyjniaków z Ukrainy. A głównym niszczycielem zalążków narodowego samorządu polskiego na Ukrainie był Stanisław Kosior - Polak z pochodzenia... A system "realnego socjalizmu" nie był analogiem systemu kolonialnego: tam administracje tworzono z obcych urzędników - przyjezdnych z metropolii (na ten temat też istnieje całe morze literatury), w znanym nam systemie rządziła kadra własna. I była ona nieraz okrutniejsza, niż ta obca i często obojetna wobec jednostki władza, ponieważ lepiej rozumiała miejscowe obyczaje, miała tę samą mentalność...No i chciała, by ten "Starszy Brat" docenił, pochwalił przed innymi takimi samymi urzędnikami - właścicielami innych demoludów. Odpowiedz Link
rybak Re: Pisałam, że będę się sprzeczać... 06.07.09, 11:12 Niektóre przetrwały nawet represje lat 30. No właśnie - pokazucha przetrwała, autentyzm wybito. Nie będę tu wchodził w szerokie rozważania - bo amatorem jestem tylko, a nie zawodowcem Jest taki termin - który idealnie oddaje to, co robiło Imperium w podbitych krajach - sowietyzacja. Prawdziwe elity - stosunkowo szybko i skutecznie zabijamy albo zsyłamy Na ich miejsce - wchodzą nasi "internacjonaliści" o narodowo brzmiących nazwiskach. Zazwyczaj - jak się dziś okazuje - a i wcześniej o tym wiedziano - etatowi funkcjonarisze NASZEGO aparatu. Ot - przykład Wandy Wasilewskiej... Albo Bieruta (marionetki) i Bermana oraz Minca (prawdziwych władców Polski stalinowskiej). Oni się między sobą żrą - kto z nich lepiej NAM dogodzi. Prawdziwą opozycję zabijamy (wcześniej) albo kupujemy (później) I tyle. Proste jak konstrukcja cepa. Socjalistyczne w treści (czyli należące do Imperium), narodowe w formie. A najtrwalsze są przecież - proste rozwiązania. Stalin - co by o nim mówić - MIAŁ głowę na karku. Tak można zsowietyzować nawet Kuala LUmpur i okolice) Nawiasem mówiąc - dziś - coraz częściej historycy się zastanawiają - czy on na pewno był NAJWIĘKSZYM złem dla Rosji porewolucyjnej. Bo ci, których wytłukł ze swojego otoczenia - o - ci to dopiero byli drapieżcy. Weź np. Tuchaczewskiego - który gazami bojowymi wybijał całe wsie podczas powstania Tambowskiego. Albo ten, no - od armii pracy - Trocki. CAŁE społęczeństwo zagnać do Gułagu - jak kazał Marks.Czyli do armii pracy. No, nieźle. Stalin zagnał "tylko" 10-15 procent. Odpowiedz Link
natalia_sankowska1 Panie Pawle, to wszystko było nie tak uproszczone 06.07.09, 17:27 Wiem, sama pisałam, że wypowiedź na forum wymaga skrótów myślowych, a te prymitywizują wypowiedź. Ale Panie Pawle, proszę nie powoływać się na Marksa w przytoczonym kontekście: nie o tym pisał i nie tak. Co zaś dotyczy reszty... Naprawdę historia była bardziej złożona, tak naprawdę jest ona wypadkową różnych wektorów, które odźwierciedlają działania różnych grup i osób. I ponieważ każdy specjalista od systemów powie, że dla stworzenia prognostycznego modelu w celu podniesienia poziomu wiarygodności należy podnosić ilośc uwzględnianych danych, gdybanie w historii nie jest praktykowane. Tuchaczewski był wojskowym uwzględniającym, jak by się dziś powiedziało, najnowsze osiągnięcia nauki i techniki. Wtedy osiągnięcia I Wojny były takie. Co zaś do powstania w Tambowie i innych miejscach (a także tego, co się działo po obu stronach w czasie wojny obywatelskiej) - walki, jak wiadomo, były straszne. Ale prosze pamiętać, że od tamtego czasu zmieniła się nasza percepcja wydarzeń wskutek zmiany wrażliwości, więc inaczej oceniamy wydarzenia. Niejako bardziej nas boli. Ale ówcześni ludzie reagowali na wydarzenia w sposób charakterystyczny dla swej epoki. Dlatego tak naprawdę nie jestesmy w stanie powiedzieć, co by było gdyby do władzy doszedł Trocki. Co zaś do tezy o "internacjonalistach o narodowo brzmiących nazwiskach", to niektórzy z nich byli naprawdę ludźmi idei, zaś część - zwykłymi karierowiczami. Nie wydaje mi się, by podstawę miało twierdzenie o agenturalności w sensie wskazanym przez Pana ("etatowi funkcjonariusze"). Raczej w grę wchodziły bardziej skomplikowane relacje. Na marginesie zaznaczę, że jest to coś w rodzaju prymitywnego zarzutu z lata 1917r., że lenin jest niemieckim szpiegiem (lub agentem). Prawda jednak była zupełnie inna: ponieważ ówczesnym Niemcom koniecznie trzeba było wyjść z wojny przynajmniej na jednym froncie, a partia Lenina miała polityczny interes w wyprowadzeniu Rosji z wojny (zresztą, był to interes obiektywny całego państwa), obydwie zainteresowane strony po prostu wykorzystały się nawzajem bez jakichkolwiek ścisłych zobowiązań: wektory się zgadzały. Polecam "Lenina" Dmitrija Wołkogonowa, te wydarzenia są tam dokładnie przedstawione. Natomiast patent na cały SYSTEM łagrów-zaplecza procesu industrializacji należy jednemu z więźniów ("siadł" za sprawy kryminalno-gospodarcze), który z czasem stał się jednym z kierowników GuŁagu. No i na końcu teza o tym, że "pokazucha" przetrwała: oj, nie było takiej reguły. Bywało, że komuś wszystko uchodziło na sucho, mimo iż wydawało się, że jest na ostrzu noża, a niszczono kogoś, kto tak naprawdę wcale nie był groźny dla władz. Po prostu były to sploty wydarzeń i interesów - nieprzewidywalne. Gdyby cokolwiek można było przewidzieć, gdyby działały reguły, straty byłyby o wiele mniejsze, bo zawczasu można by było się dostosować, uzyć barw ochronnych. A tak nikt nie znał dnia ani godziny... Odpowiedz Link
mariefurie Re: Panie Pawle, to wszystko było nie tak uproszc 06.07.09, 18:42 Ufff Natalio, swoja odpowiedzią Rybakowi uwolnilas mnie od tego, bym to ja musiała Tobie odpowiadać. ) Odpowiedz Link
rybak Re: Panie Pawle, to wszystko było nie tak uproszc 06.07.09, 18:47 Z tym Gułagiem - wiem, wiem - mam na półce mocno czytanego i Sołżenicyna, i Ap? Apelbaum?) Jakoś nie pamiętam nazwiska, ale księga gruba) Nie trywializuję. Kapitał, Manifest etc. w młodości przeczytałem kilkakrotnie nie z musu, ale dla przyjemności. Naprawdę - dla przyjemności. Intelektualnej. Obok Le Bona, Sporej części Lenina, Hitlera, Stalina, Mao, Kadafiego etc. Jako części najnowszej historii, którą się pasjonuję. Trocki? Armie pracy - tak to się u niego właśnie nazywało. Bodajże za Marksem wzięte. No to pytam - kto miałby nimi dowodzić? Jak by się motywowało ich członków? Jak karało? Jak zmuszało do posłuzeństwa? JAK? GUŁAG. I tyle. Tyle że z CAŁYM społeczeństwem wewnątrz. Marks nie zasługuje nawet na trywializację. Wykształcony zdrowy mężczyzna, który świadomie dopuszcza do głodowej śmierci części swoich dzieci, jest durniem i bydlakiem. A jego teorie na dobrobyt i syte szczęście całej ludzkości - w drodze zabijania najbardziej produktywnej intelektualnie części społeczeństw - są tym ssamym funta kłaków warte i juź a priori zbrodnicze. Co udowodnili w praktyce także jedyni prawdziwi marksiści: Lenin, Stalin, Mao, Pol Pot, Kim Ir Sen, Kim Dzong Il, Ceausescu i setki i tysiące pomniejszych. Jest takie dzieło - Czarna księga komunizmu. 100 milionów - na tyle szacuje się liczbę BEZPOŚREDNICH ofiar tych, którzy z Marksem na ustach uszczęśliwiali ludzkość. Jak dla mnie - Pani Natalio - wystarczy. Co do tych - funkcjonariuszy o narodowych nazwiskach. Nie chodzi akurat o Żydów - tylko o tych z polskobrzmiącymi nazwiskami. Internacjonaliści... szkoleni w Riazaniu. Czy gdzieś tam. U "minerów gwardii". Albo ci najmłodsi - na Chodynce wręcz. Czy w innych jednostkach SPECJALNYCH, których "nie ma". Tylko dlaczego w ICH jednostkach? I do czego potem? Do kierowania NASZYM krajem dla dobra ICH kraju? I innymi demoludami też? Też! Taka była prawda i już. Tuchaczewski był niedouczonym okrutnym głupcem i zbrodniarzem bez wyobraźni. Wypłynął na wojnie domowej i tylko dlatego: Jego teza o nieprzydatności odwodów strategcznych (przerąbana wojna z Polską). Jego użycie gaazów bojowych przeciw WŁASNEMU narodowi (1923-1925). Jego pomysły na natychmiastowe gigantyczne "przezbrajanie" Armii Czerwonej PRZED industrializacją. W przestarzały sprzęt rodem z I WŚ (początek lat 30). Jego niezrozumienie teorii głębokich operacji gecniusza nowoczesnej stretegii Trandafiłłowa, którego prawdopodobnie sam kazał zabić w "katastrofie lotniczej". Jego pomysły na rozniesienie rewolucji do krajów Azji Południowej. GŁUPIEC, Pani Natalio, krwawy pyszałek i GŁUPIEC. A wojny, nawiasem mówiąc, wygrywają nie ci, przygotowani do poprzedniej, tylko ci przygotowani do następnej. Nie piszę tu o książkach Suworowa. Jest taka kapitalna monografia poświęcona klęsce ACz.ww 1941 r. - nazywa się bodajże "22 Czerwca 1941". Radzę zerknąć) Ta - z wyliczeniami "strat niebojowych" w sprzęcie Armii Czerwonej z pierwszych miesięcy konfliktu dwóch socjalizmów. Zadziwiające dane, zaręczam. Ufff. Z werwą odpisałem. Ale doby by nie wystarczyło na choć trochę głębszą dyskusję, więc na tym zakończę)) Pozdrawiam serdecznie. A propos kraju i kultury, które tak mnie fascynują - ma Pani "Syberiadę?" Odpowiedz Link
mariefurie JUż wiem, własnie w TV leciało.... 06.07.09, 18:54 Natalio, przepraszam jakbym zostala xle zrozumiała, nie ma w tym ani kszty złosliwości, ale coś wlaśnie zrozumiałam. rutube.ru/tracks/1546099.html?v=feabf3023bad9687efd50bfd6ee30472 ps. Już wiem, na czym moje poczucie humoru się ukształtowało i te skróty, ciągle, myślowe.... Na humoreskach z Ералаша. Kto by pomyslał... Odpowiedz Link
natalia_sankowska1 Panie Pawle, w wielu punktach się z Panem nie zgad 07.07.09, 00:15 W wielu punktach się z Panem nie zgadzam, ale forum to nieodpowiednie miejsce na dłuższą dyskusję. Może będzie kiedyś okazja, by podyskutować o tych sprawach. Co zaś do ostatniego Pańskiego zapytania, to mam. "Stalkera" też. Poprosze syna, by "zbił" to na jednym dysku i dam Panu znać. OK? Odpowiedz Link
rybak Re: Panie Pawle, to wszystko było nie tak uproszc 06.07.09, 19:12 Pani Natalio. I jeszcze z jednym Pani poglądem nie mogę się zgodzić: Że partia Lenina miała interes w wyprowadzeniu Rosji z wojny z Niemacami - OK. Ale że był to interes calego państwa - nic bardziej błędnego. 1 Pytanie - z Rosją na wojnie Niemcy upadlyby szybciej czy poźniej? 2 pytanie - gdyby Rosja z wojny z Niemcami w 1918 r. nie wyszła - byłaby parę miesięcy później w obozie przegranych czy wygranych. Ergo - płaciłaby kontrubucję Niemcom tudzież oddawałaby im kawał terytorium, czy... sama by ściągała z nich reparacje wojenne? I tylko tyle. A Leninowi pokój był potrzebny w zupełnie innym celu - żeby zdemobilizowane i zdemoralizowane agitacją czerwonych komisarzy - więc zrewoltowane masy żołnierzy ruszyły milionową lawiną w kraj, przyłączając się do, podporzoądkowując się.. i tworząc zręby ACz. TYLKO po to. Inaczej TYLKO przewrót październikowy nie prrzetrwałby nawet pół roku. Odpowiedz Link
herr7 Trocki i Stalin... 07.07.09, 10:15 Jak postąpiłby Trocki, gdyby to on wygrał walkę o władzę? Może tak samo jak Stalin, który robił wszystko żeby wzmocnić państwo, a co wymagało postawienia na industralizację i rozwój przemysłu zbrojeniowego. Stworzenie przemysłu zbrojeniowego pozwoliło Rosji odeprzeć atak hitlerowskich Niemiec w 1941 r. Jestem pod wrażeniem książki Gabriela Gorodestskiego "Grand Delusion", opisującej politykę Stalina w przeddzień inwazji niemieckiej w 1941 r. Gorodetski jest krytykiem tzw. rewizjonistów, utrzymujących że Stalin szykował inwazję na Niemcy w lecie 41 r, ale Hitler go uprzedził. Gorodetski pisze, że polityka Stalina była w istocie kontynuacją tradycjnej polityki Imperium Rosyjskiego i że sam Stalin nie kierował się bolszewickimi miazmatami nt. rewolucji światowej. Wydaje mi się, że Trocki prowadziłby podobną "realpolitik", gdyby to on wygrał walkę o władzę w Rosji. Jedną z najciekawszych kwestii jest zrozumienie przyczyn polityki Stalina oraz to czy Rosja Radziecka mogła w 41 r uniknąć tych klęsk, których doświadczyła. Moim zdaniem Stalin do samego 22 czerwca 41 r prowadził tę swoją "wielką grę" jedynie jako polityk. Stalin nie rozumiał konsekwencji jakie dla Armii Czerwonej mogą wyniknąć z nagłego ataku Niemiec. Inaczej mówiąc, Stalin nie rozumiał konsekwencji Blizkriegu. Co jest w tym wypadku ciekawe, żaden radziecki dowódca nie odważył się mu tego uświadomić. Jest też całkiem możliwe, że te najgorsze scenariusze nie były przez radzieckich dowódców szczegółowo analizowane. Najwidoczniej, byli oni przekonani co do nieomylności radzieckiego Przywódcy. Odpowiedz Link
natalia_sankowska1 Re: Trocki i Stalin... 07.07.09, 13:09 Zgadzam sie z Panem - Stalin kontynuował budowanie imperium. Odnosnie tego, o czym Pan pisze w 2. ustępie, nie do końca było tak. Owszem, Stalin będąc politykiem myślał raczej strategicznie, jednocześnie twardo kontrolując taktykę. Wojskowi niejednokrotnie próbowali dowodzić do jego wiadomości istnienie różnych problemów związanych ze zbrojeniami, stanem kadry dowodzącej, a po kampaniach 1939/40 - z nową sytuacją polityczną i wojskową. Nie jestem historykiem II WŚ ani wojskowości, ale z przyczyn rodzinnych interesowałam się pewnymi zagadnieniami, szczególnie okresem po Wielkiej Czystce aż do ataku niemieckiego na ZSRR. Wiem o naradzie KOW, na której wysuwano propozycje odnośnie linii obrony po 1939r., a także podjętej przez Żukowa próbie utworzenia buforowej strefy obrony i otrzymania odpowiedniej dyrektywy Stalina, co zaowocowało pierwszym konfliktem między nimi. Jeszcze z czasów obrony Carycyna i niewykonania przez Stalina i Budionnego w 1020r. pod Lwowem dyrektywy Lenina (w wyniku czego stał się "cud nad Wisłą": paradoks, ale za to w konsekwencji należy podziękować przyszłemu generalissimusowi) wojskowi nie mieli złudzeń na temat talentów wojskowych Stalina. Wiedzieli, że jest on politykiem, więc trafiają do niego raczej argumenty polityczne. Natomiast zagadnienia wojskowe uważał on raczej za taktyczne, a więc techniczne i jako takie możliwe do załatwienia praktycznie natychmiast. Uważam, że właśnie takie podejście Stalina do rzeczywistości pozwoliło rozpetać Wielką Czystkę i wiele innych kampanii, w tym wojskowych. Myslę, że Trocki uprawiałby podobna politykę, ponieważ była ona uwarunkowana nie tylko charakterem "Wodza" i uprawianą ideologią, lecz także wynikała z sytuacji historycznej (przede wszystkim). Odpowiedz Link
herr7 Stalin jako polityk... 07.07.09, 17:41 Kiedy na początku czerwca 41 r stało się jasne, że Niemcy przerzucają nad granicę z ZSRR jednostki pancerne i zmotoryzowane, marszałek Timoszenko i generał armii Żukow usiłowali uzyskać zgodę Stalina na postawienie wojsk znajdujących się w przygranicznych okręgach wojskowych w stan pełnej gotowości oraz zajęcie przez nich pozycji obronnych nad samą granicą. Stalin zdecydowanie odmówił motywując to tym, że sprowokuje to Niemców do wypowiedzenia wojny w taki sam sposób, jak ogłoszona przez cara mobilizacja na początku sierpnia 1914 r stała się dla niemieckiego kaisera casus beli. Warto tu dodać, że dylemat przed jakim stał Stalin w lecie 41 r był doskonale znany w Berlinie oraz że Niemcy robili wszystko, żeby go w tej postawie utwierdzić. Nie bez znaczenie jest też postawa Brytyjczyków, którym Stalin nie ufał, a o których sądził, że zrobią wszystko żeby poróżnić ZSRR z Niemcami. Stąd oskarżenia pod adresem Churchilla i odrzucenie brytyjskich ostrzeżeń dotyczących niemieckich zamiarów względem ZSRR. Nie bez znaczenia miała też ucieczka zastępcy Hitlera Hessa. Stalin nie mógł uwierzyć, że Hess działał na własną rękę. Stalin podejrzewał, że Brytyjczycy i Niemcy prowadzą rozmowy pokojowe, których jednym ze skutków miałaby być wspólna akcja przeciwko ZSRR. To wszystko sprawiało, że za wszelką cenę usiłował zachować dobre stosunki z Niemcami, zachowując przy tym neutralność względem konfliktu z UK. Stalin prowadząc swoją politykę starał się wyłączyć z niej wojskowych, którym nie ufał i których nie informował co do swoich zamiarów. Radziecki Sztab Generalny nie miał w tym czasie dostępu do wszystkich kluczowych informacji. Wojskowi wiedzieli o niemieckiej koncentracji i spodziewali się wojny, ale nie mieli wystarczającej swobody ruchów żeby się do niej należycie przygotować. Sądzili więc, że towarzysz Stalin panuje nad sytuacją i że być może do wojny nie dojdzie. Stworzony przez nich plan obrony zakładał powtórkę z 1914 r, przewidując tzw. początkowy okres wojny trwający dwa-trzy tygodnie, który to pozwoli na przeprowadzenie mobilizacji. Początkowy okres wojny miał się charakteryzować niską intensywnością działań, co umożliwiłoby słabym siłom, jakie znajdowały się bezpośrednio na granicy powstrzymać napór wroga. Jak wiadmo, Niemcy realizując strategię blitzkriegu zaatakowali wszystkimi siłami już pierwszego dnia wojny. To co zadziwia to nie wysunięcie praktycznie żadnych wniosków z niemieckiej strategii przez radziecki Sztab Generalny i oparcie koncepcji obrony na wydarzeniach poprzedniej wojny. Pisze to tym, zresztą bardzo zdawkowo sam Żukow w swoich wspomnieniach. Czy Rosja mogła uniknąć klęski w 41 r? Wydaje mi się, że jedynym rozwiązaniem było wycofanie najcenniejszych jednostek pancernych dalej od granicy i przygotowanie linii obrony wykorzystując cechy terenu, np. obecność wielu terenów podmokłych utrudniających manewr jednostkom zmotoryzowanym. Podobnie trzeba było postąpić z lotnictwem lokując je na większej przestrzeni i z dala od granicy. Pozwoliłoby to uniknąć tego co wydarzyło się w czerwcu 41 r gdy dwa najsilniejsze korpusy zmechanizowane, 4. km genarała majora Własowa i 6. km generała majora Chackilewicza okazały się z dala od głównych kierunków niemieckich uderzeń i zostały utracone wskutek ataków Luftwaffe oraz braku paliwa. Oba te korpusy liczyły po 400 nowych czołgów T34 i KW1 i 2 i po 600 lekkich BT i T26. Gdyby były właściwie wykorzystane to każdy z tych korpusów był w stanie powstrzymać pojedynczą grupę pancerną Niemców. Odpowiedz Link
rybak Re: Stalin jako polityk... 07.07.09, 18:31 Zacytuję: Stworzony przez nich plan obrony zakładał powtórkę z 1914 r, przewidując tzw. początkowy okres wojny trwający dwa-trzy tygodnie, który to pozwoli na przeprowadzenie mobilizacji. Początkowy okres wojny miał się charakteryzować niską intensywnością działań, co umożliwiłoby słabym siłom, jakie znajdowały się bezpośrednio na granicy powstrzymać napór wroga. (...) Pozwoliłoby to uniknąć tego co wydarzyło się w czerwcu 41 r gdy dwa najsilniejsze korpusy zmechanizowane, 4. km genarała majora Własowa i 6. km generała majora Chackilewicza okazały się z dala od głównych kierunków niemieckich uderzeń i zostały utracone wskutek ataków Luftwaffe oraz braku paliwa. Oba te korpusy liczyły po 400 nowych czołgów T34 i KW1 i 2 i po 600 lekkich BT i T26. Gdyby były właściwie wykorzystane to każdy z tych korpusów był w stanie powstrzymać pojedynczą grupę pancerną Niemców. Te dwie powyższe informacje WYSTARCZĄ do wyciągnięcia wniosków przez każdego jako tako kumatego sztabowca od szczebla pułku: 1) Te dwa fragmenty sobie przeczą. Przeważające siły ZSRR BYŁY skoncentrowane na samej granicy - w ugrupowaniach marszowych, czyli - do ataku. Gdyby były rozwinięte do OBRONY - znajdowałyby się w INNYCH miejscach i inaczej uformowane. Czołgi koncentruje się w opisanyu pwyżej sposób DO PRZEŁAMANIA linii obrony npla lub do WYJŚCIA na tyły npla w celu oskrzydlenia i odcięcia od linii zapoatrzenia (co w istocie zrobili Niemcy Rosjanom w 1941 - oskrzydlili - wychodząc na tyły - zgrupowania pancerne i lotnicze przygotowane do ATAKU. Bo co robiło pod samą granicą 20 tys. czołgów, nie mniej samolotów ZSRR, 2,5 mln ton amunicji, itd itp?) 2) Tylko w ten sposób możliwe było znalezienie się ugrupowań pancernych wym. powyżej w takiej koncentracji w pobliżu granicy. Oznacza to zarazem - że TAJNA mobilizacja ACz. JUż trwała. 3) W każdej doktrynie przewidującej dokonanie ataku z przełamaniem linii obrony npla uwzględnia się tajną fazę mobilizacji, koncentrację sił, UDERZENIE, ogłoszenie jawnej mobilizacji, z formowaniem kolejnych jednostej i zasilaniem zdziesiątkowanych jednostek, które dokonały przełamania. Toż na rosyjskich zapasach, z rosyjskimi działami i amunicją do nich, które skoncentrowano na samej granicy przed uderzeniem Hitlera, Niemcy dojechali aż do Moskwy. A i jeszcze w 1944 montowali je na swoich Ferdynandach - niszczycielach czołgów. To ja się pytam - co tam robiło 2,5 mln ton amunicji? Po co wiosną 1941 przeniesiono lotniska rosyjskie na 4 do 7 minut lotu od granicy i ustawiono tam jak na paradzie tysiące lekkich bombowców tzw. przewagi powietrznej ? Żeby było łatwiej je Niemcom zbombardować o świcie 22 czerwca? Żeby NA PEWNO żaden rosyjski pilot nie zdążył pod pombami stukasów wystartować? Ludzie, nie róbcie z ZSRR i Stalina głupków wiejskich. Kto normalny - już od XVIII wieku - broni się na linii granicy?? W taki sposób ustawia się siły WYŁĄCZNIE do ataku. I nie jest to wiedza książkowa tylko. Odpowiedz Link
herr7 nic Pan nie rozumie... 07.07.09, 22:55 Pomysł że to ZSRR szykował się do wojny z Niemcami i że to Niemcy w obronie własnej musiały ten atak wyprzedzić zrodził się w głowie doktora Goebbelsa. Goebbelsowi nie chodziło tu jednak o prawdę, a jedynie o wytłumaczenie niemieckiej opinii publicznej, dlaczego ich kraj zaatakował Rosję pomimo obowiązującego paktu o nieagresji. Nie muszę chyba dodawać, że wojna ta nie była popularna ani wśród ludności cywilnej, ani wśród wojskowych. Koncentracja wojsk radzieckich była bardzo niejednolita. Granice miały bronić siły pierwszego rzutu, przy czym były to dywizje piechoty liczące zwykle 8-12 tys żołnierzy, zamiast regulaminowej 14.5 tys. Przeciętnie taka dywizja miała ochraniać odcinek granicy o długości 40-50 km. Zwykle dywizje te stacjonowały kilkanaście km od granicy i potrzebowały ok. 6 godz. żeby zająć na niej pozycje licząc od chwili postawienia ich w stan gotowości. Rozkaz dotyczący postawienia wojsk w stan alarmu, który Stalin w końcu zgodził się wydać dotarł do jednostek liniowych w chwili lub po rozpoczęciu działań wojennych. W istocie nie miał więc większego znaczenia. To prawda, że ZSRR posiadał ponad 23 tys czołgów i wielką liczbę samolotów. Tyle, że te czołgi nie były skoncentrowane wzdłuż granicy, ale na terenie całego ZSRR. Zresztą radziecka przewaga w ilości czołógów i samolotów nie miała aż tak wielkiego znaczenia z uwagi na przewagę uzyskaną przez Niemców w wyniku nagłego ataku, przewagę niemieckiej strategii i taktyki. Piętą achillesową Armii Czerwonej była łączność. Niemcy potrafili doskonale wykorzystać swoją przewagę w środkach łączności. Proszę pamiętać, że Plan Barbarossa był zaplanowany bardzo skrupulatnie, z dokładnym rozpisaniem celów które należało zaatakować i w jakiej kolejności. Niemcy najpierw zniszczyli lotnictwo zyskując przez to panowanie w powietrzu, następnie uderzali na składy z paliwem oraz centra dowodzenia. Jeżeli nawet część samolotów ocalała po pierwszych nalotach to Rosjanie nie potrafili ich wykorzystać gdyż nie mieli odpowiedniej łączności. A w jaki sposób można prowadzić skuteczną obronę plot nie mając łączności? Tak więc w ciągu pierwszych godzin Niemcy uzyskali przewagę, która niwelowała radziecką przewagę w ilości czołgów, które bez paliwa są bezużyteczne, czy samolotów. Napisałem powyżej że jedyną rozsądną altrnatywą, która dawałaby Rosjanom jakieś szanse w sytuacji gdy nie byli pewni czy atak nastąpi czy nie, było wycofanie najcenniejszych formacji jakieś 200- 300 km od granicy. Dlaczego Rosjanie tego nie uczynili? Przede wszystkim Stalin oczekiwał, że jeżeli nawet dojdzie do wojny z Niemcami, to sam wybuch działań wojennych zostanie poprzedzony niemieckimi roszczeniami czy ultimatum. Nic takiego nie miało miejsca, a sami Niemcy nie zgłaszali żadnych względem Rosji pretensji. Błąd Stalina polegał na tym, że on zakładał że druga strona, czyli Hitler rozumuje racjonalnie i nie wda się w awanturę z tak wielkim krajem jak Rosja. Stalin być może nie zdawał sobie sprawy z tego, że Hitler jest hazardzistą - on oczekiwał od niego, że będzie raczej szachistą działającym z zimną krwią, czyli że Hitler będzie kierował się tę samą logiką co Stalin. Stalin nie mógł też wiedzieć, że sam Plan Barbarossa był niezwykle śmiały, wręcz awanturniczy i przewidywał bardzo szybkie zniszczenie głównych sił jeszcze w pobliżu granicy. Stalin nie mógł też wiedzieć, że Barbarossa była opracowana na podstawie bardzo niedokładnych informacji dotyczących potencjału Armii Czerwonej i siły Rosji. Jedyną receptą na niemiecką inwazję była tradycyjna rosyjska taktyka strategicznego odwrotu, czyli trading space for time. Przed wybuchem wojny nikt w dowództwie Armii Czerwonej nie miał odwagi żeby takie rozwiązanie z góry zaproponować - trzeba pamiętać, że aresztowania wśród radzieckich dowódców nadal trwały. W rzeczywistości przyjęto koncepcję "małej krwi i walki na cudzym terytorium", która politycznie była całkowicie akceptowalna, ale w praktyce okazała się zupełnie nierealna. Latem 41 r Armia Czerwona tak czy owak zmuszona była zastosować strategiczny odwrót i walkę na wyczerpanie przeciwnika, tyle że polityczne kierownictwo często uniemożliwiało przeprowadzenie odwrotu na czas, czego wynikiem były tzw. kotły. Odpowiedz Link
rybak Re: nic Pan nie rozumie... 08.07.09, 11:24 Nieprawda. Wszystkie dostępne źródła wojskowe i cywilne podają, że większość nowoczesnych czołgów ZSRR, w tym czołgi przełamania - KW i i KW 2 a takjże T34 i tzw. czołgi lekkie sszybkie (szosowe, ze zrzucanymi na drogach bitych gąsienicami - BT7) (oczywiście T34- nie T-4 - jak mi się wklepało powyżej blędnie) BYŁO skoncentrowanych a) - na tzw. występie białostockim (zadania - oskrzydlenie Prus Wschodnich, wyjście na linię Wisły b) - W Kijowskim Okręgu Wojskowym - daleko NA ZACHÓD od Kijowa tuż przed samą granicą - zadania: Oskrzydlenie od południa późniejszej niemieckiej Grupy Armii Środek, odcięcie Niemiec od rumuńskiej ropy, wyjście klinem na połnoc od Tatr na linię NYSY. Wystarczy poszukać i poczytać. Oba te zgrupowania sformowane DO ATAKU (południowe było ważniejsze - więc potęźniejsze_ zostały uderzeniem niemieckim oskrzydlone i odcięte od zaopatrzenia. A co do łączności - ZAWSZE przed szykowanym uderzeniem obowiązuje w KAŻDEJ armii nie dysponującej (a wówczas nie dysponowały) skutecznym szyfrowaniem - ABSOLUTNA cisza radiowa. Rozkazy przekazuje się inaczej. Kiedy plany operacyjne są gotowe (a każda armia je ma ZAWSZE - na róźne okoliczności - wystarczy w radio usłyszeć JEDNO słowo albo zdanie. Czyli KRYPTONIM. To dlatego za złamanie ciszy w eterze przed planowanymi operacjami - idzie się pod ścianę. I nie pytajcie, skąd wiem tyle o łączności. Wiem. W momencie ataku Hitlera - nie było po co wysyłać sygnałuy do ataku. A planów obrony - Rosja NIE MIAŁA NIKT o nich nie myślał. Bo przed kim się bronić - przed HItlerem walczącym na dwa fronty i mającym na froncie wschodnim sześć racy mniej czołgów niż ZSRR. w dodatku większość "czołgów" w postaci - tankietek? A poza tym - koniki, furmanki i rowery do transportu wojsk? No ale jak HItler walnął pierwszy i zdobył to i owo - mógł juź sobie dalej jechać na wschód - ciągnikami Staliniec (paręnaście tysięcy tego zdobył plus części i ropę do nich)) Tuż prrzy granicy. Te ciągniki były zgrupowane PRZY granicy - do ciągnięcia ciężkiej artylerii radzieckiej na zachód. Odpowiedz Link
herr7 podpiera się Pan Suworowem... 08.07.09, 14:14 Może po kolei. Radzieckie plany rzeczywiście zakładały wykonanie uderzenia z występu białostockiego na Warszawę i lwowskiego, przez Bramę Przemyską na Kraków i Lublin. Wojskowi zwykle przygotowują różne scenariusze na wypadek wojny, przy czym dopiero prawdziwa wojna je weryfikuje. Polski Sztab Generalny też przygotował plany uderzenia na Niemcy i były one nawet realizowane, tyle że w bardzo ograniczonym zakresie i to w ciągu pierwszego dnia wojny. Radziecki Sztab Generalny z góry wykluczył możliwość prowadzenia statycznej obrony w rodzaju tej, jaką stosowano w trakcie pierwszej wojny światowej na Froncie Zachodnim. Zamiast tego postawiono na działania oparte na manewrze z wykorzystaniem mobilnych wojsk, początkowo kawalerii a potem wojsk zmechanizowanych. Wojska te miały być wprowadzone w wyrwę uzyskaną przez działania piechoty i dalej zgodnie z teorią głębokiej operacji miały uderzyć na tyły wrogiej armii. Takie były plany. Rozmieszczenie nad samą granicą, czyli pod Białystokiem czy w okolicach Lwowa najlepszych jednostek pancernych wynikało z przekonania radzieckiego dowództwa, że siły te będą w stanie wykonać możliwie szybkie uderzenie na najbardziej prawdopodobnych według nich kierunkach. Jak już o tym pisałem, radzieccy wojskowi obiecywali kierownictwu politycznemu to czego ono od nich oczekiwało - czyli wojnę na terytorium wroga. Nikt z radzieckich dowódców nie odważył się zaproponować koncepcji opartej na strategicznym odwrocie, którą z powodzeniem realizowano w czasie wojny z Napoleonem. Muszę tu jednak zaznaczyć, że nie jest wcale pewne, czy z uwagi na blitzkrieg, taka koncepcja strategicznego odwrotu była w ówczesnych warunkach wykonalna. Jeszcze raz powtórzę, radzieckie plany obronne zostały opracowane zgodnie z życzeniami Stalina i raczej rozmijały się realiami ówczesnej wojny. To prawda, że większość nowoczesnych czołgów była w przygranicznych korpusach zmechanizowanych. Nie wynika z tego, że ZSRR przygotował się do napaści na Niemcy, a jedynie to że planował wykonać uderzenie, które mogło być odpowiedzią na atak. Czołgi BT zostały zaprojektowane do walki na twardym gruncie, a taki był np. na ukraińskich stepach. Czołgów tych nie konstruowano z myślą o użyciu ich na dobrych drogach, gdyż takich dróg za wiele nie było nie tylko w Rosji ale też i w Polsce. Dobra łączność jest kluczową sprawą na wojnie. W tym czasie Rosjanie polegali na łączności przewodowej, którą niemieccy dywersanci im w znacznym stopniu zniszczyli. O problemach z łącznością, które pojawiły się z chwilą wybuchu wojny można przeczytać we wspomnieniach radzieckich dowódców wyższego i średniego szczebla. Polecam memuary Bagramiana, który był oficerem operacyjnym w sztabie Frontu Południowo-Zachodniego. Odpowiedz Link
rybak Re: podpiera się Pan Suworowem... 08.07.09, 16:56 Ciepło, ciepło, gorąco, gorąco... )))) A więc jednak - plany ataku na Niemcy jakieś tam były. Choć planów obrony - nie było.)) Sam Pan powiedział przed chwilą. "To prawda, że większość nowoczesnych czołgów była w przygranicznych > korpusach zmechanizowanych. Nie wynika z tego, że ZSRR przygotował > się do napaści na Niemcy, a jedynie to że planował wykonać > uderzenie, które mogło być odpowiedzią na atak. > Czołgi BT zostały zaprojektowane do walki na twardym gruncie, a taki > był np. na ukraińskich stepach. Czołgów tych nie konstruowano z > myślą o użyciu ich na dobrych drogach, gdyż takich dróg za wiele nie > było nie tylko w Rosji ale też i w Polsce. " HI hi, oj!... Przepraszam, nie wytrzymałem. Plany ataku jakieś tam w ZSRR były, planów obrony nie było, ale wyprodukowano 8 tysięcy czolgów (czyli dwa razy tyle, co miał w ogóle Hitler - i to tylko JEDNEGO modelu) o wąskich zrzucanych gąsienicach (w podręcznikach taktyki radzieckich z teg czasu pisano - że gąsienice na BT7 to TYLKO tymczasowy sposób przeniesienia napeędu, dopóki nie wjadą na SZOSY!, wyciągających na szosie 80 km na godzinę, o zasięgu 700 kilometrów na jednym baku, o dziale przebijającym wszystkie ówczesne pancerze czolgów niemieckich z kilometra, do walki.... w obronie na suchych ukraińskich stepach))!? Nie mogę, przepraszam... Muszę odreagowac na chwilę... Uffff.)))) już mi lepiej... Taaa...atak w odpowiedzi. W Finlandii taki był, w Mołdawii, w republikach nadbałtyckich chyba też, Niewielki całkiem, ale był)) Przepraszam, powiem otwarcie - a można bez tej propagandy? Przecież to się kupy nie trzyma. Powiedzmy sobie wprost - Stalin szykowal ATAK. W 1941. Latem. Wszystkie siły narodu, miliony ofiar z głofu zmarłych ludzi i dzieci, zapędzenie całego społęczeństwa do wielkiego obozu pracy pod koniec lat 30 były podporządkowane WYŁĄCZNIE atakowi na Niemcy i podbiciu (bo swoje w międzyczasie wzięły) Zachodniej Europy. Do Wielkiej WOjny Wyzwoleńczej. Bezprecedensowa klęska AcZ w pierwszych dwóch latach konfliktu z Hitlerem wzięła się wylącznie stąd, że ŻADNYCH planów obrony nie było, a Hitler dokonał ataku wyprzedzającego Stalina o tygodnie, a ostatnio nawet mówi się - że o dni. ŻADNYCH PLANÓW OBRONY! Nie było nawet taktycznych map wojskowych terytorium ZSRR w jednostkach ACz. Choć były w nich miliony map Niemiec i POlski. Nawet - Hiszpanii (a propos - Ruben Ibarruri, syn Passionarii, był w w 1940 i 1941 r. w KORPUSIE powietrznodesantowym, złożonym w znacznej części z Hiszpanów. JUŹ PO upadku republiki Hiszpańskiej. Interesujące, nieprawdaż?) Potem te korpusy w obronie rzucano pod niemieckie czołgi pod Stalingradem (gdzie o ile pam^ętam dane - Ruben zginął). To były właśnie te słynne rezerwy Stalina. - w sumie kilkaset tysięcy ludzi ze spadochronami, przeznaczonych do desantów na Zachodnią Europę - tzw. II rzut strategiczny - juź PO pokonaniu Niemiec. A propos - strzelał Pan kiedyś z artylerii na szczeblu choćby pułku bez taktycznych map bronionego terenu? Tam trzeba najpierw podawać namiary Z MAP. No więc - jak tu się bronić? A czołgiem Pan jeździł broniąc włąsne terytorium BEZ MAP?! Odpowiedz Link
herr7 niech poczyta jakiegoś poważniejszego historyka... 08.07.09, 20:21 Proponuję Aleksieja Issajewa, a jeżeli nie zna Pan rosyjskiego to Davida Glantza. Być może zrozumie Pan, jak wielkie brednie Pan tu wypisuje. Odpowiedz Link
rybak Re: podpiera się Pan Suworowem... 08.07.09, 17:00 Owszem. I Markiem Sołoninem, I kilkudziesięcioma innymi. Ekspertami. Praktykami, szpiegami specjalizującymi się w wywiadzie mozaikowym - czyli skłądaniu mozaiki z małych kawałęczków. A Pan? Kim się Pan podpiera?)) Żukowem powtarzającym za Stalinem? Akademikami powtarzającymi za Żukowem? Ale którą... wersją jego wspomnień? Bo jest ich już kilkanaście. I każda inna. A juź te wydane pośmiertnie... o ho ho!))))))) Odpowiedz Link
rybak Re: podpiera się Pan Suworowem... 08.07.09, 17:15 A Niemcy to niby jaką łączność wtedy mieli walkie talkie?))) To samo mieli - telefony. A na szczeblu operacyjnym - radiostacje. Dokładnie jak Rosjanie. No dobrze. przyjmijmy że niemieccy dywersanci przecięli całą rosyjską łączność taktyczną. Ale ja WIEM - ile linii wychodzi telefonii przewodowej TYLKO na szczeblu pułku. Nawet kilkanaście. A ile było pułków na zachodniej granicy ZSRR Radzieckich? No... ponad 100 dywizji czyli kilkaset pułków. Znaczy - pierwszych dni konfliktu Niemcy zrzucają 10 tysięcy spadochroniarzy... BZDURA! Lączności nie było, bo nie było z kim. Zgrupowania były NIE ROZWINIĘTE operacyjnie. Z kim miał gadać dowódca dywizji - z sobą samym? Ze swoimi dowódcami pułków, którzy wraz z nim spitalali na jednej EM-ce, zostawiając żołnierzy? Kiedy zaciskały się szczęki uderzeń oskrzydlających wokoł tych zgupowań? Wie Pan, ile trwa zgodnie z regulaminem postawienie JEDNEGO masztu radiowego wozu łączności kompanijnej ? Dużo trwa. A gdzie mianowicie chciał Pan ciągnąć te linie telefoniczne - jak wszystko wiało do tyłu. Proszę Paana, niezorganizowany, bezładny odwrót, przeradzający się w panikę (proszę sobie poczytać Sołonina), kiedy rzuca się wszystko, nawet karabiny, kiedy 90 proc czołgów nagle jest niezdatnych do jazdy (to te słynne straty niebojowe - no fakt -0 czołgiem - ciężko spitalać - na marginesie - ciężarówki prawie w ogóle się nie psuły w tym czasie)) To trudny czas naa nawiązywanie łączności kogokolwiek z kimkolwiek.Nawet jeśli jakieś oddziały zachowały jako-taką zdolność bojową. Odpowiedz Link
rybak Re: podpiera się Pan Suworowem... 08.07.09, 18:28 "Zamiast tego postawiono na działania > oparte na manewrze z wykorzystaniem mobilnych wojsk, początkowo > kawalerii a potem wojsk zmechanizowanych. Wojska te miały być > wprowadzone w wyrwę uzyskaną przez działania piechoty i dalej > zgodnie z teorią głębokiej operacji miały uderzyć na tyły wrogiej > armii. Takie były plany. " Nawiasem mówiąc... podziwiam. Gdy Pan pisze, że wiosną 1941 skoncentrowano większość sił pancernych w formacjach NIE PRZEZNACZONYCH DO OBRONY na granicy. A zarazem pisze Pan, że to wszystko było dla obrony))) I gdy Pan pisze, że przełamania miała dokonać piechota, żeby osłonić mobilizację. Otóż nie - strategicznego przełamania w doktrynie ACz z lat 1939-45 (juź w zwycięskiej kampanii nad Chałchin Goł z Japonią) ddokonuje lotnictwo. A operacyjnego - artyleria i czołgi. Za nimi wchodzi - piechota. No i na koniec - NKWD z komisarzami ewentualnie)) No ale jak ktoś sieknie pierwszy i wyprzedzi - to trza było w 1941 spitalać tak, że wszystko tam prawie zostało. Proszę Pana - Pan jest przecież inteligentnym człowiekiem z dużą wiedzą. Dlaczego widzi Pan te swoje wszystkie podawane fakty tak... oddzielnie? A może by je... powiązać w całość? W taką... mozaikę?)) Albo to: "Jeszcze raz powtórzę, > radzieckie plany obronne zostały opracowane zgodnie z życzeniami > Stalina i raczej rozmijały się realiami ówczesnej wojny." Oznacza to, mówiąc językiem zrozumiałym dla ludzi tyle, że Stalin szykował się do zupełnie innej wojny niż ta, która wybuchła. Znaczy - DO JAKIEJ? )) No ale jak weźmiemy doktrynę AcZ z tego czasu (ACz. jest przeznaczona do działań OFENSYWNYCH) - no i starą maksymę, że najlepszą obroną jest atak - kawałeczki układanki wskakują bezboleśnie na swoje miejsca... Nieprawdaż? A jaką Pan poczuje intelektualną ulgę, jak to Pan wreszcie zinternalizuje - zaręczam Panu.Równie wielką jak tę, którj doznawał każdy student do 1989 r,. przechodząc z ekonomii politycznej socjalizmu do ekonomii politycznej kapitalizmu - zaręczam podwójnie )) Odpowiedz Link
rybak Re: nic Pan nie rozumie... 08.07.09, 17:43 Proszę Pana... Teraz to dopiero zobaczyłem... Proszę się nie podpierać Goebbelsem (i tu uśmiecham się lekko W rozmowie ze mną) Nie TEN poziom dyskusji Panu proponuję Odpowiedz Link
rybak Re: Stalin jako polityk... 07.07.09, 18:38 Coś mi ten edytor rozstrzeliwuje wersy. Ale dlaczego napisałem pombami zamiast bombami?)) Odpowiedz Link
natalia_sankowska1 Re: Stalin jako polityk... 07.07.09, 19:23 Wielkim błędem było, moim skromnym zdaniem, także nieprzyjęcie przez Stalina propozycji KOW, o której wspominałam. Pozwoliłoby to w pełni wykorzystać system fortyfikacji i baz - zwłaszcza lotnisk o wyższym standardzie - na linii granic sprzed 1939r. A tak na tej linii zarządzono demontaż urzadzeń i techniki. Natomiast na utworzenie podobnej linii na nowym terenie czasu zabrakło. No i błędy polityczne - błędne traktowanie materiałów wywiadu, a na "kierunku brytyjskim" nieuwzględnienie prawdziwych przyczyn dymisji króla. Odpowiedz Link
herr7 o jaką KOW chodzi? 07.07.09, 23:18 Pani Natalio o jakie posiedzenie KOW chodzi? Nie sądzę, żeby przed wybuchem wojny Zukow miał taką pozycję żeby mógł się postawić Stalinowi. Odpowiedz Link
natalia_sankowska1 Re: o jaką KOW chodzi? 08.07.09, 00:51 Kijowski Okręg Wojskowy, który po kampaniach 1939/40 stał się najwiekszym okręgiem wojskowym na zachodzie ZSRR, pozostał okręgiem przygranicznym, ponieważ Lwowski Okręg utworzono już po wojnie. Otóż w marcu 1940r., potem w październiku tegoż roku w posiedzeniach kierownictwa okręgu uczestniczył Żukow, który już wtedy miał wysoką pozycję. Kierownictwo okręgu postulowało zachowanie dawnych linii obrony, w tym na podstępach do Kijowa. Żukow podtrzymał ten postulat. W relacji z posiedzeń KOW przedstawił Stalinowi propozycję utworzenia strefy buforowej pomiędzy nową a starą granicą z zachowaniem dawnego systemu obrony (licząc od Kijowa w odległości 15- 25km, następnie ok.50km i w odległości 2-5km od linii dawnej granicy znajdowały się i są zachowane do dnia dzisiejszego masywne fortyfikacje i ciągi wzmocnień, gdzie lokowano działa przeciwpancerne i przeciwlotnicze i które pozwalały trzymać garnizony o róznym składzie). Niestety, Stalin nie zgodził się na ten plan: stwierdził, że doprowadzi to do rozproszenia sił w sytuacji gdy mogą one być potrzebne w postaci tzw. "pięsci" (lubił ten wyraz). Propozycję Stalin odrzucił, mimo iż Żukow powoływał się na decyzję kierownictwa okręgu podjętą kolegialnie. Odpowiedz Link
rybak Re: o jaką KOW chodzi? 08.07.09, 17:39 I miał rację. Umocnienia obronne się w nowoczesnej wojnie - obchodzi. Wychodząc w przestrzeń operacyjną. czego dowodem - linia MAginota. Albo nawet linia Mannerheima w Finlandii. NIE DO ZDOBYCIA wg ówczesnych ocen. A zdobyta w trzy-cztery miesiące przez ACz w wojnie fińskiej. Ogromnym kosztem. Zimą. Ale zdobyta. Odpowiedz Link
natalia_sankowska1 Re: Panie Pawle, to wszystko było nie tak uproszc 07.07.09, 19:13 Panie Pawle, gdyby wycięczony najpierw przegraną Japońską (skutek - rewolucja 1905r.), następnie ciągnacą się "Germańską" rolniczy kraj, w którym już był prawie głód i kartki (cykl produkcyjny w rolnictwie się załamał dokumentnie juz w 1916r.) nie byłby gotów wyjść z wojny za wszelką cenę, żadna agitacja by nie pomogła. Najlepszą agitacją była głodna rodzina i niezaorane pole. Już w 1917r. na frontach zaczynało się "bratanije", a w miastach Imperium Rosyjskiego władza dosłownie leżała na ulicy. Niewydolny car, zupełnie nie na takie czasy, brak jakichkolwiek planów rozwoju ekonomicznego po zamordowaniu P.Stołypina - oto podstawy krachu. Pan chyba zbyt serio traktuje wszelkiego rodzaju spiskowe teorie dziejów. Odpowiedz Link
mariefurie Od Gorbaczowa aż do Cara doszło.... ;) 07.07.09, 19:51 Rozumiem że tu powstały dwie koncepcje. Jedna, ze stalin myslal wyłacznie "politycznie", druga - że chcial/planował okupować. No to prosze sobie wyobrazić, czy Rosjanie (raczej sowietczycy, nie rosjanie) byliby w stanie odpuscic Polakom, ze ci im dokopali w 20 roku? A cóż ma do tego rok 41, i slowa Ze Stalin sie "nie spodziewał". Jako żywo - mój podręcznik historii ze szkoły. Biedny - nie spodziewał się! Czego sie nie spodziewał, skoro w 39 podpisał pakt R-M???! Inna sprawa jak w 36 sowietczycy traktowali Hiszpanię z Franco na czele jako poligon doswiadczalny przed przyszłymi podbojami. No bo skąd się wziął takie m.in.Świerczewski (tak Rybak, te polskobrzmiące nazwiska...)? Skąd? A jeśli chodzi o "gdyby Trocki", gdyby ktoś tam, i że mógł zrobic nie tak tylko inaczej....to, gdzieś na samym początku,niesmiało apelowałam, aby nie gdybać w kwestii historii i politylki sięgającej co najmnije z 10 lat wstecz. Bo to nie ma najmniejszego sensu. Odpowiedz Link
mariefurie Re: Od Gorbaczowa aż do Cara doszło.... ;) 07.07.09, 19:54 znaczy, siegającej dalej niż 10 lat wstecz. Odpowiedz Link
borzanna Re: Od Gorbaczowa aż do Cara doszło.... ;) 07.07.09, 20:55 o ,jak tak ciekawie dyskutujecie, to może spróbujcie tu: kacap.blox.pl/html Odpowiedz Link
natalia_sankowska1 Re: Od Gorbaczowa aż do Cara doszło.... ;) 08.07.09, 01:21 Autor tu do nas zagląda, nieraz często - i pisuje. Jak będzie chciał, podyskutuje tu z nami. Odpowiedz Link
natalia_sankowska1 Re: Od Gorbaczowa aż do Cara doszło.... ;) 08.07.09, 01:15 Ojej, albo znów skruty myslowe, albo niezrozumienie tego, o czym piszemy! Otóż WŁAŚNIE DLATEGO, ŻE PODPISAŁ PAKT O NIEAGRESJI, nie spodziewal się. Zresztą, Polska też miała analogiczny pakt i też się nie spodziewała. Tak naprawdę w 20. roku z tym "dokopaniem" było niezupełnie tak. Oj, nie lubię tej naszej narodowej mesjanistycznej mitologii, tego ciągłego dowartościowywania się nawet przez przegrane kampanie, nieudane powstania, nieudolne spiski. Kochana, w 1936r. w Hiszpanii 5.kolumna generała Franco próbowała obalić prawowity rząd i wywołała wojnę obywatelską. Więc na czele państwa nie był Franco! Niemieckie wojska praktycznie otwarcie (ja bym powiedziała, bezwstydnie)uczestniczyły w tej wojnie po stronie rebeliantów. Pomagali także Włosi od Mussoliniego. Po stronie republikanów walczyli także Polacy - słynni Dąbrowszczacy (prosze zauważyć - właśnie Polacy). Byli Francuzi (sporo), Węgrzy, przedstawiciele innych narodowości, w tym Niemcy (!). Nikt, poza rewizjonistami z Polski, nie kwestionuje bohaterstwa tych, którzy bronili Republiki, i słuszności tych walk. Zresztą, poza udziałem w walkach kominternowców i niezrzeszonych w żadnych lewicowych organizacjach, republikanom pomagano w inny sposób. Przeprowadzono ewakuacje dzieci - osieroconych przez wojnę, tych, o czyj los obawiali się rodzice. Na samej Ukrainie utworzono 15 domów dziecka spacjalnie dla dzieci z Hiszpanii, w Arteku w sezonie letnim większą część pomieszczeń przyznaczano na pobyt małych Hiszpanów, a poza sezonem mieszkali oni w Suuk-Su. Niektórzy jak dorośli, uczestniczyli w wojnie z Niemcami po stronie radzieckiej. M.in. Ruben Ibarruri spłonął w czołgu. A o gdybaniu też pisałam, choć jako ćwiczenie intelektualne jest ciekawe. Odpowiedz Link
mariefurie Re: Od Gorbaczowa aż do Cara doszło.... ;) 08.07.09, 05:41 Nawet jeśli i jest to narodowa mitologia mesjanistyczna, > nie lubię tej naszej narodowej mesjanistycznej mitologii, to to: > Otóż WŁAŚNIE DLATEGO, ŻE PODPISAŁ PAKT O NIEAGRESJI, nie spodziewal się. --radziecka propaganda. Jak zwał, tak zwal Odpowiedz Link
natalia_sankowska1 Re: Od Gorbaczowa aż do Cara doszło.... ;) 08.07.09, 10:00 mariefurie napisała: > > Otóż WŁAŚNIE DLATEGO, ŻE PODPISAŁ PAKT O NIEAGRESJI, nie spodziewal się. > > --radziecka propaganda. > > Jak zwał, tak zwal W historii nie ma "jak zwał, tak zwał": każdy krok polityczny ma swoje przyczyny i konsekwencje. Najprościej nawiesić na kogoś nielubianego (lub na coś) szyldzik wg swego upodobania - jak w tym przypadku - i nigdy się nie zastanowić nad istotą rzeczy. Poproszę o argumentację Twego twierdzenia. Odpowiedz Link
mariefurie Re: Od Gorbaczowa aż do Cara doszło.... ;) 08.07.09, 10:20 natalia_sankowska1 napisała: > Poproszę o argumentację Twego twierdzenia. forum.gazeta.pl/forum/w,12252,97267559,97572122,Od_Gorbaczowa_az_do_Cara_doszlo_.html Odpowiedz Link
rybak Re: Od Gorbaczowa aż do Cara doszło.... ;) 08.07.09, 11:05 To nie była teza Goebbelsa. Cały czas między wierszami moich oponentów prześlizgują się tezy:GDYBY stalin cofnbął i ROZPROSZYŁ siły dalej od granicy - to by się obronił.GDYBY niemcy nagłym atakiem nie zniszczyli tych NIEROZPROSZONYCH samolotów AcZ. na ziemi, i czolgów też - to by nie doszło do aż takiej klęski. No to ja pytam - JAK TO MOŻLIWE - by w kraju, w którym za trzy kłoski szło się do GUŁAGU a za zgubioną na ćwiczeniach łuskę - do cierplarni, czyli aresztu na dlugie miesiące - można było wiosną 1941 NA ZIEMI tuż pod granicą zgromadzić 2,5 mln TON radzieckiej amunicji. Już nie mówiąc o innych potrzebnych do walki materałach, wyposażeniu i broni. Przecież aminicja to rzecz delikatna. jesieni a tym bardziej zimy by nie przetrwała ot tak - na ziemi w skrzynkach. Masa takich argumentów jest. Sami je tu dajecie, w ogóle ich nie widząc. Mam pytanie - ktoś z Was w ogóle służył w wojsku? Brał udział w działaniach bojowych albo choćby przygotowywał ćwiczenia? Ćwiczył na mapach? Operował - w skali manewrów choćby - byle kompanią? Wie, jak wyglądają przygotowania do obrony, a jak - do ataku? Uczył się o strategii, taktyce, sztuce operacyjnej? Kochani - sami piszecie, że wojska ZSRR BYŁY skoncentrowane tuż nad granicą. Podobnie były skoncentrowane wojska Hitlera. No to wyobraźcie sobie to inaczej - nie jak ludzie z wojskowym przeszkoleniem, tylko cywile. Mamy dwóch bokserów. Jeden się tylko broni, drogi tylko atakuje. Mogą wtedy walczyć a walczyć. Albo - mamy to, co zdarzyło się w czerwcu 1941. Mamy dwóch bokserów , ale obaj nie myślą o obronie - szykują się do miażdżącego ataku. Który z nich NATYCHMIAST operacyjnie wygrywa? TEN, KTÓRY Z CAŁĄ MOCĄ I CELNIE UDERZY PIERWSZY. Gdyby Stalin się nie spóźnił - i uderzył pierwszy ten jeden dzień przed Hitlerem - a jako tu sami napisaliście - miał czym i jak - tysiące samolotów niemieckich, stłoczonych na polowych lotniskach PRZY granicy zostałoby zniszczonych. Wobec braku przewagi powietrznej -zgrupowania pancerne z nowoczesnymi czołgami KW i T-34 oraz BT7 spokojnie przełamałyby słąbe linie obrony Niemiec (jakiż błąd , jakaż niefrasobliwość - w ogóle się nie bronili, wszystko mieli stłoczone pod granicą!), wyszłyby w przestrzeń operacyjną - czyli na zaplecze zgrupowań niemieckich i odcięłyby je od zaopatrzenia i paliwa. A że te zgrupowania były stłoczone w kolumnach marszowych - do ataku - czyli rozwinięcia operacyjnego - Niemcy nie mieliby się w tych zgrupowaniach jak bronić nawet przez kilka dni. I ciekawe - dokąd wtedy doszliby w tym 1941 Rosjanie. Myślę - że do Berlina. Jeszcze przed końcem 1941. Przypominam, że w 1944 - kiedy Niemcy TYLKO się broniły - i miały o niebo lepsze uzbrojenie niż w 1941 (w 1941 ŻADEN niemiecki czołg nie dorównywał parametrami ani T-4 ani KW), a Stalin nie miał juź armii KADROWEJ, zawodowej (tę stracił w 1941) Stalinowi wystarczył niespełna rok, by z linii Bugu dojść do Berlina. Proszę Państwa - nie dawajcie mi tu już argumentów ZA szykowanym atakiem ZSRR na Niemcy. Nie potrzeba. Jest ich aż za dużo. Tylko trzeba... wyjść poza wtłaczane ludziom dziesięcioleciami przez radziecką propagandę dogmaty. Nawiasem mówiąc - nie czytajcie Suworowa. Poczytajcie sobie np. o kampaniach propagandowych ZSRR w latach 1938-41. ZObaczycie - jak to wyglądało - planowo w pełni. - Rozgrzewamy naród słusznym gniewem przeciw białofinom - akcja schodzi aż do kołchozów - i miesiąc później zaczyna się wojna fińska. Rozgrzewamy naród przeciw Polakom - etc - dwa tygodnie póżniej, 17 IX..., rozgrzewamy naród przeciw Litwinom i Łotyszom... jak wyżej. W 1941, na wiosnę - RUSZYŁA w ZSRR kampania "rozgrzewania słuszngo gniewu narodu" przeciw Niemcom. Interesujące, co? A po co rozgrzewali - BO SPODZIEWALI SIĘ MIAŻDŻĄCEGO ATAKU HITLERA??? Nie żartujmy! Zupełnie po co innego rozgrzewali. Wszystko było już dopinane na przedostatni guzik. A w dopięciu na ostatni - przeszkodził ten... wyprzedzający cios Hitlera. A taki ładny zamach właśnie Stalin brał... Odpowiedz Link
natalia_sankowska1 Re: Od Gorbaczowa aż do Cara doszło.... ;) 08.07.09, 13:09 Kochana, po pierwsze, zamiast argumentować, powołujesz się NA SWOJĄ WŁASNĄ WYPOWIEDŹ - oj, nieładnie! Po drugie, gdyby w tej wypowiedzi byłby choćby cień argumentu, uznałabym, że Twoje poglądy mają przynajmniej jakieś uzasadnienie. A tak to jedynie wtereotyp, na dodatek pozbawiony logiki. Owszem, historia zna setki umów, paktów, unii itp. dokumentów nawet zaczynających się od słów "My po wsze czasy...", wiadomo takze, ze jest w tym raczej kurtuazja, nie zaś realne przekonanie. Ale jednak porozumienia się zawiera i umowy podpisuje po to (pacta sunt servanda), by przynajmniej jakiś czas obowiązywały. Poproszę jednak o jakieś sensowne argumenty. Odpowiedz Link
mariefurie Re: Od Gorbaczowa aż do Cara doszło.... ;) 08.07.09, 16:46 natalia_sankowska1 napisała: > Kochana, po pierwsze, zamiast argumentować, powołujesz się NA SWOJĄ WŁASNĄ WYPOWIEDŹ - oj, nieładnie! Dlaczego jest nieładne cytowanie własnej wypowiedzi? To raz. Dwa. Trudno sie dyskutuje, jeśli bez przerwy interlokutor podnosi palec wskazujący do góry. To nie szkoła i nie sprawdzian na ocenę z historii. A po trzecie, zadośćuczynię Ci, jeszcze raz odpowiem to samo, co napisałam w linku cytującym moje wlasne slowa. Fakt iż, ze w 39 zostal przyklepany przez ZSRR pakt R-M jednoznacznie świadczy o tym, ze Stalin PLANOWAŁ wojnę, a w roku 41 wcale to niespodzianką nie było. Podpisując ten pakt, wiedzial, że nie wystarczy nowa granicę państwa (ZSRR) poprowadzić palcem po mapie. A więc bylo wiadomo, ze pójdą za tym ruchy. Wojenne. Zarzucilaś mi w poprzednim postach, ze nie uwazalam na lekcjach historii?? Alez proszę Natalii, uwazałam, i ze szkoły znam historię nt Drugiej Wojny Swiatowej właśnie taką, jaką Ty i Herr tutaj prezentujecie.. A z którą (wersją takiej historii)absolutnie się nie zgadzam. Resztę bardzo ładnie opowiedział Rybak. ...i że sił mu starczyło... Odpowiedz Link
rybak Re: Od Gorbaczowa aż do Cara doszło.... ;) 08.07.09, 11:11 Rozumiem, że skoro Stalin podpisał pakt o nieagresji z Polską , to NIE SPODZIEWAŁ SIĘ, że w 1939 r. zaatakuje bez ostrzeżenia Polskę. Niezła argumentacja. Ale nie na Pani poziomie ) Odpowiedz Link
natalia_sankowska1 Re: Od Gorbaczowa aż do Cara doszło.... ;) 08.07.09, 13:22 No to Pan też argumentuje nie na swoim poziomie, bo miesza różne rzeczy. Pakt o nieagresji był podpisywany z Niemcami i W TYM sensie nie miał nic wspólnego z kampanią przeciwko Polsce. Z Polską podobnego paktu, niestety, nie było. Odpowiedz Link
rybak Przykro mi - coup de grace - z Wikipedii 08.07.09, 13:38 Pakt o nieagresji Polska - ZSRR – układ międzynarodowy zawarty w Moskwie 25 lipca 1932 między Polską a ZSRR. Umowę zawarto na trzy lata, a następnie 5 maja 1934 przedłużono do 31 grudnia 1945. Rozmowy na temat zawarcia tego układu rozpoczęły się w styczniu 1926. Zaprzestano ich po zerwaniu w maju 1927 stosunków dyplomatycznych pomiędzy Wielką Brytanią a ZSRR w konsekwencji afery szpiegowskiej związanej z działalnością sowieckiej misji handlowej w Londynie i po zabójstwie posła ZSRR w Warszawie Piotra Wojkowa[1] przez rosyjskiego emigranta Borysa Kowerdę w czerwcu 1927. Zawieszone rozmowy polsko-sowieckie podjęto ponownie dopiero pod koniec roku 1931, ponieważ strona polska uważała zobowiązania o nieagresji wynikające z podpisanego w r. 1929 tzw.protokołu Litwinowa [2]za niewystarczające. Aktem sprzecznym ze wszystkimi umowami wiążącymi Polskę i ZSRR był tajny protokół do paktu Ribbentrop-Mołotow z dnia 23 sierpnia 1939, zawartego między Niemcami a ZSRR, przewidujący faktyczną likwidację Rzeczypospolitej przez III Rzeszę i ZSRR. W konsekwencji, po agresji Niemiec na Polskę, w dniu 17 września 1939 rząd ZSRR jednostronnie uznał układ z 1932 i wszystkie umowy zawarte z rządem lub z udziałem rządu RP za nieistniejące pod pretekstem "zaprzestania istnienia państwa polskiego" i dokonał siłami Armii Czerwonej najazdu na Polskę. Agresja zbrojna ZSRR była złamaniem wszystkich powyższych porozumień międzynarodowych, w tym w szczególności paktu o nieagresji z roku 1932, protokołu Litwinowa, konwencji o określeniu napaści i paktu Ligi Narodów. Odpowiedz Link
mariefurie Re: Przykro mi - coup de grace - z Wikipedii 08.07.09, 17:28 rybak napisał: > Aktem sprzecznym ze wszystkimi umowami wiążącymi Polskę i ZSRR był tajny protokół do paktu Ribbentrop-Mołotow z dnia 23 sierpnia 1939, zawartego między Niemcami a ZSRR, przewidujący faktyczną likwidację Rzeczypospolitej przez III Rzeszę i ZSRR. W konsekwencji, po agresji Niemiec na Polskę, w dniu 17 września 1939 rząd ZSRR jednostronnie uznał układ z 1932 i wszystkie umowy zawarte z rządem lub z udziałem rządu RP za nieistniejące pod pretekstem "zaprzestania istnienia państwa polskiego" i dokonał siłami Armii Czerwonej najazdu na Polskę No właśnie. O to mi chodziło. Odpowiedz Link
mariefurie Re: Przykro mi - coup de grace - z Wikipedii 08.07.09, 17:36 mariefurie napisała: > > No właśnie. O to mi chodziło. Jedyne co mi się pomieszało, to to, ze nie pamiętałam, ze tresc tego protokolu nie byla zawarta w pakcie R-M.A byl to osobny tajny protokół DO TEGO paktu. Tym niemniej, to moje pomięzszanie, można bylo zrzucić na karb "skrótu myślowego" Odpowiedz Link
mariefurie Re: Przykro mi - coup de grace - z Wikipedii 08.07.09, 17:42 mariefurie napisała: > > No właśnie. O to mi chodziło. ...Что и требовалось доказать,(jak to sie mówiło przy twierdzeniu Pitagorasa w szkole przy tablicy), że Stalin szykował się do wojny, a więc zaskoczony nią nie był. Cała reszta to radziecka propaganda. Odpowiedz Link
rybak Re: Od Gorbaczowa aż do Cara doszło.... ;) 08.07.09, 13:43 A chodziło o użycie przez Panią argumentu - że Stalin się nie spodziewał uderzenia Niemiec, bo zawarł z nimi pakt o nieagresji i wspołpracy. No to zapytałem - o faktyczne pojmowanie przez Stalina i ZSRR istoty paktów... Na podstawie paktu o nieagresji z Polską - którego wg Pani nie było. ... Proponuję zatem - na skutek wejścia naszej dyskusji na tory BEZ podstaw w faktach historycznych - o jej niniejszym na ten temat zakończenie)) Odpowiedz Link
natalia_sankowska1 Do "Rybaka": pakty 08.07.09, 15:12 Jeszcze raz próbuję uzasadnić mój punkt widzenia i rozumowania: Stalin podpisał pakt z Niemcami (wiedząc o tym, że nie będzie on obowiązywał po wsze czasy, nawet gdyby tak w nim zapisano), by ON OBOWIĄZYWAŁ. Więc nie spodziewał się, że tak szybko zostanie złamany. Owszem, istniał pakt z Polską z 1932r. (trzyletni, w którym przewidziano automatyczne przedłużenie na 2 lata; przedłuzony za życia Piłsudskiego w 1934r. na 10 lat). Z literatury wiem, że dokument z 1932r. prawdopodobnie został podpisany dlatego, ze Stalin sympatyzował z Marszałkiem jako twardą ręką w polityce. Dlatego odbyło się też przedłużenie. Po śmierci Marszałka stosunki ZSRR- Polska zaczzęły się pogarszać. Zgłaszano wzajemne pretensje i, niestety, pakt bez formalnego wypowiedzenia praktycznie przestał działać. Jasne, że z punktu widzenia wymogów prawa międzynarodowego dodatkowe porozumienia paktu radziecko-niemieckiego łamały ustalenia paktu polsko-radzieckiego, więc nalezałoby najpierw go wypowiedzieć. I trochę offowo, ale wracając do Dolores Ibarruri: PIERW stała się komunistką, by później, na emigracji, już będąc liderką KPI (po śmierci Jose Diaza), KSZTAŁCIŁA SIĘ (A RACZEJ ZDOBYWAŁA SZLIFY W WALCE FRAKCYJNEJ). Odpowiedz Link
rybak Re: Od Gorbaczowa aż do Cara doszło.... ;) 08.07.09, 11:35 JA mam tylko jedno pytanie. Czy Hiszpania byłaby dziś siódmym rozwiniętym gospodarczo krajem świata (no dobra - nieh będzie - ósmym) - gdyby nie ten drań Franco? I gdyby Stała się już w 1937 r. Demoludem? Dolores Ibarruri - płomiennna Dolores - TEŻ kształciła się w ZSRR. Na jedną z liderek tego demoludu. No to pomyślmy chwilę, jak wyglądałaby dziś Hiszpania, gdyby w 1980 r weszła na drogę nie defrenkizacji, ale dekomunizacji. Pewnie w 2004 weszłaby do Unii) A wcześniej odkopywała swoje Katynie. I wycofywałaby swoje bazy rosyjskich wojsk. Zresztą- pewnie w takim układzie nie byłoby żadnej dekomunizacji. W 1940 zamiast Vichy mielibyśmy pewnie - Sochalistyczną republikę Francuską ze stolicą w Vichy Ciekawie by było. Inaczej... Ale to już na szczęście tylko - historyczna probabilistyka)) Odpowiedz Link
natalia_sankowska1 Re: Od Gorbaczowa aż do Cara doszło.... ;) 08.07.09, 13:55 Jaki kraj byłby na jakim miejscu - zależy przecież nie jedynie od tego, w jakim obozie ideologicznym i kiedy się znalazł. Jak wiadomo (przepraszam, że używam uogólniajacego twierdzenia - po prostu nie chciałabym do tych wątków doklejać jeszcze dyskusji na tematy ekonomiczne), dyktatury bardzo służą planowemu rozwojowi gospodarki, szczególnie w sytuacjach kryzysowych, kiedy tak naprawdę nie ma czasu na dłuższe dyskusje. Ja nie żartuję. Ostatnio na ten temat wypowiadał się G.Soros. Więc dyktatura Franco pod tym względem byłaby także lepsza od władzy republiki parlamentarnej niezależnie od ideologii uznawanej przez partię (partie) większości. I w tym miejscu moglibyśmy porównywać kierunki i tempo rozwoju różnych krajów - tych z duktaturami i bez, o różnych ideologicznych programach... Zapewniam Pana, że zaszlibyśmy daleko, lecz byłoby to chodzenie w kółko, ponieważ (przepraszam za autocytat, zwykle tego nie pochwalam) dla pewniejszego prognozowania systemu należy wprowadzić taką ilość danych, która przewyższy możliwości przetwarzania. O lokalizacji baz dyskutować nie będę. Zaznaczę jedynie, że pewien kraj nie znajdujący się na naszym kontynencie na mocy różnych paktów rozmieścił tu niejedną swoja bazę. Chciałabym, by na zasadzie wzajemności też mielibyśmy jakąś bazę u nich )) A Hiszpanie swoje Katynie odkopują (jak grób Federica Garcia Lorci)... Odpowiedz Link
rybak Re: Od Gorbaczowa aż do Cara doszło.... ;) 08.07.09, 14:19 Eeee, no z dawien dawna mamy u nich bazy. Mnóstwo. W Jackowie na przykład)) Pół Podhala i Podlasia na tych ich bazach do dobrobytu doszło Szczerze? I poważnie - na koniec? Niech mi Pani powie - jak to jest - że jak ja - zwykły prosty człowiek - patrzę na USA i Rosję - to Ameryki jakoś sie nie boję. Że jak im nawet coś odbije - to mnie np. ześlą na Alaskę.) Albo hmmm... zamerykanizują strzałem w tył głowy z peacemakera. Nad zbiorowym grobem. Wie Pani - może to zaszłości rodzinne - do dziadka strzelali (był policjantem przedwojennym, uciekł we Lwowie z kolumny prowadzonej do Ostaszkowa czy gdzieś tam..., potem strzelali do niego w 1944 (był w AK). Do ojca strzelali - w 1970... A potem mało nie zabili w 1983. Zgarniętego z ulicy. W śmierci klinicznej po przesłuchaniu z nembutalem z Rakowieckiej do szpitala na Wolską go wieźli... Mnie - wówczas studentowi - to tylko raz łomot podpory ICH systemu spuściły, a i to przypadkow tak bardziej, więc im z głębi serca SWOJE krzywdy darowałem Pani Natalio - Ameryka ma swoje za uszami. Ale patrzenie na nich jak na najeźdźców czy innych okupantów... lekuchna przesada... I pewne... rozbawienie to wzbudza w kraju nad Wisłą. Odpowiedz Link
rybak Re: Panie Pawle, to wszystko było nie tak uproszc 08.07.09, 12:42 Czy sugeruje Pani, że przerwót październikowy, polegający na uderzeniu niewielkich grup dywersyjnych na radiostacje, centrale telefoniczne i węzły komunikacyjne, a jednocześnie - centra decyzyjne - NIE BYŁ dziełem spisku bolszewików? Hmmmm. Sami się tak skrzyknęli ad hoc? O jednej i tej samej godzinie sobie poszli - a bo tak! - i obalili prawowity rząd? Równocześnie w kilku większych miastach gubernialnych też? Hmmm.... Litości))!!! Odpowiedz Link
natalia_sankowska1 Do "Rybaka": przewrót październikowy/listopadowy 08.07.09, 14:18 Juz pisałam o tym, że władza leżała na ulicy. Bolszewicy już latem 1917r. próbowali ją wziąć z tej ulicy - tym razem nie udało się. Własnie dlatego Lenina jako kierownika nieudanego zamachu/powstania/przewrotu ścigał Rząd Tymczasowy. A środki komunikacji były już wtedy (własnie dlatego zaatakowano telegraf, pocztę, telefony). Słynne tasmy telegraficzne stanowią sporą część dokumentów tzw. Archiwum Rewolucji. Nie było wielkim problemem przekazanie rozkazów do innych miejscowości. Odpowiedz Link
rybak Re: Do "Rybaka": przewrót październikowy/listopad 08.07.09, 14:26 Błagam. )) Ja już nie chcę)) Poddaję się. Kraj w kłopotach a rządzony demokratycznie zawszeć może zagarnąć jakaś dyktatorska ferajna złożona ze specjalistów od prucia kas i głów. Ale to nie zmienia faktu - że to tylko ferajna. No - zwykli bandyci prący do władzy, mordowania i jeszcze większej - władzy. Prawdziwa rewolucja to dla mie w Rosji była - lutowa. I już ani słowa na ten temat nie powiem. Przekonanego - nie przekonam) Odpowiedz Link
sedona Re: Do "Rybaka": przewrót październikowy/listopad 08.07.09, 14:57 Blagam, nie dajcie sie przekonac i "dawajcie" dalej. Czyta sie to z zapartym tchem. I nawet Herr zawital po dlugiej nieobecnosci. Gut. Odpowiedz Link
natalia_sankowska1 Re: Do "Rybaka": przewrót październikowy/listopad 08.07.09, 15:25 Romantyk z Pana. A ja jestem pragmatyczka, niestety Dlatego uważam, że żadna dyktatura nie ma za cel prostego zabijania, rabowania itd. Zbyt kosztowne jest wzięcie władzy. Każda dyktatura (powstająca z orężem w ręku czy na drodze wyborów - vide Pinochet i Hitler) uważa, że wie, w jaki sposób szybciej można doprowadzić społeczeństwo do wyższego poziomu rozwoju i lepszego życia (nieważne, bolszewicy to czy frankiści, a może Marszałek). Że demokratyczna procedura parlamentarne jedynie wydłuża drogę, zmusza do tracenia cennego czasu, a czasami po prostu przeszkadza. I dyktatura stara się realizować swój program maksymalnie pragmatycznie. Więc tak naprawdę dla prawdziwej oceny należałoby przeanalizować cele i programy, a następnie metody (często wynikajace z tej lub innej tradycji narodowej i społecznej). Wspomniany przez Pana bandytyzm pojawia się niejako po drodze. JEst metodą - nie celem. Odpowiedz Link
rybak Re: Do "Rybaka": przewrót październikowy/listopad 08.07.09, 16:09 Romantyk. Ładnie No to coś na zmianę tego zdania Proszę Pani CELEM KAŻDEJ władzy jest jedynie WŁADZA. Władza, z której bierze się cała reszta. Zaś prawdziwie dyktatorska władza może chodzić w szarym szynelu bez dystynkcji i nazywać się w listach do córki "twój sekretarzyk" - bo i tak MA wszystko. JAK, ILE i KIEDY chce! A skoro może mieć wszystko - to po co to brać? Żeby coś komuś udowadniać? Udowadnia się inaczej. Eliminując tych, co nie dorastają) Taaa... Monarchistka z Pani wylazła otóż Ale proszę się nie przejmować - Stalin też był w głębi ducha monarchistą. Który SAM SIĘ na rosyjskiego cara samodzierżcę mianował, usuwając konkurentów. Może nie? Taaa. Lepszy poziom życia. NEP był rzecz jasna dowodem na to, że wcześniej zaprowadzony prawdziwy komunizm (nawiasem mówiąc - poza tym, co wprowadziła Korea Północna - komunizm wojenny w ZSRR był okresem jedynego prawdziwego komunizmu na naszej planecie) gwarantuje istinno wyższy poziom życia.. Jak diabli wyższy)) A kolekwywizacja. Ta to dopiero dała wyższy poziom życia. Posunięcie mające na celu li tylko przepompowanie zasobów bogatej wsi w industrializację - służącą główwnie zbrojeniom. I oswobodzeniu następnie rezty ludzkości z jarzma nieludzkiego wyzysku kapitalistycznego. 10 do 13 milionów ludzi zmarłych z głodu w ZSRR w imię szczęścia ludzkości. Gratulacje! Pisałem tu juź o Marksie. Nie będę do tego chłystka wracał. Do Engelsa takoż. Krwiopijcy jednego. Fabrykanta - wyzyskiwacza)) Ojciec marksizmu. hi hi... Pomagał... przyjacielowi z młodości. I tyle. Wie Pani - jak się wczyta w PRAWDZIWE a nie obrabiane przez hagiografów życiorysy komunistycznych świętych - ciekawy obraz się wyłania. Marks - juź było. Dwie córki Marksa - Eleonora i Laura - popełniły samobójstwo, zaś troje dzieci zmarło z niedożywienia. Był nałogowym alkoholikiem, tonącym w długach, które spłacał za niego Fryderyk Engels. Ten ostatni utrzymywał też nieślubnego syna Karola Marksa z jego służącą Lenchen. Stalin - Dżugaszwili, Soso, Koba... W młodości seminarzysta. Potem - pruł banki (ten w Tyflisie na przykład Jeden z jego partyjnych pseudonimów w młodości(krótko) - Demonoszwili czy jakoś tak) Lenin. Biedny. Paraliż postępowy nabyty w drodze pożycia intymnego z wieloletnią kochanką rzeczywiście mógł mu utrudniać efektywną ocenę perspektyw komunizmu światowego. Ale nie przeszkodził w domaganiu się "jak najbardziej energicznego terroru" w czaie wojny domowej. Energicznego - gdy już i tak cała Rosja spływała krwią. No ale za to potem wszyscy będą szczęśliwi. Proszę Pani. Jak chcemy zdobyć włądzę - działamy jak świat światem jak porządny marketingowiec. Co chwyci? Kto nas wyniesie do władzy? Jakie hasła będą skuteczne. I tyle. A potem - jeśli wiemy, że inaczej nie mamy szans na zdobycie władzy - wspieramy takie warunki, które umożliwią nam jej zdobycie. W normalnych warunkach nikt przy zdrowych zmysłach bolszewików by nie poparł. Trzeba było najpierw przegrać wojnę, a potem - wtrącić kraj w chaos i głód. Lepsze życie, w imię którego trzeba najpierw skasować szóstą część społeczeństwa, by potem resztę przez wieczność trzymać za twarz. Jeden ze słynnych filozofów powiedział - osobę która ma patentowaną receptę na szczęście CAŁEJ ludzkości należy najpierw wsadzić do twierdzy na 50 lat. Jak wyjdzie - zapytać czy nadal ją ma, a jeśli odpowie twierdząco - wsadzić na kolejne 50 lat.) A co do tradycji narodowych. Przepraszam Panią bardzo, ale za cara Aleksandra II nie gazowano wsi, nie zabijano głodem całych narodów, nie skazywano 12-letnich dzieci na rozstrzelanie za trzy kłoski. Niejaka Kołłontaj - terrorystka, co to zastrzeliła jakiegoś carskiego czynownika została uniewinniona - bo przekonała sąd, że czyn popełniła z powodów swoich umotywowwanych przekonań. Hi hi... tradycje narodowe. Powiem Pani więcej - gdyby NIE tzw. rewolucja bolszewicka, to dziś jeździlibyśmy na saksy do Rosji a nie do Anglii. A i Hitlera by nie było.... W końcu - kto go do władzy wyniósł... Zabraniając w latach 30. do wyborów iść komunistom niemieckim we wspólnym froncie z socjaldemokratami niemieckimi... No właśnie. Odpowiedz Link
natalia_sankowska1 Re: Do "Rybaka": obrażam się na Pana 08.07.09, 19:21 Obrażam dlatego, że po prostu przeciwstawiłam dwa schematy - dyktatury i demokracji parlamentarnej, nie wypowiadając sie na rzecz jakiegokolwiek ze schematów, a Pan natychmiast przypisał mi upodobania (zresztą, chyba wg Pana gustu - na pewno nie mojego). Teraz skrótowo wrócę do schematów. Otóż NIGDY, powtarzam, NIGDY żaden polityk/ugrupowanie nie bierze władzy dla samej władzy. To jest prymitywne myślenie, niestety, zupełnie nie pozwalające dostrzec prawdziwe mechanizmy historii i polityki jako jej dynamicznego wcielenia. Zawsze JEST CEL DO REALIZACJI - CZY TO SPOŁECZNY, CZY PRYWATNY. Powie Pan, że to jedynie sposób na ukrycie rzeczywistych dążeń, a ja na to odpowiem, że, ponieważ lubi Pan spiskową teorię dziejów, podobne myślenie jest zgodne z podobnymi upodobaniami. Teraz odnośnie wyszydzanych przez Pana celów partii, jednym z twórców której był Uljanow-Lenin: jak każdy ruch, partia ta stawiała ogólne cele, następnie proces historii konkretyzował drogi dojścia do tych celów. W jaki sposób? Już pisałam o tradycjach narodowych, ważna także rola odgrywana przez aktywne jednostki. Wspólny wektor określał dalszy kierunek - i znów stawiano cele, a wewnątrz nich cele drobniejsze; i znów powstawała wypadkowa działań jednostek i grup na drodze do drobniejszych celów i celu większego. Niektóre cele moga być z wyboru, lecz niektóre stawia samo życie. Każdy historyk powinien się nauczyć je rozróżniać - inaczej powstanie analityczny miszmasz. W przypadku Rosji industrializacja była obiektywnym celem historycznym. Kolektywizacja - celem z wyboru, ale jak się zwróci uwagę na ruch kooperacyjny w Europie sprzed I WŚ, staje się zrozumiałe, że ogólny trend miał otrzymać jakieś odźwierciedlenie w Rosji. Natomiast metody prawie zawsze są z wyboru i zależą, przepraszam, od poziomu intelektu realizatorów. Przepraszam, że teoretyzuję, ale nieraz poprzez uogólnienie najlepiej udaje się przedstawić zagadnienie. Oczywiście, że do tez teoretycznych należałoby dołączyć konkretne przykłady, lecz wydaje mi sie, ze tych przykładów w naszej dyskusji było dość dużo. Przykro mi, że oprócz argumentów naprawdę ważkich wykorzystuje Pan także plotki. Żałosny poziom pewnych nibyhistorycznonaukowych dyskursów podtrzymywany przez niektórych historyków(?!)i instytucje, z którymi są związane, maja chyba wpływ na wszystko. Co ma Inessa Armand do choroby Lenina? Raczej już dziedziczna choroba (po ojcu). I po co wymyślać kolejne pseudonimy dla Dżugaszwiliego - co to zmienia? Towarzysz Wiktor też zajmował się eksami. A tak naprawdę był o czas, kiedy WSZYSTKIE ORGANIZACJE REWOLUCYJNE zdobywały pieniądze przewaznie drogą eksów. Sponsorzy na poziomie Sawwy Morozowa rzadko się trafiali. A na końcu zaprzeczę, ala na wesoło: na saksy do Rosji jeździmy, jak najbardziej - szkoda, że Pan tego nie wie. Proszę popytać w kołach biznesowych, gdzie się podziewają ci lub owi managerowie - z Łodzi, Wawy, innych miast, i gdzie przyzwoicie płacą średniemu personelowi, powiedzmy, w marketach. I gdzie tak naprwdę ostatnio bardzo dobrze zarabiali Polacy. Odpowiedz Link
mariefurie Re: Do "Rybaka": obrażam się na Pana 08.07.09, 19:40 4.bp.blogspot.com/_-dEFSPw0zQc/SNoXv7JQrCI/AAAAAAAABYo/RM9JAgHlDO8/s400/148920c20002f24648d92419.jpg Ech Natalio... Odpowiedz Link
natalia_sankowska1 Re: Do "Rybaka": obrażam się na Pana 08.07.09, 20:10 Oj, chyba przeczytałaś jedynie topic... A szkoda. Próżna jestem . Odpowiedz Link
rybak Re: Do "Rybaka": obrażam się na Pana 09.07.09, 10:39 Niepotrzebnie) Się Pani obraża. A co do meritum. To nie były plotki. Inessa. No cóż - jak Inessa)) Natomiast co do kooperatyw - I tu cię mam - jak powiadał porucznik Rżewski (blagam - o nieobrażanie się)) z przemówienia premiera Stołypina w Dumie na dwa bodajże lata przed jego... hmmm widowiskową śmiercią w zamachu z rąk nasłanego przez Ochranę zamachowca (i to bynajmniej teorią spiskową nie jest): "Już obecnie syberyjskie artele mleczarskie dają Rosji, dzięki eksportowi przetworów mlecznych do zachodniej Europy (serów i masła - przyp. mój) - więcej złota niż wszystkie syberyjskie kopalnie złota rrazem wzięte". Koniec cytatu ARTELE - Pani Natalio - ARTELE. Czyli w Rosji carskiej - DOBROWOLNE kooperatywy rolników. Gdyby nie I wojna i rewolucja, w latach 20 mielibyśmy w Rosji powszechne dobrowolne spółdzielnie (taki jak dziś pracują w Europie Zachodniej choćby) - obejmujące większość włościan. A co do industrializacji - Rewolucja i wojna domowa OPÓZNIŁA rozwój gospodarczy Rosji. O jakieś 20 lat. A komunizm dowalił do tego kolejne 50 lat. W roku 1917! PKB Rosji szacowany był na 40 proc. PKB USA W roku 1932 PKB ZSRR na głowę - był niższy niź w 1913! A jeśli chodzi o zdolność nabywczą - szkoda gadać! W 1988 - PKB Rosji to było jakieś 12-15 proc. PKB USA Obecnie szacowany jest na 9-11 procent. - ale to po prostu skutek rozpadu księżycowej ekonomiki komunizmu. Poza tym struktura! W 1917 Rosja - kraj rolno-przemysłowy, intensywnie industrializujący się przed i w czasie wojny (tak tak!) miała udział surowców i produktów rolnych w PKB NIŻSZY niż obecnie. Znaczy - jekj produkty przemysłowe liczyły się bardziej na świecie n^ż obecnie. Obecnie większość eksportu - to surowce. A jeśli chodzi o industrializację epoki Stalina. Nigdy Panią nie dziwiło - jak to jest - całe społęczeństwo zapitalało jak głupie, soboty znów pracujące, dzien pracy przedłużony, w fabrykach w 1939 wprowadzone rygory WOJENNE, młodzież - pozbawiona bezpłątnego kształcenia ponadpodstawowego - i do fabryki albo do wojska! - to w ramach tego - nieprzygotowania)) Stalina do wojny - a w sklepach - PUSTO. I kartki na wszystko. No ale jeśli magnitkę, zakłady aluminiowe itd budowano w praktyce TYLKO dla potrzeb przyszłej WOJNY wyzwoleńczej - stal i aluminium były potrzebne choćby na pancerze NOWOCZESNYCH czołgów i poszycia NOWOCZESNYCH samolotów. A propos - nowoczesny silnik czołgowy do T-34 i KW i późniejszych serii BT-7 - to był włąśnie słynny 500-konny diesel z zakładów aluminiowych. Wie Pani ile oto waży - a kilkaset kilo. A wie pani, ile tego wyprodukowano DO 1941 - a z 10 tys. sztuk lekko licząc. No to na same silniki mamy - odliczając wiórki - z a 5-6 tys. ton. Aluminium - bardzo drogiego wtedy jeszcze metalu. No a same czołgi ówczesne - przeciętna masa - 18-35 ton. Powiedzny - 25 średnio. No to teraz - razy 23000 (tyle czołgów lekkich, średnich, ciężkich itd miał ZSRR w 1941 (Niemcy - kole 4 -5 tysięcy, z czego większość - w istocie tankietki PzwI i II., uzbrojonych nawet nie w działa. A jeśli - to w 37 milimetrowe, które niem ogły przebić z 500 m nawet pancerza rosyjskiego T-26 - czołgu, który WYSZEDŁ z produkcji w drugiej połowie lat 30.) Ile nam to zatem stali daje zużytej? 0,7 mln ton? z rozkurzem - powiedzmy milion ton. SAME CZOŁGI. A działa? A pancerze okrętów? A broń strzelecka? A ciężarówki wojskowe i ciągniki artyleryjskie?, a stal na magazyny, koszary, parki maszynowe, dojazdy, mosty i drogi i szyny do jednostek i na poligony? A stal na DRUTY KOLCZASTE? Czy Pani kiedykolwiek liczyła, ile drutu kolczastego trzeba było wyprodukować w latach 30? MILIONY TON!!! Na łagry, jednostki, poligony, obiekty tajne i połtajne, fabryki, zony, stacje kolejowe, więzienia, byle pipidówki, przez które ciągnięto ZEKÓW czy transporty... No to Pani ma - ten rozkwit gospodarczy. W calej swej potwornej okazałości. FAKTY, FAKTY, FAKTY! No i tyle na razie. O faktach trudno rozmawiać)) Odpowiedz Link
rybak Re: Do "Rybaka": obrażam się na Pana 09.07.09, 11:07 Nie, no oczywiście może Pani teraz powiedzieć, że fabryki zbrojeniowe lat 30 produkowały parowozy, szyny, stal do domów itd. A także rowery, budziki, aparaty fotograficzne, garnki, radia i wyżymaczki. Owszem. TEŻ Stanowiło to jakiś tam niewielki procent ich produkcji UBOCZNEJ. Czy naprawdę uważa Pani, że 200 milionów ludzi zasuwających po kilkanaście godzin na dobę, żeby wykonać plany - produkując na potrzeby RYNKU nie potraffiłoby w ZSRR zapełnić półek sklepów w konkurujące ze sobą dobra. No ale jeśli robiło się czołgi - trudno je postawić na domową etażerkę, czy kupić z pensji, nieprawdaż? )) A teraz produkcja lekka i rolna. Proszę Pani - ACz. kadrowa liczyla w 193901941 od 2,5 do 4 mln ludzi (wiosną 1941 - juź prawie 5 mln ludzi. No to teraz proszę sobie policzyć - ile trzeba im mundurów, konserw z tuszonką (a tu się nie da - nieregulaminowo karmić - za obniżanie zdolności bojowej - pod ściankę)) Ile pensji wypłacić. I do tego aparat Jeżwa (a porem Berii) Kolejne 2 miliony ludzi. Z RODZINAMI! Też trzeba nakarmić - i to dobrze. Czytała Pani - "Byłem szpiegiem Stalina" - wspomnienia gościa, który w 1937 czy 38 spitolił do USA? Jak to sobie kadra czekistowska już w połowie lat 30 na Ukrainie w "eks"-owanym pałacyku (ogrodzonym oczywiście drutem kolczastym wypoczywała,a przez okna zaglądały na salę bankietową umierające z głodu dzieci? To proszę przeczytać. Jak to było? - Lud spożywa kawior ustami swoich przedstawicieli)) Odpowiedz Link
rybak Re: Do "Rybaka": obrażam się na Pana 09.07.09, 11:15 A piszę to wszystko po to, by Pani uświadomić, iż gospodarka ZSRR pod koniec lat 30 była juź w całości przestawiona na tory wojenne. Więc produkowałą dla armii i aparatu a nie dla zwykłych ludzi. I to zanim jeszcze Hitler zagarnął Czechosłowację. A z kim to Stalin chciał wojować aż takim sumptem i wysiłkiem w roku 1938 i 1939? Z Litwą? Z Polską? Z Finami? Przed kim się aż tak chciał bronić? Przed Niemcami? A miał z nimi wtedy WSPÓLNĄ granicę w ogóle? Bo jakoś nie pamiętam. Sama Pani widzi - żeby TYM potencjałem uderzyć na Niemcy - musiał wcześniej rozerwać Polskę wraz z HItlerem. Jego słynny okrzyk po podpisaniu paktu w 1939 - OSZUKAŁEM GO! OSZUKAŁEM HITLERA! Tyle że przedobrzył. Zagarniając Mołdawię zanadto zbliżył się do Ploeszti. Zagarniając republiki nadbałtyckie i pas umocnień fińskich w Karelii - zanadto zbliżył się do szwedzkiej rudy żelaza. A koncentrując największe siły na południowo-zachodniej granicy ZSRR - dał HItlerwi jasny sygnał - teraz Rumunia. Jej ropa. Czyli - ty! Odpowiedz Link
natalia_sankowska1 Re: Do "Rybaka": MUSZĘ się obrazić 09.07.09, 15:00 Uporczywie nie chce Pan uważnie przeczytać tego, co piszę, i ciągle chowa się Pan za szczegółami, szczególikami, liczbami i czym tam jeszcze, a jednocześnie robi błędy i sam ich nie zauważa: przy najlepszych chęciach przed wojna nie mogło zasówać 200mln, ponieważ zdolnych do pracy było o wiele mniej. Niech mi Pan uwierzy, mogłabym punktować Pana w wielu wspomnianych kwestiach. No i wyglądałby Pan dla innych czytających mniej przekonywująco, ale przecież nie o to chodzi, nie o spieranie się ambicji - chyba że uważa Pan inaczej. Zresztą, co by to zmieniło? Doskonale wiemy, jak te same statystyki bywały wykorzystywane dla poparcia tez nawzajem wykluczających się - i pasowało! JA jedynie proponuję z "masy" wydzielać i badać "strukturę", bez tego naprawdę żadne statystyki nie sa przydatne. A Pan, moim zdaniem, w nich tonie. Otóż muszę się powtórzyć (streszczając): dyktatury (nieważne, w mundurach czy bez) w realizacji celów zawsze stawiaja na PRZYŚPIESZENIE. Dla nich demokratyczna procedura - to strata czasu, a przekonanie do swych pomysłów na drodze wychowania i agitacji trwa niepotrzebnie długo. Jednym słowem, "oni" nie wiedzą, co dla nich dobre - a my, wiedzący, nie będziemy przekonywać. Trzeba zrobić - a wtedy sami się przekonają. Otóż to są metody. Natomiast cele wynikają z obiektywnego rozwoju społeczeństwa, więc industrializacja w porewolucyjnej Rosji (która w wyniku różnych przyczyn, o których teraz chyba pisać nie będziemy, była w tym względzie mocno opóźniona) stawała się niezbędna - tak samo, jak swego czasu niezbędna była w innych państwach. Możemy osądzać metody, ale nie wypada negować obiektywny cel. Kolektywizacja w rolnictwie. Pisałam wcześniej o roli Stołypina - dobrze, że Pan wspomniał o nim także. Ale, żeby Pan wiedział, po jego zabójstwie w Kijowie zorganizowany ruch kooperacyjny w Rosji prawie zamarł, działacze stali się podejrzani. Jeżeli będzie Pan chciał, napiszę o tym kiedyś - przyczyn było wiele. I nie wiadomo, co by było dalej. A pewien stopień kolektywizacji w rolnictwie był niezbędny - to też cel. Wobec czego oddzielmy cele od metod, bo inaczej znów wylewa Pan dziecko z kąpielą. Szydzi pan z "wyżymaczek", ale także z innych produkowanych przedmiotów. Ośmielam się zaznaczyć, że dla budowy infrastruktury, której też za pensję się nie kupi, niezbędne są inne produkty. W ogromnym kraju, jakim było Imperium Rosyjskie, a później ZSRR, potrzeby były OGROMNE! Jeżeliby to wszystko robiło się ze środków prywatnych bez specjalnej organizacji ("самотёком"), proces industrializacji trwałby ze 200 lat, jak nie dłużej. Znów możemy rozmawiać o metodach realizacji celu - ale czy będzie go Pan negował? Przytoczył Pan opowiastkę - i nie zuważył niekonsekwencji: jak to sie stało, że do "ogrodzonego drutem kolczastym pałacyku" dostały się głodujące (czyt. obce, wiejskie) dzieci zagladające w okna? I autor, który wtedy był pracownikiem "organów", widział i nie powiedział? (A przynajmniej nie powiedział, że należy wzmocnić ogrodzenie). Takie to dyrdymały są wypisywane na potrzeby żądnej sensacji gawiedzi. A Pan co, poważnie to odbiera? Co do istnienia różnych aparatów panstwowych, w tym biezpieki itp. - istniały, istnieją i istnieć będą. WSZĘDZIE! Można sympatyzować z anarchizmem, ale nie można żądać, by natychmiast wszyscy stali się wyznawcami tej ideologii. Inne poglądy polityczne nie odrzucające państwa i jego struktur przewidują dyksusję w kwestii kontroli działań "organów" - nie ich likwidację. I jak każda struktura, ta też kosztuje - chyba że żartem wykorzystać pomysł ze sztuki (i filmu) mojego ukochanego Eldara Riazanowa ("Ostrożnie, samochód!" - "Берегись автомобиля": tam reżyser teatru amtorskiego stwierdza, że wkrótce teatry zawodowe ustąpią miejsca właśnie amatorskim i o ile by lepiej grała wieczorem na scenie wielka aktorka Jermołowa, gdyby w dzień pracowała przy warsztacie). Ale póki co, w całym świecie "dwuetatowcy" w tej sferze działają na zupełnie innych zasadach Pisząc o "cenie rodzin", troche Pan przesadza: w ZSRR żony podobnych osób raczej pracowały. Co do tego, co mają za uszami Stany, i że nie boi się Pan jako Polak... No właśnie, jako Polak. Zamiast czytać dyrdymały byłego szpiega, lepiej wziąć w bibliotece gazety z (przynajmniej) ostatnich 30-35 lat. Co ja mówię, wystarczy z kampanii w Iraku i Afganistanie! Ale w głębi duszy uważa się Pan chyba za lepszego niż jacyś tam... I na osłodę - nie kawał, lecz rzeczywista historia: Nina Pietrowna (Chruszczowa) w Jelisiejewskim w Moskwie nazajutrz po dymisji małżonka prosi o 0,5kg czarnego kawioru. Ekspediantka odpowiada, że kawioru nie ma (jest dobrze wyszkolona, więc nie prowokuje dalszej rozmowy, nie plotkuje z nieznaną osobą). Na co Nina Pietrowna, że w takim razie prosi o kawior czerwony. Znów spotyka ja negatywna odpowiedź. I tu Nina pietrowna zaczyna wrzeszczeć na cały sklep: Ale b... z nich, jeden dzień nie ma mojego męża w pracy, a tu kawior zniknął! Nadmieniam, że na przełomie lat 50.-60. w sklepach był jedynie tzw. czarny lub szary chleb, biały - jedynie na receptę (dosłownie)dla chorych (układ trawienny) i dzieci. Dla tych ostatnich (niemowląt) - 0,5kg kaszy manny na miesiąc. No i wielkie problemy z nabiałem. Odpowiedz Link
rybak Re: Do "Rybaka": MUSZĘ się obrazić 09.07.09, 17:56 Niech będzie 171 milionów, z czego ze 120 milionów zasuwało na okrągło)) Z czego 15 mln w GUŁAGU Mój błąd. Ale to TYM GORZEJ dla Pani argumentacji. Naprawdę uważa Pani, że 120 mln ludzi może żyć w dobrobycie i obfitości dóbr, utrzymując na odpowiednim poziomie 5 (1938 r.) do 7 mln (1940r. ) żołnierzy i pracowników organów? I produkując tylko w cztery lata przedwojenne (1937-1941) 12 tys. supernowoczesnych na owe czasy czolgów i całą resztę późniejszych zdobyczy wojennych Wehrmachtu? Plus te druty kolczaste(KW, T34, BT7 - bo i one BYŁY supernowoczesne - nawet Niemcy takich nie mieli, a Amerykanie dopiero uczyli się... nitować pancerze i wsadzać do czołgów po kilka silników samochodowych) I to wszystko wyprodukowali kierowani przez dyktatora do obrony? Albo po to, żeby przyspieszyć swój rozwój? Nie wierzę. Po prostu nie wierzę, że Pani w to może wierzyć. Aha - wracając do Tuchaczewskiego - ten to był dopiero wyczynowiec - chciał w jedną pięciolatkę wyprodukować 100 tysięcy czołgów. W sklepach pewnie by nawet i czarnego chleba wtedy nie było, ale czołgi by stały. Modele tachnicznie z 1917 roku, ale zawsze. A propos - wie Pani, ile osób musi pracować, żeby UTRZYMAĆ w zdolności bojowej jeden czołg? Nie, nie tylko czterech pancernych i pies. Służby techniczne, tyłowe, transport samych czołgów i amunicji, materiałów pędnych i eksploatacyjnych plus części, magazynierzy,logistycy, plus oczywiście - wojska towarzyszące. Na jeden czołg juź przed II WŚ przypadało efektywnie - około pół setki ludzi w, obok i za. A oni też poniekąd - chcieli a nawet - MUSIELI jeść) Aha - co do dyktatur i ich wpływu na alokację środków na przyspieszenie gospodarcze i dobrobyt społeczeństwa. Ma Pani rację: Połnocna Korea Południowa Korea Oczywiście tylko wówczas jeśli przyjmiemy, że kora z drzew jest zdecydowanie pożywniejsza niż sushi. dziękuję za uwagę Pozostaję z szacunkiem Rybak Odpowiedz Link
rybak Re: Do "Rybaka": MUSZĘ się obrazić 09.07.09, 18:09 Przy czym - co do Południowej Korei - czyli Republiki Korei - rozkwit gospodarczy zaczął się tam dopiero PO odejściu od rządów autorytarnych. ) Podobnie jak w Hiszpanii pofrankistowskiej. No ale kudy Franco czy Li Syng Manowi oraz gen. Park Czung Hee, dykttatorom Korei Południowej (PKB na głowę obecnie ok 20 tys. USD) do Kim Ir Sena czy Kim Dzong Ila (dyktatorów Korei Północnej (obecnie PKB na głowę - ok.1900 USD a nawet może i więcej, bo częśść umarłą parę lat temu z głodu Fakt - KRL-D ma BOMBĘ. A nawet kilka. I RAKIETY. I CZOŁGI... Kurczę - potężny, bogaty kraj. Każdy by chciał tam mieszkać. Tydzień. Odpowiedz Link
natalia_sankowska1 Re: Do "Rybaka": MUSZĘ się obrazić 09.07.09, 19:22 Jak by tak przezytać jedynie ostatni post, można wywnioskować, że: Stany bomby nie mają, Korea Południowa ma jedynie latarenki i zwiewne sukienki, cała Europa nie ma ŻADNYCH czołgów, rakiet, dział, bomb. My, z kolei, dostaliśmy (kurczę, kupiliśmy!) F-16 jako samolociki do zabawy na ziemi (te, akurat, jedynie na ziemi mogą się znajdować - ale znajdujące się w posiadaniu naszych sojuszników jednak latają). Dlaczegoś cały czas odmawia Pan ZSRR - Rosji prawa do posiadania wojsk i jego wyposażenia, innych struktur, które, jak pisałam, były, są i będą wszędzie. Niechby Pan wystąpił z propozycją OGÓLNEGO I TOTALNEGO ROZBROJENIA - wtedy byłby Pan konsekwentny. Odpowiedz Link
natalia_sankowska1 Re: Do "Rybaka": MUSZĘ się obrazić 09.07.09, 19:11 Uzupełnię listę na końcu: Chile Pinocheta Hiszpania Franco Tajwan (sam Pan wie z kim) no i Niemcy z Hitlerem, które zrobiły spory krok do przodu w rozwoju przemysłowym przed wojną. No i znów Pan nie o tym: a niechby Pan jeszcze sobie doliczył nauczycieli, lekarzy, dziennikarzy, baletnic i innych tancerzy - jednym słowem, wszystkich bez łopaty, śrubokrętu lub innego narzędzia w ręku - "nachlebników", na których ktoś inny ma zarobić, zaorać pole, upiec chleb, uszyc sukienkę. Co zaś dotyczy zapotrzebowania na nowoczesne wyposażenie wojsk, szeroko wiadomo, że ZSRR nie odrazu je planował, ponieważ Stalin wychodził z doświadczenia wojny obywatelskiej (wojskowym nie był, poza tym liczył się z doświadczeniem i radami Budionnego i Woroszyłowa, aż w końcu zrozumiał, że "kawalerzyści" racji nie mają). Później trzeba było się spieszyć. Oceńmy także trzeźwo ekonomiczną bazę po wojnie obywatelskiej. Jak mówił Koźma Prutkow, "nielzia objat' nieobjatnogo". Odpowiedz Link
rybak Re: Do "Rybaka": obrażam się na Pana 09.07.09, 17:14 Cytuję: Nadmieniam, że na przełomie lat 50.-60. w sklepach był jedynie tzw. czarny lub szary chleb, biały - jedynie na receptę (dosłownie)dla chorych (układ trawienny) i dzieci. Dla tych ostatnich (niemowląt) - 0,5kg kaszy manny na miesiąc. No i wielkie problemy z nabiałem. A DLACZEGO? )) I na tym zakończę. Aha - przełom lat 50 i 60 to okres niebywałego przyspieszenie technologicznego w zbrojeniach. Rakiety balistyczne Samoloty ponaddźwiękowe Czołgi nowych generacji - dużo... Cholerka - drogie to wszystko....) Proszę się nie obrażać. Aha - ten autor - od tych głodnych dzieci - ten propagandzista... nazywał się Walter Kriwicki. Niedługo po wydaniu tej książki - ten tego... nagle zmarł był... Oto notka z Wikipedii. Walter Kriwicki, prawdziwe nazwisko Samuił Ginzberg (ur. 1899, zm. 1941) - generał-major, pierwszy wysoki oficer radzieckiego wywiadu, który zbiegł na Zachód. Kriwicki, polski Żyd, rozpoczął swoją karierę w radzieckim wywiadzie wojskowym. W 1923 roku próbował wzniecić rewolucję komunistyczną w Niemczech, potem pracował dla sztabu Armii Czerwonej i dowództwa GRU w Moskwie. W 1934 roku został przeniesiony z GRU do Ludowego Komisariatu Spraw Wewnętrznych - NKWD. Jego służba w GRU i NKWD związana była z wywiadem zagranicznym. Był szefem rezydentury w Holandii, kontrolującej radziecki wywiad wojskowy w Europie Zachodniej, gdy we wrześniu 1937 roku otrzymał rozkaz powrotu do Moskwy. W obawie, że stanie się ofiarą czystki, jaką właśnie przeprowadzał Józef Stalin w Armii Czerwonej, GRU i NKWD oraz innych instytucjach cywilnych i wojskowych, postanowił zbiec. Pojechał do Paryża i zwrócił się do Francuskiego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych o azyl. W końcu udało mu się wraz z żoną i czteroletnim synkiem dostać do Stanów Zjednoczonych, mimo prób radzieckich agentów NKWD zgładzenia go jeszcze we Francji. Informacje Kriwickiego miały dużą wartość dla amerykańskiego, brytyjskiego i francuskiego kontrwywiadu. W 1939 roku Kriwicki pojechał do Wielkiej Brytanii. To co tam ujawnił było pierwszym dowodem penetracji brytyjskiego rządu przez radzieckich kretów i bezpośrednio doprowadziło do aresztowania Johna H. Kinga. Zwrócił także uwagę na innego radzieckiego szpiega w Wielkiej Brytanii, młodego angielskiego dziennikarza, który pisał do londyńskiej gazety korespondencje z wojny domowej w Hiszpanii. Był nim w rzeczywistości Harold (Kim) Philby, chociaż wówczas go jeszcze nie zidentyfikowano. Kriwicki ujawnił, że w Wielkiej Brytanii i we Wspólnocie Brytyjskiej pracowało 61 radzieckich agentów, chociaż nie potrafił ich wszystkich dokładnie zidentyfikować. Trzech, jak mówił, znajdowało się w Foreign Office, a trzech w służbach wywiadowczych - MI5, MI6. Pisał także artykuły (w tym jeden w 1939 roku, dla The Saturday Evening Post), demaskujące szpiegostwo i zeznawał w 1939 roku przed Komisją Izby Reprezentantów ds. Działalności Antyamerykańskiej. W tym samym roku ukazała się jego książka: In Stalin's Secret Service (wydanie brytyjskie : I Was Stalin's Agent, wyd. polskie Byłem Agentem Stalina 1964. 9 lutego 1941 roku, Kriwicki zatrzymał się w hotelu Bellevue na Wzgórzu Kapitolińskim w Waszyngtonie. Dostał pokój numer 524 i zapłacił 2,5 dolara za nocleg. Następnego dnia rano pokojówka znalazła go martwego. Kriwicki zginął od strzału pistoletu w skroń. Pokój był zamknięty i znaleziono w nim trzy notatki, mogące wskazywać na samobójstwo. Policja orzekła, iż było to samobójstwo, wiele jednak wskazuje na to, iż Walter Kriwicki padł ofiarą zemsty NKWD. Odpowiedz Link
sedona Re: Do "Rybaka": obrażam się na Pana 09.07.09, 17:53 Czy ksiazka Krzywickiego to ta z 2003 roku? Wyd. Magnum? Odpowiedz Link
rybak Re: Do "Rybaka": obrażam się na Pana 09.07.09, 17:59 Było kilka wydań, pewnie tak) Ale jemu było Walter Kriwicki(j) Odpowiedz Link
natalia_sankowska1 Re: Do "Rybaka": obrażam się na Pana 09.07.09, 18:54 No niechże Pan nie będzie śmieszny! Niech obok rakiet wymieni Pan kukurydzę! A mówiąc poważnie: jest coś, co nazywano wyścigiem zbrojeń. Wrócę do jednego z poprzednich Pańskich postów i postaram się uprzedzić nowe powoływania się na PKB i inne dane statystyczne. Otóż ZSRR w trakcie wojny poniósł ogromne straty, Stany zaś nieźle się obłowiły, mówiąc kollokwialnie. Tak naprawdę stały się mocarstwem PO POJNIE i DZIĘKI WOJNIE. Ja rozumiem, zainteresował Pana los Kriwickiego. Polecałabym jednak nie Wiki (mam nadzieję, że powołał się Pan na nią jedynie przez pośpiech), lecz inne publikacje - choćby wyłożone w necie (Borys Starkow - scepsis.ru/library/id_561.html). O losach jego i innych "niewozwraszczeńców" można także przeczytać na: trst.narod.ru/rogovin/t5/xxxi_02.htm. Ale co to zmienia? Czego my tu nie wiemy? Ja o systemach, a Pan znów o szczegółowych przejawach. Ja natomiast wolę zwracać uwagę na szczegóły takie, jak te, o których wspominaliśmy w związku z ksiązką Kriwickiego: one pozwalają weryfikować resztę rewelacji autora. Co prawda, często podobne ksiązki nie pochodzą od tytułowego autora, zaś prawdziwy autor cynicznie dodaje coś, jak mowią Rosjanie, "dla zatrawki" - bo "ciemny lud to lubi", "ciemny lud to kupi". Jest zasada badacza: każde źródło podlega krytyce i weryfikacji. Ale wrócmy do sedna sprawy. Uważam, że nawet w luźnej dyskusji należy stosować (przynajmniej ramowo) zasady badań naukowych. Nie bierzmy jednej tezy i nie próbujmy podciągać pod nią liczb i faktów, Spróbujmy raczej uwzględnić różne tezy i zweryfikujmy źródła informacji. Wiem, że nie jest to łatwe, bo każdy proces istnieje w dynamice. Ale winniśmy to sobie samym, bo inaczej górą będzie spiskowa teoria dziejów - jako najbardziej belletrystyczna i widowiskowa. Prawda, żyjemy w czasie obrazków - nie myśli. Ale ja wolę pomyśleć. Odpowiedz Link
herr7 zagadka 41 roku... 10.07.09, 11:44 Panie Rybak, nie dyskutujemy tutaj o tym czy Józef Stalin był dobrym człowiekiem czy nie, ale o tym co się zdażyło latem 41 i dlaczego znany ze swej podejrzliwości Stalin dał się tak fatalnie, dla swego kraju, zaskoczyć. Radzę więc przez chwilę zapomnieć o tych wszystkich traumach, które Pana rodzinie zgotował komunizm, jak również o rzezi Pragi, wywózkach, kibitkach i Katyniu. Zanim będziemy dyskutować o tym czy latem 41 r Stalin rzeczywiście planował podstępny atak na hitlerowskie Niemcy, warto się może zastanowić dlaczego miałby to czynić, przede wszystkim biorąc pod uwagę, że ówczesne Niemcy były przynajmniej 20 krotnie silniejsze pod względem militarnym od Finlandii, z którą Armia Czerwona sobie ledwo poradziła? Znam "dzieła" Suworowa, który tak barwnie rozpisuje się na ten temat, ale muszę przyznać, że nie znalazłem w nich żadnego przekonującego argumentu, zakładając że Stalin nie stał się pod koniec lat 30-tych zwolennikiem koncepcji Trockiego dotyczącej światowej rewolucji? Czy Stalin zaatakowałby pierwszy gdyby mógł. Być może. Problem w tym, że w lecie 41 r stan Armii Czerwonej, rozumianej jako struktura organizacyjna + poziom wyszkolenia żołnierzy i dowódców gwarantował raczej porażkę w wlace z najlepszą armią świata, jakim był wówczas Wehrmacht. Tak więc Stalin musiałby być idiotą, żeby odważyć się na tak ryzykowny krok, który niczego mu nie gwarantował. Wiemy wszyscy, że Stalin idiotą nie był. Odpowiedz Link
herr7 Re: zagadka 41 roku...cd. 10.07.09, 12:07 Teorie Suworowa pomijają stan wyszkolenia Armii Czerwonej. Zakładając, że Stalin rzeczywiście planował atak na Niemcy w połowie lipca 41 r., trzeba by przyjąć że wszystkich tych niedouczonych czołgistów, lotników czy piechurów uda się przynajmniej częściowo podszkolić. Na zdrowy rozum wydaje się to raczej mało prawdopodobne. O radzieckich przewagach technicznych. Po pierwsze działo kalibru 45 mm będące na wyposażeniu czołgów z serii BT oraz T26 nie przebijało przedniego pancerza niemieckich czołgów średnich z odległości 500 m. Z drugiej strony, wszystkie działa ppanc przebijały przednie pancerze czołgów BT i T26 praktycznie z dowolnego dystansu. W niemieckiej dywizji piechoty takich dział było ponad 70, zorganizowanych w mobilne grupy. Czołgi T34 oraz KW miały szereg wad technicznych związanych z ich pośpiesznym włączeniem do produkcji. Były to dobre konstrukcje, tyle że niedopracowane. Np. średni resurs silnika do T34 wynosił ok. 80 godz., co oznaczało że w warunkach bojowych trzeba go było wymienić mniej więcej po dziesięciu dniach. Resursy niemieckich czolgów były średnio dziesięciokrotnie dłuższe. Niski resurs sprawiał, że radzieckie dowództwo ograniczało szkolenia do minimum. Zagłada radzieckich korpusów zmechanizowanych w czewrcu 41 r spowodowana były kilkoma czynnikami. Najsilniejsze 4. i 6. znalazły się poza głównymi kierunkami uderzenia Niemców. Rosjanie mieli złą taktykę użycia czołgów w walce, większość czołgów pozbawiona była radiostacji co utrudniało dowodzenie i manewr. Radzieckie korpusy zmechanizowane miały wadliwą strukturę, przede wszytkim za słabą artylerię, w tym plot., za mało piechoty w stosunku do ilości czołgów, no i przede wszystkim były za duże. Większość strat wynikała z działań Luftwaffe, braku paliwa oraz usterek technicznych, przy braku odpowiedniej ilości ekip remontowych. Odpowiedz Link
herr7 Re: zagadka 41 roku...cd. 10.07.09, 12:30 Problemy z łącznością. Armia Czerwona polegała na łączności przewodowej, w praktyce tej samej która służyła celom cywilnym. Żeby sparaliżować ten system wystarczyło przeciąć druty czy ściąć słupy w niewielkiej ilości miejsc. Zrobili to dywersanci, których przerzucono wcześniej przez granicę. To prawda, że Niemcy nie stosowali desantu na większą skalę. Zrzucali na tyły wroga grupy dywersyjne, które byłóy często w mundurach Armii Czerwonej a ich żołnierze często znali język rosyjski. Ich zadaniem było przede wszystkim sianie paniki. Niemcy namierzali radiostacje obsługujące armie i je bombardowali. Takie ataki miały miejsce już w pierwszych godzinach wojny w przypadku 4. i 10. armii. Faktem jest, że radzieccy dowódcy mieli ogromne problemy z nawiązaniem łączności z wyższym dowództwem, czy z sąsiednimi jednostkami. Wyższe dowództwo, na poziomie korpusu, armii czy frontu jedynie z największym trudem uzyskiwało informację o rzeczywistym stanie rzeczy i to najczęsciej z pomocą wysłanych w tym celu oficerów łącznikowych, z których wielu ginęło. Taka informacja była zwykle dostarczana z dużym opóźnieniem i często była mało dokładna. Można o tym przeczytać we wspomnieniach Rokossowskiego, Bagramiana, Bołdina, czy Sandałowa. Odpowiedz Link
herr7 Re: zagadka 41 roku...cd. 10.07.09, 12:52 Źródła. W czasach radzieckich problem 41 r był niejako pomijany, jako że ponoszone wówczas klęski w jakimś sensie kompromitowały radzieckie kierownictwo. Znam jedną książkę, która w sposób prawdziwy opisuje chaos tych dni - Żywi i martwi- Konstantina Simonowa. Simonow w pierwszej, zdecydowanie lepszej części opisuje w swoich "Dziennikach" wydarzenia na Froncie Zachodnim, których był świadkiem. Jak się można przekonać czytając obie książki, bohater - politruk Sincow jest znacznie bardziej odważny niż Autor tej książki. W ostatnich latach można dotrzeć do wielu wartościowych źródeł dzięki stronie Militera. Są tak zarówno wspomnienia, jak opracowania naukowe oraz dokumenty. W języku polskim nie ma wartościowych pozycji. W języku angielskim polecam książki Davida Glantza, który zawodowo zajmuje się badaniem radzieckiej wojskowości. Dzieł Marka Sołonina nie czytałem. Znam jedynie recenzje jego książki. Biorąc pod uwagę cytat z jego książki mówiący o tym, że czerwonoarmiści masowo porzucali czołgi ale nie ciężarówki (którymi uciekali) nie powinienem nic dodawać, gdyż on mówi więcej o jego Autorze niż chciałbym powiedzieć. Odpowiedz Link
rybak Re: zagadka 41 roku...cd. 10.07.09, 16:57 Te porzucone czołgi i nie porzucone ciężarówki - to właśnie te OFICJALNE radzieckie wykazy strat niebojowych z lat 1941045 - strzelił Pan sobie w stopę)) z przytupem właśnie. A lekturę polecam - pokazuje jak zwykli Rosjanie, zaskoczeni uderzeniem wyprzedzającym Niemiec, jakoś nie chcieli przez pierwsze miesiące wojny w ogóle umierać za komisarzy. Psjonująca lektura)) ja im się nie dziwię. Musiało trochę potrwać, zanim zrozumieli, że Hitler jednak GORSZY od Stalina Odpowiedz Link
rybak Re: zagadka 41 roku...cd. 10.07.09, 17:06 A poza tym - jak Pan spitala w przerażeniu, bo Pana obeszli i zaszli od tyłu - to jak Pan POTEM wytłumaczy dowódcom , że zostawił pan własny czołg? Albo działo? Albo samolot? Ja bym tłumaczył - że się popsuł. Np. silnik mu się zatarł slabiutki. Albo gąsienice spadły)). Albo paliwa zabrakło i nie było nawet jak - jak spalić. Na tych twardych ukraińskich stepach. ;P I umówiłbym się z pozostałymi... Po co głupio iść pod lufy plutonu egzekucyjnego (w regulaminie ACz było - RATOWAĆ najpierw sprzęt. Potem - rannych.) Odpowiedz Link
sedona Re: zagadka 41 roku...cd. 10.07.09, 19:23 Herr, dzieki za namiary na ksiazki. Zgadzam sie co do Simonowa, jedyna, ktora znalam. Odpowiedz Link
natalia_sankowska1 Re: zagadka 41 roku...cd. 10.07.09, 21:16 KAsiu, przeczytaj PIERWSZĄ dużą książkę o wojnie wydaną po wojnie - "W okopach Stalingradu" Wiktora Niekrasowa, a także polecam ksiązki Wasilija Grossmana. Z póśniejszych - Borysa Wasiljewa. W moim przekonaniu literatura (nie dokumentalistyka i memuarystyka) potrafi "przemycić" takie prawdy, których marnie się spodziewać po różnego rodzaju wspomnieniach (te wydane jako świeże były mocno cenzurowane, późniejsze "cenzurowała" pamięć). Odpowiedz Link
rybak Re: zagadka 41 roku...cd. 10.07.09, 16:48 Oto skala Pańskiej manipulacji: Pisze pan: O radzieckich przewagach technicznych. Po pierwsze działo kalibru 45 > mm będące na wyposażeniu czołgów z serii BT oraz T26 nie przebijało > przedniego pancerza niemieckich czołgów średnich z odległości 500 m. > Z drugiej strony, wszystkie działa ppanc przebijały przednie > pancerze czołgów BT i T26 praktycznie z dowolnego dystansu. W > niemieckiej dywizji piechoty takich dział było ponad 70, > zorganizowanych w mobilne grupy. Po pierwsze - przebijało. Przynajmniej te wcześniejsze wersje średnich niemieckich. Po drugie - przebijało WSZYSTKIE pancerze cz. lekkich (BT-7 był czołgiem LEKKIM. Dlaczego ustawia Pan boksera wagi lekkiej, vis a vis boksera wagi średniej.? Oj, manipulant z Pana)) Nieładnie Niech Pan ustawi ponad 2 tysiące T-34 i KW wobec WSZYSTKICH tysiąca może z kawałęczkiem alb i mniej niemieckich czołgów średnich i ok 3 tysięcy niemieckich lekkich wobec kilkunastu tysięcy lekkich radzieckich. I wtedy pogaddamy. Może. No i ten Pana cymesik o działach - WSZYSTKIE radzieckie działa ppanc przebijały pancerze WSZYSTKICH niemieckich czołgów lekkich. Też.)) Dywizja radziecka liczyła dział przeciwpancernych nie mniej od niemieckiej. A były to głównie armaty 45 mm (niemcy w tym czasie mieli głównie armaty ppanc 37 mm - zwane przez nich samych pogardliwie kołatkami) I znów Pan Żukowem leci)) Łgarzem nad łgarze. Co do danych technicznych - podanych przez Pana - są nieprawdziwe. Proszę poczytać choćby wyśmiewanego przez Pana Suworowa i Sołonina. Pancerze których czołgów niemieckich działo BT-7 nie przebijało mianowicie??? Tylko kilkuset średnich niemieckich. Całą resztę - przebijało. Bo przypominam, że te niemieckie - były to głównie czołgi lekkie i bardzo niewiele średnich. Pantery i tygrysy to w 1941 byla pieśń przyszłości dopiero. Podam tylko ten przykład. Pokazuje on, że Pan mija się z prawdą. Jak, zresztą, rasowy propagandzista. A moimi traumami proszę sobie buzi nie wycierać. Nie mają nic do rzeczy. Poza tym dziadka mi nie zabili. Wręcz przeciwnie. Sporo okupantów jego waltherek w czasie okupacji zaliczył Różnistych)) Proszę nie kłamać, że średni resurs silnika do t-34 wyosił 80 godzin. Sięgał 500 godzin - bo był to DIESEL!!! A t-34 były w tym czasie w większości NOWE. A teraz do rzeczy ; resurs silnika czołgu T34 opiewał na około 500 godzin pracy , gąsienic na 400km przebiegu. Niemieckie czołgi - miały w tym czasie POZOSTAŁY (po Francji) resurs około 100-160 godzin pracy. Cytuję znów Pana: "Zagłada radzieckich korpusów zmechanizowanych w czewrcu 41 r > spowodowana były kilkoma czynnikami. Najsilniejsze 4. i 6. znalazły > się poza głównymi kierunkami uderzenia Niemców. " No właśnie - jak robimy szerokie operacyjne obejście zgrupowań skoncentrowanych do ataku, to się nie pchamy im pod lufy, tylko je obchodzimy łukiem i odcinamy od lączności i zaopatrzenia. Boże - ile razy można to tłumaczyć. Jak by Rosjanie obeszli niemieckie zgrupowania - też by im się pod lufy nie pchali. Toż tłumaczę jak chłop żywinie na miedzy)) - Dane radzieckiej armaty p.panc 45 mm z BT-7 (na podstawie lekko tylko zmodernizowanego wz. 1937) 45 mm armata przeciwpancerna wz. 1937 (53-K).Skonstruowana przez Michaiła Łoginowa.Pocisk przeciwpancerny wystrzelony z armaty wz. 1937 był w stanie przebić 35 mm pancerza pochylonego pod kątem 60° z odległości 500 m (28 mm z odległości 1000 m). 1 czerwca 1941 RKKA miała na uzbrojeniu 7255 tych dział. Oczywiście nie licząc pokrewnych w BT-7) Dla porównania - dane pancerza CZOŁOWEGO czołgów niemieckich z 1941r.: Opancerzenie PzKpfw I A składało się w większości ze spawanych płyt stalowych o grubości 13 mm PanzerKampfwagen I Ausf. C - Czołg był lepiej opancerzony, niż poprzednie modele. Grubość pancerza dochodziła do 30 mm z przodu i z boku kadłuba i wieży. PzKpfw II (Panzerkampfwagen II) – niemiecki czołg lekki, wykorzystywany w latach II wojny światowej. Aż do 1941 roku był podstawowym czołgiem w dywizjach pancernych III Rzeszy. Słabe opancerzenie, dochodzące do 35 mm od frontu i wynoszące zaledwie 14,5 mm z boku i z tyłu, czyniło go niezwykle wrażliwym na ogień nieprzyjacielskich czołgów i dział. Także uzbrojenie, które stanowiło działo kalibru 20 mm, było niewystarczające by zniszczyć większość wrogich wozów pancernych. Dlatego też w 1942 roku zdegradowano go do działań rozpoznawczych i przeciwpartyzanckich i starano się go zastąpić czołgami średnimi PzKpfw III i PzKpfw IV. A tych pozostałych z grubszym pancerzem (przebijanym przez działa t-34 i kw jak puszki po tuszonce - na froncie rosyjskim w 1941 było - mówię - kilkaset. W sumie wyprodukowali ich niemcy - 1700. W kampanii rosyjskiej 1941 wzięło udział znacznie mniej. Bo znaczna ich część "poległa" we Francji i Polsce. Ta liczba NIE MOGŁA NAWET SIĘ RÓWNAĆ z ponad 2000 t-34, kw-1 i kw2, I niech pod granicą było ich tylko 1300-1500... no i z wielotysięczną falangą BT-7 (nawiasem mówiąc - kilkaset z nich miało juź działo długolufowe 76 mm - takie samo jak w t-34 A T-26... Lepszy taktycznie od PzI i PzII. Proszę go nie lekceważyć. A pływający T-40 bodajże - liczył Pan? bedzie kilkaset. Lepszych od każdego niemieckiego lekkiego. A radzieckie samochody pancerne z działkiem 37-45 mm (ponad tysiąc) - lepsze od lekkich czołgów niemieckich. Proszę Pana... Mówię przecież - stały w dużej części w kupie nie rozwinięte operacyjnie. Najlepiej zaskoczyć, obejść, odciąć od tyłów i zniszczyć. Nie pchając się pod lufy. Przecież właśnie z powodu tegoż OPERACYJNEGO zaskoczenia Niemcy doszli pod Moskwę. Odpowiedz Link
rybak Re: zagadka 41 roku... 10.07.09, 16:53 No właśnie, mówiąc o finlandii i Suworowi - proszę przespać noc na śniegu - JEDNĄ tylko w minus 37 stopniach. Pod ogniem snajperów z ciepych schronów. A propos - BYŁ Pan w Finlandii choćby latem? W KArelii? Widział Pan tę tajgę,jeziora i głazy? Bo ja byłem. I widziałem. I nie mam pojęcia, jak rosjanie ZIMĄ sforsowali linię Mannerheima w parę miesięcy Ciekawa manipulacja - Niemcy byli 20 rrazy silniejsi od Finlandii... więc stąd ich sukces w walce z Rosją w 1941. A rosjanie byli w tym czasie ... 120 razy silniejsi od Finlandii. NAwiasem mówiąc - ciekawe jak to by sobie w 1940 poradziła na linii Mannerheima CAŁA armia niemiecka) Proszę mnie nie rozbawiać takimi argumentami... Odpowiedz Link
rybak Re: zagadka 41 roku... 10.07.09, 17:12 I na koniec - niby cały czas broni Pan Rosjan A w istocie - jakaż pogarda przemawia prrzez Pana posty: Rosjanie - czyli durnie, niezdolni do niczego ,slabi, marnie uzbrojeni, źle dowodzeni, a za to jakiź ten Wehrmacht wspaniały mocarny i inteligentny. A nie może Pan p prostu przyjąć - że rosjanie byli świetnie uzbrojeni i wyposażeni, nieźle dowodzeni, tylko: a) ktoś uprzedził ich cios - więc wiadomo (patrz wyżej) b) - Jak juź uprzedził - zwykli ludzie nie za bardzo mieli na początku wolę umierania za czekistów i Stalina. I tyle. TYLKO w takim przypadku widzimy LUDZI w obliczu nieludzkiej historii, a nie kretynów w obliczu Ubermenschów. Niech Pan pośrednio nie powtarza tu - teorii rasowych III rzeszy. No i w końcu - kto zdobył Berlin w 1945? W dużej mierze staruszkami, dziećmi i zekami? No kto?? dziękuję za rozmowę. Nie mam więcej pyttań. Odpowiedz Link
mariefurie Re: zagadka 41 roku... 10.07.09, 18:09 Znowu gadacie o czołgach. Bez sensu, moim zdaniem. Panowie, sprawa zasadnicza - nawet jak stalin (jak piszesz Herr), znał faktyczną przewagę Niemiec w 41, (a znał i glupi nie był jak wiemy) to góruje nad tym przede wszystkim - DYKTATOR. A dyktator - to oszołom. Chce zacząć wojnę w tym samym czasie wystrzeliwując NAJLEPSZYCH< NAJBARDZEIJ DOŚWIADCZONYCH dowódców, generałów, słowem najlepsza wojskową kadrę. Oszolom- dyktator, - on nie myśli racjonalnie! Bo zyje jakąś abstrakcyjną zupełnie wizją! A cel - ma jeden. Podbój terytorium. I tyle.I to jest tajemnica 41 vs rok 39 i prtotokoł tajny pod paktem R-M. Tak jak dziś szef (chory szef i oszołom) potrafi zwolnić najlepszych pracowników, bo mu do jego "wizji" nie pasują, bo posłańcom złych wieści zazwyczaj scina sie glowy, to tak samo robił i Stalin. Herr, nie przekonałeś mnie. Odpowiedz Link
natalia_sankowska1 Do nieprzekonanej 10.07.09, 23:27 No to może ja spróbuję przekonać inaczej. Na początku jednak chciałabym powiedzieć, że nie podoba mi się styl naszej dyskusji. Nie wypowiadałabym się na ten temat, ale w sytuacji kiedy czyjeś poglądy odbijają się na stylu sporu, wolę jednak zwrócić uwagę wszystkich uczestników na szereg zagadnień. Niedobrze, gdy jeden z uczestników wyraźnie uznający spiskową teorię dziejów niezadowolony z tego, że inny uczestnik spokojnie wysuwa kontrargumenty, zaczyna stosować docinki osobiste i uwagi dotyczące poglądów interlokutora. Powiecie, też tu kogoś oceniam. Nie robiłam tego wcześniej, ale uważam, że wieszanie psow i szyldów, osobiste docinki są absolutnie nie na miejscu. W dyskusji na temat, który był i jest nadal szeroko badany, wokół którego powstały góry różnej literatury (a podejrzewam, że tu piszący w tym temacie są jednak wtórnymi posiadaczami informacji i jako tacy nie są zawodowcami w znaczeniu badacza-naukowca) najlepszym sposobem jest, moim zdaniem, wyciszyć swoje emocje, nie szydzić i nie próbować obrazić interlokutora. Owszem, kwiecisty i płomienny styl Rybaka może wpłynąć na czytających jego posty: barwność zawsze wygląda efektowniej od zimnego przytaczania kontrargumentów. Ale wolałabym, by Rybak powoływał się na mniej sensacyjnych a bardziej merytorycznych autorów, a także nie unikał odpowiedzi na zadawane od czasu do czasu pytania - nawet jeżeli te odpowiedzi byłyby (musiałyby być) sprzeczne z jego poglądami. Dla mnie Rybak jest mało przekonywujący takze z innego powodu: on, jak mówią Rosjanie, za lasem drzew nie widzi. Juz pisałam, że te same statystyki można traktować różnie i wykorzystywać do udowodnienia nawet przeciwnych twierdzeń, więc grubość pancerza czolgu i możliwość jej przebicia jest rzeczą wtórną, jak nie trzeciorzędną w zestawieniu z inną wiedzą. No, ale ma się tezę bez wariantów i innych poglądów się nie toleruje. Więc nieprzekonaną Mariefurie proszę: spójrz na dyskusję nie z punktu widzenia sporu Rybak - Herr7, odrzuć popularną spiskową teorię i zauważ, że historia, jak i życie, jest procesem. Pisałam wcześniej o prognostyce - ile danych należy uwzględnić, by prognoza była w miarę realna. W praktyce nie da się tego zrobić. Bo my mamy do czynienia z wypadkową wielu działań. Otóż ani Stalin, ani nikt inny nie miał zawczasu przygotowanych planów: ani Lenin po rewolucji, ani Stalin odsuwajac po kolei dawnych liderów, faktycznie niszcząc siły własnego kraju. On myślał racjonalnie, ale racje te dotyczyły jego pozycji politycznej, jego ocen powstających sytuacji i determinowane były jego wiedza i kwalifikacjami. Budionny i Woroszyłow byli nie mniej doświadczeni, aniżeli Jakir, Tuchaczewski, Uborewicz i inni. Kto lepszy i kto gorszy - zależy od kryteriów oceny: w czym lepszy i kto ocenia,a także w jakim celu ocenia. Łańcuszek zniszczeń (a wręcz cała sieć) nie istniałby, gdyby nie ułomny ludzki czynnik - a więc banalana ludzka słabość ( w tym samych ofiar), zawiść, nienawiść, tchórzostwo, wybujałe ambicje - od dołu do góry. Niby odległy przykład i nie na temat, a jednak to, co widzimy u nas od lat w polityce - przecież to są przejawy tychże cech natury ludzkiej, niestety. Co do podboju terytorium - jest to teza prymitywna. Wojska radzieckie nie wyszłyby po wojnie z Austrii i weszłyby w trakcie wojny do Jugosławii (na niewymuszoną prośbę Tity), gdyby chodziło o terytoria. Po podboju należy wziąć na siebie także odpowiedzialność za te terytoria. Powiesz, że lokowano marionetkowych namiestników. Otóż ja się nie zgadzam. Nie były to marionetki, lecz politycy. Karierowicze. Czasami ideolodzy. Czasami pragmatycy. Nieraz idealiści. Ale nie marionetki. Inaczej historia WSZYSTKICH krajów, na terenie których stacjonowały wojska radzieckie, byłaby tożsama. Ale były poważne różnice - a takze podobieństwa z krajami, gdzie wojsk radzieckich nie było. Co do podziału wpływów politycznych (tzw. stref wpływu), jest to stara jak świat zasada, gdy państwa silniejsze, dominujące w regionie określają z udziałem konkurentów politycznych strefę swych interesów. Nieraz dochodzi do rzeczy jednocześnie zabawnych i smutnych (proszę spojrzeć na mapę Afryki i Bliskiego Schodu - jest to "produkt" działalności polityków Wielkiej Brytanii, Niemiec i Francji, dziś niosący stały niepokój i nawet tragedie). Niegdyś Rzeczpospolita w okresie swej potęgi też miała strefy wpływów. Dziś widzimy ekspansję politycznych wpływów USA, które stały się mocarstwem po i dzięki II WŚ. Rosną wpływy Chin - obserwujemy ciekawy proces. Otóż są z tego wnioski. Pierwszy - bardzo stary: z faktami sporów się nie toczy (Rosjanie powiedzieliby dosadniej - "Против природы не попрёшь"); drugi: w badaniach historycznych należy się kierować nie własnymi sympatiami i antypatiami, a znanymi ustaleniami, a także zasadami badań krytycznych; trzeci: należy zauważać procesy i mechanizmy, inaczej można się utopić, jak Rybak, w nawale detali i liczb o niczym bez dodatkowej wiedzy nie decydujących. A historia to nie jedynie wyliczanka dat, imon i wydarzen, lecz także pewne mechanizmy. I historycy zawsze próbowali dociec, jaki jest bilans działan jednostki, grup interesów i obiektywnych procesów. Jakoś poprosiłam Rybaka nie prymityzować - o to samo proszę Ciebie. Bo wywód, że dyktator to oszołom urąga wszelkim zasadom nauki historii i nadaje się jedynie do tworzenia karykatur w czasie wojny. A przecież "Tiorkina" Twardowski napisał w czasie wojny, zaś po wojnie - "Dom przy drodze". Odpowiedz Link
mariefurie Re: Do nieprzekonanej 11.07.09, 00:03 Natalio. Szczerze? Już nawet nie zadam sobie trudu, aby to przeczytać. Przepraszam. juz nie mogę. Dyskusja ( na co zwracasz uwagę) zaczeła się w ogole od czegoś innego. Na pewno to nie ja ją poprowadziłam w dalszym, głębszym kierunku, bo w ogole nie chodzilo mi o II wojnę, ani też o cara.... Kontynuując to, zaraz dojdziemy do średniowiecza pewnie albo i epoki kamienia łupanego. Proszę pamiętać jedna rzecz, to jest tylko forum, wymiana poglądów na dany temat, a nie miejsce na pisanie elaboratow historycznych. Które to jedne z drugim kupy sie nie trzymają. Mówię otwarcie- mnie to już dalej nie interesuje, bo nie o to mi chodziło. Chcecie dyskutować i przerzucać się nawzajem fragmentami literatury historycznej - ok. Ja wolę wziąć konkretną książkę (lub kilka, o radykalnie odmiennej interpretacji historii) do ręki i na podstawie tych tresci i własnego doświadczenia wyrobić swoją wlasna opinię. Nikt i nic nie jest w stanie mnie przekonać do czegoś, co nie zostało przeze mnie przefiltrowane. Miłego. Odpowiedz Link
natalia_sankowska1 Re: Do nieprzekonanej raz jeszcze 11.07.09, 10:18 No widzisz - nie przeczytałaś, a dowiedziałabys się, że też mi nie odpowiada dyskusja toczona w podobny sposób. I że też, zamiast topić się w statystykach i wyciągać z nich nawzajem wykluczające się wnioski, proponuję studiowanie tak fachowej (fachowej - nie sensacyjnej! lub podejść do sensacyjnej bardzo krytycznie) literatury, jak i literatury pięknej pisanej przez świadków i uczestników - z tej ostatniej naprawdę da się sporo prawdy "wyciągnąć". Odpowiedz Link
qubraq Re: Do nieprzekonanej raz jeszcze 11.07.09, 18:00 Natalko, a propos ksiązek czytanych przez Kasię to kiedyś usłyszałem dość ciekawą opowieść o Simonowie i to od jego plemiannikow; wiesz, że on należał do ścisłej świty generała Wasyla Dżugaszwili? Odpowiedz Link
natalia_sankowska1 Do Andrzeja 11.07.09, 19:46 Z Wasilijem przyjaźniło się sporo osób - był hołubiony przez ojca i bardzo towarzyski. Konstantin Simonow był od niego starszy, więc do świty Wasilija należeć nie mógł, choć dobrze się znali. Przecież Simonow w czasie wojny - to wojskowa "Krasnaja Zwiezda", a później - "Literaturnaja Gazieta", którą tworzył i z którą współpracował do samej swej smierci, nawet na zsyłce w Taszkiencie. Simonowa łączyły skomplikowane stosunki ze Stalinem, sam wiesz. Ponieważ masz dostęp do "Pierwszego", polecam nieco plotkarskie, ale jednak dobrze zrobione seriale wg scenariuszy Aleksieja Pimanowa - "Aleksandrowskij Sad". Jest tego 3 i pół "sezona". Ponieważ Pimanow ma dojście do odpowiednich archiwów, jego beletrystyka (i filmy wg niej) osnute są na dokumentach. A ja postaram się to wszystko zbić na dyski i Ci jakoś podrzucę. No i wart uwagi serial "Zwiezda epochi (Gwiazda epoki)" - o bardzo popularnej przedwojennej aktorce Walentynie Sierowej (z d.Połowikowej ur. w Charkowie). Krewni tak Simonowa, jak i Sierowej byli przeciwni tej ekranizacji, ale ja uważam, że nieprawdy tam nie było. No, ale nazwiska postaci zmieniono. Odpowiedz Link